sobota, 27 marca 2021

Der Durchbruch am Narew część 1

Der Durchbruch am Narew

(Juli-August 1915).

autor: Gustav Meyer, Oberstleutnant w stanie spoczynku

tłumaczenie: Jacek Czaplicki 


Sytuacja w mocarstwach centralnych na początku lipca 1915 roku.

Pierwsze duże natarcie niemieckiej armii na froncie zachodnim zatrzymało się na początku września 1914 roku. Front we Francji i Belgii został zamrożony w wojnie okopowej. Wróg bezskutecznie próbował przełamać tam niemieckie linie od połowy lutego do końca marca 1915 r. w zimowej bitwie w Szampanii, a następnie w maju/czerwcu tego samego roku w Artois, między La Bassse i Arras. Na wschodzie pierwsze zmasowane natarcie dużych liczebnie armii rosyjskich zostało zwycięsko odparte w bitwach pod Tannenbergiem (26-31 sierpnia 1914 r.), nad Jeziorami Mazurskimi (8-11 września 1914 r.), pod Łodzią (listopad/grudzień 1914 r.) i w Zimowej Bitwie na Mazurach (luty 1915 r.). Po przełamaniu frontu pod Gorlicami-Tarnowem (2 maja 1915 r.) w bezprecedensowym zwycięskim marszu aż do źródeł Bugu zdobyto prawie całą Galicję, łącznie z twierdzą Przemyśl i stolicą Lwowem. W ten sposób na początku lipca 1915 r. na wschodzie uformowała się linia frontu, która rozciągała się od Czernowitz na granicy rumuńskiej do Libau i ze wszystkimi jej zakolami miała prawie 1400 km. Niedługo wcześniej, 23 maja 1915 r., wiarołomne Włochy wypowiedziały wojnę swojemu wieloletniemu sojusznikowi, Austro-Węgrom. Włochom nie udało się złamać oporu naszych sojuszników w Tyrolu i Karyntii. W północno-zachodnich Bałkanach nadal panował spokój. Pod Gallipoli Turcy walczyli z wielką determinacją. Ich nieustępliwy opór, w czasie którego często uciekali się do kontrataków, uniemożliwił angielsko-francuskiej armii desantowej dalsze posuwanie się naprzód i zadał jej poważne i krwawe rany. Gdy w drugiej połowie maja u wybrzeży Dardaneli pojawiły się niemieckie okręty podwodne, flota angielsko-francuska poczuła się zmuszona do jak najszybszego wycofania swych najpotężniejszych okrętów ze "skażonych" wód. To znacznie ułatwiło sytuację dzielnych obrońców, którzy do tej pory mocno ucierpieli od dalekosiężnych, wielkokalibrowych dział morskich. W Mezopotamii Anglicy również nie mieli żadnych sukcesów do odnotowania, podobnie jak Rosjanie na Kaukazie. Mimo to sytuacja w Dardanelach była nadal napięta. Niemieckie dowództwo armii starało się więc jak najszybciej znaleźć na to lekarstwo. Wielomilionowe armie rosyjskie stały jednak nadal w groźnej bliskości od granic niemieckich, nawet jeśli były już częściowo osłabione.

 

Plan kontynuacji operacji ofensywnej

Naczelne Dowództwo Frontu Wschodniego dąży z współdziałania Grupą Armii Mackensena.


Oba Naczelne Dowództwa Armii Mocarstw Centralnych zamierzały przede wszystkim doszczętnie rozgromić siły rosyjskie i dlatego zdecydowały się wykorzystać obiecujący sukces w Galicji, przeprowadzając ogólną ofensywę na Rosję. Zakładano, że w międzyczasie niemiecka obrona na zachodzie nie załamie się nawet wobec ogromnej przewagi w artylerii, w karabinach maszynowych i około 600 batalionach piechoty nieprzyjaciela. Wiarę tę pokładano na podstawie oporu naszych wojsk w ostatnim czasie. Ta nadzieja potwierdziła się doskonale. Jeśli chcieliśmy szybko i wystarczająco osłabić imperium carskie, musieliśmy na całym froncie wschodnim wyrwać się z okowów walki pozycyjnej i dotrzeć tak daleko, jak to tylko możliwe. Tylko wojna manewrowa mogła nas przybliżyć do wielkiego celu. Wszystko wskazywało na to, że powinna to być wojna manewrowa, wiernie naśladującą przykłady wszystkich wielkich dowódców w historii wojen, a ostatnio Moltkego, który stworzył podstawy charakteru i wychowania niemieckiego żołnierza, wyszkolenia niemieckich przywódców i naszego sztabu generalnego, przy centralnym położeniu państwa pośród otaczających wrogów i ekonomicznej izolacji na morzu przez flotę brytyjską. W wojnie manewrowej byliśmy wtedy lepsi od wszystkich naszych wrogów; wiedzieliśmy o tym i oni też, z ciosów, które już otrzymali. Siły mocarstw centralnych nie pozwalały na atak na całym długim froncie wschodnim; byłoby to również sprzeczne z każdą sztuką wojenną, która wymaga zgromadzenia przeważających sił w poszczególnych punktach decydujących o sukcesie ataku. Dotychczasowy korzystny przebieg działań w Galicji nie mógł być osiągnięty bez poważnego osłabienia wojsk sprzymierzonych. Rosjanie stawiali nieustępliwy opór na coraz to nowych liniach okopów. Ich siły zostały stłoczone na małej przestrzeni między Bugiem a Wisłą i miały tam liczebną przewagę, znacznie przewyższającą siły jakie miał Feldmarszałek von Mackensen, przez co stanowiły dla niego zagrożenie. Nawet gdyby dywizjom Woyrscha udało się przekroczyć Wisłę, to te parcie na prawą flankę sił rosyjskich stojących naprzeciwko Feldmarszałka von Mackensena dawałoby tylko efekt lokalny. W ten sposób nie można było zadać Rosjanom miażdżącego ciosu. Z tego powodu Grupy Armii Feldmarszałka von Hindenburga i Feldmarszałka von Mackensena musiały podjąć wspólne działania. Dla lepszego zrozumienia sposobu, w jaki to współdziałanie było osiągnięte, a także późniejszych walk nad Narwią, konieczne jest przyjrzenie się rosyjskim twierdzom granicznym.

 

Twierdze na zachodzie Rosji.

Wybuch wojny światowej zastał wiele rosyjskich twierdz w stanie niedokończonym lub zaniedbanym. Nowogeorgiewsk [Modlin] nad Wisłą i Narwią, Osowiec nad Biebrzą, Grodno i Kowno nad Niemnem, Brześć Litewski nad Bugiem były prawdziwymi fortecami, bo choć jeszcze nie ukończone, były wystarczająco wyposażone w betonowe konstrukcje zdolne oprzeć się nowej amunicji kruszącej, a rozległa przestrzeń jaką zajmowały twierdze dawała im wystarczające pole do obrony. Do roku 1911 dotyczyło to również Warszawy, ale od 1911 roku aż do krótkiego okresu przed wybuchem wojny w 1914 r. wszystkie forty warszawskie zostały wysadzone w powietrze. To co pozostało z mniejszych fortecznych koszar rozebrano w pierwszych dniach wojny. Rozbiórka ta została przeprowadzona cicho i potajemnie, pozostając tajemnicą dla Niemców. Mury miejskie, przestarzałe, niekompletne, zaniedbane i częściowo rozebrane oraz cytadela w pobliżu miasta sprawiały, że Twierdza Polski nie mogły odegrać żadnej roli w obronie. Warszawa w chwili wybuchu wojny nie była już więc twierdzą.

Iwangorod [Dęblin], również położony nad Wisłą, posiadał, oprócz fortu centralnego, pierścień siedmiu fortów wysuniętych na odległość około 3,5 km, ale nie były one lub tylko bardzo słabo były zabezpieczone przed amunicją kruszącą.

Spośród fortyfikacji nadnarwiańskich Łomża posiadała na lewym brzegu słabo obronną bazę, a na prawym dwa wysunięte forty; baza była jednak odsunięta tylko na 1,5-2 km, a więc narażona na ostrzał i w razie poważnego ataku mogła się utrzymać tylko przez krótki czas. W Różanie cztery małe forty na zachodnim brzegu, przysunięte do miasteczka, tworzyły lokalną fortyfikację mostową przeciw atakom piechoty. Zegrze było małą, ale bardzo wytrzymałą placówką blokującą z wieloma betonowymi budynkami i pojedynczymi punktami opancerzonymi. *)

(* - O niewielkich, zbudowanych dawniej fortach ziemnych koło Ostrołęki i koło Pułtuska wspominamy tu tylko dlatego, że te dwie miejscowości, podobnie jak Serock, w literaturze nazywane były twierdzami.)

Tak więc nowoczesnym środkom ataku musiały przeciwstawić się twierdze Nowogeorgiewsk [Modlin], Osowiec, Grodno, Kowno i Brześć Litewski, z wyjątkiem fortyfikacji, które, choć miały różną siłę obrony w zależności od charakteru i ukształtowania terenu, nie mogły przez dłuższy czas stanowić niezawodnego wsparcia rosyjskiej obronie, nawet gdyby całkowicie zrezygnowano z użycia słynnych "dicken Bertas" [ciężki moździerz oblężniczy kaliber 42 cm] czy "Brummer" [haubica 42 cm]. Przyczyny takiego stanu w rosyjskim systemie fortecznym były dwojakie.

Pierwotnie, tj. w ostatniej dekadzie ubiegłego stulecia, fronty na Wiśle, Narwi i Niemnie miały zabezpieczyć przemieszczanie się wojsk rosyjskich i zapewnić Polsce na wschód od Wisły linię obrony. Plan ten został zarzucony około 1910 roku. Wybrano krótszy, bardziej prosty i cofnięty front, za Bugiem z Brześciem Litewskim i za Niemnem z Grodnem i Kownem, jako linię osłonową dla przemarszu wojsk carskich. Przerwano wtedy wszystkie rozpoczęte już prace nad rozbudową umocnień na Wiśle i Narwi. Jednak niedługo później, w każdym razie przed samą wojną, Rosja pod wpływem Francji, która obawiając się ataku niemieckiego w razie wojny, starała się wywrzeć silniejszy nacisk na swego sojusznika na wschodzie, powróciła do dawnego planu i wznowiła przerwane prace fortyfikacyjne na starej linii frontu (z wyjątkiem Warszawy).

Postępujący rozwój środków wojennych nie toleruje jednak takich wahań. Jest to pięta achillesowa każdej technologii, z natury powolnej i uciążliwej. Jeśli twierdze miały być wytrzymałe w czasie wojny, wymagały, nawet w czasie pokoju, bardziej niż jakiekolwiek inne środki obrony, zdecydowanej i jasnej woli ze strony władzy wojskowej, która je twórczo powołuje do życia. Budowy twierdz nie można zwykłym rozkazem modyfikować, tak jak można to zrobić kompanią, szwadronem czy baterią. Zburzenie wszystkich betonowych fortów w stolicy Polski, w Warszawie, które zostały wybudowane całkiem niedawno, w połowie lat 90-tych, kosztem wielu milionów, jest dziwne, wręcz tajemnicze.

Podsumowując: Kowno i Grodno wraz z niewielkim fortem blokującym Olita, osłaniały front nadniemeński. Mogłyby one, częściowo wzmocnione w czasie wojny i energicznie bronione przez duży garnizon, stawiać dłuższy opór.

70-kilometrowa linia Narew-Biebrza między Łomżą a Grodnem była bardzo trudna do zaatakowania ze względu na rozległe bagna. Dobrze zbudowany Osowiec zabezpieczał tu jedyny dostępny przez cały rok przejazd przez dolinę i linię kolejową Ełk-Białystok. Niemieckie natarcie na Osowiec w październiku 1914 roku było bezowocne. Kolejne natarcia nawet ze wsparciem najcięższych baterii wiosną 1915 roku spotkał ten sam los.

Linia Narwi, Łomża-Zegrze, miała dość zróżnicowane wsparcie terenu, ale w zasadzie była nieosłonięta przez odporne fortyfikacje stałe. Była ona nieodporna na niemiecki atak środkami polowymi. Front na Wiśle Nowogeorgiewsk-Ivangorod [Modlin-Dęblin], nawet bez ufortyfikowanej Warszawy, był silny ze względu na szeroką niekiedy nawet ponad kilometr rzekę, która stanowiła doskonałą przeszkodę dla nacierających wojsk.

Front między górną Wisłą a górnym Bugiem był całkowicie otwarty, jednak ukształtowanie terenu dawało wiele skutecznych odcinków do obrony.

Przebieg pierwszych miesięcy wojny zwrócił uwagę Rosjan na ich grzechy zaniechania i niszczenia (Warszawa) przy zabezpieczeniu swoich granic fortyfikacjami przed inwazją niemiecką. Jak zawsze, starali się z całych sił, najlepiej jak potrafili, w gorączkowym pośpiechu, prowizorycznymi środkami nadrobić to, co zaniedbali.

Wszystkie istniejące twierdze zostały znacznie wzmocnione. Samo Kowno od zachodniej strony czyli spodziewanego kierunku natarcia rozbudowano o pięć linii obrony.

Osowiec otrzymał wysuniętą linię obrony na obu brzegach Biebrzy, Łomża także, na prawym brzegu Narwi. Różan został rozbudowany o wysunięty przyczółek mostowy na tym samym brzegu, a pod Pułtuskiem zbudowano zupełnie nowy przyczółek mostowy tak skonstruowany, że można było z niego w każdej chwili wyprowadzić atak dużymi siłami. Podobnie było z Serockiem położonym nad Narwią na południe od Pułtuska, którego linia umocnień zahaczała o Zegrze. Ponadto, niezliczone pozycje polowe wszędzie pokrywały przedpole Narwi między Różanem a Łomżą i tylko naturalne przeszkody terenowe między rzeką a aktualnym frontem zostały nieruszone. Nawet ekspert mógłby prawie zgubić się w sieci fortyfikacji. Mimo takich zawiłości prac można było się zorientować, że Rosjanie zamierzają stawić zdecydowany opór  na linii Narwi między Łomżą a Różanem, a tam gdzie umożliwiało to ukształtowanie terenu, również na wschodnim brzegu. Wydaje się, że zakładana aktywna obrona przed fortyfikacjami miała jakiś wpływ na je same.

Na linii Wisły, Warszawa i Iwangorod [Modlin] również otrzymały wysunięte pozycje. W Warszawie, zwłaszcza na tzw. pozycji Błonie prace te były zaawansowane w znacznym stopniu. Dosłownie budowano je na ruinach wysadzonych fortów, wśród ogromnych bloków betonowych, a na odcinkach między nimi powstawały prowizoryczne, słabe drewniane umocnienia. Niezwykła ironia!

Jednak wraz z wysuwaniem i rozbudową tych umocnień nie rosła jednocześnie siła i wytrzymałość punktów umocnionych, a wręcz niepokojąco spadała. Przeważnie brakowało w nich ognioodpornych schronów dla ich załóg. A to jest podstawowa zasada, by garnizony miały jak się chronić przed ostrzałem artyleryjskich, jeżeli miały stawiać opór przez długi czas.

 

Karwacz - cmentarz wojenny

Plan ataku

Tak więc w lipcu 1915 r. zarysowały się trzy luki w linii obrony Rosjan, przez które można by kontynuować niemieckie natarcie. W lukach tych brakowało współczesnych, stałych fortyfikacji i znajdowały się tam jedynie przestarzałe i niedoskonałe, prowizorycznie wzmocnione fortyfikacje: były to odcinek frontu między górnym Bugiem a górną Wisłą, linia Narwi między Zegrzem a Łomżą (wzmocniona jedynie słabym Różanem) oraz front od Kowna do Bałtyku!

Kierunek natarcia Grupy Armii Mackensena został wyznaczony jako kontynuacja poprzednich udanych uderzeń. W rejonie działania Feldmarszałka von Hindenburga pytanie brzmiało: przez którą z dwóch luk należy przeprowadzić decydujący atak. Niemieckie Naczelne Dowództwo Armii opowiedziało się za ściślejszym współdziałaniem Naczelnego Dowództwa Frontu Wschodniego z nacierającymi wojskami Feldmarszałka von Mackensena. Czas naglił. Na decyzji zaważyła sytuacja na Bałkanach i oczekiwane jesienne nowe, potężne uderzenie francusko-angielskie na zachodnim teatrze wojny. System wsparcia, jak Moltke pisał w sztuce wojennej, zdaniem dowództwa armii wymagał ataku na słabą linię Narwi.

Na spotkaniu Jego Cesarskiej Mości oraz szefa Sztabu Generalnego Armii Polowej Generała piechoty von Falkenhayn z Naczelnym Dowódcą Frontu Wschodniego i jego Szefem Sztabu Generalnego Generalleutnantem Ludendorffem, które odbyło się w Poznaniu w dniu 2 lipca 1915 r., ustalono, że Grupa Armii Gallwitz, wzmocniona trzema dywizjami 9. Armii i całą dostępną ciężką artylerią, przeniknie przez pozycje rosyjskie po obu stronach Przasnysza w kierunku Narwi i w celu odciążenia Grupy Armii Mackensena ruszy w kierunku rzeki Bug. Prawe skrzydło 8. Armii, dowodzone przez Generała Artylerii von Scholtza, miało wesprzeć to natarcie trzema dywizjami na odcinku między rzekami Szkwa i Pisa nacierając w kierunku Łomży. Początek operacji został wstępnie ustalony na 12 lipca 1915 roku. Aby łatwiej było 9. Armii oddać trzy dywizje, do dyspozycji Naczelnego Dowódcy Frontu Wschodniego oddano trzy regimenty Landszturmu. Jednocześnie Naczelne Dowództwo Armii zamierzało wzmocnić Grupę Armii Mackensena na odcinku między Bugiem a Wisłą.

Na podstawie tego planu oraz nowych porozumień pomiędzy dwoma sojuszniczymi dowództwami armii dotyczących kontynuacji działań, zawartych 11 lipca w Pleß [Pszczyna] i Teschen [Cieszyn], Naczelny Dowódca Armii Austro-Węgier i Naczelny Dowódca Armii Frontu Wschodniego wydali podległym sobie armiom następujące rozkazy.

4. Armia Austro-Węgierska, 11. Armia oraz Armia Bug atakują między Wisłą a Bugiem. 1. Armia Austro-Węgierska wzmocniona dwiema dywizjami z Armii Bug, będzie wspierać natarcie co najmniej czterema dywizjami piechoty i trzema kawalerii przebijając się przez Bug w okolice Włodzimierza Wołyńskiego. Pozostałymi siłami ma osłaniać odcinek rzeki Bug na wschód od Rawy-Ruskiej, tj. około 25 km na południe od Sokal [Sielec – Ukraina]. Następnie 2. Armia Austro-Węgierska zabezpieczy teren na wschód od Lwowa. Zarówno ona, jak i Armia Południowa znajdująca się na południe od niej, muszą być gotowe do podjęcia natarcia. Na skrajnym południowym skrzydle 7. Armia Austro-Węgierska ma zadanie atakować w kierunku północnym. Zgrupowanie Armii Woyrsch wiąże stojącego naprzeciwko nieprzyjaciela i wraz z rozwojem natarcia 4. Armii Austro-Węgierskiej ma posuwać się wzmocnionym prawym skrzydłem między Wisłą a Pilicą i być gotowa do forsowania Wisły.

9. Armia Księcia Leopolda Bawarskiego do 10 lipca włącznie ma oddać cztery dywizje do Grupy Armii Gallwitz. Grupa Armii Gallwitz, po przybyciu przeznaczonych dla niej posiłków, ma zaatakować i rozbić stojącą przed nią rosyjską 1. Armię. Atak ma być skierowany na odcinek między Nowogeorgiewskiem a ujściem rzeki Szkwa, celem wywarcia decydującej presji na tę część rosyjskiego frontu północno-zachodniego. W tym planie przewidziano atak na Nowogeorgiewsk [Modlin] i kontynuację natarcia w kierunku na Siedlce. Wzmocnione prawe skrzydło 8. Armii ma dołączyć do natarcia oddziałów Generała Artylerii von Gallwitza. Generał Artylerii von Scholtz ma za zadanie utrzymać pozycje, tak jak i 10. Armia na zachód od Kowna na linii Niemna.

Armia Niemen Generała Piechoty von Belowa otrzymała od Naczelnego Dowódcy Frontu Wschodniego rozkaz zaatakowania rosyjskiej 5. Armii i tym samym odciążenia sąsiedniej armii pod dowództwem Generalobersta von Eichhorna.

W podsumowaniu mamy: atak grupy uderzeniowej Mackensena między Bugiem i Wisłą, a od północy grupy uderzeniowej Hindenburga przez Narew pod Łomżą i na południowym wschodzie z jednoczesną aktywnością dwóch skrajnych armii skrzydłowych frontu wschodniego, które mają za zadanie odwrócić uwagę nieprzyjaciela od głównego natarcia. Wszystkie pozostałe armie mają za zadanie osłaniać główne natarcie i pozostawać w gotowości, by złapać Rosjan za gardło. Uderzenia między Bugiem i Wisłą oraz przez dolną Narew miały szybko i zdecydowanie zagrozić odwrotowi wojsk rosyjskich, stojących szerokim łukiem na zachód od Wisły i uczynić pozycje nieprzyjaciela pod Iwangorodem [Dęblin]-Warszawą nie do utrzymania.

Plan operacji zapowiadał wielki sukces na froncie, który w tym momencie znajdował na zachodnim terytorium Polski, o ile nieprzyjaciel nie oderwie się za szybko od Zgrupowania Armii Woyrscha i 9. Armii Księcia  Leopolda Bawarskiego. W tym tkwiła wielkość planu, który zawierał koncepcję okrążenia i unicestwienia, jaką dotychczasowa historia wojen znała tylko na kilku przykładach. Były to ogromne kleszcze, które mogły przekształcić się w drugi "Sedan" [gdzie w 1870 r. wojska niemieckie pod dowództwem Helmuta von Moltke otoczyły 83-tysięczny Korpus Francuski], gdyby zewnętrzne skrzydła natarcia spotkały się na bagnach Rokitna pod Brześciem Litewskim.

Sukces operacji zależał jednak przede wszystkim od zachowania się przeciwnika. W Polsce, na wschód od Wisły, Rosjanie mieli dobrą sieć dróg i linii kolejowych, specjalnie rozwiniętą dla celów operacyjnych. Jeżeli w porę wycofaliby się za Wisłę i Narew, to od czoła i na prawej flance ich wojska chroniłyby rozległe przeszkody terenowe w postaci potoków i trudnych do przebycia bagien. Ogromna przewaga liczebna wciąż była po ich stronie. Większa część ich armii mogła bardzo szybko przegrupować się na stosunkowo wąskim półkolistym rejonie między Bugiem, Wisłą oraz Narwią i tam stworzyć obronę nie do pokonania. Pod nieomylnym przywództwem Rosjanie nadal byli w obronie jednym z najtwardszych żołnierzy na świecie. Wojska nieprzyjaciela stojące przed Grupą Armii Mackensena przegrupowały się. Dzięki niewyczerpanym zasobom ludzkim siła ich armii była niezachwiana, mimo wszystkich ciosów, jakie armia carska otrzymała do tej pory. Rosjanie byli blisko swoich składów i magazynów z zaopatrzeniem, podczas gdy komunikacja na tyłach nacierających aliantów stawała się coraz dłuższa i coraz trudniejsza. Każdy, kto zna koleje i drogi galicyjskie oraz bezdroża i bezkresne tereny między Bugiem a Wisłą na północnej granicy Galicji oraz rozbudowane sieci dróg w Polsce na zachód od Wisły, ten zgodzi się z tym stwierdzeniem.

Nawiasem mówiąc, każdy atak jest skokiem w ciemność. Nikt nie może ręczyć za jego wynik, ani go przewidzieć. Tylko w codziennym i mozolnym osiąganiu sukcesu przez wojska, które muszą przekuć owocną myśl dowódcy w jedną skuteczną akcję, w realnym ferworze bitwy, które łamią wolę wroga, rodzi się zwycięstwo i zaczyna się strategiczny sukces.

 

Plany i pierwsze działania Generała von Gallwitza.

Główny Dowódca Frontu Wschodniego zdecydował, że aby umożliwić natarcie w kierunku Narwi, należy najpierw ściągnąć trzy dywizje, a wkrótce potem czwartą dywizję z frontu gdzie znajdowała się armia Feldmarszałka Księcia Leopolda Bawarskiego (9. Armia). W zamian skierowano tam słabsze jednostki. Zabrane dywizje przetoczyły się przez Thorn [Toruń]. Proste? Z pewnością stary mistrz wojenny von Clausewitz powiedziałby: "Na wojnie wszystko jest proste; ale to, co proste, jest właśnie czymś trudnym." Była to śmiała operacja, na którą można było sobie pozwolić tylko ufając w niezwyciężoność naszych wojsk w obronie, z nadzieją, że 9. Armia wytrzyma wszystkie rosyjskie ataki, nawet przy dużej przewadze liczebnej wroga.

Grupa Armii Gallwitza i Armia Scholtza musiały przełamać najpierw dobrze rozwinięty system umocnień rosyjskich na froncie, a następnie silnie obsadzoną linię Narwi. Wszystkie posiłki, bardzo nieliczne w obliczu tak trudnego zadania, zostały oddane pod dowództwo generała von Gallwitza, a 8. Armia musiała z własnych słabych jednostek utworzyć na swoim prawym skrzydle grupę uderzeniową. Oprócz ciężkiej artylerii do Grupy Armii Gallwitz dołączono: 3. Dywizję Piechoty, którą przetransportowano w okolice Willenberg [Wielbark], następnie z rejonu 9. Armii ściągnięto sztab XVII. Korpusu Armijnego z 35. i 36. Dywizją Piechoty oraz sztab XI. Korpusu Armijnego z 38 Dywizją Piechoty. Posiłki nie były wystarczające, aby uderzyć jednocześnie na całym froncie zdecydowanym natarciem. Generał von Gallwitz postanowił więc, na podstawie otrzymanych rozkazów oraz znajomości terenu i przeciwnika, poprowadzić główne natarcie po obu stronach Przasnysza na odcinku między Gruduskiem a rzeką Orzyc. Śmiało rozlokował tam większość swoich wojsk osłabiając odcinek frontu między Wisłą a Łysakowem (wieś na południowy wschód od Mławy). Między 5 a 9 lipca wydano podstawowe rozkazy. Do grupy uderzeniowej dołączył XI. Korpus Armijny z 38. Dywizją Piechoty i dywizją von Wernitz (86. Dywizja Piechoty), sformowaną z jednostek uzupełnień, a także XVII. Korpus Armijny z 36. Dywizją Piechoty i 1. Rezerwową Dywizją Gwardii oraz XIII. Korpus Armijny z 4. Dywizją Piechoty Gwardii, 3. i 26. Dywizją Piechoty. Dodatkowo dla ochrony wschodniej flanki XIII. Korpusu Armijnego podporządkowano jej dowódcy również jednostkę złożoną z czterech batalionów z 2. Dywizji Piechoty i pięciu batalionów z 37. Dywizji Piechoty oraz szwadrony, artylerię, saperów, oddziały medyczne i telefoniczne z tych dywizji, dowodzone przez dowódcę 2. Dywizji Piechoty Generalleutnanta von Falka. Za grupą uderzeniową jako rezerwę Generał von Gallwitz umieścił 35. Dywizję Piechoty i Brygadę von Pfeil, składającą się z jednego ze sztabów brygady XVII. Korpusu Rezerwowego, trzech batalionów ze 101. Regimentu Piechoty Landwehry, trzech batalionów 86. Regimentu Piechoty Landwehry z Korpusu Dickhuth oraz słabej artylerii. Na prawo od grupy uderzeniowej, aż do Wisły, znajdował się XVII. Korpus Rezerwowy z 85. Dywizją Landwehry i 14. Dywizją Landwehry oraz Korpus Dickhutha utworzony z oddziałów fortecznych z Torunia. Na lewo, aż do rzeki Szkwa, znajdował się I. Korpus Armijny z 2. i 37. Dywizją Piechoty. Oddziały landszturmu zastąpiły tam bataliony oddane do utworzonej Dywizji Falka. 10 lipca Naczelne Dowództwo Grupy Armii Gallwitza otrzymało od Naczelnego Dowódcy Frontu Wschodniego informację, że z obszaru 9. Armii ściągana jest również 50. Dywizja Rezerwowa. Miała być rozładowana w Mławie rankiem 14 lipca, a więc nie będzie jeszcze gotowa na pierwszy dzień natarcia, które wyznaczono na 13 lipca.

 


Pole bitwy nad Narwią.

Obszar przełamania frontu jest terenem wyraźnie pagórkowatym, porośniętym odseparowanymi fragmentami lasu, a niekiedy także większymi areałami leśnymi, poprzecinany licznymi małymi ciekami wodnymi. Niektóre wyższe wzgórza zapewniają często widok na wiele kilometrów, a tym samym chronią przed niespodziankami za dnia. Łańcuchy wzgórz o nieregularnym kształcie i strukturze występują jeden za drugim. Tam, gdzie nie ma lasów, karabiny i działa mogą być w pełni wykorzystane. Przeważnie uboga, piaszczysta gleba jest przejezdna przy suchej pogodzie i bardzo łatwa do kopania okopów. Wiele małych, rozproszonych wiosek zapewnia ubogie, brudne i pełne robactwa zakwaterowanie; żołnierze więc wolą rozbijać obozy na zewnątrz.

Na początku natarcia, Grupa Armii Gallwitz na froncie o szerokości 80 km pomiędzy linią kolejową Marienburg [Malbork]-Mława-Nasielsk-Nowogeorgiewsk [Modlin] a rzeką Szkwa od granicy z Niemcami dysponowała jedynie szosą Mława – Przasnysz – Maków [Mazowiecki] – Różan – Ostrów [Mazowiecki], później doszła jeszcze szosa Ciechanów – Pułtusk – Wyszków. Wszystkie pozostałe drogi miały nawierzchnie nieutwardzone. Pojazdy silnikowe mogły po nich jeździć ze zmniejszoną prędkością tylko, gdy były odpowiednio dociążone, a i tak często grzęzły w piachu na wydmach lub 100 m dalej w bagnie. Najgorsze były drogi łączące większe miejscowości, które w większości były proste i posiadały mało zakrętów. Prowadziły one przez wzgórza i doliny oraz przez cieki wodne i były źle utrzymane. Najlepiej było ich unikać podczas przewlekle deszczowej pogodzie, zwłaszcza wczesną wiosną. Podobnie postępują lokalni mieszkańcy, więc stopniowo drogi te stają się szerokie na 20, 30, a nawet 100 metrów. W czasie działań przełamania frontu były one całkiem przydatne dla oddziałów piechoty, artylerii i lekkich pojazdów, ale marsze po nich były nieproporcjonalnie bardziej uciążliwe niż po drogach niemieckich i dobrych drogach na zachodzie. Maszerującym kolumnom zwykle dokuczały ogromne ilości kurzu. Ciężka artyleria i pojazdy mogły posuwać się naprzód tylko powoli i przy użyciu dużej ilości osłon. Głębokie, wąskie koleiny wyjeżdżone przez wozy Panje [chłopskie], nie mogły być wykorzystywane przez niemieckie pojazdy i sprzęt z powodu innego rozstawu osi. Najlepszymi drogami były te w obrębie często wydłużonych wsi, na których mieszkańcy z własnej woli dokonywali prowizorycznych ulepszeń. Dotyczyło to szczególnie wsi zamieszkałych przez osadników niemieckich, choć jak na niemieckie standardy były one dość niskiej jakości. Osady takie można było szybko rozpoznać po czystych domach i podwórkach oraz po umytych kobietach i dziewczętach z włosami zaczesanymi prosto w starym, pięknym, niemieckim stylu. We wschodniej Polsce zdarzały się one rzadszej niż na zachodzie.

Ogólnie należy stwierdzić, że ukształtowanie terenu bardziej sprzyjało obrońcom niż atakującym. Rosjanie byli w stanie wycofywać się z jednego wzgórza na drugie i szybko umocnić się na nim, co zmuszało niemieckie dowództwo do ciągłego podciągania oddziałów, ponownego rozmieszczania ciężkiej artylerii, do ponownego rozpoznania terenu przez obserwatorów z uwięzionych na linach balonów i obserwatorów artyleryjskich. Podczas gdy tylna straż nieprzyjaciela walczyła, a następnie szybko znikała za osłoną wzgórz, większe oddziały mogły w ciągu jednej godziny wybudować okopy w łatwo obrabialnym gruncie w terenie z najlepszym polem ostrzału dla piechoty i karabinów maszynowych, przeciwko którym to umocnieniom niemiecki atak musiałby zakończyć się krwawo bez skutecznego przygotowania artyleryjskiego. Bogate ukształtowanie terenu i roślinność, a zwłaszcza tereny zalesione dawały możliwość umieszczania niemal na każdej pozycji oddziałów strzeleckich, a zwłaszcza karabinów maszynowych, czasem dział, w ukryciu i na pozycjach flankujących. A zły stan dróg utrudniał zaopatrzenie niemieckich oddziałów w amunicję artyleryjską, której zużycie musiałoby być ogromne wobec licznych przeszkód do pokonania.

Szkic nr 3 - fragment


Przełamanie frontu i podejście nad Narew (13 - 22 lipca 1915 r.).

System rosyjskich pozycji.

Aby nie zagmatwać całości obrazu, szkic nr 3 pokazuje tylko prowizoryczny obraz ogromu umocnień, na których Rosjanie byli skłonni utrzymać teren przed linią Narwi. Przez kilka miesięcy wojska carskie usilnie nad nimi pracowały. Każdy, kto walczył na wschodnim teatrze wojny, doskonale wie, jak Rosjanie potrafią budować i ogradzać zasiekami swoje pozycje. Są przyzwyczajeni do ciężkiej pracy fizycznej, co bardzo dobrze służy im przy budowie fortyfikacji.

W rejonie pomiędzy linią kolejową Mława – Ciechanów – Nowogeorgiewsk a rzeką Orzyc, szczególnie istotnym dla działań Grupy Armii Gallwitz, oprócz pojedynczych umocnionych punktów pośrednich wzdłuż dróg, wyraźnie widoczne są dwa duże systemy stanowisk obrony. Ich główne pozycje biegną na linii:

a) od wsi Krośnice, leżącej na wspomnianej linii kolejowej, przez Grudusk, Mchówko na północ od Przasnysza do Jednorożca,

oraz

b) od Ciechanowa, w kierunku na wzgórza biegnące na południu od wsi Zielona, dalej na północ od wsi Żbiki-Wielkie, na południe od wsi Bogate, wokół Krasnosielca do wsi Mamino.

Oba systemy umocnień łączyła jeszcze pozycja ryglowa Ciechanów – Przasnysz. Każdy system obrony składał się z kilku umocnionych linii leżących jeden za drugim, które częściowo chronione przez potrójne lub poczwórne przeszkody, miały służyć do zaciekłej obrony odcinka. Pierwsza linia obrony była najmocniej ufortyfikowana. W tej strefie teren do głębokości 7 km był umocniony w stopniu nierozpoznanym dla nacierających wojsk. Prawie każde wzgórze, każdy fragment lasu, każda większa i mniejsza wioska oraz niemal każdy folwark, otoczone były przeszkodami i okopami strzeleckimi; wszędzie zainstalowano karabiny maszynowe i baterie dział z dużymi zapasami amunicji. Wśród cofniętych punktów umocnionych, poza wzgórzami pod wsią Bogate i przyczółkiem na rzece Orzyc w Krasnosielcu, szczególnie silnie ufortyfikowane - można powiedzieć, że była to wręcz forteca - było miasteczko Przasnysz, położone na rozwidleniu dróg prowadzących z Mławy do Ciechanowa, Pułtuska i Różana. Już wiosną 1915 r. toczyły się tam zacięte i krwawe walki. 24 lutego nasze wojska zdobyły miasto szturmem, przywożąc ze sobą łupy w postaci 10 000 jeńców i 20 dział. Jednak trzy dni później miasto zostało ponownie stracone w wyniku miażdżącego rosyjskiego kontrataku. Od tego czasu Rosjanie robili wszystko, aby wydarzenia te się nie powtórzyły. Atak na Przasnysz miał więc kosztować wiele krwi.

Siła rosyjskiego systemu fortyfikacji polegała na tym, że atakujący na każdym kroku w głęboko rozbudowanej strefie mógł się spodziewać nie tylko ognia od czoła, ale także morderczego, niesamowitego i łamiącego morale silnego ognia karabinów maszynowych i dział z flanki. Wszystkie systemy były niezaprzeczalnie umiejętnie rozplanowane i zręcznie dostosowane do terenu. Miały tylko jedną słabość: ich załogi były prawie całkowicie pozbawione ochrony przed bezpośrednimi trafieniami artylerii. Schrony, w przeciwieństwie do reszty rosyjskich konstrukcji, dawały prawie całkowitą ochronę przed odłamkami granatów i szrapnelami. Obrońcy, ufając w swe umocnienia, osłabili swoje załogi przerzucając część sił na front galicyjski po poniesionych tam klęskach. Na krótko przed rozpoczęciem naszego ataku, znaczna część tych sił dalej przemieszczała się na południe, aby zatkać wyrwę po ataku Armii Mackensa. W dniu 12 lipca 1915 r. w rejonie pomiędzy linią kolejową Mława – Nasielsk a rzeką Orzyc zostały prawdopodobnie tylko 11., 1. i 2. Dywizja Syberyjska i choć wszystkie stanowiły trzon wojsk obrońców, mimo niższej wartości bojowej, to z determinacją mogły podjąć walkę z niemiecką grupą uderzeniową.

 

Poszczególne rozkazy Generała von Gallwitza dotyczące przełamania frontu.

Generał v. Gallwitz był w pełni świadomy trudności związanych z przebiciem się, niemniej jednak swoimi działaniami miał nadzieję oszczędzić swoim wojskom większych strat. Początkowo okolice Przasnysza zostały całkowicie pominięte w ataku. Tutaj, podobnie jak na obu skrzydłach grupy nacierającej, nieprzyjaciel miał być stale zajęty i unieruchomiony tylko ostrzałem. W ramach grupy szturmowej utworzono dwie grupy atakujące. Jedna, na rozkaz Naczelnego Dowódcy, obejmowała XI. i XVII. Korpusy Armii, które miały działać w korytarzu Mława – Łysakowo – Opinogóra (prawa granica) i Krzynowłoga Mała – Mchowo – Bogate (lewa granica). Działający na wschodzie pod Orzycem XIII. Korpus Armijny miał się przebić, prowadząc natarcie między Osowcem Szlacheckim a Jednorożcem i szybko zepchnąć wroga na południe. W grupie uderzeniowej utworzonej przez XI. i XVII. Korpusy Armii, Korpus Plüskowa (XI) musiał przebijać się na linii Grudusk – Pawłowo Kościelne, natomiast atakując pod ostrym kątem do niej Korpus Pannewitza miał rozpocząć główne natarcie na linię Zberoż – wzgórze 154 znajdujące się na północny wschód od wsi Olszewiec.

W tym celu ustalono, że:

Korpus Plüskowa atakuje na południe. Pomiędzy zachodnią granicą korytarza ataku korpusu a Gruduskiem (ale bez tej miejscowości) znalazł się batalion Landszturmu Briefen z dywizji von Wernitza i batalion z 96. Regimentu Piechoty z 38. Dywizji Piechoty z zadaniem ochrony artylerii ustawionej z tyłu i trzymania wroga przed sobą. 38. Dywizja Piechoty atakuje Grudusk, Dywizja von Wernitza pozycje na wzgórzach w terenie na północ od wsi Kosmowo i teren przyległy. Po wykonaniu tych zadań, wieś Kołaki ma być w miarę możliwości zajęta atakiem z trzech stron. Następnie atak korpusu ma wyjść na drugą silnie umocnioną linię rosyjską, czyli wzgórze 175 znajdujące się na północ od wsi Wiśniewo – wzgórze 179 znajdujące się na południe od Pawłowa Kościelnego. Ten atak ułatwi im zapewne Korpus Pannewitza, który przebije się na południowy zachód przez linię Zberoż – wzgórze 154 znajdujące się na północny wschód od wsi Olszewiec, oskrzydlając w ten sposób przy posuwaniu się dalej wojska walczące i cofające się przed Korpusem Plüskowa. Na północ od Przasnysza, od wzgórza na północny wschód od wsi Olszewiec do wsi Osówiec Szlachecki, nieprzyjaciel znalazłby się między lewym skrzydłem Korpusu Pannewitza i prawym Korpusu Wattera.

Korpus Wattera przebija się na południe przez linię Osówek Szlachecki – Jednorożec, chroniony na lewej flance przez Dywizję Falka.

Obie grupy uderzeniowe musiały najpierw zabezpieczyć się przed Przasnyszem. Ciężkie baterie rosyjskie są tam wiązane przez specjalnie do tego przeznaczoną niemiecką artylerię dalekiego zasięgu. Generał von Gallwitz martwił się również o zgrupowania artylerii nieprzyjaciela, które stały na odcinku XVII. Korpusu Rezerwowego, w pobliżu i na zachód od Łysakowa oraz naprzeciwko prawego skrzydła I. Korpusu Armii na wschód od Orzyca. Ponadto, Naczelny Dowódca Armii rozkazał, aby w celu odwrócenia uwagi przeciwnika, właściwe przełamanie zostało poprzedzone wzmożoną aktywnością artylerii, atakami i pozorowanymi działaniami Korpusu Dickhutha, XVII. Korpusu Rezerwowego i I. Korpusu Armii.

W razie, gdyby Rosjanie cofnęli się przed natarciem, tj. przedwcześnie wycofali się za Narew, wydano szczegółowe rozkazy natychmiastowego pościgu, tak aby XI. i XVII. Korpus Armii zaatakowały Pułtusk od północy i zachodu. XIII. Korpus miał ruszyć na Różan. Narew miała być sforsowana na linii Pułtusk – Różan, a na prawym skrzydle armii korpus Dickhutha i XVII. Korpus Rezerwowy miały zamknąć północno-zachodni bok trójkąta twierdzy Warszawa, a na wschodzie I. Korpus Armii miał osłaniać lewą flankę grupy armii pod Ostrołęką.

Szkic nr 2

 

 

12 lipca 1915

W dniu 12 lipca 1915 r. na prawym i lewym skrzydle Grupy Armii Gallwitz zrobiło się niespokojnie. Między Wisłą a linią kolejową Mława – Ciechanów oraz między Orzycem a Szkwą artyleria niemiecka zwiększyła swoją aktywność. W trakcie nocy poprzedzającej wszędzie tam kopano nowe okopy, aby upozorować przygotowania do ataku. Nieprzyjaciel stał się czujny, wysunął na tych odcinkach posterunki nasłuchowe przed swoje przednie przeszkody i uaktywnił całą swoją artylerię. Zdecydował się nawet na wypady zwiadowcze, które jednak zostały odparte. Niemieckie oddziały na pozycjach między Łysakowem a Orzycem nie wykazywały żadnej aktywności. Tu i ówdzie niemieckie działa oddawały kilka strzałów w kierunku rosyjskich pozycji, również w pobliżu rosyjskich baterii wpadło kilka pocisków, ale ostrzał ten po krótkim czasie przerywano. Na skrzyżowaniach dróg, gdzie nikogo nie było, artyleria niemiecka marnowała amunicję, zalewając je szrapnelami. Można było odnieść ogólne wrażenie, że nic w tych miejscach szczególnego się nie dzieje. Nie było powodu, by wstrzymać rozpoczętą ewakuację z Ostrołęki?

Gdy nadszedł wieczór 12 lipca 1915 r., natarcie niemieckiej grupy uderzeniowej było dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Oddziały bojowe, w tym cała artyleria i miotacze min były na pozycjach, rozpoznanie zakończone, sieci telefoniczne podciągnięte i przetestowane. W pobliże stanowisk artyleryjskich dostarczono niezbędną amunicję. Piechota została zaopatrzona w różnego rodzaju amunicję, granaty ręczne, worki z piaskiem, nożyce do cięcia drutu, tarcze ochronne, sprzęt okopowy, a także w kozły hiszpańskie do szybkiego obsadzania nowo zdobytych pozycji. Piechota miała rozciągnięte i gotowe do odpalenia ładunki do niszczenia przeszkód oraz przygotowane pomosty do przerzucenia nad zaporami. Jedzenie i picie mieli przy sobie przygotowane na kilka dni. Miotacze min stały gotowe do strzału, zaopatrzone w dużą ilość amunicji. Zaopatrzenie każdego rodzaju zostało przemyślane w najdrobniejszych szczegółach i wszystko, co niezbędne zostało zorganizowane. W ciągu ostatnich kilku dni artyleria ostrzeliwała wszystkie możliwe cele; tu i ówdzie odbywały się krótkie próbne strzelania. Piechota i artyleria były dostrojone, niezbędne znaczniki zostały rozmieszczone i sprawdzone. Na poszczególnych odcinkach piechota zbliżyła się już do linii nieprzyjaciela; niektóre ważniejsze placówki nieprzyjaciela zostały zdobyte w ostatnich dniach i utrzymane, mimo wszelkich wysiłków nieprzyjaciela, by je odzyskać.

W nocy niemieckie zasieki zostały poprzecinane i przygotowano w nich korytarze; w okopach usypano szerokie rampy wyjściowe. Dzięki starannie przemyślanym środkom maskującym, przygotowania do ataku zostały najwyraźniej niezauważone przez wroga. Wróg utrzymywał licznie obsadzone okopy frontowe, ale jego artyleria nie wydawała się być wzmocniona. Lotnicy meldowali, że na stacji kolejowej Ostrołęka odbywał się normalny ruch wojska i przeładunki materiałów.

Feldmarszałek von Hindenburg przybył w ciągu dnia do kwatery głównej Grupy Armii w Willenbergu [Wielbark]. Generał von Gallwitz z szefem sztabu, Oberstem Marquardem i jego najbliższy sztab udał się do Dzierzgowa, gdzie stanął Feldmarszałek. Oficerowie łącznikowi zostali wysłani do wszystkich korpusów zgrupowań szturmowych. Tam, gdzie jeszcze tego nie zrobiono, piechota wysunęła się na 300-400 metrów ...

 

Karwowo II – cmentarz wojenny z I wojny światowej

Karwowo II – cmentarz wojenny z I wojny światowej
(Kriegsfriedhof des Ersten Weltkrieges)
 
Karwowo – wieś w województwie podlaskim, w powiecie kolneńskim, w gminie Stawiski.
 
Karwowo II to drugi ze znanych cmentarzy w tej miejscowości. Usytuowany jest w południowej części wsi tuż za zabudowaniami. Znajduje się przy gruntowej drodze odchodzącej od drogi o nawierzchni bitumicznej, biegnącej ze wsi na południowy wschód w kierunku drogi krajowej nr 61 i dalej na Łomżę.
Cmentarz to budowla ziemna w formie piramidy schodkowej składającej się z trzech poziomów na których znajdują się pola grobowe. Ma idealne proporcje na planie kwadratu. Wejście na kopiec wiedzie od strony drogi gruntowej. Granicę założenia wyznacza rów odwadniający. Szczyt piramidy to płaska powierzchnia, na której umieszczono głaz z inskrypcją:
„1915 / 159 DEUTSCHE / 115 RUSSEN”.
Pierwotnie obelisk był ustawiony na gruncie, pod drzewem, jednak kilka lat temu przeniesiono go na betonowy postument. Nie jest to zgodne z zasadami urządzania cmentarzy Wielkiej Wojny ani nie wygląda dobrze.
Północno-zachodnia część kopca została zniszczona w wyniku wybierania piasku.
Groby jednostkowe rozmieszczone zostały na trzech tarasach piramidy. Do dzisiaj czytelne są relikty nasypów ziemnych, którymi zostały oznakowane. Pierwotnie były też drewniane krzyże, ale ślad po nich zaginął pewnie jeszcze przed II wojną światową.
Szkic rozplanowania nekropoli zamieszczony w karcie cmentarza w archiwum WUOZ ukazuje niewielką szerokość poszczególnych poziomów piramidy. W rzeczywistości tarasy są szersze a mogiły rozmieszczono na nich prostopadle do krawędzi każdego poziomu.
Można przypuszczać, że wzorem innych podobnych cmentarzy, w mogiłach na tarasach piramidy pochowani zostali żołnierze armii niemieckiej, a zbiorową mogiłę żołnierzy carskich stanowi najwyższy stopień kopca, tam gdzie znajduje się obelisk z pamiątkowym napisem.
Nie wiadomo, czy skarpy poszczególnych poziomów były wzmacniane licowaniem z kamieni polnych, tak jak na innych podobnych cmentarzach w okolicy, ale należy przypuszczać, że tak.
 
Karwowo II – cmentarz częściowo zaniedbany, znany jednak w okolicy. Cmentarz, na którym spoczywają zapomniani żołnierze Wielkiej Wojny, wielu z nich mogło czuć się Polakami.
 
Odległość od centrum Ostrołęki – 53 km.
Post powstał przy współpracy z Małgorzata Karczewska.
 
Film wykonano latem 2019r


 -Film z cmentarza zamieszczony na FB. -

 










Mściwuje – cmentarz wojenny z I wojny światowej

Mściwuje – cmentarz wojenny z I wojny światowej
(Kriegsfriedhof des Ersten Weltkrieges)
 
Mściwuje – wieś w województwie podlaskim, w powiecie kolneńskim, w gminie Mały Płock
 
Cmentarz wojenny założony został na południe od drogi Mały Płock-Mściwuje, przy skrzyżowaniu szosy i dróg polnych, około 900 metrów od wsi Mściwuje. Tuż przy nim znajduje się krzyż przydrożny z inskrypcją „ALEKSANDER / RAKOWSKI / 1914”. Data wybuchu I wojny światowej umieszczona na krzyżu nasuwa pytania: czy krzyż powstał w tym miejscu niezależnie od wydarzeń wojennych? Czy nazwisko z inskrypcji jest nazwiskiem fundatora krzyża czy ofiary wojny pochowanej przy drodze?
Cmentarz jest objęty ochroną prawną przez wpis do rejestru zabytków województwa podlaskiego jako cmentarz wojenny w Małym Płocku. 
 
Cmentarz rozmieszczono na planie wydłużonego prostokąta. Współczesne ogrodzenie wyznacza około połowy jego zasięgu. Na ogrodzonej części cmentarza widoczne są co najmniej trzy mogiły zbiorowe – jedna, najbardziej rzucająca się w oczy po wschodniej stronie, za pomnikiem oraz dwie słabiej zachowane, wzdłuż zachodniej granicy cmentarza. Pozostała część cmentarza, której nie obejmuje ogrodzenie została niedawno splantowana. Jeśli były tam ślady mogił, to zostały zniszczone. Można się jedynie domyślać, że znajduje się tam strefa mogił jednostkowych.
W dokumentacji cmentarza sporządzonej w latach 90. XX w. znajdujemy informację, że na cmentarzu pochowani zostali żołnierze armii niemieckiej i rosyjskiej. Ich liczba jest nieznana.
Co ciekawe, ogrodzenie nie ma bramki! Dla młodszych to żaden problem, bo płot nie jest wysoki, ale dla mniej sprawnych osób to poważna przeszkoda.
W północno-wschodnim narożniku cmentarza wystawiony został pomnik ku czci poległych. Na pierwszy rzut oka wygląda na typową budowlę cmentarzy Wielkiej Wojny, jednak po bliższym przyjrzeniu się powstają wątpliwości. Po pierwsze – wzniesiono go w nietypowym miejscu nekropoli – jest skierowany frontem do drogi, ale tyłem do mogił, co nie było zgodne z zasadami planowania głównego upamiętnienia cmentarnego. Po drugie - został wzniesiony z betonu wymieszanego z gruzem, możliwe ze efekt renowacji lub odbudowy starszego pomnika. Na przedniej ścianie umieszczono dwie nisze – większą, przeznaczoną na tablicę z pamiątkową inskrypcję i drugą, znacznie mniejszą, nawiązująca do lokalnej tradycji umieszczania na krzyżach przydrożnych i nagrobnych niszy na obrazek lub figurkę. Na trzech pozostałych ścianach umieszczono płaskorzeźbiony symbol bardziej nawiązujący formą do Krzyża św. Jerzego niż Krzyża Żelaznego, który był częstym elementem pomników ku czci poległych. Pomnik posiadał zwieńczenie, obecnie zniszczone i nie ma możliwości odtworzenia jego formy.
Jeszcze kilka lat temu, w większej niszy znajdowała się współczesna tablica z napisem: „Cmentarz żołnierzy niemieckich i rosyjskich poległych w czasie I wojny światowej”, jednak dzisiaj nie ma już po niej śladu.
Świadectwem pamięci mieszkańców są znicze i sztuczne wieńce ułożone pod pomnikiem. 
 
Mściwuje – cmentarz stopniowo ulegający zniszczeniu. Cmentarz, na którym spoczywają zapomniani żołnierze Wielkiej Wojny, wielu z nich mogło czuć się Polakami.
 
Odległość od centrum Ostrołęki – 45 km.
 
Post powstał przy współpracy z Małgorzata Karczewska.
Film wykonano latem 2019r


 -Film z cmentarza zamieszczony na FB. -