wtorek, 28 stycznia 2020

Lewa flanka, część I: Zgliszcza pięknej wsi

W zaciętych walkach odbito północną połowę tej pięknej, dużej wioski, która teraz była już tylko ruiną. Generał von Gallwitz uznał, że zgliszcza Jednorożca nie mają już żadnego taktycznego znaczenia, nie warto poświęcać żołnierzy na odbicie reszty ruin i nakazał utrzymać się na osiągniętych pozycjach.

Cykl „Lewa flanka“, będzie nawiązywał do działań wojennych na lewej flance Grupy Armii Gallwitza i będzie zarazem kontynuacją cyklu o niemieckiej 37. Dywizji Piechoty.




Notatki z kronik: 48. Regimentu Piechoty Landwehry


10 marca 1915. Nieprzyjaciel zatrzymał się na wzgórzach znajdujących się na południe od wsi Morawy Wielkie i Łanięta. Rosjanie nie mogli pozwolić, aby Przasnysz został im odebrany po raz drugi.
Świeciło jasne słonko, zimno, temperatura wynosiła tylko 8°. Regiment wyrusza wcześnie rano. O 7:30 zgodnie z rozkazem ruszają po kolei, III. Batalion/48, Oddział Karabinów Maszynowych, I. Batalion/48 i II. Batalion/48. Droga powoli wspina się na płaskowyż. Z wiosek przed naszymi idącymi kolumnami wyjeżdża mnóstwo wozów Panjes [chłopi], sporo ich też maszeruje z torbami i plecakami. To znak, że wkrótce się rozpocznie. Nie chcą spłonąć wraz ze swoimi wioskami.

Przez pierwsze pół godziny marszu konni zwiadowcy, którzy wyruszyli na płaskowyż, nie meldują o zagrożeniach. Wkrótce ze szpicy nadchodzi wiadomość o okopanym wrogu.
Leutnant Görke ze swoim oddziałem karabinów maszynowych zajmuje pozycje w sosnowym lesie i pozwala karabinom przykryć ogniem Rosjan na krawędzi płaskowyżu.

Wróg wycofuje się do doliny, ale zauważono kierunek, z którego strzelały nasze karabiny. Nad sosnami rozrywa się szrapnel, potem kolejny. Moment później niski sosnowy lasek jest pod ostrzałem całej rosyjskiej baterii. Granaty i szrapnele wybuchające wśród drzew urządzają małe piekło. Żołnierze na moment zostają oślepieni i ogłuszeni. W ciągu kilku minut Leutnant Görke traci czterech zabitych i pięciu rannych. Szybko zabiera oddział z niebezpiecznego stanowiska i zajmuje pozycję kilkaset metrów na lewo.

Niedługo później Rosjanie zaczynają ostrzał do strzelców III. Batalionu/48. Z płaskowyżu widać lewe skrzydło rosyjskiej pozycji w dolinie niedaleko wsi Rudno-Jeziorowe, ale Oberstleutnant Wallenius wysyła rozkazy do oddziałów, aby posuwały się bardziej w lewo, w kierunku Morawy. Płaskowyż, na którym znajduje się III. Batalion/48 znajduje się w pasie natarcia 5. Rezerwowego Regimentu Piechoty, który jest w drodze i ma atakować Rudno. Regiment/48 zawraca, a jeden batalion przemieszcza się przez las na południe od Moraw w kierunku wzgórza 179 koło wsi Trzcianka. I. Batalion/48 został ostrzelany, gdy tylko wyszedł z lasu. Zajmuje pozycję i włącza się do walki. II. i III. Batalion/48 zatrzymują się za wzgórzem 187, na południe od wsi Morawy [Wielkie] i przygotowują pozycje obronne pod wzgórzem. Kilku niezdyscyplinowanych żołnierzy nie powstrzymało się od wejścia na wzgórze, by się rozejrzeć. Warto było, bo ze wzgórza rozciągał się wspaniały widok na Nizinę Orzyca i Omulwi, z ich niekończącymi się lasami, a na południu widać było dobrze znany Przasnysz z pięknym starym kościołem i czerwoną bryłą koszar, które dziś są już tylko ruinami.

Ale dla uważnych obserwatorów z rosyjskiej artylerii ruch na wzgórzu oznaczał tylko jedno: coś tam się dzieje. Zasyczał jeden granat, potem drugi, nad wzgórzem wyrosły chmury szrapneli. Zbocze po naszej stronie było strome i wystarczająco wysokie, dzięki czemu nasze pozycje znajdowały się w martwym polu nadlatujących pocisków, które przelatywały za wysoko, albo uderzały w krawędź wzgórza.

Spadł na nas grad drzazg, brył ziemi i kamiennych odłamków. Żołnierze z łatwością unikali podskakujących kulek szrapneli. Nieprzyjaciel, by razić nasze skryte pozycje musiał ustawić zapalniki pocisków, tak by wybuchały wysoko, przez co traciły swoją zabójczą moc. Kulki szrapneli miały przez to wystarczającą siłę, by spowodować zamieszanie, parę wgnieceń i siniaków. Płaszcz dowódcy regimentu został przedziurawiony w kilku miejscach, kula szrapnelowa przebiła mu obie pokrywy obudowy lornetki.

Jeden żołnierz krzyknął głośno. Skaczący kulka wylądowała mu w najniższej części pleców, ale dobra, gruba poduszka na omawianym obszarze ciała zapobiegła poważnym ranom. Feldwebelleutnant Jordan został ranny i z tego powodu Feldwebelleutnant Hinkelmann musiał objąć dowództwo nad kompanią telefoniczną. Leżenie pod błogosławieństwem wrogiej artylerii było ciężką próbą nerwów. Dodatkowo, słońce, które lekko rozgrzewało powietrze, zaczęło zachodzić i robiło się zimno.

Przez szczyt wzgórza przeszedł żołnierz, zszedł z niego wydłużonymi krokami, skierował się do dowódcy regimentu i przemówił donośnym głosem:
"Wiadomość od Hauptmanna Kissrowa: Rosjanie się pieprzą!”

Odważny posłaniec otrzymał odpowiedź w postaci ryczącego śmiechu wielu głosów. Zapanował dobry nastrój.
Niemiecka ciężka artyleria energicznie zaczęła ostrzeliwać pozycje Rosjan na wzgórzu 179, w wyniku czego nieprzyjaciel opuścił okopy, które szybko zajął I. Batalion/48. W czasie tej akcji tylko Leutnant Lukoschat otrzymał postrzał w udo.

Teraz wróg cofał się na całej linii. O godzinie 19:00 I. Batalion/48 wzmocniony plutonem karabinów maszynowych został pchnięty do wsi Smoleń-Daćbogi. II. Batalion/48 zajął Trzciankę, a III. Batalion/48 oraz sztab regimentu przeniósł się do wsi Morawy Wielkie.

11 marca, o 7:30 rano, bataliony kierują się do wsi Kaki Mroczki. Tutaj generał von Lossow zgromadził całą 9. Brygadę Landwehry, która zostaje wyznaczona jako rezerwa Grupy Armii Gallwitz. Kuchnie pracowały pełną parą, a żołnierze zostali wykarmieni. Wschodzące coraz wyżej marcowe słońce sprawiło, że w 8° zimne powietrze było dość znośne i odpoczywaliśmy do godziny 15:00. Wkrótce po południu, na grani znajdującej na południe od wsi Kaki Mroczki pojawił się Jägerbataillon i zaczął się okopywać. Tak więc plan nowego atak na Przasnysz, o którym mówiono już poprzedniego dnia nie powiódł się.

Wielki Książę Nikołaj Nikołajewicz był zdeterminowany, aby uderzyć na kilka niemieckich dywizji, które uniemożliwiły mu przebicie się na Torunia. Rzucił na nowo do walki XXVI Korpus i I Korpus Syberyjski. Ten pierwszy już zbliżał się do Jednorożca.

Oddziały Generała Gallwitza przeszły do obrony. Od godziny 15:00, 48. Regiment Landwehry maszeruje do Jednorożca i do wsi Ulatowo-Pogorzel, gdzie ma zająć kwatery.
Po południu, 12 marca regiment otrzymał rozkaz utworzenia drugiej linii obrony jako rezerwa Korpusu na południe od wsi Olszewka. Była to duża wieś z 80 zagrodami i oferowała zadowalające zakwaterowanie.

Budowę fortyfikacji rozpoczęto natychmiast. Przy umocnieniach oddziały pracowały na zmianę, co umożliwiło pracę także w nocy, dzięki czemu zrobiono szybkie postępy.
Wielki Książę, który wiedział, że artyleria rosyjska nie będzie w stanie rozbić oddziałów niemieckich w okopach, wypróbował taktykę zaskoczenia. Nie ustawał, rzucał pułkami i brygadami na pozycje niemieckie, czasem tu, czasem tam oraz w nocnych szturmach. Tu i ówdzie udało mu się lokalnie przełamać linie niemieckie, ale nigdy nie był to trwały sukces. Stanowiska niemieckiej obrony zostały utrzymane, karabiny maszynowe spełniły swój obowiązek, a teren przed niemieckimi okopami od Myszyńca do wsi Kaki-Mroczki był jednym, długim na 40 km polem trupów, bezużytecznie zagonionych na śmierć rosyjskich żołnierzy.
13 marca Rosjanie podciągnęli świeże siły i rozpoczęły się dzikie harce.

Regiment któremu powierzono stanowiska od południowego skraju wsi Jednorożec aż do brzegów rzeki Orzyc z silnym punktem oporu na Czerwonej Górze, swoją obronę oparł na nieprzebytych bagnach niziny Orzyca.

Odwilż wiosenna, która nastąpiła 13 marca, utworzyła wszędzie zwodnicze rozlewiska, ale dna tych rozlewisk były skute lodem, który był wstanie utrzymać nacierających. Czujność żołnierzy, wyczerpanych walkami ostatnich trzech tygodni, nie była wystarczająco dobra. Kiedy masy rosyjskich żołnierzy zaatakowały przed świtem, kompania która miała bronić się na Czerwonej Górze uległa po krótkiej walce. Wróg wykorzystał to i z flanki wdarł się do Jednorożca. Wioska po ciężkich walkach padła, a wiele dział artylerii trafiło w ręce wroga.

Do walki rzucono rezerwy czyli oddziały 24. Regimentu Piechoty Ladwehry. Nasz siostrzany regiment [24. LIR] walczył z odwagą lwa i mocno krwawił. 
 
W zaciętych walkach odbito północną połowę tej pięknej, dużej wioski, która teraz była już tylko ruiną. Generał von Gallwitz uznał, że zgliszcza Jednorożca nie mają już żadnego taktycznego znaczenia, nie warto poświęcać żołnierzy na odbicie reszty ruin i nakazał utrzymać się na osiągniętych pozycjach.

14 marca 1915. Rosjanie wyprowadzają śmiały manewr na wschód od wsi Olszewka. I. Batalion/48 zostaje oddany do dyspozycji 3. Brygady Piechoty (generał Mengeibier) i udaje się do wsi Dynak, gdzie musiał pozostać w stanie gotowości. III. Batalion/48 stojący w Olszewce, popołudniu był podrywany alarmowo co najmniej trzy razy i wzywany do wsi Parciaki. Dwa razy wrócił po krótkim czasie. Dopiero po trzecim alarmie pozostał w Parciakach, ale nie miał chwili odpoczynku i późną nocą musiał udać się do leśniczówki Budziska, gdzie został przydzielony do 70. Brygady Piechoty. Tam na skraju lasu batalion musiał się szybko okopać.

Wieczorem zaalarmowano również II. Batalion/48 i wysłano go do leśniczówki Zadziory, gdzie obsadzili stanowiska przy wzgórzu 116, na prawym skrzydle III. Batalionu/48. Zadaniem tych jednostek była obrona przed atakami od strony bagien rzeki Orzyc.

15 marca, we wsi Ziomek Rosjanie zaatakowali batalion z 44. Regimentu Piechoty, któremu przydzielono pluton karabinów maszynowych z naszego regimentu/48. Wróg zaatakował pozycje obronne i wioskę. Obsada karabinów maszynowych padła w walce wręcz, siedem koni z obsady karabinów zostało zadźganych przez wroga w stajni, stracono też karabiny. Wezwane rezerwy w kontrataku odrzuciły Rosjan i odzyskano karabiny maszynowe.

16 marca Hauptmann Hochheim przyprowadził do Olszewki 800 świeżych żołnierzy w celu uzupełnienia strat w regimencie. Byli to niewykorzystywani do tej pory w walkach żołnierze młodszych roczników Landszturmu. W kolumnie uzupełnień przybyli Leutnanci Tanger i Lehnberg oraz Oberleutnant Schiele, którzy zostali mianowani dowódcami kompanii. Hochheim objął dowództwo III. Batalionu/48, Oberleutnant Wengler zrezygnował z funkcji adiutanta II. Batalionu/48. I. i II. Batalionowi/48 przydzielono po 250 ludzi, III. Batalionowi/48 - 300 ludzi. 
 
20 marca o 4:30 rano Rosjanie z zaskoczenia zdołali wedrzeć się do wsi Majk. 2. Kompania/48, która dostała rozkaz wymarszu do tej wsi, by objąć funkcję rezerwy stacjonujących tam oddziałów, wchodziła akurat do wsi, gdy w ciemnościach, w odległości 30 kroków zauważyli skradające się masy wrogich żołnierzy. Bez chwili zastanowienia zaczęli ostrzeliwać stłoczonych Rosjan, co zdezorientowało wroga. Uratowało to sytuację, gdyż zareagowali żołnierze z 44. Regimentu obsadzającego wioskę i podciągnęli karabin maszynowy. Atakująca rosyjska formacja została rozbita i wyparta.

Nieustanne walki i marsze od początku zimowych walk całkowicie zniszczyły obuwie żołnierzy. Codziennie zdarzało się, że gdy pojawiała się kolumna rosyjskich jeńców, nasi ludzie gromadzili się ze wszystkich stron. Rosjanie musieli zdejmować swoje niezniszczone obuwie i w zamian brać buty naszych żołnierzy. Na pocieszenie przy wymianie dostawali kilka papierosów.

Jednorożec, ruiny wsi. Marzec 1915 roku.


Notatki z kronik: 24. Regimentu Piechoty Landwehry

Podczas gdy 11 marca 36. i 76. Rezerwowa Dywizja kontynuowały atak, 9. Brygada Piechoty Landwehry, z rozkazu generała von Gallwitza przemaszerowała przez wieś Łanięta do wsi Kaki Mroczki. Tutaj Regiment/28 znalazł wreszcie czas na rozdysponowanie nowych żołnierzy z uzupełnień, którzy przybyli już 9 marca i odtworzenie dwóch batalionów pod dowództwem Majora Rudolfa.

W pierwszych godzinach popołudniowych regiment otrzymał rozkaz natychmiastowego przemieszczenia się przez wieś
Jednorożec do wsi Budy Przysieki (Rządowe) i zgłoszenia się tam do Oberleutnanta Massowa (4. Regiment Grenadierów). 4. Regiment Grenadierów w ramach zgrupowania 37. Dywizji Piechoty miał zablokować teren od rzeki Orzyc przez Budy Przysieki (Rządowe) do wzgórza 117 na północ od wsi Cierpięta, okopać i utrzymać się za wszelką cenę. Po dotarciu tam 24. Regimentu Piechoty Landwehry, został on rozmieszczony na odcinku od rzeki Orzyc do rozwidlenia dróg na zachód od wzgórza 113 (na wschód od drogi Budy Przysieki Prywatne-Cierpięta) obok zgrupowania Schlenstein (6. Dywizja Kawalerii).

Pierwszej nocy drogi i teren wokół był zabezpieczony przez placówki polowe i patrole z 5. i 1. Kompanii. Rano 12 marca teren zajęły oba bataliony. Kompanie okopały się i wzmocniły pozycje zaporami. II. Batalion/24 rozlokował się na prawym skrzydle od rzeki Orzyc do drogi Żelazna-Budy Przysieki, zaś I. Batalion/24 tuż przy batalionie fizylierów z 4. Regimentu Grenadierów. 
 
Ponieważ z Ostrołęki nadciągał XXIII. Rosyjski Korpus, którego oddziały dotarły już do wsi Ruzieck (ok. 11 km na południowy wschód od zajmowanych pozycji), drogi dojazdowe były szczególnie mocno pilnowane. Wysłano też wysunięte patrole. W południe wróg z zaskoczenia uderzył na II. Batalion/24, ale został bez wysiłku odparty.

Później silne patrole wrogiej kawalerii wielokrotnie zbliżały się do pozycji. Patrol z 3. Kompanii, którym dowodził Gefreiter Petsch wysłany w kierunku południowym, kilkakrotnie po drodze spotkał te patrole kawalerii i przyniósł dokładne raporty o ruchach wroga. Wykrył również pozycję rosyjskiej baterii z ośmioma działami.

W nocy oddziały pozostały na swoich pozycjach, ustawiono nawet pozycję obronną na lodzie rzeki Orzyc. Rozbudowa stanowisk była kontynuowana w miarę możliwości również 13 marca. Około południa wysunięte placówki I. Batalionu/24 zostały nagle zepchnięte przez tyralierę rosyjskich strzelców, za którymi podążały również dwa karabiny maszynowe. Unteroffizier Weigt z 3. Kompanii, który zauważył zagrożenie, poderwał grupę żołnierzy i uderzył na lewe skrzydło Rosjan. Wróg ostrzeliwany z boku został zmuszony do odwrotu . Wielu z zabitych w akcji pozostało na przedpolu, w tym oficer, u którego znaleziono ważne dokumenty.

14 marca o świcie oddziały 70. Brygady Rezerwowej miały przejąć pozycje 24. Regimentu Landwehry. Bataliony z 54. Rezerwowego Regimentu Piechoty wkraczały już na stanowiska, gdy nieprzyjaciel nagle otworzył gwałtowny ogień jednocześnie na naszym lewym skrzydle, jak i do oddziałów 4. Regimentu Grenadierów oraz próbował się przebić. Atak został odparty, 40 jeńców zostało w naszych rękach. Po zluzowaniu stanowisk oddziały regimentu przemaszerowały do wsi Olszewka, gdzie stanęły na kwaterach.

9 Brygada Piechoty Landwehry została wycofana ze swoich stanowisk na froncie i była do dyspozycji dowództwa Korpusu. Wszyscy mieli nadzieję na odpoczynek po wyczerpujących dniach walk. Żołnierze wysprzątali kwatery i już zaczęli czuć komfort wypoczynku, kiedy o 19:50 w regimencie ogłoszono alarm.
 
 Jednorożec
"Wróg zdobył Jednorożec. 24. Regiment Piechoty Landwehry ma natychmiast wymaszerować do wsi Małowidz, gdzie ze sztabu 6. Dywizji Kawalerii otrzyma dalsze rozkazy”.
Ten rozkaz z dowództwa brygady był dla regimentu początkiem nowych, ciężkich walk.
Wkrótce oba bataliony były gotowe do marszu. I. Batalionem/24 dowodził Hauptmann Bianchi, a II. Batalionem/24 Hauptmann Axster.

Podczas przemarszu przez Rosję regiment poznał już różne rodzaje tutejszych dróg. To, czego doświadczyli ludzie podczas tego nocnego marszu w czasie odwilży nad wciąż zamarzniętymi czterema ramionami rzeki Orzyc, przerosło wszystko, co kiedykolwiek wcześniej przeżyli. Trasa była tak źle oznakowana, że nawet przewodnicy, którzy szli z oddziałami, co chwilę gubili się w ciemnościach. Szlak przebiegał częściowo po lodzie i śniegu, a częściowo przez wodę i błota. W tym terenie, który był nieprzejezdny w ciągu lata, nie było żadnych ścieżek. Pojazdy wiozące sprzęt Kompanii Karabinów Maszynowe miały w tym marszu szczególnie trudne zadanie.

Kiedy adiutant regimentu po północy dotarł do sztabu 6. Dywizji Kawalerii, otrzymał rozkaz, że regiment ma maszerować dalej, do wsi Ulatowo-Pogorzel. Tam miał się zameldować u Obersta Schlensteina. Około godziny 1:00 w nocy, całkowicie wyczerpane bataliony dotarły na miejsce. 8-kilometrowy marsz trwał ponad cztery godziny, co jest najlepszym świadectwem trudnego szlaku jaki przebyły te oddziały. Oberstleutnant von Gugel zgłosił przybycie regimentu do Obersta Schlensteina, który rozkazał - zakładając, że ma przed sobą świeże i wypoczęte oddziały - natychmiastowy atak na Jednorożec.

Wieś została zdobyta przez Rosjan od strony, której teren wydawał się być nie do przebycia. Teraz 24. Regiment Piechoty Landwehry miał zaatakować
Jednorożec uderzając w centrum wsi, odzyskać wieś i stracone tam niemieckie działa.

Zmęczeni żołnierze nie mieli szans z sukcesem wykonać zadania powierzonego przez Obersta Schlensteina i po interwencji dowódcy regimentu atak został odłożony do świtu, aby dać żołnierzom co najmniej kilka godzin odpoczynku. Treść rozkazu została później zmieniony na: "O świcie regiment uderzy na południe i południowy wschód od wsi Ulatowo-Pogorzel".

Po pewnym czasie przyszedł nowy rozkaz od dowódcy 36. Rezerwowej Dywizji, by główny atak na Jednorożec poprowadzić przez las znajdujący się na południe od wsi Ulatowo-Słabogóra. 24. Regiment Piechoty Landwehry musiał przemieścić się w prawo i nawiązać kontakt z 69. Rezerwową Brygadą Piechoty i o świcie rozpocząć atak. Atak miał być wspierany przez artylerię 9. Brygady Piechoty Landwehry znajdującą się na wschód od rzeki Orzyc i 70. Rezerwową Brygadę stojącą w folwarku Budziska.

Gdy patrole wysłane do lasu znajdującego się na południe od wsi Słabogóra nie odnalazły oddziałów 69. Rezerwowej Brygady Piechoty, o godzinie 7:30 rano, 24. Regiment Piechoty Landwehry zaatakował samodzielnie. I. Batalion/24 ruszył po obu stronach drogi Ulatowo-Pogorzel - Jednorożec, II. Batalion/24 pozostał w tyle. 4., 2. i 3. Kompania prowadziły atak, a 1. Kompania była trzymana w rezerwie. Atak zakończył się sukcesem i już o godzinie 8:00 rano regiment był w stanie zgłosić odbicie północnej części Jednorożca i południowego skraju lasu na zachód od niego.
Dalsze działania uniemożliwił silny ostrzał rosyjskiej artylerii i karabinów maszynowych przy drodze we wsi i na zachodnim jej skraju. Trzeba było czekać na przybycie 69. Rez. Brygady Piechoty. Stanowiska we wsi i na skraju lasu obsadzały kompanie I. Batalionu/24. Podczas, gdy we wsi żołnierze mieli osłonę wśród zabudowań, to kompanie w lesie zaległy na zamarzniętym gruncie, w terenie słabo porośniętym drzewami. Oddziały te ponosiły znaczne straty, ponieważ żołnierzom udało się wykopać tylko płytkie dołki w zamarzniętej ziemi.

Zadaniem 24. Regimentu podporządkowanego 69. Rez. Brygadzie Piechoty było nacierać na lewym skrzydle, północnym skrajem Jednorożca, a następnie skręcić się na południe i zdobyć teren 400 m na wschód od wsi.

Aby zabezpieczyć lewą flankę 69. Brygady, II. Batalion/24 miał uderzyć i w miarę możliwości zdobyć wzgórze Czerwonej Góry. Około godziny 14.00 przybyła 69. Rez. Brygada Piechoty i nawiązała kontakt z oddziałami I. Batalionu/24, ale jej oddziały nie zdążyły już ruszyć dalej. W ciągu nocy żołnierze okopali się. Oddziały II. Batalionu/24 przez pewien czas miały swoje pozycje w rowie odwadniającym na łące. Żołnierze leżeli w wodzie, lodzie i błocie. Później, mimo ostrzału z ciężkiego karabinu maszynowego i ostrzału szrapneli, oddziałom tym udało mu się podejść do wroga na odległość do 350 m.

Kompania Karabinów Maszynowych rozmieściła po trzy karabiny w każdym batalionie. Dalszy atak został wstrzymany.

Pozycje 69. Rez. Brygady Piechoty znajdowały się pomiędzy 11. Rez. Brygadą Piechoty po prawej i 70. Rez. Brygadą Piechoty po lewej. 24. Regiment Piechoty Landwehry znalazł się pomiędzy 21. Rez. Regimentem Piechoty (po prawej) i 61. Rez. Regimentem Piechoty (po lewej) z I. Batalionem/24 na linii frontu na skraju lasu.

W południe 16 marca II. Batalion/24 został zluzowany przez 2. Rez. Jäger Batalion, który zajął dolinę rzeki Orzyc i ustanowił pełne połączenie między 69. i 70. Rez. Brygadą Piechoty. II. Batalion/24 wycofał się do wsi
Ulatowo-Pogorzel jako rezerwa brygady. W wiosce żołnierze odpoczywali w pełnej gotowości bojowej.

Pod wieczór nieprzyjaciel przeprowadził atak na broniący Jednorożca 61. Rez. Regiment Piechoty. II. Batalion/24 został natychmiast poderwany i ruszył w kierunku północnego skraju Jednorożca. Nie było jednak potrzeby interwencji, gdyż atak został już odparty, ale 50 ochotnikom z batalionu udało się wynieść znaczne ilości amunicji artyleryjskiej z płonącego Jednorożca.

1200 żołnierzy ze świeżych uzupełnień dla regimentu zatrzymało się na noc we wsi Ulatowo-Pogorzel, gdzie oddziały 24. Regimentu Piechoty Landwehry dotarły 17 marca 1915. Dowództwo nad I. Batalionem/24 po rannym Hauptmannie Bianchi przejął Hauptmann Axter, a dowódcą II Batalionu/24 został Hauptmann Dietrichs.

Pod ciągłym ostrzałem nieprzyjaciela pozycje zostają rozbudowane. Na północnym krańcu Jednorożca Rosjanie również się okopali w odległości 50 m od nas.

Po południu 5. i 6. Kompania zostają podporządkowane 21. Rez. Regimentowi Piechoty i służą na przedłużeniu ich prawego skrzydła pomiędzy wzgórzami 147 i 151. 7. i 8. Kompania zostały przydzielone jako rezerwy brygadowe w rejonie
Jednorożec - folwark (strażnica leśna) i Ulatowo-Pogorzel do wzgórza 151.

Wszystkie oddziały musiały znaleźć sobie schronienia w lesie. 5. i 6. Kompania/24 zajęły przydzielone im pozycje w ciemnościach, nie znając wcześniej terenu.
Do wsi
Ulatowo-Pogorzel dotarł I. Batalion z 33. Regimentu Fizylierów, jako kolejna rezerwa dywizji.

18 marca przed świtem, na oddziały 11. Rez. Brygady Piechoty (7. Kompania/1. Rez. Regiment Piechoty) i na nasze okopujące się 5. i 6. Kompanię rozpoczął się zaskakujący atak wroga. Wciąż panujący zmrok i okrzyki: "Nie strzelajcie, to są nasze placówki" pozwoliły wrogowi podejść na nasze pozycje bez jednego strzału.

Według późniejszych raportów od dowodzących 5. i 6. kompanią, Feldwebelleutnanta Kühlinga i Jacoba, wróg najpierw zdobył pozycje 7. Kompanii/1. Regimentu. Kiedy nasza 5. Kompania/24 to zobaczyła, rzuciła tam do ataku jeden pluton i wzięła Rosjan pod ostrzał boczny. Wróg nie mógł się utrzymać pod takim ostrzałem i wycofał się z dużymi stratami.

Również 6. Kompania/24 została zaskoczona. Ich środek cofnął się na skraj lasu. Wtedy dowódca kompanii wyskoczył z okopu z około trzema drużynami i oskrzydlił wroga, który przeniknął na pozycje kompanii. Również tutaj Rosjanie nie utrzymali się, pod naporem kontrataku wracających plutonów 6. Kompanii/24. Wzięto 200 jeńców i zdobyto jeden karabin maszynowy, ale niestety dwa lub trzy karabiny maszynowe 33. Regimentu Fizylierów zaginęły. Ich obsady również zostały zaskoczone i nie oddały nawet jednego strzału.

Kompanie wróciły na swoje dawne pozycje. Zanim cała sprawa została dostatecznie wyjaśniona, krążyły najróżniejsze plotki o zachowaniu się obu kompanii, a zwłaszcza postawy nowo przybyłych z uzupełnień żołnierzy. Kazano podjąć wszelkie środki, aby uniemożliwić powtórzenie się zdarzenia. Przede wszystkim kompanie musiały utrzymać się na swoich pozycjach. Wkrótce sytuacja została wyjaśniona, a dowódca brygady Oberst Freiherr von Ziegesar zgasił wszelkie spekulacje i ogłosił, że oddziały regimentu wypełniły swój obowiązek jak należy.

Po południu tego samego dnia miał miejsce kolejny atak, tym razem na "Bastion" I. Batalionu/24. Został odparty, ale niestety stanowisko karabinu maszynowego zostało zniszczone przez bezpośrednie trafienie. Trzech strzelców znalazło tam swoją śmierć.

Ponieważ pozycje kompanii były pod ostrzałem o różnym stopniu nasilenia, 19 marca kompanie skrzydłowe (1. i 3. Kompania) zmieniały się na pozycjach. Ponowny atak na Bastion został odrzucony, tak samo silny nocny atak na Jednorożec, jak również na 3. Kompanię/24 znajdującą się na lewej flance. Po południu, 5. i 6. Kompania/24 wróciły pod rozkazy swojego regimentu, tak że już nad scalonym II. Batalionen/24 stanowiącym teraz rezerwę brygady objął dowództwo nowo przybyły Hauptmann Holland.

20 marca 3. Kompania silnym ogniem z karabinów odparła nocny atak Rosjan, którzy ponieśli duże straty. Kontynuowano rozbudowę stanowisk. 21 marca II. Batalion/24 przeniósł się na linię frontu i zluzował I. Batalion/24. Wymianę wstrzymano na trzy godziny, ponieważ doszło do silnego ostrzału pozycji, po którym oczekiwano ataku Rosjan, jednak ten nie nastąpił.

Walki pozycyjne pod ciągłym ciężkim ostrzałem artyleryjskim i celnym ostrzałem piechoty trwały do 23 marca 1915. Co trzeci dzień bataliony zmieniały się. Batalion pozostający w rezerwie przyczyniał się do wzmocnienia pozycji, budując zapory z kozłów hiszpańskich. Straty jakie regiment poniósł w tych walkach były poważne. Zgodnie z zapisami pamiętników wojennych, w czasie od 12 do 27 marca stracił 113 zabitych i 375 rannych oficerów, podoficerów i żołnierzy. Liczba ta jest prawdopodobnie wyższa, ponieważ żołnierze ze świeżych uzupełnień natychmiast wkraczali do walki, a niektórzy z nich zostali ranni i nie zostali odnotowani przez kompanię lub martwi zostali zabrani z pola walki przez inne oddziały.

28 marca o godzinie 4:00 nad ranem znajdujący się na pozycji frontowej II. Batalion/24 zostaje zluzowany przez oddziały 21. Rez. Regimentu Piechoty. Od 5:00 rano regiment był gotowy do wymarszu. O 9:30 przemaszerował przez Ulatowo-Słabogóra do wsi Przysowy. Stamtąd I. Batalion/24 musiał przejść przez Brzeski-Kołaki, Chorzele, Flammberg [Opaleniec], Montwitz [Mącice] do prawie całkowicie spalonej wsi Zaręby, gdzie prawie nie można było znaleźć kwater dla żołnierzy. II. Batalion/24 z Kompanią Karabinów Maszynowych staje na kwaterach we wsi Budki, sztab Regimentu we wsi Montwitz [Mącice]. Pod kwaterą sztabu. 69. Rez. Brygady, dowódca tej brygady wyszedł do maszerujących oddziałów i żegnał naszych żołnierzy z wyrazami uznania za wspólną walkę na froncie pod Jednorożcem.

Flammberg - Opaleniec, rok 1910


W rozkazie pożegnalnym odnotowano:
"Do 24. Regimentu Piechoty Landwehry za służbę od czasu przejęcia przeze mnie zwierzchnictwa nad brygadą.


Dzisiaj, Dowództwo Generalne obiecało mi Krzyże Żelazne II. Klasy dla 24. Regimentu, które przekażę, jak tylko je otrzymam. Życzę chwały i zwycięstw dla 24. Regimentu Piechoty Landwehry również na przyszłość!
Podpisał: generał Freiherr von Ziegesar [dowódca 69. Rezerwowej Brygady Piechoty].

Flammberg - Opaleniec 1910

Montwitz - Mącice słup graniczny, 1930

Jednorożec, cmentarz wojenny. W 1915 roku.


sobota, 25 stycznia 2020

Lipniki I – cmentarz wojenny z I Wojny Światowej


Lipniki I – cmentarz wojenny z I Wojny Światowej
(Kriegsfriedhof des Ersten Weltkrieges)
Jeden z czterech cmentarzy w Lipnikach wspomiany w niemieckich zestawieniach z lat 30-tych.

Lipniki – wieś w województwie mazowieckim, w powiecie ostrołęckim, w gminie Łyse.

Cmentarz wojenny położony na południe od wsi Lipniki, po wschodniej stronie drogi do Kadzidła. Zbudowany w latach 1915-1918 jako miejsce spoczynku żołnierzy ekshumowanych z okolicznych grobów i cmentarzy pobitewnych. Według dokumentów z lat 1937-1939 spoczywa tutaj 243 żołnierzy z armii niemieckiej i 458 z armii carskiej.
W literaturze i sieci możemy natrafić na informację, że jest to cmentarz 100 żołnierzy armii niemieckiej i 10 armii carskiej (!!) oraz, że powstał on w latach 1934-1935 po ekshumacji i przeniesieniu tutaj szczątków z cmentarza we wsi Tartak. To nie jest prawda. Cmentarz ten jest wzmiankowany w dokumentach władz niemieckich z lat 20. XX w. Co najwyżej, możliwe, że po połowie lat 30. XX w. dołożono tutaj szczątki ekshumowane z Tartaku.
Jest to spory cmentarz leśny, wyznaczony na planie prostokąta (31x36 m), otoczony dobrze zachowanym wałem ziemnym. Wejście prowadzi od zachodu, od strony szosy. Na osi wejścia aleja, po jej obu stronach rzędy mogił jednostkowych, w których pochowano żołnierzy armii niemieckiej. Za nimi, wzdłuż wschodniej krawędzi cmentarza, przez całą jego szerokość ciągną się trzy mogiły zbiorowe żołnierzy armii carskiej. Groby oznakowane nagrobkami pulpitowymi, tak zwanymi poduszkami, wykonanymi przez władze polskie w okresie międzywojennym. Zrobiono je ze słabe jakości betonu i współcześnie ich powierzchnie są niemal całkowicie nieczytelne. Nagrobki prawdopodobnie powstały na potrzeby remontu cmentarza pod koniec lat 20. XX w., po tym, jak w 1927 r. do naszych władz trafiła notatka Niemieckiego Poselstwa w Warszawie o złym stanie zachowania nekropoli.
Po II wojnie światowej cmentarz pozostawał zapomniany. Ochroną konserwatorską objęto go pod koniec lat 90. XX w., chociaż można trafić na błędną informację, że został odkryty dopiero w 2002 r. W 2004 r. przy wejściu na cmentarz, w świetle alei, wystawiony został grób symboliczny – lastrikowy nagrobek bez krzyża, z tablicą pamiątkową „TU SPOCZYWAJĄ ŻOŁNIERZE ROSYJSCY I NIEMIECCY POLEGLI W PIERWSZEJ WOJNIE ŚWIATOWEJ”. Nagrobek nie pasuje do wystroju cmentarza I-wojennego, nie nawiązuje do tradycyjnych elementów tego typu nekropolii ani stylistyką, ani materiałem. Wątpliwości budzi też jego ustawienie zagradzające wejście na cmentarz. Zamiast tego, wystarczyłyby dwa krzyże: łaciński i prawosławny, ale w przeznaczonym do tego miejscu, czyli na końcu głównej alei.

Lipniki I – cmentarz zaniedbany, gdzie spoczęli żołnierze Wielkiej Wojny, wielu z nich było Polakami.

Odległość od centrum Ostrołęki – 32 km.
Post powstał przy współpracy z Małgorzata Karczewska
 Małgorzata Karczewska

 -Film z cmentarza zamieszczony na FB. -







Cmentarz wojenny - Lipniki I


sobota, 11 stycznia 2020

Mała wojna, część 18: Białystok

Notatki z kronik 251. Rezerwowego Regimentu Piechoty

26 sierpnia 1915. Z karabinami w rękach oczekiwano poranka. O świcie wznowiono natarcie. III. Batalion/251 przez las dotarł do dworca Starosielce, II. Batalion/251 dotarł tam nacierając przez wieś Ogrodniki. 251. Regiment wkraczał do Białegostoku jako zwycięzca. Z dworca kolejowego oddziały udały się na kwatery do wsi Starosielce, by w kilka godzin przygotować się do schludnego wkroczenia do miasta: prano i porządkowano mundury, żołnierze myli się, golili itp. Wszędzie panował wesoły zgiełk i wrzawa. Na wojnie jednak nie należy cieszyć się zbyt wcześnie. Około południa przyszedł rozkaz, aby pomaszerować na południe, obejść Białystok i zabezpieczyć miasto od wschodu. III. Batalion/251, który szedł w przodu, został ostrzelany od strony Dojlid, prawdopodobnie przez oddziały kozaków, które wkrótce się wycofały. Niedługo później napotkano przednie oddziały I. Korpusu Armii i padł rozkaz, by nie podejmować dalszych działań, ponieważ I. Korpus miał przejąć osłonę miasta od południa. Po godzinie przyszedł kolejny rozkaz, aby kontynuować marsz, by oczyścić las. II. Batalion/251 zajął Dojlidy, a następnie przeszedł przez las do wsi Zaścianki. Po lewej stronie maszerował III. Batalion/251. Teren był gęsto zaludniony i urozmaicony.

Rozkazy były kilkakrotnie zmieniane, więc minęło trochę czasu, zanim rozrzucone kompanie zostały ponownie złączone. Wróg stawiał tylko krótki opór 12. Kompanii. Wkrótce również wrogi ogień artyleryjski ustał. Przekroczono linię kolejową prowadzącą na Baranowicze i tutaj, na północnym skraju lasu, III. Batalion/251 zajął pozycje obronne stając frontem do wsi Pieczurki. II. Batalion/251 pozostał w rezerwie. 6. Kompania/251 została przydzielona do III. Batalionu/251 jako rezerwa. Po godzinie 23:00 nie padły już żadne strzały.

To był dla naszego 251. Regimentu koniec bitwy Narew-Biebrza.

Kiedy rankiem 27 sierpnia 1915 rozejrzeliśmy się, po Rosjanach nie było już śladu. Zgromadzono oddziały regimentu i odbyły się uroczystości z udziałem dowódcy, który wyraził swoje uznanie dla osiągnięć regimentu od dnia 13 lipca, wspomniał poległych i wręczył Krzyże Żelazne. Później pomaszerowaliśmy do Białegostoku ze śpiewem na ustach. Niestety nie przedostaliśmy się przez główne ulice. Mieszkańcy stali na ulicach i byli szczęśliwi, częściowo z powodu wycofania się Rosjan, a częściowo z powodu nowych perspektyw biznesowych, które się przed nimi otwierały. Rozsiedliśmy się na ławkach w dużym budynku z cesarskim orłem i piękną szkołą.

Białystok – sierpień 1915. Brama przed cesarskim pałacem.
Pałac Branickich.
Zdjęcie wykonał: Leutnant rezerwy Freiherr von Palombini


Białystok – sierpień 1915. Pałac Branickich. Pałac cesarski. Instytut imperatora Mikołaja.
Zdjęcie wykonał: Leutnant rezerwy Freiherr von Palombini


Bataliony zostały zakwaterowane na przedmieściach: na osiedlu Białostoczek, położonym na północnych obrzeżach miasta. Każda kompania zajęła po kilka domostw.

Białystok to piękne miasto według rosyjskich standardów. Liczyło około 100 000 mieszkańców, było ważnym węzłem kolejowym, to handlowe i przemysłowe miasto. Niezwykle piękny był kościół rzymskokatolicki. Po południu na ulicach tętniło życiem. Żołnierze odwiedzali sklepy i restauracje, kupowano to, czego dawno nam brakowało, a zwłaszcza dobrą rosyjską czekoladę. Dostępne było również piwo, ale nie budziło ono naszego zaufania. Sklepy często były małe i ciemne, z nędznymi witrynami sklepowymi. Nie było żadnych pocztówek. Komunikacja nie była trudna, ponieważ biznesmeni mówili dość dobrze po niemiecku. O 18:00 prawie wszystkie sklepy były już zamknięte. To był piątek. Zaczął się szabat. 



Białystok – sierpień 1915. Życie biznesowe na ulicach Białegostoku
Zdjęcie wykonał: Oberleutnant rezerwy Grieshaber

Białystok – sierpień 1915. Ulica Suraska.


28 sierpnia 1915. 251. Regiment o godzinie 8:00 rano pomaszerował w kierunku północnym przez Jurowce do wsi Rybniki, małej wsi w lesie nad strumykiem. Droga była trochę mozolna, bo piasek był głęboki, ale prowadził przez przepiękny las, „klejnot w nieco kiepskiej polskiej koronie”, jak to określił stary pruski leśniczy. O godzinie 11:20 przed południem osiągnięto punkt docelowy i był jeszcze czas dla żołnierzy na dokładne umycie się w małym strumyku. Pogoda była dobra.
Następnego dnia wyruszyliśmy o 7:30 … Regiment maszerował na Grodno.



Notatki z kronik 249. Rezerwowego Regimentu Piechoty


11 i 12 sierpnia marszem przez wsie Wygoda i Wyrzyki regiment dociera do wsi Cieciorki.

W ciągu najbliższych dni wpada w nasze ręce linia obrony Rosjan na rzece Ślina. 13 sierpnia regiment dociera do wsi Chojane, gdzie schwytano w niewolę część Rosjan. Zostają zdobyte wsie Kalinowo-Solki i Nowe Kalinowo.

14 i 15 sierpnia regiment przebywa we wsi Wnory-Wypychy, bez przydzielonych zadań. W międzyczasie Rosjanie cofają się przed naszą dywizją na wschód, aby zatrzymać nas na nowej linii obrony nad Narwią, która płynie tu szerokim łukiem z południa na północ.

Podobnie jak w przypadku poprzedniej przeprawy przez Narew, również tu czekało artylerię niezbędne przygotowanie terenu przed natarciem. Część wojsk rosyjskich przed naszymi siłami na północy, broniła się jeszcze po tej stronie Narwi.

16 sierpnia regiment zajmuje pozycje na linii PszczółczynJeżewo z zadaniem rozpoznania terenu i sytuacji. 18 sierpnia I. Batalionowi udaje się zająć wieś Pajewo. Natomiast II. i III. Batalionowi/249 nie powiodło się zajęcie drogi Tykocin - Radule, gdyż Rosjanie stawiali zaciekły opór.
Przygotowanie artyleryjskie w następnych dniach zostały wykorzystane do szczegółowego rozpoznania terenu i sił rosyjskich. 22 sierpnia, gdy zdobyto Tykocin na północ od nas, Rosjanie cofnęli się również przed naszymi pozycjami.

22 sierpnia dowódca regimentu Laue został awansowany na stopień Oberstleutnant'a. W tym samym czasie Major von Voigt przejął II. Batalion/249, a Hauptmann Fitzet III. Batalion/249.
Ponieważ most pod wsią Kruszewo został zniszczony [w miejscu zwanym Zerwany Most], patrole przeprawiły się przez Narew brodami. 23 sierpnia reszta regimentu przekracza rzekę po odbudowanym moście i staje obozem na wypoczynek we wsi Pańki. W pierwszych godzinach 25 sierpnia, aby opóźnić niemiecki marsz na Białystok, Rosjanie rozpoczęli kontratak na 251. Regiment, który znajdował się na przodzie.

Z pomocą ruszył II. Batalion/249, a przeciwnik ostatecznie został odrzucony za wzgórza pod miasteczkiem Choroszcz przez wspólny atak 250. i 251. Regimentu. Wróg rozpoczął odwrót, a nasze oddziały ruszyły na Białystok. 26 sierpnia wkroczono do miasta, a nasz regiment wykonał uroczystą defiladę przed Dowódcą Korpusu i Dowódcą Dywizji. Regiment przenosi się na kwatery na przedmieściach Skorupy. Miasto wciąż znajdowało się niedaleko linii frontu. Po tygodniach trudów frontowych, prawie ciągłego przebywania na świeżym powietrzu w fatalnych warunkach, przyjemnością było zobaczenie solidnych domów, łóżek, korzystanie z pralek i możliwość kupowania naczyń, jedzenia i napojów, chociaż ta radość, regeneracja trwała krótko.

Białystok – 26 sierpień 1915. Rynek Kościuszki. Defilada.
Dowódca Korpusu Generalleutnant von Seydewitz wita maszerujące przez rynek
oddziały 249. Rezerwowego Regimentu Piechoty.
Zdjęcie wykonał: Leutnant rezerwy Freiherr von Palombini

Białystok – 26 sierpień 1915. Rynek Kościuszki
Defilada.
Dowódca 75. Rezerwowej Dywizji Piechoty – Oberst Graf Finck von Finkenstein
na cele swoich oddziałów. Zdjęcie wykonał: Leutnant rezerwy Freiherr von Palombini
Białystok – 26 sierpień 1915. Rynek Kościuszki.
Czołowe oddziały 75. Rezerwowej Dywizji Piechoty wkraczają do Białegostoku
Zdjęcie wykonał: Leutnant rezerwy Freiherr von Palombini

.


Notatki z kronik 107. Regimentu Piechoty

26 sierpnia. O świcie patrol oficerski z 4. Kompanii stwierdził, że wieś Fasty jest wolna od wroga, a oba mosty (kolejowy i drogowy) na północny-zachód od wsi zostały zniszczone. Na rozkaz dowódcy brygady, 107. Regiment Piechoty po prawej i 106. Regiment Piechoty po lewej o godzinie 5:00 rano miały być gotowe do natarcia. Rozkaz dotarł jednak za późno, tak że natarcie nie mogło być rozpoczęte w nakazanym czasie.

O godzinie 7:45 rano, I. Batalion/107 rusza po prawej stronie szosy, a II. Batalion/107 po lewej stronie i wchodzą w lasy na wschód od wsi Nowosiółki. III. Batalion/107 i obie Kompanie Karabinów Maszynowych zostają na szosie w Nowosiółkach w każdej chwili gotowe do natarcia. O godzinie 8:00 rano oddziały 106. Regimentu w końcu dotarły na lewą flankę 107. Regimentu. O 8:45 rano rozpoczęło się zgodne z rozkazem pełne natarcie. O godzinie 10:15 osiągnięto brzeg rzeki Biała. Bataliony zatrzymują się tam, a silne patrole i 2. Kompania jako wsparcie rozpoznania, ruszyły w kierunku Białegostoku.

Po południu dowódca dywizji, Generalleutnant von Gersdorff, przybył do III. Batalionu/107 w lasach na wschód od wsi Łyski i wręczył Krzyże Żelazne podoficerom i żołnierzom za wykazaną dzień wcześniej odwagę. O godzinie 16:00 oddziały 107. Regimentu Piechoty razem ze 116. Regimentem Artylerii Polowej wmaszerował do Białegostoku z rozkazem, aby przejść przez miasto, by dotrzeć i zająć wieś Bagnówka oraz punkt 173 na północ od wsi Pietrasze, gdzie miał dołączyć 106. Regiment Piechoty, zaś 75. Rezerwowa Dywizji Piechoty w tym czasie wkraczała do miasta od południowego zachodu.

Kiedy czołówka dotarła do dworca Białystok, straż przednia (z I. Batalionu/107) doniosła, że cmentarz i wzgórze przy północno-wschodniej drodze wyjazdowej z miasta zajmują tylne straże Rosjan. Oddziały idące w awangardzie otrzymały rozkaz ataku na cmentarz i fabrykę włókienniczą we wsi Wygoda. W tym samym czasie I. Dywizjon ze 116. Regimentu Artylerii Polowej dotarł i obsadził pozycje w punkcie 142 na północny-zachód od Białegostoku. Reszta oddziałów zajmowała Białystok, a III. Batalion idący na końcu zorganizował marszową kapelę. Żołnierze z zainteresowaniem rozglądali się po pierwszym dużym mieście, odkąd trafili na front wschodni. Za wyjątkiem mocno uszkodzonych obiektów dworcowych, miasto poniosło mniejsze szkody, niż można było się spodziewać po pożarach widocznych poprzedniego wieczoru i w nocy.

Posuwające się na przedzie oddziały są witane radosnymi okrzykami i kwiatami, głównie przez żydowską, niemieckojęzyczną ludność. Setki osób tłoczyło się na źle wybrukowanych ulicach, część z nich znała emblematy 107. Regimentu, jak się okazało, przyjeżdżali na coroczne jarmarki w Lipsku [miasto garnizonowe 107. Regimentu].
Białystok – sierpień 1915. Ulica Suraska Zdjęcie wykonał: Leutnant rezerwy Freiherr von Palombini

W międzyczasie, I. Batalion/107 zajął cmentarz, 2. Kompania wzięła 40 jeńców, a przed wieczorem już gdy batalion zajął zakłady włókiennicze Wygoda, znalazł się pod ciężkim ostrzałem piechoty i artylerii wroga. W rezultacie, dowódca 107. Regimentu wydał rozkaz, aby o 18:40 oddziały zaatakowały pozycje wroga na linii wieś Bagnówka - punkt 173 - punkt 152. II. Batalion/107 (5. i 7. Kompania) został rozmieszczony na lewo od I. Batalionu/107, natomiast III. Batalion/107 i Kompanie Karabinów Maszynowych pozostały w północno-wschodniej części Białegostoku. Od zachodu i na północ do miasta, teren przejmowały oddziały 106. Regimentu Piechoty. 116. Regiment Artylerii Polowej rozstawiał działa na pozycji w punkcie 149, na południe od kolejowego dworca towarowego, ale ze względu na zbliżające się ciemności nie miał już możliwości prowadzenia ognia.

Dwa bataliony, I. i II./107, kontynuowały jednak atak pod intensywnym ogniem kozaków, którzy obsadzili wzgórza. Pierwsze wymienione w rozkazie punkty zdobyto po godzinie 21:00. Ponieważ w mieście setki radosnych białostoczan otoczyło oddziały III. Batalionu, Kompanie Karabinów Maszynowych i tabory, wydano rozkaz, by przeniosły się one na kraniec miasta wzdłuż linii kolejowej prowadzącej na północny-wschód, skąd mogli swobodnie zareagować na walki o Bagnówkę. Sztab regimentu dotarł tam o 20:00. Dopiero, gdy oddziały osiągnęły ten cel, dotarł do nich rozkaz, aby nie angażować się w dalsze walki, ponieważ 58. Dywizja zostanie wycofana z miasta następnego ranka. Kompanie z linii frontu okopały się. Pozostałe oddziały regimentu założyły obozy na północno-wschodnim skraju miasta. Łuny pożarów na kierunku północno-wschodnim wskazywały, że Rosjanie kontynuują odwrót. Byłe rosyjskie koszarach kawalerii na północnym skraju miasta zostały oczyszczone do ostatniego gwoździa do podków, co oznaczało, że Rosjanie starannie przygotowali się do odwrotu.

27-29 sierpnia 1915. Wczesnym rankiem I. i II. Batalion/107 zostały zluzowane przez oddział I. Korpusu Armii. W następnych dniach regiment maszerował w kierunku granicy niemieckiej przez Bacieczki i Knyszyn. Po walkach w ostatnich dniach żołnierzom dano dwukrotnie większą ilość godzin niezakłóconego nocnego odpoczynku i obfite racje żywnościowe. We wsi Fasty przekroczono rzekę Narew po zniszczonym moście stalowym, na którym pionierzy umiejętnie zbudowali drewnianą kładkę. Kiedy bataliony, po bardzo mozolnym marszu spowodowanym upałem, wkroczyły do spalonego w dużym stopniu Knyszyna, odnalazły tu główny tabor regimentu z m.in. swoimi bagażami osobistymi, które musieli porzucić 24 lipca 1915 [pod Kolnem].

29 sierpnia 1915. Trzy bataliony i dwie Kompanie Karabinów Maszynowych w palącym upale wmaszerowały do twierdzy Osowiec i obozowały w wewnętrznym pasie fortecznym, który w dużym stopniu legł w gruzach.

30 sierpnia 1915. Oddziały w ulewnym deszczu kontynuowały marsz w kierunku wsi Ruda, ale ponieważ droga nie była utwardzona, a właściwie maszerowano przez głęboki piasek, marsz był bardzo uciążliwy. Wyczerpane bataliony w końcu dotarły do Rudy, ale w drodze wykorzystano tory kolejowe biegnące wzdłuż drogi, gdyż maszerowało się po nich znacznie wygodniej. Po południu, gdy we wsi założono obóz, regiment dostał świeże uzupełnienia w postaci osiemnastu podoficerów i 299 żołnierzy, którzy natychmiast zostali przydzieleni do poszczególnych kompanii. W tym samym czasie rozpoczęto pierwsze szczepienia przeciwko cholerze. Wieczorem znów pojawiły się ulewne deszcze, które trwały do następnego dnia rano.

Sierpień. Marsz przez Białostocki Las Zdjęcie wykonał: Leutnant rezerwy Völker


Notatki z kronik 116. Regimentu Artylerii Polowej


Ponieważ wielki most nad Narwią pod Żółtkami został całkowicie zniszczony i nie mógł być odbudowany w krótkim czasie, cała artyleria została zmuszona do wykonania objazdu o długości prawie 30 kilometrów, gdzie w drodze towarzyszył im kurz i ogromny upał. Po wykonaniu objazdu już przez zdobytą Choroszcz artyleria dotarła do Białegostoku.

Idący w awangardzie II. Dywizjon mijał przez całą drogę uchodźców. To ciężki cios dla człowieka, który musiał zostawić swoją własność wrogowi. Kobiety płakały i ze swoimi małymi dziećmi przedstawiały nędzny widok. Łatwiej było widzieć zabawniejsze obrazy uchodźstwa. Np. dwa ładne małe koniki, zaprzęgnięte do tzw. panjewagon [chłopskiego wozu], a na nim wszystkie nędzne rzeczy, które trzymano w środku rosyjskiej drewnianej chaty.

Siano i słoma, łóżka, ubrania, walizki i krzesła, naczynia z jedzeniem, a wśród wszystkich tych rzeczy zwykle siedziała stara babcia lub młoda kobieta z dzieckiem. Za wozem, prowadzonym niekiedy przez starego Rosjanina z długą brodą, maszerowali przeważnie bardzo liczni członkowie rodziny, boso, ale w kolorowych strojach. Szczególnie dziwne było, że wielu z tych ludzi nosiło grube, owcze kożuchy nawet w palącym słońcu. Stado bydła i świń zazwyczaj tworzyło koniec takiej rodziny uchodźców.

Ile z tych rodzin po powrocie odnajdzie jeszcze swój majątek w dobrym stanie? Na pewno niewielu, bo rosyjscy żołnierze w trakcie odwrotu palili wszystkie wsie. Chłopi bali się własnych żołnierzy, uciekli, a z lasu wyszli dopiero, gdy zajęliśmy teren. W jednej z zagród zauważyliśmy kobietę siedzącą na resztkach muru, który pozostał z jej domu. Jej wzrok był skierowany gdzieś w dal. Ani mrugnięcia okiem, nie drgnęła nawet, wydawała się bez życia; być może straciła rozum po tym, czego doświadczyła.

Bieżeńcy. Sierpień 1915.
Ludzie wypędzeni przez rosyjskich żołnierzy ze swoich wsi i gnani na poniewierkę w głąb Rosji,
wracają, kierując się w daleką drogę na swoją ojcowiznę.
Zdjęcie wykonał: Leutnant rezerwy Freiherr von Palombini


Radość opanowała wszystkich, kiedy dowiedzieli się, że mają zdobyć Białystok. Jak błyskawica wieść ta pędziła od ust do ust, niwelując zmęczenie ciężkich marszów i rozpaliła na twarzach uczucie oczekiwania na nadchodzące wydarzenia. Po dniach mniejszych i większych walk, po marszach przez niekończące się piaszczyste trakty, ogromne ciemne lasy, po obrazach dymiących ruin biednych wiosek i ich zrozpaczonych mieszkańców, mieliśmy przed sobą konkretny cel. Ta Rosja wydawała się nam niezmiernie wielka.

A teraz mieliśmy dotrzeć do prawdziwie dużego miasta, zobaczyć cały jego urok, cieszyć się jego dogodnościami? Poczucie wdzięczności i radości ogarnęło nas, jak pustynnego wędrowca, który wie, że zbawienna oaza jest już blisko.

Z tymi myślami, mimowolnie spojrzeliśmy w dół na nasz brudny sprzęt. Nagle zobaczyliśmy, jak jesteśmy zakurzeni i pokryci błotem, my, konie oraz broń i zdaliśmy sobie sprawę, że nasze pojazdy, mocno obciążone wszelkiego rodzaju artykułami potrzebnymi i niepotrzebnymi na wojnie, sprawiają bardziej wrażenie wędrownego cygańskiego taboru niż Królewskiej Wirtemberskiej Baterii.

Nie pozwolono nam tak pokazywać się pięknym polskim kobietom. Więc spieszyliśmy się przepakować ładunki na pojazdach, wyrzuciliśmy niepotrzebny sprzęt i oczyściliśmy nadwozie.
Musieliśmy też dogonić naszą piechotę, która przeprawiła się przez Narew prowizorycznymi kładkami i nie musiała robić wielkiego objazdu. - W drodze zauważyliśmy ekipy remontowe, które wpinały się po słupach, naprawiały i rozciągały nowe linie telefoniczne, które Rosjanie zniszczyli ledwo parę godzin wcześniej.

Zabudowa gęstniała. Dobrze utrzymane ogrody z kolorowymi klombami cieszyły oko znawców. W jednym ogrodzie stała polska rodzina i witała nas trochę niepewnie, ale z widoczną radością. Zdejmując hełmy odwzajemniliśmy pozdrowienie.

Minęliśmy piękny las, ostatni zakręt i przed nami, w głębokiej depresji, leżał "Białystok", otoczony czarnymi słupami dymu, pamiątką po cofających się Rosjanach. Przed stacją kolejową padła komenda: "Stać! Kanonierzy z siekierami i szpadlami do przodu”.

Wiadukt nad linią kolejową Warszawa-Petersburg został wysadzony przez uciekających Rosjan, blokując tym samym jedyną drogę z zachodu do wnętrza miasta.

Białystok, sierpień 1915. Zniszczony wiadukt na linią kolejową.

Białystok – 26 sierpień 1915. Spalony dworzec kolejowy Zdjęcie wykonał: Główny farmaceuta dywizji Schirmer


Zrobiliśmy prowizoryczne przejście przez tory kolejowe, po nasypie z desek, ziemi i kamieni. Przy pracach, bez żadnej zachęty, pomagała nam okoliczna ludność. - Przy wejściu do miasta na czoło kolumny wysunął się oddział orkiestry z regimentu piechoty i od tej pory przy dźwiękach muzyki maszerowaliśmy dalej. Minęliśmy wciąż płonący dworzec kolejowy, mijaliśmy szeregi domów ozdobionych kwiatami i flagami, mieszkańcy wiwatowali a my maszerowaliśmy w kierunku rynku. Całe zmęczenie odeszło, mięśnie napięły się, kierujący pojazdami wyciągnęli głowy wyżej, kanonierzy jak na defiladzie szli bardziej wyprostowani i z żywszym wzrokiem patrzyli na świat wokół nich.

Można było poczuć, jak miasto odetchnęło z ulgą od opresji rządów rosyjskich, które jeszcze rano ciążyły mieszkańcom bardziej niż kiedykolwiek, można było poczuć jak nowe życie wstąpiło w mieszkańców. To było tak, jakbyśmy wyzwolili niemieckie miasto od wrogiej okupacji. Zwłaszcza po usłyszeniu opowiadań o historii miasta, głównie od żydowskich mieszkańców, którzy znali język niemiecki.

Przyszły stare kobiety i powiedziały: „Od dawna modliłyśmy się do Boga, by Niemcy przyszli i wybawili nas od plagi Rosjan. Kozacy obrabowali nam mieszkania i zamknęli nas w piwnicach na cztery tygodnie, torturując tych, co mówili po niemiecku." Wiele osób prosiło o niemieckie gazety, ponieważ nie mieli pojęcia, co się dzieje na świecie. Zapytali też: „Jak sądzicie, czy Białystok pozostanie niemiecki?”


Białystok. Sierpień 1915. Hotel Ritz. Siedziba sztabu dywizji. Zdjęcie wykonał: Leutnant rezerwy Freiherr von Palombini

Białystok. Sierpień 1915. Postój dorożek przed hotelem Ritz. Zdjęcie wykonał: Leutnant rezerwy Freiherr von Palombini

Z rynku, część baterii przekierowano na obozowisko na wschodnim skraju miasta, a drugą część skierowano do ogrodów, jako wsparcie.
Kiedy zrobiło się ciemno, nadeszły rozkazy, aby 58. Dywizja Piechoty była gotowa do nowych zadań.

Front skrócił się, czyli jednostkę można było zwolnić. Dywizja dostała pochwały za swoje osiągnięcia, a jednocześnie ogłoszono wiadomość o upadku Brześcia Litewskiego [Brześć nad Bugiem]. Radość nie miała końca: okrzyki rozproszyły nocny spokój - wszyscy pomyśleli: „Teraz wojna na pewno wkrótce się skończy!”

Następnego dnia rano żołnierze rotacyjnie otrzymywali przepustki na wyjście do miasta. Niewiele zobaczyli z wielu pięknych kościołów z kopułami, ratuszem i innych ciekawych budynków; mieli na to zbyt mało czasu, a ich umysły były zbyt skupione na korzystaniu z bardziej materialnych dóbr. Jeżeli komuś czegoś dawno brakowało, to teraz miał możliwość by to kupić. Najważniejszy był biały chleb kupowany w takich ilościach, że ci, którzy mieli więcej zaoszczędzonych pieniędzy, kupili sobie pieczywa na kilka dni.

Oszczędzane tygodniami pieniądze topniały do zera w ciągu kilku godzin, gdy szło o smakołyki i owoce. Można było też zdobyć wszelkiego rodzaju przedmioty codziennego użytku. Z polskimi Żydami spokojnie dało się porozumiewać, a jeśli ktoś miał trudności z komunikacją, to na każdym rogu ulicy stali młodzi ludzie z biało-zielonymi opaskami, którzy w razie czego służyli za tłumaczy.
Czas jednak mijał zbyt szybko. Baterie otrzymały rozkaz wyjazdu. Około południa, 116. Regiment Artylerii Polowej przemaszerował ponownie tą samą drogą przez miasto, a którą stale nadciągały nowe oddziały.

Następnie rozpoczął się marsz ku granicy niemieckiej przez Kruszewo-Broniszewo-Tykocin-Knyszyn. Marsze były niezwykle męczące, gdyż brnięto przez głęboki piasek w palącym słońcu. Oddziały przemaszerowały przez potężna Twierdzę Osowiec, z jej wysadzonymi murami i mostami. Postój wyznaczono we wsi Ciemnoszyje. Trzeciego dnia regiment przez piękne lasy i po nieco lepszych drogach pod Grajewem, dotarł do przygranicznego niemieckiego spalonego przez Rosjan miasta Prostken [Prostki].

Białystok – sierpień 1915.
Oddziały z II. Dywizjonu 116. Regimentu Artylerii Polowej na placu opuszczonych koszar kozaków.



Notatki z kronik 250. Rezerwowego Regimentu Piechoty

Wczesnym rankiem 26 sierpnia 1915 roku 250. Regiment wyruszył z Choroszczy w kierunku wsi Krupniki i Starosielce. Zauważono tam, że obiekty infrastruktury kolejowej zostały częściowo zniszczone. O godzinie 14:30 regiment pomaszerował dalej drogą biegnącą na południe od Białegostoku, aby zająć rejon Dojlidy i Zaścianki, gdzie natrafiono na rosyjskie jednostki osłaniające odwrót. Gorzkim rozczarowaniem dla regimentu był rozkaz, który pozbawiał jednostkę udziału w szturmie 75. Rezerwowej Dywizji na Białystok, szczególnie, że dzień wcześniej regiment w znacznym stopniu przyczynił się do przełamania linii obrony Rosjan i otwarcia drogi na Białystok. Ale taka jest fortuna wojenna!

27 sierpnia o godz. 9:00 rano 250. Regiment został zluzowany przez nadchodzące z południa czołowe oddziały 1. Korpusu (Gallwitz). Około południa 250. Regiment wkroczył do Białegostoku i dołączył do stacjonującej już tam 75. Rezerwowej Dywizji Piechoty.
Miasto nosiło jedynie niewielkie ślady wojny i momentalnie odżyło zaraz po wkroczeniu wojsk niemieckich. Po tygodniach ofensywy, żołnierze mogli skorzystać z prawie wszystkich walorów miasta i znaleźć to co tylko chcieli, o ile posiadali jakąś przyzwoitą gotówkę. Sytuacja prawie jak w bajce.

Po niezliczonych dniach, gdy dachem było niebo, ziemia służyła za łoże, nagle pojawiły się prawdziwe ulice, domy, łóżka, przybory toaletowe i inne przydatne rzeczy. Regiment otrzymał w Białymstoku dwa zasłużone dni odpoczynku.
Gefreiter Wecks z 11. Kompanii otrzymał Krzyż Żelazny I. Klasy za często udowodnioną odwagę i dobre raporty patrolowe.

Gefreiter Wecks z 11. Kompanii otrzymał Krzyż Żelazny I. Klasy
za często udowodnioną odwagę i dobre raporty patrolowe.


Notatki z kronik 120. Rezerwowego Regimentu Piechoty

23 i 24 sierpnia regiment wkroczył do lasów na zachód od wsi Złotoria i pozostał tam gotowy do akcji. W tym czasie nie uczestniczył w walkach. Następnie przemaszerował przez Żółtki do wsi Antoniuk pod Białymstokiem. Most na Narwi został spalony przez Rosjan, przeprawiano się zatem mostem, a właściwie kładką zbudowaną przez saperów, po której można było przechodzić tylko gęsiego. Pojazdy i konie przeprawiły się przez rzekę w innym punkcie, robiąc duży objazd. Żołnierze 120. Regimentu wykorzystali oczekiwanie, by drugi raz na swoim szlaku walk wykąpać się w Narwi.
We wsi Antoniuk przydzielono nam dzień odpoczynku.

Wielu żołnierzy wykorzystało ten dzień do zwiedzania Białegostoku i na zakupy na mieście. Miasto robi bardzo słabe wrażenie, również pałac carski wyglądał na dość zaniedbany. Wszędzie na ulicach roiło się od Żydów, którzy wyrażali radość z powodu wycofania się armii rosyjskiej, a jednocześnie oszukiwali przy handlowaniu z Niemcami.

Ale także Rosjanie mieszkający w Białymstoku, którzy nie byli Polakami, byli wyraźnie zadowoleni z klęski swojej armii i powrotu do cywilizowanych warunków, które nastąpiły po przejęciu miasta przez Niemców. Często nawet zaprzeczali, że są Halbasien.
Chodniki na ulicach były nierówne, a często całkowicie ich brakowało. W witrynach okien lokalne burdele reklamowały zupełnie nagie dziewczyny.
Ponieważ na froncie sytuacja nie była zbyt klarowna dla niemieckiej armii, postanowiono więc, że 58. Dywizja Piechota jest zbędna w Białymstoku i postanowiono wyznaczyć jej kolejne cele.
Z ogromnym wysiłkiem, w ciągu 3 dni przemaszerowała przez Fasty, Osowiec do Grajewa i Rudy, aby tam dotrzeć do linii kolejowej. Na głębokich piaszczystych drogach i przy ciągłym braku wody, trzeba było przeciskać się przez kolumny pojazdów zdążających w drugą stronę i robić wiele objazdów z powodu zniszczonych mostów.
Między Grajewem a Rudą znajdował się duży rosyjski poligon szkoleniowy, w którego barakach i stajniach rozmieszczono bataliony 120. Regimentu oraz Kompanię Karabinów Maszynowych. Jeden batalion w Rudzie, sztab i pozostałe bataliony w Grajewie.

Tamtejsi mieszkańcy to głównie Żydzi. Widzieliśmy bose Żydówki, które uważały się za damy z wyższych sfer. Żołnierze kupowali wodę gazowaną, ze względu na niebezpieczeństwo epidemii. Od dawna picie zwykłej wody uważano za zagrożenie. Popyt na lemoniadę przekroczył zatem podaż, dlatego też Żydzi w krótkim czasie zaczęli jej produkcję we własnych domach. Te napoje z „nowych” dostaw składały się z nędznego wywaru z jakiejś lury zamiast wody gazowanej i barwione były odrobiną soku, warte były od 1 do 3 fenigów, ale żądano 15 fenigów, jak za oryginalne napoje. Dlatego nasi ludzie wstrzymywali się z zapłatą Żydom do czasu, aż spróbowali napoju z butelki. Jeśli to była woda mineralna, to płacili pieniędzmi, w przeciwnym razie ... ciosami.

Żydzi najwyraźniej uznawali to za coś normalnego, ponieważ uważali, że w tym kraju to ich się oszukuje i bije za ich pracę. 

Ci sami ludzie uważali się za nosicieli kultury w regionie. Prawie wszyscy potrafią czytać i pisać, rozumieli języki obce; wszyscy są kupcami i rzemieślnikami, prawie wszyscy rzemieślnicy to Żydzi, a Polacy w okolicy to tylko niewykształceni chłopi. Ale kiedy słyszymy słowo "nosiciele kultury", musimy odłożyć na bok nasze środkowoeuropejskie definicje kultury.
Oto kilka przykładów z tej kultury.

Na przykład w miasteczku spotkaliśmy 22-letnią Żydówkę, którą nazwano profesorem, ponieważ ukończyła gimnazjum i była dumą gminy. Że była matką czworga nieślubnych dzieci, z czego dwójkę urodziła jeszcze jako uczennica, było dla tego środowiska czymś naturalnym.
Któregoś dnia w jednym z domów dowódca regimentu usłyszał krzyk rozpaczy, więc wbiegł tam. Zobaczył jak podłodze wije się gospodyni, ojciec i dzieci lamentują i ciągną się za włosy, bo armia odbiera im ostatni kawałek chleba i umrą z głodu. Pół godziny później ten sam Żyd, ojciec, przychodzi do dowódcy regimentu i mówi mu: "Widzę, że brakuje wam chleba i zboża; ile zapłacisz, jeśli w ciągu 10 godzin dostarczę 100 kwintali zboża?”


Pod Grajewem 120. Regiment przebywał do 30 i 31 sierpnia, kiedy w tych dniach poszczególne oddziały udały się na dworce kolejowe, aby wyruszyć pod Kowno.

Białystok. Sierpień 1915. Marsz prze Jurowce w kierunku wsi Supraśl Zdjęcie wykonał: lekarz sztabowy Dr. Bayr

Siepień 1915. Zalesie koło Sokółki. Zdjęcie wykonał: Offiziersstellvertreter Josepf



Poprzednie części cyklu, zapraszam pod linki:
Mała Wojna, część 1: Łyse, Myszyniec 1915