W zaciętych walkach odbito północną połowę tej pięknej, dużej
wioski, która teraz była już tylko ruiną. Generał von Gallwitz
uznał, że zgliszcza Jednorożca nie mają już żadnego taktycznego
znaczenia, nie warto poświęcać żołnierzy na odbicie reszty ruin
i nakazał utrzymać się na osiągniętych pozycjach.
Cykl „Lewa flanka“, będzie nawiązywał do działań wojennych na lewej flance Grupy Armii Gallwitza i będzie zarazem kontynuacją cyklu o niemieckiej 37. Dywizji Piechoty.
Notatki z kronik:
48. Regimentu Piechoty Landwehry
10 marca 1915.
Nieprzyjaciel zatrzymał się na wzgórzach znajdujących się na
południe od wsi Morawy Wielkie
i Łanięta.
Rosjanie nie mogli pozwolić, aby Przasnysz
został im odebrany po raz drugi.
Świeciło jasne słonko,
zimno, temperatura wynosiła tylko 8°. Regiment wyrusza wcześnie
rano. O 7:30 zgodnie z rozkazem ruszają po kolei, III. Batalion/48,
Oddział Karabinów Maszynowych, I. Batalion/48 i II. Batalion/48.
Droga powoli wspina się na płaskowyż. Z wiosek przed naszymi
idącymi kolumnami wyjeżdża mnóstwo wozów Panjes [chłopi], sporo
ich też maszeruje z torbami i plecakami. To znak, że wkrótce się
rozpocznie. Nie chcą spłonąć wraz ze swoimi wioskami.
Przez pierwsze pół godziny marszu konni zwiadowcy, którzy wyruszyli na płaskowyż, nie meldują o zagrożeniach. Wkrótce ze szpicy nadchodzi wiadomość o okopanym wrogu.
Leutnant Görke ze swoim oddziałem karabinów maszynowych zajmuje pozycje w sosnowym lesie i pozwala karabinom przykryć ogniem Rosjan na krawędzi płaskowyżu.
Wróg wycofuje się do
doliny, ale zauważono kierunek, z którego strzelały nasze
karabiny. Nad sosnami rozrywa się szrapnel, potem kolejny. Moment
później niski sosnowy lasek jest pod ostrzałem całej rosyjskiej
baterii. Granaty i szrapnele wybuchające wśród drzew urządzają
małe piekło. Żołnierze na moment zostają oślepieni i ogłuszeni.
W ciągu kilku minut Leutnant Görke traci czterech zabitych i pięciu
rannych. Szybko zabiera oddział z niebezpiecznego stanowiska i
zajmuje pozycję kilkaset metrów na lewo.
Niedługo później
Rosjanie zaczynają ostrzał do strzelców III. Batalionu/48. Z
płaskowyżu widać lewe skrzydło rosyjskiej pozycji w dolinie
niedaleko wsi Rudno-Jeziorowe,
ale Oberstleutnant Wallenius wysyła rozkazy do oddziałów, aby
posuwały się bardziej w lewo, w kierunku Morawy.
Płaskowyż, na którym znajduje się III. Batalion/48 znajduje się
w pasie natarcia 5. Rezerwowego Regimentu Piechoty, który jest w
drodze i ma atakować Rudno.
Regiment/48 zawraca, a jeden batalion przemieszcza się przez las na
południe od Moraw
w kierunku wzgórza 179 koło wsi Trzcianka.
I. Batalion/48 został ostrzelany, gdy tylko wyszedł z lasu. Zajmuje
pozycję i włącza się do walki. II. i III. Batalion/48 zatrzymują
się za wzgórzem 187, na południe od wsi Morawy
[Wielkie] i przygotowują pozycje
obronne pod wzgórzem. Kilku niezdyscyplinowanych żołnierzy nie
powstrzymało się od wejścia na wzgórze, by się rozejrzeć. Warto
było, bo ze wzgórza rozciągał się wspaniały widok na Nizinę
Orzyca i Omulwi, z ich niekończącymi się lasami, a na południu
widać było dobrze znany Przasnysz
z pięknym starym kościołem i czerwoną bryłą koszar, które dziś
są już tylko ruinami.
