Das Deutsch Ordens-Infanterie-Regiment Nr. 152 im Weltkriege
Autor:
Karl Strecker
Tłumaczenie i opracowanie:
Jacek Czaplicki
W kierunku Łomży
(12 lutego 1915 - do 28 czerwca 1915 r.)
W dniu 7 listopada 1914 r. generał piechoty Otto v. Below objął dowództwo 6. Armii w Prusach Wschodnich. Armia ta składała się z: I. Korpusu Armijnego, 1. Dywizji Kawalerii, 3. Brygady Kawalerii, 10. Dywizji Landwehry, Dywizji Königsberg, zgrupowania „Tilsit” i garnizonu twierdzy Lötzen (ok. 100 tys. ludzi), które obsadzały od strony wschodniej częściowo rozbudowane pozycje w linii: Ełk – Bakałarzewo – jezioro Wisztynieckie – Wierzbołów – Szyrwinta. Pozycje te miały być utrzymane. Druga, silnie ufortyfikowana linia obrony obejmowała linię Węgorapy i jezior mazurskich. Jedynie w przypadku ataku przeważających sił wroga planowano odwrót na tę pozycję, połączony z ofensywnymi kontrnatarciami wojny manewrowej. Wschodnia i południowo-zachodnia granica Prus od Puszczy Piskiej aż do Torunia była osłaniana przez wyznaczone do tego oddziały obrony granicznej – złożone z garnizonów twierdz Kostrzyń, Grudziądz, Malbork oraz kawalerię i landszturm - pod dowództwem generała von Zastrowa.
8 listopada 1914 r. rosyjska próba przebicia się przez jezioro Wisztynieckie została odparta przy bardzo ciężkich stratach wroga. W związku z rosnącym zagrożeniem lewego skrzydła armii pod miejscowością Szyrwinta, generał von Below podjął decyzję o wycofaniu się na pozycję Angerapp.
Kiedy Rosjanie zaatakowali pozycję Węgorapy w dniu 12 listopada 1914 r. i zostali odparci ponosząc ciężkie straty, front mocno się uspokoił. Głównymi punktami walk pozostały przedpola Giżycka, Darkiejmy i Nemmersdorf. W wigilię Bożego Narodzenia 1914 r. atak przez tereny bagienne Syberyjskiego Korpusu Armijnego w pobliżu Darkiejm, w który Rosjanie włożyli sporo sił, zakończył się niepowodzeniem.
Sporo za to się działo na południowej granicy Prus Wschodnich i Zachodnich. Zgrupowanie Zastrow miało za zadanie wspierać natarcie niemieckiej 9. Armii na lewym brzegu Wisły, poprzez natarcie w kierunku Narwi. Podczas tego natarcia, począwszy od 9 grudnia, toczyły się ożywione walki pod Sierpcem, Ciechanowem i Przasnyszem. Oddziały niemieckie na tym odcinku musiały się wycofać 15 grudnia ulegając przeważającym siłom rosyjskim, ale kiedy 9. Armia odepchnęła wroga za Rawkę i Bzurę, Zgrupowanie Zastrow również z powodzeniem ponownie zbliżyło się w kierunku Narwi.
Na początku stycznia 1915 r. nad Narwią w rejonie Łomży utworzona została nowa, rosyjska 12. Armia pod dowództwem generała Plehwe. Armia ta swoim lewym skrzydłem w połowie stycznia ruszyła na Golub-Dobrzyń i Działdowo, ale została zatrzymana przez Zgrupowanie Zastrow na linii Radzanowo – Lipno – Sierpc – Bieżuń. Ponieważ Rosjanie chcieli siłą wyjść na tyły niemieckiej 8. Armii, wybuchły na tej linii zacięte walki. Rosjanie nie osiągnęli swojego celu. Dzięki temu przygotowania do drugiej bitwy na Mazurach pozostały dla nich tajemnicą.
Plan nowej bitwy został opracowany na podstawie doświadczeń z bitew pod Tannenbergiem i nad jeziorami mazurskimi. Wroga należało związać w centrum i zaatakować na obu skrzydłach. W tym celu 8. Armia została wzmocniona, a nowo utworzona 10. Armia pod dowództwem generalobersta Eichhorna została rozmieszczona w Prusach Wschodnich.
Bitwa rozpoczęła się 7 lutego 1915 roku. Najpierw wysunięte na południe skrzydło pod dowództwem generała Litzmanna - XXXX. Korpus Rezerwowy przeszedł przez Puszczę Piską i przystąpił do natarcia. Po pośpiesznym wzmocnieniu południowego skrzydła przez Rosjan, niemiecka 10. Armia zaatakowała 8 lutego na północ od Gąbina. W ciężkich i pełnych zwrotów akcji walkach oraz przy najwyższych wymaganiach dotyczących sprawności bojowej i marszowej, obie skrzydłowe grupy uderzeniowe z powodzeniem ruszyły naprzód i przystąpiły do planowanego okrążenia i zniszczenia sił wroga w Puszczy Augustowskiej.
Wielkiego księcia Mikołaja Mikołajewicza nie zniechęciły niepomyślne wieści o klęskach rosyjskiej 10. Armii pod dowództwem generała von Sieversa. Nie interesowały go ofiary w ludziach. Nie ograniczył się tylko do pospiesznego przerzucenia posiłków do twierdz Osowiec, Grodno, Olita i Kowno, ale także rzucił do natarcia przez Przasnysz nowo utworzoną 12. Armię, aby otoczyć południowe skrzydło nacierającej z powodzeniem niemieckiej armii. Jednak niemieckie dowództwo już wcześniej przewidziało ten ruch.
Na południowej granicy Prus Wschodnich i Zachodnich została utworzona Grupa Armii pod dowództwem generała von Gallwitza. 11 lutego prawe skrzydło Grupy Armii Gallwitz rozpoczęło natarcie i do 17 lutego odepchnęło rosyjską 1. Armię dowodzoną przez generała Smirnowa z powrotem do Płońska za linię Płock - Drobin - Raciąż. Po tym nastąpiło natarcie lewego skrzydła Grupy Armii. Na tym odcinku I. Korpus Rezerwowy pod dowództwem generała von Morgena miał trudne zadanie polegające na przesunięciu się na wschód, za Przasnysz, aby następnie okrążyć siły wroga w pobliżu Przasnysza i w dalszym natarciu uderzyć na Ciechanów. Na krótko przed rozpoczęciem rosyjskiej ofensywy, generałowi von Morgenowi udało się zająć Przasnysz. W ręce I. Korpusu Rezerwowego wpadło 10 000 jeńców i 36 dział.
Na wschód od Grupy Armii Gallwitz, między Orzycem a Pisą, rozmieszczone zostało Zgrupowanie Scholtza, które tworzyło prawe skrzydło 8. Armii i miało zadanie ją wspierać i osłaniać prawą flankę.
XX. Korpus Armijny, który pełny stan osiągnął po dotarciu 74. Brygady Piechoty do Szczytna, miał przejąć na siebie walki na tym odcinku.
Ponieważ prawe skrzydło wojsk walczących w bitwie zimowej nad jeziorami mazurskimi było w tym czasie zaangażowane w ciężkie walki pod Ełkiem, zadaniem Zgrupowania Scholtza było powstrzymanie natarcia sił rosyjskich z Ostrołęki i Łomży w kierunku północnym. Aby wypełnić to zadanie, 37. Dywizja Piechoty skupiła się na Ostrołęce, a 41. Dywizja Piechoty na Łomży.
Po południu 12 lutego 152. Regiment Piechoty wyładował się z pociągu w Szczytnie. Po wyczerpującym marszu po zaśnieżonych i śliskich drogach, po trasie liczącej 25 km żołnierze dotarli do swoich kwater:
Sztab Regimentu i I. Batalion do wsi Długi Borek,
II. Batalion do wsi Cis i Nowe Czajki,
III. Batalion do wsi Czajki i Jeruty,
Kompania Karabinów Maszynowych do wsi Kilimany.
W szeregi regimentu powrócił hauptmann Reukauff i ponownie przejął swoją Kompanię Karabinów Maszynowych.
W dniu 13 lutego bataliony pojedynczo przemaszerowały na nowe kwatery:
- Sztab Regimentu, Kompania Karabinów Maszynowych i III. Batalion do wsi Rozogi,
- II. Batalion do wsi Kwiatuszki Wielkie (ponieważ wyznaczone w rozkazie Spaliny Wielkie były całkowicie spalone),
- I. Batalion do wsi Kowalik (1. Kompania), Kwiatuszki Małe (2.), Waldburg (3.), przysiółek wsi Kowalik (4.).
Regiment ponownie znalazł się blisko wroga. Podczas marszruty cały czas słychać było grzmot dział dochodzący z południa.
Walki o Kolno
(16-19 lutego 1915 r.)
14 lutego dywizja już jako scalona jednostka pomaszerowała przez Spaliny Wielkie, Karpę, Zdunowo, leśniczówkę Zimna (gdzie zrobiono postój na zjedzenie posiłku), Pogubie Tylne, przez Puszczę Piską do Wrobeln [nieistniejącą już miejscowość, podobnie jak dworzec kolejowy i wspomniany niżej Königstal, które znajdowały się na zachód od Turowa].
O godzinie 16:00, po uciążliwym 30 km marszu, Sztab Regimentu, II. i III. Batalion oraz Kompania karabinów maszynowych zatrzymały się na kwaterze alarmowej w Königstal.
I. Batalion/152 przejął placówki na odcinku od Jonkowa-Br. (na wschód od Turowa) do drogi Königstal - Bogumiły - Liski. Wysunięte placówki 2. Kompania miała w Turowie, 1. Kompania w Pożegach, 3. Kompania w Bogumiłach.
Znowu ten dziwny klimat pogranicza! Wciąż na niemieckiej ziemi, ale myślami już daleko poza granicą, więc pojawiały się pytania: „Gdzie spotkamy wroga? Jak radzi sobie 6. Armia? Co przyniesie jutro?”
Odpowiedź na ostatnie pytanie była szybka.
W dniu 15 lutego, po wyczerpującym marszu po rozmrożonych drogach przez Guzki, Lisaki, większość 74. Brygady Piechoty dotarła do wsi Sołdany. Most na rzece Wincenta, na południe od wsi Kosaki, był zniszczony. Czołowe oddziały ze 148. Regimentu przekroczyły rzekę po szybko zbudowanych kładkach. Dopóki pionierzy ze 26. Batalionu Pionierów nie wybudowali stałych przepraw, główne siły odpoczywały w lesie na południe od Sołdan. Wczesnym popołudniem główne siły również przekroczyły Wincentę.
Po raz trzeci jednostka znalazła się na terytorium wroga.
Mówiło się, że wróg zajmuje silnie ufortyfikowane pozycje na północ i północny zachód od Kolna.
Przemieszczenie XX. Korpusu Armijnego miało zakończyć się do wieczora 15 lutego. W dniu 16 lutego Kolno miało zostać zaatakowane i zdobyte. 1. Rezerwowa Dywizja, która miała być zluzowana pod Myszyńcem przez 37. Dywizję Piechoty, otrzymała zadanie, by nacierać przez Łyse i uderzyć na Kolno od zachodu. Znajdująca się w składzie 41. Dywizji Piechoty 72. Brygada Piechoty rozmieszczona w Königstal, otrzymała zadanie, by udać się do Długiego Kątu przez Kumielsk, aby osłaniać lewą flankę korpusu.
Jako pierwsza na Kolno miała uderzyć 74. Brygada Piechoty. Zgrupowanie Heyn (1. Dywizja Rezerwowa) i 34. Brygada Landwehry miały dołączyć do ataku.
Wieczorem 15 lutego sytuacja przedstawiała się następująco:
Zgrupowanie „Gehsen” [nazwa do wsi Jeże]: I. Batalion/148 i 3. Bateria/79. Regimentu Artylerii Polowej pod dowództwem hauptmanna Pichta znajdowały się pod Wincentą w celu zabezpieczenia tamtejszej przeprawy,
- Zgrupowanie Heyn: pod wsią Górskie,
- 74. Brygada Piechoty: pod Lachowem,
- 34. Brygada Landwehry: pod Kumielskiem,
- 72. Brygada Piechoty: koło Długiego Kątu i wsi Sokoły.
Popołudnie 15 lutego było zimne i pochmurne. Przemieszczające się jednostki napotykały niewielki opór. Dochodziło do krótkich starć ogniowych z oddziałami Kozaków; po których robiło się cicho.
152. Regiment znajdował się w Lachowie. Na wschodzie 7. Kompania/152 zabezpieczała okolice Kossak, a 5. Kompania/152 okolice Kumelska. Znajdujący się na południowym skraju lasu, na południe od Lachowa, 148. Regiment zabezpieczał Tyszki-Wądołowo i Rydzewo-Świątki.
Dzień 16 lutego rozpoczął się od niepomyślnych wieści: II. Batalion/148 który zabezpieczył Rydzewo-Świątki, został zaatakowany wczesnym rankiem i wycofał się na wzgórza znajdujące się na południe od Lachowa.
III. Batalion/148 utrzymał swoją placówkę we wsi Tyszki-Wądołowo.
152. Regiment otrzymał rozkaz, aby natychmiast zająć Rydzewo-Świątki, aby stamtąd zaatakować Kolno razem z III. Batalionem/148, zgrupowaniem „Heyn” i zgrupowaniem „Gehsen”.
Oberstleutant Matschke w pierwszej linii ustawił I. Batalion/152 pod dowództwem hauptmanna Schaefera i II. Batalion/148 (podporządkowany jego rozkazom). II. Batalion/152 miał podążać za nacierającym I. Batalionem/152 po lewej stronie, III. Batalion/152 został rozmieszczony na prawo od II. Batalionu/148 w celu ustanowienia kontaktu bojowego z III. Batalionem/148 w Tyszkach-Wądołowie.
Kompania Karabinów Maszynowych, będąca w dyspozycji regimentu, znajdowała się na południowym skraju Lachowa. Lachowo, wzgórza i las na południe od Lachowa znajdowały się pod ostrzałem wrogiej artylerii. Ostrzał był niecelny. I. Batalion/152 z 2., 3. i 1. Kompanią/152 bez przeszkód rozstawił się na lewo, a II. Batalion/148 na prawo od drogi Lachowo – Rydzewo-Świątki i obie jednostki przystąpiły do ataku.
W lesie na południe od Lachowa strzelcy napotykali opór. Ogień wrogiej piechoty i karabinów maszynowych zagrodził im drogę. Leutnant Triebel, dowódca 2. Kompanii/152, parł jednak naprzód. Przeszli przez las bez zatrzymywania się i wkrótce dołączyły do niego 3. Kompania/152 pod dowództwem leutnanta rezerwy Hückla i 1. Kompania/152 leutnanta rezerwy Woesnera.
Główne starcie rozpoczęło się o godzinie 10:30. Natychmiast rozpoczął się intensywny ostrzał. Wróg osłaniany był przez kamienny mur i nie chciał ustąpić. Ale wtedy do walki dołączyła 1. i 3. Bateria/F.A.R.79 pod dowództwem hauptmannów Brauna i Maune, które miały pozycje na południe od Lachowa i pomogły poderwać się oddziałom do następnego ataku.
Pod Rydzewem-Świątkami ogień nieprzyjaciela osłabł, ale wróg znajdujący się z zagajniku na północny wschód od wioski, flankował pozycje niemieckiej piechoty i początkowo nie było możliwe kontynuowanie natarcia. Na pierwszą linię została podciągnięta 4. Kompania/152, który podążała w drugiej linii za I. Batalionem/152, a II. Batalion/152 otrzymał rozkaz zaatakowania zagajnika i wyparcia nieprzyjaciela.
Wróg próbował wzmocnić swoje pozycje, ale tylko częściowo mu się to udało. Wysunięte baterie wroga były ostrzeliwane przez niemieckich strzelców i artylerzystów z 79. Regimentu, ponosiły straty i wkrótce musiały opuścić swoje nowo zajęte pozycje.
Niemieccy strzelcy widzieli, że mają przewagę ogniową, niemniej jednak Kompania Kolarzy pod dowództwem leutnanta von Berckena i oddziały 34. Brygady Landwehry były dopiero w trakcie rozmieszczania, aby mogły ruszyć do natarcia przez Kossaki w kierunku drogi Kolno – Grabowo.
Rozkazy te jednak nie nadążały za szybko rozwijającą się sytuacją. Kiedy leutnant Triebel zdał sobie sprawę, że obrona wroga we wsi Rydzewo-Świątki zaczyna się rozpadać, poderwał do ataku swoją 2. Kompanię/152. Za jej przykładem do ataku ruszyły 3. i 1. Kompania/152 i wioska została zdobyta. W ręce szturmujących wpadł karabin maszynowy i 50 jeńców.
Godzina 13:00
We wsi Rydzewo-Świątki niemieccy żołnierze przygotowywali obronę, jednak II. Batalionowi/148, który znajdował się na skraju lasu na północny zachód od wsi nie udało się jeszcze zdobyć pozycji wroga.
Dopiero kiedy niemieccy artylerzyści zajęli nowe pozycję i zaczęli ostrzeliwać wroga z flanki, ci również porzucili swoje umocnienia oraz karabiny i rzucili się do ucieczki.
W tym momencie cały front ruszył do przodu. II. Batalion/148 wysunął się do przodu za I. Batalion/152 i oba ruszyły przez Tyszki-Wądołowo w kierunku Kolna.
O godzinie 17:00, kiedy bataliony widziały już zabudowania Kolna, otrzymały informację, że miasto zostało już zajęte przez III. Batalion/148 i zgrupowanie Heyn. Oddziały zebrały się na drodze i jedną formacją pomaszerowały do Kolna. Po zajęciu kwater żołnierze delektowały się wciąż parującym jedzeniem, które Rosjanie z ciężkim sercem musieli zostawić.
Dzień kończył się nieprzyjemną rozkazem: 74. Brygada Piechoty miała się natychmiast poderwać i przez Łabno kontynuować atak na Borkowo. Dowódca dywizji naciskał, jednak generalmajor Reiser, który dysponował meldunkami, że wzgórza na południowy wschód od Łabna są silnie obsadzone i wiedział przez co przeszły oddziały podczas natarcia na Kolno, na własną odpowiedzialność odłożył operację do następnego dnia.
Wzgórza 142 i 154, znajdujące się na południowy wschód od Łabna, miały być łatwiejsze do zdobycia następnego dnia (17 lutego).
17 lutego ponownie to I. Batalion/152 nacierał z przodu. Znajdująca się w pierwszej linii 3. Kompania/152 posuwała się na prawo, a 2. Kompania na lewo od drogi Łabno – Borkowo. 4. Kompania/152 szła za nimi z lewej strony. Oberstleutnant Matschke, idący wraz ze strzelcami w pierwszej linii, po dotarciu do wzgórz znajdujących się na południowy wschód od Łabna, zauważył, że nieprzyjaciel wciąż się na nich okopuje. Natychmiast zapewnił silne wsparcie artyleryjskie, a mróz, który panował ostatniej nocy ułatwił żołnierzom posuwanie się skokami. Padający śnieg również pozwalał atakującym zbliżyć się do nieprzyjaciela. Artyleria wroga ostrzeliwująca Łabno wzięła na cel nacierających, ale ostrzał ten prawie im nie szkodzi. Na pierwszą linię dotarł leutnant von Bercken ze swoją kompanią rowerzystów, który po rozmieszczeniu swoich strzelców wśród żołnierzy 3. i 2. Kompanii, dołączył do ataku.
Oberleutnant Triebel prowadził natarcie i zbliżał się zdecydowanie; mimo to atak był wielokrotnie wstrzymywany przez intensywny ogień wrogiej piechoty. Z tego powodu oberstleutnant Matschke rozmieścił II. Batalion/152 do ataku na lewe skrzydło wroga znajdujące się na drodze Łabno-Janowo. Jednak, gdy tylko batalion został rozmieszczony, wróg opuścił swoje pozycje i wycofał się w kierunku Skrody.
Bataliony/152 i Baterie/F.A.R.79 podążyły za nim. Ze wzgórza 142 wyraźnie widać było jak wróg, wykorzystując zalesione tereny, wycofywał się przez Rakowo-Stare, Rakowo-Zalesie i Korzeniste.
Podczas gdy I. Batalion/152 i część II. Batalionu/152 nacierały na Borkowo, artylerzyści z 79. Regimentu, po zajęciu nowych pozycji, ostrzeliwali wycofujące się kolumny.
Wróg został wyparty z Borkowa. Kiedy jednak 2. Kompania/152 próbowała zająć most na Skrodzie, został on podpalony przez wroga, a nacierające oddziały dostały się pod silny ogień karabinu maszynowego zainstalowanego w młynie Rakowo Most. Dalszy atak został na razie wstrzymany.
Artyleria wroga ostrzeliwała Borkowo. Podczas tego ostrzału 2. i 3. Kompania/152 (po lewej) oraz 5. i 7. Kompania/152 (po prawej) przygotowywały południowy skraj wsi do obrony. 1. Kompania/152 rozlokowała się w północnej części wsi, 4. Kompania/152 obsadziła wzgórza na wschód od Borkowa, aby zabezpieczyć lewą flankę. 6. i 8. Kompania/152 obsadziła wzgórze 143, aby zabezpieczyć miejscowość od strony wsi Janowo.
III. Batalion/152 pozostał w Łabnie, przy czym 12. Kompania obsadziła wzgórza na południowy wschód od Łabna, aby zabezpieczyć teren od wschodu na kierunku Zaskrodzie i Budziszki. Dwa plutony Kompanii Karabinów Maszynowych przerzucono do Borkowa, a 3. Pluton został wysłany, by z flanki mógł ostrzeliwać teren na północny wschód od Janowa.
Do wieczora nie udało się uciszyć wrogiego karabinu maszynowego w młynie Rakowo Most. W ciemnościach nocy pod Borkowo podciągnięto działo z 79. Regimentu, które po kilku strzałach zniszczyło młyn. Od tej chwili zrobiło się spokojnie.
Ale przeprawa w Borkowie nie była tak łatwa do zdobycia.
Artyleria wroga postawiła na przeprawie ogień zaporowy, a snajperzy rozlokowali się w ruinach młyna i strzelali do wszystkiego co się rusza. Próba przekroczenia Skrody w pobliżu Borkowa przez 1. Kompanię/152 wczesnym popołudniem 18 lutego zakończyła się niepowodzeniem.
Borkowo znajdowało po silnym ostrzałem artyleryjskim wroga, w trakcie którego lekko ranny został lekarz sztabowy dr Kier.
Odcinek rzeki Skroda koło Borkowa można zdobyć tylko przez obejście. Generalmajor Reiser postanowił wysłać III. Batalion/152 wzmocniony 6. i 8. Kompanią/152, plutonem 2. Baterii/F.A.R.79, dowodzonym przez leutnanta Burego i 2. Szwadron Dragonów/10 pod dowództwem rotmistrza Brixa, z zadaniem sforsowania rzeki Skroda w Janowie, następnie zdobycia Janowa i przebicia się przez Chmielewo na flankę nieprzyjaciela pod Borkowem.
O godzinie 13:30 major Pfafferott wyruszył do Janowa ze wzmocnionym III. Batalionem/152.
Ze wzgórza 143 rozciągał się dobry widok na rzekę Skroda i Janowo, gdzie przez rozległe bagna prowadziły dwa drewniane mosty, rozmieszczone jeden za drugim.
Pod osłoną gotowego do strzału karabinu maszynowego, drużyny 6. i 11. Kompanii ruszyły w kierunku mostów. Nie padł żaden strzał. Kiedy oberleutnant von Tzschoppe chciał przejść przez pierwszy drewniany most ze strzelcami swojej kompanii, zauważył grupę spieszonych Kozaków biegnących z Janowa w kierunku drugiego mostu.
„Marsz, marsz!” – padł rozkaz.
Żołnierze 6. Kompanii/152 zajęli pierwszy most i rozpoczęli ostrzał w kierunku Kozaków. Po pewnym czasie strzelcy zauważyli, jak nieprzyjaciel cofa się i znika w Janowie.
Mosty zostały zdobyte.
Oberleutnant von Tzschoppe ze swoimi strzelcami i drużyną 6. Kompanii/152 przekroczył mosty. Podczas przemieszczania się, zauważyli jak jeźdźcy znikają za Janowem.
Janowo było wolne od wroga.
Ale wieś Kąty wydawała się być dobrze obsadzona. Wróg okopał się na wzgórzach na wschód od wioski.
Kiedy wysunięte oddziały obsadziły w celach obronnych wzgórza na południe od Janowa, major Pfafferott dał rozkaz zajęcia tej miejscowości. O godzinie 16:30 oddziały Pfafferotta zajęły wieś. Stamtąd w kierunku Łosewa została wysłana 10. Kompania/152 pod dowództwem leutnanta Schuchardta z zadaniem zablokowania przeprawy przez Skrodę. Major Pfafferott rozkazał rozpoznanie terenu przed wsią Rakowo-Chmielewo. Do czasu wyjaśnienia sytuacji w Chmielewie, oddziały odpoczywały w Janowie.
Tuż po północy.
Silne patrole 1. Kompanii/152 nacierały w pobliżu Borkowa, chcąc w ciemnościach sforsować rzekę. Bez powodzenia. Artyleria i snajperzy nikogo nie przepuścili.
Z napływających meldunków nocnych patroli wynikało, że Chmielewo i wzgórza na zachód od wsi są wolne od wroga. W międzyczasie do Janowa przybyły dwa kolejne bataliony ze 148. Regimentu. Major Pfafferott skontaktował się z dowódcą 148. Regimentu Piechoty, oberstleutnantem Paschke, poderwał swoje oddziały i o godzinie 2:00 (19 lutego) rozpoczął natarcie.
Oddziały powoli i cicho posuwały się naprzód. Od strony wsi Kąty słychać było terkotanie wozów. Na południe od Chmielewa zgrupowanie skręciło w las znajdujący się na północ od Bud Kozłówki. Było ciemno jak w smole. Nagle żołnierze zauważyli ruch w lesie. Szykowali się do strzału, gdy przed nimi wyłoniło się kilku Panjes [chłopi]. Ukrywający się w lesie poinformowali, że Rosjanie niedawno przemaszerowali przez las.
Zaczęło świtać. 11. Kompania/152 jako silna szpica głównych sił przedzierała się przez las. Przed sobą, w odległości 500 metrów zauważyli nieprzyjacielska baterię. Nieprzyjacielskie kolumny przemieszczały się drogą Rakowo Zalesie - Mały Płock. Major Pfafferott popędził na pierwszą linię i stwierdził, że zgłoszone kolumny nie wycofują się, ale posuwają się w kierunku Rakowa Zalesia.
Szybko podjął decyzję: atak.
Godzina 6:45. Kompanie rozstawiły się do walki: 11. Kompania/152 obsadziła południowo-wschodni skraj lasu znajdujący się naprzeciwko wsi Budy-Kozłówka, na prawo od niej staje 8. Kompania/152, a przy niej dwa karabiny maszynowe. Na południowo-zachodnim skraju lasu zostały rozmieszczone 6. i 9. Kompania/152, przy czym pluton 9. Kompanii wysunięto na zachód frontem do wsi Kąty. 12. Kompania/152 z dwoma plutonami karabinów maszynowych pozostała w lesie jako rezerwa.
Oddział osłonowy 12. Kompanii/152, docierając do zachodniego skraju lasu, natknął się tam na silny rosyjski patrol. Patrol został silnie ostrzelany i zniszczony, wzięto jednego Rosjanina do niewoli.
Starcie to stało się sygnałem do rozpoczęcia walki przez pozostałe oddziały.
Nieprzyjaciel natychmiast odpowiedział silnym ostrzałem ze wzgórz znajdujących się na południe od wsi Budy-Kozłówka i ze wsi Mściwuje. Do ataku ruszyły zwarte szeregi rosyjskich strzelców. Wróg nie wiedział jednak, że na skraju lasu rozmieszczone są niemieckie kompanie, które czekały spokojnie jak myśliwi, a potem spełniło się im pozdrowienie „Darz Bór”, otwarty ogień kładzie atakujących. Ostrzał ze strony wrogich pozycji również osłabł.
Wykorzystał to vizefeldwebel Petereit (z 11. Kompanii), który poderwał swój pluton do natarcia i zajął część wsi Budy-Kozłówka oraz wziął do niewoli 64 Rosjan.
Kompanie utrzymały się na twych pozycjach do godziny 14:45. Do oddziałów 148. Regimentu, które zajęły wzgórza na północ od Janowa było około czterech kilometrów, a I. Batalion/152 oraz 5. i 7. Kompania/152, które przekroczyły Skrodę koło Borkowa o godzinie 10:30 rano, jeszcze nie dotarły.
Dopiero późnym popołudniem I. Batalion/152 z 5. i 7. Kompanią, nacierając przez Krukówkę i Rakowo Zalesie dołączył do walki: z czego 3. Kompania/152 dołączyła przy szosie Rakowo-Zalesie - Mały Płock, a niedługo później od zachodu dotarły 4., 1., 7. i 5. Kompania/152.
Wraz z rozwojem walk rozmieszczenie oddziałów ulegało zmianom. W Rakowie pozostały tylko 4. i 3. Kompania/152 pod dowództwem hauptmanna Schäfera. Kompanie odrzuciły tam wroga i zajęły pozycje na południe od wioski. W lesie na wschód od wzgórza 143 nawiązano kontakt z kompanią 59. Regimentu. Dalej była duża luka na kierunku Bud-Kozłówki, spowodowana podmokłym terenem na południe od Krukówki.
Centralnym punktem walki są Budy-Kozłówka. Na południowym krańcu północnej części wsi 1. Kompania/152 pod dowództwem leutnanta rezerwy Woesnera stawiła czoła silnemu oddziałowi wroga, który był dla niej dużym zagrożeniem.
Na północny wschód od 1. Kompanii/152 rozlokowana była 2. Kompania/152.
Oberleutnant Triebel z 2. Kompanii miał trudne zadanie: nie dopuścić, by nieprzyjaciel dokonał wyłomu w tym miejscu i chronić lewą flankę kompanii walczących pod Budami-Kozłówką.
Na południowo-zachodnim skraju Bud, z 1. Kompanią sąsiadowały od południowego zachodu 7. i 5. Kompania, które z kolei od strony lasu na zachodzie miały kontakt z 8. Kompanią ze zgrupowania Pfafferotta. Na prawo od 8. Kompanii, na skraju lasu znajdowała się 11. Kompania. Dalej w kierunku wzgórz na południe od lasu podążyły 6. i 9. Kompania. 12. Kompania pozostała w lesie jako rezerwa.
Od frontu pozycje początkowo wydawały się wystarczająco silne, ale sprawy wyglądały źle na prawym skrzydle. Oddziały 148. Regimentu jeszcze nie nadciągnęły; były na linii Łosewo - wzgórze 143 i miały przed sobą oddziały wroga, przez co nie mogły iść naprzód. Aby chronić prawą flankę regimentu, 3. Kompania/152 dowodzona przez leutnanta rezerwy Hückela została przesunięta późnym wieczorem z Rakowa na prawe skrzydło. Kompania rozmieszczona została na zachód od 9. Kompanii/152, na pozycji flankowej, frontem na południowy zachód, ale luka do oddziałów 148. Regimentu nadal pozostała niezamknięta.
Noc minęła spokojnie. Po północy pogoda uległa zmianie i zaczęło padać. O świcie zasłona mgły i deszczu uniemożliwiła jakąkolwiek widoczność.
Dowódca dywizji nakazał kontynuowanie ataku, ale przy tak rozerwanych i niespójnych pozycjach pierwszoliniowych nie udało się przeprowadzić skoordynowanego natarcia. Nawiązywane miejscowo ataki miały niewielkie powodzenie.
O świcie 20 lutego III. Batalion/148 uderzył na las znajdujący się na południowy wschód od Łosewa. Jednak zanim batalion dotarł do wzgórza 151, został zaatakowany przez przeważające siły od frontu i z flanki, przez co musiał powrócić na pozycje wyjściowe ponosząc straty. Przerzedzone szeregi batalionu musiały wzmocnić dwie kompanie 23. Rezerwowego Batalionu Pionierów.
Do akcji wkroczyła artyleria.
2. i 6. Bateria/F.A.R.79 zostały przesunięte na prawe skrzydło w rejonie Łosewa, działa 10 cm i 5. Regimentu Artylerii Pieszej zajęły pozycje w pobliżu wsi Rakowo-Podleśne Stare i na wschód od miejscowości.
Major von Koeckritz, który tymczasowo dowodził regimentem, zastępując chorego oberstleutnanta Matschke, wczesnym rankiem (20 lutego) udał się ze Sztabem Regimentu do Krukówki. Podciągnięto linie telefoniczne. To przegrupowanie przed natarciem natrafiło na duże utrudnienia. Wróg bacznie obserwował przemieszczanie się oddziałów niemieckich. Każdy zauważony ruch był ostrzeliwany.
Niemiecka artyleria również ostrzeliwała pozycje piechoty wroga.
Meldunki telefoniczne stale donosiły, że wróg przygotowuje się do ataku.
Tak minął poranek. O godzinie 14:00 Rosjanie nagle otworzyli silny ogień z karabinu maszynowego na Budy-Kozłówkę ze wzgórza 153 znajdującego się na północ od Małego Płocka. Pod osłoną ognia z karabinu maszynowego, szeregi nieprzyjacielskich strzelców ruszyły do przodu i po pokonaniu zbocza przygotowywali się do natarcia w zagłębieniu terenu. Atak załamał się pod ogniem broniących się na pozycjach 2., 1. i 7. Kompanii/152. W zagłębieniu terenu atakujący próbowali rozwinąć się na wschód, ale byli tak skutecznie ostrzeliwani przez 2. Kompanię i oddziały ze wsi Krukówka, że szybko ponownie schowali się w zagłębieniu.
W tym momencie do walki przyłączyli się artylerzyści 5. Regimentu Artylerii Pieszej; kładąc ciężki ogień w zagłębieniu i na wznoszącym się terenie za nim, tak, że Rosjanie mogli ruszyć się tylko kierunku niemieckich pozycji. Nie minęło wiele czasu, gdy pierwsi rosyjscy strzelcy pojawili się na wyniesieniu znajdującym się 200 metrów od zabudowań Bud i zaczęli się okopywać. Na tej pozycji znajdował się oberleutnant Triebel. Natychmiast ściągnął pluton z 2. Kompanii/152 na południowy skraj Bud i zaatakował wroga na pozycjach przed sobą, podrywając po jednym plutonie z 1. i 7. Kompanii/152. Obrona wroga załamała się, Rosjanie podnosiłi ręce i chcieli się poddać. Oberleutnant Triebel rozkazał przerwanie ognia. Kiedy jednak niemieccy strzelcy ruszyli naprzód, wróg podniósł karabiny i ponownie rozpoczął walkę.
Bez rozkazu i większego wahania, niemieccy żołnierze pędzili naprzód. Unteroffizier Wiśniewski z 7. Kompanii dotarł na wzgórze pierwszy. Stojąc, z ręki strzelał do rzucających się na niego Rosjan, a trzej towarzyszący mu muszkieterowie robili to samo. Ostrzał ze strony wroga zaczynał słabnąć, a kiedy pozostali strzelcy z 2., 1. i 7. Kompanii/152 dotarli na wzgórze, Rosjanie odrzucili karabiny. Do niewoli wzięto 250 z nich.
II. Batalion/152, dowodzony przez hauptmanna Kruga, oraz III. Batalion/152 również broniły się przed silnym atakiem. 5. i 8. Kompania/152 znajdujące się na prawo od 7. Kompanii przechwyciły atak na Budy-Kozłówkę i część obrońców ruszyła do kontrataku. Wzięto 170 jeńców, ale hauptmann Krug, który osobiście dowodził walką, został ciężko ranny postrzałem w brzuch.
Najcięższe walki toczyły się na wysuniętej pozycji zajmowanej przez część 6. i 9. Kompanii/152. Walki trwały tam do późnego wieczora. Rosjanie atakowali raz za razem, ale natrafiali na ścianę ognia i stali. Najgorszy był brak amunicji. Strzelcom zostało tylko po 10 nabojów, a wróg atakował całymi hufcami. Gefreiter Ritenbach i Wiebe (9. Kompania) pobiegli na tyły i przynieśli tyle amunicji, ile byli w stanie unieść. I tak jeszcze raz, dwa, trzy razy - ale co z tego, jak wkrótce zapasy znów się kończyły.
Przy padającym deszczu zamki w karabinach ulegały zabrudzeniu, niektóre się zablokowały, czyniąc karabin niezdatnym do oddania strzału. Ale żołnierze nie wpadali w panikę. W tym chaosie ognia, deszczu i walki, jeden z muszkieterów w okopie przejął rolę zbrojmistrza, któremu podaje się karabin za karabinem, a on rozbiera zamek za zamkiem, czyści je i smaruje, by karabin znów mógł strzelać.
9. Kompanii/152, a zwłaszcza najbardziej wysuniętemu plutonowi, którym dowodził vizefeldwebel Hinz, udało się rozbić wszystkie ataki wroga. Sam Hinz poległ na tym polu chwały.
Po śmierci vizefeldwebla Hinza, dowództwo objął vizefeldwebel Rückert z 6. Kompanii, który wraz z trzema drużynami swojego plutonu wziął udział w walkach na wysuniętej pozycji 9. Kompanii.
Rosjanie byli coraz bliżej, ale niemieccy strzelcy nie ustępowali. Amunicja prawie się wyczerpała. Jednak gdy wróg zbliżył się na odległość 30 metrów, Rückert i nieliczni zdolni do walki strzelcy z 6. i 9. Kompanii wyszli im naprzeciw, rozbili atak wroga w walce wręcz i wzięli do niewoli tych, którzy przeżyli.
10. Kompania/152, dowodzona przez leutnanta Schuchardta została zluzowana w ciągu dnia pod Łosewem przez oddział ze 148. Regimentu i ruszyła w kierunku wsi Rakowo-Zalesie. Łosewo, które było obsadzone przez rosyjskie patrole, szybko zajęto i oddziały niemieckie ruszyły do Niksowizny. Patrol wysłany do wsi Kąty został ostrzelany przez wroga w lesie na południe od Łosewa.
Styczność z oddziałami 148. Regimentu kompania mogła nawiązać jedynie poprzez patrole.
Po walkach zgrupowania Pfafferott, ta przez długi czas samotnie trwała na wysuniętej pozycji.
Znajdująca się w Rakowie-Zalesiu kompania zajęła pozycje na zachód od drogi na wzgórzach znajdujących się na południe od wsi i nawiązała kontakt z 4. Kompanią/152, która znajdowała się na wschód od drogi. Jednak wzgórze 153 na wschód od Bud-Kozłówki, które zostało już zdobyte, trzeba było opuścić, ponieważ pozycja znajdowała się pod ostrzałem flankowym wroga, a okopy były całkowicie zniszczone.
Wieczór.
Wróg zrezygnował z ataków. Tereny, którędy szły ataki były najlepszym wyznacznikiem zaciekłości walk. Tak jak Rosjanie masowo atakowali, tak masowo leżeli martwi przed niemieckimi pozycjami. Było to pole chwały również dla atakujących.
Ten dzień postawił przed każdym dowódcą okopów i żołnierzami największe wymagania, ale gdy tylko nadszedł wieczór, ochotnicze patrole ze wszystkich kompanii ponownie wyruszyły w teren, aby dowiedzieć się, gdzie jest wróg.
Prowadzili je doświadczeni dowódcy patroli: unteroffizier Szczepański i Wiśniewski z 7. Kompanii, unteroffizier Schön i gefreiter Baranowski z 4. Kompanii, unteroffizier Christian, Biele, Klabuhn i Bruchmann z 8. Kompanii, gefreiter Brocks i muszkieter Schorr z 5. Kompanii, gefreiter rezerwy Penz i muszkieter Döhrel z 11. Kompanii i dobrze sprawdzony rezerwista Timm z 1. Kompanii. Ruszyli w pole nie tylko w roli patroli, ale także jako towarzysze i ludzie niosący pomoc rannym, nie ważne czy swoim czy wrogom.
Landwerzysta Reczkowski z Liessau koło Malborka i sanitariusz gefreiter Casimir, obaj z 9. Kompanii, udali się do zagrody przed linią frontu i tam opatrywali rannych Rosjan. Nagle przed nimi pojawił się rosyjski patrol.
- Ludzie, trzymacie jeszcze karabiny! - krzyczy Reczkowski, podchodzi, zabiera karabiny patrolowi i bierze ich do niewoli. … 21 lutego Reczkowski został postrzelony w głowę podczas patrolu.
Równocześnie z opisanymi wyżej walkami zakończył się krwawy dramat w Puszczy Augustowskiej. W ręce zwycięzców wpadło 11 generałów, 30 000 żołnierzy i 200 dział. Rosyjska 10. Armia pod dowództwem generała von Siewersa została zniszczona. Łączna liczba jeńców wyniosła 110 000, oraz zdobyto 300 dział.
Prusy Wschodnie zostały wyzwolone po raz drugi.
Niedługo później jednak wojska ponownie musiały zostać przerzucone na południową granicę Prus Wschodnich. Walcząca tam Grupa Armii Gallwitz i Scholz wezwali posiłki. Utracono Przasnysz, walki na tym froncie były bardzo krwawe.
37. Dywizja Piechoty była również mocno atakowana od strony Nowogrodu oraz Ostrołęki i potrzebowała wsparcia. Chociaż Rosjanom udało się związać niemieckie jednostki pod Przasnyszem, Ostrołęką i Łomżą oraz uniemożliwić ofensywę na Grodno, Olitę i Kowno poprzez rozmieszczanie coraz więcej sił, to ponosząc ciężkie straty, byli tak osłabieni na północnym froncie, że nie należało się tam obawiać poważniejszych ataków.
„Z powodu ukształtowania terenu, z jego rozległymi, płaskimi bagnami i wąskimi przesmykami między nimi, pokrytymi zagajnikami i rzadko rosnącymi sosnami, walki tutaj rozpadły się na wiele indywidualnych starć. Stawiały one wysokie wymagania zwłaszcza niższemu dowództwu. Człowiek walczył przeciwko człowiekowi. I nawet jeśli lokalnych kryzysów nie udało się ustabilizować i trwały do kwietnia, to utrzymaliśmy linię frontu przed granicą Prus”.
(Ludendorff „Meine Kriegserinnerungen”, str. 102).
W okolicach Łosewa nadal toczyły się lokalne walki.
Oberstleutnant von Lewiński, dowódca 10. Regimentu Dragonów, miał tam do dyspozycji 1. i 4. Szwadron Dragonów/10, dwie kompanie z 23. Rezerwowego Batalionu Pionierów oraz batalion z Zapasowego Regimentu „Königsberg” na prawym skrzydle. Zadaniem jego zgrupowania była ochrona prawej flanki dywizji, nawiązanie kontaktu ze 148. Regimentem i atakowanie razem z nimi w kierunku wsi Kąty.
Na wzgórzach na północny zachód od wsi Kąty i w lasach na południe od Łosewa oddziały rosyjskie wybudowały umocnienia i początkowo nie można było ich stamtąd wyrzucić.
Aby skutecznie chronić przeprawę przez Skrodę w Łosewie koniecznie trzeba było zdobyć wieś Niksowizna. Rosjanie o tym wiedzieli i zaatakowali pozycje Zgrupowania Lewińskiego i 148. Regimentu w celu przełamania frontu w tym ważnym punkcie. Ataki zostały jednak odparte. Dopiero gdy do walk wkroczyły moździerze, jedna z baterii 5. Regimentu Artylerii Pieszej i ciężkie miotacze min pojawiła się możliwość wyprowadzenia ataku. Po odparciu Rosjan zgodnie z planem, Zgrupowanie Lewińskiego i oddziały 148. Regimentu Piechoty zaatakowały w dniach 26 i 27 lutego, zajmując las na zachód od wsi Kąty, a następnie wschodnie zbocze wzgórza 151 aż do drogi Kąty - Janowo. Do niewoli wzięto 1100 Rosjan.
Na południe od Niksowizny, po zachodniej stronie rzeki Skroda nawiązano w końcu kontakt z nacierającą tam 10. Dywizją Landwery i niebezpieczeństwo przełamania frontu zostało wyeliminowane.
Kąty i wzgórze 135 pozostawały jednak w rękach wroga.
Pozycje 74. Brygady Piechoty biegły w tym momencie dużym łukiem na północ wokół wzgórza 135 i Kąt, dalej na wschód obok wzgórza 147, na południe od wzgórz i lasów znajdujących się na północny wschód od wsi Mściwuje i ponownie skręcały na północ i biegły po skraju lasu na zachód od wsi Budy-Kozłówka, przez północna część wsi Budy-Kozłówka i na północny wschód od wsi z dużą luką w bagnistym terenie znajdującym się na południowy wschód od Krukówki i kończyły się we wsi Rakowo-Zalesie.
Obie strony umacniały swoje pozycję i z uwagą obserwowały się nawzajem.
Piechota nie prowadziła ostrzału, ale była w stanie gotowości, by odeprzeć każdą próbę ataku. Za to artyleria obu stron była bardzo aktywna, po szczegółowym rozpoznaniu wzajemnych pozycji urządzały sobie „huczną imprezę”.
Straty w oddziałach niemieckich były niewielkie, ale w Budach-Kozłówce trwało istne piekło. Rosjanie ostrzeliwali północną część wsi z dział lekkiego i ciężkiego kalibru, a wokół żołnierzy chowających się w piwnicach na ziemniaki i w dziurach w ziemi, słychać było odgłosy walących się i płonących domów.
Wieczorem sytuacja się uspokoiła. Wszystkie siły rzucono do naprawy uszkodzeń i wzmocnienia pozycji. Ale kiedy w pole ruszyło więcej patroli niż zwykle, rosyjscy obrońcy poderwani alarmem „Pruski, Pruski”, rozpoczęli ostrzał, jakby toczyła się wielka bitwa.
Przy rozbudowie pozycji wielką pomoc niósł oddział z 26. Batalionu Pionierów. Ich leutnant, Malt, który był zawsze gotowy do pomocy i doradztwa, był cały czas na pozycjach, jakby należał do 152. Regimentu.
Wznowiono budowę okopów i stanowisk strzeleckich, zadaszeń i schronów. Praca szła dobrze, czemu sprzyjały zadrzewione, piaszczyste wydmy. Po kilku dniach można już było zobaczyć wiele przytulnych ziemianek ze stołami i ławkami, łóżkami, ogrzewaniem i urządzeniami do gotowania.
Gorzej jest na terenach bagiennych. Ustawiane były zapory, a okopy budowano z kostek darni i worków z piaskiem, ale na niewiele się to zdawało. Po każdym ostrzale artyleryjskim duża część okopów zawalała się.
Pogoda się zmieniła. Nocami padał śnieg, a w ciągu dnia często było nieprzyjemnie, mokro i wietrznie - ale były też słoneczne dni z przedwiosennym klimatem, który sprawiał, że serce się radowało, a myśli były coraz bardziej optymistyczne. Ogólnie rzecz biorąc, nastroje były weselsze i swobodniejsze niż te podczas ponurych, listopadowych dni w północnej Polsce. W tym regionie żołnierze niemieccy nie mieli łatwo, ale wszystko widzieli zupełnie inaczej. Mieli tak silną wiarę w siebie i w przyszłość, że nawet trudne zadania wychodziły im z łatwością.
I tak, po pierwszym „osiedleniu się” i rozpoznaniu wroga, nadszedł dzień 28 lutego.
Bitwa o „Pfafferott Höhe”
(28 lutego 1915)
Niedziela. Poranek minął spokojnie. Wczesnym popołudniem kompania z parku sprzętowego jak zwykle zajęła pozycję, by zamknąć lukę między oddziałami 148. Regimentu i prawym skrzydłem 152. Regimentu Piechoty.
Na prawym skrzydle 152. Regimentu, na grzbiecie wyniesienia biegnącego z północy na południe rozmieszone było półtora plutonu z 12. Kompanii/152 pod dowództwem vizefeldwebla Slopsniesa i trzy karabiny maszynowe dowodzone przez leutnanta von Wussowa. Kiedyś pozycję tą nazywano „Wzgórzem Szwadronu”, ponieważ stacjonowali tam dragoni, ale tym momencie nosiło nazwę „Wzgórze K. M.” [Karabinów Maszynowych].
Dalej była luka w obronie, którą w nocy obsadził oddział z 26. Batalionu Pionierów i w ten sposób zapewnił połączenie z 3. Kompanią/152 dowodzoną przez leutnanta rezerwy Hückela. Dalej znajdowały się dostosowane do terenu, czołowe i flankujące pozycje odcinka Pfafferotta, z 9., 6. i 11. Kompania/152, dowodzonymi przez leutnanta Nehringa, hauptmanna Schwendiga i oberleutnanta von Tzschoppe.
Budy-Kozłówka zamykały odcinek von Koeckritza, na którym rozmieszczone były 8., 7., 1. i 2. Kompania/152 pod dowództwem leutnantów Sieberta, Andersa, Woesnera i Triebela. W Rakowie-Zalesiu znajdowały się 10. i 4. Kompania/152 są pod dowództwem hauptmanna Schaefera.
Leutnant rezerwy Schmelter z półtora plutonem 12. Kompanii/152 stacjonował w lesie jako rezerwa odcinka Pfafferotta. 5. Kompania/152 dowodzona przez leutnanta Radtke znajdowała się w lesie na południe od wsi Rakowo-Podleśne Nowe jako rezerwa regimentu.
Gdy tylko zapadł zmrok, Rosjanie otworzyli silny ogień artyleryjski na „Wzgórze K. M.”. Patrole 3. Kompanii/152 zaobserwowały, że Rosjanie zbliżają się do „Wzgórza K.M.” od zachodu i południa w ciasno rozmieszczonych liniach ataku. Pionierom nie udało się tego dnia zająć pozycji i luka znajdująca się między „Wzgórzem K.M” a 3. Kompanią/152 pozostała nieobsadzona.
Podczas gdy niemieckie patrole wycofywały się strzelając na alarm, Rosjanie zaatakowali pozycję 3. Kompanii/152. W tym momencie doszło do zaciętej walki obronnej, która skończyła się odparciem ataku lub wzięciem jeńców spośród atakujących.
Był to jednak tylko atak mający na celu odwrócenie uwagi. Główny atak rosyjski skierowany był na „Wzgórze K.M.”.
Stanowisko karabinu maszynowego nr 1, zlokalizowane w południowej części wzgórza zostało zdobyte. Żołnierze z 12. Kompanii/152, obsadzający w tym miejscu okop, po krótkiej walce musieli się wycofać. Leutnant von Wussow zdał sobie sprawę, że nic więcej nie można zrobić i popędził na stanowisko karabinu maszynowego nr 2, skąd ostrzeliwywał szarżujących Rosjan tak szybko, na ile pozwalała przegrzewająca się lufa. „Tutaj, chłopcy!” krzyczał i gromadził wszystkich strzelców z 12. Kompanii w celu obrony stanowiska karabinu maszynowego nr 2 i jego pozycji barkowej. Nie zdawał sobie sprawy, jak obficie krew tryskała mu z twarzy w wyniku postrzału w policzek.
Wszędzie słychać było strzały. Rosjanie dotarli już aż do okopu komunikacyjnego biegnącego przez pole porośnięte niskimi drzewkami, aby zająć północną część okopu.
Awaria wyłączyła karabin maszynowy nr 2 z akcji i raniła leutnanta von Wussowa w głowę po raz drugi. Pokryty krwią von Wussow biegnie na stanowisko karabinu maszynowego nr 3 - „Bagnet na broń! Wyjąć saperki! Brońcie flanki! Nie dać się wyprzedzić Panje – wkrótce nadciągną posiłki!”
Pomimo poważnych ran, von Wussow kontynuował obronę, zdeterminowany, by nie dać wrogowi przejąć inicjatywy.
W czasie gdy von Wussow wydawał rozkazy vizefeldweblowi Slopsnies, aby mieć pewność, że Rosjanie nie wejdą do okopu z boków, jednocześnie zabrał karabin i naboje z rąk poległego żołnierza, by bronić okopu ze stanowiskiem karabinu maszynowego nr 3. W tym momencie został postrzelony w głowę po raz trzeci.
Nawet jak Rosjanie napierali już na żołnierzy broniących pozycji barkowej, zataczający się i tylko prowizorycznie zabandażowany von Wussow kontynuował walkę. Kiedy usłyszał, że zbliżają się posiłki, powiedział: „Slopsnies, przejmij dowodzenie - wzgórze zostało utrzymywane”. Następnie padł nieprzytomny.
Nadciągnął północny wiatr z opadami śnieg. W półmroku widać było postacie biegające po wzgórzu, które zaraz znikały przykryte padającym śniegiem. Na ramieniu okopu przy stanowisku karabinu maszynowego nr 2, okop był zablokowany przez ciała rosyjskich żołnierzy. Rosjanie nie mając czasu usunąć tej barykady, wychodzą z okopu.
W tym momencie nadciągnął 3. Pluton 11. Kompanii/152 pod dowództwem vizefeldwebla Prettina, który oberleutnant von Tzschoppe wyprawił bez rozkazu z dowództwa w kierunku „Wzgórza K.M.” natychmiast po rozpoczęciu ataku.
Prettin poprowadził swój pluton tak, aby mógł podejść do wzgórza od północy i wzmocnić walczących obrońców.
Kolejne posiłki były w drodze. Major Pfafferott natychmiast wysłał resztę 12. Kompanii/152 (półtorej plutonu) i strzelców z 2. Szwadronu Dragonów/10 (35 ludzi) pod dowództwem leutnanta rezerwy Schmeltera do kontrataku, zaś oberstleutnant Matschke przyprowadził do dyspozycji majora rezerwy regimentu 5. Kompanię/152.
Kiedy vizefeldwebel Prettin wraz ze swoim plutonem, w którym był również fähnrich Ruge, dotarł na wzgórze, dostał się pod ostrzał z trzech stron. Po krótkim skoku, Prettin i jego pluton dotarli do okopu bronionego przez resztki 12. Kompanii/152. Vizefeldwebel Slopsnies przejął wschodnią część okopu i odpierał ataki wroga od frontu, podczas gdy Prettin i jego ludzie ruszyli okopem na południe, zabijając wszystkich, którzy próbowali stawić opór i po zaciekłej walce wręcz odzyskali pozycję barkową przy stanowisku karabinu maszynowego nr 2. Prettin podjął tam obronę, a wraz z nim muszkieterowie Vogelsang, Delfs, Flaskemper i Petersen.
Tymczasem fähnrich Ruge wraz z resztą plutonu zajął drugą część odzyskanego okopu i bronił go od zachodu przed nacierającymi Rosjanami.
Obsadzony został również okop do latryny. Gefreiter Patensen i muszkieter Goldschmidt oraz Preußka mieli tam silną pozycję i odparli wszystkie ataki za pomocą kolb karabinów i bagnetów.
Ale duża część okopu nadal była obsadzona przez Rosjan. Stamtąd wciąż świeżymi siłami wznawiali ataki na pozycję barkową przy stanowisku karabinu maszynowego nr 2, jednak obrońcy nie ustępowali. W pewnym momencie grupa Rosjan wyskoczyła z okopu i biegła po trupach, by z boku uderzyć na obrońców pozycji barkowej. W tym momencie Prettin również dopadł krawędzi okopu i biorąc Rosjan na muszkę krzyknął: „Poddajcie się!”. Nie posłuchali. Podł sygnał z gwizdka i salwa z karabinów zmiotła napastników. W tym samym momencie vizefeldwebel Prettin został postrzelony w głowę i osunął się martwy na dno okopu.
Podobne walki Rosjanie wyprowadzali na pozycje przy stanowisku karabiny maszynowego nr 3. Gefreiter Steinbach trzymał okop z trzema muszkieterami i odpierał wszystkie ataki ogniem, kolbami karabinów i bagnetami.
Zapanował chwilowy spokój. Rosjanie wyczuwali, że starcie nie idzie im za dobrze.
Pluton 12. Kompanii/152, którym dowodził offiziersstellvertreter Kannenberg, który wyruszył na północne zbocze w celu przeprowadzenia rozpoznania walką, został zatrzymany przez wrogi ostrzał na wschód od wzniesienia. Pluton został poderwany do przodu przez leutnanta rezerwy Schmeltera, który nadciągnął z częścią swojej kompanii i 35 dragonami. Zdobyli oni pozycję flankową na wschodnim zboczu wzgórza i oczyścili z wroga część wzgórza na północ od okopu.
Leutnant rezerwy Bulda, który jeszcze niedawno przebywał chory w Chmielewie, w ogniu walk, wykorzystując ciemność wdarł się na wzgórze i przejął dowodzenie nad swoim plutonem.
Nadciągnęła również 5. Kompania/152. Leutnant Radtke zajął południowy i południowo-zachodni stok i obsadził na nich po jednym plutonie, a zachodni stok pomiędzy stanowiskami karabinów maszynowych nr 1 i 2 trzecim plutonem.
Rosjanie znaleźli się w kotle.
Słysząc wokół gwizdki niemieckich dowódców, Rosjanie próbowali uciec, ale wszędzie napotykali na ścianę ognia. Jeden z oddziałów próbował uciec z uszkodzonym karabinem maszynowych ze stanowiska nr 1 - na próżno. Ogień 5. Kompanii/152 zmusił ich do odwrotu. Chwilę później, jak tylko leutnant Radtke skoordynował odpowiedni moment wspólnej akcji z leutnantem rezerwy Schmelterem, on i jego kompania, okrążając z trzech stron wzgórze, ruszyli do natarcia. Dla Rosjan nie było już ratunku. Pierwsi z nich, którzy rzucili się na atakujących, zginęli w walce wręcz, pozostali odrzucali karabiny i z rękami uniesionymi do góry poddawali się. Do niewoli wzięto dwóch oficerów i 182 żołnierzy.
Walka dobiegła końca. Wzgórze ponownie było w rękach oddziałów niemieckich. Około 150 poległych Rosjan leżało na stokach wzgórza i w okopach.
Regiment (Kompania Karabinów Maszynowych oraz 12., 11. i 5. Kompania/152) stracił 15 zabitych, wśród których był leutnant von Wussow i 50 rannych.
Regiment poniósł również inną ciężką stratę. 27 lutego 1915 r. hauptmann Hoefer, który został dowódcą kompanii w 28. Rezerwowym Regimencie Piechoty, został postrzelony w głowę podczas szturmu między Ripont i Les Mesnil w bitwie o Szampanię. Tak jak był dla żołnierzy 152. Regimentu przykładem i wzorem do naśladowania jako żołnierz i jako człowiek w czasie pokoju, tak teraz pokazał, gdzie jest miejsce oficera i jak należy wykonywać swoje obowiązki bez żadnych wahań osobistych.
W kolejnych dniach nadal było niespokojne. Z pomocą pionierów z 26. Batalionu (którymi dowodził leutnant rezerwy Malt) rozbudowano umocnienia na obronionym wzgórzu. Oberstleutnant Matschke w oddzielnym rozkazie, w którym podziękował dzielnym obrońcom, nadał wzgórzu nazwę: „Pfafferott Höhe”.
Okres walk pozycyjnych
Nadszedł marzec, a wraz z nim nadzieja na wiosnę i ciepło. Zawieje śnieżne nadal często przetaczały się w nocy nad okopami, ale w ciągu dnia śnieg i lód topniały, a na drogach i polach tworzyły się grząskie błota. Ale w tym momencie żołnierzom to nie przeszkadzało. Stan okopów poprawiał się z każdym dniem, a w schronach rozwijało się przytulne życie okopowe.
11 marca z powodu odniesionych ran umarł leutnant von Wussow. Krzyż Żelazny I Klasy oberstleutnant Matschke przypinał mu w dniu 1 marca już na łożu śmierci.
Leutnant von Bercken oddał swojemu przyjacielowi ostatnią posługę. Sześć desek zbito razem i w trumnie tej Bercken zabrał przyjaciela do Adlig Peterwitz w Prusach Zachodnich [dwór koło miejscowości Piotrowice w powiecie nowomiejskim], rodowej siedziby rodziny von Wussow na jego ostatnie miejsce spoczynku. Regiment nigdy nie zapomni „dzielnego Wussowa”. [Heinrich Gustav Maximilian Hermann von Wussow]
Do regimentu dołączył hauptmann rezerwy Deetz i przejął 9. Kompanię/152. Z 20. Kolumny Transportowej na ochotnika do piechoty zgłosił się leutnant Zickler, który po krótkim szkoleniu przejął 3. Kompanię/152, którą następnie wiernie dowodził przez długi czas. Po wyzdrowieniu w szeregi jednostki wrócili leutnanci Brinkmann oraz Harmjanz i przejęli swoje stare kompanie (10. i 4.).
Dwie kompanie 59. Regimentu (1. i 3.) podporządkowane 152. Regimentowi zostały zastąpione przez dwie kompanie Zapasowego Regimentu „Königsberg”. Jedna z kompanii została rozmieszczona na linii frontu, druga pozostała w rezerwie i podlegała razem z inna kompanią w rezerwie regimentu sekcji Pfafferott, gdy trzeba było zluzować zmęczone oddziały i tymczasowo obsadzić słabsze pozycje frontowe.
Styk z oddziałami 148. Regimentu był w dalszym ciągu powodem do niepokoju. Początkowo w nocy na tej pozycji stacjonowali żołnierze z kompanii parku sprzętowego, później nocną obsadę musiały wystawić kompanie stojące w rezerwie. W końcu wybudowano tam pozycję, która był obsadzana również w ciągu dnia.
23 marca Rakowo-Zalesie było systematycznie ostrzeliwane przez artylerię rosyjską. Wieś płonęła w trzech miejscach. Nie było czego ratować, a zgromadzona amunicja wybuchała w ogniu. Wszyscy, którzy znajdowali się w zabudowaniach, uciekli do okopów. Jak tylko się ściemniło, plutony z 2. i 7. Kompanii/152 zostały natychmiast wysłane, aby pomóc "bezdomnym" naprawić okopy i zbudować schrony. Po kilku dniach szkody zostały naprawione.
Niemiecka artyleria odwdzięczyła się ostrzałem wsi Mściwuje. Obserwatorzy z baterii 10-cm opowiadali przeróżne historie o "ożywieniu" jakie zapanowało w Mściwujach. Kiedy na wieś spadły pierwsze ciężkie pociski, między zabudowaniami zrobiło nieprawdopodobnie gwarno. Młode „rosyjskie damy” - skąpo ubrane - biegały od domu do domu i nie wiedziały, gdzie mają uciekać.
Tak więc, gdyby trzeba było ukarać zachowanie Rosjan, zawsze odczuwała towieś Mściwuje. Tak też było 30 marca, kiedy Rosjanie ostrzelali Krukówkę i zadali ciężkie straty 2. Kompanii/152 (sześciu zabitych i dwóch ciężko rannych). 2. Kompania/152 została stamtąd wycofana, teren bagien nocą zabezpieczały tylko silnie obsadzone posterunki i patrole.
Od czasu do czasu dowódcy dywizji piechoty i jednostek artylerii wydali rozkaz prowadzenia ciągłego ostrzału. To dla żołnierzy oznaczało „dni intensywnych starć”. Wszyscy wtedy byli na nogach, strzelali, obserwowali, byli ostrzeliwani i wtedy szukali osłony. Powód starć początkowo nie był dla żołnierzy niemieckich jasny, potem dowiedzieli się, że miało to za zadanie uniemożliwienie Rosjanom wycofanie z tego odcinka frontu części sił. Dlatego naczelne dowództwo i dowódca dywizji ciągle nalegał na przyprowadzanie jeńców. Lecz to nie było takie proste, po stronie rosyjskiej też byli diabelnie sprytni żołnierze.
Wiele patroli musiało dokonywać arcytrudnych zadań.
W rejonie pozycji 11. Kompanii/152 znajdował się most biegnący przez strumień płynący na ziemi niczyjej. Która strona dotarła tam wieczorem pierwsza, przejmowała most na noc. Rosjanie zawsze byli tam wcześniej. Gefreiter Penz (hamburczyk) i rezerwista Bunn (nadreńczyk) zgłosili się na ochotnika do „załatwienia sprawy”. Wcześniej udali się na most i nawiązali kontakt z Rosjanami. Najpierw się przekrzykiwali, a następnie nawiązali towarzyską rozmowę.
Drugiego dnia powtórzyli to. Trzeciego dnia udali się tam bez broni, a papierosy i alkohol posłużyły jako przynęta, by spotkać się twarzą w twarz na moście. Stali razem jak na spotkaniu koleżeńskim, ale obie strony były ostrożne. Rosjanie próbowali wszystkiego, aby przeciągnąć Penza i Bunna na swoją stronę strumienia, próbowali iść pierwsi i prosili, aby ci poszli za nimi. Jeden z nich zabrał czapkę polową Bunna i uciekł z nią. Była nie do odzyskania. Wtedy Bunn wziął futrzaną czapkę od Rosjanina i założył ją. Powoli się cofali. Rosjanie nie chcieli jednak przekroczyć mostu. Pożegnali się. Zdawało się, że była to kolejna nieudana noc. Wtedy Bunn dostrzegł, że w zagłębieniu czapki był dokument z dokładnymi danymi rosyjskiego oddziału. Cel został osiągnięty. Odwaga obu żołnierzy patrolu została nagrodzona przyznaniem im Krzyża Żelaznego przez samego głównego dowódcę frontu.
W ostatnich dniach marca Rosjanie podjęli działania w różnych punktach frontu. 3 kwietnia po stronie rosyjskiej wymachiwano białymi płótnami i flagami, a następnie rosyjski podoficer ruszył w kierunku pozycji 6. Kompanii/152 jako negocjator i poprosił o zawieszenie broni, podczas którego proponowano, by przed Wielkanocą pochować poległych leżących na ziemi niczyjej. Oberstleutnant Matschke rozkazał zawiązać negocjatorowi oczy i zabrać go do dowódcy brygady. Tam był przesłuchiwany aż do podjęcia decyzji. Był to młody chłopak, który najwyraźniej już kilkakrotnie wyróżnił się w walce. O Austriakach nie miał dobrego zdania, ale Niemców najwyraźniej lubił.
Zawieszenie broni zostało zatwierdzone przez Naczelne Dowództwo na 4 kwietnia. Negocjator z zawiązanymi oczami wrócił na pozycję.
Już od wczesnego ranka w dniu 4 kwietnia Rosjanie wymachiwali białymi flagami. Strona niemiecka również wystawiła białe flagi. Kilku Rosjan podeszło bardzo ostrożnie. Kiedy zauważyli, że nic im się nie dzieje, zaczęli wychodzić kolejni. Stopniowo pole walki zaludniło się. Wszyscy byli bez broni, szczęśliwi, że mogą swobodnie spacerować i zapomnieć o wrogości.
Niemieckim żołnierzom nakazano pozostać w okopach i być czujnymi. Jednak oni również wreszcie wyszli z okopów. Dochodziło do braterskich scen z popijaniem alkoholu i poczęstunkiem papierosami. – W końcu jednak wszyscy wzięli się do pracy, a mieli dużo do zrobienia. Oprócz wielu poległych grenadierów, na odcinku III. Batalionu/152 pochowano majora i pięciu oficerów. - Rosjanie zmarnowali swój czas tak bardzo, że rozejm już wygasł, podczas gdy oni wciąż byli w pełni prac. W pierwsze święto wielkanocne tej wojny, przynajmniej polegli mogli odpocząć.
Całkowita cisza na froncie trwała przez kilka następnych dni. Nie padł ani jeden strzał. Tak więc bez porozumienia, zawieszenie broni przedłużyło się do 8 kwietnia. Pierwszy strzał artyleryjski padł ze strony rosyjskiej i od tego momentu wojna zaczęła się od nowa.
Szeregi regimentu zasilił oberleutnant Steiger i początkowo przejął dowództwo nad 6. Kompanią/152. Przegrupowano Kompanię Karabinów Maszynowych, vizefeldwebel Pullwitt z 1. Plutonem zajął stanowiska przy 3. Kompanii/152, vizefeldwebel Orthmann z 3. Plutonem stanowiska przy 11. Kompanii/152. 2. Pluton dowodzony przez unteroffiziera Hirschringa musiał zostać rozdzielony ze względu na ukształtowanie terenu. Jeden karabin rozstawiono na pozycji z 6. Kompanii/152, a drugi z Budach-Kozłówce. Leutnant Hildebrandt, nowicjusz w regimencie, został początkowo przydzielony do plutonu Orthmanna.
W dniu 11 kwietnia ponownie było „gorąco” na froncie. Celem 21-centymetrowych dział była wieża kościoła w Małym Płocku. Mówiło się, że są tam obserwatorzy wroga. Kwadratowa wieża została kilkukrotnie trafiona, ale stała mocno, jakby została zbudowana nadludzką siłą. Nie udało się jej zrównać z ziemią.
15 kwietnia odcinek frontu obsadzony przez 152. Regiment wizytowali attaché wojskowi z Hiszpanii, Szwecji, Rumunii, Bułgarii, Argentyny i Chile. To oberstleutnant Matschke był odpowiedzialny za zagranicznych gości. Udali się na pierwszą linię frontu i oglądali okopy. Mieli szczęście, że było spokojnie. W lesie pokazano im kolumnę jeńców, których naprędce ściągnięto z Kolna. Opowiadano im historie o rabusiach. Szwed uśmiechał się do tych opowieści, był najbardziej sympatyczną osobą.
19 kwietnia 1915 r. - „gorący“ dzień na froncie.
W dniach 27 i 28 kwietnia sztab regimentu stacjonujący we wsi Rakowo Podleśne otrzymał solidne lanie artyleryjskie. Od tego momentu sztab regimentu wraz z 1. Baterią/F.A.R.79 rozpoczął budowę schronów pod kierownictwem hauptmanna Brauna.
Z artylerzystami z 79. Regimentu Artylerii Polowej nawiązano pełną przyjaźń, jakby byli częścią regimentu.
„Gorące dni” 29 i 30 kwietnia na froncie zamykają kwiecień.
Maj
Chrabąszcze majowe wyroiły się w takiej obfitości, że gdy kury się nimi objadły, to stały się tłuste i zbyt leniwe, by znosić jajka.
Ci którzy dostali urlopy wyjeżdżali, a inni z nich wracali. Cudowny okres. Słońce świeciło tak mocno, że wszyscy, którzy nie mieli służby wylegiwali się na skraju lasu, leniuchując i opalając się. Drzemiąc w słońcu, nasłuchiwali ciężkich pocisków lecących wysoko nad ich głowami w stronę Borkowa. Z przekąsem mówili: „Ci na tyłach też powinni odrobinę poczuć tej wojny”.
Tym razem było naprawdę źle. Borkowo, które było po brzegi zapełnione kolumnami transportowymi, w ciągu kilku godzin legło w gruzach. Eksplodowała amunicja, spłonęły domy, były ofiary. Balon na uwięzi, który operował na północ od Borkowa, trzeba było bardziej oddalić od linii frontu.
Wśród żołnierzy nasiliły się podejrzenia, że Rosjanie robią podkop na odcinku „Pfafferott”. Posterunek nasłuchowy 6. Kompanii/152 donosił, że całe wzgórze jest „podkopane”. Na początku żołnierze się z tego podśmiewywali, ale potem zrobiło się poważnie. Zaczęto omawiać temat z wiernie towarzyszącym jednostkom regimentu doradcą z 26. Batalionu Pionierów, leutnantem Maltem. Od tej pory we wszystkich schronach nasłuchiwano, budowane były tunele nasłuchowe, planowano kontrtunele. W pracach robiono zaplanowane przerwy dwa razy dziennie, by w tym czasie nasłuchiwać.
Faktycznie! Słychać było różnego rodzaju odgłosy: kopanie, stukanie, rąbanie. Znawcy uważali, że są już blisko. Oczywiście nie podnosiło to na duchu tych, którzy siedzieli na beczce prochu. Wysłano samoloty obserwacyjne. Artylerzyści z 5. Pieszej otwierali ciężki ogień, by zniszczyć każde podejrzane wejścia do tuneli. Potem ponownie nasłuchiwano. Wciąż było słychać te same odgłosy. Wydano „rozkaz pułkowy” w którym ogłoszono, że nie wykryto żadnych operacji górniczych. Rozkaz był skuteczny. Stopniowo nastroje się uspokoiły. Ale żołnierze nie pozbyli się całkowicie podejrzenia, że prowadzony jest podkop. Dopiero jakiś czas później, gdy regiment walczył w Kurlandii, żołnierze dowiedzieli się, że Rosjanie nigdy nie kopali tuneli minowych na froncie pod Łomżą.
11 maja major von Koeckritz został przeniesiony do 59. Regimentu Piechoty, gdzie objął dowództwo batalionu. Regiment ten opuścił szeregi 41. Dywizji Piechoty, by zasilić szeregi nowo tworzonej dywizji. Dowódcą nowej dywizji został generalmajor Reiser, który do tej pory dowodził brygadą, której podlegał 152. Regiment. Nowym dowódcą 74. Brygady Piechoty został generalmajor Schaer. 72. Brygada Piechoty została rozwiązana. Od tej pory 41. Dywizja Piechoty składała się tylko z trzech Regimentów Piechoty (18., 148. i 152.). Dowódcą II. Batalionu/152 został major Heym.
W Galicji, po wielkim przełamaniu frontu pod Gorlicami i Tarnowem, z pełną parą ruszyła ofensywa generała Mackensena. Wojska sprzymierzone wróciły nad San. Wzięto do tej pory 120 000 jeńców.
W tym momencie dotarły często słyszane pogłoski o wycofaniu regimentu z tego odcinka frontu w celu wysłania go na front, gdzie trwała ofensywa. Właściwie takie pogłoski od zawsze towarzyszyły żołnierzom. Teraz jednak nie były dla żołnierzy niemiłe. Oni również chcieli się w końcu ruszyć.
Ale do tego jeszcze daleko. Na początku wyglądało, że regiment będzie stacjonował na tej pozycji jeszcze przez długi czas. Dowódca nakazał nawet zbudowanie drugiej linii okopów. Ale z czasem nadszedł rozkaz ćwiczeń marszowych. Poszczególne kompanie były wyciągane z okopów i spędzały dzień na „rozprostowywaniu nóg”. Wieczorem zmęczeni żołnierze cieszyli się, że wrócili na swoje pozycje.
Wynikało z tego, że regiment nie pozostanie długo na tej pozycji.
Przybyły uzupełnienia. Siła bojowa regimentu wynosiła w tym momencie 67 oficerów i 3436 żołnierzy.
W dniu 5 czerwca rosyjska artyleria ponownie ostrzelała sztab regimentu we wsi Rakowo Podleśne. Spłonęła stodoła, w której trzymane były konie. Konie zginęły, a wiele osprzętu do nich utracono.
W dniu 8 czerwca unteroffizier Werwitzki wraz czterema żołnierzami z 2. Kompanii/152 wyruszył na szybki patrol. Chcieli wziąć jeńców. Tym razem doszło do walki. Zginęło piętnastu Rosjan z dwudziestu, którzy zaatakowali patrol. Unteroffizier Werwitzki, choć ciężko ranny, kontynuował zadanie. Kiedy Rosjanie wyskoczyli z okopów, aby odeprzeć patrol, Werwitzki stracił siły i ciężko ranny, został wzięty do niewoli. Wracająca czwórka żołnierzy, z których jeden był ranny, przyniosła jednak cenne informacje o wrogu. Oprócz szczególnego uznania, oberstleutnant Matschke przyznał im Krzyże Żelazne II Klasy.
W dniu 15 czerwca do regimentu wrócił hauptmann Kowaleck. Dostał pod swoje rozkazy nowo wydzieloną z szeregów regimentu kompanię, która stacjonowała we wsi Korzeniste jako rezerwa dywizji. Do kompanii tej przydzielono: leutnanta Radtke oraz offiziersstellvertreterów Tilwicka, Woitasa, Rüdera i Ollendorfa.
Regiment przygotowywał się do wymarszu. Po długim okresie walk pozycyjnych wiele spraw trzeba było przeorganizować. Dotarły nowe mundury, tornistry i bielizna. Tabory były wypełnione po brzegi.
W dniu 19 czerwca sztandary regimentu zostały przekazane dywizji. Żołnierze nie widzieli ich już więcej na froncie.
Po zaszczepieniu przeciw cholerze żołnierze byli gotowi do drogi.
Dzień 21 czerwca był ostatnim z „gorących” dni na tej pozycji. Przed zluzowaniem oddziałów trzeba było postarać się o dokładne zniszczenie umocnień ziemnych wroga. Po tym, jak okopy wroga zostały zniszczone przez artylerię, moździerze i miotacze min w ostrzale trwającym cały dzień, regiment mógł z czystym sumieniem przekazać swoje pozycje oddziałom landszturmu. Żołnierze szybko opowiedzieli im wiele historii o rabusiach, o latających fragmentach rosyjskich dział ciężkiej artylerii, które brzęczały przelatując nad głowami, o patrolach, pracach górniczych i wzgórzu Pfafferott.
W dniu 25 czerwca III. Batalion/152 i Kompania Karabinów Maszynowych zostały zluzowane przez IV. Batalion/18. Regimentu Piechoty Landwehry i dwa Polowe Plutony Karabinów Maszynowych, po czym już rankiem 26 czerwca o godzinie 6:00 wyruszyły na kwatery w Kolnie.
W dniu 28 czerwca Sztab Regimentu oraz I. i II. Batalion/152 zostały zluzowane przez Sztab Regimentu oraz I. i II. Batalion/7. Regimentu Landszturmu i również udały się na kwatery w Kolnie.
W dniu 28 czerwca I. Batalion/152 załadowany do pociągu, wyjechał z Kolna o godzinie 14:02, II. Batalion/152 o godzinie 16:02, a Sztab Regimentu o godzinie 18:02.
Minął przytulny okres pokoju. Regiment ponownie ruszył na wojnę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz