1. Ermländisches Infanterie-Regiment Nr. 150
1. Warmiński - Regiment Piechoty Nr 150
Fragment rozdziału: Die große Sommeroffensive 1915
Tłumaczenie i opracowanie: Jacek CzaplickiArmie frontu zachodniego stały na dobrze rozbudowanych pozycjach obronnych
i trudno było przełamać ten impas. Z tego powodu, raz na zawsze trzeba było
przełamać przewagę wroga na froncie wschodnim. Pod koniec kwietnia 1915 r.
wojska niemieckie podjęły śmiałą ofensywę w Kurlandii. 2 maja 1915 r. armia
Mackensena przebiła się przez pozycje rosyjskie w pobliżu Gorlic -Tarnowa i ścigała
wroga przez Galicję zdobywając Przemyśl i Lwów. Na początku lipca Rosjanie
zostali wypędzeni z ziemi austriackiej, a Mackensen skręcił na północ, aby
przejść między Bugiem a Wisłą do Brześcia-Litewskiego.
W celu zniszczenia sił rosyjskich stojących na łuku Wisły, siły armii
niemieckiej stojące na granicach Prus Wschodnich ruszyły do ataku. Ta wielka
lipcowa ofensywa rozpoczęła się równocześnie w dwóch miejscach. W pobliżu
Przasnysza i na skraju północnego skrzydła Armii Niemen von Below'a.
Grupa Armii Gallwitz została wzmocniona przez dwanaście dywizji i ciężką
artylerią. Na kierunku ich ataku znajdowały się silnie rozwinięte pozycje
polowe, ufortyfikowane bazy i jedna duża twierdza. Na drugiej linii obrony
mieli rzekę Narew i pas nadrzecznych fortyfikacji. Pas ziemi po obu stronach
Przasnysza został uznany za najkorzystniejszy obszar ataku. W połowie lipca
wybiła godzina ataku. Rozpoczęła się wielka letnia ofensywa. Składała się ona z
nieprzerwanych bitew, przemarszów i prowadziła nas w niespotykanym dotąd,
zwycięskim marszu przez całą Polskę, do Rosji właściwej. Niestety nie udało się
osiągnąć tak decydującego sukcesu jak w przypadku Tannenbergu i Bitwy Zimowej.
Raz po raz wojska rosyjskie cofały się, ich armia w ten sposób unikała
rozgromienia.
Bitwa o przełamanie frontu pod Przasnyszem.
8 lipca 1915 r. z samego rana nadszedł dość niespodziewany i zaskakujący rozkaz,
że sztab regimentu oraz sześć kompanii ma zostać wycofanych z zajmowanych
pozycji i przemaszerować przez Myszyniec za rzekę Omulew, gdzie zostanie
utworzona dywizja mieszana. Na początku nie wiedziano, jaki jest cel takiego
rozwiązania. Żołnierzy poinformowano, aby się pospieszyli i przygotowali do
wymarszu oraz przygotowali się do wojny manewrowej ze wszystkimi jej
wymaganiami!
Regiment wyznaczył do tego celu II. Batalion/150 pod dowództwem Majora Kittela
oraz 2. i 9. Kompanię/150. Przez cały dzień wychodziły zamówienia z jednostek i
wydawano im przydziały. Pojazdy i odzież musiały być dokładnie sprawdzone,
konie tu i ówdzie były wymieniane na silniejsze, wydawano zapasy jedzenia i
amunicji - krótko mówiąc, bataliony i kompanie miały ręce pełne roboty.
Marsz rozpoczyna się wieczorem tuż po zmroku, ponieważ wróg nie mógł zauważyć
przegrupowania wojsk. Sześć kompanii pomaszerowało przez Myszyniec do wsi
Surowe i Krukowo. Do tej drugiej wsi udał się również sztab regimentu. Tam
dopiero żołnierze otrzymali informacje, że na wschód i zachód od Przasnysza
zaplanowano dużą ofensywę.
W dniu 10 lipca 1915 część regimentu dociera do Pruskołęki. W ciągu dnia
powstaje tam regiment „Bürkner”. Oprócz II. Batalionu/150, II. Batalionu/147
pod dowództwem Hauptmanna Kramme, w jego skład wchodzi jeszcze batalion Brause,
złożony z 1. i 4. Kompanii/147 oraz 2. i 9. Kompanii/150. Ponadto regimentowi
przydzielono 190. i 191. Pluton Karabinów Maszynowych. Regiment zostaje
podporządkowany Brygadzie Küster i Dywizji von Falka.
W Pruskołęce wszystkie oddziały musiały rozłożyć się obozem, ponieważ wieś
składała się tylko z osiemnastu zagród i panowała tam ospa. Sześć zagród było
całkowicie odciętych, a ich mieszkańcy nie mogli opuszczać miejsca pobytu.
Przed każdym domem znajdował się posterunek straży. Również wodę ze studni
uznano za złą, było podejrzenie, że jest skażona. Tylko dwie studnie były
używane do pobierania wody pitnej. W obozie wiele się działo. Wielu żołnierzy
zdejmowało połowę lub wszystkie ubrania, aby wykąpać się w pobliskim strumieniu.
W międzyczasie przybiegają Polki i pytają, czy mogą zrobić pranie. Wieczorem
obiecują oddać wszystko wyprane i wysuszone. Chcą zarobić na tym trochę
pieniędzy i wielu żołnierzy korzysta z tej oferty. To dziwny obraz życia
polowego, mnóstwo kobiet pomiędzy nagimi mężczyznami. Wojna zmienia wiele
rzeczy!
Około 10 wieczorem zaczął padać deszcz, który trwał przez całą noc. Wiele
namiotów trzeba jak najszybciej stawiać na nowo, ponieważ znajdowały się na
zalanym terenie. Wszystkie konie ze spuszczonymi głowami znosiły ulewę.
W dniu 11 lipca 1915 r. rano deszcz na szczęście ustępuje, a około 10:00 słońce
przebija się przez chmury i przynosi piękny letni dzień. Niewygody nocy zostają
wybaczone, żołnierze znów w dobrych nastrojach podejmują życie obozowe, a
niektórzy włóczą się po okolicznych pięknych wioskach – tego dnia jest
niedziela, wszędzie tam panują świąteczne porządki.
Następnego dnia, 12 lipca 1915 r. , pojawia się Ekscelencja von Falk, dowódca
dywizji. Bataliony stanęły na placu obozowym, gdzie wita je Ekscelencja: "Przed
nami ciężkie walki. Musi istnieć wzajemne zaufanie pomiędzy dowódcą a
oddziałami. Oczekuję wszystkiego co najlepsze od dzielnych oddziałów, które tak
często zdały sprawdzian i wie, że może na nich polegać”.
Przeprawa przez bród w trakcie marszu do Olszewki w dniu 13 lipca 1915 |
13 lipca 1915 r. wielka ofensywa zaczyna się przed świtem. O godzinie 3:00 nad ranem, regiment „Bürkner” rusza do wsi Olszewka. Pogoda znów się zmieniła, pada deszcz. W trakcie marszu trzeba było pokonać duże bagna i łąki, które stały pod wodą z powodu ulewnych deszczy ostatnich dni. Pojazdy utknęły i by ruszyć je z miejsca trzeba było zaprzęgać do wozu po sześć do ośmiu koni.
W Olszewce gromadzi się Brygada „Küster”, która wyrusza wyznaczonym
korytarzem – o szerokości 1 kilometra – nad rzeką Orzyc koło Jednorożca, skąd
od wielu godzin słychać coraz większy ostrzał artyleryjski. Po drodze oddziały często
mijały stanowiska ciężkiej artylerii. Wkrótce również słychać ogień piechoty,
który narasta z każdym pokonanym metrem. Nawet niebiosa przyłączają się do hałasu
bitwy rozbłyskami piorunów. Straszliwa burza z piorunami po pewnym czasie
rozładowuje się, ale pod koniec towarzyszy jej gradobicie z ziarnami wielkości
wiśni. Konie z bólu dostają szału - kilka pojazdów poniosło, wóz z karabinem
wjeżdża w bagno i a konie utknęły tam po pas. Z wielkim trudem udało się je
wyciągnąć. Ale burza szybko mija - „surowi panowie” nie rządzą długo! A grzmot
bitewny z setek ognistych gardeł znów dominuje na scenie!
Regiment początkowo wyznaczony jest jako rezerwa korpusu i zostaje
rozmieszczony lesie na północny zachód od Jednorożca. Około południa otrzymuje
jednak rozkaz zluzowania 5. Regimentu Gwardii oraz Rezerwowego Jäger-Batalionu
Gwardii, który brał udział w ataku na rosyjskie pozycje na wzgórzu 145, na
południe od Stegny i poniósł duże straty.
Walki na południe od Jednorożca. 13 lipca 1915 |
Wykonanie tego manewru dla batalionów było niezwykle trudne, gdyż ruiny Jednorożca, gdzie tylko gołe kominy i podziurawiony wiatrak wciąż wystawały ze stosu gruzów - oraz prawie odkryta równina, przez którą musi przejść regiment, znajdowały się pod ciężkim ostrzałem rosyjskiej artylerii. Wkrótce jednak bataliony docierają do okopów znajdujących się północ od wsi Stegny, w których teraz następuje luzowanie znajdujących się tam oddziałów niemieckich. Rozbudowany system okopów powoduje dezorientację u przybyłych. Również stały ostrzał tych umocnień przez artylerię wroga, sprawia, że luzowanie zmęczonych oddziałów trwa długo. II. Batalion/150 zastępuje oddziały 5. Regimentu Gwardii, II. Batalion/147 luzuje oddziały Rezerwowego Jäger-Batalionu Gwardii. Batalion von Brause pozostaje jako rezerwa dywizji na północnym skraju Jednorożca.
Od wczorajszego wieczoru oddziały są bez jedzenia. Tabory, wozy z amunicją i kuchnie polowe dotarły aż do lasu na północ od Jednorożca, ale teraz nie ma możliwości dostarczenia z nich prowiantu od oddziałów na pierwszej linii frontu. O godzinie 17:00 regiment otrzymuje od dowódcy brygady rozkaz zajęcia skraju lasu na południe od Stegny, który wciąż jest zajęty przez wroga i wypchnięcie ich na południową krawędź lasu o długości około 5 do 6 kilometrów. To trudne zadanie dla regimentu, bo niedługo miały zapaść ciemności! Bataliony rozwijają się obok siebie, by atakować skraj lasu, z którego ostrzeliwuje ich piechota i karabin maszynowy. Batalion von Brause również został ściągnięty i rusza z tyłu jako rezerwa. Po około dwóch godzinach walk, krawędź lasu zostaje zajęta, jeńcy twierdzą, że są tylko tylną strażą, a w lesie jest wiele ich oddziałów.
Biorąc pod uwagę głębokość i szerokość lasu oraz jego gęste podszycie, które będzie stanowić dużą przeszkodę w akcji, wszystkie trzy bataliony zostają rozmieszczone obok siebie. Oddziały mają poruszać się równolegle do drogi Stegna-Drążdżewo, po której będzie poruszał się sztab regimentu, podążając 400 m za strzelcami. W międzyczasie, gdy bataliony zaczynają się przemieszczać, aby przejść przez las, zrobiło się już bardzo ciemno.
Pierwsze strzały rozlegają się bardzo daleko, prawdopodobnie na prawym skrzydle II. Batalionu/150, później żwawy i coraz bardziej gwałtowny ogień stopniowo zbliża się do drogi. Wkrótce padają również strzały na lewo od drogi. Wygląda na to, że wszędzie na całej linii natrafiono na opór wroga. W międzyczasie zaczęło padać i zrobiło się ciemno, przez co coraz trudniej jest żołnierzom utrzymać jedną linię i kierunek ataku. Po prawej stronie, wydaje się, że atak zatrzymuje się, że strzelcy natknęli się w niektórych miejscach na nieregularne druciane przeszkody, a wkrótce daje się zauważyć brak łączności z niektórymi oddziałami po prawej stronie drogi. Tu i ówdzie ogień piechoty cichnie, tylko po to, by niedługo później rozbrzmieć na nowo.
Do drogi dociera kilku rannych ze 147-ej, szukających opatrunku. Udało im się tu dotrzeć przypadkowo przez las, ponieważ zupełnie stracili kierunek w ciemności i cieszą się, że nie wpadli w ręce Rosjan.
Sztab regimentu zbliżył się już do linii ognia batalionu po lewej stronie. W ciemnościach i przy niejasnej sytuacji wszystkich batalionów, ruch do przodu coraz bardziej zanikał. Po prawej stronie brak kontaktu z oddziałami, front jest tu całkowicie przerwany, wysłane patrole wracają bez wyników. To bardzo niekomfortowa sytuacja. Ogień piechoty stopniowo całkowicie ustał. Tylko tu i ówdzie padają jeszcze strzały.
Wszyscy niecierpliwie oczekują świtu. Tymczasem kuchnie polowe zostają podciągnięte na drogę ze Stegny do Drążdżewa, tak że są pod ręką. Będzie można nakarmić żołnierzy, jak tylko sytuacja pozwoli.
Działania w dniu 14 lipca 1915 |
14 lipca 1915 r. Pierwszy przebłysk świtu na wschodzie witany jest jak wybawienie. Wszyscy dostępni gońcy i patrole zostają wysłani, by przywrócić kontakt z oddziałami po prawej stronie drogi. Patrol oficerski pod dowództwem ordynansa Leutnanta rezerwy Sterna, jedzie do Drążdżewa na rozpoznanie i wkrótce melduje, że po drodze nie ma śladu wroga. Batalion po lewej stronie kontynuuje swój ruch naprzód, a sztab regimentu rusza drogą na południowy skraj lasu. Tam dociera do niego pierwsza wiadomość od Batalionu „Kittel”, a wkrótce także od Batalionu „Kramme”. Rosjanie wycofali się wszędzie, bataliony podążają za nimi i stopniowo przywracane jest połączenie między oddziałami. Około godziny 5:00 rano uporządkowane już linie docierają do południowego skraju lasu.
Pościg w kierunku Narwi.
Teraz drugi regiment brygady rusza w pierwszej linii. Na drodze szybko pojawia się artyleria, aby zająć pozycje na południe od lasu. Mówi się teraz, że trzeba deptać wrogom po piętach i nie pozwalać mu odskoczyć. Sytuacja pod Przasnyszem też jest dobra, Rosjanie wycofują się wszędzie.
Przystanek na skraju lasu jest szybko wykorzystywany do pospiesznego nakarmienia żołnierzy z kuchni polowych.
O godzinie 12:00 zabrakło jedzenia dla wszystkich! Dodatkowo dają o sobie znak dwie bezsenne noce, w tym ostatnia z wyczerpującą nocną walką w lesie. Jednak mimo tych wysiłków i niedostatków wszędzie panuje radosny i pewny siebie nastrój zwycięstwa. Regiment przemieszcza się teraz na południowy wschód, za 5. Regimentem Gwardii. Na wysokości wsi Grądy dowódca dywizji rozkazuje zatrzymać się i skierować się frontem w kierunku rzeki Orzyc. Wysłano patrole zwiadowcze w kierunku rzeki i wsi Przytuły. Meldunki stamtąd są niekorzystne! W oddziałach brakuje już chleba, a bataliony miały go otrzymać dzisiaj, niektóre nawet już wczoraj. Jest to najbardziej nieprzyjemna sytuacja dla żołnierzy, ponieważ porcje z kuchni polowej są mocno niewystarczające. A co gorsza, znowu pada uciążliwy deszcz i nadchodzi noc. Głodni i mokrzy żołnierze tkwią w namiotach rozstawionych przy licho wykopanych okopach i oczekują na nadchodzący dzień.
W dniu 15 lipca 1915 r. walki wybuchają na nowo. Wydaje się, że Rosjanie chcą wykorzystać linię rzeczki do stawienie silniejszego oporu. Stoją od 800 do 1000 metrów na wschód od rzeki Orzyc, w miejscu gdzie sprzyja im ukształtowaniu terenu. Tylko pod wsią Przytuły mają jeszcze pozycje obronne po tej stronie rzeki. Ostrzał artylerii rosyjskiej jest niezwykle uciążliwy, bardzo powoli oddziały posuwają się naprzód. Straty rosną na całkowicie płaskim i niepokrytym terenie. Asystent lekarza doktor Schomann, który dopiero co wstąpił do regimentu w Wykrocie, pada zabity w okopie, gdy uderza tam pocisk artyleryjski. Zginął w trakcie ratowania ciężko rannego oficera, obserwatora artylerii. W miarę postępu ataku pozycje Rosjan w Przytułach są coraz bardziej okrążone, a zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa, Rosjanie wieczorem uciekają, porzucając wieś oraz okopy na północ i południe od niej. Pozycje te zostają zajęte przez II. Batalion/150. Wieczorem Unterarzt Walter zgłasza się do regimentu w zastępstwie poległego asystenta lekarza.
Pogoda wyklarowała się, niebo jest bezchmurne. Około godziny 19:00 przelatuje nad nami rosyjski dwupłatowiec. Przy bezchmurnym niebie ma doskonały widok na nasze pozycje. Artyleria zaczyna ostrzeliwać malutki samolot lecący na wysokości około 1000 metrów. Każdy strzał szrapneli tworzy śnieżnobiałą bawełnianą kulę na błękitnym niebie, która dopiero po 15-20 minutach powoli się rozprasza. Wszystkie strzały są jednak za krótkie, samolot zdaje się wspinać jeszcze wyżej i kontynuuje swoją wędrówkę, nie przejmując się ostrzałem. Około 3 km za naszą pozycją przecina kolejną linię artyleryjską i ponownie dostaje się pod silny ogień. Zatacza duży łuk na południe i wraca na własne pozycje, ale jeszcze długo można go było śledzić przez lornetki.
Patrole niemieckie zajmują opuszczone pozycje nieprzyjaciela w Przytułach oraz na zachodnim krańcu mostu na rzece Orzyc. W pobliżu mostu rzeka Orzyc ma około 15 metrów szerokości i jest bardzo błotnista, więc przeprawa jest tu niemożliwa. A ponieważ teren ten jest pod ostrzałem wroga, nie można zbudować żadnych kładek.
W dniu 16 lipca 1915 r. o świcie rozpoczęło się intensywne przygotowanie artyleryjskie, a następnie na całym froncie podjęto przeprawę przez Orzyc i atak na pozycje nieprzyjaciela rozciągające się na północ i południe od wsi Bagienice. Dla obserwatorów jest to wspaniała scena bitewna! Całe pole walki widać jest z kilku kilometrów.
Orzyc zostaje pokonany po szybko zbudowanych, dość chwiejnych kładkach, ale czasami też trzeba było brodzić w płytszych miejscach. Przeprowadzenie koni i pojazdów było niezwykle trudne ze względu na bagniste brzegi rzeki. Walka z Rosjanami obsadzającymi pozycje w pobliżu wsi Bagienice trwa do wieczora, po czym bitwa zostaje przerwana. Bataliony okopują się na osiągniętych pozycjach. W ciemnościach nocy kuchnie polowe podprowadzane są pod same linie strzeleckie.
W nocy utrzymywany jest intensywny ruch patrolowy i około godziny 2:00 zauważono, że Rosjanie wycofali się na całej linii. O świcie 17 lipca 1915 r. rusza pościg w kierunku wschodnim.
Krajobraz zmienia się całkowicie, jest urozmaicony. Pagórkowata kraina, pełna liściastych lasów i niewielkich rozproszonych grup krzewów, a między nimi pofałdowane, bardzo dobrze rozwinięte i bujne pola uprawne - urokliwy, pełen wdzięku krajobraz.
Przez wieś Niesułowo-Huta regiment dotarł bez walki na długi, zalesiony grzbiet znajdujący się na wschód od tej wioski. Nadchodzi rozkaz, aby na początku nie podejmować dalszych działań. Dywizja Gwardii po prawej stronie jest nadal znacznie opóźniona, gdyż ich przeprawa przez Orzyc wiązała się z większymi trudnościami. Oczekiwany jest moment, kiedy oddziały te zajmą obszar na południe od wsi Rawy-Boruty. Tak więc Brygada odpoczywa na zajętym wzgórzu przez cały dzień. Pogoda jest piękna, a z wysokiego wzgórza rozciąga się rozległy widok. Mimowolnie spojrzenia i myśli kierowane są szczególnie na wschód. Zaledwie 20 kilometrów od tego miejsca płynie potężna rzeka Narew, z jej twierdzami Łomża, Ostrołęka, Różan, Pułtusk i Nowogeorgiewsk [Modlin]! Nie ma wątpliwości, że Rosjanie mają teraz zamiar opierać się na linii tych fortec. Jak zwykle będą się bronić, dopóki duże masy wojsk nie przekroczą linii rzeki.
Przed wzgórzem, na którym znajdował się regiment rozciągała się bagnista, 3-4 kilometrowa łąka, przecięta szerokim strumieniem, a po drugiej stronie znów wznosiły się zalesione wzgórza. Poniżej krawędzi lasu widoczna jest niezwykle duża i rozciągnięta wioska - Mamino. Na wzgórzach na wschód od tej wioski widać rozbłyski. To stanowiska artylerii rosyjskiej, która początkowo ostrzeliwuje głównie w kierunku południowo-zachodnim, na wsie Rawy-Boruty, gdzie prawdopodobnie pojawiła przednia straż Dywizji Gwardii. Wkrótce jednak i wzgórze zajęte przez regiment znajduje się pod ostrzałem, z tego powodu oddziały muszą się skryć z drugiej strony wzgórza.
O godzinie 17:00 regiment otrzymuje rozkaz, aby jedna z jego kompanii uderzyła na wieś Mamino w celu rozpoznania sił wroga. Wyznaczona do tego celu 8. Kompania/147 r. kieruje się na szeroki okop strzelecki naprzeciwko wioski. Tuż po dotarciu kompanii do otwartej przestrzeni na łące, dostaje się ona pod ostrzał piechoty i karabinu maszynowego ze wsi. Również artyleria rosyjska kieruje teraz na nich swój ogień. Pytanie brzmi: wycofać kompanię czy zaatakować z większą siłą. Dylemat rozwiązuje rozkaz z brygady, by atakować.
Batalion „Kramme” zostaje wysłany do ataku frontalnego, a batalion „von Brause” otrzymuje rozkaz zaatakowania Mamino na prawej flance, okrążając obszar bagnistych łąk od północy. Batalion ten ma odpalić flary, gdy tylko znajdzie się na prawym skrzydle pozycji wroga, tak aby ogień artylerii skierowany na Mamino mógł zostać skorygowany. Wraz z natarciem batalionu „Kramme”, cała dostępna artyleria w sektorze brygady kieruje swój ogień na wieś Mamino, która zaczyna się palić w niektórych miejscach, jednak wkrótce zamienia się w jedno wielkie morze płomieni z powodu dość silnego wiatru. Natarcie batalionu „Kramme” idzie zaskakująco szybko. W niepowstrzymanym, gwałtownym ataku dociera do płonącego Mamino, z którego Rosjanie uciekają w panice. Za wsią są jednak dobrze rozbudowane stanowiska wroga. Główna pozycja Rosjan znajduje się tylko 500 metrów dalej na skraju lasu. Tak więc batalion musi na razie okopać się we wsi, między płonącymi zagrodami i czekać na interwencję batalionu „von Brause”. W międzyczasie zrobiło się ciemno i nie widać jeszcze żadnego sygnału świetlnego. Wysłano więc kilka patroli, aby ustalić opóźnienie. Jeden z patroli wraca z meldunkiem od dowódcy batalionu: "Batalion napotkał w lesie na północ od Mamino silną formację oskrzydlającą wroga i związany jest walką, wyznaczonego zadania nie jest w stanie wypełnić”.
W tych warunkach pozostało tylko czekać na światło dzienne. Sztab regimentu przemieszcza się do małej wioski Pach, na zachód od Mamino, gdzie znajduje się również II. Batalion/150. W nocy aktywne patrole ustalają, że główna pozycja Rosjan jest nadal mocno obsadzona i rozciąga się znacznie dalej na południe, co oznacza, że do kolejnego natarcia potrzebne są znacznie większe siły.
Walki w dniu 17 lipca 1915 |
18 lipca 1915 r. Rozpoczęty atak musiał zostać dokończony, tyle, że sytuacja w jakiej znalazły się bataliony „Kramme” i „Brause” wymagała pilnej interwencji. Rankiem w niedzielę 18 lipca, dowódca dywizji rozkazuje zająć wrogie pozycje za wszelką cenę, tyle, że znacznie mocniejszym siłami i dopiero po przygotowaniu artylerii. Regiment Bürknera ma do dyspozycji cztery bataliony na przeprowadzenie ataku. Ściągana jest również artyleria z innych odcinków frontu.
Ranek mija na odpowiednich przygotowaniami. Około południa nadchodzi rozkaz przełożenia ataku, ponieważ na innych odcinkach frontu formacje są opóźnione i nie wykonały swoich zadań, a miały ruszyć do kolejnego natarcia równocześnie z atakiem na Mamino. Jednak po zmroku wszystkie oddziały mają już być gotowe do ataku, by o świcie ruszyć do szturmu.
O 20:00 i 21:00 nadal cała niemiecka artyleria ostrzeliwuje pozycje rosyjskie na wschód od Mamino – wygląda to jak gigantyczny pokaz fajerwerków! W nocy 19 lipca 1915 r. bataliony podkradają się jak najbliżej linii wroga, na flankach ustawiane są działa polowe. Wszystko jest gotowe do ataku. O 3:00 rano przychodzi meldunek, że Rosjanie opuścili swoje pozycje. Na całym froncie rusza pościg. W rosyjskich okopach, przez które oddziały przechodzą na początku dnia, zalegają góry trupów, efekt działania naszej artylerii. Kierunek marszu zostaje wyznaczony na wsie Żebry-Wierzchlas i Żebry-Stara Wieś, czyli coraz bliżej rzeki Narew! Teren jest niezwykle urokliwy, wspaniałe lasy liściaste, ładne i wciąż dobrze zachowane wioski. Ale wśród mieszkańców panuje rozpacz. Rosjanie zgromadzili całe bydło ze wsi i zabrali je. Jak teraz zostaną poprowadzone żniwa? Niektóre wioski są prawie wyludnione, Rosjanie zabrali ze sobą także mieszkańców. Tylko nieliczni, którzy pochowali się w lasach, uciekli przed swym losem i teraz wracają. Pewien stary człowiek opowiada, że Rosjanie wyciągali mieszkańców z gospodarstw, a później przy pomocy biczów pogonili mężczyzn, kobiety i dzieci jak stado bydła. Uratował się z córką i wnukami kryjąc się w lesie. Oni nie bali się Niemców, nie dali sobie wmówić, że Niemcy są okrutni i zrobią im krzywdę.
Nie ma żadnych oznak wroga. Rosjanie w nocy musieli zyskać znaczną przewagę przy odskoku. W południe regiment staje obozem we wsi Żebry-Stara Wieś. Tutaj też zastano tylko kilku mieszkańców. Stopniowo jednak coraz więcej z tych, którzy ukrywali się w pobliskim lesie, wychodzi z kryjówek. Ciągną też stamtąd z powrotem swoje sprzęty domowe, bo w czasie ucieczki zabierali, co tylko było możliwe i ukryli je w lesie. Krzesła i stoły, kołowrotki, krosna, a nawet drzwi i okiennice, których Rosjanie lubili używać do rozpalania ognia. Przynoszą je z lasów i odnawiają swoje domy. To przyjaźni ludzie, którzy robią dla nas, co mogą.
20 sierpnia 1915 r. przychodzą informacje z dowództwa Dywizji, że Rosjanie wycofali się za Narew. Sukces!
Patrole II. Batalionu/150 wcześnie rano 20 sierpnia meldują: "Obszar na wschód od wsi Maćki, Żerań Duży i Żerań Mały wolny od wroga. Narew ma tam około 80-120 m szerokości. Bród koło wsi Maćki w najgłębszym miejscu ma około 1,60 m głębokości. W odosobnionych punktach, małe wrogie oddziały nadal są w okopach na zachód od Narwi."
W nocy z 20 na 21 lipca silny patrol, którym dowodzi Offizierstellvertret Schulz, wyrusza na Nożewo i zastaje wieś wolną od wroga. Idąc dalej, nieoczekiwanie natknęli się na większy patrol rosyjski, który krył się w krzakach i pozwolił mniejszemu oddziałowi zbliżyć się. Z zaskoczenia otworzył ogień do niemieckiego patrolu. Doszło do walki, padło wielu zabitych i tylko paru żołnierzy uszło z zasadzki.
Pozycje 150. regimentu w dniach od 21 marca do 16 lipca 1915 |
Aby nie stracić z oczu całości wydarzeń, musimy teraz spojrzeć wstecz na to, co wydarzyło się na pozycjach na południe od wsi Wykrot.
Pod Wykrotem pozostał I. Batalion/150 bez 2. Kompanii i III. Batalion/150 bez 9. Kompanii pod dowództwem Majora von Kriesa. 13 lipca Generalmajor Protzen, starszy już, ale wciąż żwawy dżentelmen, weteran z walk 1866 i 1870/71, przejął dowodzenie na sektorem.
Na lewo od 150. Regimentu Piechoty znajdowała się 75. Rezerwowa Dywizja, która 14 lipca przełamała frontalnym atakiem pozycje Rosjan w pobliżu wsi Lipniki. Natarcie aktywnie wspierała artyleria 37. Dywizji Piechoty
Po przełamaniu obrony Rosjan pod Przasnyszem 15 lipca 1915 r. spodziewano się, że wróg będzie musiał się wycofać również z rejonu działania 37. Dywizji Piechoty i 75. Rezerwowej Dywizji Piechoty. Już rano 16 lipca nadeszły meldunki ze wsi Klimki, że w nocy wróg opuścił swoje stanowiska.
Dowodzona przez Leutnanta rezerwy Lehnsdorf'a 1. Kompania/150 samodzielnie
ruszyła w pościg. Niedługo później ruszyły oddziały na całym froncie. I. i III.
Batalion/150 przez wieś Krobia ruszył na wieś Sul, gdzie spotkał oddziały z I.
Batalionu/249. Rezerwowego Regimentu Piechoty, który przeprawił się tam przez
rzekę Szkwa.
Dalej oddziały 75. Brygady Piechoty [150. i 151. Regiment] udały się do wsi
Golanka. W ten sposób przekroczono kilka tylnych, silnie umocnionych pozycji
rosyjskich. Odwrót Rosjan musiał być przygotowany od dłuższego czasu, bo oprócz
kilku skrzynek z amunicją piechoty prawie niczego nie pozostawiono na
stanowiskach.
Wioski w tej okolicy były opuszczone. Wszyscy mieszkańcy prawdopodobnie uciekli lub zostali zabrani i pognani w nieznane przez Rosjan, jak to często miało miejsce we wsiach na zachód od Narwi.
Pogoda jest wyjątkowo paskudna. Ulewne deszcze zmiękczyły ziemię w bagnistym obszarze między małymi rzekami, co jeszcze bardziej utrudniło marsz artylerii i kolumn piechoty.
Pod Golanką w lasach rozłożono się obozem, który był osłaniany od strony wsi Grale. W międzyczasie patrole kawalerii (11. Reg. Dragonów) odkryły, że nieprzyjaciel kopie okopy pod Płoszycami i w lesie na południe od wsi.
W tym czasie do grupowania „Protzen” w którym znajdowały się I. i III. Batalion/150 (bez 2. i 9. Kompanii), dołączył Landszturm-Batalion „Allenstein” oraz II. i III. Dywizjon 82. Regimentu Artylerii Polowej.
W dniu 17 lipca przeprowadzono dokładne rozpoznanie rozciągniętych pozycji rosyjskich. Okazało się, że są to bardzo dobrze rozbudowane umocnienia. Jednak 75. Rezerwowa Dywizja, której podlegało obecnie również zgrupowanie Protzen, powstrzymała się od natychmiastowego ataku, aby najpierw podciągnąć silniejszą artylerię.
Również 18 lipca nie wyprowadzono frontalnego ataku wszystkich oddziałów, ponieważ w obszarze leśnym nie udało się dokładnie ustalić przebiegu rosyjskich umocnień, przez co artyleria nie mogła ich zniszczyć .
W nocy 19 lipca Rosjanie niespodziewanie wycofali się ze swych umocnień. W trakcie trwania pościgu, połowa 150. Regimentu Piechoty otrzymuje rozkaz przejścia przez rzekę Rozoga na południowy zachód od wsi Nasiadki, gdzie znajdował się most i przemarszu przez Lelis, Gibałkę do wsi Antonie, w celu powrotu jednostek pod rozkazy 37. Dywizji Piechoty. Zgrupowanie Protzen zostało w ten sposób rozwiązane.
W marszu oddziały ponownie przechodzą przez silnie rozbudowane i opuszczone pozycje rosyjskie. Wiele tutejszych wiosek zostało podpalonych przez Rosjan w czasie ich odwrotu.
20 lipca 1915 r. I. Batalion/150 oraz 10. Kompania/150 na rozkaz dowódcy 37. Dywizji przenosi się do wsi Siedliska [dzielnica wsi Łęg Przedmiejski], aby zabezpieczyć lewą flankę dywizji i ustawić tam swoje placówki. 11. i 12. Kompania/150, pod dowództwem Hauptmanna Kretzschmara, któremu przydzielono również 11. Kompanię/147 i Kompanię Karabinów Maszynowych/147 pozostają we wsi Antonie jako rezerwy dywizji.
W dniach 21 i 22 lipca nie nastąpiły żadne zmiany. Teren rzeki Narew był pod kontrolą aktywnych patroli. Po drugiej stronie Narwi widać było rozległe koszary w Ostrołęce.
Oddziałom 4. Kompanii/150 udało się w dniu 22 lipca 1915 r. schwytać rosyjski patrol liczący sześciu żołnierzy. Byli oni z 36. Syberyjskiego Pułku Piechoty, który walczył już ze 150. Regimentem Piechoty pod wsią Klimki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz