wtorek, 31 października 2023

76. Regiment Piechoty Landwehry – część 3 - Kocioł czarownic

 

Landwehr-Infanterie-Regiment 76 im Weltkriege

Autorzy: Johann Junge i Heinrich Holsten

Tłumaczenie i opracowanie:

Jacek Czaplicki

Małgorzata Karczewska

 

 

Kontynuacja wątku: link

 

 

 

Rozdział 7

Walki obronne w rejonie Ełk – Olecko - Giżycko

Część 1.

Z Kalinowa do Dorszy

Autor: Johann Junge, 9. Kompania/L.76

 

W okolicach Kallinowen [Kalinowo] cała dywizja zebrała się 2 października 1914 r.

33. Brygada otrzymała rozkaz zgromadzenia się na północ od tej miejscowości, na drodze do Marczynowen [Marcinowo] i uporządkowania swoich jednostek. Celem tego dnia było miasteczko Marggrabowa [Olecko]. Cel ten był początkowo nieznany brygadzie, ponieważ wciąż przewidywano możliwość wsparcia 3. Rezerwowej Dywizji pod Augustowem. W drodze do celu po raz pierwszy przeszliśmy przez Dorschen [Dorsze], gdzie kilka dni później mieliśmy przykry epizod. Podczas odpoczynku w Lycker Forst [lasy na północ i zachód od wsi Dorsze] otrzymaliśmy "wiadomość", że przez jakiś czas mamy szansę odpocząć.

Można powiedzieć, że starzy, brodaci, na wpół zdziczali landwerzyści odtańczyli taniec radości w pełnym oporządzeniu marszowym na tę wieść, na co jednak zaskoczone stare sosny Lycker Forst potrząsnęły swoimi omszałymi głowami w dezaprobacie. Tak naprawdę potrzebowaliśmy dłuższego odpoczynku. Wysiłek i pogoda ostatniego tygodnia bardzo nas wyczerpały.

Rankiem tego dnia wielu chorych musiano odesłać do lazaretu w Lyck [Ełk], wśród nich był dowódca III. Batalionu/L.76, hauptmann Sonnenberg oraz lekarz polowy Spangenberg. W dzienniku III. Batalionu/L.76 w dniu 1 października wciąż odnotowywano siłę bojową jednostki jako 13 oficerów i 510 ludzi. W dniu 11 października było już tylko 12 oficerów i 381 ludzi. Jednak straty w zabitych i rannych były w tym okresie niskie, prawie wyłącznie spowodowane chorobą.

Z innymi batalionami musiało być niewiele lepiej. Niemniej jednak wiadomość o odpoczynku odnowiła naszą chęć do życia. Znacznej części z nas maszerowało się łatwiej. Ostatnie 9 km pokonaliśmy dobrą drogą. Między Wielitzken [Wieliczki] a Marggrabową [Olecko] dotarły wozy z chlebem, pierwsze od 5 dni. Tak więc wieczorem, krótko przed zapadnięciem zmroku, regiment dotarł do przyjaznego miasteczka z największym rynkiem w Niemczech.

W mieście nie było zniszczeń. Zostało w nim wielu mieszkańców, a niektóre sklepy były otwarte. Zakwaterowano nas w mieszczańskich kwaterach, tak więc wielu z nas po raz pierwszy od dłuższego czasu spało w łóżku lub przynajmniej na materacu. 3 października miał być dniem odpoczynku, ale o 10:20 rano ponownie byliśmy w marszu. Powiedziano nam, że pojedziemy do Lötzen [Giżycko] lub Angerburga [Węgorzewa] na 14 dni, by odpocząć i uzupełnić zapasy. Przy pięknej jesiennej pogodzie nasza trasa prowadziła przez urokliwą okolicę z lasami i wieloma małymi jeziorami.

Po 15 km marszu zajmujemy kwatery w Duneyken [Dunajek]. Przyjęto nas przyjaźnie. 3 października dowództwo nad III. Batalionem/L.76 objął hauptmann Horn, dotychczasowy dowódca 7. Kompanii/L.76. 4 października w końcu odpoczęliśmy, dostaliśmy dużo poczty i całą masę Krzyży Żelaznych, które dostali m. in. dowódcy drużyn 9. Kompanii oraz offizierstellvertreter Klünder i gefreiter Röseler, dwoje ludzi, których opiece i oddaniu służbie kompania zawdzięczała ocalenie w nocy z 29 na 30 września pod Osowcem.

Jak dowiedzieliśmy się tego dnia, nastąpiły różnego rodzaju zmiany na wyższych stanowiskach dowodzenia. Von der Goltz i von Oertzen zachorowali i zrezygnowali ze swoich stanowisk. Nasza brygada została wydzielona z Dywizji Landwehry i stała się samodzielną brygadą dowodzoną przez oberstleutnanta Billiga. Podlega ona teraz generałowi von Morgenowi. Regimentem dowodzi teraz major von Eickstedt z I. Batalionu/L.76.


 

Po południu ponownie słyszymy huk dział ze wschodu. Oby tylko wymarsz do Giżycka się powiódł. Według rozkazu wieczorem oddziały postawiono w stan podwyższonej gotowości, a następnego ranka, 5 października o godzinie 4:30, pomaszerowaliśmy ponownie na wschód przez Olecko i przez Lycker Forst do Dorszy. Na południowy wschód od wioski zbudowano pozycję, w centrum której znajdowały się tak zwane Szwedzkie Wały.

Jakie wyznaczono nam tutaj zadanie?

Od końca września Rosjanie nacierali wszędzie. To była wielka bitwa mająca na celu wzięcie przeciwnika w kleszcze, ale tym razem to nie Hindenburg się jej podjął, tylko Rosjanie mając znacznie przeważające siły nad naszą słabszą i wyczerpaną już 8. Armią. Nie tylko nasza dywizja, ale także inne jednostki 8. Armii poinformowały Naczelne Dowództwo Armii 1 października, że są „całkowicie wyczerpane i niezdolne do walki lub manewru, z powodu braku racji żywnościowych i amunicji”.

Z tego powodu generał von Schubert postanowił 1 października rozpocząć odwrót na pozycję Lötzen-Angerapp, zanim wróg rozpocznie natarcie na pełną skalę. W tym momencie jednak generał von Morgen pokonał swojego przeciwnika, czyli III. Korpus Syberyjski i 1 oraz 2 października wziął do niewoli 3500 rosyjskich żołnierzy i zdobył 24 działa (Słyszeliśmy huk dział na obu pozycjach).

I. Korpus Armijny również odniósł sukces. Dlatego 3 października głównodowodzący, generał von Schubert, zmienił decyzję i postanowił nie wracać na linię Lötzen-Angerapp, ale zatrzymać wroga na granicy niemieckiej.

Generał von Schubert postanowił przeprowadzić natarcie głównymi siłami na północne skrzydło armii rosyjskiej. Pozostałe jego siły na południowej flance miały pozostać w obronie, której dowództwo powierzono generałowi von Morgenowi.

Jednak 4 października generał von Schubert został wezwany do Wielkiej Kwatery Głównej na konsultacje. Nie powrócił już na swoje stanowisko. Dowództwo nad 8. Armią przejął dotychczasowy dowódca I. Korpusu Armijnego generał von François. Odrzucił on pomysł ataku na północne skrzydło i zamiast tego rozkazał południowemu skrzydłu ruszyć do ataku.

Generał von Morgen ponownie więc przystąpił do natarcia 5 października. Dotarł aż do lasu znajdującego się na zachód od miejscowości Raczki, ale 6 i 7 października nie poczynił żadnych postępów. Nasza brygada ponownie miała za zadanie osłaniać jego prawą flankę i tyły przed atakiem z południa.

6 października pozycje w pobliżu Dorszy jeszcze bardziej rozbudowano i ufortyfikowano. Bataliony obsadziły pozycje na kierunkach Iwaschken [Iwaśki] i Marcinowo. III. Batalion/L.76 zajął wzgórze 181 (Szwedzkie Wały) oraz obsadził pozycje skierowane na Marcinowo i las znajdujący się na północny wschód od wsi. II. Batalion/L.76 początkowo pozostawał w rezerwie za Szwedzkimi Wałami.

Rano przyszedł meldunek o przechwyconym rosyjskim komunikacie radiowym, według którego rosyjska dywizja kawalerii zdążała do Kalinowa i miała dotrzeć do tej miejscowości w południe. W związku z tym, II. Batalion/L.76 otrzymał o godzinie 10:30 rozkaz przemieszczenia się do Wiersbowen [Wierzbowo] i zabezpieczenia wsi od południa i wschodu. Gdy tylko oddziały dotarły na miejsce, wioska została ostrzelana przez wrogą artylerię.

Batalion obsadził pozycje obronne przy wschodnim wyjeździe z wioski i pozostał tam do świtu 8 października. I. i III. Batalion/L.76 pozostały na swoich pozycjach do nocy tego dnia. Nie padało, ale było zimno. Rano na wodzie pojawił się już lód. W przejrzystym jesiennym powietrzu mogliśmy ze Szwedzkich Wałów obserwować dużą część pola bitwy, gdzie walczyła 3. Rezerwowa Dywizja. Po południu 7 października widzieliśmy duże oddziały kawalerii wroga na kierunku Marcinowo i dalej na południe (Brygada Gurko na siwych koniach). Wróg najwyraźniej posuwał się dalej na zachód, co groziło obejściem naszej flanki.

 

Kukowo

7 października siły rosyjskie zajęły Lyck [Ełk] i Bialla [Biała Piska]. W rezultacie prawa flanka i tyły południowego skrzydła niemieckich oddziałów były poważnie zagrożone.

Z tego też powodu nasza brygada wraz dywizją również została wycofana do Olecka następnego dnia. 8 października o godzinie 4:00, pod osłoną ciemności, opuściliśmy pozycje na Szwedzkich Wałach i pomaszerowaliśmy przez Lycker Forst z powrotem przez Klein Oletzko [Małe Olecko] do Kukowen [Kukowo].

Ziemia była już mocno zamarznięta, na wodzie znajdowała się warstwa lodu grubości palca, ale mogliśmy się ogrzać podczas budowania okopów. Nasza brygada musiała ponownie zabezpieczyć prawe skrzydło. Regiment obsadzał odcinek od północnego krańca jeziora Olecko Małe do szosy Olecko - Ełk.

Na zachód od nas pozycję zajęły oddziały 75. Regimentu Piechoty Landwehry, a na wschodzie mieliśmy styczność z Dywizją Morgena. Pozycja II. Batalionu/L.76 znajdowała się na wzgórzach między jeziorem a majątkiem Kukowo; pozycja I. Batalionu/L.76 obejmował teren na południu od majątku i wschodnią częścią wsi. III. Batalion/L.76 miał wysunięte pozycje znajdujące się około 300 m na południe od Kukowa, które zaczynały się od drogi do Ełku i biegły do ścieżki prowadzącej do szkoły. Pomiędzy tą pozycją a wsią znajdowała się podmokła łąka.

Podczas gdy w nocy okopy były słabo obsadzone, reszta żołnierzy zajmowała miejscowe kwatery w Kukowie i Hermannshof [Lesk]. Następnego ranka pozycje były już lepiej umocnione. O godzinie 11:30 wróg zaatakował od południa. Najpierw rosyjska artyleria ostrzelała pociskami i szrapnelami naszą pozycję, wioskę i pozycję baterii znajdującej się za nią. II. Batalion/L.76 miał trzech rannych, z których jeden zmarł kilka dni później w Olecku.

Po południu, o godzinie 15:30, pojawiły się linie strzelców rosyjskiej piechoty, ale ich atak został zatrzymany w połowie drogi pod ogniem naszej piechoty i artylerii. III. Batalion/L.76 znajdował się początkowo w rezerwie za prawym skrzydłem. O godzinie 14:00 otrzymał rozkaz wycofania się na zachodni skraj lasu znajdujący się 1 km na wschód od Rososhatzken [Rosochackie]. Rosyjska artyleria posłała za nim kilka salw, gdy przechodził przez wzgórza, na szczęście nie trafiając.

Batalion na tej pozycji wraz z batalionem innego regimentu był do dyspozycji dowódcy brygady. Oberstleutnant Billig był bardzo zaniepokojony o swoje prawe skrzydło z powodu bliskości wrogiej dywizji kawalerii. Wieczorem dowódca brygady miał już możliwość rozmieścić po naszej prawej stronie formację składającą się z Ersatz Batalionu z Graudenz i trzy baterie ciężkiej artylerii, dzięki czemu około północy nasz batalion mógł wrócić do Kukowa. W nocy kompanie wzmocniły I. Batalion/L.76, który obsadzał okopy na południe od wsi. Ledwo wstał świt 10 października, gdy wroga artyleria i piechota ponownie rozpoczęły ostrzał. Z zagród znajdujących się około 1200-1500 m przed naszą pozycją rozwinęła się do ataku piechota wroga. Udało im się podejść na pewien dystans do naszej linii, po czym ich atak załamał się pod ogniem naszej piechoty i artylerii.

Rozproszone oddziały szukały ochrony w lesie. Atak jest ponawiany kilkakrotnie na tym odcinku, ale zawsze kończy się niepowodzeniem. Po południu oddziały nieprzyjaciela wycofały się na skraj lasu znajdującego się 4-5 km od naszej pozycji i zaczęły się tam okopywać. Mimo silnego ostrzału ze strony nieprzyjaciela, w regimencie, a dokładnie w III. Batalionie/L.76 było tylko trzech lekko rannych. Nauczyliśmy się od naszych przeciwników budować umocnienia polowe i właściwie je wykorzystywać.

Tego dnia dało się zaobserwować doskonałą współpracę naszej artylerii z piechotą. Rozpoznana przez piechotę pozycja rosyjskich linii była przekazywana niemieckiemu dowódcy baterii w formie szkicu przez kurierów i prawie natychmiast chmara niemieckich pocisków lądowała we właściwym miejscu. Tylko pozycji rosyjskich baterii nie dało się namierzyć. Doskonale wiedzieli, jak nie dać się wykryć przeciwnikowi. Hauptmann Sohm podaje przykład, jak nasza Landwehra nauczyła się spokojnie odpierać ataki wroga:

„W środku najbardziej wzmożonego ostrzału ze strony wroga, z zamarzniętej bruzdy przed linią ognia naszej kompanii wyłonił się lis i zaczął uciekać wzdłuż pozycji kompanii. – Zdejmijcie najpierw lisa, najpierw lisa! - i wszyscy strzelali nie do Rosjan, ale do lisa, tak że po kilku skokach przewrócił się i zdechł”.

Ponieważ wróg się wycofał, następnej nocy okopy były obsadzone tylko przez jeden pluton z każdej kompanii. Pozostałe plutony mogły odpocząć w swoich kwaterach. Od 12 do 16 października regiment pozostawał na pozycjach przed Kukowem. W ciągu dnia okopy były w dalszym ciągu rozbudowywane i rozstawiano kolejne zasieki z drutu kolczastego. Na pozycjach zainstalowano nawet reflektory. Patrole oficerskie dokonały rekonesansu na przedpolu i przyprowadziły kilku jeńców oraz dwa zdobyte karabiny maszynowe. A poza tym panował spokój. Przychodziło mnóstwo poczty. Do ojczyzny przysłano pierwsze zimowe ubrania, a cygara i rum dołączano do paczek z darów serca. Dni pod Kukowem były jednymi z najprzyjemniejszych, jakie regiment miał w pierwszych miesiącach wojny.

14 października brygadę połączono z Zapasową Brygadą Semmerna, tworząc Dywizję von Einema. Regiment wysłał kompanie wypadowe aż do Małego Olecka i stacji kolejowej o tej samej nazwie. Dotarli oni aż do drogi Wielitzken-Nordenburg-Nordental [Wieliczki-Norki-Nory] i znaleźli zajęte przez wroga okopy pod wsią Starosten [Starosty] między folwarkiem Norki a rzeką Leege [Lega].

Las „Kippe” [las na północny zachód od wsi Norki] okazał się wolny od wroga. Rosjanie jednak stawali się coraz bardziej aktywni i 15 października 9. Kompania/L76 miała jednego poległego w potyczce z rosyjskim patrolem, który rozpoznawał drogę biegnącą od południa do Małego Olecka.

Od 13 października w rejon na północ od Ełku ściągano nowo utworzony XXV. Korpus Rezerwowy, którego część razem z oddziałami twierdzy Lötzen [Giżycko] wyparła oddziały rosyjskie z Ełku. Do 16 października XXV. Korpus Rezerwowy został zgrupowany w Ełku i na zachód od miasta. Generał von François zarządził więc natarcie na całym południowym skrzydle wyznaczone na 17 października, mimo że od tygodni zauważalny był brak amunicji. Korpus Rezerwowy miał nacierać na Grajewo, Korpus Morgena na Raczki.

 

Dorsze

Dla naszej dywizji rozkaz na 17 października brzmiał:

Dywizja von Einem naciera z linii Małe Olecko – Sattycken [Zatyki] na Małe Olecko - Nory i wspiera natarcie 3. Rezerwowej Dywizji na linii Woynassen [Wojnasy] – Wieliczki poprzez prowadzenie silnego ostrzału artyleryjskiego w kierunku Wieliczek.

33. Brygada miała zająć wzgórza obsadzone przez wroga znajdujące się między południowym krańcem jeziora Olecko Małe i Bartken [Bartki]. 76. Regiment rozstawiony przy stacji kolejowej Małe Olecko rozpoczął działania rano o godzinie 6:00. Jako pierwszy ruszył III. Batalionem/L.76 ponieważ miał wysunięte pozycje ciągnące się od południowego wyjazdu z Małego Olecka aż do lasu "Kippe". Znajdujący się w sąsiedztwie I. Batalion/L.76 ruszył ze wschodniego skraju lasu "Kippe" na pozycje nieprzyjaciela znajdujące się na wschód od szosy Neumühlen [Nowy Młyn] - Nory, a II. Batalion/L.76 pozostawał w rezerwie za nim. Po dłuższym ostrzale pozycji wroga prowadzonym przez naszą artylerię oddziały wroga wycofały się za rzekę po tym, jak nasza artyleria ostrzeliwała pozycje wroga przez jakiś czas, wróg uciekł z powrotem przez rzekę Lega do lasu „Lycker Forst”.

W południe oddziały regimentu przegrupowały się przy szosie Nowy Młyn – Nory i niedługo później zajęły wzgórza na wschód od rzeki Lega, gdzie zaczęto budować pozycję frontem do „Lycker Forst”. Około godziny 16:30 nadszedł rozkaz z dowództwa dywizji, że regiment ma ruszyć naprzód i nacierając przez „Lycker Forst” do wieczora osiągnąć Dorsze oraz Seesken [Szeski]. I. i II. Batalion/L.76 po zmroku ruszyły do Dorszy, poszukując po drodze w „Lycker Forst” ukrytego wroga. We wsi wciąż znajdowały się wrogie patrole i wzięto kilku jeńców. Gefreiter Pomerencke (z 1. Kompanii/L.76) został ranny od pchnięcia bagnetem zza żywopłotu. O północy III. Batalion/L.76 i oddziały 75. Regimentu, które pierwotnie miały zająć Szeski, również ruszyły do Dorszy.

I. i II. Batalion/L.76 wystawił na noc czujki. Pozostałe oddziały pozostały w stanie podwyższonej gotowości. Noc minęła spokojnie.

Następnego ranka, 18 października, dowódca brygady, oberstleutnant Billig, chodził niespokojnie po podwórku swojej kwatery. Zgodnie z wczorajszym rozkazem z dowództwa dywizji, dwie baterie miały przybyć do Dorszy przez Pochowken [Puchówka] i otworzyć ogień do pozycji wroga na Szwedzkich Wałach. Jednak żadnej artylerii nie było widać. W końcu, około godziny 9:00, z bliskiej odległości słychać odgłos wystrzału armatniego. To muszą być niecierpliwie oczekiwane baterie. Tyle, że strzelają one na północ w kierunku na Szeszki i rażą wschodni skraj „Lycker Forst”. To musi być artyleria wroga, a naszej nie widać i nie słychać. Wróg kieruje ogień artyleryjski dalej przez łąkę w kierunku części wsi na zachód od strumienia, tak że dociera do wschodnich pozycji I. Batalionu/L.76. Most nad strumieniem znajduje się pod bardzo silnym ostrzałem.

Dowódca regimentu, major von Eickstedt, udaje się do oberstleutnanta po rozkazy, co robić. Niewiele jednak można zrobić; brygada ma czekać na interwencję naszej artylerii; do tego czasu oddziały mają się nie ujawniać. Ludzie mają się ukrywać w zagrodach. W międzyczasie ostrzał artyleryjski staje się coraz bardziej intensywny. Wschodnia część wioski również znalazła się pod ostrzałem. Huk, wycie, wybuchy, szaleńczy łoskot jakby grad chłostał drzewa, gałęzie spadające na drogę. „Często byłem pod ostrzałem, ale nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego jak ten ogień artyleryjski, względem którego byliśmy bezbronni. Dorsze przypominały syczący, wyjący, kipiący kocioł czarownicy" (Major von Eickstedt).

W międzyczasie salwy ciężkich pocisków wbijają się w zagrody, między wozy taborów i do pomieszczeń, gdzie zakwaterowani są żołnierze. W kwaterach III. Batalionu/L.76, w majątku przy południowym wyjeździe ze wsi, znajduje się również sztab brygady. Granaty wybuchają w stodole z czerwonym dachem i na podwórzu. Są ranni i zabici. Oberstleutnant Billig i jego adiutant von Koenemann, który tego dnia został awansowany na hauptmanna, wybiegają w pośpiechu. Nadlatuje kolejna salwa pocisków. Jeden z nich wpada na ścianę stodoły, pozostałe na wybrukowany dziedziniec. Jeden z odłamków rozerwał tętnicę szyjną Billiga; hauptmann von Koenemann został ciężko ranny w ramię i udo. W jednej chwili kwatery sztabu brygady zamieniają się w szpital wojskowy. Martwy oberstleutnant zostaje przeniesiony do swojego pokoju. W innych pokojach ranni są układani na szybko zdobytych materacach. Kolejne pociski trafiają w zagrodę. Niewybuch utknął w suficie nad zwłokami martwego dowódcy.

Major von Eickstedt, któremu o godzinie 10:30 zgłoszono śmierć dowódcy brygady, po krótkiej konsultacji z oficerami sztabu przejął dowodzenie brygadą, a major Kasch objął dowództwo regimentu. Na północnym krańcu wioski pozycje zajęły 4. i część 2. Kompanii/L.76. Przy południowym wyjeździe ze wsi, II. Batalion/L.76 i część III. Batalionu/L.76 zajęły pozycje obok dwóch kompanii jegrów w celu osłony rozpoczynającego się odwrotu. Adiutant regimentu rotmistrz von Bülow zwrócił uwagę na bród znajdujący się na północ od wioski, przez który tabory ze sprzętem wojennym i konie oficerów zostały odesłane do „Lycker Forst” bez konieczności przechodzenia przez most, który wciąż był pod silnym ostrzałem artyleryjskim.

Ponieważ nie można było już liczyć na wsparcie artyleryjskie, a oddziały znalazły się pod ostrzałem flankującym z karabinów maszynowych zarówno z prawej, jak i lewej strony, major von Eickstedt wydał rozkaz, aby brygada w grupach wycofała się na wschodni skraj lasu „Lycker Forst”. Część brygady zdążyła się już wycofać na własną rękę. Major Kasch utrzymał Dorsze do około godziny 13:00. Po tym czasie, aby w pewnym stopniu ukryć odwrót swoich oddziałów przed wzrokiem wroga, kazał podpalić kilka stodół; dla strzelców na pierwszej linii był to również sygnał do odwrotu. Odwrót okazał się bardzo trudny.

Wróg skierował na cofające się oddziały morderczy ogień artylerii i karabinów maszynowych. Wielu żołnierzy zostało trafionych, wielu utonęło w bagnie. Nawet jeśli w raportach trzeba to wszystko nazwać odwrotem mniej więcej przypominającym ucieczkę, w opisach wciąż można znaleźć wiele dowodów na prawdziwą żołnierską postawę i ofiarne koleżeństwo. Na przykład, ówczesny unteroffizier (późniejszy leutnant) Albrecht (4. Kompania/L.76) zatrzymał się podczas odwrotu w środku najzacieklejszego ognia wroga i ze stoickim spokojem proponował leutnantowi Schwarzowi i innym towarzyszom cygara z zawsze dobrze wypełnionej nimi torby. Ta podstawa dała skutek, szaleńczy bieg zamienia się w spokojny odwrót, a leutnant Schwarz zebrawszy około 100 ludzi tworzy nową linie obrony na skraju lasu.

Na wzmiankę zasługują również dwaj żołnierze z wozu amunicyjnego 4. Kompanii (unteroffizier Schriever i wehrmann Baustian), których wóz utknął między dwoma drzewami na skraju lasu. Nieprzyjacielska artyleria strzelała jak szalona. Obaj spokojnie wysiedli z wozu, odczepili piłę, ścięli jedno z przeszkadzających drzew i spokojnie pojechali dalej (Oberleutnant Schwarz 4. Kompania/L. 76).

Mahn z 5. Kompanii/L.76) relacjonuje:

„Wtedy ktoś za mną krzyknął: - Nie pozwólcie mi tu zostać! - Biegnę z powrotem i wraz z jednym wehrmannem (W. Strasen) docieramy do rannego, który był jednostronnie sparaliżowany na skutek trafienia w głowę. Podpierając i prowadząc go, stanowiąc dla wroga idealny cel, marszowym tempem przez pole docieramy do wyrobiska piasku, gdzie ranny zostaje z grubsza zabandażowany i zabrany do ostatniego wozu. Jak to możliwe, że dotarliśmy tam bez obrażeń, jest dla mnie całkowitą zagadką, zwłaszcza po ponownym odwiedzeniu tego miejsca w 1922 roku.”

I na koniec raport żołnierza z III. Batalionu/L.76:

„Jedna po drugiej, grupy biegną w pełnym porządku przez szeroką i płaską łąkę w kierunku lasu. Do jednej z grup dołącza również leutnant (von Heinze) i Tröglen (11. Kompania/L.76). Ostatnia trójka to Osse, Uppenborn i ja, trzej nauczyciele.

Na początku poruszamy się ukryci za domami. Następnie skręcamy w prawo i biegniemy przez otwarte pole, tak szybko, jak pozwalają nam na to nasze płuca i nogi, w kierunku domu, który stoi w niewielkiej odległości od lasu na drugim krańcu prowadzącej tam drogi. Zdyszany, jako pierwszy docieram do domu, skręcam za róg i rzucam się na ziemię. Tuż za mną pojawia się Osse. A potem nadlatują szrapnele i wybuchają.

Po chwili za róg skręca Uppenborn. Jest blady, kuleje i trzyma się obiema rękami za lewe udo.

- Zostałem trafiony - mówi i kładzie się obok nas.

Lotka szrapnelowa przeszyła jego udo, jego lewe ramię również zostało trafione. Sugeruję, abyśmy najpierw zabandażowali go w lesie.

- Nie zostawiaj mnie! - błaga.

- Korl, zostanę z tobą - pocieszam go.

Następnie biorę go za ramię i powoli idziemy w stronę lasu. Za grubym drzewem bandażujemy mu nogę i rękę. Gdy ruszamy dalej, kolejny pocisk przelatuje nad naszymi głowami i uderza w coś przed nami, tuż po prawej stronie ścieżki. Przyspieszamy kroku, by ominąć to miejsce. Obok nas eksploduje szrapnel. Wiele ołowianych lotek uderza wokół nas i rozrywa drzewa.

Po chwili po drodze spotykamy dowódcę naszej kompanii z kilkoma naszymi ludźmi. Leutnant serdecznie uścisnął mi dłoń, ponieważ zabrałem ze sobą Uppenborna. Offizierstellvertreter Tröglen chwyta Uppenborna za drugie ramię, a następnie zabieramy go do wsi Starosty i umieszczamy na wozie, na którym leżą już inni ranni. Na pożegnanie daję drogiemu towarzyszowi, który zawsze jest taki wesoły, moją czekoladę” (Borchers, 11. Kompania/L.76).

Gdy nasi ludzie zniknęli w lesie, ostrzał artyleryjski, którzy wciąż był silny, przesunął się za nimi. W rezultacie bataliony zebrały się zachodnim skraju „Lycker Forst” i początkowo zamierzano obsadzić i utrzymać odcinek rzeki Lega, który tymczasowo był obsadzony po południu 17 października. Ponieważ jednak nieprzyjaciel nie nacierał dalej przez „Lycker Forst”, regiment na rozkaz dowódcy dywizji zawrócił i tego samego popołudnia zajął wschodni skraj kompleksu „Lycker Forst”.

W tym dniu w Dorszach regiment poniósł ciężkie straty. Oprócz oberstleutnanta Billiga, śmiertelnie ranny został offizierstellvertreter Kroll z 9. Kompanii/L.76 i zmarł wieczorem, zanim Rosjanie wzięli do niewoli tych, którzy pozostali. Leutnant Möller (6. Kompania/L.76), offizierstellvertreter Wilck (7. Kompania /L.76) i offizierstellvertreter Heilmeyer (9. Kompania /L.76) zostali ranni. Ten ostatni również dostał się do niewoli, podobnie jak adiutant brygady, hauptmann von Koenemann. Oprócz oberstleutnanta Billiga, lista poległych zawiera nazwiska 21 towarzyszy, którzy polegli pod Dorszami lub zmarli w lazaretach w wyniku odniesionych tam ran.

Śmierć naszego pierwszego dowódcy, oberstleutnanta Billiga, szczególnie mocno dotknęła wszystkich w regimencie. Prawdopodobnie wszyscy towarzysze podpisują się pod zdaniami, które major von Eickstedt by uczcić jego pamięć napisał w numerze 8 pisma „Mecklenburgs Söhne im Weltkrieg” [Synowie Meklemburgii w wojnie światowej]:

„Wszyscy, zarówno oficerowie, jak i żołnierze, kochaliśmy i szanowaliśmy oberstleutnanta Billiga. Niestrudzenie troszczący się o nas, był przyjazny i życzliwy dla wszystkich, szybko zdobył serca ludzi. Wiedział, co robić i zawsze dzielił nasze radości i smutki w prawdziwym koleżeństwie. Cześć jego pamięci, która będzie trwać w 76. Regimencie Landwehry!”

Oberstleutnant Richard Billig został pochowany na cmentarzu wojennym w Ełku.
Zdjęcie z 1994 r – autor: Janusz Mackiewicz, źródło: karta zabytku cmentarza wojennego.
Pozostałe zdjęcie ze zbiorów: Małgorzata Karczewska

 

Tylko dokumentacja III. Batalionu/L.76 podaje liczbę rannych jako 17. Liczba rannych w pozostałych dwóch batalionach była prawdopodobnie niewiele mniejsza. Liczby zaginionych nie da się ustalić na podstawie akt.

Lekarz sztabowy dr Lange z III. Batalionu/L.76 i jego podoficerowie medyczni, a także asystent lekarza dr Elsaß (I. Batalion/L.76), zajmujący się rannymi, którzy zostali po południu przywiezieni do punktu opatrunkowego III. Batalionu/L.76 z płonącego gospodarstwa, nie mogli pogodzić się z sumieniem, aby porzucić wielu ciężko rannych i dlatego zostali z nimi, a następnie wzięto ich do niewoli.

Kiedy wróg zabrał ze wsi lekarzy i personel medyczny z rana 19 października, dr Lange poprosił pierwszego niemieckojęzycznego oficera, którego spotkał na Szwedzkich Wałach, o pozwolenie na kontynuowanie opieki nad rannymi i przeszukanie Dorszy i terenu przed wsią w celu znalezienia większej ilości rannych. Odmówiono mu, uzasadniając: „Wasze patrole są w lesie i strzelają.”

Nie wiemy, kiedy Rosjanie wzięli naszych rannych pod opiekę. Nasi lekarze i sanitariusze byli aktywni od pierwszego dnia i opiekowali się rannymi i chorymi wśród naszych pojmanych towarzyszy.

Lekarz sztabowy dr Lange, to znana i szanowana osobistość w kręgach byłych jeńców wojennych i delegacji wysyłanych do Rosji, ze względu na swoje energiczne dbanie o jeńców wojennych i prowadzenie wszędzie gdzie się da kampanii z całą siłą swojego autorytetu na rzecz poprawy sytuacji swoich towarzyszy. W służbie jeńcom wojennym otrzymywał liczne, często odczuwalne nagany ze strony rosyjskiego wyższego dowództwa.

Ciężkie straty poniesione 18 października 1914 r. sprawiają, że pytanie to wydaje się uzasadnione: Kto jest odpowiedzialny za sytuację, w jakiej znalazła się 33. Brygada Landwehry rankiem w dniu zdarzenia?

Nie jest rolą autora opracowania oceniać czy wskazane było wkroczenie nocą do Dorszy, bez dysponowania artylerią i karabinami maszynowymi, gdy prawdopodobnie dowództwo nie znało i nie doceniało oporu, liczebności oraz przygotowanych umocnień nieprzyjaciela. Warto jednak krótko poruszyć inną kwestię. W rozmowach między weteranami często słyszy się przypuszczenie, że zajęcie Dorszy późnym wieczorem 17 października było spowodowane błędną interpretacją rozkazu z dowództwa dywizji przez sztabu brygady i że sztab dywizji był mocno zaskoczony, gdy rano 18 października dowiedział się, że 33. Brygada wkroczyła do Dorszy już w nocy.

W dokumentach nie ma żadnych przesłanek dla takiego założenia. Dzienniki wojenne batalionów, regimentu i brygady jednomyślnie odnotowują, że rozkaz wydany po południu 17 października dość wyraźnie mówił:

„Nacierać przez „Lycker Forst” na Szeszki (III. Batalion/L.76) i Dorsze (II. i I. Batalion/L.76) i zająć Dorsze” (Dziennik wojenny 33. Brygady Landwehry). Niestety, w czasie opracowywania tego rozdziału nie udało się dotrzeć do akt dywizji; jednak autor posiada kopię rozkazu dywizji z 18.10.1914 r., którą miał adiutant brygady, hauptmann von Koenemanna, gdy rankiem 18 października, na krótko przed tym, jak został ranny, przekazywał dalej rozkazy. Rozkaz ten przepisał ówczesny odbiorca rozkazu w sztabie regimentu, unteroffizier Elfers (9. Kompanii/L.76). Brzmienie tego rozkazu, w fragmencie, jaki nas interesuje brzmiał następująco:

1. ………….

2. Korpus Morgena, korzystając z wczorajszych sukcesów, zajmie dziś linię Iwaśki – Szwedzkie Wały – wzgórze na wschód od Sobollen [Sobole]. Granicę między dywizjami wyznacza linia Nory – Wierzbowo (Szeszki), wyłącznie dla Dywizji von Einem. Atak rozpoczyna się o godzinie 6:00.

4. 33. Brygada kontynuuje działania na wrzosowiskach znajdujących się 1 km na południowy zachód od wsi Iwaśki, będąc w posiadaniu wniesień znajdujących się na linii w połowie drogi do wsi Iwaśki – Szwedzkie Wały – kolonia „zu Wiersbowen”. Zrobić zwrot w prawo. Pozycja ma być wzmocniona i utrzymana za wszelką cenę.

4. Artyleria pod osłoną Batalionu Büsinga (?) i jegrów udaje się do Puchówki o godzinie 5:00, skąd dwie lekkie baterie pod osłoną jegrów natychmiast udają się do Dorszy. Reszta artylerii pozostaje w Puchówce do wyklarowania się sytuacji na pozycjach 33. Brygady.

5. Zgrupowanie znajdujące się w Gutten (Guty) oraz mniejsze oddziały z Jelittken [Jelitki] i z Kl. Gonschorowen [Gąsiorówko] w celu zabezpieczenia prawej flanki mają nawiązać kontakt 33. Brygadą przez wzgórze 147 znajdujące się na zachód od Iwasiek.

Szwadron Ysenberg ma przenieś się z Kiöwenhorst [kolonia na północ od Kijewo] do Dorszy do dyspozycji 33. Brygady o godzinie 4:00. Sztab dywizji o godzinie 7:00 rano będzie w Kleßöven [Kleszczewo]; a od godziny 7:20 w Puchówce.

Nie ma powodu, by wątpić w autentyczność tego rozkazu z dowództwa dywizji. W dniu 18 października miało nastąpić duże natarcie; to, że okazało się odwrotnie, można prawdopodobnie przypisać splotowi różnych niefortunnych zbiegów okoliczności, z których najpoważniejszym był fakt, że baterie wymienione w punkcie 4 cytowanego rozkazu dywizyjnego w ogóle nie przybyły, przez co brygada pozostała bez wsparcia artyleryjskiego przez cały dzień, podczas gdy wróg miał do dyspozycji mnóstwo artylerii. Z dostępnych dokumentów nie można ustalić, z jakiego powodu nasze baterie nie dotarły do nas; krążyły wtedy pogłoski, że były zaangażowane w potyczkę w pobliżu wsi Guty. Całe szczęście, że wróg nie napierał mocniej, bo w przeciwnym razie dzień mógłby łatwo zakończyć się katastrofą dla brygady, a może nawet dla całej dywizji.

 

Część 2:

Z Lycker Forst do Giżycka

Autor: Heinrich Holsten

Odwrót na planowaną linię obrony pod Giżyckiem miał przerwać spokojny okres w Lycker Forst. Po długich marszach i wielkim wysiłku, kiedy czasami nieregularnie dostarczano racje żywnościowe, miał nadejść czas odpoczynku z wieloma udogodnieniami. Tam, na skraju lasu, rozwinęło się preludium do późniejszego życia w okopach. Podejmowano wtedy pierwsze próby budowania schronów i okopów oraz budowania zasieków z drutu. Co prawda, niektóre ze schronów były tylko płytkimi dziurami w ziemi, w których można było co najwyżej usiąść i które były przykryte jedynie płachtami namiotowymi, ale mimo wszystko podejmowano próby, co zapowiadało obiecujące początki.

Ci, którzy przeszli przez Lycker Forst, nie byli więc całkowicie zagubieni w radzeniu sobie z problemami na giżyckiej pozycji polowej. Kuchnia, markietanie i poczta docierały bardziej regularnie. W lesie odbywały się apele, a nawet ćwiczenia musztry. Liczba żołnierzy zmalała do tego stopnia, że po dwie kompanie z II. i III. Batalionu/L.76 połączono w jedną kompanię, a kompanie 9.-12. (III. Batalionu) aż do 11 listopada nie funkcjonowały na stanie regimentu.

W ciągu pierwszych kilku dni oddziały regimentu obsadzały południową część wschodniego skraju lasu, leżącą na południe od drogi Szeszki - Starosty. Wieś Szeszki, która znajdowała się przed pozycją regimentu, została zajęta przez wroga, co patrol Schoopa odkrył 19 października. Rosyjska artyleria często ostrzeliwała las, ale nie była w stanie zakłócić pięknego idyllicznego życia. Duża ilość paczek z darami serca napływających z ojczyzny pomogła w tym czasie podnieść morale żołnierzy.

Małe niezadowolenie wywołało to, że 31 października oddziały musiały opuścić ładnie rozbudowaną pozycję, by zluzować 34. Regiment dalej na północy. Oczywiście był to zły interes, ziemianki były niewygodne, a okopy nie rozbudowane. Przed pozycją, w odległości około 300 m, znajdowała się leśniczówka Klaussenthal, w której stacjonowała straż polowa i gdzie nadal znajdował się skład gotowego do przygotowania jedzenia.

Regiment, którym w ostatnim okresie dowodził major Kasch, został 31 października przejęty przez obersta Kühnasta. Na początku listopada nadeszła wiadomość, że odwrót musi zostać wznowiony. Naczelne Dowództwo Armii wysłało wszystkie dostępne siły, aby wesprzeć ofensywę w północnej Polsce i maksymalnie osłabiło 8. Armię. Odwrót na silnie ufortyfikowaną Linię Angerapp był więc nieunikniony, ponieważ oprócz nacierającej od wschodu rosyjskiej 10. Armii, od południowego wschodu zbliżała się kolejna armia.

Całkowite opuszczenie pozycji na skraju lasu nastąpiło 3 listopada. Regiment ruszył w kierunku północno-wschodnim do Małego Olecka, gdzie zajęto miejscowe kwatery.

Wczesnym rankiem następnego dnia (4 listopada) regiment pomaszerował przez Sattyken [Zatyki] i Gonsken [Gąski] do Stradaunen [Straduny], łączony II. Batalion/L.76 i 1. Kompania/L.76 jako rezerwa rozstawiły się na północ od miejscowości, podczas gdy pozostałe kompanie I. Batalionu zajęły pozycje ubezpieczające na południu.

Następnego dnia I. Batalion/L.76 pozostał na swoich pozycjach, pozostałe kompanie, wzmocniły zgrupowanie von Consbruch (75. Regiment Piechoty Landwehry) i okopały się w pobliżu Szameyten [obecnie część wsi Oracze], a wieczorem zajęły kwatery w tej wsi oraz w Oratzen [Oracze].

6 listopada marsz rozpoczął się w nocy o godzinie 2:00. Trasa prowadził przez Straduny, Rydzewen [Rydzewo], Gr.-Malinowsken [Malinówka Wielka] do Plowczen [Płowce], gdzie dotarto około godziny 9:00. I. Batalion/L.76 okopał się na południe od wsi i zajął kwatery w Neuhoff [Zelki], a II. (łączony) Batalion/L.76 zakwaterowano w Heybutten [Hejbuty], część batalionu okopała się w Wolla Adlig [Pańska Wola]. W tych dniach panował silny mróz.

Rankiem 8 listopada wszystkie kompanie utrzymywały na swoich pozycjach po jednym plutonie, pozostałe pozostały w ukryciu, gotowe do akcji. Około południa ruszyły przez Hejbuty, Rostken [Rostki], Ranten [Ranty] do Czyprken [Czyprki]. I. Batalion/L.76 pomaszerował dalej do Lindenhof [Lipowy Dwór], a II. Batalion/L.76 do Lipiensken [Lipińskie].

Następnego dnia, 10 listopada, regiment miał dotrzeć do Giżycka, jak zagrożony statek do portu. I. Batalion/L.76 pomaszerował z Lipowego Dworu przez Staßwinnen [Staświny], II. Batalion/L.76 z Czyprek przez Lipowy Dwór.

Podczas odwrotu z Lycker Forst do Giżycka ważne było, aby przez przemyślane operacje zmusić wroga do częstego obsadzania pozycji i przez to opóźniać jego natarcia. Regiment znakomicie poradził sobie z tym zadaniem. Jako przykład takiej udanej akcji tylnej straży można wymienić dzień w Czyprkach, opisany w dzienniku Mahna.

Offizierstellvertreter Mahn 10 listopada o godzinie 2:00 otrzymał rozkaz, aby obsadzić placówkę, a o godzinie 6:00 wycofać ją na pozycję, która miała zostać opuszczona przez kompanię godzinę wcześniej.

Obsada placówki, składająca się z trzech drużyn, po wprowadzeniu z powrotem do okopów, rozproszyła się po nich, aby upozorować pełne obsadzenie okopów i otrzymała rozkaz ciągłego ostrzału, gdy tylko pojawią się siły wroga.

Nieco po godzinie 7:00 we mgle pojawiły się pierwsze patrole kawalerii, a o godzinie 8:00 rosyjska piechota, która natychmiast znalazła się pod silnym ostrzałem. Wróg rozmieścił silne siły i ostrzelał niemieckie okopy. Trzy drużyny wykonały swoje zadanie i mogły wycofać się na kolejną pozycję batalionu. Odwrót ten odbywał się oczywiście stopniowo i został niezauważony przez wroga, co skutkowało tym, że przez długi czas kontynuował ostrzał pustego okopu. Gdy Rosjanie upewnili się, że okop został opuszczony, wznowili natarcie w kierunku wsi Czyprki, obsadzonej przez II. Batalion, gdzie doszło do silnej wymiany ognia. Dopiero gdy zbliżyły się główne siły wroga, co groziło odcięciem oddziałom regimentu drogi odwrotu do Giżycka, regiment wycofał się przez wieś do Lipowego Dworu i tam zajął kolejną pozycję.

Rosjanie znów posuwali się naprzód, czasem z wahaniem, czasem bardziej energicznie, a nasze oddziały znów wycofywały się na nowe pozycje. W pobliżu Staświn w końcu dotarliśmy do zasieków z drutu kolczastego pozycji giżyckiej i teraz mieliśmy szansę szybkiego dotarcia do wygodnych kwater w mieście. Ale kiedy zbliżyliśmy się do miasta na odległość 5 km, nagle usłyszeliśmy: „Stój, z powrotem marsz!”. Oddziały landszturmu obsadzające pozycje przy zasiekach zostały ostrzelane i poprosiły o wsparcie. Po raz kolejny oddziały regimentu musiały walczyć, ale potem jednostka w końcu wmaszerowała do miasta, gdzie miała nadzieję długo cieszyć się zasłużonym odpoczynkiem.

W międzyczasie 650 żołnierzy z uzupełnień, którzy ze Schwerin przybyli do Giżycka pod dowództwem oberleutnanta Schade i zostali zakwaterowani w szkołach, salach i innych podobnych pomieszczeniach. Duża część z nich to ludzie, którzy zostali ranni pod Tannenbergiem i nie mogli się doczekać, kiedy znów zobaczą swoich towarzyszy.

Dopiero późnym wieczorem regiment wkracza do miasta i powitanie odbywa się na ulicy na wjeździe. Rozmowy nie trwają jednak długo. Kompanie, które wkroczyły do miejscowości, były wyczerpane i spragnione odpoczynku. Każdy tak szybko i na tyle, na ile pozwala mu talent, szuka kwatery wśród mieszkańców i śpi do świtu.

Następnego dnia odbywa się wielkie generalne porządkowanie. Zjedzono dobry posiłek, nadrobiono braki snu, a nowo przybyli żołnierze zostali rozdzieleni między kompanie, które teraz znów mogły działać pod swoimi numerami. Regiment otrzymuje nowego dowódcę w osobie obersta von Happe, który jednak na razie dowodzi 33. Brygadą Landwehry. Z tego powodu oberst Kühnast pełni obowiązki dowódcy regimentu. Dowódcą I. Batalionu/L.76 jest hauptmann Schaumkell, II. Batalionu/L.76 major Kasch, a III. Batalionu/L.76 oberleutnant Freiherr von Heinze.