Ale dla uważnych
obserwatorów z rosyjskiej artylerii ruch na wzgórzu oznaczał tylko
jedno: coś tam się dzieje. Zasyczał jeden granat, potem drugi, nad
wzgórzem wyrosły chmury szrapneli. Zbocze po naszej stronie było
strome i wystarczająco wysokie, dzięki czemu nasze pozycje
znajdowały się w martwym polu nadlatujących pocisków, które
przelatywały za wysoko, albo uderzały w krawędź wzgórza.
Spadł na nas grad drzazg,
brył ziemi i kamiennych odłamków. Żołnierze z łatwością
unikali podskakujących kulek szrapneli. Nieprzyjaciel, by razić
nasze skryte pozycje musiał ustawić zapalniki pocisków, tak by
wybuchały wysoko, przez co traciły swoją zabójczą moc. Kulki
szrapneli miały przez to wystarczającą siłę, by spowodować
zamieszanie, parę wgnieceń i siniaków. Płaszcz dowódcy regimentu
został przedziurawiony w kilku miejscach, kula szrapnelowa przebiła
mu obie pokrywy obudowy lornetki.
Jeden żołnierz krzyknął
głośno. Skaczący kulka wylądowała mu w najniższej części
pleców, ale dobra, gruba poduszka na omawianym obszarze ciała
zapobiegła poważnym ranom. Feldwebelleutnant Jordan został ranny i
z tego powodu Feldwebelleutnant Hinkelmann musiał objąć dowództwo
nad kompanią telefoniczną. Leżenie pod błogosławieństwem
wrogiej artylerii było ciężką próbą nerwów. Dodatkowo, słońce,
które lekko rozgrzewało powietrze, zaczęło zachodzić i robiło
się zimno.
Przez szczyt wzgórza
przeszedł żołnierz, zszedł z niego wydłużonymi krokami,
skierował się do dowódcy regimentu i przemówił donośnym głosem:
"Wiadomość od
Hauptmanna Kissrowa: Rosjanie się pieprzą!”
Odważny posłaniec
otrzymał odpowiedź w postaci ryczącego śmiechu wielu głosów.
Zapanował dobry nastrój.
Niemiecka ciężka
artyleria energicznie zaczęła ostrzeliwać pozycje Rosjan na
wzgórzu 179, w wyniku czego nieprzyjaciel opuścił okopy, które
szybko zajął I. Batalion/48. W czasie tej akcji tylko Leutnant
Lukoschat otrzymał postrzał w udo.
Teraz wróg cofał
się na całej linii. O godzinie 19:00 I. Batalion/48 wzmocniony
plutonem karabinów maszynowych został pchnięty do wsi
Smoleń-Daćbogi.
II. Batalion/48 zajął Trzciankę,
a III. Batalion/48 oraz sztab regimentu przeniósł się do wsi
Morawy Wielkie.
11 marca, o 7:30
rano, bataliony kierują się do wsi Kaki
Mroczki. Tutaj generał von Lossow
zgromadził całą 9. Brygadę Landwehry, która zostaje wyznaczona
jako rezerwa Grupy Armii Gallwitz. Kuchnie pracowały pełną parą,
a żołnierze zostali wykarmieni. Wschodzące coraz wyżej marcowe
słońce sprawiło, że w 8° zimne powietrze było dość znośne i
odpoczywaliśmy do godziny 15:00. Wkrótce po południu, na grani
znajdującej na południe od wsi Kaki
Mroczki pojawił się Jägerbataillon i
zaczął się okopywać. Tak więc plan nowego atak na Przasnysz,
o którym mówiono już poprzedniego dnia nie powiódł się.
Wielki Książę
Nikołaj Nikołajewicz był zdeterminowany, aby uderzyć na kilka
niemieckich dywizji, które uniemożliwiły mu przebicie się na
Torunia.
Rzucił na nowo do walki XXVI Korpus i I Korpus Syberyjski. Ten
pierwszy już zbliżał się do Jednorożca.
Oddziały Generała
Gallwitza przeszły do obrony. Od godziny 15:00, 48. Regiment
Landwehry maszeruje do Jednorożca
i do wsi Ulatowo-Pogorzel,
gdzie ma zająć kwatery.
Po południu, 12
marca regiment otrzymał rozkaz utworzenia drugiej linii obrony jako
rezerwa Korpusu na południe od wsi Olszewka.
Była to duża wieś z 80 zagrodami i oferowała zadowalające
zakwaterowanie.
Budowę fortyfikacji rozpoczęto natychmiast. Przy umocnieniach oddziały pracowały na zmianę, co umożliwiło pracę także w nocy, dzięki czemu zrobiono szybkie postępy.
Wielki Książę,
który wiedział, że artyleria rosyjska nie będzie w stanie rozbić
oddziałów niemieckich w okopach, wypróbował taktykę zaskoczenia.
Nie ustawał, rzucał pułkami i brygadami na pozycje niemieckie,
czasem tu, czasem tam oraz w nocnych szturmach. Tu i ówdzie udało
mu się lokalnie przełamać linie niemieckie, ale nigdy nie był to
trwały sukces. Stanowiska niemieckiej obrony zostały utrzymane,
karabiny maszynowe spełniły swój obowiązek, a teren przed
niemieckimi okopami od Myszyńca
do wsi Kaki-Mroczki
był jednym, długim na 40 km polem trupów, bezużytecznie
zagonionych na śmierć rosyjskich żołnierzy.
13 marca Rosjanie
podciągnęli świeże siły i rozpoczęły się dzikie harce.
Regiment któremu
powierzono stanowiska od południowego skraju wsi Jednorożec
aż do brzegów rzeki Orzyc z silnym punktem oporu na Czerwonej
Górze, swoją obronę oparł na nieprzebytych bagnach niziny Orzyca.
Odwilż wiosenna,
która nastąpiła 13 marca, utworzyła wszędzie zwodnicze
rozlewiska, ale dna tych rozlewisk były skute lodem, który był
wstanie utrzymać nacierających. Czujność żołnierzy,
wyczerpanych walkami ostatnich trzech tygodni, nie była
wystarczająco dobra. Kiedy masy rosyjskich żołnierzy zaatakowały
przed świtem, kompania która miała bronić się na Czerwonej Górze
uległa po krótkiej walce. Wróg wykorzystał to i z flanki wdarł
się do Jednorożca.
Wioska po ciężkich walkach padła, a wiele dział artylerii trafiło
w ręce wroga.
Do walki rzucono rezerwy czyli oddziały 24. Regimentu Piechoty Ladwehry. Nasz siostrzany regiment [24. LIR] walczył z odwagą lwa i mocno krwawił.
W zaciętych walkach
odbito północną połowę tej pięknej, dużej wioski, która teraz
była już tylko ruiną. Generał von Gallwitz uznał, że zgliszcza
Jednorożca
nie mają już żadnego taktycznego znaczenia, nie warto poświęcać
żołnierzy na odbicie reszty ruin i nakazał utrzymać się na
osiągniętych pozycjach.
14 marca 1915.
Rosjanie wyprowadzają śmiały manewr na wschód od wsi Olszewka.
I. Batalion/48 zostaje oddany do dyspozycji 3. Brygady Piechoty
(generał Mengeibier) i udaje się do wsi Dynak,
gdzie musiał pozostać w stanie gotowości. III. Batalion/48 stojący
w Olszewce,
popołudniu był podrywany alarmowo co najmniej trzy razy i wzywany
do wsi Parciaki.
Dwa razy wrócił po krótkim czasie. Dopiero po trzecim alarmie
pozostał w Parciakach,
ale nie miał chwili odpoczynku i późną nocą musiał udać się
do leśniczówki Budziska,
gdzie został przydzielony do 70. Brygady Piechoty. Tam na skraju
lasu batalion musiał się szybko okopać.
Wieczorem
zaalarmowano również II. Batalion/48 i wysłano go do leśniczówki
Zadziory,
gdzie obsadzili stanowiska przy wzgórzu 116, na prawym skrzydle III.
Batalionu/48. Zadaniem tych jednostek była obrona przed atakami od
strony bagien rzeki Orzyc.
15 marca, we wsi
Ziomek
Rosjanie zaatakowali batalion z 44. Regimentu Piechoty, któremu
przydzielono pluton karabinów maszynowych z naszego regimentu/48.
Wróg zaatakował pozycje obronne i wioskę. Obsada karabinów
maszynowych padła w walce wręcz, siedem koni z obsady karabinów
zostało zadźganych przez wroga w stajni, stracono też karabiny.
Wezwane rezerwy w kontrataku odrzuciły Rosjan i odzyskano karabiny
maszynowe.
16 marca Hauptmann
Hochheim przyprowadził do Olszewki
800 świeżych żołnierzy w celu uzupełnienia strat w regimencie.
Byli to niewykorzystywani do tej pory w walkach żołnierze młodszych
roczników Landszturmu. W kolumnie uzupełnień przybyli Leutnanci
Tanger i Lehnberg oraz Oberleutnant Schiele, którzy zostali
mianowani dowódcami kompanii. Hochheim objął dowództwo III.
Batalionu/48, Oberleutnant Wengler zrezygnował z funkcji adiutanta
II. Batalionu/48. I. i II. Batalionowi/48 przydzielono po 250 ludzi,
III. Batalionowi/48 - 300 ludzi.
20 marca o 4:30 rano
Rosjanie z zaskoczenia zdołali wedrzeć się do wsi Majk.
2. Kompania/48, która dostała rozkaz wymarszu do tej wsi, by objąć
funkcję rezerwy stacjonujących tam oddziałów, wchodziła akurat
do wsi, gdy w ciemnościach, w odległości 30 kroków zauważyli
skradające się masy wrogich żołnierzy. Bez chwili zastanowienia
zaczęli ostrzeliwać stłoczonych Rosjan, co zdezorientowało wroga.
Uratowało to sytuację, gdyż zareagowali żołnierze z 44.
Regimentu obsadzającego wioskę i podciągnęli karabin maszynowy.
Atakująca rosyjska formacja została rozbita i wyparta.
Nieustanne walki i marsze
od początku zimowych walk całkowicie zniszczyły obuwie żołnierzy.
Codziennie zdarzało się, że gdy pojawiała się kolumna rosyjskich
jeńców, nasi ludzie gromadzili się ze wszystkich stron. Rosjanie
musieli zdejmować swoje niezniszczone obuwie i w zamian brać buty
naszych żołnierzy. Na pocieszenie przy wymianie dostawali kilka
papierosów.
Jednorożec, ruiny wsi. Marzec 1915 roku. |
Notatki z kronik:
24. Regimentu Piechoty Landwehry
Podczas gdy 11 marca
36. i 76. Rezerwowa Dywizja kontynuowały atak, 9. Brygada Piechoty
Landwehry, z rozkazu generała von Gallwitza przemaszerowała przez
wieś Łanięta
do wsi Kaki Mroczki.
Tutaj Regiment/28 znalazł wreszcie czas na rozdysponowanie nowych
żołnierzy z uzupełnień, którzy przybyli już 9 marca i
odtworzenie dwóch batalionów pod dowództwem Majora Rudolfa.
W pierwszych godzinach popołudniowych regiment otrzymał rozkaz natychmiastowego przemieszczenia się przez wieś Jednorożec do wsi Budy Przysieki (Rządowe) i zgłoszenia się tam do Oberleutnanta Massowa (4. Regiment Grenadierów). 4. Regiment Grenadierów w ramach zgrupowania 37. Dywizji Piechoty miał zablokować teren od rzeki Orzyc przez Budy Przysieki (Rządowe) do wzgórza 117 na północ od wsi Cierpięta, okopać i utrzymać się za wszelką cenę. Po dotarciu tam 24. Regimentu Piechoty Landwehry, został on rozmieszczony na odcinku od rzeki Orzyc do rozwidlenia dróg na zachód od wzgórza 113 (na wschód od drogi Budy Przysieki Prywatne-Cierpięta) obok zgrupowania Schlenstein (6. Dywizja Kawalerii).
Pierwszej nocy drogi
i teren wokół był zabezpieczony przez placówki polowe i patrole z
5. i 1. Kompanii. Rano 12 marca teren zajęły oba bataliony.
Kompanie okopały się i wzmocniły pozycje zaporami. II. Batalion/24
rozlokował się na prawym skrzydle od rzeki Orzyc do drogi
Żelazna-Budy Przysieki,
zaś I. Batalion/24 tuż przy batalionie fizylierów z 4. Regimentu
Grenadierów.
Ponieważ z
Ostrołęki
nadciągał XXIII. Rosyjski Korpus, którego oddziały dotarły już
do wsi Ruzieck
(ok. 11 km na południowy wschód od zajmowanych pozycji), drogi
dojazdowe były szczególnie mocno pilnowane. Wysłano też wysunięte
patrole. W południe wróg z zaskoczenia uderzył na II. Batalion/24,
ale został bez wysiłku odparty.
Później silne patrole
wrogiej kawalerii wielokrotnie zbliżały się do pozycji. Patrol z
3. Kompanii, którym dowodził Gefreiter Petsch wysłany w kierunku
południowym, kilkakrotnie po drodze spotkał te patrole kawalerii i
przyniósł dokładne raporty o ruchach wroga. Wykrył również
pozycję rosyjskiej baterii z ośmioma działami.
W nocy oddziały pozostały
na swoich pozycjach, ustawiono nawet pozycję obronną na lodzie
rzeki Orzyc. Rozbudowa stanowisk była kontynuowana w miarę
możliwości również 13 marca. Około południa wysunięte placówki
I. Batalionu/24 zostały nagle zepchnięte przez tyralierę
rosyjskich strzelców, za którymi podążały również dwa karabiny
maszynowe. Unteroffizier Weigt z 3. Kompanii, który zauważył
zagrożenie, poderwał grupę żołnierzy i uderzył na lewe skrzydło
Rosjan. Wróg ostrzeliwany z boku został zmuszony do odwrotu . Wielu
z zabitych w akcji pozostało na przedpolu, w tym oficer, u którego
znaleziono ważne dokumenty.
14 marca o świcie
oddziały 70. Brygady Rezerwowej miały przejąć pozycje 24.
Regimentu Landwehry. Bataliony z 54. Rezerwowego Regimentu Piechoty
wkraczały już na stanowiska, gdy nieprzyjaciel nagle otworzył
gwałtowny ogień jednocześnie na naszym lewym skrzydle, jak i do
oddziałów 4. Regimentu Grenadierów oraz próbował się przebić.
Atak został odparty, 40 jeńców zostało w naszych rękach. Po
zluzowaniu stanowisk oddziały regimentu przemaszerowały do wsi
Olszewka,
gdzie stanęły na kwaterach.
9 Brygada Piechoty
Landwehry została wycofana ze swoich stanowisk na froncie i była do
dyspozycji dowództwa Korpusu. Wszyscy mieli nadzieję na odpoczynek
po wyczerpujących dniach walk. Żołnierze wysprzątali kwatery i
już zaczęli czuć komfort wypoczynku, kiedy o 19:50 w regimencie
ogłoszono alarm.
Jednorożec
"Wróg zdobył
Jednorożec.
24. Regiment Piechoty Landwehry ma natychmiast wymaszerować do wsi
Małowidz,
gdzie ze sztabu 6. Dywizji Kawalerii otrzyma dalsze rozkazy”.
Ten rozkaz z dowództwa brygady był dla regimentu początkiem nowych, ciężkich walk.
Ten rozkaz z dowództwa brygady był dla regimentu początkiem nowych, ciężkich walk.
Wkrótce oba bataliony
były gotowe do marszu. I. Batalionem/24 dowodził Hauptmann Bianchi,
a II. Batalionem/24 Hauptmann Axster.
Podczas przemarszu przez
Rosję regiment poznał już różne rodzaje tutejszych dróg. To,
czego doświadczyli ludzie podczas tego nocnego marszu w czasie
odwilży nad wciąż zamarzniętymi czterema ramionami rzeki Orzyc,
przerosło wszystko, co kiedykolwiek wcześniej przeżyli. Trasa była
tak źle oznakowana, że nawet przewodnicy, którzy szli z
oddziałami, co chwilę gubili się w ciemnościach. Szlak przebiegał
częściowo po lodzie i śniegu, a częściowo przez wodę i błota.
W tym terenie, który był nieprzejezdny w ciągu lata, nie było
żadnych ścieżek. Pojazdy wiozące sprzęt Kompanii Karabinów
Maszynowe miały w tym marszu szczególnie trudne zadanie.
Kiedy adiutant
regimentu po północy dotarł do sztabu 6. Dywizji Kawalerii,
otrzymał rozkaz, że regiment ma maszerować dalej, do wsi
Ulatowo-Pogorzel.
Tam miał się zameldować u Obersta Schlensteina. Około godziny
1:00 w nocy, całkowicie wyczerpane bataliony dotarły na miejsce.
8-kilometrowy marsz trwał ponad cztery godziny, co jest najlepszym
świadectwem trudnego szlaku jaki przebyły te oddziały.
Oberstleutnant von Gugel zgłosił przybycie regimentu do Obersta
Schlensteina, który rozkazał - zakładając, że ma przed sobą
świeże i wypoczęte oddziały - natychmiastowy atak na
Jednorożec.
Wieś została zdobyta przez Rosjan od strony, której teren wydawał się być nie do przebycia. Teraz 24. Regiment Piechoty Landwehry miał zaatakować Jednorożec uderzając w centrum wsi, odzyskać wieś i stracone tam niemieckie działa.
Zmęczeni żołnierze
nie mieli szans z sukcesem wykonać zadania powierzonego przez
Obersta Schlensteina i po interwencji dowódcy regimentu atak został
odłożony do świtu, aby dać żołnierzom co najmniej kilka godzin
odpoczynku. Treść rozkazu została później zmieniony na: "O
świcie regiment uderzy na południe i południowy wschód od wsi
Ulatowo-Pogorzel".
Po pewnym czasie
przyszedł nowy rozkaz od dowódcy 36. Rezerwowej Dywizji, by główny
atak na Jednorożec
poprowadzić przez las znajdujący się na południe od wsi
Ulatowo-Słabogóra.
24. Regiment Piechoty Landwehry musiał przemieścić się w prawo i
nawiązać kontakt z 69. Rezerwową Brygadą Piechoty i o świcie
rozpocząć atak. Atak miał być wspierany przez artylerię 9.
Brygady Piechoty Landwehry znajdującą się na wschód od rzeki
Orzyc i 70. Rezerwową Brygadę stojącą w folwarku Budziska.
Gdy patrole wysłane
do lasu znajdującego się na południe od wsi Słabogóra
nie odnalazły oddziałów 69. Rezerwowej Brygady Piechoty, o
godzinie 7:30 rano, 24. Regiment Piechoty Landwehry zaatakował
samodzielnie. I. Batalion/24 ruszył po obu stronach drogi
Ulatowo-Pogorzel
- Jednorożec,
II. Batalion/24 pozostał w tyle. 4., 2. i 3. Kompania prowadziły
atak, a 1. Kompania była trzymana w rezerwie. Atak zakończył się
sukcesem i już o godzinie 8:00 rano regiment był w stanie zgłosić
odbicie północnej części Jednorożca
i południowego skraju lasu na zachód od niego.
Dalsze działania
uniemożliwił silny ostrzał rosyjskiej artylerii i karabinów
maszynowych przy drodze we wsi i na zachodnim jej skraju. Trzeba było
czekać na przybycie 69. Rez. Brygady Piechoty. Stanowiska we wsi i
na skraju lasu obsadzały kompanie I. Batalionu/24. Podczas, gdy we
wsi żołnierze mieli osłonę wśród zabudowań, to kompanie w
lesie zaległy na zamarzniętym gruncie, w terenie słabo porośniętym
drzewami. Oddziały te ponosiły znaczne straty, ponieważ żołnierzom
udało się wykopać tylko płytkie dołki w zamarzniętej ziemi.
Zadaniem 24.
Regimentu podporządkowanego 69. Rez. Brygadzie Piechoty było
nacierać na lewym skrzydle, północnym skrajem Jednorożca,
a następnie skręcić się na południe i zdobyć teren 400 m na
wschód od wsi.
Aby zabezpieczyć lewą
flankę 69. Brygady, II. Batalion/24 miał uderzyć i w miarę
możliwości zdobyć wzgórze Czerwonej Góry. Około godziny 14.00
przybyła 69. Rez. Brygada Piechoty i nawiązała kontakt z
oddziałami I. Batalionu/24, ale jej oddziały nie zdążyły już
ruszyć dalej. W ciągu nocy żołnierze okopali się. Oddziały II.
Batalionu/24 przez pewien czas miały swoje pozycje w rowie
odwadniającym na łące. Żołnierze leżeli w wodzie, lodzie i
błocie. Później, mimo ostrzału z ciężkiego karabinu maszynowego
i ostrzału szrapneli, oddziałom tym udało mu się podejść do
wroga na odległość do 350 m.
Kompania Karabinów
Maszynowych rozmieściła po trzy karabiny w każdym batalionie.
Dalszy atak został wstrzymany.
Pozycje
69. Rez. Brygady Piechoty znajdowały się pomiędzy 11. Rez. Brygadą
Piechoty po prawej i 70. Rez. Brygadą Piechoty po lewej. 24.
Regiment Piechoty Landwehry znalazł się pomiędzy 21. Rez.
Regimentem Piechoty (po prawej) i 61. Rez. Regimentem Piechoty (po
lewej) z I. Batalionem/24 na linii frontu na skraju lasu.
W południe 16 marca II. Batalion/24 został zluzowany przez 2. Rez. Jäger Batalion, który zajął dolinę rzeki Orzyc i ustanowił pełne połączenie między 69. i 70. Rez. Brygadą Piechoty. II. Batalion/24 wycofał się do wsi Ulatowo-Pogorzel jako rezerwa brygady. W wiosce żołnierze odpoczywali w pełnej gotowości bojowej.
Pod wieczór
nieprzyjaciel przeprowadził atak na broniący Jednorożca
61. Rez. Regiment Piechoty. II. Batalion/24 został natychmiast
poderwany i ruszył w kierunku północnego skraju Jednorożca.
Nie było jednak potrzeby interwencji, gdyż atak został już
odparty, ale 50 ochotnikom z batalionu udało się wynieść znaczne
ilości amunicji artyleryjskiej z płonącego Jednorożca.
1200 żołnierzy ze
świeżych uzupełnień dla regimentu zatrzymało się na noc we wsi
Ulatowo-Pogorzel,
gdzie oddziały 24. Regimentu Piechoty Landwehry dotarły 17 marca
1915. Dowództwo nad I. Batalionem/24 po rannym Hauptmannie Bianchi
przejął Hauptmann Axter, a dowódcą II Batalionu/24 został
Hauptmann Dietrichs.
Pod ciągłym
ostrzałem nieprzyjaciela pozycje zostają rozbudowane. Na północnym
krańcu Jednorożca
Rosjanie również się okopali w odległości 50 m od nas.
Po południu 5. i 6. Kompania zostają podporządkowane 21. Rez. Regimentowi Piechoty i służą na przedłużeniu ich prawego skrzydła pomiędzy wzgórzami 147 i 151. 7. i 8. Kompania zostały przydzielone jako rezerwy brygadowe w rejonie Jednorożec - folwark (strażnica leśna) i Ulatowo-Pogorzel do wzgórza 151.
Wszystkie oddziały
musiały znaleźć sobie schronienia w lesie. 5. i 6. Kompania/24
zajęły przydzielone im pozycje w ciemnościach, nie znając
wcześniej terenu.
Do wsi Ulatowo-Pogorzel dotarł I. Batalion z 33. Regimentu Fizylierów, jako kolejna rezerwa dywizji.
Do wsi Ulatowo-Pogorzel dotarł I. Batalion z 33. Regimentu Fizylierów, jako kolejna rezerwa dywizji.
18 marca przed świtem, na
oddziały 11. Rez. Brygady Piechoty (7. Kompania/1. Rez. Regiment
Piechoty) i na nasze okopujące się 5. i 6. Kompanię rozpoczął
się zaskakujący atak wroga. Wciąż panujący zmrok i okrzyki: "Nie
strzelajcie, to są nasze placówki" pozwoliły wrogowi podejść
na nasze pozycje bez jednego strzału.
Według późniejszych
raportów od dowodzących 5. i 6. kompanią, Feldwebelleutnanta
Kühlinga i Jacoba, wróg najpierw zdobył pozycje 7. Kompanii/1.
Regimentu. Kiedy nasza 5. Kompania/24 to zobaczyła, rzuciła tam do
ataku jeden pluton i wzięła Rosjan pod ostrzał boczny. Wróg nie
mógł się utrzymać pod takim ostrzałem i wycofał się z dużymi
stratami.
Również 6. Kompania/24 została zaskoczona. Ich środek cofnął się na skraj lasu. Wtedy dowódca kompanii wyskoczył z okopu z około trzema drużynami i oskrzydlił wroga, który przeniknął na pozycje kompanii. Również tutaj Rosjanie nie utrzymali się, pod naporem kontrataku wracających plutonów 6. Kompanii/24. Wzięto 200 jeńców i zdobyto jeden karabin maszynowy, ale niestety dwa lub trzy karabiny maszynowe 33. Regimentu Fizylierów zaginęły. Ich obsady również zostały zaskoczone i nie oddały nawet jednego strzału.
Kompanie wróciły na
swoje dawne pozycje. Zanim cała sprawa została dostatecznie
wyjaśniona, krążyły najróżniejsze plotki o zachowaniu się obu
kompanii, a zwłaszcza postawy nowo przybyłych z uzupełnień
żołnierzy. Kazano podjąć wszelkie środki, aby uniemożliwić
powtórzenie się zdarzenia. Przede wszystkim kompanie musiały
utrzymać się na swoich pozycjach. Wkrótce sytuacja została
wyjaśniona, a dowódca brygady Oberst Freiherr von Ziegesar zgasił
wszelkie spekulacje i ogłosił, że oddziały regimentu wypełniły
swój obowiązek jak należy.
Po południu tego samego
dnia miał miejsce kolejny atak, tym razem na "Bastion" I.
Batalionu/24. Został odparty, ale niestety stanowisko karabinu
maszynowego zostało zniszczone przez bezpośrednie trafienie. Trzech
strzelców znalazło tam swoją śmierć.
Ponieważ pozycje
kompanii były pod ostrzałem o różnym stopniu nasilenia, 19 marca
kompanie skrzydłowe (1. i 3. Kompania) zmieniały się na pozycjach.
Ponowny atak na Bastion został odrzucony, tak samo silny nocny atak
na Jednorożec,
jak również na 3. Kompanię/24 znajdującą się na lewej flance.
Po południu, 5. i 6. Kompania/24 wróciły pod rozkazy swojego
regimentu, tak że już nad scalonym II. Batalionen/24 stanowiącym
teraz rezerwę brygady objął dowództwo nowo przybyły Hauptmann
Holland.
20 marca 3. Kompania
silnym ogniem z karabinów odparła nocny atak Rosjan, którzy
ponieśli duże straty. Kontynuowano rozbudowę stanowisk. 21 marca
II. Batalion/24 przeniósł się na linię frontu i zluzował I.
Batalion/24. Wymianę wstrzymano na trzy godziny, ponieważ doszło
do silnego ostrzału pozycji, po którym oczekiwano ataku Rosjan,
jednak ten nie nastąpił.
Walki pozycyjne pod
ciągłym ciężkim ostrzałem artyleryjskim i celnym ostrzałem
piechoty trwały do 23 marca 1915. Co trzeci dzień bataliony
zmieniały się. Batalion pozostający w rezerwie przyczyniał się
do wzmocnienia pozycji, budując zapory z kozłów hiszpańskich.
Straty jakie regiment poniósł w tych walkach były poważne.
Zgodnie z zapisami pamiętników wojennych, w czasie od 12 do 27
marca stracił 113 zabitych i 375 rannych oficerów, podoficerów i
żołnierzy. Liczba ta jest prawdopodobnie wyższa, ponieważ
żołnierze ze świeżych uzupełnień natychmiast wkraczali do
walki, a niektórzy z nich zostali ranni i nie zostali odnotowani
przez kompanię lub martwi zostali zabrani z pola walki przez inne
oddziały.
28 marca o godzinie
4:00 nad ranem znajdujący się na pozycji frontowej II. Batalion/24
zostaje zluzowany przez oddziały 21. Rez. Regimentu Piechoty. Od
5:00 rano regiment był gotowy do wymarszu. O 9:30 przemaszerował
przez Ulatowo-Słabogóra
do wsi Przysowy.
Stamtąd I. Batalion/24 musiał przejść przez Brzeski-Kołaki,
Chorzele,
Flammberg [Opaleniec],
Montwitz [Mącice]
do prawie całkowicie spalonej wsi Zaręby,
gdzie prawie nie można było znaleźć kwater dla żołnierzy. II.
Batalion/24 z Kompanią Karabinów Maszynowych staje na kwaterach we
wsi Budki,
sztab Regimentu we wsi Montwitz
[Mącice]. Pod kwaterą sztabu. 69.
Rez. Brygady, dowódca tej brygady wyszedł do maszerujących
oddziałów i żegnał naszych żołnierzy z wyrazami uznania za
wspólną walkę na froncie pod Jednorożcem.
Flammberg - Opaleniec, rok 1910 |
W rozkazie pożegnalnym
odnotowano:
"Do 24. Regimentu
Piechoty Landwehry za służbę od czasu przejęcia przeze mnie
zwierzchnictwa nad brygadą.
Dzisiaj, Dowództwo
Generalne obiecało mi Krzyże Żelazne II. Klasy dla 24. Regimentu,
które przekażę, jak tylko je otrzymam. Życzę chwały i zwycięstw
dla 24. Regimentu Piechoty Landwehry również na przyszłość!
Podpisał: generał
Freiherr von Ziegesar [dowódca 69. Rezerwowej Brygady Piechoty].
Flammberg - Opaleniec 1910 |
Montwitz - Mącice słup graniczny, 1930 |
Jednorożec, cmentarz wojenny. W 1915 roku. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz