Das
Feldartillerie-Regiment „Prinz August von Preußen” Nr. 1
1. Regiment
Artylerii Polowej „Prinz August von Preußen”
Fragmenty historii
którą opracował:
Alfred Laeger, ,
oberleutnant w stanie spoczynku
Tłumaczenie i
opracowanie: Jacek Czaplicki
Walki
pozycyjne w północnej Polsce w składzie Grupy Armii Gallwitza na odcinku między
Orzycem a Omulwią.
(16
marca – 15 lipca 1915).
Po zakończeniu zadania zabezpieczenia odcinka kanału
augustowskiego 2. Dywizja Piechoty została zwolniona do innych zadań. 14 marca
sztab Regimentu i II . Dywizjon/FAR.1 powróciły w okolice miasta Ełk. Wieczorem
następnego dnia jednostki zostały stamtąd przerzucone koleją do Wielbarka,
gdzie transportujące pociągi dotarły wczesnym rankiem 16 marca. Po wyładowaniu,
żołnierzy zakwaterowano w wioskach na wschód od tego przygranicznego
miasteczka.
W dniu 18 marca baterie, po ponownym wkroczeniu na
terytorium Rosji, zajęły początkowo następujące pozycje ogniowe na odcinkach
frontu między rzekami Orzyc i Omulew:
północno zachodni odcinek (dowodzony przez Rhode z 3.
Brygady Piechoty) - 4. Bateria/FAR.1;
przy wzgórzu 117 znajdującym się na północny wschód od
wsi Żelazna (odcinek 37. Dywizji Piechoty) - 5. Bateria/FAR.1, obsadzająca tę pozycję
na przemian z 6. Baterią/FAR.1,.
Sztab dywizjonu znalazł zakwaterowanie w Rawkach, a
kolumna amunicyjna II. Dywizjonu w Wierzchowiznie. Sztab regimentu był
zakwaterowany w Olszewce.
20 marca II. Dywizjon/FAR.1 został zluzowany i trzy
dni później przerzucono go nieco dalej na południowy zachód.
Baterie zajęły tam następujące pozycje: 4. Bateria
przy wzgórzu 120 znajdującym się na wschód od wsi Cierpięta, 6. Bateria przy
drodze do Jednorożca w okolicy leśniczówki Budziska w pobliżu rzeki Orzyc,
gdzie w dzień i w nocy słychać było rechot tysiąca żab.
5. Bateria pozostała na pozycji zajętej dzień
wcześniej przy wzgórzu 126 znajdującym się na północny wschód od wsi Budy
Przysieki. Sztab dywizjonu zakwaterował się w Parciakach, a kolumna amunicyjna
dywizjonu w Olszewce.
Po walkach, które trwały do 24 marca, aż do końca
kwietnia 1915 r. na tym odcinku panował ogólny spokój.
W dniu 7 kwietnia oberst von Sydow przejął dowództwo
nad odcinkiem dotychczas dowodzonym przez generała majora Mengelbiera (dowódcę
3. Brygady Piechoty). W związku z tym sztab 1. Regimentu Artylerii Polowej
przeniósł się z Olszewki do wsi Żelazna.
W dniu 15 kwietnia na stanowisku obserwacyjnym baterii
zginął od kuli rosyjskiego snajpera leutnant rezerwy [Ernst] de la Chaux (z 4.
Baterii). Leutnant jedynie kilka dni cieszył się Żelaznym Krzyżem I klasy,
przyznanym mu „za Rogozyn”.
W dniu 18 kwietnia Regiment „Prinz August” otrzymał
wiadomość, że oberst v. Sydow został mianowany dowódcą 2. Brygady Artylerii
Polowej; dowództwo pułku zostało tymczasowo przekazane kapitanowi Uechtritzowi
(dowódca I. Dywizjonu).
Hauptmann Crusius, który po powrocie do zdrowia, 31
marca powrócił do jednostki, relacjonuje co działo się w tym okresie w 6.
Baterii:
„Pozycja 6. Baterii przy leśniczówce
Budziska na zachód od wsi Budy Przysieki, tuż przy drodze Myszyniec-Przasnysz,
rozmieszczona była w wysokim sosnowym lesie z liściastym poszyciem. Stanowiska
znajdowały się kilka metrów za skrajem lasu, tak więc były niewidoczne od
strony kierunku ostrzału na południe. Tuż przed skrajem lasu rozciągała się
pozycja piechoty, która z biegiem czasu była kolejno obsadzana przez oddziały
45. Regimentu Piechoty, 4. Regimentu Landwehry, Batalionu Landszturmu
Saarbrücken i Regimentu Fizylierów Graf Roon. Z punktu obserwacyjnego,
położonego na wysuniętym cyplu lasu, roztaczał się wręcz idealny, kompleksowy
widok na rozległe, porośnięte krzewami mokradła wieloramiennej rzeki Orzyc.
Ponieważ ze względu na swoje naturalne
rozlokowanie stanowisko to służyło wyłącznie do obrony, a w celu oszczędzania
amunicji zabroniono wszelkich samodzielnych działań ogniowych, prowadzono
jedynie obserwację i nadzór, dzięki czemu bateria wiodła tu naprawdę spokojne
życie. Dodatkowego uroku pozycji dodawała wiosna, która z dnia na dzień
rozkwitała coraz piękniejszym blaskiem. Promienne słońce zapewniało przyjemne i
ożywiające ciepło; wszędzie zieleniło się i kiełkowało życie. Otaczał nas
korzenny zapach lasu, ponieważ cały czas przebywaliśmy na świeżym powietrzu.
Wielogłosowy chór ptaków koncertował nieprzerwanie. I gdyby nie pojedyncze
strzały wartowników, które regularnie rozrywały ciszę natury o zmierzchu,
przypominając nam, że przed nami czai się wróg, można by pomyśleć, że żyjemy w
czasach spokoju.
- Z czasem zazieleniło się również w
zaroślach przedpola, co utrudniało obserwację. W każdym dniem mocniej grzejące
słońce coraz bardziej wysuszała bagno przed nami. Musieliśmy więc liczyć się z
tym, że znający teren i zwinniej poruszający się po nim wróg wykorzysta
codzienną poprawę dostępności mokradeł i coraz bujniejszą roślinność przedpola
do przeprowadzenia niespodziewanego ataku. Ponieważ jednak wzmożono czujność na
wszystkich pozycjach stanowiska, zwłaszcza wysuniętych posterunków, wszędzie
panował spokój, poza wzmożoną nocną wymianą ognia między posterunkami po obu
stron.
Tak mijały tygodnie w tej spokojnej leśnej
idylli, aż pod koniec kwietnia nastąpiła nagła zmiana. Dowódca dywizji wydał
rozkaz, aby 26 kwietnia przeprowadzić ostrzał artyleryjski na całej linii.
Każda bateria miała wystrzelić trzy serie w krótkich odstępach czasu. Próby
przekonania sztabu dywizji, że dotychczas nierozpoznana przez wroga pozycja
zostanie natychmiast wykryta podczas ostrzału ze skraju lasu, a tym samym
stanie się niemożliwa do wykorzystania w późniejszym okresie, nie przyniosły
rezultatu; ostrzał był konieczny.
Nadszedł 26 kwietnia. O godzinie 15:30
przyszła kolej na baterię. Rozsądnie postąpiłem, odsyłając wcześniej około 500
m za pozycję rozstawione przodki, a obsługa miała rozkaz natychmiast po
wystrzeleniu opuścić pozycję przemieszczając się w prawo; podobne działania
podjęła pobliska piechota.
Poszły trzy rozkazane serie ... Nie minęło
dużo czasu, gdy po stronie wroga rozległy się głucho wystrzały. Zaraz potem nad
lasem rozpętała się burza. Najpierw z przodu, a potem również z prawej i lewej
strony. Jak można było się spodziewać, zostaliśmy ostrzelani jednocześnie przez
trzy rosyjskie baterie. I wtedy rozpoczął się piekielny spektakl. Strzał za
strzałem, ogień z dział polowych i haubic, trafiał dokładnie na całą szerokość
rozstawionej baterii, tuż przed nią, i za nią, w przestrzeniach między działami
i w schronach, które wraz z zawartością zostały całkowicie zniszczone, podczas
gdy w działa trafiły jedynie odłamki. Cała powierzchnia lasu wokół pozycji i na
pozycji została dosłownie zaorana.
Chociaż ostrzał nie spowodował poważnych
szkód poza zniszczeniem schronów, jedno było pewne: pozycja stała się niezdatna
do użytku, zwłaszcza że Rosjanie tego dnia kilkakrotnie powtórzyli ostrzał.
Korzystnym zbiegiem okoliczności było, że około 2 km dalej, w lesie, znajdowało
się wolne od drzew wzgórze, na którym drzewa musiały być wycięte niezbyt dawno
temu, ponieważ ta polana nie była zaznaczona na rosyjskiej mapie, z której
również korzystaliśmy. Przeniesienie pozycji w to miejsce nastąpiło wieczorem,
z zachowaniem wszelkiej ostrożności i przebiegło bez zakłóceń.
Na skraju lasu ustawiono atrapy dział. O
świcie otwarto ogień w kierunku rosyjskich posterunków znajdujących się przy
przeprawach przez Orzyc. Wzgórze było na tyle wysokie, że mimo konieczności
strzelania ponad wysokopiennym lasem, martwe punkty nie ograniczały znacząco
pola strzału. Punkt obserwacyjny pozostał oczywiście z na przedpolu, choć
został nieco przesunięty w bok. Ponieważ zgodnie z dotychczasowymi
doświadczeniami nie należało obawiać się rozpoznania lotniczego wroga, bateria
mogła pozostać na szczycie wzgórza, ale dla ostrożności została zamaskowana
sztucznie utworzonym zagajnikiem.
Ponieważ kierunek strzałów przebiegał
dokładnie nad starą pozycją, Rosjanie dali się nabrać na nasz podstęp i byli
prawdopodobnie bardzo zdziwieni, że bateria, którą wczoraj całkowicie
zniszczyli, tak szybko się zregenerowała i już w wczesnych godzinach ranka
prowadziła intensywny ostrzał. Wściekły wróg skierował ogień na dawną pozycję
na skraju lasu i osiągnął doskonały rezultat w przypadku ustawionych fałszywych
dział, z których nic nie pozostało.
Po kilku powtórkach tej zabawy, która
sprawiała nam ogromną frajdę, wróg zdał sobie sprawę, że został oszukany i
zaprzestał ostrzału. Ponieważ jednak od czasu do czasu prowadziliśmy ostrzał,
po jakimś czasie ostrzelał cały las z dział większego kalibru, a następnie
całkowicie zaprzestał ostrzału. Nie osiągnął jednak żadnego efektu.
Tak mijały kolejne tygodnie cudownego
odpoczynku dla ludzi i koni; trudy i wyrzeczenia znoszone podczas walk i
marszów podczas mazurskiej bitwy zimowej dawno już poszły w zapomnienie;
pojawiła się nowa energia do działania, tym bardziej silniejsza, im więcej
wiadomości docierało do nas o bohaterskich i zwycięskich walkach naszych
towarzyszy na innych frontach.”
*
Informacje uzupełniające na temat wykorzystania I.
Dywizjonu/FAR.1 na przełomie lutego i marca 1915 r. oraz w późniejszym okresie.
Przed bitwą zimową na Mazurach między Wisłą a Orzycem
utworzono Grupę Armii Gallwitz, która miała chronić flanki dwóch niemieckich
nacierających armii (8. i 10.) i zapobiegać przedostaniu się jednostek wroga
pod Działdowo. Przeciwko Grupie Armii Gallwitza wysłano kilka rosyjskich korpusów
armijnych. Aby odeprzeć grożący zmasowany atak, po bitwie zimowej na Mazurach
konieczne było zaangażowanie części niemieckiej 8. Armii na tym odcinku, z
czego w początkowej fazie zaangażowano też około połowę jednostek 2. Dywizji
Piechoty.
Na nowe pole bitwy jednostki rozpoczęto przerzucać 28
lutego. I. Dywizjon/FAR.1 wraz z 44. Regimentem Piechoty i II. Batalionem/4.
Regimentu Grenadierów oraz przydzieloną kawalerią skierowano do Augustowa, a
następnego dnia stamtąd przez granicę do wsi Wysokie (gm. Kalinowo) znajdującej
się 10 km na wschód od Ełku. W nocy z 2 na 3 marca baterie „Prinz August”
dotarły na dworzec przeładunkowy w Nowej Wsi Ełckiej, który znajdował się na
południe od Ełku. Szlak podróży koleją przebiegał przez Pisz i Szczytno. Nie
doszło do wymarzonej przez niektórych podróży w rejon Karpat i już w Wielbarku
baterie musiały opuścić wagony. Następnie I. Dywizjon ruszył przez Opaleniec na
południe i wieczorem ponownie znalazł się na terytorium rosyjskim. Sztab i
część oddziału zatrzymała się Chorzelach, a pozostałe jednostki we wsiach na
wschód od Chorzel, w Łazach i Pruskołęce.
Wsie, w których domy miały ładne drewniane szczyty,
robiły lepsze wrażenie niż te w okolicy Suwałk. Widoczne w krajobrazie wydmy
piaskowe przeplatały się z rozległymi bagnami. Wszędzie rosły sosnowe zagajniki
i widać było słabo nadające się do uprawy rozproszone pola. Wśród ludności
szerzyła się w tym czasie ospa czarna, co nie było zbyt przyjemnym odczuciem
dla żołnierzy!
Po trzech dniach odpoczynku we wsi Surowe i okolicach,
które wykorzystano na rozpoznanie terenu, baterie zajęły pozycje w pobliżu
rzeki Omulew:
1. Bateria pod wsią Rzodkiewnica,
2. Bateria pod wsią Dąbrowa,
3. Bateria na wschód od wsi Ostrówek.
Wieczorem 8 marca 3. Bateria zajęła wysunięte pozycje
i w celu wsparcia oddziałów 44. Regimentu Piechoty ostrzeliwała rejon walk pod
wsią Żelazna. Bateria została jednak zmuszona do wycofania się z powodu
ostrzału dalekosiężnej artylerii wroga ze wschodu. Po walkach bateria zajęła
pozycję w Krukowie. Podczas walk w rejonie Żelazna po raz drugi ranny został
dowódca 3. Baterii, hauptmann Wagener [Karl].
W dniu 9 marca wszystkie trzy baterie dotarły w
pobliże wsi Parciaki, która została zdobyta tego dnia w południe. Słaby opór
wroga w Cierpiętach został przełamany 10 marca. Na tym odcinku baterie I.
Dywizjonu FAR.1, podlegając pod dowództwo oberstleutnanta von Massowa z 4.
Regimentu Grenadierów, stacjonowały do
pierwszych dni lipca 1915 r. Stanowisko dowodzenia dywizjonu znajdowało się na
północ od drogi Cierpięta-Dynak.
Około 30 km na
południowy wschód, u ujścia rzeki Omulew do Narwi, rozlokowana była niewielka
rosyjska twierdza Ostrołęka. Po drugiej stronie frontu w rękach wroga
znajdowały się wioski Ziomek, Glinki i Rycica.
Do 20 marca 1915 na tym odcinku Rosjanie
przeprowadzili niezliczone, bezskuteczne ataki na niemieckie linie. W kolejnych
tygodniach na odcinku nie doszło już do żadnych znaczących walk; tylko od czasu
do czasu miały miejsce intensywne walki ogniowe i pozorowane walki. Silne
osłony ziemne wokół dział sprawiały, że straty były niezwykle rzadkie. Bardzo
aktywna była rosyjska bateria, która często zmieniała pozycje. Nazywano ją
„baterią bagienną” i kilkakrotnie została ostrzelana przez własne lotnictwo.
Stanowiska obserwacyjne na wszelki wypadek pozostawały
obsadzone przez całą dobę. Pod koniec marca, wraz z nadejściem wiosny, w
obozach powstały małe ogródki z altankami z drewna brzozowego. Efektem
intensywnej działalności budowlanej były również ziemianki i stajnie, domy z
bali i łaźnie z pni drzew. Wraz ze wzrostem temperatury silnie podmokły teren
stopniowo wysychał. Dla przykładu 21 marca 1. Bateria musiała zmienić swoje
pozycje ogniowe z powodu groźby zapadnięcia się w bagnie.
Wszyscy artylerzyści byli bardzo zadowoleni z
pierwszego urlopu, który mogli spędzić w ojczyźnie. Dobre wyżywienie na froncie
przyczyniło się do dobrego samopoczucia tych, którzy pozostali na pozycjach.
Dla przykładu mięso przywożono z Wielbarka.
Również konie, wierni czworonożni towarzysze broni,
doszły do siebie, choć początkowo trwało do bardzo wolno, po trudach ostatnich
tygodni.
Brak paszy, a zwłaszcza paszy treściwej, miał bardzo
niekorzystny wpływ na ich stan. Możliwości wypasu były dość ograniczone.
Nieznaczne zwiększenie dawki owsa tylko nasilało powtarzające się dolegliwości
trawienne i kolki. U niektórych koni rezerwowych i skonfiskowanych koni
wystąpiła zakaźna choroba płuc [Epidemia piersiowa, pleuropneumonia contagiosa
equorum, zaraźliwa, często śmiertelna choroba koni, która atakuje płuca i
opłucną. Występująca u koni w XIX i na początku XX wieku, prowadząca do
ogromnych strat, zwłaszcza wśród koni wojskowych przed I wojną światową.
Później występowała rzadko; ostatni przypadek zidentyfikowany na Uniwersytecie
w Lipsku miał miejsce w 1931 roku.]
 |
"Stajnia" pod wsią Cierpięta. Marzec 1915 r.
|
16 marca hauptmann Biebrach ponownie przejął dowództwo
nad 2. Baterią. Następnego dnia leutnant Stoboy został oddelegowany przez 2.
Baterię jako oficer ordynansowy do 44. Regimentu Piechoty. 27 marca
oberleutnant rezerwy Paasche (2. Bateria) został ciężko ranny w brzuch w drodze
na punkt obserwacyjny.
Od 4 maja cztery działa 2. Baterii zostały zamontowane
na obrotowych podstawach w celu obrony przed samolotami wroga. Jednak później
okazało się, że takie wykorzystanie dział polowych przeciwko celom powietrznym
nie było właściwe; dowiodły tego niewielka skuteczność trafień i silne zużycie
oporopowrotnika.
W dniu 6 maja do jednostki przybył nowy dowódca 1.
Regimentu Artylerii Polowej, major Hoffmann-Scholz (który do tej pory dowodził
70. Rezerwowym Regimentem Artylerii Polowej).
W dniu 8 maja 3. Bateria została wycofana z pozycji i
weszła w skład zgrupowania majora von Rhode, gdzie zajęła pozycję w pobliżu
drogi Parciaki-Ramiona dotychczas obsadzaną przez 3. Baterię/37. Regimentu
Artylerii Polowej. W zamian za to 5. Baterię/37.FAR podporządkowano I. Dywizjonowi/FAR.1.
14 maja z każdej baterii I. Dywizjonu oddziału
przekazano do Döberitz dwa działa oraz dwa wozy z amunicją wraz z obsługą i
zaprzęgiem w celu utworzenia nowych jednostek artylerii polowej. Wyznaczeni
wyruszyli do Wielbarka, gdzie czekał na nich transport. Siła bojowa jednostki
zmniejszyła się tym samym o około 180 żołnierzy i około 200 koni. Również kilku
niedawno awansowanych oficerów opuściło jednostkę z tym samym przeznaczeniem:
leutnant rezerwy Schlenther (1. Bateria), leutnant rezerwy Brenke (2. Bateria)
i leutnant rezerwy Herford (3. Bateria).
Cała dywizja została znacznie uszczuplona, gdy 10 maja
trzeba było przekazać 45. Regiment Piechoty do nowo utworzonej 101. Dywizji
Piechoty. W połowie maja syn cesarza, książę Adalbert von Preußen, odwiedził
baterie w ich pozycjach.
W poprzedzający wieczór pluton 4. Baterii dowodzony
przez leutnanta Schlabitza został rozmieszczony na wzgórzu 117, które znajduje
się na północny zachód od wsi Ziomek,
aby mógł uczestniczyć walkach obronnych podczas prób rosyjskich ataków na 9.
Brygadę Landwehry, której pozycje sąsiadowały 2. Dywizją Piechoty na północy.
Wydzielone plutony regimentu często były wykorzystywane w podobnych akcjach.
W dniu 3 czerwca rosyjska artyleria ostrzelała i
podpaliła wioskę Cierpięta, na której wschodnim i południowym skraju znajdowały
się pozycje niemieckiej piechoty. W mgnieniu oka wszystkie domy stanęły w
płomieniach. Rozpoczęło się bowiem upalne lato. W ciągu dnia promienie słońca
ogrzewały piasek, torfowiska i lasy.
Przez co często dochodziło do naturalnych pożarów
lasów po obu stronach frontu. Ich gaszenie wymagało zazwyczaj znacznego
wysiłku.
Baterie jednostki prowadziły od czasu do czasu
ostrzał, który charakteryzował się nową „specjalnością”: ostrzałem rosyjskich
blokhauzów. Jednak akcje dział polowych miały w dużej mierze „efekty punktowy”,
a więc nieistotny.
 |
Osamotniony grób rosyjskiego żołnierza pod wsią Cierpięta, niedaleko pozycji 4. Baterii/FAR.1.
|
W dniu 3 czerwca 1915 r. doszło do przegrupowania
oddziałów na odcinku frontu po Cierpiętami. 2. Dywizja Piechoty musiała przejąć
dotychczasowy odcinek obsadzany przez 9. Brygadę Landwehry, który ciągnął się
aż do Omulwi. W tym celu 2. Dywizja Piechoty została odpowiednio wzmocniona. W
tym okresie jednostki Regimentu „Prinz August” przydzielono:
1. i 2. Baterię: do Grupy Artylerii Uechtritz,
3. Baterię: do Grupy Artylerii Leo (później
Gerstenberg),
4., 5. i 6. Baterię: do Grupy Artylerii Rößler.
Również baterie II. Dywizjonu musiały teraz oddać po
dwa działa i wozy amunicyjne na potrzeby utworzenia nowej jednostki artylerii
polowej (217. Regimentu Artylerii Polowej). W tym celu jednostkę opuścili
leutnant rezerwy Heckert II, leutnant rezerwy Feddersen i feldwebelleutnant
Heß.
W całym sektorze pozycji pod Przasnyszem najwyraźniej
szykowało się wielkie wydarzenie. Mówiono o zamiarze przełamania linii frontu
na kierunku narwiańskim. Trwały ataki i operacje wspierane przez wysunięte lub
przesunięte na nowe pozycje działa. Nowe jednostki zostały rozmieszczone na
odcinku pod Cierpiętami, w tym Batalion Landszturmu Pirna. Linie rosyjskie były
macane ostrzałem, aby ustalić, czy przeciwnik nadal utrzymuje pełną obsadę
określonych okopów, blokhauzów i stanowisk baterii. W każdym razie niemieckie
jednostki przygotowywały się do nowych operacji... Ogólnym pragnieniem było
skończenie z monotonną wojną pozycyjną!
Walki
pościgowe pod Przasnyszem.
Bitwa
nad Narwią.
(16
lipca - 3 sierpnia 1915)
Po przełamującej bitwie pod Gorlicami - Tarnowem na
południu frontu wschodniego Rosjanie zostali w maju 1915 r. znacznie zepchnięci
do tyłu. W lipcu feldmarszałek von Hindenburg rozpoczął ofensywę również na
północy. Atak rozpoczął się pod Przasnyszem i zakończył pościgiem w kierunku
środkowej Narwi, który zakończył się wielką bitwą nad tą rzeką.
Zadaniem Grupy Armii Gallwitza było zdobycie
rosyjskiej linii umocnień nad Narwią. Rejon natarcia rozciągał się od Modlina
(Nowogieorgiewsk) na północy, aż za Różan. Na lewym skrzydle, w „pierwszym
starciu”, miały wziąć udział trzy dywizje połączone w korpus dowodzony przez
dowódcę XIII. Korpusu Armijnego generała leutnanta freiherr von Wattera. Korpus
składał się z 4. Dywizji Piechoty Gwardii, 3. Dywizji Piechoty i wirtemberskiej
26. Dywizji Piechoty. W celu ochrony flanki tego korpusu utworzono specjalną
dywizję z jednostek 2. i 37. Dywizji Piechoty pod dowództwem dowódcy pierwszej
z nich, generała leutnanta von Falka.
Atak Korpusu Wattera, Dywizji Falka i innych jednostek
rozpoczął 13 lipca 1915 r. pod Jednorożcem, a kolejne jednostki atakowały dalej
na zachodzie. W ataku tym znakomicie sprawdziły się baterie „Prinz August”.
Bezpośrednio w walkach brały udział baterie I. Dywizjonu, pośrednio baterie II.
Dywizjonu, które pozostały na wschodnim brzegu Orzyca, a które trzymały na
dystans oddziały wroga na swojej pozycji, ale jednocześnie aktywnie
interweniowały w walkach pod Jednorożcem.
I. Dywizjon/FAR.1 (bez 3. Baterii) został wycofany z
odcinka frontu koło wsi Cierpięta na wschodnim brzegu Orzyca wieczorem 8 lipca.
Podczas gdy 2. Bateria pozostawał przez kilka dni w rezerwie armii w Olszewce
lub jej okolicach, 1. Bateria natychmiast ruszyła dalej do Małowidza przez drewniany
most na Orzycu, o długości 400 metrów, zbudowanym przez niemieckich pionierów.
Po kilkudniowym obozowaniu w tej miejscowości, 13 lipca została przeniesiona do
Jednorożca i zajęła pozycję na południowy wschód od wsi, przy drodze do
Przasnysza. Znalazła się tam pod intensywnym ostrzałem piechoty i artylerii,
ale mimo to poniosła niewielkie straty.
Dowódca 1. Baterii, oberleutnant w stanie spoczynku
Balla, który został przeniesiony 18 maja
1915 r. z 60. Regimentu Artylerii Polowej do 1. Regimentu Artylerii Polowej,
aby zastąpić chorego hauptmanna rezerwy Floethe, tak wspomina ten dzień walk w
szeregach 4. Dywizji Piechoty Gwardii:
Tak
zwana „Szarża śmierci” 1. Baterii Prinz August pod Jednorożcem.
„Linia naszej piechoty ciągnęła się od
wschodniego krańca Jednorożca do Przasnysza. Rosjanie znajdowali się około 500
m naprzeciwko. Skrajne lewe skrzydło naszej piechoty wyznaczonej do szturmu
tworzył Rezerwowy Batalion Jegrów Gwardii, doborowa jednostka.
Miało to wesprzeć naszą baterię w taki
sposób, że by dołączyła ona do ataku jako bateria szturmowa, w celu zapewnienia
piechocie przynajmniej moralnego wsparcia. Naszym zadaniem było przedrzeć się
przez Jednorożec, zbliżyć się jak najbardziej do rosyjskich okopów, a następnie
natychmiast otworzyć ogień.
Było jasne, że po opuszczeniu wioski
natychmiast znajdziemy się pod ostrzałem flankującym wroga. Pomiędzy pozycjami
niemieckimi a rosyjskimi znajdowało się zagłębienie, w którym nie będzie nasz
widać. Po dotarciu do niego byliśmy bezpieczni. Wcześniej jednak musieliśmy
pokonać około 1500 m otwartego terenu, na którym spodziewaliśmy się
intensywnego ostrzału ze strony nieatakowanych w tym momencie Rosjan
znajdujących się dalej na północ. Sytuacja mogła stać się naprawdę
niebezpieczna!
Aby przejechać przez otwarty teren przy
jak najmniejszych stratach, wydano rozkaz, aby działa i wozy z amunicją jechały
jeden za drugim, w odległości 500 metrów od siebie. Na czele miał jechać
dowódca baterii, czyli ja, wraz z oddziałem baterii, aby wskazywać drogę. W
nocy z 12 na 13 lipca pionierzy zasypali liczne okopy i okopy łącznikowe
prowadzące do pozycji rosyjskich. Mieli oni oznaczyć te miejsca małymi
chorągiewkami, ale zapomnieli o tym. Trasę należało pokonać kłusem, ponieważ
galop w grząskim gruncie zbyt szybko wyczerpałby siły koni.
W przeddzień wykonania zadania dowódca
naszego regimentu, major Hoffmann-Scholtz, wezwał mnie do siebie, aby osobiście
dowiedzieć się, jak zamierzam przeprowadzić akcję. Po tym, jak opisałem mu
wszystko, jak powyżej, powiedział:
- Mam nadzieję, że wszystko się uda!
Na co odpowiedziałem: - Panie majorze, nie
tylko mam nadzieję, ale już dziś wiem, że wszystko pójdzie dobrze!.
To poczucie pewności przeniosło się na
całą moją baterię. W każdym razie, rano 13 lipca w doskonałych nastrojach
wyruszyliśmy na nasze pozycje znajdujące się na zachodnim skraju Jednorożca.
W drodze tam słyszeliśmy już ostrzał
naszej artylerii na okopy wroga, ostrzał jakiego dotąd nie słyszeliśmy.
Dowództwo wyższego szczebla podłączyło do baterii linię telefoniczną, aby w
odpowiednim momencie natychmiast otrzymać informację o naszym wyruszeniu. O
godzinie 9:00 rano wraz z rozkazem telefonicznym przybył kurier konny, a na
domiar złego także oficer ordynansowy regimentu, leutnant rezerwy Quassowski,
wszyscy z tym samym rozkazem:
- Bateria ustawić się w szyku!.
Leutnant Quassowski przekazał mi rozkaz
tonem, jakby chciał przeprosić za to, że to właśnie on musiał nas wszystkich
wysłać na śmierć, a następnie szczerze mnie pożegnał.
Nadeszła wielka chwila!
- Do koni!
- Na koń!
I ruszyliśmy kłusem. Przy każdym dziale i
każdym wozie z amunicją jechał oficer lub starszy podoficer, który miał
prowadzić ogień z miejsca, w którym działo by się zatrzymało. Przy pierwszym
dziale jechał offiziersstellvertreter
Radtke, który służył w baterii już od 19 lat, a przy ostatnim wozie z
amunicją jechał wicewachmistrz Albrecht, który zastępował wachmistrza
Embachera, który cierpiał na dyzenterię.
Dopóki jechaliśmy w tej dość wydłużonej
wsi, wszystko szło gładko. Jednak gdy tylko skręciliśmy w prawo na otwarte
pole, pociski piechoty zaczęły brzęczeć nam wokół uszu jak rój pszczół. Wkrótce
gefreite Rosiński, który odważył się nieco odjechać w prawo, padł wraz ze swoim
siwym koniem. Pomyśleliśmy, że pięknie to już było i oczywiście wierzyliśmy, że
poległ. Rzeczywiście przepadł, ale tylko dlatego ze wpadł do jednego z licznych
okopów, a kiedy działon zatrzymał się w zagłębieniu terenu, był już z powrotem,
cały i zdrowy. Stopniowo jedno po drugim działa docierały na miejsce, tylko przy
trzecim nastąpiła krótka przerwa, ponieważ koń zaprzęgowy padł od kuli.
Tak jak przewidywałem, tak też się stało:
Rosjanie byli tak „oszołomieni” poprzedzającym ostrzałem, że przy strzelaniu
nie celowali dobrze. Tylko dzięki temu, poza wspomnianym koniem, nasze straty
ograniczyły się do jednego lekko rannego, który został postrzelony w kostkę.
Mimo to wyobraźnia podpowiedziała ludziom nazwę dla tej akcji baterii: „szarża
śmierci z Jednorożca”. I chociaż później na Zachodzie zetknęliśmy się ze
śmiercią znacznie bliżej, wszyscy, a zwłaszcza powożący, z szczególną dumą
wspominali tę „szarżę śmierci” na rosyjskiej ziemi.”
Jak wspomniano wcześniej, 2. Bateria, początkowo
zatrzymana w rezerwie, została 13 lipca przeprawiona przez Orzyc i po południu
tego samego dnia ruszyła w kierunku północno wschodniej części Jednorożca,
ustawiając się frontem na południowy wschód. Brała ona również udział we
wspieraniu ataku piechoty i po północy została przesunięta bardziej do przodu.
*
Główne siły Grupy Armii Gallwitza 13 lipca uderzyły na
zachód od Przasnysza, atakując pozycje w centrum rosyjskiej linii obronny. Od
wczesnego rana na całym froncie trwał intensywny ostrzał prowadzony przez
artylerią polową trzech niemieckich korpusów (90 baterii) i 34 ciężkich
baterii, jakiej front na wschodzie dotąd nie doświadczył. Słaba widoczność i
deszcz utrudniały początkowo obserwację. Po czterech godzinach ostrzału udało
się przełamać pozycje wroga. Korpus Wattera na początku odniósł spore sukcesy.
Rejon nad rzeką Orzyc, wzgórza na wschód od Lipy i północny kraniec wsi
Drążdżewo zostały zajęte przez 4. Dywizję Piechoty Gwardii, która atakowała na
tym odcinku w pierwszej linii ataku. W miarę postępów natarcia, rosyjski opór
rósł w siłę, szczególnie w licznie występujących na całej szerokości frontu
korpusu lasach. Wydawało się, że wróg otrzymuje posiłki.
Linia Bartniki-Dębiny, wyznaczona jako najdalszy cel
natarcia, znajdowała się jeszcze około trzy kilometry przed frontem niemieckim,
gdy po godzinie 22:00 ucichły odgłosy walki. Znajdujące się za lewym skrzydłem
Korpusu Wattera jednostki Dywizji Falka z drugiej linii zasiliły oddziały
frontowe i zostały podporządkowane dowództwu korpusu.
W dniu 13 lipca po południu dowódcą artylerii odcinka
został mianowany dowódca 1. Regimentu Artylerii Polowej, major
Hoffmann-Scholtz. Wszystkie jednostki Regimentu „Prinz August” uczestniczące
tego dnia w walkach powróciły tym samym
do Dywizji Falka.
Generał von Gallwitz rozkazał kontynuować atak w dniu
14 lipca. Najważniejsze było zdobycie silnie ufortyfikowanego Przasnysza.
Korpus Wattera otrzymał rozkaz dotarcia do drogi prowadzącej ze wsi Bartniki do
Drążdżewa i utrzymania się tam w gotowości, aby później, w razie potrzeby,
wspólnie z innymi jednostkami podjąć działania przeciwko Przasnyszowi.
O świcie zgodnie z rozkazem kontynuowano natarcie na
wszystkich odcinkach, gdzie przełamano front. Wkrótce stało się jasne, że
pozostały już tylko tylne straże wroga. Przeciwnik był w pełnym odwrocie; nawet
Przasnysz został opuszczony przez nich bez walki. Niemieckie korpusy szerokim
frontem ścigały wycofujących się Rosjan, najpierw w szyku bojowym, a następnie
w kolumnach marszowych. W ulewnym deszczu przemierzali podmokłe łąki, zalane
pola żyta i wyboiste piaszczyste drogi kierując się ku Narwi...
Na zachód od Orzyca wróg nadal jednak zaciekle bronił
swoich umocnionych pozycji ciągnących się od wsi Bogate do Drążdżewa. Jednostki
Korpusu Wattera nie był w stanie początkowo nic z tym zrobić. Korpus stopniowo
wykonał zwrot na południowy wschód, ponieważ siły rosyjskie na wschodnim brzegu
Orzyca nadal utrzymywał stare pozycje i z nich wyprowadzały zagrażające ataki z
flanki. Wieczorem niemiecka piechota zajęła Drążdżewo i Karolewo. W Karolewie
kwaterę zajął sztab 1. Regimentu Artylerii Polowej.
2. Bateria/FAR.1 rankiem 14 lipca obsadziła pozycję na
polanie między Stegną a Drążdżewem, aby ostrzelać wrogą piechotę, która okopała
się na drugim brzegu Orzyca w pobliżu wsi Zwierzyniec i Wólka Drążdżewska. 1.
Bateria, mając ten sam cel, o świcie ruszyła zza wzgórza 145 znajdującego się
na południe od Stegny i wykonała rozkaz nie dają się powstrzymać przed
wykonaniem zadania mimo intensywnego ostrzału nieprzyjacielskich karabinów i
artylerii.
Kontynuowana w dniu 15 lipca zgodnie z planem ofensywa
przyniosła jedynie lokalne sukcesy. 1. i 2. Bateria/FAR.1 początkowo operowały
ze stanowisk w Karolewie, a później prowadziły walkę ogniową na południowy
zachód od Przytuł i Drążdżewa. Na wschód od wsi Bogate oddziały rosyjskie nadal
utrzymywał zachodni brzeg Orzyca i silny przyczółek pod Krasnosielcem (16 km na
wschód od Przasnysza) naprzeciw lewego skrzydła niemieckiego natarcia. Wydawało
się, że Rosjanie chcą się tu za wszelką cenę utrzymać, po tym jak ich pozostały
odcinek frontu znajdujący się w pobliżu południowej granicy Prus Wschodnich
został przerwany na głębokość 30 kilometrów.
W dniu 16 lipca Krasnosielc został jednak zdobyty
przez jednostki Dywizji Falka, do której poprzedniego wieczoru przydzielono 6.
Baterię/FAR.1.
Dywizja Falka wróciła w szeregi I. Korpusu Armijnego
dowodzonego przez generała von Ebena. Podlegająca zgrupowaniu Weinbergera (73.
Regiment Artylerii Polowej) 2. Bateria/FAR.1 dała tego dnia pod Przytułami
przykład heroicznej wytrwałości w niezwykle niebezpiecznej sytuacji. Rosyjska
piechota rozpoczęła manewr oskrzydlający i znalazła się w niewielkiej
odległości od dział baterii.
„Ich działa musiały być prawdziwymi
maszynami piekielnymi” – można było później przeczytać w
dzienniku wojennym. „Dzięki nieustannemu ostrzałowi obsługa tych dział
zdołała zatrzymać wroga, który zbliżył się już na odległość 400 metrów i
całkowicie go powstrzymała.” Na szczęście, kiedy 2. Bateria wystrzeliła
całą amunicję i zostało tylko osiem pocisków, pojawiło się nie tylko silne
wsparcie w postaci niemieckiej piechoty, ale także dzielni artylerzyści, „każdy
z dwoma koszami amunicji, które z wielkim trudem przynieśli z przodków”.
Mieli teraz świeży ładunek dla swych dział... Pomimo przewagi liczebnej
oddziały rosyjskie wycofały się w kierunku wsi Bagienice-Trylogi, a pod celnym
ostrzałem artylerzystów Prinz August w panice opuściły również tę płonącą
wioskę, położoną na wschodnim brzegu Orzyca.
Na wschodnim brzegu rzeki, czyli w lewym, sąsiednim
odcinku frontu, w dniu 16 lipca II. Dywizjon/FAR.1 (bez 6. Baterii) w składzie
z zgrupowania Weicke (część 33. Regimentu Fizylierów) nacierał w deszczową
pogodę przez Nakieł w kierunku wsi Grabowo, a 17 lipca dalej w kierunku wsi
Pieczyska, skąd ostrzeliwał rosyjskie pozycje w lesie na wschód od folwarku
Niesułowo. Następnie 4. i 5. Bateria ruszyły w rejon na południowy wschód od
Rzańca, znajdujący się w pobliżu drogi Krasnosielc-Ostrołęka, aby ostrzelać
silne umocnienia wroga pod wsią Zabiele-Piliki. Z czego 4. Bateria nie mogła
wykonać swego zadania, ponieważ uniemożliwiła to zapadająca ciemność, mimo że
blask płomieni płonącej sąsiedniej wsi Zabiele oświetlał okolicę na bardzo dużą
odległość.
Ponieważ tego dnia I. Dywizjon (bez 3. Baterii)
kontynuował swój marsz na południowy wschód, przez Bagienice-Trylogi, w dniu 17
lipca wrócił szeregi Regimentu Prinz August na wschodnim brzegu Orzyca.
Brakowało tylko 3. Baterii. (Na podstawie dostępnych dzienników wojennych nie
można ustalić, gdzie w tym czasie znajdowała się 3. Bateria. Musiała ona zostać
skierowana gdzie indziej i podporządkowana nieznanej jednostce).
Zgrupowanie Weicke wraz z II. Dywizjonem/FAR.1
dołączył w dniu 18 lipca do Dywizji Falka.
Ponieważ rosyjskie umocnienia we wsi Piliki, które
najwyraźniej stanowiły cześć umocnień Ostrołęki i były uważane za przeszkodę
trudną do pokonania przy użyciu dostępnych sił, „przygotowaliśmy się”, jak
zapisał major Rößler w swoim dzienniku, „do nowej wojny pozycyjnej, w ramach
której stanowiska ogniowe baterii miały zostać przesunięte dalej na tyły.
Rankiem (19 lipca) nastąpiło wielkie zaskoczenie: wróg ponownie się wycofał!
Trzeba to przyznać: ze Rosjanie ma świetnie wyszkolone oddziały. Z potężnie ufortyfikowanej
pozycji żołnierze rosyjscy wycofują się bezszelestnie i nie pozostawiając po
sobie śladu. Patrole piechoty, które ruszyły w pościg, spotkały się z silnym
ostrzałem ze strony nielicznych pozostałych żołnierzy, tak że niczego
konkretnego nie można było ustalić.” Rosjanie byli prawdziwymi mistrzami w
sztuce odwrotu, o czym wielokrotnie przekonali się niemieccy żołnierze na
froncie wschodnim.
W dniu 19 lipca rano wróg opuścił wszystkie pozycje
przed lewym skrzydłem Grupy Armii Gallwitz i wycofał się nad Narew. Prawe
skrzydło niemieckiej 8. Armii próbowało nadążać za natarciem, prowadząc walki
od Kolna w kierunku Ostrołęki i Łomży. W Ostrołęce można było zaobserwować
intensywny ruch rosyjskich pociągów.
Najwyższe dowództwo rosyjskiej armii nakazało utrzymać
wszystkie przyczółki na Narwi i zatrzymać niemieckie natarcie. Rosjanie
próbowali zapobiec okrążeniu swoich twierdz poprzez silne nieprzewidziane
kontrataki, zmuszając w ten sposób Grupę Armii Gallwitza do wielu
czasochłonnych i wyczerpujących przerzutów swoich sił. Te przemieszczenia
znalazły również odzwierciedlenie w zmiennym rozmieszczeniu i wykorzystaniu
baterii Prinz August. Sytuacja stała się jeszcze bardziej krytyczna z powodu
przybycia znacznych posiłków rosyjskimi. Jednak również Hindenburg zapewnił
wsparcie i wysłał dwie dywizje z frontu nad Wisłą, aby jeszcze bardziej
wzmocnić Gallwitza przed decydującym starciem.
W dniu 19 lipca Dywizja Falk kontynuowała natarcie w
kierunku wschodnim. Trasa prowadziła miejscami przez bagniste łąki, których
przejezdność dla artylerii często trzeba było najpierw sprawdzić. Powodowało to
pewne opóźnienia. Mimo to jednak nieustannie zbliżano się do Narwi. Spotkane
masowo biegające swobodnie kurczaki, kaczki i gęsi miały korzystny wpływ na
zaopatrzenie kuchni polowych i niejeden kanonier miał wieczorem do spożycia
własnego kurczaka...
Sztab regimentu/FAR.1 pomaszerował 19 lipca do wsi
Glinki-Rafały, a 21 lipca dalej do wsi Strzemieczne-Oleksy. Baterie podążały za
sztabem.
Rozproszonych jednostek odtworzono formacje 2. Dywizji
Piechoty. Również 6. Bateria powróciła do II. Dywizjonu.
*
W miarę zbliżania się do umocnionej linii Narwi Grupa
Armii Gallwitza stanęła przed zadaniem przeprawienia się przez rzekę w obliczu
gotowego do obrony przeciwnika. Korpus Wattera został skierowany na Różan.
2. Dywizja Piechoty miała sforsować Narew powyżej
Różana, 7 km na południe od sąsiedniej twierdzy Ostrołęka, na odcinku między
Nożewem a wsią Dobrołęka-Maćki. Operacja miała na celu utworzenie przyczółka na
północ od wsi Kamianka. W tym czasie Narew miała bardzo wysoki poziom wody.
Wschodni brzeg rzeki był wyżej położony, był gęsto zalesiony, silnie
ufortyfikowany i obsadzony przez silne oddziały rosyjskie. Niemieckie jednostki
mogły więc posuwać się naprzód tylko w nocy.
Jednostki piechoty i pionierów wyznaczone do
przeprowadzenia przeprawy zajęły wyznaczone pozycje w nocy 24 lipca o godzinie
1:00. Na pozycjach znajdowała się również artyleria 2. Dywizji Piechoty,
wzmocniona bateriami innych dywizji. Całą artylerią dowodził oberst von Sydow,
który miał stanowisko dowodzenia na wzgórzu 111, znajdującym się na zachód od
Dobrołęki.
Artyleria była podzielona na cztery grupy, z których
jedną dowodził major Rößler.
Stanowiska ogniowe baterii Prinz August, które od 19
lipca stopniowo przybywały nad Narew, rozlokowane były się na odcinku o
szerokości 9 kilometrów:
1. Bateria/FAR.1 (grupa Christ) miała stanowisko w
Żeraniu Małym
2. Bateria/FAR.1 (grupa Christ) na północ od wzgórza
99 znajdującego się na wschód od Kołaków
3. Bateria/FAR.1 (grupa Gerstenberg) 1 km na północ od
wsi Stepna-Michałki
4. Bateria/FAR.1 (grupa Rößler) na północny zachód od
Grabowa
5. Bateria/FAR.1 (grupa Rößler) 2 km na północ od wsi
Nakły
6. Bateria/FAR.1 (grupa Rößler) na zachód od Grabowa.
I. Dywizjon znalazł się zatem w centrum oczekiwanej
walki, podczas gdy II. Dywizjon miał raczej pomóc w odparciu całkiem możliwego
kontrataku wroga.
Do piechoty, która miała przeprowadzić przeprawę pod
wsią Maćki, przydzielono leutnanta rezerwy Heißratha (2. Bateria).
W dniu 24 lipca 1915 r. rozpoczęły się zacięte walki o
przeprawę przez Narew. W ciepłą letnią noc rzeka lśniła srebrzystym blaskiem w
świetle księżyca, ale już wkrótce miała zabarwić na ciemnoczerwono, krwią wielu
żołnierzy z Prus Wschodnich... Po drugiej stronie rozciągała się ponura, czarna
sylwetka wysokopiennego lasu, obsadzonego przez Rosjan... O świcie lipcowego
dnia, o godzinie 2.40, rozpoczęło się przygotowanie artyleryjskie. Głośno
zaryczały lufy 24 niemieckich baterii...
Godzinę później, gdy zrobiło się już jasno, piechota
przekroczyła szeroka rzekę. Niekorzystne warunki obserwacyjne utrudniały
precyzyjne prowadzenie ostrzału przez niemieckie baterie, przez co Rosjan nie
udało się rozbić ani nawet zmusić do skrycia się w okopach, które częściowo
były niewidoczne w lesie. Dlatego też, gdy wróg otrząsnął się z początkowego
zaskoczenia, skierował intensywny ostrzał na niemieckich strzelców z 44.
Regimentu Piechoty, którzy brodząc lub przepływając rzekę ponieśli ciężkie
straty. Również artyleria wroga prowadziła intensywny ostrzał wzdłuż koryta
rzeki, stawiając na niej grzmiącą żelazną kurtynę.
Otoczona wydmami dolina Narwi pokryła się słupami
piasku, co powstały na skutek uderzenia pocisków najcięższych kalibrów, które
nadlatywały z twierdzy Ostrołęka. W górze syczały białe chmury eksplodujących
szrapneli.
Mimo to piechota z brawurą przeprawiła się przez rzekę
i utworzyła przyczółek na wschodnim brzegu, a następnie utrzymała go przez trzy
dni pomimo zaciekłego oporu wroga oraz braku amunicji i prowiantu. Nie udało
się utrzymać łączności telefonicznej z „przyczółkiem”, ponieważ linie były
nieustannie niszczone. Nieustanny ostrzał z broni maszynowej i artylerii wroga
wokół miejsca przeprawy tworzył makabryczny spektakl! Obraz tego, co się tam
„działo”, daje relacja wicewachmistrza, późniejszego leutnanta rezerwy
Moldaenke z 2. Baterii:
„... Po trzech dniach służby pod
dowództwem majora Christa, dowódcy artylerii odcinka frontu, wieczorem 26 lipca
spotkałem w sztabie 44. Regimentu, który stacjonował w zniszczonej wsi Maćki,
mojego kolegę z baterii i ze szkoły,
leutnanta rezerwy Heißratha, który wraz z dwoma telefonistami Lippeltem
i Kollerem miał nawiązać łączność z przyczółkiem jako A.V.O [oficer łącznikowy
artylerii]. Z radością przyjąłem zaproszenie, aby dołączyć do nich.
Czołgając się i robiąc kilkumetrowe
podbiegi, wykorzystując rowy i bruzdy, udało nam się ułożyć linię przez otwarte
pole o szerokości około 800 metrów znajdujące się na podejściu do rzeki. Ponton
przewiózł nas następnie na środek rzeki, która miała w tym miejscu około 90
metrów szerokości. Od tego miejsca, brodząc przeciągaliśmy przewód przez wodę i
wspięliśmy się na zalesioną wydmę po drugiej stronie. Nasza piechota broniła
się w tym miejscu przed ciągłymi atakami wroga, bez prowiantu i z niewielką ilością
amunicji. Oprócz zaopatrzenia, które dostarczali nieliczni, zgłaszający się na
ochotnika pływacy, tej nocy po raz pierwszy udało się odesłać rannych. W nocy
mieliśmy również łączność głosową z tyłami, ale rano pod ostrzałem łączność
została zerwana a naprawa linii była niemożliwa.
Leżeliśmy więc ramię w ramię z naszymi
piechurami w okopach, niezdolni do wypełnienia naszej misji artyleryjskiej, ale
dumni z tego, że byliśmy pierwszymi artylerzystami na wschodnim brzegu Narwi.
Karabinów mieliśmy pod dostatkiem! Huk szrapneli rozrywających się wysoko w
drzewach, a przede wszystkim tępy odgłos uderzeń kul z karabinów maszynowych i
piechoty w pnie drzew tuż nad naszymi głowami był niesamowity, szczególnie że
nigdy wcześniej nie słyszeliśmy tych dźwięków w tak nieustannej ciągłości.
Przerażający obraz, oszalałego żołnierza piechoty, który z rykiem wybiegł z
okopu, wstrząsnął nami do głębi. Niepokojące było to, że liczni ranni byli
dręczeni przez mrowie robactwa, pojawiającego się w ciepłym piasku okopów.
Stopniowo rosyjskie ataki słabły i
popołudniu całkowicie ustały. Pozostał tylko wyczerpujące nerwy dudnienie kul
uderzających w drzewa, dręczący głód i pragnienie...
Wieczorem dowiedzieliśmy się, że na
froncie dalej na południu sytuacja się poprawiła i nasza jednostka przekroczyła
już rzekę pod Kamianką. Wkrótce nadszedł rozkaz, abyśmy tam się udali. Płaski
otwarty teren między rzeką a wsią Maćki nadal znajdował się pod ciągłym
ostrzałem z karabinów maszynowych i szrapneli. Każdy z nas miał ślady po kulach
na płaszczu, czapce lub butach.
Jednak tylko jeden z telefonistów był
lekko ranny, kiedy dotarliśmy wyczerpani do wsi Maćki i po raz pierwszy od
pięciu dni mogliśmy przespać się kilka godzin w piwnicy. Następnego ranka, w
promieniach słońca i nie znajdując się pod ostrzałem, zebraliśmy kilka
skromnych metrów drutu i z głośnym burczeniem w żołądkach ruszyliśmy pieszo, by
dogonić nasz regiment...”.
Po tym, jak w dniu 24 lipca niemieckie jednostki
zajęły dwie fortece nad Narwią, Pułtusk i Różan, w południe 27 lipca udało się
przejść na drugi brzeg Narwi większymi siłami (zgrupowanie Borcherdta, w tym 1.
i 2. Bateria/FAR.1.), przez bród znajdujący się na południe od Ostrołęki koło
wsi Kołaki. Przeprawiające się jednostki początkowo nie zostały zauważone przez
wroga. Odciążyło to żołnierzy na „przyczółku” koło wsi Maćki.
2. Dywizja Piechoty przerzuciła swoje główne siły na
prawe skrzydło, znajdujące się wschodnim brzegu Narwi i była gotowa do ataku na
północ, w kierunku Ostrołęki. Siły wroga znajdujące się w tym rejonie miały
zostać rozgromione. Od 28 lipca pozycje rosyjskie w Kamiance znajdowały się pod
ciągłym, systematycznym ostrzałem artyleryjskim. Z baterii Prinz August trzecia
oraz II. Dywizjon pozostały do 29 lipca na zachodnim brzegu przy grupie
artylerii Jaeckela. W tym momencie również te jednostki zostały skierowane do
sektora planowego ataku pod Kamianką. Ostatecznie gotowe do ostrzału były: I.
Dywizjon/FAR.1 rozlokowany przy wzgórzu 109 na zachód od Lipianki i II.
Dywizjon/FAR.1 znajdujący się na skraju lasu na północny zachód od tej
miejscowości.
Popołudniu 31 lipca, po długotrwałym ostrzale i
rozporoszeniu koncentrujących się oddziałów wroga, w tym szarżującej kawalerii,
pozycje rosyjskie pod Kamianką zostały zaatakowane przez piechotę. Baterie
Prinz August, których intensywny ogień utorował piechocie drogę do łatwego
zwycięstwa, natychmiast zajęły bardziej wysunięte pozycje: I. Dywizjon, którego
dowódca, hauptmann Uechtritz, został awansowany do stopnia majora, ustawił się
w pobliżu północnego wyjazdu z Kamianki, a II. Dywizjon na wschodnim skraju
Lipianki. Jednak z tych pozycji nie otwarto już ognia.
Podczas tych walk II. Dywizjon w wyniku wrogiego
ostrzału stracił znaczną ilość koni.
Noclegi tego dnia były w większości „rosyjskimi
norami”, opuszczonymi schronami wroga, w których wciąż czuć było Rosjan...
W dniu 1 sierpnia dotarła informacja, że w wyniku
parcia zgrupowań Mackensena Rosjanie zaczęli wycofywać się z Warszawy, a także,
że upadła jedna z rosyjskich twierdz, Iwangorod. W związku z tym można było się
spodziewać, a przynajmniej było to możliwe, że wróg ustąpi teraz również przed
frontem Grupy Armii Gallwitza. Jednak pierwszy dzień sierpnia nie przyniósł
jeszcze na tym odcinku żadnej decydującej zmiany sytuacji.
Coraz częściej pojawiały się doniesienia i skargi na
braki amunicji po stronie niemieckiej, podczas gdy artyleria rosyjska stała się
bardziej aktywna niż wcześniej i nagle zaczęła strzelać skuteczniejszą,
prawdopodobnie japońską, amunicją.
Regiment Prinz August również miał takie spostrzeżenia
w dniu 1 sierpnia, kiedy to poniósł dotkliwe straty.
Rosjanie po utraceniu Kamianki zajęli pozycje na linii
Damięty – Gierwaty – Borawe. Podczas lub po rozpoczęciu ostrzału okopów wroga,
które znajdowały się przy drodze Kamianka – Borawe (ostrzał prowadził I.
Dywizjon) oraz przy drodze Lipianka – Damięty (II. Dywizjon), baterie II.
Dywizjonu znalazły się pod intensywnym ostrzałem pocisków i szrapneli. Z
trafione zostały dwa wozy z amunicją. Wśród siedmiu zabitych znaleźli się
leutnant rezerwy Ellmer (6. Bateria) i wicewachmistrz Dittmar (4. Bateria).
Leutnant von Wissell (5. Bateria) znalazł się wśród 21 rannych, z których
jeden, gefreiter Zimmeck (4. Bateria), zmarł następnego dnia w szpitalu
polowym. Ponadto 40 koni zostało zabitych lub rannych. Był to dzień żałoby!
Uszkodzeniu uległ również sprzęt: dwa działa 3. Baterii stały się niezdatne do
użytku w wyniku uszkodzenia luf, a następnego dnia (2 sierpnia) kolejne działo
1. Baterii i dwa działa 4. Baterii. Trzy wozy z amunicją 6. Baterii zostały zniszczone.
I. Dywizjon wraz z 1. Baterią ostrzelał i podpalił
silnie ufortyfikowaną posiadłość Borawe, w której zauważono obserwatora
artylerii wroga. Stanowiska obserwacyjne regimentu cały dzień znajdowały się
pod ostrzałem rosyjskiej artylerii. Borawe i przylegający do wsi w lesie od
północnej strony system umocnień wroga oparty na nasypie kolejowym linii
Warszawa – Ostrołęka udało się zdobyć dopiero 3 sierpnia wczesnym popołudniem,
po wielokrotnym ostrzale niemieckiej artylerii (grup Uechtriz, Rößler i innych).
Wróg wycofał się przez Czarnowiec na północ i północny wschód. Wieczorem
Ostrołęka znalazła się w rękach oddziałów niemieckich.
Walki
pościgowe między Bugiem a górną Narwią
(4
- 19 sierpnia 1915 r.).
Rosjanie opuścili Warszawę i rozpoczęli wycofywanie
się z linii na Wiśle. W związku z tym niemieckie dowództwo postanowiło
przekierować natarcie Grupy Armii Gallwitza dalej na wschód, aby poprzez manewr
wyprzedzający przechwycić jak najwięcej jednostek wroga jeszcze nad Bugiem. I.
Korpus Armijny miał posuwać się naprzód na południe od linii kolejowej
Ostrołęka -Śniadowo - Łapy.
W dniu 4 sierpnia przez Rzekuń rozpoczęła się ofensywa
na wschód. Towarzyszyły jej częste potyczki (potyczki te są wymienione w
kalendarzu bitew jako bitwa nad rzeką Orz (4-7 sierpnia), bitwa pod Ostrowią
(8-10 sierpnia) oraz bitwa na linii Czyżew - Zambrów (11-12 sierpnia). Jednak
takie miejscowości jak Rabędy, Troszyn, Rostki, Dąbek itp., gdzie walczyły
jednostki korpusu, znajdowały się 15-20 km na północ od miejsc nazwanych bitew.
Tam, gdzie piechota nie była wstanie posuwać się
naprzód, decydujące znaczenie miały pociski i szrapnele wystrzeliwane przez
artylerię, które zmuszały przeciwnika do odwrotu. Kluczowe było wczesne
zidentyfikowanie głównych punktów oporu i większych skupisk wrogich oddziałów
oraz poddanie ich skutecznemu ostrzałowi. Obserwatorzy artylerii na linii
piechoty mieli do wykonania odpowiedzialne zadanie. W dniu 8 sierpnia
wicewachmistrz rezerwy Heysel (4. Baterii), kierujący ostrzałem artylerii
znajdującej się na wschód od Pomianu na pozycje rosyjskie, poległ w okopach pod
wsią Choromany.
Wkrótce nie można było już mówić o pościgu. Operacja
nad Narwią coraz bardziej przekształcała się w frontalne natarcie. Pościg
przerodził się w bitwę... Przeciwnik wycofywał się zgranymi formacjami z
zajętych pozycji i wycofywał się na całej linii między Narwią a Bugiem. Mimo to
tylnym strażom głównych sił, walczącym do ostatniej kropli krwi, często udawało
się wypełnić powierzone im zadanie, przez co odchodzącym oddziałom udawało się
w trakcie odwrotu oderwać od przeciwnika.
W dniu 9 sierpnia twierdza Łomża wpadła w ręce 8.
Armii.
W wyczerpujących marszach pościgowych jednostki
niemieckie parły nieubłaganie, ścigając wroga na każdym odcinku. Front coraz
dalej oddalał się od zaplecza, z którego komunikacja stawała się coraz dłuższa
i gorsza, jednak czołowe oddziały nacierały niestrudzenie.
Z reguły dzień wyglądał następująco. Rankiem o 4:00
lub 5:00, nieraz też kilka godzin później, w zależności od sytuacji w jakiej
znajdowały się sąsiednie jednostki, rozpoczynał się marsz. Rosyjskie posterunki
kawalerii, opóźniające pościg, były łatwo przepędzane kilkoma strzałami.
Najczęściej dopiero około południa awangarda, do której często przydzielona
była jedna z baterii 1. Regimentu Artylerii Polowej, napotykało silniejszy opór
lub mocniej ufortyfikowaną pozycję. Wróg był wówczas atakowany i wypierany.
Baterie kilkakrotnie zmieniały pozycje, dopóki pod wieczór odgłosy walki nie
ucichły. Po całkowitym wygaszeniu walk, podciągano tabory, a obserwatorzy i
telefoniści wracali z pierwszej linii.
Za wozami amunicją i innymi pojazdami lub w pobliskich
lasach wyrastały namioty, zaopatrzone w słomę lub gałęzie sosnowe, a do których
zbliżały się kuchnie polowe, ciągnąc za sobą rozpraszający się obłok dymu.
Często, by urozmaićmy dowieziony posiłek, obsługa dział przygotowywała
dodatkową pieczeń z baraniny lub prosiaka „zdobytego” w ciągu dnia. O zmroku
armaty ustawiano w „pozycji nocnej” i przydzielano strażnika do każdego
plutonu. Niedługo później ostatni kanonier zniknął w namiocie, a księżyc i
gwiazdy spoglądały na ten scenę pokoju w kotle wojny.
Oczywiście, zdarzały się też dni, które przebiegały
zupełnie inaczej, zwłaszcza gdy konieczne było sforsowanie rzeki lub gdy własna
piechota natrafiała na pozycje zaciekle bronione przez Rosjan. W takich
przypadkach przeprowadzano zaplanowany atak z przygotowaniem artyleryjskim. Od
czasu do czasu zatrzymywano się przed daną przeszkodą na dłużej niż jeden
dzień, aby poczekać, aż sama spadnie jak dojrzały owoc, na skutek atakujących z
flanki oddziałów z sąsiednich dywizji.
Przemarsze odbywały się częściowo po grząskich polnych
i leśnych drogach. Konie musiały dać z siebie wszystko, aby pociągnąć działa i
wozy. Gdy tylko baterie zostały ustawione na pozycjach, dowódcy jednostek
udawali się do pobliskiej wsi, aby znaleźć paszę dla koni. Większość wiosek
została jednak doszczętnie spalona. Wówczas koniom podawano snopki owsa, które
były przewożone na lawetach w dużych, owiniętych płachtami namiotowymi
wiązkach. Naturalne było, że artylerzyści, aby odciążyć konie, zazwyczaj
maszerowali pieszo. Na konie wsiadano tylko w celu ustawienia się w szyku.
Trzeba było odejść od przedwojennych poglądów, zgodnie z którymi „artylerzysta
królewski” dumnie siedział na lawecie lub przodku i spoglądał z góry na swoich
towarzyszy broni z piechoty.
Telefoniści mieli gorzej niż iż artylerzyści i obsługa
wozów amunicyjnych. Gdy bateria po długim marszu zajmowała stanowisko ogniowe,
oni musieli jak najszybciej zainstalować linie telefoniczną między baterią a
punktem obserwacyjnym. Gęsto zalesiony lub pagórkowaty teren bardzo często
powodował, że punkt obserwacyjny znajdował się dość daleko od stanowiska
ogniowego. A jeśli bateria zmieniała pozycję kilka razy w ciągu dnia,
telefonistom nie pozostawało nic innego, jak tylko wielokrotnie układać i
demontować linię...
Jak już wspomniano, Rosjanie bezlitośnie palili
wioski, miasta i mosty, które musieli oddać Niemcom. W miejscowości Wysokie
Mazowieckie w dniu 13 sierpnia, tuż przed zajęciem miasta przez 10. Regiment
Strzelców Konnych i przedzieloną im 6. Baterię/FAR.1, Kozacy wyłudzili od
burmistrza 3000 rubli i w zamian za to przed odjazdem nie podpalili całej
miejscowości, a jedynie niektóre budynki!
Mur stworzony z rosyjskich żołnierzy był nieustannie
wypychany; pozycja po pozycji padała. Nie można było pozwolić, by główne sił
wroga oderwały się od pościgu, należało dzień i noc trzymać go na ostrzu
miecza.
Adiutanci oraz posłańcy z rozkazami mieli ciężką
służbę w nocy. Wkrótce po zajęciu kwater przez dowództwo musieli ponownie
wsiąść na konie i jechać do najbliższego, często odległego sztabu brygady lub
dywizji, gdzie czasami czekali godzinami, aż oficer sztabu powrócił z
dowództwa. Następnie przy słabym świetle dyktowano i porównywano rozkazy.
Zaspani i śmiertelnie zmęczeni jeźdźcy wracali w ciemnościach do swoich
oddziałów, gdzie przybywali w samą porę, kiedy zarządzano pobudkę i bez
odpoczynku musieli dołączyć do wyruszających oddziałów. Często posłańcy
zasypiali w ciągu dnia w siodle, aż obudził ich głos kolegów...
Z czasem skuteczność niemieckiej artylerii spadła z
powodu zużytych luf i mniej skutecznej amunicji ściąganej ze starych zapasów. Z
powodu licznych pęknięć luf ze stanu regimentu z użytku wypadły kolejne działa.
3. Bateria dysponował już tylko dwoma działami, które tymczasowo rozdzielono
między 1. i 2. Baterię.
*
W dniu 14 sierpnia 2. Dywizja Piechoty znajdowała się
nad rzeką Ślina na południowy zachód od miejscowości Sokoły. To w tym rejonie
hauptmann Biebrach, dowodzący sztabem regimentu, otrzymał śmiertelne rany, gdy
wieczorem wraz z majorem Hoffmannem-Scholzem opuszczał punkt obserwacyjny pod
wsią Mazury, który znajdował się pod silnym ostrzałem piechoty i karabinów
maszynowych. Został natychmiast przewieziony do szpitala polowego w
miejscowości Wysokie Mazowieckie, gdzie zmarł 16 sierpnia. 2. Bateria przyjęła
żałobę po stracie doświadczonego dowódcy.
Kontynuując marsz na północny wschód w dwóch
kolumnach, w dniu 17 sierpnia jednostki dotarły w pobliże wsi Łupianka Stara
znajdującej się w pobliżu górnego biegu Narwi. Prawa kolumna z II.
Dywizjonem/FAR.1 dotarła do wsi Łapy Goździki naprzeciwko Uhowa, gdzie most
prowadzący przez Narew został zniszczony przez Rosjan. W wykazach bitew starcia
w tym rejonie zostały nazwane: „Walki o przeprawę na linii Suraż – Uhowo –
Baciuty – Waniewo”.
Regiment Prinz August ponownie stracił dowódcę
baterii: oberleutnant Neßlinger (3. Bateria) został ciężko ranny odłamkiem na
stanowisku ogniowym koło wsi Łapy Goździki i zmarł dwa dni później w wyniku
odniesionych ran.
W Łupiance Starej gospodarstwo, w którym major
Uechtritz jako dowódca artylerii zgrupowania von Zitzewitza (4. Regiment
Grenadierów) kwaterował wraz ze sztabem zgrupowania, zostało nagle ostrzelane
przez artylerię ciężkiego kalibru. Kiedy oba sztaby zmieniły swoje pozycje po
całkowitym spaleniu wsi, ogień wroga został precyzyjnie przeniesiony, mimo że
wieś nie była widoczna dla wroga.
Niedługo potem z pola ze zbożem za wsią wyciągnięto z
ziemianki rosyjskiego artylerzystę z aparatem telefonicznym i przekazano go
sztabu dywizji.
2. Dywizja Piechoty została przeniesiona do rezerwy
armii. Pomaszerowała na południe i przez Topczewo oraz Stryki dotarła w okolice
wsi Augustowo na zachód od Bielska.
12. Armia Gallwitza, która powstała 7 sierpnia z
części Grupy Armii Gallwitza, miała teraz ruszyć jednym korpusem na Białystok,
a drugim w kierunku południowo-wschodnim na Bielsk, aby wspólnie z armiami
księcia Leopolda Bawarskiego i Mackensena zablokować odwrót trzynastu
rosyjskich korpusów znajdujących się w rejonie Bielska.
Bitwa
pod Bielskiem
(24
- 25 sierpnia 1915 r.).
Pod Bielskiem przeciwnik obsadzał silnie umocnioną
pozycję na zachodnim brzegu rzeki Biała, którą główne siły 12. Armii musiały
zdobyć w krwawej walce.
Znaczna część 2. Dywizji Piechoty podlegającej XIII.
Korpusowi Armijnemu, w tym I. Dywizjon/FAR.1, pozostała podczas tej bitwy na
zachód od Bielska jako rezerwa armii oraz korpusu. Niektóre jednostki zostały
jednak natychmiast w marszu w dniu 19 sierpnia wysłane przeciwko rosyjskim
pozycjom pod Augustowem.
II. Dywizjon/FAR.1 ruszył w kierunku odcinka
wyznaczonego 4. Regimentowi Grenadierów na wschodnim skraju lasu znajdującego
się na zachód od Augustowa, który został zdobyty jeszcze tego samego wieczoru.
Powtarzające się ulewy sprawiły, że obozowanie w nocy w pobliżu stanowisk
artyleryjskich było bardzo niewygodne. Mocowania namiotów zostały zmyte, a same
namioty zawaliły się pod naporem wody.
Rankiem w dniu 20 sierpnia o godzinie 9:00 II.
Dywizjon/FAR.1 rozpoczął się ostrzał artyleryjski z pozycji na południe od
Augustowa.
Wiadomość o upadku rosyjskiej twierdzy Modlin
rozproszyła przygnębienie spowodowane nocnym deszczem i podniosła ducha walki.
Wieczorem wróg został całkowicie wyparty ze swoich pozycji na zachód od
Bielska, a II. Dywizjon zajął kwatery w samym, poważnie zniszczonym Bielsku.
Rosjanie dokonali tam doraźnej rzezi stada bydła
liczącego około 300 sztuk należącego do składu zaopatrzeniowego, którego nie
byli w stanie zabrać, tak że okoliczne pola pokryte były gnijącą padliną i
wokół rozprzestrzenił odrażający fetor.
Następnego dnia (21 sierpnia) II. Dywizjon zajął
pozycje na drugim brzegu rzeki Biała, na wschód od wsi Dubicze, przy drodze do
Hołody. Wróg okopał się kilka kilometrów dalej w lesie.
W dniu 21 sierpnia I. Dywizjon/FAR.1 został
przeniesiony ze swojego obozu we wsi w Stryki do Augustowa, a następnego dnia
na pozycję przy zachodnim wyjeździe z Bielska, gdzie pozostawał w stanie
gotowości bojowej. W dniu 23 sierpnia zajął pozycje ogniowe w pobliżu Dubicza.
Po prawej rozmieszczono 1. i 2. Baterię a po lewej stronie obok II. Dywizjonu
3. Baterię. Pomimo długotrwałego i aktywnego wsparcia baterii, których ostrzał
momentami przeradzał się w nawałę artyleryjską, piechota która szturmowała
rosyjskie leśne pozycje pod Hołodami, dosłownie usiane karabinami maszynowymi,
nie odniosła sukcesu mimo wielokrotnych prób.
Dopiero po ogólnym przegrupowaniu 2. Dywizji Piechoty,
łącznie z jej artylerią, które miało miejsce 25 sierpnia, 1. Regiment Artylerii
Polowej przemieścił w rejon na południe od Parcewa , aby z południa i
południowego wschodu razić pozornie nie do zdobycia od zachodniej strony
pozycje leśne. Wróg pod presją niesprzyjających sytuacji w sąsiednich odcinkach
sam wycofał się w nocy zaciekle bronionych okopów. 2. Dywizja Piechoty nie
ścigała wroga zbyt daleko, ponieważ 26 sierpnia w południe Grupa Armii
Mackensena znajdująca się pod w Brześciem Litewskim dostała zadanie na innym
odcinku frontu. 2. Dywizja zawróciła najpierw do wsi Malesze (10 km na zachód
od Bielska). Dalej już dywizja kontynuowała marsz w oddzielnych grupach. 1.
Regiment Artylerii Polowej utworzył własną grupę marszową i ruszył przez
Załuskie (6 km na północny wschód od Brańska), trasą na północ od Wysokiego
Mazowieckiego, dalej przez Jabłonkę, Zambrów, Modzele do rejonu między Łomżą a
Kolnem. Ponieważ wioski były w większości całkowicie spalone, jako
zakwaterowanie służyły zazwyczaj tylko obozy w terenie.
12. Armia Gallwitza wyparła wroga rejonów znajdujących
się z niebezpiecznej bliskości granicy Prus Wschodnich. W tym momencie 2.
Dywizja Piechoty opuściła jej szeregi i została przeniesiona do 10. Armii na
front pod Kownem. 1. Regiment Artylerii Polowej w dniu 1 września w godzinach
popołudniowych został załadowany do pociągów w Kolnie i Dlottowen.
…