poniedziałek, 2 września 2019

Mała wojna, część 5: Wzgórze 131


W drugiej połowie marca 1915 ponownie Rosjanie szturmują wzgórze 131. Część 5 tego małego cyklu wspomina też walki o Wach, pod Lipnikami i Tartakiem.

Notatki z kronik 251. Rezerwowego Regimentu Piechoty.


W dniu 14 marca prawy odcinek przylegający do pozycji Regimentu, czyli wzgórze 131 zajmowany do tej pory przez 250. Regiment i część okopów na południe od drogi i na Lipniki-Kuzie zostały przejęte przez I. Batalion 251. Regimentu.
W dniu 16 marca pozycje obsadzone były w następujący sposób: od prawego skrzydła 1., 3., 2., 4., 11., 10. Kompania, następnie Kompania Landszturmu i 9. i 12. Kompania. W rezerwie we wsi Łyse stał cały II. Batalion.
Prawym skrzydłem dowodził Hauptmann Kropp, a lewym Hauptmann Benda. Do 2:00 w nocy na linii frontu było spokojnie. Nie było żadnych oznak zbliżającego się ataku.

Widok ze wzgórza 131 w kierunku stanowisk Rosjan


Około 2:30 wybuchła strzelanina. Rozbrzmiał rosyjski okrzyk: Hurra. Rosjanie w ciemnościach nadeszli od strony wsi Kuzie, cicho przeszli przez zapory (zasieki i kozły hiszpańskie) i wdarli się do okopów 2. Kompanii.
Doszło do walk wręcz, spora część 2. Kompanii dostała się do niewoli.
I. Batalion zgłasza telefonicznie atak do wsi Łyse, ale zaraz potem połączenie zostało przerwane.
Rosjanie w tym czasie zdobywają wzgórze 131 oraz karabiny maszynowe i działa.
Hauptmann Benda melduje przez telefon do sztabu, że wysyła 9. Kompanię pod dowództwem Leutnant’a Feld’a na pomoc 2. Kompanii oraz Leutnant’a Leutheuser’a z 12. Kompanią na pomoc 4. Kompanii, która również znalazła się w opałach.
Ponadto nakazał, by dwa plutony 10. Kompanii zmieniły pozycje obronne i ustawiły się pod kątem prostym do pozostały oddziałów, by uniemożliwić atakującym Rosjanom wyjście na tyły okopów 10. Kompanii.
W międzyczasie Rosjanie utknęli na wzgórzu i w lesie, odbito stanowisko karabinu maszynowego, dwa działa i część naszych wziętych do niewoli.
W ataku ginie Leutnant Feld.
W ciemności nocy panuje spore zamieszanie. Wokół leżą martwi i ranni, a walki i ogień z karabinów prowadzone są na krótki dystans. Wszędzie rozbrzmiewa demoniczny hałas.
Łyse zaalarmowane wiadomością telefoniczną z I. Batalionu stawia na nogi rezerwowe oddziały. W środku nocy, w ciemnościach, trwa długo, zanim oddziały były gotowe.
II. Batalion pod dowództwem Hautmann’a Bork’a pomaszerował w kierunku toczących się walk. Z przodu 7. i 8. Kompania, 5. Kompania jako rezerwa, a 6. Kompania osłania Batalion na flance. Z braku rozeznania sytuacji, początkowo nie pozostawało nic innego, jak przybywającymi oddziałami wzmocnić pozycje obrony 9. i 12. Kompanii i zapobiec dalszym sukcesom Rosjan.
W tym samym czasie zaalarmowano kolejny Batalion, którym dowodził Hautmann Götting. Był to świeży Ersatz-Batalion, który przybył do 251. Regimentu popołudniu jako uzupełnienia strat, a w jego skład wschodziły 32., 94., 71., 82. Kompanie. Byli to bez wyjątku niedoświadczeni rekruci z nielicznymi podoficerami.
Szybko przydzielono więc tam na dowódców kompani i plutonów adiutantów batalionowych oraz podoficerów z taborów, a ci zaczęli gromadzić rozproszonych ludzi, wywołując ich po numerach jednostek, jakie obowiązywały w Ersatz Batalionie, by przegrupować oddziały.
Batalion ten miał interweniować tylko wtedy, gdyby wieś Łyse znalazła się w niebezpieczeństwie. Jednak gdy dowódca Regimentu, major Dix, usłyszał że wysłany już II. Batalion dotarł w rejon walk zbyt późno i tylko wzmacniał niezdobyte do tej pory przez Rosjan pozycje, pchnął Ersatz-Batalion na przedpole wsi Łyse.
94. Kompania, pod dowództwem Leutnant’a Koch’a, znalazła się z przodu po prawej stronie, na lewym skrzydle 32. Kompania pod dowództwem Leutnant’a Poelmann’a, za nimi 82. i 71. Kompania.
Przed nimi było niewielkie wzgórze. Gdy je przekroczyli 200 m dalej zostali niespodziewanie ostrzelani silnym ogniem karabinowym. Rosjaninie kryli się za fałdą terenu oddaloną ledwo 20-30 m. Leutnant Funke został ranny. Po krótkiej wymianie ognia Hauptman zdecydował się na szturm.
Przedarto się przez stanowiska Rosjan i oddziały dotarły do drogi Lipniki-Kuzie. Poszczególne oddziały brały jeszcze udział w szturmach na rosyjskie okopy, ale ta jednostka była za słaba i niedoświadczona i z tego powodu nie osiągała większych sukcesów.
Nie mieli na wyposażeniu granatów ręcznych i innego sprzętu. Przy sporych stratach musieli często opuszczać zdobyte pozycje. Jednak niedoświadczone plutony z niezwykłym zapałem podążały za podoficerami znanymi im z czasów transportu na front.
W szczególności wzorowe, odważne zachowanie okazywał Hauptmann Götting. Wielokrotnie podrywał jednostkę do przodu. Kiedy zabrakło oficerów, rekruci byli zagubieni i nie wiedzieli co robić. Reszta jednostki zajęła nasze okopy po 3. Kompanii, tak że ich lewe skrzydło znajdowało się nieco poniżej wzgórza 131, czyli blisko okopów prawie rozbitej 2. Kompanii. Samego wzgórza nie zdobyli. Gdy padł Leutnant Poelmann, nie miał kto poprowadzić 32. Kompanii do ataku.
W międzyczasie Hauptman Bork na swoim odcinku walk posiadał uporządkowany i zgrany oddział II. Batalionu, w czym skutecznie pomagał mu Vizefeldwebel Engelhardt. Miał pod rozkazami głównie chłopaków z 8. Kompanii 251. Regimentu, czyli jednostkę, którą ze sobą przyprowadził w strefę walk.
Z blaskiem dnia, łatwiej można było już rozpoznać Rosjan.
"Gnieździli się głowa przy głowie w okopach, strzelali sporadycznie i najwyraźniej byli zdezorientowani sytuacją. Później okazało się, że przed naszymi pozycjami nie było żadnego podoficera i nie miał kto prowadzić ataku na nas ze wzgórza".
„Zaatakowaliśmy z lasu na prawe skrzydło Rosjan prowadzeni piekielnym krzykiem do natarcia. W mgnieniu oka byliśmy w okopie zajętym przez wroga i czyściliśmy go z jednego końca ku drugiemu. Rosjanie nie mogli strzelać na boki i padali, głównie od naszych bagnetów. Byli spychani w lewo do dalszych okopów i bezradni jak stado owiec dostawali się pod ogień karabinu maszynowego, którym dowodził Leutnant Raddünz. W tym samym czasie, reszta 8. Kompanii wspierana przez inne oddziały, szturmowała na działa, gdzie również doszło do zaciętych walk na bagnety".
Tam właśnie, wspomniany już Vizefeldwebel Engelhardt pierwszy dotarł do dział, po rozgromieniu Rosjan ustawił przewrócone przez wroga działa 57. Rezerwowego Regimentu Artylerii Polowej i ostrzeliwał z nich uciekających Rosjan, korzystając z amunicji, które przy nich znalazł. (Dlatego też został przestawiony jako kandydat do odznaczenia Krzyżem Żelaznym I. Klasy).
"Po tym, jak odzyskaliśmy nasze utracone stanowiska, Rosjanie wycofując się zahaczyli o zabudowania przy drodze na Lipniki, zajmując je na chwilę, a później uciekali dalej do swojego lasu ponosząc przy tym ogromne straty.”
O świcie wzgórze ponownie było w naszych rękach.
W międzyczasie dowódca Dywizji skierował oddziały 249. Regimentu do wsi Łyse. Następnie mieli ominąć nasze lewe skrzydło i uderzyć na Serafin i Dawię. 251. Regiment miał w razie czego wspierać ich natarcie.

Okopy na pierwszej linii frontu. Widok na bagno Serafin.
Zdjęcie wykonał Leutnant rezerwy Bonne.

249. Regiment dotarł do wsi Łyse o godzinie 9:00 i dopiero w południe pierwsze szeregi strzelców wyszły z lasów.
10. Kompania (251.R.I.R) dołączyła do natarcia.
11. Kompania również ruszyła do przodu, ale dotarli tylko do "Kusselfeld"około 100 m przed okopami, gdzie dostali się pod silny ogień nieprzyjaciela i zalegli.
249. Regiment i nasza 10. Kompania 251. dotarli do Serafina, a następnie skręcili w prawo i uderzyli na Rosjan w lasie. Na rozkaz dowództwa wieczorem atak przerwano i cofnięto oddziały.
Noc z 17 na 18 marca była spokojna, podobnie jak poranek 18 marca. Rosjanie nie odważyli się jeszcze wrócić na swoje pozycje. 18 marca, patrol którym dowodził Leutnant Meh ustalił, że las do aż do wsi Dawia był wolny od wroga. Popołudniu III. Batalion został zluzowany i odesłany na kwatery do wsi Łyse.
Stanowisko dowodzenia 75. Dywizji w trakcie walk o wzgórze 131 w dniu 17 marca 1915.
Znajdowało się ono w poblizu starego kościoła we wsi Łyse.
Zdjęcie wykonał:
fotograf leutnant rezerwy Baron Freiherr von Palombini z 75 Rezerwowej Dywizji Piechoty,
marzec 1915

To były ciężkie dni dla Regimentu.
Sam tylko I. Batalion ubolewał nad stratą 59 zabitych, 84 rannych i 159 zaginionych.
Padli Leutnanci: Feld, Hoffmann, Pabst oraz Offiziersstellvertreter: Braune, Zülch.
Ranni: Leutnant Funke, Hauptmann Kropp.
Haupmann Bork otrzymał Krzyż Żelazny I. Klasy
Dwie kompanie musiano połączyć w jedną, by mieć sprawną jednostkę bojową. Batalion otrzymał rozkaz oczyszczenia pola bitwy. To była makabryczna praca, w trakcie której dało się zauważyć, jak ogromne były straty wśród żołnierzy rosyjskich.
Odbudowa i rozbudowa stanowisk obronnych ruszyła teraz z pełną energią. Odstawione przez Rosjan zapory, kozły hiszpańskie, ponownie zostały ustawione na swoich miejscach.
Zbudowano też nowe zapory na podejściach na wzgórze 131. Przebudowano niektóre z okopów, które nie spełniły swoich zadań, tak by w nocy miały lepsze pole ostrzału. Sporą trudność stanowiło zaopatrzenie w materiały. Tutaj pojawiło się nowe pole działania dla niestrudzonego Hautpmanna Mahrholz’a.
Zbudował on magazyn materiałów budowlanych za wzgórzem i zorganizował nową ekipę pionierów złożoną z wykwalifikowanych rzemieślników i łebskich podoficerów. A materiały ściągane były z bazy pod wsią Wejdo. Dzięki czemu ogarnięto budowę schronów i inne potrzeby.
Magazyny prowiantu pod wsią Wejdo.
Zdjęcie wykonał:
fotograf leutnant rezerwy Baron Freiherr von Palombini z 75 Rezerwowej Dywizji Piechoty,
kwiecień 1915.

Najważniejsze jednak było właściwe pokierowanie ludźmi, by prace przebiegały sprawnie i by uniknąć zbędnych, nieefektywnych robót.
Rosjanie również zaczęli rozbudowę swoich pozycji i obie strony były zadowolone, że jedna nie przeszkadza drugiej.
Droga we wsi Dęby, tonąca w wiosennym błocie.
Zdjęcie wykonał:
fotograf leutnant rezerwy Baron Freiherr von Palombini z 75 Rezerwowej Dywizji Piechoty,
marzec 1915

Zima odeszła, ziemia odtajała z lodu. Odwilż od samego początku wymusiła zwrócenie szczególnej uwagi obudowę okopów.
Trzeba było umocnić ściany okopów i wykonać instalacje drenażowe by usuwać zalegającą w nich wodę.
Było wystarczająco dużo drewna. Nasi piechurzy nauczyli się posługiwać siekierami i piłami, nauczyli się pleść faszynę jak najlepsi pionierzy.
Dzięki regularnym zmianom jednostek na pozycjach, lepszym warunkom pogodowym i żywnościowym, stan zdrowia żołnierzy szybko się poprawił.
26 marca, Regimenty 249. i 250. zaatakowały rosyjskie pozycje na południowy wschód od wsi Lipniki i wyparły z nich Rosjan.
Aby wesprzeć ten atak, w nocy wysłano aktywne patrole, a rano 26 marca miał miejsce pozorowany atak na lewym skrzydle Regimentu. Akcję poprowadził Offiziersstellvertreter Engelhardt z dwoma plutonami z 6. Kompanii.
W nocy z 27 na 28 marca Rosjanie próbowali zaatakować przy drodze Serafin-Łyse, ale zostali odparci.
Później nadeszły już spokojne dni na froncie.
Droga tonąca w bagnie pod wsią Zalas.
Zdjęcie wykonał: podoficer Frommert. z 75 Rezerwowej Dywizji Piechoty, marzec 1915

Notatki z kronik 250. Rezerwowego Regimentu Piechoty.

Wsparcie dla sąsiedniej dywizji.

Wach

W nocy 15 marca Regiment zostaje wycofany z pozycji pod Lipnikami, zostawiając tam tylko III. Batalion i maszeruje wesprzeć 37. Dywizję Piechoty, która była zaangażowana w zażarte walki we wsi Wach.
251. Regiment przejmuje pozycje na wzgórzu 131, podczas gdy III. Batalion 250. Regimentu pozostaje na swoich pozycjach (między wzgórzem 131 a wsią Lipniki), ale zostaje podporządkowany Brygadzie Kawalerii von Kaufmann’a.
16 marca wczesnym rankiem, część oddziałów I. Batalionu (250. R.I.R) zostaje wysłana jako wsparcie do 151. Regimentu Piechoty (37. Dywizja), który stracił część okopów po rosyjskim ataku (Wach), by razem z II. Batalionem z siostrzanego 249. Rezerwowego Regimentu wykonać kontratak i odzyskać stracone pozycje.
Mimo nawały artyleryjskiej na pozycje Rosjan, nie udało się pokonać wroga, który w międzyczasie mocno ufortyfikował się w zdobytych okopach.
Wielokrotnie ponawiane ataki załamywały się pod ostrzałem rosyjskich karabinów maszynowych, tak że 37. Dywizja zdecydowała się na okopanie się i przygotowanie nowej linii obrony na posiadanych obecnie pozycjach 151. Regimentu.
W międzyczasie, sztab 250. Regimentu z II. Batalionem zostaje przeniesiony do wsi Zalesie, a kompanie II. Batalionu pełnią zadanie rezerwy linii frontu.
17 marca stan organizacyjny pozostaje bez zmian.
18 marca 250. Regiment bez I. Batalionu, wraca pod rozkazy własnej 75. Dywizji Rezerwowej. Sztab i II. Batalion przenoszą się do wsi Cięćk.
I. Batalion pozostał jeszcze 19 marca pod zwierzchnictwem 37. Dywizji i wraz z 151. Regimentem brał udział w kolejnych nieudanych próbach odzyskania utraconych pozycji. Popołudniu został zluzowany na froncie i przeniesiony na kwatery do wsi Zalesie.
20 marca I. Batalion wraz 8. Kompanią, która nie wróciła wcześniej z II. Batalionem, powracają pod dowództwo swojego Regimentu i przenoszą się do wsi Tyczek i Tyczek-Nosek.
Straty 250. Regimentu w walkach pod Wachem wyniosły 31 zabitych i 84 rannych, w tym ranni Leutnanci Rheinheimer, Mackert i Schellhammer. 2. Kompania poniosła największą daninę krwi w daremnych próbach odzyskania utraconych pozycji 151. Regimentu.

Wzgórze 131

Tymczasem 17 marca w nocy nieprzyjaciel ponownie zaatakował wzgórze 131 obsadzone przez 251. Regiment i zdobył większą jego część.
Rezerwy 251. Regimentu i kompanie z 249. Regimentu ruszyły do kontrataku i odbiły wzgórze. Niestety, gdy Rosjanie byli na wzgórzu, stracono jeden z naszych karabinów maszynowych (stanowisko KM zostawione na wzgórzu przez 250. Regiment), a Leutnant Riek zginął na stanowisku dzielnie broniąc go do końca. Także 55. Regiment Artylerii Polowej utracił okopane dwa działa.
Aby zapobiec dalszym atakom Rosjan na wzgórze, następnego dnia Dywizja użyła 249. Regiment, aby zaatakować Dawię i Serafin. Natarcie było odważne, rozgromiono Rosjan, przyprowadzając 750 jeńców. 249. Regiment po tych walkach został przeniesiony z powrotem do wsi Lipniki, a na wzgórze 131 powrócił 251. Regiment.
21 marca wieczorem III. Batalion (250.R.I.R), który przez ostatnie dni cały czas obsadzał pozycje między wzgórzem a wsią Lipniki, zostaje zluzowany przez oddziały 249. Regimentu i przenosi się na kwatery do wsi Niedźwiedź, a 23 zostaje ponownie scalony z macierzystym 250. Regimentem we wsi Tyczek.
Zaplanowane w tym rejonie dni odpoczynku i szkoleń dla Regimentu, zostają niestety przerwane jeszcze tego samego dnia.
Pozostawiając dopiero co przybyły do wsi Tyczek III. Batalion, Regiment wraca do wsi Lipniki, aby przejąć pozycje na froncie obsadzane przez Brygadę Kawalerii von Kaufmanna.
II. Batalion przejął pozycje od wsi Tartak do drogi Lipniki-Szafranki, a I. Batalion od drogi do wzgórza 148 i całe wzgórze (znajduje się na południe od wsi Lipniki).
W dniu 24 marca ściągnięto jeszcze dwie kompanie z III. Batalionu i rozdzielono po jednej do I. i II. Batalionu jako rezerwę frontu.
Sztab 250. Regimentu przeniósł się na plebanię w Lipnikach, skąd rozprowadzono linie telefoniczne na wszystkie stanowiska obsadzone przez oddziały Regimentu.
Dni mijały bez większych starć z wrogiem. Jednak w nocy 26 marca chata dowódcy 8. Kompanii w Tartaku została bezpośrednio trafiona szrapnelami i zapaliła się. Spłonął w niej Kompagniefeldwebel 8. Kompanii.
Tej samej nocy, II. Batalion bez trudu odparł rosyjski atak skierowany na prawe skrzydło pozycji w Tartaku.Oko
Okopy we wsi Tartak.
Zdjęcie wykonał: leutnant rezerwy Bonne z 75 Rezerwowej Dywizji Piechoty, marzec 1915

Ataki i kontrataki.
26 marca dowódca dywizji rozkazuje zdobyć rosyjskie pozycje między Lipnikami a wzgórzem 131.
Już od wczesnego ranka do wykonania zadania był przygotowany 249. Regiment.
Jako wsparcie ściągnięto w nocy ze wsi Tyczek pozostałe oddziały III. Batalionu (250. R.I.R). Również I. Batalion, do którego przydzielono 12. Kompanię, był gotowy do interwencji ma prawym skrzydle atakującego 249. Regimentu.
W razie powodzenia natarcia 249. Regimentu, nasz Regiment też miał uderzyć na Rosjan.
249. Regiment z łatwością zdobył przednie pozycje wroga, jednak tuż przed południem dotarli do mocniej umocnionych stanowisk Rosjan i natrafili na zażarty opór.
I. Batalion przyłączył się do ataku i ustawił się 600 m za oddziałami prawego skrzydła 249. Regimentu.
Wtedy jednak atak 249. Regimentu utknął, a nie mogąc przełamać oporu wroga, również nasz I. Batalion nawiązał kontakt z nieprzyjacielem i był pod ciągłym silnym ostrzałem z lewej flanki.
W rezultacie I. Batalionowi (250.R.I.R) wydano po południu rozkaz okopania się i utrzymania osiągniętych pozycji. Po zapadnięciu zmroku, 249. Regiment kontynuował natarcie, ale zostaje odrzucony kontratakiem nieprzyjaciela. Wtedy to i I. Batalion musiał wrócić przed świtem na pozycje wyjściowe, ponieważ po odparciu 249. Regimentu miał odsłoniętą lewą flankę.
W międzyczasie 10. i 11. Kompania III. Batalionu (250. R.I.R) została umieszczona w wyrwie jaka powstała między oddziałami 249. Regimentu. W nocy, 11. Kompanię pchnięto na ratunek lewemu skrzydłu 249. Regimentu, ponieważ groziło tam okrążenie naszych oddziałów. Niedługo później przerzucono tam jeszcze 9. Kompanię. O 2:00 w nocy kompanie te odparły silny atak wroga. Po tym ataku nakazano oddziałom III. Batalionu odwrót do wsi Lipniki.
Okopy we wsi Tartak.

28 marca o 2:00 w nocy, Rosjanie wyprowadzają silny atak na II. Batalion we wsi Tartak.
Atak, poprowadzono w kilku kolumnach szturmowych, załamał się jednak w ogniu piechoty. Rosjanie zostawili na naszych pozycjach ponad 200 zabitych i rannych.
Atakowano głównie pozycje 7. Kompanii, która miała stanowiska przy drodze skręcającej w tym miejscu na północny zachód.
Tam Rosjanie zbliżyli się na 10 metrów do naszych okopów. Przełamali się również przez zasieki z drutu kolczastego na pozycjach 6. Kompanii i prawie wdarli do okopów. Pozycja jednak została utrzymana.
Wzięto 21 jeńców.
Straty Regimentu w tych dniach wyniosły 26 zabitych i 97 rannych.
Pozycje Rosjan i III. Batalionu 250. Regimentu pod wsią Tartak.

Notatki z kronik 249. Rezerwowego Regimentu Piechoty.

249. Regiment najpóźniej dotarł w rejon gminy Łyse, czyli rejon działania swojej Dywizji.
I. Batalion 13 marca maszerując przez Kolno dotarł do wsi Kozioł, 14 marca do wsi Tyczek, 15 marca przez Dęby do wsi Wykrot, a 16 marca zajął stanowiska we wsi Wach, w której wkrótce brał udział w obronie wsi przed atakami nieprzyjaciela.
II. Batalion maszerował przez wsie Kubra i Barzykowo, a III. Batalionem przez Konopki i Koziki, by 18 marca dotrzeć do wsi Tyczek.
W dniu 18 marca dowódca 249. Regimentu major Laue odznaczony został Krzyżem Żelaznym Kl. I. Była to nagroda i ocena dotychczasowych osiągnięć Regimentu.
17 marca Regiment (bez I. Batalionu który znajdował się wtedy we wsi Wach pod rozkazami 37. Dywizji Piechoty i wspierał w walce 151 Regiment Piechoty), zostaje w trybie alarmowym przerzucony ze wsi Dęby w kierunku Serafina.
W rejonie tym siostrzane Regimenty 250. i 251. wraz z Brygadą Kawalerii von Kaufmanna walczyły od początku marca na wschód od wsi Lipniki o ważne strategicznie wzgórze 131.
Aby zapobiec dalszym atakom Rosjan na wzgórze, II. Batalion 249. Rezerwowego Regimentu Piechoty otrzymuje rozkaz ataku na wieś Serafin, a III. Batalion na wieś Dawia oraz wzgórze 131, które w tym dniu ponownie częściowo znajdowało się w rękach wroga. Atak 17 marca miał przebiegać na ponad 2 kilometrowym odsłoniętym odcinku terenu.
Obie wioski zostały zdobyte szturmem, a wzgórze 131 z pomocą rezerw 251 Regimentu oczyszczone z sił wroga. Oprócz karabinu maszynowego zdobytego przez starszego szeregowca Stelzer'a, w ręce Regimentu wpadło ponad 700 jeńców.
18 i 19 marca I. Batalion broni wieś Wach przed atakami Rosjan. Pozostałe dwa Bataliony 18 marca udają się do wsi Lipniki na odpoczynek.
19 marca. III. Batalion daje zmianę zmęczonym oddziałom 251. Regimentu na wzgórzu 131, a II. Batalion 21 marca zastępuje III. Batalion 250. Regimentu na pozycjach między Lipnikami a wzgórzem 131.
Między 20 a 21 marca do wsi Lipniki zostaje ściągnięty z Wachu I. Batalion, a już 22 marca daje on zmianę na pozycjach III. Batalionu na wzgórzu 131.
Kolejne, nieco spokojniejsze dni wykorzystano na rozbudowę umocnień. Naczelne dowództwo nie planowało większych operacji w najbliższym czasie i zakładało, że strona rosyjska też będzie unikać większych walk.
Jednak przed tym okresem „wojny pozycyjnej” 75. Dywizja musiała zdobyć lepsze pozycje, czyli zdobyć las na południowy wschód od wsi Lipniki. Operacja miała być przeprowadzona 26 marca przez II. i III. Batalion 249. Regimentu, przy wsparciu 250. i 251. Regimentów.
Atak przyniósł częściowy sukces, dalsze postępy jednak niosły ryzyko dużych strat w ludziach, szczególnie że dwa dominujące na linii ataku wniesienia skutecznie odpierały ataki i wydawały się nie do zdobycia obecnymi siłami.
Rosjanie zażarcie próbują odbić stracone decyzje, dlatego też dowódca Dywizji wydaje rozkaz nocnego wycofania się oddziałów na pozycje wyjściowe. Z powodu nocnych walk i niesprzyjających okoliczności rozkazy o odwrocie nie dotarły do wszystkich oddziałów III. Batalionu 249. Regimentu.
Dopiero 27 marca w świetle dnia oddziały te zauważyły, że inne jednostki wycofały się w nocy, a Rosjanie obsadzili wszystkie strategiczne obszary. Wycofanie się w tej sytuacji przez płaski otwarty teren ostrzeliwany przez karabiny maszynowe i strzelców był niemożliwy.
Podczas jednej z prób odwrotu zginął dowódca 10. Kompanii, Oberleutnant Kircher, a kilku innych oficerów i żołnierzy całymi godzinami przebijało się do Regimentu, by ujść życiem.
Około 250 ludzi pod dowództwem Hauptmanna Fitzera nie chcąc zginąć bezsensownie w trakcie odwrotu, utrzymało swoje pozycje w ciągu dnia (27 marca), odpierając ataki Rosjan i wróciła na pozycje wyjściowe dopiero w nocy.
Rosjanie najwyraźniej nie zdawali sobie sprawy jak słaby był to oddział. Gdyby tak było otoczyliby ich pozycję i wzięli do niewoli znajdujących się tam żołnierzy.
Ataki Rosjan były słabe i mimo braku amunicji poradzono sobie z nimi.
W międzyczasie, między Regimentem a odciętymi oddziałami III. Batalionu doszło do porozumienia. Po zapadnięciu zmroku oddziały wycofają się pod osłoną ognia zaporowego własnej artylerii, która pod dowództwem Majora Laue podkradła się 100 m bliżej pozycji odciętego oddziału. Z powodu ostrzału artyleryjskiego, który rozpoczął się zaraz po zmroku, Rosjanie prawdopodobnie podejrzewali rozpoczęcie kolejnego natarcia. 250 okrążonych wycofało się bez strat, zabierając ze sobą rannych. Zostawili jednak zabitych, których nie dało się już sprowadzić i pochować na terenach zajmowanych przez Regiment.
W hołdzie dla oddziału za jego odważne i umiejętne zachowanie oraz uchronienie się przed niewolą, Hauptmann Fitzer, dowódca oddziału, 5 kwietnia 1915 roku został odznaczony Krzyżem Żelaznym I. Klasy. Leutnanci Kamann z 249. Rezerwowego Regimentu Piechoty oraz Bilfinger z 55. Rezerwowego Regimentu Artylerii Polowej otrzymali Krzyż Żelazny II. Klasy za wybitny udział w walkach 26 i 27 marca.
Wsparcie artylerii pod wsią Dawia.

Na koniec fragment z kronik 55. Rezerwowego Regimentu Artylerii Polowej

Kilka dni później, 17 marca, 5. Bateria ponownie znalazła się w ogniu walk podczas niespodziewanego ataku wroga. Naoczny świadek tych wydarzeń, Vizemachtmeister rezerwy Hofmann z 5. Baterii, o próbie przełamania obrony przez Rosjan napisał (Dziennik wojenny II. Dywizjonu Artylerii, 17 marca 1915 r.):
"Wieczorem otrzymaliśmy rozkaz zmiany pozycji, co miało nastąpić tej samej nocy. Nasze cztery działa stały w okopach, które biegły wzdłuż skraju lasu w Polsce, gdzie często były z powodzeniem używane na pierwszej linii przeciw atakom wroga. W ciągu najbliższych godzin dwa działa najbardziej wysunięte do przodu miały zostać wymienione i przeniesione w inne miejsce.
W momencie zmiany warty, nocną ciszę rozdarł przejmujący ryk nacierających Rosjan.
Pełne zaskoczenie! Piechota przeszła i czyściła okopy, nasze dwa działa z przodu znalazły się 150 m za miejscem włamania się wroga.
Rosjanie otworzyli gwałtowny ogień piechoty i karabinów maszynowych w kierunku naszych pozostałych pozycji. Rozszczepione drzewa w tym miejscu do dziś informują o tym, jak gwałtowny był ogień. Leutnant Stromeyer pozostał przy stanowisku ze swoim plutonem, a strzelcy chronili działa dopóki starczało im naboi. Kolumny nacierających Rosjan były koszone, padały szereg po szeregu w wyniku straszliwego efektu pocisków z dział.
Wkrótce jednak Rosjanie popchnęli swój atak w prawo i w lewo, tak więc dzielnej załodze dział groziło okrążenie, gdyż piechota ulegając presji, wycofywała się coraz bardziej.
Załoga jednego z dział, bezbronna z powodu wyczerpania się amunicji postanowiła się wycofać. Ich odwrót osłaniał Leutnant Stromeyer, dopóki sam nie został raniony bagnetem. Dzielny artylerzysta Borgstedt padł martwy przy lawecie, inny został ranny. W końcu jednak mały oddział zdołał się wycofać na stanowisko drugiego działa naszej baterii stojącego trochę dalej od atakujących Rosjan.
Piechota przegrupowała się i zgromadziła wokół tego działa, ponieważ teren stanowił tu naturalne stanowisko obronne. Dowódca baterii, Leutnant von Linsingen, któremu zależało, by sprowadzić zagrożone działa z powrotem do jednostki, przyjechał tam w galopie, a za nim nadciągnęły rezerwy piechoty. W tym czasie Rosjanie przygotowywali się do przeprowadzenia ataku na drugą pozycję.
Dobrze rozlokowana osłona ze strzelców przed jednym z dwóch pozostałych dział odrzuciła pierwsze rzędy nacierających wrogów, które zbliżyły się do stanowisk artylerzystów. I wtedy wyszedł kontratak z naszej strony, a Rosjanie zostali odparci po 2,5-godzinnych starciach z naprzemiennym powodzeniem.
Niestety, udało im się zdobyć nasze dwa działa porzucone na przednich pozycjach, ale nie znaleźli do nich amunicji. W okolicach wzgórza 131 rozgorzała ostatnia potyczka tych walk. Leutnant Lingens z naszej baterii miał tam dobrą pozycję ze swoim plutonem karabinów maszynowych i spisał się doskonale. Tuż przed nim były ocalałe cztery działa innej baterii nadal zakopane na piaszczystym wzgórzu po lewej stronie od naszych dwóch dział, które Rosjanie zdobyli, ale nie odciągnęli na własne pozycje a jedynie uszkodzili. Leutnant von Linsingen popędził naprzód razem z atakującą naszą piechotą, naprawił uszkodzenie jednego z dział przy pomocy ślusarza Baterii Bechtold'a i otworzył z niego gwałtowny ogień do nawracających Rosjan.
Rosjanie zostawili po sobie kilkuset zabitych. Zalegali oni przed i na naszych pozycjach. Nasze straty w porównaniu do strat rosyjskich wydawał się małe.
Leutnant von Linsingen za swoje odważne działanie otrzymał Krzyż żelazny I. Klasy, Leutnanci Lindgens i Stromeyer II. Klasy, a ślusarz naszej Baterii Bechtold z Knielingen koło Karlsruhe został awansowany bezpośrednio na podoficera".
Poza poległym kanonierem Borgstedt'em, Hamburczykiem, Bateria straciła w tym dniu ciężko rannych: Leutnant Otto Stromeyer z Konstanz, Unteroffizier Eugen Knödel z Königsbach oraz kanonierzy Strauch i Hübner.
Leutnant Stromeyer z 5. Baterii opisuje wydarzenia dziejące się od rana 17 marca w następujący sposób:
"Po tym jak von Linsingen wielokrotnie zwracał uwagę dywizji na to, że stanowisko 5. Baterii, ustanowione przez wyższe dowództwo, nie nadaje się najlepiej dla artylerii, jego zastępca (v. Linsingen został ranny w policzek podczas pierwszych walk Baterii o wzgórze 8 marca i kurował się na kwaterach Regimentu), Leutnant Stromeyer, wieczorem 16 marca dostał w końcu rozkaz z dywizji, by przestawić działa na nowe stanowiska.
W nocy bateria powinna przenieść się jak najciszej, ale wyszło inaczej niż planowano.
O 4.00 nad ranem, działa zostały z wielkim wysiłkiem przeciągnięte na drogę, która prowadziła przez las.
Kanonierzy zalegli na ziemi, by odpocząć i zaczekać na przybycie ekip z Dywizjonu o świcie. Wtedy rozbrzmiał okrzyk ruszających do natarcia Rosjan. Krzyk zabrzmiał i wlał się w 200-metrową przestrzeń między dwiema pozycjami wrogich stron. Nasza piechota natychmiast wycofała się, ale część oddziałów osłony zostawiono przy wyprowadzonych działach, które szybko rozstawiono i otworzono z nich ogień. Wkrótce jednak usłyszeliśmy rosyjskie okrzyki po bokach, znak, że nasza piechota niestety została odparta.
Leutnant Stromeyer nie mógł zostawić dział. Wierzył również, że piechota przetrwa tak długo, jak starczy jej amunicji.
Kanonierzy i podoficerowie w krótkich odstępach czasu zostali ranni, a gdy ostatni na nogach Leutnant Stromeyer oddał ostatni strzał, Rosjanie przewrócili działa, a pięciu żołnierzy rzuciło się w kierunku Leutnanta Stromeyer'a z wysuniętymi bagnetami. Leutnant Stromeyer został wkrótce powalony na ziemię pchnięciem bagnetu i dwoma ciosami kolby. Stracił świadomość.
Leutnant von Linsingen, który miał sprowadzić zespoły do przemieszczenia dział, znalazł się wśród wycofującej się piechoty. Udało mu się przekonać około 15 piechurów, aby zawrócili w celu uratowania pozostawionych dział. Po dwóch godzinach niezwykle odważnych działań, udało mu się dotrzeć aż do dział na przedniej pozycji i sprowadzić działa oraz Leutnant'a Stromeyer'a i ciężko rannego podoficera Knödel'a, leżących między nimi.”
Rosyjscy jeńcy wynoszą z pola bitwy rannego żołnierza niemieckiego.
Zdjęcie wykonał: major von Freydorf. 17 marca 1915.


Stanowisko dowodzenia Regimentu pod wsią Łyse.
Zdjęcie wykonał: Leutnant von Chaulin. Marzec 1915

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz