piątek, 19 kwietnia 2024

Mała wojna: 106. Regiment Piechoty


 

Das Kgl. Sächs.

7. Infanterie-Regiment König Georg Nr. 106

Autorzy:

Karl Böttger, Kurt von Schönberg,

Georg Bock von Wülfingen, Walter Melzer

Tłumaczenie i opracowanie:

Jacek Czaplicki

 

 

Oddziały regimentu z żalem opuściły Roeselaere, gdy 12 lipca zostały przerzucone do Lille, gdzie zajęły kwatery. 58. Dywizja Piechoty ponownie dołączyła do 6. Armii jako rezerwa. W dniach od 13 do 19 lipca w Lille, a częściowo także na poligonie w Hem odbywały się ćwiczenia na poziomie kompanii i batalionów.

Wieczorem 19 lipca w oddziałach regimentu ogłoszono alarm, który po krótkim czasie został odwołany, ale przekazano żołnierzom rozkaz gotowości do wymarszu w dniu 20 lipca. W tym dniu oddziały załadowano do czterech pociągów. Trasa przerzutu biegła przez Valenciennes - Charleville - Sedan - Diedenhofen - Coblenz - Gießen - Kassel - Nordhausen - Güsten - Berlin – Kostrzyn nad Odrą - Krzyż - Bydgoszcz - Toruń - Olsztyn – Pisz, gdzie oddziały dotarły 24 lipca.

 

Rozdział 8: Bitwa o Narew i Biebrzę

24 lipca – 31 sierpnia 1915 r.

Sytuacja ogólna: Na początku 1915 r. front niemiecko-austriacki rozciągał się szerokim łukiem od Besarabii do rzeki Niemen i opasał polską część Rosji. Front, który utknął na walkach pozycyjnych, wiosną 1915 r. nabrał świeżego tchu. W dniu 2 maja 11. Armia Mackensena przełamała południowy front pod Gorlicami, a Rosjanie na tym odcinku cofali się z jednej linii obrony na kolejne, tak, że 24 lipca cofnęli się linię Chełm - Lublin.

Po sukcesie Gorlickim pod koniec lipca Grupa Armii Gallwitza przełamała front północny pod Przasnyszem. Ofensywa ta jednak została zatrzymana przez silnie ufortyfikowaną linię Narwi z twierdzami Pułtusk, Różan, Ostrołęka i Łomża, przez co nie osiągnęło takiego strategicznego sukcesu jak przełamanie pod Gorlicami. 24 lipca Grupa Armii Gallwitza przekroczyła Narew pod Różanem, a 8. Armia (generał artylerii von Scholtz), która nacierała bardziej na wschodzie, kontynuowała atak na linię obrony na odcinku Narwi między Ostrołęką a Łomżą. Ściągnięta z frontu zachodniego 58. Dywizja Piechoty została podporządkowana 8 Armii.

W dniu 24 lipca I. Batalion/106 (hauptmann Möbius) i II. Batalion/106 (major von Carlowitz) wyładowały się z wagonów w Dlottowen [Dłutowo] (18 km na południe od Johannisburga [Pisz]), a Sztab Regimentu (oberstleutnant von Schönberg), III. Batalion/106 (major Busch) i Kompania Karabinów Maszynowych (oberleutnant Hentschel) transportem kolejowym dotarli do Kolna. Bataliony 24 lipca oraz w nocy z 24 na 25 lipca pomaszerowały przez Cieciory do Gawrych, gdzie regiment zostaje scalony. 26 lipca, w strugach deszczu, oddziały regimentu ruszyły do wsi Gąski, a 27 lipca do Stanisławowa (2,5 km na północny wschód od miejsca gdzie Szkwa wlewa się do Narwi).

Trasa przemarszu biegła przez odludne tereny, na których dominowały piaski, lasy sosnowe i bagna, a nieliczne biednie wyglądające wioski były w większości opuszczone przez mieszkańców. Na drogach pełnych grząskiego piasku lub biegnących przez podmokłe niziny, które stały się jeszcze bardziej nieprzejezdne z powodu deszczu, część Kompanii Karabinów Maszynowych i cały tabor utknął w piasku lub błocie już pierwszego dnia marszu.

Podjęto decyzję, aby tymczasowo pozostawić większość taborów, a wszystkie konie podpiąć pod wozy zawierające sprzęt bojowy; kilka dni później regiment otrzymał około 200 tubylczych koni, dzięki czemu do każdego pojazdu można było teraz podpiąć od czterech do sześciu koni. Jednak mimo to, niektóre kompanie zobaczyły swoje kuchnie polowe dopiero po trzech dniach rozstania. Tymczasem piechurzy brodzili przez piasek i bagna z pełnymi tornistrami na plecach, a ich płaszcze jak gąbka chłonęły wodę w nieustającym deszczu, tylko po to, by wieczorem wczołgać się pod mokry płócienny namiot, który nie mógł im zapewnić suchego schronienia na noc.

58. Dywizja Piechoty została rozmieszczona na prawym skrzydle 8. Armii i została podporządkowana 75. Dywizji Rezerwowej (generalleutnant von Seydewitz). Dywizja ta sforsowała Narew po obu stronach ujścia Szkwy i zdobył przyczółek. 107. Regiment Piechoty rozmieszczono na prawym skrzydle, a 120. Rezerwowy Regiment Piechoty na lewym skrzydle, podczas gdy 106. Regiment Piechoty rozstawiono w rezerwie odcinka 75. Dywizji.

Narew, wezbrana po ulewach w ostatnich dniach, miała przy ujściu Szkwy szerokość od 100 do 120 metrów i głębokość od 1,80 do 2,50 metra. Na szerokości około 5 km, na niżej położonych terenach rzece towarzyszyło wiele odnóg starorzecza. Południowy brzeg był wyniesiony, a na jego zboczu znajdowały się dobrze rozwinięte pozycje wrogiej piechoty. Punkty przeprawowe znajdujące na południe od ujścia Szkwy znajdowały się w zasięgu dział z twierdzy Ostrołęka.

W dniu 28 lipca, kiedy kontynuowano ataki na pozycje wroga, 106. Regiment Piechoty miał przekroczyć Narew na południe od Stanisławowa. Zgodnie z rozkazami, oddziały były gotowe do wymarszu ze swoich miejsc obozowania o godzinie 5:00, ale nie udało się ich przeprawić przez Narew, ponieważ kładka znajdująca się na południe od Stanisławowa została uszkodzona celnymi trafieniami z dział. Po południu 28 lipca, 106. Regiment Piechoty oraz pozostałe jednostki 58. Dywizji Piechoty, które jeszcze nie były zaangażowane w walki przerzucono na zachodni brzeg rzeki Szkwa. Tego dnia ponownie w ulewnym deszczu oddziały rozłożyły się obozem w lesie na północ od miejscowości Kurpiewskie Nowe.

W dniu 30 lipca regiment otrzymał rozkaz wznowienia przeprawy przez Narew. I. Batalion/106 (hauptmann Möbius), wzmocniony baterią dział, otrzymał rozkaz pozorowania ataku w punkcie znajdującym się 7 km w dół rzeki w celu odwrócenia uwagi nieprzyjaciela. II. Batalion/106 (major von Carlowitz), III. Batalion/106 (major Busch) oraz Kompania Karabinów Maszynowych (oberleutnant Hentschel) rozstawiły się w lesie na północ od Mierzejewa (2 km na południowy wschód od Kurpiewskich) jako rezerwa 116. Brygady Piechoty. Atak nie został przeprowadzony i wieczorem oddziały wróciły do poprzednich miejsc obozowania w Kurpiewskich.

W dniu 31 lipca 106. Regiment Piechoty miał najpierw zluzować część oddziałów 107. Regimentu Piechoty, a następnie 250. Rezerwowy Regiment Piechoty znajdujący się na lewym skrzydle 75. Rezerwowej Dywizji, ale oba rozkazy zostały ponownie odwołane i oddziały pozostały w swoim obozie.

W dniu 1 sierpnia przeprowadzono rekonesans pozycji 249. Rezerwowego Regimentu Piechoty, który znajdował się na prawym skrzydle 75. Rezerwowej Dywizji, którego atak w dniu 2 sierpnia miał wesprzeć 106. Regiment Piechoty. Rozpoznanie wykazało, że atak z pozycji 249. Rezerwowego Regimentu Piechoty, które znajdowały się w odległości od 500 do 700 metrów od pozycji wroga, nie rokuje powodzenia. Mimo to rozkaz ataku zarządzonego na 2 sierpnia został utrzymany.

II. Batalion/106 mający wesprzeć 249. Regiment przekracza Narew po mostach znajdujących się na zachód od Nowosiedlin wieczorem 1 sierpnia i okopuje się wzdłuż brzegu. Rankiem 2 sierpnia oddziały 249. Regimentu wspierane w ataku przez oddziały 106. Regimentu zdobywają część wrogiego terenu pod Nowosiedlinami. Wieczorem 2 sierpnia II. Batalion/106 przejmuje prawy odcinek pozycji 249. Rezerwowego Regimentu Piechoty.

W nocy z 2 na 3 sierpnia, 7. Kompania (oberleutnant Kittel), znajdująca się po prawej stronie pozycji II. Batalionu/106, podchodzi na odległość 150 m od pozycji nieprzyjaciela, w centrum 8. Kompania (oberleutnant rezerwy Lange) zbliża się na odległość 200 m, a z lewej strony 6. Kompania (leutnant rezerwy Kalix) na odległość 300 m. Początkowo rozrzedzone szeregi piechoty, stopniowo uzupełniane kolejnymi żołnierzami, posuwają się na wyznaczoną linię i po jej osiągnięciu okopują się.

Miękka piaszczysta gleba sprzyja pracy, tak, że nowo osiągnięta pozycja została rozbudowana w ciągły okop w godzinach porannych 3 sierpnia. Tego dnia Rosjanie byli bardzo niespokojni i kontynuowali ostrzał artyleryjski miejsca, gdzie budowano most na zachód od Nowosiedlin, w efekcie czego zbudowany tam most palowy i dwie kładki zostały wkrótce roztrzaskane lub uszkodzone. Nowo zdobyta pozycja znalazła się pod długotrwałym ostrzałem karabinów maszynowych i piechoty.

Wraz z zapadnięciem zmroku ogień artyleryjski ustaje, natomiast nerwowy ogień piechoty przybiera na sile, co mocno utrudniało dalsze przygotowania prowadzone w nocy. O godzinie 23:30 nagle zapada cisza. Natychmiast wysłane patrole zastają opuszczone przez wroga pozycje, które zostają obsadzone oddziałami niemieckimi. Patrole, które podjęły nocny pościg za wrogiem w kierunku odległego o 3 kilometry Rydzewa, nie napotykały żadnego nieprzyjaciela. Okazało się, że jak zwykle, jako ostatnia okopy obsadzała rosyjska kawaleria.

W dniu 4 sierpnia kontynuowano pościg za wrogiem uchodzącym na wschód. Po starciu 5. Kompanii/106 (hauptmann Rudolf Schulze,) z Kozakami na zachód od Zaruzia, II. Batalion/106 i III. Batalion/106 nacierały w kierunku Miastkowa i napotkały wroga, który szybko okopywał się na wzgórzach znajdujących się na północ od wsi Łuby-Kurki. Również 107. Regiment Piechoty, nacierający na południe od 106. Regimentu natknął się na nową pozycję nieprzyjaciela rozciągniętą po wschodniej stronie rzeki Ruż, 3 km na wschód od Łątczyna. Pozycja osiągnięta przez II. i III. Batalion/106 została wieczorem przejęta przez oddziały 75. Dywizji Rezerwowej, a 106. Regiment został wycofany do Rydzewa jako rezerwa dywizji.

Po południu 5 sierpnia początkowo I. Batalion/106, a później również III. Batalion/106 zostają przesunięte na północny skraj lasu znajdującego się na południe od Miastkowa i podporządkowane 120. Rezerwowemu Regimentowi Piechoty, który poniósł znaczne straty w ataku wzdłuż drogi Miastkowo-Czerwin[?] biegnącej przez las na południe od Miastkowa. I. Batalion/106, rozmieszczony w pierwszej linii na prawym skrzydle 120. Regimentu, również poniósł znaczne straty, zwłaszcza że oddziały 107. Regimentu nacierające po prawej nie były w stanie wyjść z bagnistej doliny rzeki Ruż.

Rosyjskie pozycje biegły przez las oraz wzdłuż dobrze umocnionych skrajów lasu przez co niemiecka artyleria miała trudności z ich ostrzałem z powodu braku dobrych punktów obserwacyjnych. Atak wyznaczony przez dowódcę 58. Dywizję Piechoty na 6 sierpnia nie zostaje przeprowadzony. We wczesnych godzinach wieczornych, znajdujący się na linii frontu I. Batalion/106 zostaje zluzowany przez III. Batalion/106. Około północy ogień nieprzyjacielskiej piechoty, który trwał nieprzerwanie od zmroku, przybrał na sile i wkrótce całkowicie ustał. Wysłane patrole stwierdzają, że pozycje wroga zostały opuszczone.

O świcie 7 sierpnia podjęto pościg w kierunku południowo-wschodnim. Oddziały 106. Regimentu Piechoty bez II. Batalionu, który pozostał w rezerwie dywizji, nacierają przez Tarnowo na Uśnik. Z Łysej Góry (punkt 151 znajdujący się 2,5 km na północny zachód od wsi Uśnik), zaobserwowano na wzgórzach po obu stronach wsi Uśnik mocno rozbudowane pozycje wroga zaopatrzone w okopy z otworami strzelniczymi oraz dwa rzędy zasieków, na których to pozycjach Rosjanie wciąż prowadzili prace. Majątek Uśnik był wysuniętym punktem na linii obrony wroga (szkic 5). Oddziały 106. Regimentu (bez II. Batalionu) rozmieszczone zostają się na północny zachód od punktu 151 (Łysa Góra), z czego dwie kompanie III. Batalionu jako oddziały osłonowe zajęły południowo-wschodni skraj lasu.


 

Pod wieczór, oddziały 106. Regimentu przeprowadzają szybki rekonesans bojem w kierunku spalonego i najwyraźniej słabo obsadzonego majątku oraz wsi Uśnik znajdującej przed główną pozycją rosyjską. Po przygotowaniu artyleryjskim 10. Kompania/106 (leutnant Elste), a wraz z nią towarzyszącym jej dowódca Kompanii Karabinów Maszynowych (oberleutnant Hentschel) nacierają na majątek Uśnik, wdzierając się najpierw do dworu, a następnie do ruin wsi, gdzie niedługo później docierają dwie kolejne kompanie III. Batalionu/106 i pluton z Kompanii Karabinów Maszynowych (leutnant rezerwy Rost, który poległ w tej wsi). Dowództwo nad tymi trzema kompaniami znajdującymi się na pierwszej linii frontu przejął oberleutnant Hentschel.

Chociaż wydawało się, że jest to dobra pozycja wyjściowa do frontalnego przełamania rosyjskiej obrony, dowódca 58. Dywizji Piechoty postanowił poprowadzić atak na południu, na odcinku 107. Regimentu Piechoty.

Dowódca regimentu, oberstleutnant von Schönberg, uzyskał zezwolenie na kontynuowanie ataku na swoim odcinku. Po ściągnięciu wystarczającej ilości amunicji, niemiecka artyleria dysponująca sześcioma bateriami dział polowych, dwoma bateriami ciężkich haubic i jedną baterią moździerzy, w południe 8 sierpnia, rozpoczęła ostrzał rosyjskich pozycji. Rosjanie odpowiedzieli ogniem kilku lekkich baterii i jedną baterią ciężkich dział. Pod osłoną ognia własnej artylerii, II. Batalion/106, który wrócił do regimentu, o godzinie 17:30, ruszył do ataku w rozproszonych liniach na pozycje wroga znajdujące się na południowy wschód od Uśnika.

Rosyjska piechota została zduszona przez ogień niemieckiej artylerii, dzięki czemu kompanie II. Batalionu/106 - pomimo intensywnego ognia rosyjskiej artylerii - nie ponoszą znaczących strat w natarciu. W trakcie, gdy artyleria prowadziła niszczycielski ostrzał, między godziną 18:00 a 19:00 wysunięte drużyny 7. Kompanii/106 (oberleutant Kittel) i 6. Kompanii/106 (leutnant Kalix) dotarły do nieprzyjacielskich zasieków z drutu kolczastego. Jednak, gdy o godzinie 19:00 niemiecka artyleria przeniosła ogień w głąb wrogich pozycji, a patrole piechoty zaczęły przecinać druty kolczaste, rosyjska piechota i karabiny maszynowe otworzyły silny ogień, który unieruchomił obie kompanie.

5. Kompania/106 (hauptmann Schulze), która wysunęła się najdalej na prawo, skręciła na południe, ponieważ oddziały 107. Regimentu, znajdujące się po prawej, początkowo nie brały udziału w ataku. Kompania wdarła się w nieobsadzoną lukę w pozycji wroga i zaczęła zwijać rosyjską obronę, aby odzyskać kontakt z niemieckimi oddziałami po lewej. W tym samym czasie trzy kompanie III. Batalionu pod dowództwem oberleutnanta Hentschela zaatakowały od strony Uśnika. Rosjanie pospiesznie opuścili swoje pozycje i zniknęli w ciemnościach, zostawiając 10 nie rannych i licznych rannych żołnierzy, których wzięto do niewoli.

Tym razem Rosjanom nie udało się wycofać z tej linii obrony zgodnie z planem i najwyraźniej nie chcieli się wycofać, ponieważ ich kolejna linia obrony, znajdująca się zachodnich krańcach Czerwonego Boru (na wschód od Śniadowa), nie była jeszcze przygotowana do obrony, gdy została osiągnięta przez niemieckie patrole piechoty następnego dnia, w wyniku czego Rosjanie porzucili jej obronę i bez walki wycofali się dalej na wschód. Udane natarcie oddziałów regimentu zyskało w ten sposób na znaczeniu i zostało docenione w rozkazie dywizyjnym, na mocy którego regiment został odznaczony dwoma Krzyżami Żelaznymi I. Klasy, 40 Krzyżami Żelaznymi II. Klasy, jednym Orderem Albrechta I. Klasy z Mieczami, czteroma Orderami Albrechta II. Klasy z Mieczami, siedmioma Srebrnymi i 21 Brązowymi Medalami Fryderyka Augusta.

Przez resztę nocy z 8 na 9 sierpnia regiment obozował na zdobytej pozycji. Na wschodzie jedna wioska po drugiej stawały w płomieniach, sygnalizując, że wojska rosyjskie kontynuują odwrót. 9 sierpnia podjęto pościg w kierunku południowo-wschodnim. Pod Chomentowem doszło do krótkiej potyczki z tylną strażą nieprzyjaciela, której niestety udało się uciec. Oddziały rozkładają się obozem pod wsią, ponieważ majątek i sama wieś zostały spalone przez Rosjan, a mieszkańcy uprowadzeni.

Ze względu na brak wystarczającej ilości oddziałów kawalerii, patrole złożone z oficerów piechoty posiadających konie dokonują ze wsi zwiadu w kierunku Czerwonego Boru, mocno zalesionego pasma wzgórz oddalonego o 10 km. Ponieważ przemarsz dywizji przez Czerwony Bór zaplanowano na 11 sierpnia, po południu 10 sierpnia II. Batalion/106 otrzymał rozkaz zajęcia zachodniego skraju Czerwonego Boru, a o godzinie 20:00, gdy zapadł już zmrok, otrzymał rozkaz przejścia w nocy z 10 na 11 sierpnia przez Czerwony Bór, aby zabezpieczyć przemarsz dywizji następnego dnia.

Z powodu braku rozeznania dokąd prowadzą drogi, które poza nielicznymi drogami państwowymi w rosyjskiej Polsce najczęściej są piaszczystym pasem wyjeżdżonym przez wozy, a takich "ścieżek" w wyniku odwrotu Rosjan było wiele, II. Batalion gubi się i obozuje w środku zalesionych wzgórz do czasu, gdy świt umożliwia rozpoznanie trasy i tym samym kompanie kontynuują poszukiwanie wsi Bacze, która jest celem przemarszu. Po drodze 5. Kompania/106 zdobyła rosyjskie działo 15 cm, które utknęło w piasku.

11 sierpnia rozpoczęto przerzut pozostałych jednostek dywizji. Oddziały 106. Regimentu Piechoty dołączyły do II. Batalionu/106 na wschód od Czerwonego Boru. Na zachód od wsi Modzele-Wygoda ponownie osiągnięto solidną drogę, po której kontynuowano marsz do wsi Modzele-Wypychy. Tam I. Batalion/106 (hauptmann Möbius) dostaje się pod ostrzał artyleryjski. Nieprzyjacielskie oddziały straży tylnej zostają wykryte na wschód od strumieni Jabłonka i Gać, które blokują drogę Łomża - Białystok. I. Batalion/106 atakuje na południe od linii kolejowej Ostrołęka - Białystok, ale dostaje się pod silny ostrzał piechoty, karabinów maszynowych i artylerii nieprzyjaciela, tak, że strzelcy, czasami brodząc po łydki w bagnie i wodzie, nie docierają do wyznaczonego celu, którym był strumień Jabłonka. Natarcie wstrzymano na trzy godziny, podczas których niemiecka artyleria zajęła pozycje i ostrzelała pozycje wroga. Wtedy do ataku ruszył II. Batalion/106 znajdujący się na północ od linii kolejowej, ich celem był atak na Łady-Borowe. Mimo ostrzału ze strony nieprzyjaciela, oddziały dotarły aż do strumienia Gać. Tutaj natarcie dwóch prawych kompanii, tzn. 5. Kompanii (hauptmann Schulze) i 6. Kompanii (leutnant rezerwy Kalix) zatrzymuje się. 5. Kompanii udało się zdobyć teren wzdłuż nasypu kolejowego po wschodniej stronie strumienia Gać, ale mocno cierpiał na zdobytym terenie z powodu ognia flankowego.

7. Kompania (oberleutnant Kittel), a za nią 8. Kompania (oberleutnant rezerwy Lange) przeprawiają się przez strumień Gać, którego woda sięga do ramion i docierają na skraj małego lasu znajdującego się na wschód od Milewa, ale nie są w stanie zdobyć żadnego znaczącego terenu na wschodnim brzegu z powodu silnego ostrzału rosyjskich obrońców, w tym ciężkiej artylerii. Oddziały regimentu, który nie miał kontaktu z innymi jednostkami po obu stronach, rozciągnięte były na trzy kilometry, przez co nie było możliwe kontynuowanie ataku w tej formie. Wysunięte oddziały okopały się. Wieczorem, na północ od 106. Regimentu zostaje rozmieszczony 120. Rezerwowy Regiment Piechoty, a II. Batalion/106, znajdujący się na pierwszej linii, zostaje zluzowany przez III. Batalion/106.

W czasie gdy niemiecka artyleria kontynuowała ostrzał po zmroku, podpalając wieś Łady-Borowe, kompanie pod osłoną ciemności przesunęły swoje pozycje bliżej wroga. Następnego dnia, 12 sierpnia, kiedy niemiecka artyleria wznowiła ostrzał na pozycja wroga, rosyjscy żołnierze zaczęli uciekać, a część poddawała się grupami. 106. Regiment i 120. Rezerwowy Regiment Piechoty przystąpiły do ataku. 106. Regiment zdobył około 200 jeńców, a 10. Kompania (leutnant Elste) i 12. Kompania (leutnant rezerwy Zietzschmann) wraz 58. Kompanią Rowerową (hauptmann Scharf) dwa rosyjskie działa polowe.

Pościg przez zalesiony, częściowo bagnisty teren trwa do zmroku, oddziały posunęły się o 4 kilometry. Wróg kontynuuje odwrót w nocy z 12 na 13 sierpnia, a 58. Dywizja Piechoty w dniu 13 sierpnia podąża za nim przez Leśnicę - Mężenin - Nowe Zalesie. Oddziały 106. Regimentu podążają wraz z głównymi siłami na końcu. O godzinie 16:00, idące w awangardzie dywizji oddziały 120. Regimentu natrafiają na nową linię obrony wroga biegnącą wzdłuż zalesionych obszarów, 1 km na wschód od wsi Krzewo Nowe – Krzewo Stare.

106. Regiment dotarł na miejsce w nocy 13 na 14 sierpnia. I. i II. Batalion/106 rozmieszczono w rezerwie dywizji, a III. Batalion/106 w rezerwie brygady.

Wieczorem 14 sierpnia, II. i III. Batalion/106 rozmieszczono na pierwszej linii frontu na południe od szosy Mężenin – Białystok, pomiędzy 120. Rezerwowym Regimentem Piechoty (po prawej) i 10. Dywizją Landwehry (po lewej). W nocy rosyjska piechota prowadziła silny ostrzał.

We wczesnych godzinach porannych Rosjanie opuszczają swoje pozycje i wycofują się na swoją główną linię obrony znajdującą się około 1,5 kilometra dalej na wschód, na skraju lasu za wsią Sikory. II. i III. Batalion/106 przesuwają swoje pozycje, linia frontu jest pod ciągłym ostrzałem artyleryjskim wroga. Atak w ciągu dnia z nowo zajętej pozycji na wroga oddalonego o jeden kilometr, wydaje się beznadziejny, dlatego postanowiono że II. i III. Batalion/106 ruszą do ataku po zmroku. W nocy 15 sierpnia o godzinie 2:00 patrole odkrywają, że żołnierze rosyjscy opuścili swoje pozycje. II. i III. Bataliony/106 podążają za nimi i o świcie stwierdzają, że również trzecia linia obrony na rzece Ślina jest opuszczona.

58. Dywizja Piechoty skręca na północ w kierunku Tykocina. Mając oddziały 106. Regimentu Piechoty na lewym skrzydle, dywizja wykorzystuje je jako punkt obrotu i czeka na podejście 120. Rezerwowego Regimentu i 107. Regimentu Piechoty.

Kiedy jednak do godziny 16.00 jednostki te nie osiągnęły wyznaczonej pozycji, oddziały 106. Regimentu osamotnione ruszyły na północ i natknęły się na opuszczoną, dobrze rozbudowaną i silnie umocnioną pozycję rosyjską znajdującą się na północ od węzła drogowego w pobliżu Jeżewa. Nowa zajęta pozycja została przebudowana frontem na północ i regiment obsadzał ją w dniach 16-18 sierpnia.

17 sierpnia dowódca 58. Dywizji Piechoty poinformował, że zamierza zaatakować nieprzyjaciela znajdującego się pod Tykocinem. Tego samego dnia patrole wysłane w kierunku północnym odkrywają pozycje wroga znajdujące się na północ i wschód od miejscowości Sierki, gdzie daje się zauważyć, że Rosjanie w dalszym ciągu się okopują. O świcie 18 sierpnia 8. Kopania/106 i 2. Kompania/106 (leutnant rezerwy Quenstedt) zostają wysłane do przodu w celu zajęcia leśnych podejść od południa do wsi Sierki.

O godzinie 9:00 dywizja rozwija swoje siły do natarcia na północ rozmieszczając 107. Regiment po prawej, 106. Regiment w centrum, a 120. Rezerwowy Regiment po lewej. Rozstawiające się oddziały 107. Regimentu napotykają silne formacje wroga na północ od Stelmachowa.


 

W dniu 18 sierpnia nie doszło jednak do głównego natarcia, gdyż nie rozpoznano jeszcze z jakimi siłami wroga trzeba będzie walczyć, jak również niemiecka artyleria nie była gotowa do prowadzenia skutecznego ostrzału. Po południu, po krótkim przygotowaniu artyleryjskim, II. Batalionowi/106 udaje się zająć wieś Sierki, którą zdobywa 6. Kompania/106. Podczas śmiałego wypadu na wieś zginął dowódca Kompanii Karabinów Maszynowych oberleutnant Hentschel. W dniu 19 sierpnia 107. Regiment i III. Batalion/106 otrzymały rozkaz zaatakowania pozycji nieprzyjaciela znajdujących się w lesie na północ od Stelmachowa (szkic 6), ale atak szybko załamał się, ponieważ pozycja nieprzyjaciela była dobrze chroniona przez przeszkody drewniane i zasieki z drutu kolczaste i nie ucierpiała w ogóle od ostrzału artyleryjskiego. Po wyparciu słabych sił nieprzyjaciela, II. Batalionowi/106 udało się zająć wzgórze 146 znajdujące się na północ od wsi Sierki, a 20 sierpnia zdobył on również teren znajdujący się na południowy wschód od sąsiadującego z nim III. Batalionu/106. Pozycje te zostały umocnione w dniach 20 i 21 sierpnia. Ponowne natarcie III. Batalionu/106 i 107. Regimentu znowu nie powiodło się, ponieważ pozycje nieprzyjaciela kolejny raz nie ucierpiały po przygotowaniu artyleryjskim.

22 sierpnia oddziały 120. Rezerwowego Regimentu Piechoty nacierają na północny zachód od pozycji 106. Regimentu i o godzinie 14:00 zajmują wzgórze 141 znajdujące się na północ od miejscowości Sierki. Żołnierze rosyjscy wpadają w panikę i zaczynają uciekać. 120. Regiment rusza w pościg, do którego dołącza II. Batalion/106, jednak na pozycjach przed III. Batalionem/106 i 107. Regimentem Rosjanie utrzymali swoją linię obrony.

Dopiero gdy II. Batalion/106 skręcił w prawo i dotarł do szosy Broniszewo – Tykocin, Rosjanie wycofali się również i z tej pozycji. III. Batalion/106 rusza do natarcia na północny wschód, przekracza szosę i wypiera nieprzyjacielskie oddziały tylnej straży. Walki trwały do zmroku, kiedy to nieprzyjaciel ostatecznie się wycofał.

Następnego dnia, 23 sierpnia, wznowiono pościg w kierunku wschodnim. 106. Regiment otrzymał rozkaz oczyszczenia z nieprzyjaciela zakola rzeki Narew znajdującego się na wschód od Tykocina. W międzyczasie Rosjanie wycofali się już za Narew, spalili mosty znajdujące się na zachód od Żółtek i zajęli pozycje na wschodnim brzegu Narwi po obu stronach miejscowości Żółtki.

W dniu 24 sierpnia, 106. Regiment i jego oddziały pionierów (leutnant landwehry Meltzer) rozpoczęły budowę przeprawy przez Narew na zachód od Żółtek. Ponieważ rejon ten znajdował się pod ostrzałem artylerii nieprzyjaciela i trzeba było przerzucić mosty przez pięć odnóg rzeki, prace postępowały powoli. Podczas, gdy III. Batalion/106 budował umocnienia wzdłuż rzeki, pozostałe jednostki regimentu odpoczywały w lesie znajdującym się na północ od wsi Babino.

W międzyczasie pozostałe jednostki 58. Dywizji Piechoty przekroczyły Narew pod Pajewem i w Radulach. 107. Regiment w dniu 25 sierpnia razem z. 75. Rezerwową Dywizją zajął Choroszcz. Tego dnia po południu 106. Regiment otrzymał rozkaz przekroczenia Narwi, pozostawiając jeden batalion, który miał zabezpieczać zakole rzeki. O godzinie 17:00, II. Batalion/106, a następnie III. Batalion/106 i Kompania Karabinów Maszynowych docierają do Narwi z karabinami gotowymi do strzału. Rzeka zostaje przekraczana po moście pontonowym. Dalej przeprawa prowadzi przez szerokie na 1,5 kilometra bagno, przez które wiedzie prowizoryczna ułożona ścieżka, miejscami pokryta sianem, co pozwala na marsz tylko w jednym szeregu. Wkrótce ścieżka jest tak zadeptana przez kompanie idące z przodu, że żołnierze z tyłu zapadają się w bagno, najpierw po kolana, a potem po biodra. Wkrótce robi się ciemno. II. Batalion/106 ukończył przeprawę o 22:00, pozostałe oddziały o północy. Żołnierze rozłożyli się obozem na południowym brzegu Narwi, bez słomy, w przemoczonych mundurach i bez taborów ze sprzętem bojowym, który dotarł dopiero 26 sierpnia rano po zrobieniu sporego objazdu, by przeprawić się przez rzekę.

W nocy z 25 na 26 sierpnia wróg wycofał się przez Białystok, pościg za nim kontynuowano 26 sierpnia. 75. Dywizja Rezerwowa zdobywa Białystok, a 58. Dywizja Piechoty przechodzi w rejon na północ od Białegostoku. Wieczorem 106. Regiment przejmuje osłonę na kierunku północnym, zajmując pozycje w lesie na południe od wsi Sielachowskie. Podpalony przez Rosjan most w Supraślu, znajdujący się na południe od wsi Jurowce zostaje ugaszony.

Wieczorem przychodzi wiadomość telefoniczna, że 58. Dywizja Piechoty ma zostać przerzucona na inny front. W dniach od 27 do 30 sierpnia dywizja przemieszcza się przez Knyszyn i twierdzę Osowiec, znajdującą się w rejonie bagien Biebrzy, do Grajewa. Tam 31 sierpnia oddziały 106. Regimentu Piechoty zostają załadowane do pociągów.

W ciągu tych 37 dni, od 24 lipca do 30 sierpnia, regiment nie miał ani jednego noclegu pod dachem, przemaszerował 250 km, czasem w ulewnym deszczu, czasem w palącym słońcu, głównie po piaszczystych lub bagnistych drogach i wziął udział w ośmiu potyczkach, walcząc łącznie przez 23 dni. Straty regimentu w tym czasie wyniosły: 6 oficerów i 79 poległych żołnierzy oraz 10 oficerów i 410 rannych żołnierzy.

piątek, 12 kwietnia 2024

76. Regiment Piechoty Landwehry – część 7 – Atak gazowy

 

 

Landwehr-Infanterie-Regiment 76 im Weltkriege

Autor: Heinrich Holsten

Tłumaczenie i opracowanie:

Jacek Czaplicki

Małgorzata Karczewska

 

Kontynuacja wątku: link


W dniu 2 lipca dowódca dywizji zarządził budowę nowej linii, która miała przebiegać z północy na południe w linii prostej i znajdować się około 300-500 metrów przed naszymi pozycjami. Znaczenie tego nowego okopu początkowo znane było tylko dowódcy regimentu, ale sekret stopniowo wyciekł. Celem stworzonej pozycji biegnącej w linii prostej, jak najbliżej wroga było przeprowadzenie ataku gazowego zaplanowanego na początek sierpnia. Istniejące okopy nie nadawały się do tego z powodu wielu zakrętów i nisko położnego terenu. Oznaczało to, że żołnierzy znów czeka ciężka praca.

Oczywiście na razie można było pracować nad nową pozycją tylko w nocy, ale Rosjanie i tak coś zauważyli i dołożyli wszelkich starań, aby zakłócić prace ogniem piechoty i artylerii. Dopóki linia ta nie była jeszcze w pełni rozbudowana, stary okop pozostawał główną linią obrony, ale od 12 lipca duża część nowego okopu została wyznaczona jako główna linia obrony, a 22 lipca również pozostała część.

Ponieważ jeden z batalionów 75. Regimentu opuścił jej szeregi, musieliśmy przejąć trzy pozycje z sąsiedniej sekcji po prawej stronie. Oznaczyliśmy je jako A, B i C i razem z „Pozycjami I i II” tworzyły one teraz pozycję południową. „Pozycje III, IV, V i VI” tworzyły pozycję północną. Pozycja rezerwowa znajdowała się na wzgórzu 117. Pozycja ta nazywała się „Ketzerstellung”. „Pozycję VII” na lewym skrzydle przekazaliśmy 18. Regimentowi.

Po tym, jak kilka tygodni wcześniej rosyjski sterowiec podjął bezskuteczną próbę przelotu nad naszymi pozycjami, to w nocy z 27 na 28 osiągnął cel. Doleciał aż do kolejowej stacji przeładunkowej koło wsi Podlasek i zrzucił trzy bomby, które jednak nie spowodowały żadnych szkód. Pomimo naszego ciężkiego ostrzału, sterowiec wrócił nieuszkodzony.




 

W obecności dowódcy dywizji ekscelencji von Freudenberga i dowódcy brygady von Berndta, w dniu 1 sierpnia w Białaszewie odsłonięto pomnik poświęcony towarzyszom poległym w ciągu ostatnich 6 miesięcy pod twierdzą Osowiec. Z 76. Regimentu Landwehry na tym cmentarzu spoczywa jeden oficer i 95 żołnierzy. Ponadto odsłonięto prosty kamień pamiątkowy, który regiment ustawił ku czci poległego obersta von Happe i poległego adiutanta regimentu rotmistrza von Bülowa w miejscu, gdzie 20 lutego zginęli bohaterską śmiercią.

Na przełomie lipca i sierpnia trwały ostatnie przygotowania do ataku gazowego. W dzienniku Borchersa czytamy: „Atak gazowy ma nastąpić na całym froncie pod Osowcem. Kiedy wróciłem z urlopu, dowiedziałem się, że przyjechało 50 tysięcy pojemników z gazem. Są to żelazne pojemniki o długości 0,5 m i grubości jak butle z kwasem węglowym stosowanym przez karczmarzy. Zawierają one trujące dla płuc gazy wtłoczone pod ciśnieniem 8 atmosfer. Montażem zbiorników i wypuszczaniem gazów zajmuje się specjalnie przeszkolony regiment pionierów. Nazywa się ich „producentami zwłok”. Żołnierze tej jednostki mają rozkaz zachować milczenie, ale o ich pracy i sukcesach słyszy się bardzo dużo. Działali już niedaleko Warszawy, gdzie Rosjanie obsadzili okopy i byli gotowi na atak, gdy wypuszczono gaz. Rosyjscy strzelcy prowadzili wściekły ostrzał, który stopniowo cichł. Gdy pionierzy przeszli na drugą stronę ziemi niczyjej, martwi Rosjanie nadal stali na pozycji jak żywi. Okopy te w takim stanie zostały po prostu zasypane. Taka historia krążyła między żołnierzami [Z tego ostatniego zdania jasno wynika, że ludzie byli nieco podejrzliwi wobec fantastycznych opowieści pionierów od gazu - przypis redaktora].

Prace przygotowawcze prowadzone są w nocy. Pojazdy dowożą pojemniki z gazem, które następnie są instalowane w okopie na pierwszej linii. Rosjanie musieli zauważyć, że coś się szykuje, bo w międzyczasie dużo strzelają. Pojemniki z gazem zakopuje się na pozycji blisko przedniej ściany okopu, a następnie okłada workami z piaskiem.

Od pojemników z gazem rury biegły w górę przez przednią ścianę okopu. Wylot musiał znajdować się w odległości od jednego do dwóch metrów od okopu, aby gaz nie mógł przedostać się do środka. Żołnierze byli wyposażeni w maski tlenowe, a także aparaty dostarczające tlen. Maski przeciwgazowe były wówczas jeszcze nieznane. Żołnierze zostali dokładnie poinstruowani na temat zachowania się podczas ataku gazowego. Na wszystkich pozycjach ustawiono wiatromierze i wiatrowskazy. Oficer z jednostki gazowej trzy razy dziennie meldował do sztabu regimentu o warunkach wietrznych. Gdy dokonano już wszystkich przygotowań i kierunek wiatru wydawał się sprzyjający, wczesnym rankiem 6 sierpnia wydano rozkaz do odkręcenia zaworów.

Tego dnia oddziały regimentu zostały rozmieszczone na pozycjach w następujący sposób:

9. Kompania/L.76 znajdowała się na prawym skrzydle na „Pozycji A”, następnie w kolejności rozmieszczone były 11. Kompania/L.76 na „Pozycji B” i 10. Kompania/L.76 na „Pozycji C”. „Pozycje I – III” obsadzał II. Batalion/L.76, z 7. Kompanią na „Pozycji I”, 8. Kompanią na „Pozycji II”, 5. Kompanią na „Pozycji III” i 6. Kompanią stacjonującą w rezerwie, około 600 metrów za „Pozycją I”. 2. Kompania znajdowała się na „Pozycji IV”, 1. Kompania na „Pozycji V” i 4. Kompania na „Pozycji VI”. 3. Kompania rozmieszczona była w rezerwie około 300 metrów za „Pozycją V”.

W rozkazie ze sztabu dywizji cele po ataku gazowym zostały określone w następujący sposób:

Zadać przeciwnikowi jak największych straty, zdobyć lub zniszczyć wrogie karabiny maszynowe, wyrzutnie min, działa, inną broń oraz wyposażenie, zniszczyć w miarę możliwości jego system obrony, dokonać drobnych lokalnych przesunięć pozycji.

Jak widać z powyższego rozkazu dywizji, nie myślano o zdobyciu twierdzy. Nie mieliśmy do tego odpowiednich sił. Chcieliśmy jednak sprawdzić jak zadziała gaz i spróbować zadać wrogowi duże straty. W tym celu dywizja rozkazała wysłanie 14 patroli oficerskich, z których 6 miał wystawić 76. Regiment.

Patrol 1 - z 11. Kompanii, offiziersstellvertreter Raspe z 32 ludźmi;

Patrol 2 – z 8. Kompanii, leutnant Reidock z 40 ludźmi;

Patrol 3 – z 5. Kompanii, leutnant Ringelmann z 44 ludźmi;

Patrol 4 – z 2. Kompanii, leutnant Brehme z 30 ludźmi;

Patrol 5 – z 1. Kompanii, leutnant Schutz z 30 ludźmi;

Patrol 6 – z 4. Kompanii, leutnant Meyerhoff z 41 ludźmi.

Niewiele spaliśmy w nocy z 5 na 6 sierpnia. Wszystkie nasze myśli skupiały się na ataku gazowym, którego jeszcze nie udało się przeprowadzić, a po którym spodziewaliśmy się wiele.

 „Być może gaz pewnego dnia zapewni nam całkowite zwycięstwo nad wrogiem” - myśleli niektórzy. Warunki pogodowe były tej nocy wyjątkowo sprzyjające. Słaby wiatr o prędkości 1-2 metrów na sekundę wiał w kierunku Rosjan. Nie było wątpliwości, że sztab dywizji wykorzysta tę sytuację pogodową. Około wpół do trzeciej, gdy noc ustąpiła szarudze świtu, a krajobraz spowiła mleczna mgła, zaczęto budzić żołnierzy, ściągnięto obsadę posterunków nasłuchowych i wszyscy udali się na wyznaczone pozycje. Oprócz pionierów i wyznaczonych patroli, w pierwszoliniowym okopie była jedynie słaba obsada; większość kompanii znajdowała się w drugim okopie, z którego biegły okopy łącznikowe na pierwszą linię.

Napięcie, które wypełniało każdego żołnierza, osiągnęło szczyt, gdy o godzinie 3:10 dowódca dywizji wydał rozkaz do wypuszczenia gazu. W kierunku przednich pozycji poleciała czerwona flara, po czym rozpoczął się makabryczny, a zarazem podniosły i podnoszący na duchu spektakl.

„Z tysięcy zbiorników z gazem wydostają się strumienie trujących oparów, białawe, żółtawe, niebieskawe, jak para wodna spuszczana przez parowóz zimą, i łączą się w gęstą chmurę, którą wiatr powoli spycha w kierunku Rosjan. Okrywa ona krajobraz niczym siarkowa, żółta zasłona. Kilka kuropatw w popłochu przemyka przez chmurę śmierci. Stoimy w okopie z wyciągniętymi szyjami i ze zdumieniem obserwujemy ten spektakl. Po stronie rosyjskiej padło kilka strzałów, ale wkrótce ostrzał ustaje. W tym momencie odezwała się nasza artyleria i wypuściła granaty oraz szrapnele na i za rosyjską pozycję. Po około pół godzinie rosyjska artyleria również się obudziła i zaczęła posyłać nam w ogromnych ilościach pociski wszystkich kalibrów. Trwa ciągły grzmot i trzaskanie. Prawdopodobnie Rosjanie sądzą, że rozpoczęło się generalne natarcie. Balon obserwacyjny wroga wzniósł się nad twierdzę” (Dziennik Borchersa).

Musiało być około godziny 3:25, kiedy nasze patrole opuściły okopy i ruszyły w kierunku rosyjskich pozycji. Na początku nic nie słyszymy, potem pada kilka strzałów, a niedługo później zaczyna się silny ostrzał ze strony broniącej się piechoty. Zdajemy sobie sprawę, że okopy wroga są nadal obsadzone przez oddziały zdolne do walki. To wielkie rozczarowanie dla żołnierzy, którzy pozostali w okopach. Nasze wysokie oczekiwania zostają nagle rozwiane, a w naszej wyobraźni wizualizujemy walkę naszych towarzyszy z patroli i z niecierpliwością słuchamy opowieści tych, którzy wracają z drobnymi ranami.

Prześledzimy teraz losy poszczególnych patroli na podstawie raportów, które dowódcy patroli musieli przedłożyć dowódcy regimentu. Już na wstępie należy zaznaczyć, że kiedy gaz został wypuszczony z pozycji znajdującej się naprzeciwko wzgórza 119, zlokalizowanego 1 km na północny wschód od Sośni, to około 1040 butli z gazem nie zostało otworzonych, ponieważ na tej pozycji nie było sprzyjającego wiatru. W rezultacie nieprzyjaciel nie poniósł żadnych strat w tym rejonie i patrole, które zostały wysłane z naszego lewego skrzydła, napotkały silny opór.


 

Patrol 1 posuwający się w odstępach 25 kroków w kierunku południowo-zachodniego skraju wsi Sośnia, dostał się pod ostrzał z karabinów maszynowych i piechoty obsadzającej wieś oraz z szańca znajdującego się na południe od wsi i z lasu przylegającego do wsi od południa. Patrol odpowiedział ogniem i wkrótce przebił się do lasu, gdzie nie zastano Rosjan, a następnie skręcił w kierunku szańca i wsi Sośnia, która w międzyczasie została już częściowo zajęta przez patrol 2. Zasieki z drutu kolczastego została bez trudu przecięte, a opór w rosyjskim okopie również został łatwo przełamany. Część z Rosjan, którzy podjęli walkę, zostali zabici, inni dostali się do niewoli. Przydzieleni pionierzy zniszczyli umocnienia i zebrali łupy, a w tym czasie patrol szybko przedarł się przez wioskę i skierował się w kierunku Fortu III. Nie dotarli jednak zbyt daleko, ponieważ dostali się pod silny ostrzał ze wzgórza, które znajdowało się około 800-900 metrów przed nimi i ponieśli ciężkie straty. Patrol wycofał się. Łupem patrolu było 19 jeńców, 1 aparat telefoniczny i 10 karabinów.

Patrol 2 posuwał się w kierunku centrum Sośni, ale już na samym początku znalazł się pod silnym ostrzałem z szańca znajdującego się na południe od wsi. Po przedarciu się w kierunku rosyjskich zasieków i wycięciu przez pionierów przejść w zasiekach, bez strat dotarli do rosyjskiego okopu, zneutralizowali karabin maszynowy i wkroczyli do wsi Sośnia. Przeszukano okopy, wzięto jeńców, zasypano studnię i wysadzono magazyny amunicji. Wkrótce stało się jasne, że główny opór Rosjanie stawiają na wzgórzu 119. Otworzyli ogień w kierunku tej umocnionej pozycji, ale nie byli w stanie posunąć się dalej i musieli zawrócić. Patrol odkrył, że za Sośnią znajduje się pole ze zbożem, za nim gąszcz gałęzi, a dalej aż do Biebrzy ciągnął się trudny do przebycia teren porośnięty wiązami.

Patrol 3 ruszył się w kierunku okopu łącznikowego znajdującego się pomiędzy Sośnią a wzgórzem 119. Od samego początku był ostrzeliwany przez wroga ze wzgórza 119 i nie był w stanie dotrzeć do zasieków z drutu kolczastego. Dowódca oddziału, leutnant Ringelmann, został ranny i patrol wycofał się późnym rankiem.

Patrol 4 jeszcze bardziej narażony na ogień ze wzgórza 119 był w stanie zbliżyć się do rosyjskich zasieków jedynie na 200 m. Offiziersstellvertreter Tietje wpadł w wnękę rosyjskiego posterunku nasłuchowego. Ze swojej osiągniętej pozycji patrol miał wyraźny widok na Rosjan, którzy ponownie zajęli swoje okopy w Sośni po wycofaniu się naszych patroli.

Patrol 5 ruszył się w kierunku umocnień piechoty znajdujących się na północny wschód od wzgórza 119.

Patrol 6 zapewniał połączenie między patrolem 5 a patrolem sąsiedniego regimentu. Oba patrole (5 i 6)pod ostrzałem wroga z trudem posuwały się naprzód.

Patrole 1, 2 i część patrolu 3 powróciły na pozycje wyjściowe przed godziną 7:00, ale patrole 4, 5 i 6 nie mogły długo ruszyć się ze względu na silny ostrzał i wycofać się przez otwarty teren. Jednak około godziny 15:00 wszystkie patrol wróciły do okopów.

W dzienniku wojennym dywizji odnotowano, że patrole 70. Brygady Landwehry spenetrowały przednie rosyjskie okopy, szaniec na linii kolejowej i gospodarstwo Leonowo, ale następnie dostały się pod silny ogień prowadzony z rosyjskich okopów znajdujących się dalej na tyłach i nie były w stanie posuwać się dalej.

Około godziny 5:30 sztab dywizji odniósł wrażenie, że oddziały piechoty wroga są prawdopodobnie poważnie naruszone w niektórych miejscach, zwłaszcza w Sośni i okolicach, i nie byłyby w stanie wytrzymać poważnego ataku głównych sił niemieckich; ale wyglądało na to, że artyleria wroga w ogóle nie ucierpiała, ponieważ przez kilka godzin niemieckie okopy, drogi dojazdowe i tyły znajdowały się pod wyjątkowo ciężkim ostrzałem artyleryjskim. Zidentyfikowano czternaście ciężkich baterii i jedną baterię polową, liczące co najmniej 41 dział. Na przykład Leonowo było silnie ostrzeliwane przez trzy ciężkie baterie przez dwie godziny.

Niemiecka artyleria znacznie ustępowała rosyjskiej pod względem kalibru oraz liczebności i pomimo wszystkich wysiłków nie była w stanie stłumić rosyjskiego ognia artyleryjskiego. Wyglądało na to, że gaz nie dotarł do pozycji artyleryjskich. Trudno było określić rozmiar strat wroga spowodowanych przez nasz gaz. Dowódcy patroli meldowali, że widzieli dużą liczbę zabitych w Sośni, w liczbie około 80-100, ale straty te nie wynikały z użycia gazu, lecz pochodziły od niemieckiej artylerii.

Oczywiście nie były to faktyczne straty Rosjan, ponieważ działanie gazu nie jest natychmiastowe, ale zaczyna się dopiero po kilku godzinach, co można było zaobserwować u jeńców, którzy w naszych okopach nad ranem zmarli w męczarniach.

W dziennik wojenny dywizji zanotowano. „Nie można ocenić, czy gaz zadziałałby lepiej, gdyby wzmocniono go dodatkami. Skali rosyjskich strat nie dało się oszacować. W pobliżu Sośni, tj. na siódmym odcinku rosyjskich pozycji zameldowano o 120 zabitych”.

W dzienniku brygady straty rosyjskie szacuje się na 1700 zabitych oraz 1000 zatrutych gazem. Nie sposób powiedzieć, skąd brygada wzięła te dane i na ile są one dokładne. Jednak każdy, kto widział uschnięte liście na drzewach i krzewach na odcinku od Osowca do Moniek podczas natarcia, które miało miejsce około dwa i pół tygodnia później, z łatwością zrozumie te liczby. Rosyjski dezerter, który na krótko przed upadkiem twierdzy zbiegł na pozycje III. Batalionu/L.76, również stwierdził, że straty rosyjskie wynosiły ok. 3000 żołnierzy.

Straty 76. Regimentu wyniosły:

polegli: 1 oficer i 12 ludzi,

ranni: 1 oficer i 50 ludzi,

zaginieni: 1 człowiek,

ranni którzy dostali się do niewoli: 5 ludzi.

Atak gazowy, co zrozumiałe, wyprowadził Rosjan z równowagi, prawdopodobnie dotyczyło to również naszych żołnierzy, choć nie w takim samym stopniu. Nic więc dziwnego, że następnej nocy ponownie nakazano nam być w pogotowiu. Podobno na pozycjach 18. Regimentu Piechoty Landwehry zauważono wyraźne ruchy nieprzyjaciela, a około godziny 23:00 artyleria nieprzyjaciela rozpoczęła ostrzał Białaszewa i „Pozycji B”. Nie doszło jednak do żadnych działań, w związku z czym alarm mógł zostać odwołany wczesnym rankiem.

Dowództwo 8. Armii w dniu 10 sierpnia wydało rozkaz, że atak gazowy ma zostać powtórzony w ciągu najbliższych kilku dni, w wyniku czego natychmiast wznowiono prace, jakie miały miejsce wcześniej, z tą różnicą, że teraz wszystko poszło szybciej i łatwiej. Kilka dni później, dzień 20 sierpnia wyznaczono do wypuszczenia gazu. Wszystkie przygotowania zostały już poczynione, ale w ostatniej chwili atak został odwołany z powodu niesprzyjających warunków pogodowych. Ponieważ obrońcy wysadzili twierdzę zaledwie dwa dni później, atak gazowy nie doszedł do skutku.

12 sierpnia regiment zasiliła nowo utworzona jednostka w postaci orkiestry. Podczas zbiórki wśród żołnierzy zebrano na ten cel 1000 marek, a kolejne 900 marek zebrano podczas zbiórki zorganizowanej przez klosterhauptmanna von Lückena w Schwerinie. Z batalionu uzupełnień regimentu przybył dyrygent i czterech ludzi, którzy przywieźli niezbędne instrumenty i nuty. Każdy batalion dostarczył 10 zdolnych muzyków do nowej jednostki.

W ostatnich dniach przed upadkiem twierdzy niemieckie pozycje wciąż znajdowały się pod silnym ostrzałem artyleryjskim. Wyraźnie było widać, że wróg jest podenerwowany. Powodem tego były duże postępy ofensywy na odcinkach położonych dalej na południe. Garnizon twierdzy Osowiec był zagrożony atakiem od tyłu i odcięciem. Rosyjska artyleria nie miała innego wyjścia, jak tylko opuścić twierdzę i wycofać się jak najszybciej. Ale tak jak słońce świeci szczególnie gorąco przed zachodem, Rosjanie również chcieli pokazać swoją siłę w ciągu tych ostatnich kilku dni. Być może mieli również zbyt duże zapasy amunicji, których nie mieli jak ze sobą zabrać podczas odwrotu. Na drodze z Łomży do Osowca zaobserwowano wzmożony ruch, co pozwalało wnioskować, że Rosjanie przygotowują się do odwrotu. Aby się o tym przekonać, 17 sierpnia o godzinie 22:00 patrol wysłany w kierunku Sośni miał oddać kilka salw, aby ustalić, czy pierwszoliniowe okopy są nadal obsadzone. W rezultacie nie tylko rosyjska piechota, ale także artyleria otworzyła silny ogień. Okop na długości 15 metrów na „Pozycji C” został tej nocy całkowicie zniszczony.

Ponieważ sąsiedni 18. Regiment Piechoty Landwehry musiał oddać dwa bataliony w celu wsparcia natarcia na odcinku dalej na południe, 19 sierpnia nastąpiła zmiana na pozycjach. Musieliśmy przejąć pozycje czterech kompanii 18. Regimentu na naszym lewym skrzydle, a w zamian przekazaliśmy „Pozycje A i B” 75. Regimentowi

Następnego dnia, 20 sierpnia, 12. Kompania/L.76 powróciła do swojej jednostki. Słusznie uznaliśmy to za znak, że wkrótce rozpocznie się natarcie.

 

Rozdział 11 (fragment)

Natarcie z Osowca nad Berezynę

Autor: Heinrich Holsten

 

W dniu 22 sierpnia przyszło nam ostatecznie zdobyć twierdzę. W ciągu dnia piechota nieprzyjaciela prowadziła lekki ostrzał ze swoich okopów, a pod wieczór aż do 20:30 trwał ożywiony ostrzał artyleryjski. Potem na chwilę zapadła dziwna, uderzająca cisza. Wkrótce, krótko przed godziną 21:00 okolicą wstrząsnęły potężne eksplozje. Jako pierwszy na ciemnym, wieczornym niebie pojawił się słup ognia nad Fortem III, który znajdował się daleko po prawej stronie.

Potem przyszła kolej na pozostałe forty znajdujące się dalej na północ. Wkrótce w różnych miejscach pojawiły się pożary i jeszcze kilka razy słyszeliśmy potężne eksplozje. Patrzyliśmy na to wszystko z naszych pozycji i z wielkim zainteresowaniem przyglądaliśmy się tym makabrycznym, pięknym widokom. Nasza artyleria była w pogotowiu i rozpoczęła ostrzał, aby zadać jak najwięcej szkód Rosjanom, którzy wysadzali i wycofywali się z twierdzy. Dowódca regimentu niedługo później wydał rozkaz wysłania czterech wzmocnionych patroli, aby te ruszyły się w kierunku Sośni, wzgórza 119 i umocnień piechoty. Około godziny 22:00 nadszedł meldunek, że Rosjanie opuścili swoje pozycje. 6. Kompania/L.76 dokonała rekonesansu brodu na południowy wschód od Sośni, a 12. Kompania/L.76 mostu przy Forcie II znajdującego się pomiędzy 2. i 3. Baterią. Patrol 12. Kompanii ruszył także w kierunku umocnień w centrum, które również okazały się wolne od nieprzyjaciela.

O godzinie 3:00 nad ranem bataliony ruszyły ze swoich pozycji. III. Batalion/L.76 pomaszerował przez most, który 12. Kompania uznała za przejezdny, a I. Batalion/L.76 przeszedł po nim niedługo później. 5. i 6. Kompania II. Batalionu/L.76 w nocy zajęły Sośnię, a rano około godziny 7:00 jednostki batalionu ruszyły do Fortu III” przez most na Biebrzy, który zbudowali pionierzy. Przez kilka godzin jednostki regimentu stacjonowały w ruinach twierdzy i na pozycjach wokół, podziwiając wielkie betonowe bloki, które rozrzuciło daleko podczas wysadzania.

I. Batalion/L.76 został następnie wysunięty do przodu w celu obsadzenia drogi do Moniek. Oddziały batalionu zajęły pozycje przy drodze aż do koszar w Downarach. Po południu jednostki dywizji rozpoczęła natarcie w kierunku Moniek. I. Batalion stanowił awangardę, pozostałe dwa bataliony z przydzielonymi im oddziałami tworzyły główne siły. Kompanie rozproszyły się na prawo i lewo od drogi, ale teren był całkowicie wolny od wroga. Z dziwnymi uczuciami obserwowaliśmy z bliska teren, który tak często widzieliśmy w lornetkach z naszych stanowisk obserwacyjnych. Okazało się, że roślinność bardzo ucierpiała od naszego ataku gazowego.

Na stację kolejową i do Moniek dotarliśmy dość zmęczeni. Odzwyczailiśmy się od marszów, a dawno nie noszone tornistry wydawały się bardzo ciężkie. Zlani potem leżymy na otwartej przestrzeni wśród innych kompani. Na początku zdawało się, że wszyscy są martwi, ale stopniowo żołnierze wracają do życia, do czego jeszcze bardziej zmotywowały nadjeżdżające kuchnie polowe. Jemy, a potem żołnierze rozkładają się na placu. Nagle rozpoczęła się wściekła strzelanina. Wybucha ogromna panika. Nasi ludzie boją się ataku, bez rozkazu doskakują do karabinów, zaczynają strzelać, inni żołnierze wyrywają im karabiny, konie szaleją i galopują przez plac ciągnąc kuchnie, oficerowie krzyczą, przeklinają i próbują zaprowadzić porządek, ale w tym chaosie nic nie osiągają, aż jeden z nich wpada na pomysł, by odśpiewać hymn narodowy. Emocje stopniowo opadają, a ponieważ nic więcej się nie dzieje, karabiny są ponownie składane w kozły, a oficerowie badają przyczynę zamieszania. Okazuje się, że patrol z 10. Dywizji Landwehry, znajdującej się po naszej prawej stronie, chciał nawiązać kontakt z naszą dywizją. Natknęli się na nasze posterunki i myśląc, że to Rosjanie, otworzyli do nich ogień. Leutnant, dowódca patrolu, który dopiero niedawno dołączył do oddziału, padł zastrzelony. Zrobiło się dość późno, kiedy zajmowaliśmy kwatery na stacji kolejowej w Mońkach i we wsi. II. Batalion/76 rozłożył się obozem w koszarach Świerzbienie, które stały w ogniu. Noc minęła spokojnie.

Następnego ranka obudziliśmy się już o godzinie 5:00. Oddziały brygady wymaszerowały o godzinie 6:40 w dwóch kolumnach w kierunku północno-wschodnim. Lewą kolumną dowodził graf Büdingen, dowódca 75. Regimentu Piechoty Landwehry. Znajdował się w niej nasz III. Batalion/L.76. Pozostałe dwa bataliony znajdowały się w prawej kolumnie, którą dowodził oberst Freiherr Seutter. III. Batalion/L.76 maszerował tego dnia przez Hornostaje, Pyzy, Zyburty, Łupichy, Bagno, Starowolę, Romejki do Bobrówki. Zadaniem kolumny było wsparcie natarcia 70. Brygady.

I z tego powodu trasa wiodła łukiem. Borchers opisał w swoim dzienniku wrażenie, jakie wywarła na nas okolica i jej mieszkańcy: „Okolica jest pofałdowana i piękna. Pola były pełne rosnących zbóż, a pastwiska pełne zwierząt gospodarskich, zwłaszcza koni. Wioski są duże, zadbane i przyjazne, a ludzie mili. Noszą oni futrzane obszerne stroje. Kobiety chodzą boso. Witają nas przyjaźnie, przynoszą wodę i owoce”. Wieczorem III. Batalion stanął na odpoczynek we wsi Bobrowce i przez całą noc nie był niepokojony przez nieprzyjaciela.

Doświadczenia I. i II. Batalionu/L.76 były zupełnie inne. Kolumna natknęła się na wroga w pobliżu wsi Łupichy i pluton 6. Kompanii/L.76 otrzymał rozkaz zajęcia wzgórza 179 znajdującego się na południe od lasu. W międzyczasie nieprzyjaciel bez większego oporu opuścił swoje pozycje pod ostrzałem artyleryjskim. Następnie kontynuowano natarcie przez Szpakowo i Starowolę, by osiągnąć wschodni skraj zagajnika, który znajdował się 2 kilometry na zachód od Kamionki. Zagajnik był wolny od wroga, ale wkrótce odkryto, że Kamionka jest nadal obsadzona przez Rosjan. Oddziały II. Batalionu/L.76 otrzymały rozkaz zajęcia wioski. 7. Kompania została rozmieszczona naprzeciwko północnej części wsi, 6. Kompania południowej, a 5. Kompania miała uderzyć w centrum wioski.

Atak rozpoczął się o godzinie 19:30 wieczorem. Piechota i karabiny maszynowe otworzyły ogień i ruszyły naprzód. Odpowiedź ze strony Rosjan była słaba i wkrótce całkowicie wycofali się po tym, jak tylko trzy eksplozje zniszczyły most na rzece Brzozówka. O 20:30 wioska została zdobyta, a II. Batalion/L.76 wysunął się na wzgórza znajdujące się na zachód od Brzozówki. Rosjanie przywitali nadchodzące oddziały batalionu silnym ogniem z rozbudowanych pozycji polowych na przeciwległym brzegu, tak że część oddziałów musiała się wycofać. Dowódca 8. Kompanii, leutnant Rust, udał się w nocy z patrolem w kierunku wysadzonego mostu, aby osobiście rozpoznać teren. Został postrzelony w głowę i zmarł na miejscu, a kolejny żołnierz z patrolu został ciężko ranny. Ostrzał z obu stron rzeki trwał przez całą noc. Tego dnia I. Batalion/L.76 zajął wzgórze 193 znajdujące się na północ od Kamionki i okopał się tam.

W dniu 25 sierpnia regiment nie uczestniczył w działaniach bojowych. Dzień wykorzystano na rozpoznanie pozycji nieprzyjaciela rozmieszczonych na odcinku Brzozówki. Okazało się, że wzgórza wokół wsi Korycin, leżącej po drugiej stronie Brzozówki, są silnie obsadzone. Rozpoznano tam cztery ciężkie i sześć lekkich dział, które ostrzeliwały nasze pozycje już od 5:30 rano. Według doniesień, pas bagien Brzozówki miał 400-500 metrów szerokości, a sama rzeka 30 metrów szerokości. Nieprzyjacielski balon na uwięzi znajdował się 6 km na wschód od Suchowoli, a kolejny w pobliżu Janowa.

Ponieważ wzgórza na zachód od rzeki znajdowały pod ciężkim ostrzałem rosyjskiej artylerii, 11. Dywizja Landwehry, która została rozciągnięta na odcinku około 15 kilometrów od Karpowicz do Kamionki, była w stanie przerzucić jedynie małe oddziały przez Brzozówkę. Tak było pod Kamionką, Skindzierzem i Suchowolą, ale wieczorem 25 sierpnia główne siły dywizji nadal znajdowały się na zachód od rzeki. III. Batalion/L.76 przez cały dzień pozostawał w gotowości bojowej w Bobrówce, ale wieczorem powrócił do swoich kwater. Pozostałe dwa bataliony kontynuowały rozbudowę swoich pozycji. Było jasne, że na następny dzień zapowiada się przeprawa przez Brzozówkę, a tym samym prawdopodobnie zacięte walki.

II. Batalion/L.76 z 8. Kompanią na czele przeprawił się przez Brzozówkę o 6:45 26 sierpnia i zajął wzgórze 139 na przeciwległym brzegu (2 km na południowy zachód od Korycina). Dwie godziny później na wzgórze dotarła 5. Kompania, która była w rezerwie. W ciągu dnia poszerzono zdobyty teren na północ od wsi Korycin i tym samym nawiązano połączenie z I. Batalionem/L.76, który przekroczył Brzozówkę pod Mielnikami.

Próba zdobycia Korycina przez I. Batalion/L.76 nie powiodła się, ponieważ kompanie znalazły się pod niezwykle ciężkim ostrzałem artyleryjskim na przedpolu, jak i wewnątrz miejscowości. Niemniej jednak, północne i wschodnie obrzeża Korycina zostały zajęte, a styczność z II. Batalionem/L.76 została nawiązana na południe od wsi, na terenie grzebalnym [możliwe ze chodzi o cmentarz żydowski].

Odcinek rzeki Brzozówka został w ten sposób sforsowany w ważnym punkcie, ale 70. Brygada Landwehry napotkała silny opór dalej na północ w pobliżu wsi Skindzierz. Aby przyjść jej z pomocą, oddziały grafa Büdingena zostały skierowane w kierunku wioski Kumiała. Na tym odcinku musiały jednak przekroczyć Brzozówkę w bardzo niesprzyjającym miejscu. Rzeka Kumiałka wpada tam bowiem do Brzozówki pod ostrym kątem z prawej strony. Ten odcinek rzeki jest szczególnie trudny do przekroczenia, ponieważ spotykają się dwie doliny rzeczne, a ponadto wzgórze 135 na wschodnim brzegu podchodzi do doliny i całkowicie nad ją dominuje.


 

Rosjanie mieli na wzgórzu niezwykle silnie obsadzoną pozycję, więc najkorzystniej byłoby dla oddziałów niemieckich obejść to miejsce z prawej i lewej strony. Ale ponieważ, jak wspomniano powyżej, 5. Regiment Landwehry utknął w pobliżu Skindzierza, nie było wyboru i trzeba było uderzyć na Kumiałę. 75. Regiment miał przeprawić się przez Kumiałkę pod Mielnikami, które znajdują się już na wschód od Brzozówki, a III. Batalion/L.76 miał podążać po lewej stronie przez rozległe bagno, gdzie spotykają się dwie rzeki. Punktem wyjścia dla III. Batalionu była wieś Krzywa. Już podczas marszu w kierunku trawiastej doliny kompanie dostały się pod ostrzał artyleryjski, ale po pokonaniu nierównego terenu weszły w zarośla bagien rzeki Brzozówki, gdzie żołnierze częściowo skryli się przed obserwatorami artyleryjskimi. Po dłuższym odpoczynku 12., 9. i 10. Kompania/L.76 otrzymały rozkaz rozwinięcia się do ataku. Jednak manewr ten można było przeprowadzić stopniowo, ponieważ kompanie mogły przemieszczać się tylko w małych grupach z powodu silnego ognia artyleryjskiego.

10. Kompania/L.76, która poruszała się po lewej stronie, była prawdopodobnie najbardziej narażona na ostrzał. Z wielkim wysiłkiem, trzy kompanie (11. Kompania została w zaroślach jako rezerwa) przedostały się jak najbliżej rzeki i otworzyły ogień w kierunku wzgórza 135 przed nimi. Jednak Rosjanie nie tylko skierowali swoją artylerię na nacierający III. Batalion/L.76, ale także rozpoczęli morderczy ogień piechoty i karabinów maszynowych ze wzgórza 135. Dobrze się stało, że nasze dowództwo doceniło powagę tego starcia i już przed godziną 12:00 podciągnęło na pozycje kilka baterii (w tym ciężkie haubice), które teraz systematycznie orały wzgórze swoimi pociskami. Wyraźnie widzieliśmy, jak w powietrze leciały belki schronów, karabiny, elementy umundurowania, a nawet części ludzkich ciał.

Niemiecka artyleria strzelała nieprzerwanie od około 15:00 do 19:00. Wioska Kumiała również została wzięta pod ostrzał i wkrótce cała stała w ogniu. Wyraźnie widzieliśmy Rosjan opuszczających wzgórze 135 i wierzyliśmy, że będziemy w stanie zająć pozycje wroga jeszcze tego dnia.

10. Kompania/L.76 próbując przekroczyć rzekę poniosła tak ciężkie straty, że musiała zawrócić. W międzyczasie, pomimo niemieckiego ciężkiego ostrzału artyleryjskiego, wzgórza zostały ponownie obsadzone przez silne oddziały rosyjskie, a ogień karabinów maszynowych, który częściowo zduszono, znów stał się bardziej intensywny. O godzinie 19:00 dowódca brygada wydał rozkaz zaprzestania walki. Żołnierze pozostali na swoich pozycjach i w ten piękny letni wieczór przeżyli spektakl podobny do tego, którego byli świadkami kilka dni wcześniej, gdy wysadzono w powietrze twierdzę Osowiec. Płonęły prawie wszystkie domy w wiosce Kumiała, która rozciągała się nad rzeką, a czerwona pożoga mocno wyróżniał się na tle zielonej trawiastej doliny przed nimi i ciemnego wieczornego nieba w tle. Liczne pochodnie oświetlały również makabryczne pole bitwy po niemieckiej stronie rzeki, gdzie sanitariusze zbierali poległych.

 

Straty w tym dniu były następujące:

Polegli                  Ranni                   Zaginieni

I.   Batalion              17                          41                           6

II.  Batalion              1                            -                             4

III. Batalion             21                          99                           2

  39                          140                         6

(Wśród nich: polegli leutnant Meyerhoff z 4. Kompanii/L.76 i leutnant Geil z 10. Kompanii/L.76. Ranni, leutnant Haffner z 2. Kompanii/L.76, leutnant Martin z 2. Kompanii/L.76, leutnant Topp z 10. Kompanii/L.76.)

10. Kompania ucierpiała najbardziej tego dnia pod Kumiałą, tracąc ponad połowę swoich sił.


 

W swoim dzienniku wojennym dywizji dowództwo doceniło znaczenie ataku na Kumiałę w następujący sposób:

„Dzięki zdobytym przez III. Batalion/L.75 i III. Batalion/L.76 terenom, 5. Regimentowi Piechoty Landwehry udaje się zdobyć Skindzierz. To z kolei ułatwia 18. Regimentowi Piechoty Landwehry posuwanie się naprzód. Pomimo silnego ognia rosyjskiej artylerii i piechoty, I. Batalion/L.18 osiągnął pozycje w miejscu, gdzie grobla drogi Karpowicze-Suchowola styka się z rzeką Olszanka. Oberleutnant landwehry Horn, dowódca 1. Kompanii, zginął, a hauptmann rezerwy Metzger, dowódca I. Batalionu/L.18, został ciężko ranny”.

Z powyższej notatki można wyciągnąć wniosek, że 18. Regiment był również zaangażowany w starcie z 26 sierpnia, podczas którego poniesiono ciężkie straty.

Następnego ranka obserwatorzy III. Batalionu/L.76 zauważyli, że wzgórze 135, o które toczyły się ciężkie walki i wioska Kumiała zostały opuszczone przez wroga. W rezultacie przekroczyliśmy rzekę, na spokojnie obejrzeliśmy miejsce makabrycznego starcia i zdaliśmy sobie sprawę, jak celnie i skutecznie niemiecka artyleria ostrzelała wzgórza. Duża część okopów i ziemianek została zaorana, a Rosjanie nie byli w stanie pochować wszystkich ciał. Wielu poległych wciąż leżało rozrzuconych na wzgórzu i we wsi Kumiała. III. Batalion rozstawił zabezpieczenia na różnych kierunkach, ale poza tym zadbał o potrzeby ciała i prowiant. Za Kumiałką znaleziono sporo zapasów, zwłaszcza owoców.

I. i II. Batalion/L.76 były w pogotowiu od wczesnych godzin rannych i miały za zadanie utrzymywać kontakt z wrogiem. Do tego celu wyznaczono 7. Kompanię, która rano o godzinie 8:00 wyruszyła do Janowa i Sidry. Pozostałe kompanie obu batalionów udały się trasą przez Mielniki, Kumiałę, Zagórze, Skindzierz do Brzozowa, gdzie zajęły miejscowe kwatery. III. Batalion/L.76 pozostał w Kumiale.

W kolejnych dniach bez przeszkód posuwaliśmy się na przedpola twierdzy Grodno. Ponieważ na tym odcinku nie było walk z dużymi stratami, mogliśmy w pełni delektować się urokliwym krajobrazem w jesiennej szacie. Opis tego pięknego regionu można przeczytać w pamiętniku:

„Niektóre tereny, przez które się przemieszczaliśmy, były bardzo malownicze. Najróżniejsze krajobrazy w szybkim tempie przewijały się przed naszymi oczami: długie, dobrze prosperujące rolniczo wioski, wysokie kościoły, w większości nowo wybudowane, niektóre nazbyt wyniosłe w otoczeniu drewnianymi chałup, typowo polskie majątki ze zniszczonymi budynkami i stylowymi małymi pałacami, których dekoracyjne sale z przegniłymi parkietami i ozdobnymi wysokimi kominkami świadczyły o dawnym luksusie, idyllicznie położone i zmyślnie zaprojektowane parki, które stopniowo zarastały, pradawne lasy, które nie zostały jeszcze dotknięte siekierą i w których leżały martwe olbrzymy częściowo gnijąc na ziemi, częściowo wyciągając jak duchy swoje kruche pnie z nagimi gałęziami ku niebu. W błękitnej oddali niektóre rejony przypominały piękne górskie krajobrazy środkowych Niemiec, podczas gdy inne wyglądały prawdziwie rosyjsko z dziwną mieszaniną bagien i nagich wydm. Ludność, złożona wyłącznie z Polaków, jedynie w kilku miejscach wymieszana z Litwinami, zdawała się być nawet bardziej przyjazna dla Niemców niż ta w pobliżu granicy Prus.

Nad wszystkim jednak unosił się niszczycielski duch rosyjskiej armii, która zmuszona do odwrotu, zachowywała się szczególnie bezwzględnie. Wieczór po wieczorze, ku niebu strzelały pożogi ognia, wyznaczając linię odwrotu rosyjskich jednostek. Z zachodzącym na zachodzie słońcem, które barwiło niebo na czerwono, a na wschodzie blada poświata księżyca rywalizowała o dominację z jasnymi kolorami płonących wiosek. Tworzyło to niezwykłą iluminację” (Hauptmann Freiherr von Heintze).