niedziela, 30 czerwca 2024

152. Regiment Piechoty im. Zakonu Niemieckiego – Mobilizacja i ochrona granicy

 

 

Das Deutsch Ordens-Infanterie-Regiment Nr. 152 im Weltkriege

Autor:

Karl Strecker

Tłumaczenie i opracowanie:

Jacek Czaplicki

 

Mobilizacja

Malbork, Sztum

(1 - 7 sierpnia 1914 r.)

Po południu 1 sierpnia wszystko stało się jasne. Mobilizacja! Zaczęły bić wszystkie dzwony w okolicy. Wojna! To było tak, jakby Ziemia stanęła w miejscu.

Mobilizacja. Rzadko kiedy do pracy podchodzono z taką pewnością siebie i zdecydowaniem. Instrukcje znajdowały się w kalendarzu mobilizacyjnym, a ludzie i transporty przybywały punktualnie o uzgodnionej godzinie. Do służby pod sztandarem zgłosili się ochotnicy wojenni ze wszystkich środowisk. Ojcowie i synowie.

Malbork
Na górze grafika Ulbricha Hugo, a na dole grafika z historii 152. Regimentu.

 

W spokojnych dotąd miastach zaszły zmiany. Rezerwiści idący w długich korowodach, którzy śpiewając szli do koszar w doskonałym porządku marszowym, byli przyjmowani z wiwatami, a na miejscu mundurowani i zakwaterowani.

I. Batalion/152, który wrócił do koszar po zakończeniu ćwiczeń, zajął się pracami ziemnymi przy umocnieniach. Kompanie pozostały na zewnątrz. Prace zostały rozszerzone, a system obrony wzmocniony. W bezpośrednim sąsiedztwie umocnień ziemnych przeprowadzono ćwiczebny ostrzał z ostrą amunicją.

Mobilizacja batalionów była kontynuowana pod nadzorem specjalnie do tego wyznaczonego komendanta. Załadowano wozy taborowe, przyjęto zmobilizowane konie i przeprowadzono z nimi ćwiczenia powożenia.

Z II. Batalionu/152 wyznaczono sześć drużyn 5. Kompanii/152 do pilnowania mostów na Nogacie. Most kolejowy był pilnie strzeżony. Pociągi musiały zatrzymywać się przed mostem, okna w przedziałach były zamykane, a w przedsionkach wagonów rozstawiano uzbrojonych w karabiny strażników. Wieczorem blokowano przejazd mostem kolejowym. 2 sierpnia pociąg dalekobieżny Königsberg - Berlin przejechał przez zapory na moście. Zapory zostały odrzucone się na bok i cudem uniknięto wypadku.

W pozostałych kompaniach II. Batalionu/152 bez przeszkód można było dokończyć mobilizację. Oficerowie i żołnierze mieli możliwość zrobienia zakupów w ramach ostatnich osobistych przygotowań do mobilizacji. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Wielu, spośród tych, którzy na początku nie mogli tego zrobić, chodziło później od sklepu do sklepu i już nie zdobyło najbardziej potrzebnych rzeczy.

Mobilizacja III. Batalionu/152 przebiegała z trudem. Aby kontynuować mobilizację, hauptmann Höhne, szef 11. Kompanii/152, pozostał w Sztumie. Trudności zostały szybko przezwyciężone dzięki podjętym samodzielnie i odpowiedzialnie działaniom.

Hauptmann Höhne opisał to tak:

„Spokojne dotąd miasteczko Sztum tętniło życiem. Ochotnicy wojenni przychodzili i prosili, by ich zaciągnąć. Poborowi, śpiewając patriotyczne pieśni, nadciągali w zorganizowanych kolumnach. Przybywały one do koszar w ścisłym porządku i maszerowały nienagannie, śpiewając entuzjastycznie i radośnie „Die Wacht am Rhein” (Straż nad Renem). Zorganizowano komisje, które przyjmowały konie z zaciągu, zarządzały parkiem pojazdów, przeorganizowały miejsca w barakach i koszarach oraz organizowały rezerwowy lazaret. Wszyscy napływający ludzie, konie i pojazdy musiały być zakwaterowane i obsłużone, przy czym ludność chętnie pomagała i ze spokojem akceptowała wiele niedogodności i obciążeń”.

Pomieszczenia gospodarcze ożyły, podobnie jak biura pocztowe, które były otwarte również w nocy. Budynek biurowy był przepełniony. Pisarz pułkowy, vizefeldwebel Schröder, pomagał utrzymać porządek i dyscyplinę.

Dowódca regimentu był odpowiedzialny za mobilizację III. Batalionu/L.18, 2. Rezerwowanej Kompanii Karabinów Maszynowych/L.18 oraz przeszkolenie licznych jednostek transportowych. Ponadto, regiment wystawił Batalion Zapasowy/152. Zakwaterowanie stale przybywających nowych rezerwistów i żołnierzy do regimentu, batalionu zapasowego i wielu mobilizowanych formacji było trudne. W tym celu wykorzystywano puste magazyny po mundurach, sale szkoleniowe i kwatery cywilne, a regiment ściśle współpracował z administracją cywilną. Skargi na nieprzyjmowanie kwitów papierowych zamiast pieniędzy musiały być załatwiane odpowiednimi rozkazami. Sztab dywizji interweniował energicznymi apelami do społeczeństwa. Dzień mobilizacji, w którym przydzielano broń, wydawał się nam szczególnie ważny.

W tych trudnych godzinach nie zabrakło elementów dla pokrzepienia serc: 2 sierpnia na placu koszarowym I. Batalionu odbyła się msza polowa. Uczestnicy stanęli na obszernym placu przed ołtarzem polowym, przy którym z obu stron rozwinięto sztandary. W swoich przemowach, duchowni zawarli silne uczucia związane z miłością ojczyzny, które wpłynęły na wszystkich żołnierzy regimentu i zgromadzaną ludność. Ta godzina przyniosła ulgę wielu ludziom, którym trudno było się pożegnać. Sztandary zostały opuszczone na czas modlitwy i błogosławieństwa.

Niezorganizowane pragnienie działania było często przyczyną pochopnych zachowań. Poszukiwano szpiegów, którzy nimi nie byli, aresztowano podejrzane osoby, które nie miały złych zamiarów.

Dla przykładu, krążyła plotka, że francuskie samochody z francuskim złotem miały jechać przez Niemcy do Rosji. „Złote samochody”. Drogi zostały zamknięte, a ciężarówki były zatrzymywane i przeszukiwane.

Próby zapewnienia bezpieczeństwa go nie zapewniały. Nie zalecano poruszać się po zmroku. Nocne strzelaniny skłoniły dowódcę regimentu do tymczasowego zabrania ostrej amunicji pod klucz. Amunicję wydano kompaniom wystawiającym obsadę umocnień i do pilnowania mostów dopiero przed wymarszem na służbę. Jednak strzały padały również z umocnień. Meldowano, że zaobserwowano szpiegów. W większości przypadków byli to rosyjscy i polscy robotnicy zatrudnieni do żniw, z którymi nie wiedziano co robić. W budynku ujeżdżalni przetrzymywano 130 podejrzanych „jeńców”.

Dni mijały szybko. Tabory zostały załadowane i zaprzęgnięte, odbywały się ćwiczenia jazdy konnej i powożenia. Każdy żołnierz w jednostce był gotowy do wymarszu w pole, gotowy do wojny. Oddziały zostały scalone i przeszkolone. I. Batalion/152 i 5. Kompania/152 zostały zluzowane przez Batalion Zapasowy/152.

Mobilizacja jednostki została zakończona 7 sierpnia.

 

Rozmieszczenie i obrona granic

(8 sierpnia - 20 sierpnia 1914 r.)

Pozycje XX. Korpusu Armijnego, który ochraniał granicę, przebiegały w linii: Radoszki – Lidzbark – Działdowo – Nidzica – Szuć – Szczytno – Jezioro Nidzkie – Ruciane-Nida – Mikołajki – Bogaczewo, równolegle do południowej i południowo-wschodniej granicy Prus Wschodnich. W Radoszkach biegła linia rozgraniczenia z XVII. Korpusem Armijnym, który stał od zachodu na linii Brodnica – Golub Dobrzyń – Toruń.

Bogaczewo nad jeziorem Niegocin leży u bram twierdzy giżyckiej. Stamtąd w kierunku na północ, rozciągając się daleko na wschód przez Gołdap - Stołupiany - Pikały – aż do wybrzeża, na straży stał I. Korpus Armijny.

8. Armia zebrała się za pozycjami oddziałów straży granicznej; w jej skład wchodził XX Korpus Armijny z 41. Dywizją Piechoty, która miała zebrać się na południe od Olsztyna i 37. Dywizją Piechoty na północ od Szczytna.

8 sierpnia 1914 r. Sztab Regimentu/152, I., II. Batalion/152. i Kompania Karabinów Maszynowych/152 opuściły Malbork. Sztab i Kompania Karabinów Maszynowych odjechały pociągiem o godzinie 12:00, I. Batalion o godzinie 16:00, a II. Batalion o godzinie 20:00.

Batalionom maszerującym na stację kolejową, tak jak na uroczystościach, towarzyszyła orkiestra i śpiewy. Kwiaty leżały na ich drodze, kwiaty były wpięte w mundury i na karabinach. Ówczesny leutnant Beltz z II. Batalionu opisał to tak:

„ ... a potem to wszystko zostało za nami. Towarzyszył nam duży tłum z poważnymi twarzami. Po drodze ktoś zaintonował, najpierw cicho, potem coraz głośniej: „Deutschland, Deutschland über alles ...”. Orkiestra grała z przodu, a do śpiewu dołączyły maszerujące drużyny, śpiewało też wiele osób, które nam towarzyszyły. Wiekowa matka, która dysząc z trudem nadążała za nami, młoda kobieta z małym dzieckiem na ręku, mężczyźni, dzieci i gapie w otwartych oknach i na balkonach powyżej. Podnosząca na duchu chwila, która zerwała wszelkie ograniczenia i zjednoczyła wszystkich...

Na stacji kolejowej trwało wojenne ożywienie: pociągi transportowe przyjeżdżały i odjeżdżały, przejeżdżały puste pociągi. Wszystkie z tymi dziwnymi napisami i rysunkami, które powstały z chwili natchnienia wesołego żołnierskiego ducha. - Żołnierze w pociągach przy oknach, żołnierze przy otwartych drzwiach wagonów dla koni, żołnierze na lorach przy pojazdach, - krzyczący, śpiewający, machający. – Cywilni podróżni, którym nie udało się dotrzeć do celu podróży, siedzieli bezradnie przy swoich bagażach. Wśród nich płaczące dzieci. I wielu ludzi na peronie żegnających odjeżdżających żołnierzy regimentu. Pośrodku tej trwającej operacji, pojawiała się niestrudzona pomoc Czerwonego Krzyża. Czy dzień czy noc regiment również otrzymywał od nich niepoliczalne wsparcie. – Potem nastąpił wyjazd. Jak nas później rzucano po frontach, to prawie nie zwracaliśmy uwagi na podróż. Ale pierwszy wyjazd pozostanie niezapomniany.”

Sztab Regimentu/152, I., II. Batalion/152. i Kompania Karabinów Maszynowych/152 wysiadły w Olsztynie 8 sierpnia wieczorem, a 9 sierpnia rano znalazły zakwaterowane na południe od Olsztyna:

Sztab Regimentu ... majątek Pozorty,

Sztab I. Batalionu oraz 1. i 2. Kompania … Tomaszkowo,

3. Kompania ... Althof (część Kortowa),

4. Kompania i Kompania Karabinów Maszynowych ... Naterki,

Sztab II. Batalionu i 5. Kompania ... majątek Pozorty

6. Kompania ... Jaroty,

7. i 8. Kompania ... Bartąg.

Niektóre kompanie miały do pokonania marszem nawet 12 kilometrów do swoich kwater. - Nieprzyzwyczajeni do podróży pociągiem, w uciążliwym upale i nowych mundurów, żołnierze docierali do swoich kwater zmęczeni. Kuchnie polowe święciły pierwsze triumfy; stały się centrum życia kompanii.

Ledwo jednak Sztab Regimentu dotarł do wsi Pozorty, przez łącze telefoniczne dotarł rozkaz z dowództwa dywizji, że I., II. Batalion oraz Kompania Karabinów Maszynowych mają udać się w rejon Szuć i Szczytna w dwóch kolumnach, aby odciążyć bataliony z 37. Dywizji Piechoty w obronie granicy. - Batalionom przyznano tylko krótki odpoczynek. I. Batalion z Kompanią Karabinów Maszynowych miał dotrzeć w rejon wsi Butryny w dniu 9 sierpnia, a II. Batalion do Pasymia. - I. Batalion z Kompanią Karabinów Maszynowych po zgromadzeniu się w Dorotowie wyruszyły o godzinie 12:00 w kierunku leśniczówki Stary Ramuk, a następnie leśniczówki Kaletka.

Był gorący letni dzień. W wysokich i gęstych lasach „Lanskerofener” i „Ramucker” powietrze było ciężkie i wilgotne, co utrudniało oddychanie.

Jednak w momencie kiedy batalion musiał skręcić z szerokiej drogi na wąską, piaszczystą leśną ścieżkę biegnącą nad jeziorem Łańskim, wysiłek wzrósł. - Trzeba było robić przerwy w marszu. Żołnierzom dokuczał brak wody, w manierkach zostawało tylko kilka kropel. Niektórzy zostawali w tyle; zabierały ich wozy taborowe, które również z trudem posuwały się naprzód. Oddziały musiały jednak dotrzeć do wyznaczonego celu. O godzinie 20:00, po 25-kilometrowym marszu, jednostki dotarły na miejsce:

Dla Sztabu Batalionu, 1. Kompanii oraz Kompanii Karabinów Maszynowych były to Butryny,

2. Kompanii - Chaberkowo,

3. Kompanii – Bałdy i Bałdzki Piec,

4. Kompanii – Stara Kaletka.

II. Batalion/152 zebrał się w Klewkach i wyruszył 9 sierpnia o godzinie 14:30. Jego marszruta biegła przez Trękusek i Tylkowo. Również ich marsz sprawiał trudności i kosztował wiele wysiłku. W lesie „Purdener” przerwy na odpoczynek zarządzane były w krótkich odstępach czasu, aby pokonać parny, leśny rejon. Ale nawierzchnia drogi była lepsza i batalion czynił szybsze postępy. O 21:00, po 30 km marszu, kompanie dotarły do swoich kwater:

Dla Sztabu Batalionu, 5. i 6. Kompanii był to Pasym,

7. Kompanii – Michałki,

8. Kompanii – Tylkowo.

W dniu 10 sierpnia maszerujące bataliony, poprzez podoficerów na koniach, nawiązały kontakt z jednostkami 37. Dywizji Piechoty, które ochraniały granicę.

I. Batalion/152 i Kompania Karabinów Maszynowych miały zluzować III. Batalion/146. Regimentu Piechoty na odcinku: jezioro Omulew – jezioro Sasek Mały. - Ponownie uciążliwy upał i trudne piaszczyste drogi opóźniły marsz. Pierwszy odpoczynek urządzono we wsi Czarny Piec, na zachodnim skraju lasu „Hartigs”. Po krótkim odpoczynku w Jedwabnie, kompanie pomaszerowały w kierunku południowym do przydzielonych im odcinków pozycji granicznych:

Dla 3. Kompanii/152 są to Nowe Borowe na odcinku od wschodniego skraju jeziora Omulew do kilometra na wschód od wsi Mały Dębowiec;

Dla 2. Kompanii/152 jest to Szuć: odcinek od styku z 3. Kompanią/152 na wschód od wsi Mały Dębowiec do 1,5 km na zachód od Pidunia;

Dla 4. Kompanii/152 jest to Piduń: odcinek od styku z 2. Kompanią/152 do zachodniego skraju jeziora Sasek Mały.

Na wschodnim skraju jeziora Sasek Mały nawiązano kontakt z 1. Batalionem Jegrów. Po prawej stronie batalion miał styczność z odcinkiem obrony granicy „Neidenburg”, który przydzielono dowódcy 72. Brygady Piechoty, którym był generalmajor Schaer, a któremu podlegało zgrupowanie „Hohenstein-Neidenburg” złożone z 18. Regimentu Piechoty, I. Dywizjonu/35. Regimentu Artylerii Polowej, 5. Szwadronu/5. Regimentu Kirasjerów i Kompanii Kolarskiej.

Sztab Batalionu/152, 1. Kompania/152 (bez 1. Plutonu) i Kompania Karabinów Maszynowych stacjonowały we wsi Szuć. Dowódca batalionu major Marckstadt, po przejęciu odcinka otrzymał rozkaz, by w razie ataku wroga, utrzymać linię Szuć - Piduń.

Dowódcy odcinka podlegał 4. Szwadron/10. Regimentu Dragonów, dowodzony przez rotmistrza von Massowa, który wcześniej współdziałał z III. Batalionem/146 w obronie granicy. 3 sierpnia w ataku zdobył leżące tuż za granicą Janowo i dzięki aktywnym działaniom rozpoznawczym, szwadron ten znał ten odcinek granicy od podszewki.

Wsparciem obrony była 1. Bateria/79. Regimentu Artylerii Polowej; która do Pasymia dotarła pociągiem rankiem 10 sierpnia i pod ochroną plutonu 1. Kompanii/152 pod dowództwem leutnanta Tzschoppe przemieściła się do Jedwabna. Dowódca baterii, hauptmann Braun, przeprowadził rozpoznanie stanowiska baterii wyznaczonego na wzgórzach znajdujących się kilometr na północny wschód od wsi Szuć. Tego dnia I. Batalion/152 i 1. Bateria/FAR.79, a w szerszym znaczeniu 152. Regiment Piechoty im. Zakonu Niemieckiego i 3. Wschodniopruski Regiment Artylerii Polowej nr 79 zawiązały braterstwo broni. To braterstwo broni dowiodło swojej wartości w obliczu przeciwności losu i zagrożenia śmiercią.

Tego samego dnia II. Batalion/152 wymaszerowała ze wsi Leleszki o godzinie 8:00 i około południa dotarł do Szczytna. Marsz szosą Pasym – Szczytno, w otwartym terenie bogatym w jeziora, był mniej uciążliwy. Kiedy w rosnącym południowym upale przebyto las „Kopeller”, zadanie na ten dzień zostało osiągnięte.

Luzowanie 1. Batalionu Jegrów na odcinku jezioro Mały Sasek - jezioro Wałpusz zaplanowano na 11 sierpnia. Rozkaz ten został jednak odwołany i luzowanie przeprowadzono dopiero 12 sierpnia.

Obsadzana pozycja była dobrze rozplanowaną linią obrony, wzmocnioną w najważniejszych punktach umocnieniami piechoty. Liczne blokhauzy zapewniały zakwaterowanie dla garnizonu na rozległym zalesionym obszarze.

Na prawym skrzydle batalionu rozmieszczono 7. Kompanię/152 na odcinku od jeziora Mały Sasek do stacji kolejowej Siódmak; odcinek ten z prawej strony stykał się z odcinkiem obrony obsadzonym przez I. Batalion/152. Za 7. Kompanią/152 rozmieszczono 5. Kompanię w lesie „Reusswalder”; następnie 6. Kompanię w lesie miejskim Szczytna aż do szosy Szczytno - Olszyny. Na lewym skrzydle rozmieszczono 8. Kompanię/152 w lesie „Korpeller” aż do jeziora Wałpusz. Obsadzona linia obrony miała być utrzymana w razie ataku wroga. Dowódcy odcinka, którym był major von Koeckritz, podporządkowany był 5. Szwadron Dragonów/10, którego zadaniem było rozpoznanie terenu. Pozycje batalionu były zabezpieczone i rozbudowane do obrony. Dlatego głównym zadaniem początkowo było dokładne rozpoznanie terenu oraz ustalenie, gdzie znajduje się wróg i jakie są jego zamiary.

Bataliony były bliżej wroga. Bitwa mogła zacząć się w każdego chwili. Dragoni już opowiadali swoje „historie wojenne”. – Wszędzie panowała radosna frontowa atmosfera, czy to na warcie, czy na posterunku lub za pozycjami na spokojnych tyłach, w towarzystwie mazurskiego letniego krajobrazu z lasami i jeziorami, z piaszczystymi wzgórzami i sosnowymi zagajnikami oraz z pierwszymi kwiatami wrzosu.

Wróg wykazywał niewielką aktywność. Dywizja rozmieściła silne oddziały rozpoznawcze, które skierowała na linię Przasnysz – Drążdżewo - Ostrołęka. Patrole 4. i 5. Szwadronu Dragonów/10 przekraczały granicę i robiły wypady na południe. Patrole piechoty prowadziły rozpoznanie i rekonesans w terenie przed pozycjami. Kiedy poszczególne patrole piechoty oddalały się i nie było ich długi czas, to zaczynał się niepokój, że zostały schwytane przez patrole wrogiej kawalerii - po czym jednak wracały, zmęczone i głodne. Hauptmann Dütschke, dowódca 4. Kompanii/152, kazał swoim strzelcom ruszać na patrole na mazurskich koniach. Intrygujący kawalerzyści, ale sprawdzili się znakomicie. Pozostałe kompanie poszły w ich ślady. Nigdy później regiment nie otrzymywał tak szybkich i dobrych informacji o każdym ruchu nieprzyjaciela na froncie.

Oprócz tych zadań rozpoznawczych, dowództwo regimentu zaangażowało się bezpośrednio również w rozpoznanie dalekiego zasięgu i rozmieszczenie „cywilnych” jednostek rozpoznawczych. Ta ostatnia kwestia była szczególnie trudna. Musieli to być ludzie z wyczulonym wojskowym okiem. Ochotnicy. Według raportu regimentu byli to vizefeldwebel Siedler oraz muszkieterowie Selok i Otlewski z 1. Kompanii/152. Ich zadaniem było udanie się do Przasnysza i zdanie raportu ze wszystkich spostrzeżeń, a zwłaszcza z nastrojów ludności, z przebiegu poboru do służby wojskowej i z reorganizacji oddziałów.

Wiele takich patroli nie wracało i nie było wątpliwości co do ich losu. Patrol Siedlera odważnie przekroczył granicę pod Janowem w nocy z 12 na 13 sierpnia 1914 roku. Wraz z pierwszym krokami na terytorium wroga, zaczęły się niebezpieczeństwa i niedostatki, podejrzenia i prześladowania, nerwy w dzień i w nocy. 16 sierpnia patrol powrócił, wyczerpany i wygłodzony, ale z cennymi informacjami wywiadowczymi i spostrzeżeniami, po tym jak 15 sierpnia dotarł do wschodniej części Przasnysza. Patrol Siedlera powitano z wielką radością. Za swój odważny czyn otrzymali oni Krzyż Żelazny II klasy i udowodnili innym, co można osiągnąć odwagą, wolą i energią!

Działania rozpoznawcze i zwiadowcze piechoty zostały rozszerzone aż do granicy. Dzięki temu, dragoni patrolujący daleko przed frontem, byli chronieni i wspierani przez wysunięte posterunki piechoty i straże polowe na koniach i rowerach. W ten sposób powstał drugi mobilny pas bezpieczeństwa na linii: Muszaki – Ruskowo – Piwnice Wielkie – Wielbark – Księży Lasek. W Muszakach 4. Szwadron Dragonów/10 miał posterunek wspierany przez placówkę polową 3. Kompanii/152. W Ruskowie placówka polowa 4. Kompanii/152 wzmacniała tamtejszy posterunek dragonów.

Na granicy w Komorowie ochronę zapewniała placówka polowa z 2. Kompanii/152, która została później zluzowana przez 1. Kompanię/152. Janowo, po drugiej stronie granicy, było punktem wypadowym silniejszego patrolu dragonów, który był skutecznie wspierany przez Pluton Karabinów Maszynowych dowodzony przez leutnanta von Wussowa. Dochodziło jedynie do luźnego kontaktu z nieprzyjacielem, który wysyłał silniejsze patrole, często w sile szwadronu, ale zawsze potem cofał się daleko za granicę.

Bardziej niespokojnie było przed odcinkiem II. Batalionu/152. W Opaleńcu znajdował się posterunek podoficerski 5. Kompanii/152, którym dowodził unteroffizier Schröder. Piwnice Wielkie i Opaleniec były punktami wypadowymi osłony kawaleryjskiej, która ochraniała linię od Baranowa przez Wyżegi – Mącice – Kipary do wsi Księży lasek. W Mącicach i w Księżym Lasku znajdowały się posterunki kawalerii, które były wzmocnione przez strzelców z 5. i 8. Kompanii/152. Wrogie patrole były tutaj bardzo aktywne.

W dniu 13 sierpnia doszło do potyczki patroli na południe od Opaleńca. Opisał to leutnant Beltz ze 152. Regimentu Piechoty:

„Rano oberleutnant von Mühlenfels był na patrolu ze swoimi szesnastoma dragonami. Unteroffizier Schröder musiał nakazać rolnikom z Opaleńca, aby ścięli część krzaków w małym lasku znajdującym się na granicy na południe od Opaleńca. Zarośla w małym lasku zbytnio ograniczały widoczność.

Jak zawsze, dwóch żołnierzy stało na zaporze ustawionej przy ostatnim gospodarstwie w Opaleńcu. Ponieważ był piękny letni dzień, a inni w drużynie nie mieli nic do roboty, trzech żołnierzy wzięło karabiny i poszło z unteroffizierem Schröderem i rolnikami do zagajnika, który znajdowały około 400 metrów przed posterunkiem.

Drewno zostało pocięte i zabrane. Czterech żołnierzy szło spokojnie wzdłuż wiejskiej drogi w kierunku wioski. Wtem!

... co to było? Słyszą hałas za sobą, stukot kopyt. Za lasem widać wielką chmurę kurzu, która zaczyna skręcać za jego róg i mija las. Na przodzie pędzi oberleutnant von Mühlenfels, a za nim jego dragoni. Wodze koni są splątane, a sierść pokryta pianą, między pędzącymi znajdują się rosyjscy dragoni, a za nimi wielu innych, około 80.

Po zorientowaniu się w jakim niebezpieczeństwie znaleźli się niemieccy kawalerzyści, strzelcy zaczęli działać. Unteroffizier Schröder, rezerwista Schädel i muszkieter Brockstedt skoczyli do przydrożnego rowu po prawej stronie, a gefreiter Hardieck do rowu po lewej. „Chłopcy, przepuśćcie nas najpierw”, krzyknął Mühlenfels do czwórki, gdy się mijali. Żołnierze rozpoczęli ostrzał z karabinów. Jadący na przedzie rosyjski siwek stanął dęba i przewrócił się, a jego jeździec padł martwy na ziemię. Kolejni potykali się, wpadali na tych z przodu, próbowali zawrócić, ale w odległości dwóch czy trzech metrów kule świszczały między nimi i końmi.

Ale tak łatwo nie chcieli oddać pola walki. Schädel został zaatakowany przez rosyjskiego dragona, ranny podniósł karabin i strzelał. Strzały padały w tym momencie również ze strony Rosjan. Dragoni jadący bardziej z tyłu zdążyli już zejść z koni i obsadzili skraj małego zagajnika. Ale pomoc nadeszła również ze wsi. Mühlenfels i jego dragoni już dawno dotarli pod osłonę zabudowań, zsiedli z koni i również przyłączyli się do ostrzału. Rosjanie szybko zdali sobie sprawę, że dalsza walka nie przyniesie im korzyści i wycofali się, pozostawiając za sobą siedmiu poległych i ciężko rannych. Zabrali ze sobą około dziesięciu lżej rannych.

Na drodze zostało także kilka martwych koni. Siedem zdrowych siwków, karabiny i lance były łupem, który świadczył o zwycięskiej walce podoficerskiego posterunku. Dzielna czwórka została odznaczona Krzyżem Żelaznym. Unteroffizier Schröder i muszkieter Brockstedt byli pierwszymi w regimencie, którzy go otrzymali”.

W międzyczasie III. Batalion/152 (bez 12. Kompanii) został przetransportowany pociągiem do Olsztyna. 11 sierpnia batalion zajął kwatery, Sztab Batalionu oraz 9. i 10. Kompanią w Klewkach, 11. Kompania we wsi Szczęsne, zaś 12. Kompania/12 pozostała w Elblągu.

Sztab Regimentu rozlokowany był we wsi Szczęsne. Stamtąd rozchodziły się rozkazy dla rozmieszczonych batalionów, które taktycznie były bezpośrednio podporządkowane dowódcy dywizji.

W dniu 16 sierpnia naczelne dowództwo przegrupowywało korpusy osłaniające granicę. 41. Dywizja Piechoty miała zgrupować się w rejonie Pasymia, a 37. Dywizja, znajdująca się na północny wschód od niej, w rejonie na południowy wschód od Biskupca.

Tylko Sztab Regimentu i III. Batalion/152 (bez 12. Kompanii) wzięły udział w ogólnym przegrupowaniu w dniach 16 i 17 sierpnia. W dniu 16 sierpnia, o godzinie 8:45, III. Batalion/152 jako awangarda dywizji przemieścił się z Trękusek przez Tylkowo do Pasymia. Z Tylkowa kompanie pomaszerowały do swoich kwater: Sztab batalionu i 11. Kompania do Pasymia, 9. Kompania do Ostheim, 10. Kompania do Walhalli. Oberst Geisler, który dowodził awangardą, pozostał w Pasymiu ze Sztabem Regimentu. Z pozostałych regimentów dywizji, 59. znajdował się w rejonie Purdy, 18. na północ od Jedwabna, a 148. w Tylkowie i na południe od wsi.

Podczas przemieszczeń 17 sierpnia, w których III. Batalion/152 szedł na czele głównych sił, trasa prowadziła z Pasymia przez Grom - Jęcznik - Dębówko do rejonu na północ od Szczytna. O godzinie 14:00 kompanie dotarły do swoich kwater: 10. i 11. Kompania – Stare Kiejkuty; 9. Kompania - Jabłonka.

12. Kompania, która przybyła do Szczytna pociągiem o godzinie 19:15 dotarła pieszo do Nowych Kiejkut, gdzie również rozlokował się Sztab Regimentu.

18. Regiment dotarł do Gromu, 59. Regiment do wsi Romany, 148. Regiment rozmieścił się w Szczytnie i jego okolicach. 37. Dywizja przemieściła się do Rańska.

I. Batalion/152 z Kompanią Karabinów Maszynowych/152 i II. Batalion/152 nadal pozostał na pozycjach obrony pogranicza. W tym okresie na odcinku I. Batalionu, posterunki i placówki odparły próbę wdarcia się liczącego około 200 jeźdźców oddziału wrogiej kawalerii.

XX. Korpus Armijny odpowiedzialny był w tym okresie wyłącznie za ochronę rozległej południowo-wschodniej granicy Prus Wschodnich. Brak odpowiednich sił do wypełnienia tego trudnego zadania rekompensowano elastycznością operacyjną i taktyczną.

Od żołnierzy wymagano dużej sprawności marszowej. Dywizje zgromadzone na linii Szczytno – Rańsk ruszyły w kierunku południowym na wieść o tym, że większe siły nieprzyjaciela ruszyły z nad linii Ostrołęka - Łomża w kierunku północno-zachodnim:

37. Dywizja Piechoty przeszła w rejon Szczytna, a 41. Dywizja Piechoty w rejon: Burdąg – Dłużek – Kot – Dębowiec – Sasek Mały – Nowy Dwór. Niezbędne w tym celu przemarsze zostały wykonane indywidualnie przez poszczególne regimenty 18 sierpnia.

III. Batalion/152, który zebrał się w Romanach, wyruszył o godzinie 15:50 razem z II. Działonem/79. Regimentu Artylerii Polowej do swoich nowych kwater. Sztab, 9., 10., i 11. Kompania/152 do Nowego Dworu, 12. Kompania/152 do wsi Witówka.

II. Batalion/152 został zluzowany na swojej pozycji przez II. Batalion/146 w dniu 18 sierpnia o godzinie 14:00. Zluzowane kompanie pomaszerowały indywidualnie do Warchał i rozłożyły się w okolicy obozem. Do godziny 20:00 cały II. Batalion/152 dotarł już do tej miejscowości. Leutnant Beltz został w Wielbarku. Pluton 5. Kompanii/152 którym dowodził został zastąpiony przez pluton 2. Kompanii/152, dowodzonym przez leutnanta Triebela. Kiedy później I. Batalion/152 został również wycofany z pozycji chroniącej granicę, Leutnant Beltz tymczasowo został podporządkowany 37. Dywizji Piechoty.

Sztab regimentu również stacjonował w Warchałach.

19 sierpnia 41. Dywizja Piechoty skupiła się na mniejszym obszarze w pobliżu Jedwabna. II. i III. Batalion/152 pomaszerowały oddzielnie do Farmberga (1 km na wschód od Jedwabna) [przysiółek nad jeziorem Głąbik] i około godziny 16:00 i wraz ze Sztabem Regimentu rozłożyły się obozem.

Następnego ranka namioty przed godziną 7:00 zostały zwinięte. Do godziny 16:00 bataliony kryły się przed rozpoznaniem z powietrza w pagórkowatym i osłoniętym przez drzewa terenie. Następnie dywizja rozpoczęła marsz w dwóch kolumnach w kierunku na Zimną Wodę.

Sztab Regimentu/152 z II. i III. Batalionem/152 maszerowały razem II. Dywizjonem/F.A.R.35 i 59. Regimentem Piechoty w awangardzie prawej kolumny, w której znajdowały się: 1. Szwadron Dragonów/10, 1. Kompania/18, 2. i 3. Kompania Pionierów/26 i Dywizyjny Park Mostowy. Kolumna ruszyła o godzinie 16:00 z Nowego Lasu do Zimnej Wody. Prawą kolumnę prowadził dowódca 74. Brygady Piechoty generalmajor Reiser.

Lewa kolumna: 5. Szwadron Dragonów/10, 148. Regiment Piechoty, 79. Regiment Artylerii Polowej - maszerująca pod wodzą dowódcy 148. Regimentu Piechoty, obersta von der Ostena - jako lewe ubezpieczenie przemieściła się z Nart przez Szuć do Dębowca.

Prawa kolumna rozłożyła się obozem w Zimnej Wodzie, Wałach oraz Kocie około godziny 19:30, lewa kolumna we wsiach Małga, Dębowiec, Dębowiec Duży.

Sztab Regimentu/152 i II. Batalion/152 biwakowały w Wałach, a III. Batalion/152 w Zimnej Wodzie.

I. Batalion/152 i Kompania Karabinów Maszynowych w dalszym ciągu pozostały na swojej pozycji ochrony granicy w rejonie wsi Szuć.

20 sierpnia w południe z batalionu dotarł meldunek, że wieś Piwnice Wielkie została zajęta przez wrogą piechotę.

Rozpoczęło się rosyjskie natarcie. Miejscowości na terenie Prus Wschodnich zostały zajęte przez wroga. Czas było rozpocząć bitwę o tę prowincję. …

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz