piątek, 11 października 2024

54. Dywizja – Na drugi nasypie kolejowym

 

Gazeta frontowa 54. Dywizji Piechoty

„Im Schützengraben“

Nr. 38.

Niedziela, 17 września 1916 r.

Tłumaczenie i opracowanie:

Jacek Czaplicki

 

 

Na drugim nasypie kolejowym

(Z naszej rosyjskiej kampanii)

 

Oddziały dywizji dotarły w pobliże stacji Gucin ulokowanej na drugiej linii kolejowej, biegnącej tym razem z Ostrołęki do Ostrowi Mazowieckiej.

Rosjanie zostali wyparci z silnie ufortyfikowanych wsi Żabin, Grabowo i Damięty, a także z nasypu kolejowego [linii Ostrołęka – Warszawa], który znajdował się tuż za tymi miejscowościami. Ich uparty opór, wielokrotnie zasilany przez nowe oddziały, został przełamany w ciężkich walkach, które trwały od 30 lipca do 3 sierpnia. Teraz umocnili się na drugiej linii kolejowej, biegnącej kilka kilometrów dalej na wschodzie. Nasyp kolejowy, który przecinał płaski, miejscami podmokły teren w pobliżu Gucina, wystawał z równiny, przez którą wiła się rzeka Orz. Z daleka już było widać kilka silnych umocnień ziemnych, które Rosjanie musieli przygotować przed wycofaniem się z poprzedniej linii obrony.

Sprawiliśmy się dobrze. Rzeka Orz została już przekroczona. Pionierzy zbudowali na niej kładki w kilku miejscach, pomimo ostrzału wroga. Piechota posuwała się naprzód. Czekała nas jednak jeszcze cięższa walka, ponieważ Rosjanie, jak zwykle, mieli czyste pole ostrzału. Atak na umocnioną pozycję musiał przejść przez płaskie łąki, które leżały przed nasypem kolejowym.

Tomasze 6 sierpnia 1915 r. godz. 10:15.
Szkic vizefeldwebel Henseler

 

Tak wyglądała sytuacja rankiem 6 sierpnia.

Równina rozciągała się szeroko i płasko we wszystkich kierunkach, przerywana tu i ówdzie grupami drzew, między którymi wystawało kilka dachów krytych strzechą. Zalegliśmy na skraju wioski Tomasze w wykopanym przez nas krótkim, głębokim okopie, który zapewnił nam pewną ochronę przed rosyjską artylerią, i czekaliśmy. Spokój, który panował tego ranka, bardziej nas przygnębiał niż cieszył, ponieważ czekało nas trudne zadanie.

Oddziały niemieckie miały zaatakować na całej linii. W pewnym momencie na południu ożywił się ostrzał artyleryjski i w ciągu następnych kilku minut koncentryczny ogień spadł na odcinek na rzeką Orz. Mała wioska spokojnie ukryta wśród drzew zaczęła się tlić i dymić. Ryk eksplozji docierał do naszych uszu jak stłumiony, ciągły grzmot, a ogromne słupy dymu już unosiły się od ostrzału artyleryjskiego. A może był to znak, że żołnierze rosyjscy zaczynają się wycofywać i zgodnie z ówczesnym ich zwyczajem najpierw wszystko podpalają?

- Spójrzcie na ten piękny spektakl - powiedział nasz dowódca z zadowolonym wyrazem twarzy - artyleria strzela w nasz cel ataku, co ułatwi nam zadanie.

To był naprawdę piękny spektakl, nie pozbawiony dramatycznego wydźwięku. Być może takie wrażenie można było odnieść podczas wojny trzydziestoletniej, kiedy masa wojsk maszerowała przez spokojnie wyglądający krajobraz i podobnie jak huragan nadciągał a później znikał, pozostawiała za sobą jedynie ślady zniszczeń. Tutaj również wszystko działo się szybko. W miarę jak nacieraliśmy na wschód, widzieliśmy pojawiające się pożary - znak, że piechota posuwa się naprzód.

A to co? Wyszliśmy z ukrycia i przez lornetkę obserwowaliśmy front. W pobliżu pozycji wroga, gdzie teren wznosił się nieco za nasypem kolejowym i był widoczny z naszej strony, kilku żołnierzy pędziło przez otwarte pole.

- Rosjanie chcą ocalić swoje baterie za nasypem kolejowym - artyleria, gdzie nasza artyleria!

Ale już nadleciały: szrapnele i granaty spadały na szybkie, ale dobrze widoczne cele. Ruch wroga w tamtym miejscu wzrósł, ale do tyłu. Rosjanom robiło się zbyt niewygodnie w ich, jak się później przekonaliśmy, głębokich i starannie zbudowanych okopach i ziemiankach. Niektórzy z nich próbowali się wymknąć. Ale nasza artyleria rozpoznała ich zamiary i przesłała im wiadomość, że mają jak najszybciej schować się do okopów. Zaprzęgnięte wozy rozpadały się na spłoszone konie i ludzi, którzy biegali chaotycznie. Niewielu udało się uciec.

Tomasze 6 sierpnia 1915 r. godz. 10:40
Szkic: vizefeldwebel Henseler

 

W pewnym momencie wybuchła wieża ciśnień na stacji kolejowej w Gucinie i zaraz potem nasza piechota wyłoniła się ze swoich kryjówek i ruszyła prosto na swoje cele. Początkowo przywitał nas słaby ogień karabinowy, ale był zbyt słaby i nie było potrzeby robić skoków. Wydawało się, że Rosjanie uważali opór za beznadziejny; białe flagi pojawiały się jedna po drugiej, a na nasze wezwanie rosyjscy żołnierze wyszli ze swoich wzorowo wybudowanych umocnień. Wszyscy obrońcy i ich karabiny maszynowe, dwa działa i kilka wozów amunicji dostało się w nasze ręce. Rosyjscy żołnierze musieli uformować kolumny marszowe i wkrótce odeszli - w stronę Niemiec. Ostatnim etapem walki był standardowy ostrzał w kierunku wschodnim.

Vizefeldwebel Henseler.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz