Notatki
z kronik 120. Rezerwowego Regimentu Piechoty z Wirtembergii
W
nocy z 3 na 4 sierpnia 1915 nieprzyjaciel opuścił swoje pozycje nad
Narwią.
Ponieważ na przerzucenie na drugi brzeg koni i pojazdów potrzebowano kilku godzin, dowódca regimentu wydał żołnierzom rozkaz wykąpania się w rzece Narew. Przyjęto to z entuzjazmem, ponieważ od dłuższego czasu żołnierze nie mieli możliwości mycia się.
Ponieważ na przerzucenie na drugi brzeg koni i pojazdów potrzebowano kilku godzin, dowódca regimentu wydał żołnierzom rozkaz wykąpania się w rzece Narew. Przyjęto to z entuzjazmem, ponieważ od dłuższego czasu żołnierze nie mieli możliwości mycia się.
Z
samego rana, 4 sierpnia, 120. Regiment wkroczył w rejon wsi
Drogoszewo.
W oczekiwaniu na dalsze rozkazy oddziały odbudowywały kładki nad
miejscowymi strumykami, z czego skorzystały kolejne nadchodzące
regimenty.
Tuż przed wymarszem Regimentu ze wsi dostarczono
żołnierzom jedzenie i wtedy we wsi wybuchł pożar, który
zniszczył połowę zabudowań. Do końca nie było jasne, czy
podpalenia dokonali rosyjscy żołnierze przebrani za chłopów, czy
może niemieccy żołnierze byli nieostrożni. Regiment
przemaszerował w rejon rzeki Ruż i zajął tereny od wsi Sosnowiec
do wsi Zaruzie.
Nad
rzeką Ruż, na prawo od 120. Regimentu rejon obsadzał 107.
Regiment. Obie jednostki miały się przeprawić przez Ruż nocą.
Na
lewej flance 120. Regimentu wciąż oczekiwano na oddziały 75.
Rezerwowej Dywizji, ale ci nadal byli daleko. Sztab Regimentu spędził
noc w małym dworku w Rydzewie,
gdzie wcześniej przed ucieczką stacjonował sztab rosyjskiego
wyższego dowództwa. Dworek był zdewastowany - dosłownie, przed
zajęciem budynku trzeba było posprzątać ludzkie odchody z
pomieszczeń, okien oraz mebli. Wszystko było porozbijane, zachowały
się tylko obrazy z portretami na ścianach. Obok pokoju rosyjskiego
dowódcy musiała mieć swoją sypialnię *** [elegancka pani do
towarzystwa].
Ochrona
obrazów musiała być jakimś rosyjskim przesądem, ponieważ
portrety ludzi były oszczędzane, nawet jak wszystko inne było
niszczone. A obrazy świętych były wynoszone i gromadzone w
osłoniętym miejscu, by nawet przypadkiem nie zostały zniszczone
podczas palenia wiosek. Tak więc i tu zaistniała taka sytuacja.
Rosjanie,
gdy nie mieli możliwości lub czasu, by grzebać swoich poległych,
a dla przykładu wielokrotnie taką sytuację można było zauważyć
na przyczółku na Narwi, to przynajmniej zasypywali głowy ziemią,
by zakryć twarze poległych. Być może zamieszana była w to
rosyjska wiara w wampiry.
Następnego dnia, 5 sierpnia, Regimenty 120. i 107. miały przekroczyć rzekę Ruż i na szerokim froncie zająć lasy na wschodnim brzegu. Nasz 120. Regiment przeprawę wykonał sprawnie po czterech mostach zbudowanych w nocy. Rosyjskie oddziały frontowe zostały odepchnięte i regiment dotarł do drogi prowadzącej z Miastkowa na południe.
Regiment
107. natomiast nie rozpoczął budowy nawet jednej kładki i dopiero
5 sierpnia rano skonstruowali jedną, po której można się było
przeprawić idąc pojedynczo, jeden za drugim.
Po
południu 5 sierpnia, II. Batalion/120, który znajdował się na
prawej flance 120. Regimentu wraz z batalionem 107 Regimentu miał
zdobyć folwark Łubia.
Atak się nie powiódł, ponieważ batalion ze 107. Regimentu się
nie pojawił i nawet wsparcie I. Batalionu/120 nie uratowało
sytuacji. Ponieśliśmy ciężkie straty nie osiągając żadnych
sukcesów.
Dopiero
6 sierpnia 107. Regiment był gotowy do walki. Jednak w międzyczasie
Rosjanie umocnili swoje pozycje w folwarku Łubia
i posiadali dobre pole ostrzału sięgające 800 m od ich stanowisk.
Z powodu nieporozumienia, artyleria niemiecka spudłowała i tylko
dwa pociski wybuchły na rosyjskich pozycjach. W tych okolicznościach
Oberstleutnant Fromm ogłosił, że atak z 2-3 batalionami byłby
beznadziejny, wbrew wytycznym ze sztabu dywizji, która upierała
się, że przygotowanie artyleryjskie na folwark Łubia
było wystarczające.
W
tej sprawie doszło do ostrego zatargu. Atak ostatecznie wstrzymano.
W nocy z 6 na 7 sierpnia Rosjanie wycofali się sami. Po zajęciu
opuszczonych pozycji Rosjan, komisja stwierdziła, że pozycje
strzeleckie, schrony piechoty i stanowiska karabinów maszynowych
były nienaruszone ostrzałem. Tak więc natarcie na pozycje wroga,
bez odpowiedniego wsparcia artyleryjskiego mogło się zakończyć
zagładą atakujących.
Podczas
walk pod wsią Łuby
sztab III. Batalionu/120 trzymał się blisko nacierających
oddziałów i niespodziewanie został ostrzelany z zakrzaczonego
terenu. Sztab zawrócił i uciekał na tyle szybko, na ile stać było
konie oficerów. Kiedy dotarli w bezpieczne miejsce brakowało
adiutanta sztabu. Widziano jednak na początku, że jechał na
przedzie ucieczki. Nikt nie widział, co w międzyczasie stało się
z koniem i adiutantem. Schwytany później rosyjski jeniec doniósł,
że widział pochowanego oficera niemieckiego na terenie zajmowanym
przez Rosjan. Zaginionym adiutantem był Leutnant Klett [Julius] z
19. Regimentu Ułanów. Nawiasem mówiąc, Rosjanie zrobili mu godny
i przyzwoity pochówek.
7
sierpnia 120. Regiment kontynuował natarcie na wsie Kraska
i Młynik.
III. Batalion/120 nacierający w awangardzie pomiędzy tymi dwoma
wioskami dostaje się pod ogień artyleryjski z prawej strony, ze
wzgórza 149 na wschód od Łysej
Góry.
Ale ostrzał poszedł za wysoko, a i efekt wybuchowy rosyjskich
pocisków w tamtym czasie był bardzo słaby, ponieważ ich metal był
twardy, a nie odpowiednio kruchy.
Za
III. Batalionem/120 jechał sztab Regimentu. Na początku ostrzału
sztab przegalopował wzdłuż batalionu i udał się w kierunku wsi
Młynik.
Na rozkaz dowódcy regimentu, III. Batalion/120 miał stanąć i
okopać się na południe od wsi za stromym zboczem, I. Batalion/120
w lesie 400 metrów na północ od wsi Młynik,
a II. Batalion/120 i Kompania Karabinów Maszynowych miały obsadzić
wieś Kraska.
W tym samym czasie sztab Regimentu zbadał i zajął wieś Młynik.
Nagle,
300 metrów dalej na wschód, pojawiła się piechota rosyjska w sile
około plutonu, podczas gdy sztab regimentu posiadał tylko dwóch
strzelców na rowerach, a reszta sztabu uzbrojona była tylko w
pistolety. Sztabowcy skacząc przez płoty i pokonując żywopłoty
zdołali dotrzeć do koni, po czym galopem odjechali do wsi Kraska.
Rosyjskie kule piechoty gwizdały im za plecami, ale nikt nie został
trafiony. Rosjanie we wsi Młynik
szybko zauważyli, że znajdują się między III. a I.
Batalionem/107. Mały rosyjski oddział nie odważył się więc
ruszyć w pogoń i wkrótce wycofał się i zniknął.
Wszystkie
trzy bataliony dotarły na swoje nakazane pozycje bez strat. Wkrótce
przyszedł jednak rozkaz, by cały 120. Regiment przyszedł na
południowy brzeg potoku Kraska
i zajął las pomiędzy potokiem a wzgórzem Łysa
Góra.
Obszar na północ od potoku staje się terenem przemieszczającej
się 75. Rezerwowej Dywizji. Ten manewr kosztował I. Batalion/120
pewne straty.
Jeszcze
wieczorem 7 sierpnia zaatakowano Łysą
Górę,
by zdobyć dogodne pozycje do ataku i rozpoznać siły wroga. Udało
się zdobyć część terenu, ale straty własne były
nieproporcjonalnie wysokie, zwłaszcza w I. Batalionie/120. Został
ranny również dowódca I. Batalionu/120 Hauptmann Landwehry w
stanie spoczynku Köstlin. Hauptmann Bader [Robert] zginął; 65
żołnierzy poległo, 167 było rannych, siedmiu zaginęło.
Część strat III. Batalionu 120. Rezerwowego Regimentu Piechoty w okresie w zbliżonym do opisywanych wydarzeń. |
Powodem
dużych strat było zbyt późne wydanie rozkazów oddziałom
regimentu i przystąpieniu do zadania w dużym pośpiechu. Nie
pomogło też, że tylko jeden batalion był poprowadzony przez
czynnego i doświadczonego oficera sztabowego. Dowodził nim Major
Wald, zaś pozostałe dwa prowadzili: oficer w stanie spoczynku i
oficer Landwehry w stanie spoczynku.
Obaj
ostatni oficerowie byli bardzo odważni, mieli najlepszą wolę, ale
nie mieli umiejętności dowodzenia batalionem i nie nadawali się,
by takie umiejętności nabyć. Doświadczenia nabyte w okopach
frontu zachodniego nijak nie sprawdzały się walkach jakie były
prowadzone w szybkiej wojnie manewrowej, gdzie błyskawicznie trzeba
było się dostosowywać do sytuacji na polu walki.
Choć
formalnie od marca 120. Regiment był częścią 58. Dywizji
Piechoty, to we wszystkich ostatnich walkach był wypożyczany innym
Dywizjom. Właściwie po raz pierwszy to 6 sierpnia został
podporządkowany taktycznie i w walce własnej dywizji [w walkach na
przyczółku podlegał Regimentom 75. Dywizji], z tego powodu
zabrakło też zgrania się z innymi jednostkami 58. Dywizji.
8
sierpnia 120. Regiment pozostaje na swoich pozycjach, okopuje się.
Na prawej flance pozycje obsadził 107. Regiment [prawdopodobnie są
to jednak oddziały 106. Regimentu]. W tym dniu artyleria niemiecka
ostrzeliwuje rosyjską pozycje na południe od wsi Uśnik,
czyli przedpole 107. Regimentu. Na lewo od 120. Regimentu naciera i
robi spore postępy 75. Rezerwowa Dywizja Piechoty.
W nocy z 8 na 9 sierpnia skłania to Rosjan do odwrotu na szerokim froncie. Odwrót Rosjan zawsze jest widowiskowy z powodu wsi płonących na trasie ich marszu. Była to rosyjska taktyka, by zostawić za sobą spaloną ziemię. Szczególnie, że to były polskie wsie, bo Rosjanie dla wsi zamieszkałych przez Rosjan mieli łagodniejszy tryb postępowania.
9
i 10 sierpnia 120. Regiment odpoczywał w opuszczonych pozycjach
rosyjskich pod wsią Chomentowo.
Ta pauza była pilnie potrzebna żołnierzom.
W
dniach 11, 12 i 13 sierpnia dokonano przemarszu przez Czerwony
Bór,
Modzele,
Łady
Polne,
Mężenin
do wsi Zalesie
Łabędzkie.
Regiment był częściowo awangardą, a częściowo kolumną boczną
dywizji. Przeprawa przez Czerwony
Bór
była bardzo wyczerpująca, szczególnie dla koni pociągowych.
III.
Batalion/120 w niewielkiej bitwie stoczonej nad rzeką Jabłonka
wziął do niewoli 170 jeńców. Rosjanie nie stawiali nigdzie
większego oporu, tylko pod wsią Zalesie
Łabędzkie
stanęli do obrony na ufortyfikowanych pozycjach. Idący wtedy w
awangardzie III. Batalion/120 szturmował wzgórza 145 i 141 na
północny zachód od wsi Zalesie
Łabędzkie
i wziął 300-400 jeńców. II. Batalion/120 zajął krawędź lasu
dalej na południe, naprzeciwko wsi; a I. Batalion/120 pozostał w
rezerwie.
Notatki
z kronik 116. Regimentu Artylerii Polowej z Wirtembergii
58. Dywizja Piechoty i
75. Rezerwowa Dywizja Piechoty zostały złączone i utworzono z nich
Korpus Seydewitza, przy czym dowódca naszej Brygady [58. Brygada
Artylerii Polowej], Ekscelencja von Fritsch został dowódcą
artylerii Korpusu. Oberstleutnant Doertenbach i jego sztab przejął
dowództwo artylerii w 58. Dywizji Piechoty.
6 sierpnia Regiment ostrzelał Rosjan na ich nowych pozycjach na przedpolach folwarku Łubia i w okolicach Tarnowa. W nocy wróg opuścił te stanowiska. Natychmiast ruszono w pościg za nimi, ale trzeba było to wykonywać z najwyższą ostrożnością w zalesionym terenie.
116. Regimenty Artylerii Polowej przeprawia się przez bagna. |
W trakcie przemarszu podziwialiśmy zmyślne umocnienia Rosjan. Według relacji wziętych do niewoli Rosjan, umocnienia te budowali wyłącznie austriaccy jeńcy, którzy codziennie musieli wykopać po kilka metrów bieżących okopów, za głodowe racje żywnościowe. Informacje te zostały potwierdzone przez austriackiego żołnierza ukrywającego się w okolicach wsi Tarnowo.
Stanowisko dowodzenia 116. Regimentu Artylerii rozmieszczono w posiadłości Tarnowo, ładnym, solidnie zbudowanym dworku z okazałym ogrodem. W domu tym wcześniej mieszkali oficerowie rosyjscy. Wszystko było porozbijane i zanieczyszczone, wszędzie walały się ulotki z żartobliwymi rosyjskimi kreskówkami, które miały przedstawiać karykatury naszego cesarza i naszych generałów.
Wtenczas w walkach po wsią Uśnik wykazał się Dywizjon Fuchs. 8 sierpnia w pogoni za Rosjanami, 2. Bateria/116 została wysłana specjalnym rozkazem do lasu pod wsią Dębowo. Wróg bronił się na ufortyfikowanym wzgórzu 140, znajdującym się na zachód od wsi Uśnik. Umocnienia te zostały rozbite przez nawałę ogniową całej naszej artylerii i w nocy szturmem zdobyte przez dzielną piechotę naszej 58. Dywizji.
W pierwszym blasku poranka, 9 sierpnia, dowódca 2. Baterii, Hauptmann rezerwy Freiherr Walter von Varnbüler, udał się z częścią swoich ludzi na wzgórze 140, znajdujące się na linii frontu. O wzgórze nadal toczyły się zacięte walki, a z prawej flanki ledwo co zdobyte pozycje ostrzeliwała rosyjska bateria ciężkiej artylerii. Nie było żadnego wahania: "Leutnancie Schneider, jak najszybciej wróć do baterii - która już była uszykowana do marszu, aby przejść na krawędź lasu pod Dębowem – w pełnym w galopie sprowadź ją tutaj!”.
To był dzień
jeźdźców, szczęśliwy dzień! Na skraju lasu oficer znajduje
baterię. A teraz wszyscy na koń, lejce w garści i użyć ostróg!
Wszyscy wiedzą o co chodzi. - Bateria, galopem, marsz!
I ruszyli przez otwartą równinę, przez głęboki piasek, a później przez zwodniczy zielony dywan na bagnach. Cel tylko jeden, naprzód! Na niebie rozpryskują się srebrne chmury rosyjskich szrapneli – zdecydowanie za wysoko! Działony rozpraszają się, by przejechać przez wąskie szpary między rosyjskimi zasiekami z drutu kolczastego.
Żołnierze 107.
Regimentu rywalizują z nami, wszyscy chcą ścigać wroga.
Artylerzyści strzelają najszybciej jak potrafią, wszyscy chcą
wykazać się przed dowódcą baterii. - Skończyła nam się
amunicja, ale w międzyczasie nadciągnęły dwie pozostałe baterie
dywizjonu. Przyłączają się do ostrzału, a z wozów amunicyjnych
pożyczają nam 100 jednostek amunicji.
Rosjanie cofają się
pod ogromną presją na całym froncie, nasza piechota zajmuje coraz
większy teren, a wieczorem wybuchła powszechna radość:
"Hurra, bitwa
wygrana!"
Tego samego dnia
po południu również Bateria Callenberg wywiązała się z trudnego
zadania. Była przydzielona do 106. Regimentu Piechoty na linii
frontu koło Chomentowa,
dzięki czemu mogła ostrzeliwać uchodzące kolumny wroga i zwalczać
jego oddziały osłonowe.
Następnego ranka
działa tej baterii trzeba było nawet podprowadzić na nieosłonięte
pozycje na skraju lasu, aby móc sprawnie zwalczać szybko
zmieniające się cele. Po kilku starciach z małymi oddziałami
wroga, nagle pojawił się cały dywizjon kozacki [trzy szwadrony],
któremu zadano tak duże straty, że pospiesznie wycofał się z
pola walki.
Czerwony Bór. Червонный Бор. Вход на питательно-перевязочный пункт Красного Креста, сформированный В. М. Пуришкевичем. 1915 г. ... Brama do punktu opatrunkowego znajdującego się w Czerwonym Borze. |
W kilku kolumnach marszowych 58. Dywizja przebyła Czerwony Bór, dalej przez wieś Bacze do dotarła do wsi Wygoda. Marsz przez wspaniały świerkowy las Czerwonego Boru był piękny widowiskowo, ale głębokie piaszczyste trakty leśne były bardzo wyczerpujące. We wsi Wygoda, większej miejscowości z rosyjskim szpitalem epidemicznym i niekończącymi się cmentarzami z osobliwymi drewnianymi krzyżami, oddziały idące w awangardzie natknęły się wroga.
Zdobyte rosyjskie działa we wsi Wygoda. Sierpień 1915. Zdjęcie wykonał: Leutnant rezerwy Freiherr von Palombini |
Rosjanie ostrzeliwali
się tu bardziej nietypowo niż zwykle artylerią ciężkiego
kalibru. Dlatego cała nasza artyleria polowa i piesza została
natychmiast użyta do walk, a pozycje nieprzyjaciela zostały
ostrzelane. Następnego dnia nasza piechota przełamała opór wroga
i natychmiast ruszyła dalej, jednak zatrzymała ich rzeka Jabłonka.
Jedyny na szosie most na rzece Jabłonka został zniszczony przez
rosyjską artylerię i musiał być najpierw naprawiony.
Poprzednie części cyklu, zapraszam pod linki:
Mała Wojna, część 1: Łyse, Myszyniec 1915
Mała Wojna, część 1: Łyse, Myszyniec 1915
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz