środa, 8 stycznia 2020

Mała wojna, część 13: Szarża artylerii pod wsią Uśnik

Notatki z kronik 120. Rezerwowego Regimentu Piechoty z Wirtembergii


W nocy z 3 na 4 sierpnia 1915 nieprzyjaciel opuścił swoje pozycje nad Narwią.
Ponieważ na przerzucenie na drugi brzeg koni i pojazdów potrzebowano kilku godzin, dowódca regimentu wydał żołnierzom rozkaz wykąpania się w rzece Narew. Przyjęto to z entuzjazmem, ponieważ od dłuższego czasu żołnierze nie mieli możliwości mycia się.
Z samego rana, 4 sierpnia, 120. Regiment wkroczył w rejon wsi Drogoszewo. W oczekiwaniu na dalsze rozkazy oddziały odbudowywały kładki nad miejscowymi strumykami, z czego skorzystały kolejne nadchodzące regimenty. 


 
Podpalona przez Rosjan wieś Drogoszewo.



Tuż przed wymarszem Regimentu ze wsi dostarczono żołnierzom jedzenie i wtedy we wsi wybuchł pożar, który zniszczył połowę zabudowań. Do końca nie było jasne, czy podpalenia dokonali rosyjscy żołnierze przebrani za chłopów, czy może niemieccy żołnierze byli nieostrożni. Regiment przemaszerował w rejon rzeki Ruż i zajął tereny od wsi Sosnowiec do wsi Zaruzie.
Nad rzeką Ruż, na prawo od 120. Regimentu rejon obsadzał 107. Regiment. Obie jednostki miały się przeprawić przez Ruż nocą.

Na lewej flance 120. Regimentu wciąż oczekiwano na oddziały 75. Rezerwowej Dywizji, ale ci nadal byli daleko. Sztab Regimentu spędził noc w małym dworku w Rydzewie, gdzie wcześniej przed ucieczką stacjonował sztab rosyjskiego wyższego dowództwa. Dworek był zdewastowany - dosłownie, przed zajęciem budynku trzeba było posprzątać ludzkie odchody z pomieszczeń, okien oraz mebli. Wszystko było porozbijane, zachowały się tylko obrazy z portretami na ścianach. Obok pokoju rosyjskiego dowódcy musiała mieć swoją sypialnię *** [elegancka pani do towarzystwa].

Ochrona obrazów musiała być jakimś rosyjskim przesądem, ponieważ portrety ludzi były oszczędzane, nawet jak wszystko inne było niszczone. A obrazy świętych były wynoszone i gromadzone w osłoniętym miejscu, by nawet przypadkiem nie zostały zniszczone podczas palenia wiosek. Tak więc i tu zaistniała taka sytuacja.



 
Pomieszczenia w dworu po opuszczeniu ich przez rosyjskich oficerów.


Rosjanie, gdy nie mieli możliwości lub czasu, by grzebać swoich poległych, a dla przykładu wielokrotnie taką sytuację można było zauważyć na przyczółku na Narwi, to przynajmniej zasypywali głowy ziemią, by zakryć twarze poległych. Być może zamieszana była w to rosyjska wiara w wampiry.

Następnego dnia, 5 sierpnia, Regimenty 120. i 107. miały przekroczyć rzekę Ruż i na szerokim froncie zająć lasy na wschodnim brzegu. Nasz 120. Regiment przeprawę wykonał sprawnie po czterech mostach zbudowanych w nocy. Rosyjskie oddziały frontowe zostały odepchnięte i regiment dotarł do drogi prowadzącej z
Miastkowa na południe.

Regiment 107. natomiast nie rozpoczął budowy nawet jednej kładki i dopiero 5 sierpnia rano skonstruowali jedną, po której można się było przeprawić idąc pojedynczo, jeden za drugim.
Po południu 5 sierpnia, II. Batalion/120, który znajdował się na prawej flance 120. Regimentu wraz z batalionem 107 Regimentu miał zdobyć folwark Łubia. Atak się nie powiódł, ponieważ batalion ze 107. Regimentu się nie pojawił i nawet wsparcie I. Batalionu/120 nie uratowało sytuacji. Ponieśliśmy ciężkie straty nie osiągając żadnych sukcesów.
Dopiero 6 sierpnia 107. Regiment był gotowy do walki. Jednak w międzyczasie Rosjanie umocnili swoje pozycje w folwarku Łubia i posiadali dobre pole ostrzału sięgające 800 m od ich stanowisk. Z powodu nieporozumienia, artyleria niemiecka spudłowała i tylko dwa pociski wybuchły na rosyjskich pozycjach. W tych okolicznościach Oberstleutnant Fromm ogłosił, że atak z 2-3 batalionami byłby beznadziejny, wbrew wytycznym ze sztabu dywizji, która upierała się, że przygotowanie artyleryjskie na folwark Łubia było wystarczające.
W tej sprawie doszło do ostrego zatargu. Atak ostatecznie wstrzymano. W nocy z 6 na 7 sierpnia Rosjanie wycofali się sami. Po zajęciu opuszczonych pozycji Rosjan, komisja stwierdziła, że pozycje strzeleckie, schrony piechoty i stanowiska karabinów maszynowych były nienaruszone ostrzałem. Tak więc natarcie na pozycje wroga, bez odpowiedniego wsparcia artyleryjskiego mogło się zakończyć zagładą atakujących.

Podczas walk pod wsią Łuby sztab III. Batalionu/120 trzymał się blisko nacierających oddziałów i niespodziewanie został ostrzelany z zakrzaczonego terenu. Sztab zawrócił i uciekał na tyle szybko, na ile stać było konie oficerów. Kiedy dotarli w bezpieczne miejsce brakowało adiutanta sztabu. Widziano jednak na początku, że jechał na przedzie ucieczki. Nikt nie widział, co w międzyczasie stało się z koniem i adiutantem. Schwytany później rosyjski jeniec doniósł, że widział pochowanego oficera niemieckiego na terenie zajmowanym przez Rosjan. Zaginionym adiutantem był Leutnant Klett [Julius] z 19. Regimentu Ułanów. Nawiasem mówiąc, Rosjanie zrobili mu godny i przyzwoity pochówek.


 
Lista strat. Adiutant sztabu, Leutnant rezerwy z 19. Regimentu Ułanów Julius Klett.


7 sierpnia 120. Regiment kontynuował natarcie na wsie Kraska i Młynik. III. Batalion/120 nacierający w awangardzie pomiędzy tymi dwoma wioskami dostaje się pod ogień artyleryjski z prawej strony, ze wzgórza 149 na wschód od Łysej Góry. Ale ostrzał poszedł za wysoko, a i efekt wybuchowy rosyjskich pocisków w tamtym czasie był bardzo słaby, ponieważ ich metal był twardy, a nie odpowiednio kruchy.

Za III. Batalionem/120 jechał sztab Regimentu. Na początku ostrzału sztab przegalopował wzdłuż batalionu i udał się w kierunku wsi Młynik. Na rozkaz dowódcy regimentu, III. Batalion/120 miał stanąć i okopać się na południe od wsi za stromym zboczem, I. Batalion/120 w lesie 400 metrów na północ od wsi Młynik, a II. Batalion/120 i Kompania Karabinów Maszynowych miały obsadzić wieś Kraska. W tym samym czasie sztab Regimentu zbadał i zajął wieś Młynik.

Nagle, 300 metrów dalej na wschód, pojawiła się piechota rosyjska w sile około plutonu, podczas gdy sztab regimentu posiadał tylko dwóch strzelców na rowerach, a reszta sztabu uzbrojona była tylko w pistolety. Sztabowcy skacząc przez płoty i pokonując żywopłoty zdołali dotrzeć do koni, po czym galopem odjechali do wsi Kraska. Rosyjskie kule piechoty gwizdały im za plecami, ale nikt nie został trafiony. Rosjanie we wsi Młynik szybko zauważyli, że znajdują się między III. a I. Batalionem/107. Mały rosyjski oddział nie odważył się więc ruszyć w pogoń i wkrótce wycofał się i zniknął.

Wszystkie trzy bataliony dotarły na swoje nakazane pozycje bez strat. Wkrótce przyszedł jednak rozkaz, by cały 120. Regiment przyszedł na południowy brzeg potoku Kraska i zajął las pomiędzy potokiem a wzgórzem Łysa Góra. Obszar na północ od potoku staje się terenem przemieszczającej się 75. Rezerwowej Dywizji. Ten manewr kosztował I. Batalion/120 pewne straty.

Jeszcze wieczorem 7 sierpnia zaatakowano Łysą Górę, by zdobyć dogodne pozycje do ataku i rozpoznać siły wroga. Udało się zdobyć część terenu, ale straty własne były nieproporcjonalnie wysokie, zwłaszcza w I. Batalionie/120. Został ranny również dowódca I. Batalionu/120 Hauptmann Landwehry w stanie spoczynku Köstlin. Hauptmann Bader [Robert] zginął; 65 żołnierzy poległo, 167 było rannych, siedmiu zaginęło.


Część strat III. Batalionu 120. Rezerwowego Regimentu Piechoty
w okresie w zbliżonym do opisywanych wydarzeń.




Powodem dużych strat było zbyt późne wydanie rozkazów oddziałom regimentu i przystąpieniu do zadania w dużym pośpiechu. Nie pomogło też, że tylko jeden batalion był poprowadzony przez czynnego i doświadczonego oficera sztabowego. Dowodził nim Major Wald, zaś pozostałe dwa prowadzili: oficer w stanie spoczynku i oficer Landwehry w stanie spoczynku.

Obaj ostatni oficerowie byli bardzo odważni, mieli najlepszą wolę, ale nie mieli umiejętności dowodzenia batalionem i nie nadawali się, by takie umiejętności nabyć. Doświadczenia nabyte w okopach frontu zachodniego nijak nie sprawdzały się walkach jakie były prowadzone w szybkiej wojnie manewrowej, gdzie błyskawicznie trzeba było się dostosowywać do sytuacji na polu walki.

Choć formalnie od marca 120. Regiment był częścią 58. Dywizji Piechoty, to we wszystkich ostatnich walkach był wypożyczany innym Dywizjom. Właściwie po raz pierwszy to 6 sierpnia został podporządkowany taktycznie i w walce własnej dywizji [w walkach na przyczółku podlegał Regimentom 75. Dywizji], z tego powodu zabrakło też zgrania się z innymi jednostkami 58. Dywizji.

8 sierpnia 120. Regiment pozostaje na swoich pozycjach, okopuje się. Na prawej flance pozycje obsadził 107. Regiment [prawdopodobnie są to jednak oddziały 106. Regimentu]. W tym dniu artyleria niemiecka ostrzeliwuje rosyjską pozycje na południe od wsi Uśnik, czyli przedpole 107. Regimentu. Na lewo od 120. Regimentu naciera i robi spore postępy 75. Rezerwowa Dywizja Piechoty.

W nocy z 8 na 9 sierpnia skłania to Rosjan do odwrotu na szerokim froncie. Odwrót Rosjan zawsze jest widowiskowy z powodu wsi płonących na trasie ich marszu. Była to rosyjska taktyka, by zostawić za sobą spaloną ziemię. Szczególnie, że to były polskie wsie, bo Rosjanie dla wsi zamieszkałych przez Rosjan mieli łagodniejszy tryb postępowania.
9 i 10 sierpnia 120. Regiment odpoczywał w opuszczonych pozycjach rosyjskich pod wsią Chomentowo. Ta pauza była pilnie potrzebna żołnierzom.

W dniach 11, 12 i 13 sierpnia dokonano przemarszu przez Czerwony Bór, Modzele, Łady Polne, Mężenin do wsi Zalesie Łabędzkie. Regiment był częściowo awangardą, a częściowo kolumną boczną dywizji. Przeprawa przez Czerwony Bór była bardzo wyczerpująca, szczególnie dla koni pociągowych.

III. Batalion/120 w niewielkiej bitwie stoczonej nad rzeką Jabłonka wziął do niewoli 170 jeńców. Rosjanie nie stawiali nigdzie większego oporu, tylko pod wsią Zalesie Łabędzkie stanęli do obrony na ufortyfikowanych pozycjach. Idący wtedy w awangardzie III. Batalion/120 szturmował wzgórza 145 i 141 na północny zachód od wsi Zalesie Łabędzkie i wziął 300-400 jeńców. II. Batalion/120 zajął krawędź lasu dalej na południe, naprzeciwko wsi; a I. Batalion/120 pozostał w rezerwie.
Notatki z kronik 116. Regimentu Artylerii Polowej z Wirtembergii



4 sierpnia 1915 roku od rana nie było żadnego rosyjskiego żołnierza w promieniu kilku kilometrów. Większość piechoty przeprawiła się na drugi brzeg jeszcze w godzinach rannych. Ale 116. Regiment Artylerii Polowej musiał poczekać aż mosty będą naprawione i wzmocnione. Później Regiment przemaszerował na kwatery pod wieś Drogoszewo ...
58. Dywizja Piechoty i 75. Rezerwowa Dywizja Piechoty zostały złączone i utworzono z nich Korpus Seydewitza, przy czym dowódca naszej Brygady [58. Brygada Artylerii Polowej], Ekscelencja von Fritsch został dowódcą artylerii Korpusu. Oberstleutnant Doertenbach i jego sztab przejął dowództwo artylerii w 58. Dywizji Piechoty. 
 
Już następnego dnia wróg otrzymał potężne baty po silnym przygotowaniu artyleryjskim, a nasza waleczna piechota przepędziła Rosjan. Do tej pory straty były nieliczne, a jednak gorzkie. Heroiczną śmierć poniósł Offiziersstellvertreter Läpple z 5. Baterii/116, która tak wyróżniła się walkach o Arras.

6 sierpnia Regiment ostrzelał Rosjan na ich nowych pozycjach na przedpolach folwarku
Łubia i w okolicach Tarnowa. W nocy wróg opuścił te stanowiska. Natychmiast ruszono w pościg za nimi, ale trzeba było to wykonywać z najwyższą ostrożnością w zalesionym terenie.


116. Regimenty Artylerii Polowej przeprawia się przez bagna.




W trakcie przemarszu podziwialiśmy zmyślne umocnienia Rosjan. Według relacji wziętych do niewoli Rosjan, umocnienia te budowali wyłącznie austriaccy jeńcy, którzy codziennie musieli wykopać po kilka metrów bieżących okopów, za głodowe racje żywnościowe. Informacje te zostały potwierdzone przez austriackiego żołnierza ukrywającego się w okolicach wsi Tarnowo.

Stanowisko dowodzenia 116. Regimentu Artylerii rozmieszczono w posiadłości Tarnowo, ładnym, solidnie zbudowanym dworku z okazałym ogrodem. W domu tym wcześniej mieszkali oficerowie rosyjscy. Wszystko było porozbijane i zanieczyszczone, wszędzie walały się ulotki z żartobliwymi rosyjskimi kreskówkami, które miały przedstawiać karykatury naszego cesarza i naszych generałów.

Wtenczas w walkach po wsią Uśnik wykazał się Dywizjon Fuchs. 8 sierpnia w pogoni za Rosjanami, 2. Bateria/116 została wysłana specjalnym rozkazem do lasu pod wsią Dębowo. Wróg bronił się na ufortyfikowanym wzgórzu 140, znajdującym się na zachód od wsi Uśnik. Umocnienia te zostały rozbite przez nawałę ogniową całej naszej artylerii i w nocy szturmem zdobyte przez dzielną piechotę naszej 58. Dywizji.

W pierwszym blasku poranka, 9 sierpnia, dowódca 2. Baterii, Hauptmann rezerwy Freiherr Walter von Varnbüler, udał się z częścią swoich ludzi na wzgórze 140, znajdujące się na linii frontu. O wzgórze nadal toczyły się zacięte walki, a z prawej flanki ledwo co zdobyte pozycje ostrzeliwała rosyjska bateria ciężkiej artylerii. Nie było żadnego wahania: "Leutnancie Schneider, jak najszybciej wróć do baterii - która już była uszykowana do marszu, aby przejść na krawędź lasu pod Dębowem – w pełnym w galopie sprowadź ją tutaj!”.

To był dzień jeźdźców, szczęśliwy dzień! Na skraju lasu oficer znajduje baterię. A teraz wszyscy na koń, lejce w garści i użyć ostróg! Wszyscy wiedzą o co chodzi. - Bateria, galopem, marsz! 

I ruszyli przez otwartą równinę, przez głęboki piasek, a później przez zwodniczy zielony dywan na bagnach. Cel tylko jeden, naprzód! Na niebie rozpryskują się srebrne chmury rosyjskich szrapneli – zdecydowanie za wysoko! Działony rozpraszają się, by przejechać przez wąskie szpary między rosyjskimi zasiekami z drutu kolczastego.


 
Rosyjskie schrony pod wsią Uśnik.


Wzgórze zostaje osiągnięte, bateria zatrzymuje się. Nigdy wcześniej tak szybko nie zareagowała i nie wykonała rozkazu. Z dział padają pierwsze strzały, ogień jest skuteczny, pociski rozrywają się wśród Rosjan. Ich obrona załamuje się, uciekają, szukając osłony pędzą do wioski Chomentowo. Nasza piechoty ruszyła za nimi. Od granatów zapaliły się dachy kryte strzechą. Kolumny dymu pną się do błękitnego nieba.

Żołnierze 107. Regimentu rywalizują z nami, wszyscy chcą ścigać wroga. Artylerzyści strzelają najszybciej jak potrafią, wszyscy chcą wykazać się przed dowódcą baterii. - Skończyła nam się amunicja, ale w międzyczasie nadciągnęły dwie pozostałe baterie dywizjonu. Przyłączają się do ostrzału, a z wozów amunicyjnych pożyczają nam 100 jednostek amunicji.

Rosjanie cofają się pod ogromną presją na całym froncie, nasza piechota zajmuje coraz większy teren, a wieczorem wybuchła powszechna radość:
"Hurra, bitwa wygrana!"
Tego samego dnia po południu również Bateria Callenberg wywiązała się z trudnego zadania. Była przydzielona do 106. Regimentu Piechoty na linii frontu koło Chomentowa, dzięki czemu mogła ostrzeliwać uchodzące kolumny wroga i zwalczać jego oddziały osłonowe.

Następnego ranka działa tej baterii trzeba było nawet podprowadzić na nieosłonięte pozycje na skraju lasu, aby móc sprawnie zwalczać szybko zmieniające się cele. Po kilku starciach z małymi oddziałami wroga, nagle pojawił się cały dywizjon kozacki [trzy szwadrony], któremu zadano tak duże straty, że pospiesznie wycofał się z pola walki.


 
Czerwony Bór. Червонный Бор. Вход на питательно-перевязочный пункт
Красного Креста, сформированный В. М. Пуришкевичем. 1915 г. ...
Brama do punktu opatrunkowego znajdującego się w Czerwonym Borze.


Po wycofaniu się oddziałów wroga rozpoznano cały teren przed pozycjami artylerii i ustalono, że są jeszcze obsadzone pozycje przeciwnika w Czerwonym Borze. - Kompania Rowerowa 58. Dywizji w zuchwałym ataku zdobyła ciężkie działa rosyjskie. Większość naszej artylerii rozmieszczono na północ i południe od Chomentowa, aby być przygotowanym na ewentualny kontratak, który jednak nie nastąpił. Wręcz przeciwnie, jak tylko zapadła noc, na horyzoncie rozbłysły łuny płonących wiosek, czyli wróg cofał się nadal.
W kilku kolumnach marszowych 58. Dywizja przebyła
Czerwony Bór, dalej przez wieś Bacze do dotarła do wsi Wygoda. Marsz przez wspaniały świerkowy las Czerwonego Boru był piękny widowiskowo, ale głębokie piaszczyste trakty leśne były bardzo wyczerpujące. We wsi Wygoda, większej miejscowości z rosyjskim szpitalem epidemicznym i niekończącymi się cmentarzami z osobliwymi drewnianymi krzyżami, oddziały idące w awangardzie natknęły się wroga.


 
Zdobyte rosyjskie działa we wsi Wygoda. Sierpień 1915.
Zdjęcie wykonał: Leutnant rezerwy Freiherr von Palombini




Rosjanie ostrzeliwali się tu bardziej nietypowo niż zwykle artylerią ciężkiego kalibru. Dlatego cała nasza artyleria polowa i piesza została natychmiast użyta do walk, a pozycje nieprzyjaciela zostały ostrzelane. Następnego dnia nasza piechota przełamała opór wroga i natychmiast ruszyła dalej, jednak zatrzymała ich rzeka Jabłonka. Jedyny na szosie most na rzece Jabłonka został zniszczony przez rosyjską artylerię i musiał być najpierw naprawiony.


Poprzednie części cyklu, zapraszam pod linki:
Mała Wojna, część 1: Łyse, Myszyniec 1915

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz