wtorek, 28 marca 2023

Lewa flanka, część 24: Pościg

 

2. Ermländisches Infanterie-Regiment Nr. 151

151. Regiment Piechoty (2. Warmiński)

Fragmenty historii którą napisał

Oberleutnant w stanie spoczynku Plickert Heinrich (adiutant Regimentu)

Tłumaczenie i opracowanie: Jacek Czaplicki

 

Walki II. i III. Batalionu/151 w dniach od 5 do 8 sierpnia 1915 r.

Armia rosyjska z pełną możliwą prędkością kontynuowała swój wielki odwrót spod Warszawy na wschód. Z tego powodu wykorzystywali każdą możliwą okazję, aby zatrzymać jednostki niemieckie i stawić opór, gdzie tylko zaistniała taka możliwość. Dzielnie bronili każdego wzgórza i każdej przeprawy przez przeszkody wodne. Jednostki rosyjskie wiedziały, jak zamienić wsie w rejonie odwrotu w twierdze, a gdy nie mogły już utrzymać wiosek, podpalali je, by nacierające za nimi oddziały niemieckie nie miały możliwości znalezienia schronienia przed niesprzyjającą pogodą. Cały inwentarz, wszystkie produkty ziemi zostały zabrane lub zniszczone. Płonęły snopy zbóż, a nawet nieskoszone zboża. Wszelkie zniszczenia znaczyły szlak odwrotu Moskali.

Żołnierze 151. Regimentu osobiście znali tych podpalaczy i morderców z ich gościnnych występów latem i jesienią 1914 roku z rodzinnych stronach, w Prusach Wschodnich.

Rano 4 sierpnia, Oberstleutnant Hupfeld z II. i III. Batalionem/151 oraz Kompanią Karabinów Maszynowych na rozkaz dowódcy dywizji opuścił obóz pod Czarnowcem i ruszył na wschód.

W odległości 1 km na zachód od Drwęczy szpica 12. Kompanii/151 znalazła się pod ostrzałem.

Kompania rozwinęła się i zaatakowała wieś. Nieprzyjaciel, zbyt słaby by stawić opór, szybko się wycofał. Pod naciskiem kompanii nadciągającego batalionu, oddziały rosyjskie opuściły również lasy Mierzejewa [obecnie Repki]. Po tym jak Oberstleutnant Hupfeld dotarł do północno-wschodniego skraju lasu, otrzymał wiadomość od patrolu oficerskiego 10. Regimentu Strzelców Konnych, że nieprzyjaciel okopał się na wzgórzach znajdujących przy północno-zachodnim skraju wsi Rabędy i w lasach na zachód od wsi.



 

Niemal równocześnie, z dowództwa dywizji nadszedł rozkaz, aby zaatakować te właśnie zauważone oddziały rosyjskie i za wszelką cenę odrzucić je z zajmowanych pozycji, co miało powiększyć powodzenie operacji prowadzonej przez korpus. Na lewo od 151. Regimentu miał nacierać 147. Regiment Piechoty. Luka znajdująca się po prawej stronie (w pasie natarcia 83. Dywizji Piechoty) miała zostać wypełniona w trakcie natarcia. Znajdujący się na lewym skrzydle 83. Dywizji Piechoty 329. (Poznański) Regiment Piechoty miał przemieścić się przez lasy Mierzejewa i dotrzeć na południowy skraj Rabęd.

Oberstleutnant Hupfeld rozmieścił w pierwszej linii ataku II. Batalion/151 na prawo, a III. Batalionu/151 na lewo od drogi Zapieczne – Rabędy, która była linią rozgraniczenia. Po osiągnięciu wschodniego skraju dużego lasu, bataliony rozwinęły się do ataku. II. Batalion/151 z 5., 7. i 8. Kompanią, a III. Batalion/151 z 12., 9. i 10. Kompanią w pierwszej linii; 6. i 11. Kompania/151 podążały za swoimi batalionami.

Po wyjściu z lasu, atakujące oddziały znalazły się pod silnym ostrzałem artylerii, a chwilę później również piechoty i karabinów maszynowych. Kompanie posuwały się do przodu bardzo wolno. Przy każdym skoku ponoszono ciężkie straty. Po zdobyciu 400 m terenu, II. Batalion/151, a niedługo później również III. Batalion/151 musiały uzupełnić swoje straty w szeregach, uszczuplając tyłowe kompanie. Plutony stopniowo posuwały się do przodu, jednak atak na główną pozycję wroga nie wchodził w rachubę, gdyż dzień zbliżał się ku końcowi.

Na prawym skrzydle, na krótko przed zapadnięciem zmroku, 7. Kompanii/151 oraz plutonowi 8. Kompanii/151 udało się przebić na wysunięty odcinek rosyjskich okopów. Obsada tych okopów została rozbita, zdobyto karabin maszynowy. Ale zdobywcy krótko mogli utrzymać się w tych okopach. Napór nacierających w kontrataku oddziałów rosyjskich jest zbyt silny. Pozycja była słabo obsadzona, a batalion nie miał już żadnych rezerw.

Po zaciętej walce, o godzinie 22:00 ten odcinek okopów został utracony.

II. Batalion/151 z trudem odpierał nacierające oddziały rosyjskie. Poszczególne odcinki padają w ciemnościach, zerwana zostaje łączność z sąsiednimi oddziałami.

Ponieważ sytuacja stawała się coraz bardziej krytyczna, o północy przybył batalion 150. Regimentu Piechoty, którym dowodził Hauptmann Appuhn, który wsparł w walce II. Batalion/151. Od tego momentu dalsze nocne ataki nieprzyjaciela stały się bezowocne, atakujące oddziały rosyjskie raz za razem były odpierane i ponosiły duże straty.

W następnym dniu 5 sierpnia, 1. i 10. Kompania/151 zostały podporządkowane II. Batalionowi/151 i rozmieszczone na jego skrzydłach. W międzyczasie, siła ognia broniących się oddziałów rosyjskich stała się jeszcze większa. Natarcie oddziałów niemieckich ponownie utknęło. Rankiem 6 sierpnia, artyleria rozpoczęła przygotowanie do natarcia, podobnie jak kilka dni temu w Damiętach - Gierwatach.

Ostrzał rosyjskich okopów prowadzony przez niemiecką artylerię trwał od godziny 10:00 do 12:00. O godzinie 12:15 kompanie ruszyły do natarcia, po wcześniejszym przygotowaniu się na pozycjach do ataku. Dochodzi do brutalnych walk, gdy niemieckie szeregi wdarły się na pozycje rosyjskie. Rosyjska linia obrony zostaje błyskawicznie przełamana. Niedługo później zajęta zostaje także pozycja główna, a poszczególne plutony posuwają się dalej i wkraczają do wsi Rabędy, gdzie żołnierze rosyjscy stawiają rozpaczliwy opór. We wsi zacięte walki między płonącymi domami, człowiek przeciwko człowiekowi, trwały do późnego wieczora, kiedy to rosyjskie oddziały w końcu się wycofały. Niemieckie kompanie ścigały wycofujące się główne siły nieprzyjaciela aż do linii Rostki – Chrostowo.

Tego dnia zdobyto osiem karabinów maszynowych, ponad 2000 karabinów piechoty z dużym zapasem amunicji, wiele elementów wyposażenia i innego sprzętu; wzięto 1300 jeńców, którzy nie byli ranni, w tym 14 oficerów. Ale cena zwycięstwa była również wysoka. Straty 151. Regimentu pod Rabędami wyniosły:

polegli - trzech oficerów (Leutnant Machner, Leutnant rezerwy Mann, Offiziersstellvertreter Scheller) oraz 58 podoficerów i żołnierzy;

ranni - 10 oficerów (Oberleutnant rezerwy Menkens, Leutnant Kleindienst, Leutnanci rezerwy Busse, Bylda, Frischkorn, Bethke, Herrmann, Schröder, Feldwebelleutnant Kaminski) oraz 181 żołnierzy;

zaginionych - 41 żołnierzy.

Wśród wielu rannych i poległych z oddziałów 150. Regimentu, które wsparły 151. Regiment śmierć poniósł Leutnant Brauer z 10. Kompanii/150.

Dowództwo nad 6. Kompanią objął Vizefeldwebel Beckmann, a nad 7. Kompanią Vizefeldwebel Damaske.

Poniżej relacja Leutnanta rezerwy Eicha z 7. Kompanii/151 z walk o Rabędy.

„Nasza pozycja znajdowała się w lesie między Drwęczą a Rabędami. Rosjanie zajęli pozycję w polu między dwoma lasami, która na lewym skrzydle była umocniona zasiekami z drutu kolczastego. Początkowo rozstawiono tylko III. Batalion naszego regimentu, a na prawo od niego, w wysuniętej części lasu, miały posuwać się oddziały z regimentu Landwehry lub Landszturmu.

W trakcie ataku, pomiędzy obiema jednostkami powstała luka. 7. Kompania pod dowództwem Leutnanta Machnera, otrzymała po południu rozkaz wypełnienia tej luki i podejścia za wszelką cenę do pozycji rosyjskich. Pierwszy i drugi pluton, ten ostatni pod moim dowództwem, zostały wysłane jako pierwsze, trzeci pluton znajdował się w rezerwie, ale i on w pewnym momencie musiał zaangażować się w walki.

Dzięki odwadze dowódcy kompanii udało się energicznie przeprowadzić atak. Niestety, ten dzielny oficer przypłacił swoją odwagę życiem. Kierując się jego przykładem przejąłem dowodzenie kompanią. Oddziały III. Batalionu nie były w stanie powiększyć zdobytego terenu z powodu silnego ognia piechoty i karabinów maszynowych. Ponosząc znaczne straty, udało nam się dotrzeć na odległość około 150 metrów od pozycji rosyjskiej. W tym miejscu wydałem rozkaz nasadzenia bagnetów i poderwałem ludzi do ataku. Wielu dobrych żołnierzy straciło życie, ale cel został osiągnięty. Zaatakowaliśmy odcinek rosyjskiego okopu, który znajdował niedaleko kolejnej pozycji.

Zdobyliśmy 42 jeńców i karabin maszynowy. Rosyjscy żołnierze obsadzający okop po naszej prawej i lewej stronie, zaskoczeni naszym sukcesem, nie byli w stanie podjąć akcji. W kompanii zostało jednak tylko około 40 ludzi, tak że nie miałem wystarczających sił by na nich uderzyć. Pełna kompania wystarczyłaby do zwinięcia całej pozycji rosyjskiej w łatwym ataku oskrzydlającym.

Nasza artyleria nie została jeszcze poinformowana o tym, że zdobyliśmy część okopu i kontynuowała bardzo celny ostrzał pozycji. Ochotnik wojenny Lehmann zginął od bezpośredniego trafienia, a ja, który stałem niedaleko niego, zostałem całkowicie zasypany.

Ponieważ byliśmy narażeni na celny ogień piechoty i karabinów maszynowych z obu flanek, przebudowaliśmy zdobytą część rosyjskiego okopu. Aby przynajmniej naszą własną artylerię skłonić do zaprzestania ostrzału naszego odcinka okopu, kazałem wywiesić po jednej stronie flagę czarno-biało-czerwoną, a po drugiej szarą. Poskutkowało to tym, że przynajmniej nasza artyleria przestała nas ostrzeliwać.

Ale Rosjanie też widzieli naszą flagę, ale tylko tę szarą. Ponieważ, aby dać sygnał artylerii machaliśmy tą flagą, wpadli na głupi pomysł, że chcemy się poddać. Wkrótce cały szereg rosyjskich żołnierzy stanął na parapecie okopu, zdjął czapki i też zaczął machać. W ten sposób dawali znak, że możemy się poddać.

Nie jestem wstanie powiedzieć, czy którykolwiek z tych Rosjan, którzy tak bezczelnie machali do nas, przeżył, ale wiem, że kilku moich ludzi celnie strzelało do każdego wroga, który się pokazał.

Ponieważ nie mieliśmy kontaktu z innymi naszymi oddziałami a znajdowaliśmy w jednej linii z oddziałami rosyjskimi i pod ostrzałem z obu flank, nie było możliwe, abym utrzymał pozycję mając tak niewielu żołnierzy. Dlatego wysłałem wiadomość do batalionu i poprosiłem o wsparcie. Przybyli, ale pod silnym ostrzałem, tylko nielicznym żołnierzom udało się dotrzeć do naszej pozycji.

Pod wieczór Rosjanie zaczęli otrzymywać posiłki z lasu za ich pozycją. Ponieśli przy tym ciężkie straty od naszego ognia i część żołnierzy raz po raz próbowała uciekać z powrotem do lasu, jednak cały czas byli stamtąd wypychani z powrotem na otwartą przestrzeń.

Stopniowo nad polem bitwy zapadł wieczór, a po nim rozpoczęła się dość ciemna noc. Z powodu kończącej się stopniowo amunicji, nie byliśmy już w stanie prowadzić skutecznego ostrzału rosyjskich posiłków, które wciąż napływały i były widoczne w blasku płonącej na skraju lasu chaty. Nawet amunicja poległych i ranny została już wykorzystana.

Około godziny 23:00 usłyszeliśmy nagle dzikie „Urra”. Krzyki Rosjan rozbrzmiały na lewej flance i z tyłu. Teraz już nie było możliwości utrzymania pozycji. Cofnęliśmy się więc i na skraju lasu spotkaliśmy 1. Kompanię, która szła nam ze wsparciem. Natychmiast rozkazałem moim ludziom zawrócić i wraz z 1. Kompanią zająłem nową pozycję niedaleko III. Batalionu. Stąd dwaj dzielni noszowi przynieśli na tyły ciężko rannego dowódcę kompanii 5. Kompanii, Lejtnanta rezerwy Manna.

Nasz ogień powstrzymał nacierających ze wszystkich stron Rosjan, aż w końcu dotarły posiłki, które były wystarczające do powstrzymania natarcia wroga.”

Wracając jednak do wydarzeń w regimencie.

W trakcie przemieszczania się przez Rostki w dniu 7 sierpnia, oddziały regimentu napotkały kolejny opór tuż przed wsią Łady-Mans. Z II. Batalionem/151 na prawo, III. Batalionem/151 na lewo, wspierany przez oddziały 329. Regimentu Piechoty i 4. Regimentu Grenadierów oraz przez skuteczny ostrzał artylerii, regiment ruszył do ataku. Oddziały rosyjskie nie były tu tak dobrze okopane jak pod Rabędami. O godzina 15:00, III. Batalion/151 i lewe skrzydło II. Batalionu/151 szturmem wzięły Łady-Mans. Prawe skrzydło II. Batalionu/151 popędziło za cofającym się nieprzyjacielem, a gdy ten próbował się bronić, odrzucili go od wsi Załuski i dalej. Wieczorem bataliony zajęły pozycje na linii 2 km na wschód od Załuski – Łady-Mans. Tego dnia regiment miał 12 zabitych i 39 rannych. Wzięto jednak prawie 800 jeńców.

W niedzielę 8 sierpnia bataliony zostały zluzowane przez oddziały 4. Regimentu Grenadierów i ruszyły do lasu pod wsią Piski. Tam do regimentu wrócił obecny już we wsi I. Batalion/151. Tym samym regiment wrócił pod dowództwo 37. Dywizji Piechoty.

Od początku lipca regiment był zaangażowany w ciężkie i obarczone ciężkimi stratami walki. W ulewnym deszczu, przez wysokie na człowieka zboża, pod palącym lipcowym słońcem, w głębokich na ponad stopę piaszczystych drogach i przez parne połacie bagien, oddziały regimentu wdarły się w głąb nieprzyjacielskiego terytorium, nacierając na silne oddziały wroga, który stawiał opór gdzie tylko mógł. Żadne straty i nawet rzeka Narew ze swymi umocnieniami nie stanowiły przeszkody dla siły natarcia Wschodnioprusaków. Regiment nie walczył jak zwykle z innymi jednostkami swojej dywizji, ale często pod obcym dowództwem, a poszczególne jednostki w szeregach innych dywizji. Mimo to, oficerowie i oddziały jeszcze mocniej udowodniły dobrego ducha walki, który nieodłącznie towarzyszył 151. Regimentowi Piechoty.

Zasługi pułku zostały docenione w rozkazie korpusu wydanym przez dowódcę I. Korpusu Armijnego generała piechoty von Ebena: „Za niezrównaną wytrwałość i męstwo okazane przez oddziały korpusu armijnego w trakcie obecnie prowadzonej ofensywie, wyrażam pełne uznanie; szczególnie oddziałom 2. i 37. Dywizji Piechoty, które zdobyły nowe laury. Z takimi oddziałami korpus armijny zmiażdży każdego wroga”.

Pogoń przez Białystok i Grodno

Po krótkim odpoczynku w obozie leśnym pod Piskami, jako rezerwa dywizji, regiment zebrał się 10 sierpnia o godzinie 6.00 przy drodze wychodzącej ze wsi Andrzejki-Tyszki. Następnie, razem z głównymi siłami 37. Dywizji Piechoty rozpoczął marsz na wschód, prowadzący przez ogromne lasy Czerwonego Boru. Jednostki regimentu podążały w następującej kolejności: III. Batalion, Kompania Karabinów Maszynowych, a następnie I. i II. Batalion. Ze względu na zagmatwany teren leśny, dla ochrony pomiędzy każdym działem i towarzyszącym mu wozem amunicyjnym maszerowała drużyna piechoty. O godzinie 16:00 regiment wyszedł z lasu na jego wschodnim skraju, koło wsi Krajewo-Ćwikły. We wsi oddziały regimentu wsparły w walce znajdującą się tam piechotę i spieszoną kawalerię. Po złamaniu oporu nieprzyjaciela oddziały regimentu w składzie dywizji kontynuował marsz za wzgórze 138, gdzie stanęły obozem na skraju lasu znajdującego się 2 km na zachód od wsi Pruszki-Jabłoń.

W dniu 11 sierpnia, I. Batalion/151 otrzymał rozkaz zaatakowania nieprzyjaciela stojącego na pozycji na zachód od Zambrowa za Pruszkami. Jednak z powodu silnego ostrzału, zwłaszcza z lewej flanki, atak zaległ.

Po tym jak dowódca I. Batalionu/151 rzucił do walki już wszystkie cztery kompanie, o godzinie 8:00 pod jego dowództwo oddano 9. Kompanię/151. W tym samym czasie III. Batalion/151 otrzymał rozkaz wysunięcia dwóch kompanii (10. i 11.) na lewo. 12. Kompania/151 ruszyła za nimi jako rezerwa. Wieczorem również 12. Kompania/151 wzmocniła atak po lewej stronie, a do tego momentu kompaniom pod silnym ostrzałem udało się przebyć odległość tylko 800 metrów. Nocny atak również utknął.

II. Batalion/151, stanowiący rezerwę 73. Brygady Piechoty, wysunął swoje 5. i 8. Kompanię na północ, jako zabezpieczenie lewej flanki od strony wsi Zakrzewo Nowe.

Rankiem 12 sierpnia oddziały rosyjskie, które walczyły tylko dla zyskania czasu, opuściły swoje pozycje pod Zambrowem. O godzinie 5:30 rano bataliony ruszyły w pościg za nieprzyjacielem. Na prawym skrzydle III. Batalion/151, który miał na flance oddziały 150. Regimentu Piechoty, II. Batalion/151 w centrum, a I. Batalion/151 na lewo, opierając się o jednostki 75. Rezerwowej Dywizji. Regiment przekroczył rzekę Jabłonka między Zambrowem a wsią Klimasze. Uchwycono nieprzyjacielskie placówki na wzgórzach znajdujących się na północ od Grabówki i wzięto 24 jeńców. Wieczorem bataliony okopały się w linii Czarnowo-Dąb – Głodowo-Dąb (na północny wschód od Zambrowa).

Już o godzinie 4:30 w dniu 13 sierpnia oddziały regimentu wznowiły natarcie na wschód. Na przedzie I. Batalion/151 z dwiema kompaniami wystawionymi w awangardzie, za nim po prawej III. Batalion/151, a II. Batalion/151 odchylał się na lewo. Po postoju pod wsią Gołasze-Dąb, oddziały regimentu przemieszczały się już w kolumnie i skręciły lekko na południe i przez Stare Kalinowo, w nocy 14 sierpnia, II. Batalion/151 dotarł pod Faszcze, zaś I. Batalion stanął na wschód od lasu pod Wiechami. Sztab regimentu, III. Batalion/151 oraz Kompania Karabinów Maszynowych rozstawiły się pod wsią Nowe Kalinowo (7 - 9 km na zachód od wsi Sokoły).

W dniu 14 sierpnia regiment ruszył dalej na wschód w kierunku wzniesień w linii Bruszewo - Jamiołki (na zachód od Sokół), które były obsadzone przez nieprzyjaciela. Atak na silnie umocnioną pozycję nie powiódł się, gdyż posuwanie się kompanii w ogniu nieprzyjaciela było bardzo trudne i ponoszono ciężkie straty. Szczególnie uciążliwy był ogień flankowy z lewej strony, gdzie utknęły sąsiadujące oddziały 75. Rezerwowej Dywizji, co bardzo utrudniało posuwanie się lewego skrzydła pod Jamiołkami. Atak kosztował 52 poległych i rannych. Wśród zabitych byli Leutnanci rezerwy Giertz i Annuß.

Przy wsparciu artylerii bataliony ruszyły do ataku wczesnym rankiem 15 sierpnia. Po żmudnych zmaganiach na początku, około południa natarcie zakończyło się sukcesem. Wróg został odrzucony na wschód i był ścigany. Wzięto 50 nie rannych jeńców. Przez Sokoły – Kruszewo-Brodowo oddziały kontynuowały natarcie na wieś Krzyżewo. Wieczorem regiment jako rezerwa dywizji zajął kwatery w rejonie Kowalewszczyzna – Jabłonowo, około 12 km na północny wschód od Sokół.

Następnego dnia, oddziały regimentu przesunęły się w górę Narwi. Sztab regimentu przeniósł się do folwarku Borzyska. II. Batalion/151 zajął kwatery w Kowalewszczyźnie, III. Batalion/151 (bez 11. Kompanii) oraz Kompania Karabinów Maszynowych w Chomicach, I. Batalion/151 w Mojsikach. 11. Kompania/151 zajęła placówkę ubezpieczającą na drodze Waniewo - Pszczółczyn.

Bataliony przebywały w tym rejonie do 24 sierpnia. W dniu 19 sierpnia każdy batalion otrzymał po 100 ludzi z uzupełnień. Z tych, którzy trafili do I. i III. Batalionu/151, dwóch mężczyzn zachorowało na cholerę i zmarło na drugi dzień. Z tego powodu nowo przybyłych zakwaterowano osobno, dzięki temu udało się zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się epidemii.

Ale w tych dniach regiment musiał również opłakiwać inną gorzką stratę. Lekarz regimentu, Stabsarzt doktor Buchweitz, który pracował bez wytchnienia i poświęcał się w walce z epidemią, sam ciężko zachorował i musiał zostać przeniesiony do szpitala wojskowego. Do regimentu już nie wrócił. Choć chciał jeszcze służyć ojczyźnie, odesłano go do domu. A rok po zakończeniu wojny jego osłabione serce przestało bić.

W dniach 19 i 21 sierpnia bataliony uczestniczyły w mszach polowych.

Po nocach pracowano nad drugą tylną linią obrony. Uporządkowano broń i mundury. Można też było w końcu dokończyć podkuwanie.

W dniu 20 sierpnia major Suche został oddelegowany do 147. Regimentu Piechoty na dowódcę regimentu. Hauptmann Schade objął po nim dowództwo nad I. Batalionem/151. Tego samego dnia Hauptmann Kramme również został przeniesiony do 147. Regimentu na dowódca batalionu. Tymczasowo dowództwo II. Batalionu/151 powierzono Oberleutnantowi landwehry Loepke.

W kolejnych dniach oddziały regimentu pracowały przy budowie 1300-metrowego mostu przez Narew pod Waniewem, zdolnego do przeprawienia wszystkich rodzajów broni, a który miał zastąpić ten zniszczony przez Rosjan. Następnie, 25 sierpnia bataliony zebrały się w Waniewie, skąd oddziały regimentu pomaszerował do wsi Konowały (18 km na zachód od Białegostoku). Ponieważ dywizja posuwała się dalej, oddziały regimentu osiągnęły następnego dnia główną drogę Białystok - Łomża i ruszyły nią dalej na wschód.

Kolumny 151. Regimentu w drodze na Białystok
 


Do Białegostoku oddziały dotarły przez Starosielce i o 15:30 wkroczyły do miasta ze śpiewem. Na rynku Oberstleutnant Hupfeld rozkazał kolumnom marszowym podjąć dudniący krok defiladowy i dołączyć do paradnego pochodu wśród wiwatującego tłumu. Jednak aż do godziny 18:00 kompanie musiały stać w gotowości na sąsiednich ulicach, gotowe na ogłoszenie alarmu, dopóki awangarda nie wyparła wrogich oddziałów na wschód od miasta i dopiero wtedy mogły ruszyć na kwatery.

Rankiem 27 sierpnia oddziały regimentu znów były w drodze. W marszu, który teraz prowadził na północ, w awangardzie dywizji, regiment wystawił I. Batalion/151. Po krótkiej wymianie ognia w której uczestniczyła czołowa kompania, wyparła ona nieprzyjacielską kawalerię ze wzgórz na północ od Wasilkowa. Następnie, I. Batalion/151 wysunął się za wzgórza i zajął tam pozycje. Pod tą osłoną regiment udał się na odpoczynek w Wasilkowie. Regiment w dniu 28 sierpnia kontynuował marsz przez duży las, poprzedzany przez szwadron 11. Regimentu Dragonów. Ponieważ we wsi Straż dwa mosty na Sokołdzie były zniszczone, jeden z nich trzeba było najpierw odbudować przy pomocy saperów. Z tego powodu regiment obozował w nocy 28/29 sierpnia pod Strażą.

W dniu 29 sierpnia po zbiórce w Moczalni regiment ruszył dalej główną drogą na północ. Przed małym miasteczkiem Sokółka, idący na szpicy III. Batalion/151 musiał wyprzeć oddziały rosyjskie. Rozlokowany na północ od miasta nieprzyjaciel silnie ostrzeliwał arterie komunikacyjne w mieście.

I. Batalion/151 wsparty baterią dział rozstawił się od strony południowej, a III. Batalion/151 rozwinął się szerokim frontem do ataku z prawej strony na obsadzone przez wroga wzgórza. Wzięty w kleszcze wróg wycofał się. Droga znów była wolna i kolumny marszowe znów ją wypełniły. Wieczorem III. i I. Batalion/151, a II. Batalion/151 w rezerwie, zajęły pozycję przy drodze koło wsi Popławce, gdzie prawe skrzydło I. Batalionu/151 zahaczało o majątek Kundzin. Pod wieczór nieprzyjaciel prowadził silny ostrzał od strony wsi Parczowce. Po zmroku patrole odkryły, że oddziały rosyjskie obsadzają również nasyp kolejowy na prawej flance drogi, którą przemieszczały się kolumny marszowe i wzgórza za nim. …