W planie był inny wpis w cyklu Mała wojna, natrafiłem jednak na kroniki królewskiego Batalionu Strzelców Westfalskich, Batalionu z tradycjami sięgającymi wojen napoleońskich. Jednostka ta została wysłana na Kurpie w czasie opisywanych w cyklu wydarzeń i walczyli pod wsiami, Lipniki, Tartak i Zawady.
Notatki z kroniki: Westfälisches Jäger-Bataillon Nr.7
Notatki z kroniki: Westfälisches Jäger-Bataillon Nr.7
Rozdział 4. Lipniki, Tartak, Bandysie.
27 lutego 1915 roku o 8:00 rano nasz Batalion przybył do Huty. O 15:00 padł rozkaz marszu do wsi Ponizie. Marsz trwał kilka godzin, w rezultacie na nowe kwatery dotarliśmy dopiero przed godziną 20:00. Następnego dnia pomaszerowaliśmy przez Białobrzegi, Nettę, Rajgród, Czarną Wieś do wsi Skrodzkie, blisko granicy z Prusami. Przebyliśmy tego dnia 32 km.
1 marca maszerowaliśmy przez Grajewo, Szczuczyn do wsi Niedźwiadna, 35 km marszu.
2 marca trasa prowadziła przez Lachowo, Kolno, Zabiele do wsi Ptaki, 34 km marszu.
Pogoda tego dnia nie była najlepsza, było zimno, wietrznie i padał śnieg. Leutnant von Campe rozchorował się i musiał opuścić batalion. Niestety nie wrócił już do oddziału, ponieważ został pilotem. Leutnant von Massow przejął dowództwo 4. Kompanii.
1 marca maszerowaliśmy przez Grajewo, Szczuczyn do wsi Niedźwiadna, 35 km marszu.
2 marca trasa prowadziła przez Lachowo, Kolno, Zabiele do wsi Ptaki, 34 km marszu.
Pogoda tego dnia nie była najlepsza, było zimno, wietrznie i padał śnieg. Leutnant von Campe rozchorował się i musiał opuścić batalion. Niestety nie wrócił już do oddziału, ponieważ został pilotem. Leutnant von Massow przejął dowództwo 4. Kompanii.
Gdy o 19:00 dotarliśmy do wsi Ptaki, ponownie usłyszeliśmy intensywny ogień artyleryjski i ogień piechoty, znak, że znacznie zbliżyliśmy się do linii frontu. Zakwaterowanie w ostatnich dniach było bardzo skromne. Wioski były już zapełnione taborami i wojskiem, i dla naszego Batalionu nie starczało miejsca.
3 marca ponownie dołączyliśmy do oddziałów naszej 4. Dywizji Kawalerii, która znajdowała się na skraju prawego skrzydła armii. Dywizja obsadzała dolinę rzeki Szkwa, był to odcinek bagienny o szerokości od 3 do 4 km.
4. Dywizja Kawalerii otrzymała rozkaz, że za wszelką cenę ma zapobiec przedostaniu się przeciwnika przez te bagna, tak by wróg nie wyszedł na tyły prawego skrzydła armii. Nasz Batalion przemaszerował tego dnia przez wieś Nowa Ruda do Wanacji. Następnie rozkazano nam, by przenieść się do wsi Tyczek i Tyczek Noski. Gdy tylko Batalion został zakwaterowany w obu wsiach, o godzinie 19:00 kompanie Grothe (3) i Massow (4) oraz pluton z Kompani Karabinów Maszynowych postawiono w stan alarmu i wydano im rozkaz natychmiastowego ataku na wieś Lipniki, gdzie znajdował się odcięty przez Rosjan Regiment Kawalerii von Flotow'a (I część cyklu: Mała Wojna).
4. Dywizja Kawalerii otrzymała rozkaz, że za wszelką cenę ma zapobiec przedostaniu się przeciwnika przez te bagna, tak by wróg nie wyszedł na tyły prawego skrzydła armii. Nasz Batalion przemaszerował tego dnia przez wieś Nowa Ruda do Wanacji. Następnie rozkazano nam, by przenieść się do wsi Tyczek i Tyczek Noski. Gdy tylko Batalion został zakwaterowany w obu wsiach, o godzinie 19:00 kompanie Grothe (3) i Massow (4) oraz pluton z Kompani Karabinów Maszynowych postawiono w stan alarmu i wydano im rozkaz natychmiastowego ataku na wieś Lipniki, gdzie znajdował się odcięty przez Rosjan Regiment Kawalerii von Flotow'a (I część cyklu: Mała Wojna).
Po przejściu przez wieś Dęby, oddziały dotarły w okolice wsi Lipniki około godziny 4:00 rano. Marsz trwał tak długo, ponieważ w lasach przebywały rosyjskie patrole i kompanie musiały się przemieszczać w szyku ubezpieczonym. Brak odpoczynku po marszu w ostatnich dnia, też miał wpływ na zmęczonych żołnierzy.
Około godziny 4:00 nasze kompanie oraz inne oddziały zmobilizowane do ataku na Lipniki zostały ostrzelane. Kompanie ruszyły do ataku: kompania Massov po lewej, a kompania Grothe po prawej i wdarły się do wsi Lipniki bez strat, ponieważ Rosjanie strzelali zdecydowanie za wysoko.
Kiedy obie nasze kompanie zaatakowały Lipniki, oddziałów Regimentu von Flotow'a już nie było we wsi, gdyż udało im się wycofać na południowy zachód. Tak więc teraz, to obie nacierające kompanie znalazły się w Lipnikach w tarapatach gdyż zostali odcięci przez Rosjan. Przy przebijaniu się z okrążenia doszło do zaciekłych walk, podczas których obie kompanie miały dziewięciu rannych. Wśród nich był Leutnant von Massow i Offizierstellvertreter Mulkau. Dwóch strzelców (Jäger) zaginęło.
Pozostałe oddziały Batalionu poderwano o 22:00 w trybie alarmowym, rozkazem, aby przemaszerować przez wieś Dęby i zabezpieczyć most nad rzeką Szkwa. O godzinie 6:30 następnego ranka, oddziały te wypchnięto do przodu, aby wesprzeć 3. i 4. Kompanię, które po wyrwaniu z okrążenia we wsi, wróciły na skraj lasu na północ od Lipnik.
Około 11:00 od strony wsi Łyse nadciągnęły oddziały 75. Rezerwowej Dywizji Piechoty z rozkazami zajęcia wsi Lipniki i Tartak. Nasze oddziały miały wspierać to natarcie. 1. i 2. Kompanię skierowano na prawe skrzydło w pierwszej linii ataku, a 3. i 4. Kompania miały iść w centrum. Kompania Karabinów Maszynowych miała ogniem wspierać natarcie. Po lewej nacierały oddziały 250. Regimentu Piechoty. Po godzinie znów byliśmy w posiadaniu wsi Lipniki. Podczas gdy jeden Batalion z 250. Regimentu Piechoty atakował jeszcze wieś Tartak, pozostałe dwa bataliony tego regimentu okopywały się na wzgórzu 148 na południe od Lipnik (Grabska Góra ).
W tym czasie 7. Batalion Strzelców rozlokował się na kwaterach we wsi Lipniki jako rezerwa. Aż do godziny 20:00 rosyjska ciężka artyleria ostrzeliwała wieś. Na szczęście nie mieliśmy żadnych strat. Dowództwo 4. Kompanii po rannym Leutnancie Massow'ie przejął Leutnant Freiherr von Minnigerode.
W tym czasie 7. Batalion Strzelców rozlokował się na kwaterach we wsi Lipniki jako rezerwa. Aż do godziny 20:00 rosyjska ciężka artyleria ostrzeliwała wieś. Na szczęście nie mieliśmy żadnych strat. Dowództwo 4. Kompanii po rannym Leutnancie Massow'ie przejął Leutnant Freiherr von Minnigerode.
5 marca o świcie Batalion Strzelców zastąpił oddziały piechoty (250. Regimentu) w okopach na południe od Lipnik i Tartaku. Następnego dnia Brygada Kawalerii von Kaufmann'a przejęła pozycje na wzgórzu 148. Batalion Strzelców przemieści się na pozycje wokół wsi Tartak z wyjątkiem 2. Kompanii, która pozostała do dyspozycji Brygady Kaufmanna w Lipnikach.
3. Kompania obsadzała okopy na południowo-zachodnim krańcu wsi Tartak, 4. Kompania na południowym krańcu, a 1. Kompania na południowo-wschodnim krańcu wsi. Każda kompania otrzymała pluton Karabinów Maszynowych.
3. Kompania obsadzała okopy na południowo-zachodnim krańcu wsi Tartak, 4. Kompania na południowym krańcu, a 1. Kompania na południowo-wschodnim krańcu wsi. Każda kompania otrzymała pluton Karabinów Maszynowych.
Okopy były obsadzone zarówno w dzień, jak i w nocy całym plutonem z każdej kompanii. 7 marca o godz. 15.00 nieprzyjaciel przemieszczał oddziały z południa na zachód, najwyraźniej z zamiarem wyprowadzenia zmasowanego ataku na nasze pozycje. Podczas tego przegrupowania, 3. i 4. Kompania wyrządziły Rosjanom takie straty, że stracili oni zainteresowanie dalszymi działaniami. Trzech naszych strzelców zostało rannych.
Do 17 marca nic szczególnego już się nie wydarzyło. Rosyjska ciężka artyleria codziennie ostrzeliwała wieś Tartak, ale nie spowodowała żadnych znaczących strat. Stopniowo przyzwyczajano się do tego ostrzału, choć zawsze był nieprzyjemny. Okopy każdej kompanii były stale rozbudowywane nocą. Wybudowano też schrony. Za dnia w okopach panował spokój. Również na rosyjskich pozycjach brak było wtenczas aktywności.
17 marca sytuacja uległa zmianie. O 4:30 rano nieprzyjaciel zaatakował wysunięte stanowisko strzelców, które znajdowało się w lesie przed frontem 4. Kompanii. Na szczęście czujka wycofała się bez strat na główne pozycje. Zaraz potem atak Rosjan ruszył na nasze okopy, jednak załamał się tuż przed naszymi pozycjami. Rosjanie mieli duże straty. Nasze karabiny maszynowe sprawiły się doskonale. Rosjaninie okopali się po ataku około 100 m przed naszymi zaporami z drutu kolczastego, wcześniej ta odległość wynosiła 1000m. Wymiana ognia między pozycjami trwała cały dzień. Również rosyjska ciężka artyleria ostrzeliwała mocno wioskę i naszą pozycję.
Ponieważ w pewnym momencie zaczęło brakować amunicji, nadjechał zamówiony pojazd amunicyjny z Kompanii Karabinów Maszynowych. Rosyjska artyleria polowała na niego na całej trasie ze wsi Lipniki do Tartaku. Odważny kierowca Ense z Kompanii Karabinów Maszynowych doprowadził pojazd prawie pod samą wieś Tartak. Tam opuściło go szczęście. Ciężki granat artyleryjski spadł blisko pojazdu. Ense dosięgnęła śmierć bohatera. Tego dnia nasz Batalion opłakiwał stratę pięciu zabitych i jedenastu rannych.
Zaraz po zmroku ściągnięto 2. Kompanię ze wsi Lipniki, kompania wróciła pod rozkazy naszego Batalionu. Obsada okopów została uregulowana na nowo w następujący sposób: 4. Kompania zajęła dotychczasową pozycję 1. Kompanii na południowo-wschodnim skraju wsi Tartak, 1. i 2. Kompania zajęły pozycje 4. Kompanii na południowym skraju wsi. 3. Kompania pozostała w starej pozycji. Od tego momentu Kompanie trwały już na ustalonych pozycjach. Kolejnej nocy wróg rozszerzył swoje pozycje na zachód i północny wschód.
W kolejnych dniach ostrzał artyleryjski powoli przygaszał, aż do zwyczajowej codziennej porcji. Pogoda w tych dniach nie była ładna. Padało dużo śniegu.
Pewnego wieczoru Rosjanie przechwycili posłańca, który został wysłany do Batalionu przez Brygadę Kaufmanna. Wjechał prosto w pozycje wroga. Pomiędzy Brygadą Kaufmanna a naszym Batalionem znajdowała się 500 metrowa nieobsadzona przerwa. Posłaniec miał ze sobą szkic pozycji całej dywizji. Plany te wpadły teraz w ręce Rosjan. Była to dla nas bardzo niedogodna sytuacja, ponieważ Rosjanie mieli w tym rejonie znacznie silniejsze siły: dezerterzy z oddziałów rosyjskich zeznali, że przed naszymi pozycjami było sześć batalionów, a za nimi dwa pułki w rezerwie.
22 marca o 3:45 rano nieprzyjaciel nagle otworzył silny ogień artyleryjski i piechoty na naszą pozycję. Ale ich piechota nie wychyliła się z okopów. Jeden ze strzelców został ranny.
We wsi Tartak przebywaliśmy trzy tygodnie. Zbliżał się czas zluzowania naszych oddziałów.
24 marca o godz. 21:30, w księżycową noc, nasze okopy obsadził batalion z 250. Regimentu Piechoty. Nasz Batalion zebrał się przy północno-zachodnim wyjściu ze wsi Lipniki i o północy wyruszył do wsi Wykrot. Dotarliśmy tam o 3:00 nad ranem i wprowadziliśmy się na kwatery na odpoczynek. Od 5:30 rano Batalion powinien był być gotowy do dalszego marszu. Pozostał jednak we wsi Wykrot cały dzień. Następnego dnia pomaszerowaliśmy przez Wydmusy i Zdunek do wsi Bandysie. Tam dostaliśmy się pod dowództwo 78. Rezerwowej Dywizji Piechoty. O godzinie 21:00, 1. i 3. Kompania oraz Kompania Karabinów Maszynowych zastąpiły I. Batalion 259. Regimentu na pozycjach w lesie na północny wschód od wsi Zawady. 2. i 4. Kompania pozostały jako rezerwa Brygady we wsi Bandysie.
Kiedy 1. i 3. Kompania oraz Kompania Karabinów Maszynowych znalazły się na swoich stanowiskach, zastali makabryczny widok. Cały las za naszą pozycją i otwarte pole przed nim było pokryte setkami trupów rosyjskich i niemieckich. Pomiędzy nimi leżała ogromna liczba karabinów i sprzętu. Takiego pola bitwy nigdy wcześniej nie widzieliśmy podczas całej wojny. Duża część zwłok, ponad 250 została już zakopana poprzedniego dnia.
Przed naszym przybyciem, miał tutaj miejsce następujący incydent.
Nasze obecne stanowisko było zajmowane przez dwie kompanie piechoty.
Przed naszym przybyciem, miał tutaj miejsce następujący incydent.
Nasze obecne stanowisko było zajmowane przez dwie kompanie piechoty.
O świcie zostały one całkowicie zaskoczone atakiem rosyjskiej dywizji. Rosjanie częściowo przeszli przez Bagno Karaska i ominęli z lewej flanki te dwie kompanie, które opierały się o wrzosowisko. Tylko piętnastu żołnierzy stąd wróciło. Wszyscy inni zostali zabici lub dostali się do niewoli Rosjan.
78. Rezerwowa Dywizja ruszyła do kontrataku i przy ogromnych stratach w ciągu dnia odzyskała te pozycje. Chwytali 1500 jeńców i zdobyli osiem karabinów maszynowych.
78. Rezerwowa Dywizja ruszyła do kontrataku i przy ogromnych stratach w ciągu dnia odzyskała te pozycje. Chwytali 1500 jeńców i zdobyli osiem karabinów maszynowych.
W odpowiedzi Rosjanie wyprowadzili cztery kontrataki, które zostały krwawo odparte przy sprawnym wsparciu naszej artylerii. Każda z ogromnych kolumn które wysłali Rosjanie do ataku została skoszona. W rezultacie, w niektórych miejscach sterty poległych miały osiem warstw zwłok. Rosyjskie natarcie zostało całkowicie zniszczone i to na wąskim odcinku o szerokości około 300 m. Powietrze było tak zanieczyszczone, że z trudnością można było wytrzymać. Na tym polu śmierci zajęły stanowiska trzy kompanie, które miały sporo pracy. To nie była przyjemna praca. Najpierw trzeba było zakopać zwłoki w pobliżu stanowiska.
O godzinie 2:30 nad ranem przerzucono tu jeszcze 2. i 4. Kompanię, aby pomogły w pracach porządkowych. W tym miejscu na szczęście można pracować również w ciągu dnia, ponieważ znajdowało się na skraju lasu i od strony Rosjan było osłonięte przez wzgórze. Tak więc pole bitwy na tyłach naszych okopów za dnia zostało oczyszczone, a ciała tam zalegające pochowane. Wieczorem obie wspomagające kompanie odesłano, ale Strzelcy z 1. i 3. oraz Kompani Karabinów Maszynowych musieli pozostać na pozycji przez cały czas.
27 marca o godz. 17.00 rozpoczął się bardzo silny ostrzał artyleryjski na nasze okopy, który trwał około godziny. Potem otworzyła ogień rosyjska piechoty, która moment później ruszyła do ataku. Tym razem nie było zaskoczenia. Odpowiedzieliśmy wszystkimi karabinami maszynowymi i karabinami piechoty. Efekt był doskonały. Rosjanie zdołali przebiec tylko około 100 metrów. Był tam stary okop, który zbudowali wcześniej. Ukryli się w nim. Wraz z nadejściem ciemności wzajemny ostrzał stał się słabszy i w końcu całkowicie ustał. Jeńcy zeznali później, że Rosjanie uważali nas za Landszturm z powodu naszych Tschakos (nakryć głowy). Dlatego nas zaatakowali. Ale szybko nauczyli, że Strzelcy (Jäger), nie są tak łatwym przeciwnikiem jak Landszturm.
Kolejne dni były spokojniejsze, poza kilkoma gwałtownymi wymianami ognia i niespokojnymi nocami. Nasz dowódca, Hauptmann Freiherr von Falkenstein, wyjechał na urlop i Hauptmann rezerwy Freiherr von Huene przejął Batalion. Ten ostatni jednak zachorował 5 kwietnia i musiał udać się do szpitala. Teraz Batalionem dowodził Hauptmann Lange oddelegowany z regimentu piechoty. Pozostał z nami aż do powrotu Hauptmanna Freiherr von Falkenstein'a.
Im pogoda była bardziej cieplejsza, tym bardziej rosyjskie zwłoki na przedpolu naszych okopów zanieczyszczały powietrze. Byliśmy bardzo szczęśliwi, gdy 4 kwietnia, pierwszego dnia Wielkanocy, przyszedł rosyjski parlamentarzysta i poprosił o zawieszenie broni w celu pogrzebania zwłok. Wszyscy chętnie zgodziliśmy się na zawieszenie broni, ponieważ byliśmy bardzo zaniepokojeni i pragnęliśmy, by zwłoki zniknęły.
Doprowadziło to do „koleżeńskiego” spotkania na naszych zaporach z drutu kolczastego między strzelcami a rosyjskimi żołnierzami. Papierosy wymieniono na rum. W końcu dowództwo dywizji zareagowało na uzgodniony przez nas rozejm i energicznie go zakazało. Oddano strzał w powietrze jako znak dla Rosjan, że wojna znów się rozpoczęła. W każdym razie byliśmy bardzo zadowoleni, że przynajmniej część ciał została w międzyczasie usunięta przez Rosjan.
Doprowadziło to do „koleżeńskiego” spotkania na naszych zaporach z drutu kolczastego między strzelcami a rosyjskimi żołnierzami. Papierosy wymieniono na rum. W końcu dowództwo dywizji zareagowało na uzgodniony przez nas rozejm i energicznie go zakazało. Oddano strzał w powietrze jako znak dla Rosjan, że wojna znów się rozpoczęła. W każdym razie byliśmy bardzo zadowoleni, że przynajmniej część ciał została w międzyczasie usunięta przez Rosjan.
Kolejne dni mijały względnie spokojnie, aż do 7 kwietnia. Kompanie Jäger codziennie wieczorem zmieniały się w okopach. Ale 7 kwietnia kompanie odpoczywające we wsi Bandysie zostały na kwaterach. Wieczorem kompanie Jäger stacjonujące w okopach zostały zluzowane przez kompanie piechoty. O północy Batalion został przegrupowany i scalony we wsi Bandysie. Następnego ranka, już o godzinie 7:00 wyruszył w drogę. Marsz prowadził przez wieś Czarnia (Myszyniecka), Gr. Leschienen (Wielkie Lesiny) do Willenbergu (Wielbark), gdzie dotarliśmy o 15:00 południu i stanęliśmy na kwaterach. Sztab w Oberförsterei Amilef.
9 kwietnia o godzinie 14.00 Batalion został załadowany do pociągu na dworcu w Willenbergu.
Jäger-Bataillon 7 |
Jäger-Bataillon 7 |
Jäger-Bataillon 7 |
________________________________________________________________
Częściowa lista poległych, którą udało się odtworzyć na postawie informacji znalezionych w dokumentach:
Gefreiter - Blumentrath Lütger – z Holsterhausen, Essen – 3. Kompania – Tartak 17 marca 1915
Jäger - Tinschmann Wilh. - z Essen – 4. Kompania – Tartak 17 marca 1915
Jäger - Wullenkord Herm. - z Senne I, Bielefeld – 4. Kompania - Bandysie 30 marca 1915
Objäger - Oswin Hoffman – z Zwenkau – 4. Kompania– Tartak 17 marca 1915
Jäger - Kunze Arno – z Leisnig, Döbeln – 4. Kompania– Tartak 17 marca 1915
Jäger - Ruhfuß Wilh. - z Witten - – 4. Kompania– Tartak 17 marca 1915
Jäger - Ense Hugo – z Liesborn, Beckum – Kompania Karabinów Maszynowych - Tartak 17 marca 1915
Jäger - Niemeyer Gustaw – z Elverdissen, Herford - 1. Kompania - Lipniki 4 marca 1915
Jäger - Niemeyer Gustaw – z Elverdissen, Herford - 1. Kompania - Lipniki 4 marca 1915
ochotnik - Reinecke Fritz – z Grotenburg – 2 Kompania – zmarł od ran w lazarecie we wsi Surowe 28 marca 1915
Jäger - Wittig August - 4. Kompania – Tartak 23 marca 1915
Poprzednie części cyklu, zapraszam pod linki:
Mała Wojna, część 1: Łyse, Myszyniec 1915
Mała Wojna, część 1: Łyse, Myszyniec 1915
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz