środa, 8 stycznia 2020

Mała wojna, część 11: Walki o przyczółek nad Narwią

Notatki z kronik Saksońskiego 107. Regimentu Piechoty



27 lipca po przygotowaniu artyleryjskim, Brygada Graf Finkenstein (249., 250., oraz 251. Rezerwowy Regiment Piechoty) kontynuuje atak na drugim brzegu rzeki Narew.
II. Batalion/107 o 6:00 rano przenosi się do lasu na północ od Nieżejewa (Mierzejewo) i zostaje podporządkowany 249. Regimentowi, który przeprawia swe oddziały na drugą stronę rzeki znajdującej się pod zaciekłym ostrzałem Rosjan. Poranny atak 75. Dywizji nie odnosi powodzenia.
Ponieważ kładka używana przez 251. Regiment została w międzyczasie zniszczona przez artylerię wroga, przeprawianie poszczególnych kompanii w ogniu zaporowym stawianym przez Rosjan na rzece, odbywało się bardzo powoli. Budowa trwalszego mostu jest niemożliwa, dopóki rozrzucone na przyczółku jednostki dywizji nie poszerzą zdobytego terenu.


Mapa pozycji 107. Regimentu Piechoty na przyczółku pod Nowosiedlinami.
Na czerwono moje dopiski z przybliżonymi lokalizacjami pozostałych Regimentów Piechoty.
Brak lokalizacji pozostałych mostów.



Po południu II. Batalion/107 przemieścił się, przenosząc pontony na odkryte nadrzeczne tereny na wschód od Nieżejewa (Mierzejewo) i znalazł się pod ostrzałem nieprzyjaciela. Batalion poniósł znaczne straty. Pontony zostały kilkakrotnie trafione przez szrapnele wroga.
Dopiero o 19:30 cały batalion dotarł na brzeg rzeki. Pierwotne założenie wypełnienia luki między 249. Regimentem znajdującym się na wschód od Nieżejewa, a 251. Regimentem znajdującym się przy ujściu rzeki Szkwa, stało się niewykonalne.

Z tego powodu wszystkie jednostki Batalionu zostały umiejscowione w mocno przerzedzonych liniach 249. Regimentu. Do Nieżejewa zostaje ściągnięty I. Batalion/107 i cześć oddziałów przeprawia się od godziny 19:40 na drugą stronę rzeki.
Od godziny 19:00 Oberstleutnant Freiherr von Bobenhausen przejmuje rozkazy nad grupą uderzeniową „Nieshejewo” (249. Regiment, 107. Regiment bez III. Batalionu oraz półtorej Kompanii Pionierów).

Atak na drugim brzegu rzeki nie przynosi zamierzonych efektów. Przerzucone tam oddziały zdobyły tylko kilkaset metrów terenu i musiały się okopać. Przed nimi znajdowały się mocno ufortyfikowane przez wroga wzgórza. Prawa flanka była zagrożona. Na prośbę Regimentu, III. Batalion znajdujący się w lesie na północ od Nieżejewa (Mierzejewo) został ponownie podporządkowany Regimentowi. Trwa energiczne przerzucanie oddziałów I. Batalionu/107 na drugi brzeg.
O 20:30 dwa bataliony: I. Batalion/249 oraz II. Batalion/107 odpierają słaby atak Rosjan na styku jednostek.


Starorzecze Narwi. W tle wieś Nowosiedliny.



Rozproszone oddziały II. Batalionu/107 zostają scalone i jednostka zostaje przerzucona na prawą flankę, by osłaniać przyczółek przed Rosjanami w lesie na Rogalu. W nocy pozostałe oddziały I. Batalionu/107 przeprawiają się na południowy brzeg i Batalion obsadza drugą linię obrony za II. Batalionem/107. W tym czasie pionierzy rozpoczynają budowę kolejnego mostu. Prace te Rosjanie starają się zakłócić ostrzałami artylerii.
28 lipca o godzinie 0:30 w nocy Regiment dostaje rozkaz ataku na Rosjan znajdujących się naprzeciw własnych pozycji. II. i I. Batalion/107 pod dowództwem majora Haßlera ma dotrzeć do wsi Nowosiedliny atakując po prawej stronie żwirowej drogi prowadzącej do wsi od strony rzeki. Po lewej stronie drogi mają atakować oddziały 249. Regimentu wsparte 5. i 8. Kompanią/107. O 3:00 rano rzekę przekracza sztab 107. Regimentu i instaluje się w pobliżu mostu. O 3:40 rano bez żadnym zakłóceń rzekę przekracza 9. i 10. Kompania/107, od 4:00 przeprawiają się 11. i 12. Kompania/107 a w międzyczasie most zaczyna ostrzeliwać rosyjska artyleria. Deszcz szrapneli uniemożliwia pionierom dokończenie prac nad budową mostu.

Atak rozpoczęto o 5:00 rano, po trzech godzinach przygotowań artyleryjskich.
1. i 6. Kompania wsparta czterema karabinami maszynowymi pod dowództwem Hauptmanna von Schweinitza ma zadanie blokować Rosjan na prawej flance w lesie na Rogalu.
7., 3. i 4. Kompania natychmiast po wyjściu na otwarty teren dostają się pod ostrzał z silnie ufortyfikowanych pozycji rosyjskich oraz karabinów maszynowych od strony Rogalu. Oddziały te ponoszą duże straty.

Dwa miotacze min, które miały wesprzeć atak na Nowosiedliny z pozycji przy drodze zostają rozbite przez artylerię wroga. 3. Kompanii udaje się wedrzeć i zdobyć rosyjskie okopy, wziąć sześciu jeńców i odeprzeć natychmiastowy kontratak Rosjan na stracony okop, jednak dalszy atak oddziałów w kierunku kolejnych pozycji Rosjan nie osiąga powodzenia. 100-150 m przed zasiekami wroga kompania zostaje zduszona do ziemi przez gwałtowny ogień z rosyjskich okopów. Rosjanie musieli mieć w pobliżu lekkie działa.

Rosjanie używali ciężkiej i lekkiej artylerii bardzo umiejętnie, byli mobilni i mieli spore zapasy amunicji. Z kolei nasza artyleria cierpiała na niedobór amunicji z powodu paskudnych piaszczystych dróg w okolicy i nie była wstanie uciszyć wrogiej artylerii Rosjan w lesie na Rogalu.
Na rozkaz 75. Rezerwowej Dywizji Piechoty atak należy powtórzyć po półgodzinnym przygotowaniu artylerii o 8:30 rano. Jednak rozkaz dotarł na czas tylko do niektórych oddziałów. Krótki czas na przygotowanie nie pozwolił też na koordynację natarcia. Dodatkowo wróg nie został zduszony przez artylerię. Atak sąsiedniego 249. Regimentu załamuje się z tych samych powodów. W międzyczasie III. Batalion obsadza pozycje zajmowane przed atakiem przez I. Batalion.
Na podstawie doniesień dowódców kompanii z pierwszej linii, donoszących, że nie można było wyprowadzić kolejnych ataków bez uprzedniego rozbicia rosyjskiej artylerii na prawej flance oraz że kolejne ataki przyniosą tylko niepotrzebne straty, o 12:00 w południe dowódca Regimentu wydaje rozkaz, by oddziały okopały się na zdobytych pozycjach, które należy utrzymać. Na pozycje II. Batalionu przed Nowosiedlinami w celu wzmocnienia siły ognia jednostki wprowadzono dwa karabiny maszynowe. Na prośbę dowódcy Regimentu uwolniono się od zwierzchnictwa 249. Regimentu. 107. Regiment dostaje własny sektor walki na przyczółku.
Po południu ogień artylerii nieprzyjaciela przeorał przednie linie 107. Regimentu, oddziały jednak nie przerwały pracy nad okopami. Później artyleria skupiła się na mostach. Ciężki most na palach długości 50 m został ukończony, dzięki czemu po zmroku zostają wprowadzone dwa działa z 5. Baterii z 115. Regimentu Artylerii Polowej i ustawione na pozycjach II. Batalionu blisko zabudowań wsi Nowosiedliny.
O 16:00 nadciągnął ulewny deszcz, który trwał do 23:00. Noc wykorzystano do ściągania zapasów, oraz materiałów na intensywną rozbudowę pozycji.
Pierwszego dnia walki na froncie wschodnim kompanie uczestniczące w ataku straciły jedną czwartą swoich zasobów ludzkich. Zginęło pięciu oficerów, wśród nich dowódca 7. Kompanii, Hauptmann Düms, ośmiu innych oficerów zostało rannych. Ciężkie straty nieco stłumiły entuzjazm żołnierzy sprowadzonych z frontu zachodniego. Okazało się, że Rosjanie są przeciwnikiem, którego nie można lekceważyć, a ich umocnione pozycje nie są takie łatwe do zdobycia.
29 lipca rano 107. Regiment wrócił pod rozkazy własnej 58. Dywizji Piechoty, ponownie wcielony do 116. Brygady Piechoty, razem ze 106. Regimentem Piechoty, który tego dnia przybył do wsi Kurpiewskie Nowe. W ciągu dnia wszędzie prowadzono przygotowania do kolejnego ataku, a szczegóły akcji były ustalane na spotkaniach dowódców na podstawie przygotowanych raportów z terenu.
Na 30 lipca wyznaczono natarcie 75. Rezerwowej Dywizji Piechoty bez 249. Regimentu, gdyż regiment ten oraz 107. Regiment miały wykonać jedynie pozorowany atak. Wieczorem i w nocy oba brzegi Narwi były pod ciągłym ostrzałem artyleryjskim Rosjan. Njeshejewo (Mierzejewo) płonie.
Rankiem 30 lipca było bardzo zimno, zaś żołnierze głodni, ponieważ przez ciągły ostrzał mostów przez Rosjan nie dało się przenieść wystarczających porcji żywności. O 3:00 rano artyleria rozpoczęła ostrzał rosyjskich pozycji. Zgodnie z rozkazem dywizji, o 4:00 rano piechota z pierwszej linii pod dowództwem majora Haßlera miała raportować, czy ostrzał artyleryjski przyniósł odpowiedni efekt. Następnie, o 5:00 rano do akcji miał przystąpić 249. i 107. Regiment pozorując natarcie, z tym, że 1. i 6. Kompania/107 pod dowództwem komendanta I. Batalionu/107 miały pozostać na swoich pozycjach, aby zabezpieczyć prawą flankę od strony lasu na Rogalu.
249. Regiment oraz Major Haßler na lewym skrzydle meldują, że przygotowanie artyleryjskie nie było wystarczające. Pozycje w lesie na Rogalu pozostały nienaruszone. Atak miał więc przebiegać w niesprzyjających warunkach, tak jakby przygotowania artyleryjskiego w ogóle nie było. O 5:00 rano rozpoczął się atak brygady po lewej stronie przyczółka. Zgodnie z rozkazami, 107. Regiment oraz 249. Regiment zwiększyły ogień i zaczęły pozorować atak. O godzinie 7:00 nadchodzi niespodziewany rozkaz z brygady, aby natychmiast rozpocząć atak, który według dowództwa 107. i 249. Regiment powinien był rozpocząć się już o 5:00 rano. Nie powiodły się interwencje Regimentów w brygadzie i dywizji, że atak taki jest beznadziejny z powodu niewystarczającego wsparcia artyleryjskiego. Rozkaz wydano, dowództwo nie ustępuje. Wykonanie rozkazów opóźnia się, ponieważ 249. Regiment nie jest gotowy do ataku. Bataliony 107. Regimentu z przednich linii frontu i oraz 249. Regiment uzgodniły atak na godzinę 10:15 i poprosiły o przygotowanie artyleryjskie w godzinach 10:00-10:15. W tym czasie 12. i 9. Kompania/107 przemieściły się do sektora I. Batalionu/107 na prawe skrzydło.
Kiedy wymagane przygotowanie artylerii nie powiodło się, atak został ponownie przełożony na godzinę 10:45. O 10:20 rozpoczęło się przygotowanie artyleryjskie, o 10:45 ruszył atak na całej linii na wieś Nowosiedliny. Rosyjska piechota, karabiny maszynowe i artyleria natychmiast otworzyły ogień. Kompanie jednak idą naprzód. Dopiero przeszkody z drutu kolczastego powodują załamanie się ataku. Rosną straty od ognia z frontu i bocznego z lasu na Rogalu. Tylko kilka grup utrzymało swoje pozycje znajdujące się 100-150 m od wrogich pozycji, reszta wycofuje się na pozycje wyjściowe. Również atak 249. Regimentu załamał i oddziały wróciły na stare pozycje.
Rozkaz natarcia na Rosjan został wstrzymany. Regiment i bataliony poczyniły jednak wszelkie przygotowania do kontynuacji ataku. Gdy po południu ogień nieprzyjaciela ucichł, kompanie zaczęły przeć ku pozycjom nieprzyjaciela ze wszystkich sił.
O 19:10 po licznych raportach regimentu o niemożliwości kontynuowania ataku nadchodzi oczekiwany rozkaz, aby go przerwać. O godzinie 22:30, III. Batalion/107 w składzie 9. i 12. Kompania oraz połowa 11. Kompanii oraz dwa karabiny maszynowe przemieszczają się na pierwszą linię, aby zluzować zmęczone oddziały. Druga połowa 11. Kompanii oraz 10. Kompania pozostają w rezerwie.
Dowódca I. Batalionu/107 dowodzący 1. i 6. Kompanią oraz czterema karabinami maszynowymi utrzymał prawą boczną flankę naprzeciw lasu na Rogalu. I. Batalion/107 (bez 1. Kompanii) i 7. Kompania zostają wycofane na stromy brzeg Narwi. Mają otrzymać uzupełnienia i pełnić rolę rezerwy dla pierwszej linii. Sztab II. Batalionu/107 oraz 5. i 8. Kompania z dwoma karabinami maszynowymi, które do tej pory działały w trudnych warunkach przy 249. Regimencie, zostały zastąpione w nocy i zabrane na drugi brzeg Narwi do lasu na północ od Mierzejewa. Sztab Regimentu pozostał na przyczółku.
W nocy na 31 lipca most często znajdował się pod ostrzałem artylerii wroga. W ciągu dnia niektórzy żołnierze z oddziałów stacjonujących nad rzeką szukali orzeźwienia od palącego upału w kąpieli w Narwi, mimo że Rosjanie z lasu na Rogalu przeczesywali rzekę ogniem karabinów maszynowych.
W nocy III. Batalion przesunął się bliżej pozycji wroga i tam się okopał, a 9. Kompania przechwyciła jedno ze stanowisk Rosjan. I. Batalion, bez 1. i 7. Kompanii na pozycji przy stromym brzegu Narwi przy moście, wymienił się ze sztabem II. Batalionu oraz 5. i 8. Kompanią, które wróciły z lasu na północ od Mierzejewa.
1 sierpnia trwają intensywne przygotowania do ataku zaplanowanego na noc z 1 na 2 sierpnia. Jednak zaopatrzenie oddziałów w niezbędne środki szturmowe, amunicję i sprzęt napotkało na duże trudności z powodu braków na zapleczu z powodu paskudnych, piaszczystych dróg. Aby pokonać 30-metrowe bagno znajdujące przed wsią Nowosiedliny, kompanie stojące w rezerwie i pół kompani pionierów przygotowały 116 segmentów mostowych. W południe Regiment wydał odpowiednie rozkazy dotyczące nocnego ataku. W godzinach popołudniowych i wieczornych artyleria ostrzeliwała pozycje wroga, a przede wszystkim dwie umocnione fortyfikacje ziemne, których zniszczenia zażądał III. Batalion/107. Artyleria wroga odpowiedziała i odgryzała się. O zmroku, na pozycje 12. Kompanii/107 wrócił pluton karabinów maszynowych pożyczony poprzedniego dnia 249. Regimentowi. Na przyczółek powrócił I. Batalion/107 (bez 1. Kompanii) i zajął pozycje rezerwowe. Pionierzy kontynuowali budowę drugiego mostu na palach około 50 m na południe od pierwszego mostu.


Przerwa w walkach.
Sierpień 1915
Zdjęcie wykonał:
Leutnant von Chaulin z 75.

Przerwa w walkach. Sierpień 1915
Zdjęcie wykonał:
Leutnant von Chaulin z 75.




2 sierpnia o godzinie 2:00 rozpoczęto natarcie z zaskoczenia, bez poprzedzającego ostrzału artyleryjskiego. Na linii frontu po prawej ruszyły 12. i 9. kompania ze szturmowcami z granatami ręcznymi, za nimi 11. i 10. Kompania, jako trzecia fala 5. i 7. Kompania.
Atak 9. Kompanii doprowadził ją tylko do zasieków z drutu kolczastego, których nie mogła pokonać. 12. Kompania dociera jednak do pozycji wroga południe od Nowosiedlin i w walce na granaty zdobywa 50 m okopów. Każda kolejna próba dalszego natarcia kompanii kończy się niepowodzeniem, są ostrzeliwani ze wszystkich stron. Na próżno na Rosjan naciera druga fala. Prawie nienaruszone rosyjskie zapory na przedpolu zatrzymują każdy atak. O 4:00 rano z Dowództwa Regimentu nadchodzi rozkaz, aby zaprzestać ogólnego ataku i natychmiast skupić się na zdobytych pozycjach wroga, które należy poszerzyć. I. Batalion bez 1. Kompanii ponownie zostaje przeniesiony na stanowiska rezerwowe przy brzegu Narwi, zaś 5. i 7. Kompania na drugą linię okopów. Niewielkim pocieszeniem było to, że 249. Regiment również nie odniósł żadnych godnych uwagi sukcesów i że nawet wzgórze 100 na północny-zachód od wsi Drogoszewo po lewej stronie przyczółka zostało utracone w nocy.
O 8:00 rano otrzymano rozkaz z brygady, by przygotować się do kolejnego ataku z wysuniętych pozycji. Jednocześnie poinstruowano oddziały, aby zrobiły wszystko co w ich mocy, aby zapobiec próbie odejścia wroga. Takiej akcji można było się spodziewać, ponieważ wykryto ruchy rosyjskich wojsk w Ostrołęce i na stacji Ostrołęka.
O 8:45 rano otrzymano wiadomość, że kolumny wroga zbliżają się od wschodu i idą na Nowosiedliny. Nie doszło jednak do ataku nieprzyjaciela na sektor 107. Regimentu. Rosjanie uderzyli na 249. Regiment po lewej stronie.
Po zapadnięciu zmroku utworzono dwa sektory: III. Batalion/107 po lewej, a II. Batalion/107 po prawej. I. Batalion/107 został wycofany za rzekę, do lasu na północ od Mierzejewa. Przemieszczanie się oddziałów odbyło się bez zakłóceń.
Z entuzjazmem przyjęto wiadomość, że do Regimentu przydzielono 124 lokalne konie. Teraz wozy z karabinami maszynowymi i transportowe miały mieć czterokonne zaprzęgi.
Te zahartowane i mało wymagające konie sprawdziły się znakomicie w kolejnych tygodniach, podczas, gdy niemieckie konie coraz trudniej radziły sobie z wysiłkiem, warunkami pogodowymi i brakiem owsa.
3 sierpnia w nocy przeprawiono oddziały 106. Regimentu Piechoty i rozmieszczono po lewej stronie od pozycji 107. Regimentu. Podczas gdy dzień w sektorze regimentu przebiegał spokojnie, po lewej stronie przyczółka na Narwią zażarcie walczono o wzgórze 100.
Z zapadnięciem zmroku ukazała się poświata od strony Ostrołęki i robiła się coraz jaśniejsza. Ostrołęka płonęła. Od godziny 22:00 wszędzie za rosyjskimi pozycjami na przyczółku wybuchały ogromne pożary. Cały horyzont świecił i gorzał. Niesamowicie piękny widok. To był znak, że Rosjanie są w odwrocie i niszczą własne wioski, aby utrudnić nam pościg.
Jednak zwiadowcy meldują ze pozycje Rosjan pod Nowosiedlinami dalej są obsadzone przez wroga.
4 sierpnia o północy zauważono, że Rosjanie opuścili Nowosiedliny. III. Batalion/107 momentalnie się poderwał, zajął wieś i kolejne umocnienia. Tej samej nocy, 5. i 6 Kompania z II. Batalionu/107 zajęła dwie silnie umocnione fortyfikacje ziemne w lesie na Rogalu.



Stanowisko dowodzenia regimentu na brzegiem Narwi.



Notatki z kronik 120. Rezerwowego Regimentu Piechoty z Wirtembergii



28 lipca przyszedł rozkaz, aby 58. Dywizja przeniosła się na zachodni brzeg rzeki Szkwa i pozostała tam w rezerwie. Rosjanie nadal zażarcie bronili się na południowym brzegu Narwi.
Droga do następnego mostu na rzece Szkwa była dość długa. W międzyczasie nadciągnęła kolejna chmara chmur i przemoczony do suchej nitki Regiment zatrzymał się na nocleg w lesie na południe od wsi Dąbrówka.

Oddziały 120. Regimentu stacjonowały we wsi Dąbrówka pięć dni, aż do 2 sierpnia. Rozpogodziło się, wróciło słońce. Aby zwiększyć komfort i gotowość do wymarszu, budowano chaty z pni drzew i mchu, a namioty wysuszono i spakowano. Wykopano również studnie. W jednej z nich już na głębokości 1-2 metrów natrafiono na czystą, dobrą, pitną wodę. Drewna też nie brakowało. Budowanie obozów leśnych było częścią wojny i żołnierze niechętnie je opuszczali, gdy nadchodził rozkaz wymarszu. Regimenty saksońskie [106 i 107], które miały obozy w pobliżu były wielokrotnie ostrzeliwane przez rosyjską artylerię i tym samym ponosiły straty. My strat nie ponosiliśmy i dzięki rygorystycznej dyscyplinie, uniknęliśmy gwałtownych pożarów. Sasi palili się co dzień. Kolumny dymu nad lasem zwabiały kolejny ogień artylerii wroga.


Życie obozowe w lesie koło wsi Kurpiewskie Nowe.
Sierpień 1915

Zdjęcie wykonał:  Leutnant rezerwy Völker


W tych dniach Regiment otrzymał „rosyjskie” [czytaj: kurpiowskie] konie, zwane Panjepferde. Małe, ale silne, pracowite zwierzęta, niewymagające dużo jedzenia i specjalnej opieki. Wykorzystaliśmy je jako dodatkowe konie do naszych wozów, tworząc w ten sposób czterokonne zaprzęgi. Ale także do Panjewägelchen [zarekwirowane chłopskie wozy], zaprzęgając tam po dwa z nich.
Przed nami, jeszcze na północnym brzegu Narwi, znajdowały się główne oddziały niemieckie walczące z Rosjanami o przyczółek na południowym brzegu. Część oddziałów 58. Dywizji została skierowana do tych walk. Tak więc i jednostki 120. Regimentu, po całkowitym rozczłonkowaniu naszej Dywizji znalazły się w dyspozycji walczących tam Regimentów 75. Dywizji.

III. Batalion/120 stanął do walki przy boku batalionów pruskich [czytaj: Badeńskich: II i III. Batalion/251], tymczasowo zgrupowanych w pułk, którym dowodził major von Naundorf. Batalion przekroczył Narew po wąskiej kładce, po której można było się poruszać pojedynczym szeregiem, człowiek za człowiekiem. Czy to było winą dowódcy Regimentu, czy też dowódców Batalionów, czy też złego nastawienie do siebie między Batalionami czy z innych powodów, w skrócie, było z tym sporo zamieszania. Nasz III. Batalion poniósł znaczne straty, a Major von Gaißert został ranny w ramię w walkach na południowym brzegu. W walkach tych osiągnięto niewiele, ale Niemcy utrzymali się na południowym brzegu. Później III. Batalion zastąpiono I. i II. Batalionem, które przekroczyły rzekę. Sztab Regimentu i III. Batalion, który wrócił na północny brzeg, stacjonowały tam jako rezerwa.

Na lewo od dwóch batalionów 120. Regimentu, na południowym brzegu miał stanowiska pruski 250. Regiment ze wszystkimi trzema batalionami [250. Regiment z Badenii z dwoma batalionami, I. Batalion w tym czasie walczył na Litwie]. Dowództwo nad 120. Regimentem dostał tymczasowo Oberstleutnant Fromm. Padł rozkaz, by 120. Regiment wraz z dwoma innymi Regimentami odrzucił Rosjan na odległość 1-3 km na południe od rzeki.

Teren przed 120. Regimentem nie był jednolity. Pełno tam było łach kopnego suchego piasku, zabagnionych oczek starorzecza i krzewów wierzbowych.
Po uprzednim przygotowaniu artyleryjskim, pojawiła się możliwość zaatakowania Rosjan po lewej stronie ze wschodu. Na tym odcinku 250. Regiment zaatakował szczególnie ostro. Rosjanie stawiali niewielki opór, straty były nieznaczne. Rozkaz został wykonany.

W nocy z 3 na 4 sierpnia nieprzyjaciel opuścił swoje pozycję nad Narwią.
Ponieważ na przerzucenie na drugi brzeg koni i pojazdów potrzebowano kilku godzin, dowódca regimentu wydał żołnierzom rozkaz wykąpania się w rzece Narew. Przyjęto to z entuzjazmem, ponieważ od dłuższego czasu żołnierze nie mieli możliwości mycia się.



Odpoczynek przed wymarszem.
Sierpień 1915. Zdjęcie wykonał: Unteroffizier Zimmer


Notatki z kronik 116. Regimentu Artylerii Polowej z Wirtembergii



W nocy z 26 na 27 lipca most pontonowy przed naszym sektorem został świeżo naprawiony przez pionierów naszej dywizji. Wtedy to piechota zażyczyła sobie, aby co najmniej jeden pluton artylerii polowej przekroczył Narew w celu ich wspierania i wyeliminowania gniazd karabinów maszynowych wroga bezpośrednim ogniem z dział.

To trudne, ale zaszczytne zadanie dostało się plutonowi z 2. Baterii. Ponieważ jednak prośba od dowódcy batalionu piechoty dotarła zbyt późno, pluton prowadzony przez Leutnanta rezerwy Schneidera i Leutnanta rezerwy Bamesa musiał przejechać przez most za dnia. Pierwszym przodkiem z działem powoził Kriegfreiwillige [ochotnik] Unteroffizier Koch. Kilkaset metrów od mostu, na rozkaz Leutnanta rezerwy Schneidera pluton przeszedł w kłus, ponieważ rozpoczął się już ostrzał ze strony wrogiej piechoty.

Gdy oddział brał ostatni zakręt, by wjechać na most, wyskoczył jakiś Vizefeldwebel pionierów i próbował zatrzymać oddział, że niby most jest za słaby na przejazd jednostki artyleryjskiej. Ale ostrzeżenie zostaje zignorowane. Rozkaz musi wykonywany.

W pełnym galopie oddział przejeżdża przez kołyszący się most. Nie wolno było im zwolnić, ponieważ chyba wszystkie wrogie karabiny maszynowe zasypywały ich morderczym ogniem. Na południowym brzegu szybko mijali pierwsze okopy strzeleckie. Tam prowadzący koń dosiadany przez Unteroffiziera Kocha zarył w miejscu i nie chciał dalej iść, mimo popędzania ostrogami. Koch zeskoczył z konia, zachwiał się i upadł jak rażony piorunem. Oberwał w okolice serca. Rosyjska artyleria zaczęła strzelać szrapnelami na powitanie oddziału. Pluton odprzodkował działa i szybko je rozstawił w płytkim zagłębieniu, które było wyznaczone na jego stanowisko. Przodkom udało się wrócić na drugi brzeg Narwi ze stratą jednego ciężko rannego i trzech lekko rannych. W akcji padło sześć koni. 

Oddział na południowym brzegu miał mały zapas amunicji, tylko tyle, ile przywieźli ze sobą. Wysłanie w biały dzień wozu z amunicją zaprzęgniętego w 6 koni było niemożliwe. Kanonierzy musieli więc od czasu do czasu przeprawiać się na drugi brzeg i przenosić amunicję w specjalnych koszach. Ale po pewnym czasie nie było nie było już to możliwe. Rosyjska ciężka artyleria trafiła w most dwoma bezpośrednimi trafieniami. Deski z mostu poleciały wysoko w powietrze. Wtedy to piechota poinformowała, że namierzyła uciążliwy karabin maszynowy wroga. Oddział rozpoczął wstrzeliwanie się w to stanowisko oddalone o 250 m. Trafiono i zniszczono karabin maszynowy bezpośrednim trafieniem za dwunastym strzałem. Połowa jego obsługi poleciała w powietrze.
Stanowisko artyleryjskie na południowym brzegu było obsługiwane do 4 sierpnia rano, ale w międzyczasie oddział został zluzowany przez inny pluton z 2. Baterii, dowodzony przez Leutnanta rezerwy Gaißmaiera.

Piechota entuzjastycznie przyjęła wsparcie artyleryjskie i odważne przeprawienie się plutonu. Szczególną dumą dla całego 116. Regimentu był jednak raport wojsk rosyjskich, który kilka dni później został przedrukowany w gazetach niemieckich, a który brzmiał: "Próbując przeprawić artylerię na drugi brzeg Narwii przy ujściu rzeki Szkwa, na północ od Ostrołęki, Niemcy ponieśli ogromne straty”.



Dąbrówka k. Ostrołęki, gmina Lelis
30 lipca 1915
Kolumna transportowa wioząca amunicję dla ciężkiej artylerii, przejeżdża przez Dąbrówkę i jedzie do składu amunicji.
W kronikach wspomina się ze w trakcie forsowania Narwi pod Nowosiedlinami,
niemiecka artyleria często musiała oszczędzać amunicję.
Powód: piaszczyste Kurpiowskie drogi, po których dostawy amunicji na front były bardzo uciążliwe.
Transporty kolejowe dochodziły tylko do Kolna, gdzie Niemcy dociągnęli kolej normalnotorową.

Zdjęcie wykonał: leutnant rezerwy Freiherr von Palombini z 75 Rezerwowej Dywizji Piechoty


Inne baterie nie miały takich dokonań jak Bateria von Barnbülera na pierwszej linii frontu.
Już w tracie marszu oddziały regimentu odczuły, że tu są inne niż na zachodzie warunki walki na stanowiskach ogniowych. Ludziom trudno było się dostosować i funkcjonować w upalne pogodne dni, w piaszczystym terenie, który utrudniał budowę trwałych stanowisk ogniowych i osłon przed ostrzałem wroga. Mimo że rosyjska artyleria strzelała oszczędnie, to robiła to celnie, o czym przekonała się Bateria Ettenspergera [4. Bateria] już w pierwszych dniach, tracąc od szrapneli dwóch dzielnych kanonierów. Byli to Lebhardt [Otto] i Gräßle [Richard].

Jak już wspomniano, budowa odpornych na ostrzał schronień była bardzo trudna. Piasek zawsze się osypywał, a deski i odpowiednie bale były trudno dostępne. Od pionierów nie można było zdobyć gotowych szalunków, więc trzeba było się więc zadowolić wgłębieniami w piasku.


Stanowisko Haubicy na północnym brzegu. Sierpień 1915



Pierwsze dni mijały na powolnym niszczeniu pozycji wroga, ale robiliśmy to metodycznie i dokładnie. 29 lipca bateria Callenberga, która miała stanowiska po lewej w pobliżu rejonu działania 6. Brygady Piechoty Landwehry, brała udział w pozorowanym ataku w celu uchwycenia kolejnego przyczółka na południowym brzegu Narwi.

3 sierpnia Regiment wspierał częściowo udane natarcie piechoty na przyczółku, po którym Rosjanie wyprowadzali niekończące się kontrataki. Ale kiedy nadeszła noc, na całym froncie rozpoczął się dziwny spektakl, którego jeszcze nigdy nie widzieliśmy i nie wiedzieliśmy co znaczy, ale który często budził radość w nadchodzących tygodniach.

Wszystkie wioski na głębokości 15-20 kilometrów od naszych pozycji płonęły. Rosjanie nie oszczędzali swoich rodaków. Palili wszystko tylko po to, by pozbawić nas wszelkich możliwości zakwaterowania i zniszczyć wszystkie istniejące zapasy paszy i żywności.



"Robota własnych rodaków". Z kronik 116. Regimentu Artylerii.
Wtedy Niemcy uważali te ziemie za Rosyjskie i uznali ze Rosyjscy żołnierze palą swoich.


Jak się później okazało, przenosili nocą swoje główne siły na kolejną linię obrony, a w starych okopach pozostawili słabe załogi, najczęściej ze spieszonej kawalerii, które miały symulować, że okopy są dalej obsadzone. Tamtej nocy jednak patrole piechoty odkryły, że Rosjanie opuścili swoje pozycje.
Następnego ranka, w promieniu kilku kilometrów nie było żadnego rosyjskiego żołnierza. Większość piechoty przeprawiła się na drugi brzeg jeszcze w godzinach rannych. Ale 116. Regiment Artylerii Polowej musiał poczekać, aż mosty będą naprawione i wzmocnione. W tym czasie można było się przejść w górę rzeki poza pobojowisko i wziąć orzeźwiającą kąpiel, z czego prawie wszyscy skorzystali. Parę godzin później Regiment przemaszerował na kwatery pod wieś Drogoszewo.



Zdobyte Rosyjskie okopy na południowym brzegu Narwi. Sierpień 1915. Zdjęcie wykonał: Unteroffizier Zimmer

Bieżeńcy (Polscy uchodźcy) we wsi Dąbrówka.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz