poniedziałek, 2 stycznia 2023

Sven Hedin - Nach Osten - rozdział 14

 

Nach Osten

Autor: Sven Hedin[1]

Opracowanie i tłumaczenie: Jacek Czaplicki

[Tłumacz nie utożsamia się poglądami autora tekstu,

wręcz poczuł się niekomfortowo tłumacząc rozdział]

 

 

 

Rozdział 14

Rocznica bitwy pod Tannenbergiem

W sobotę 28 sierpnia 1915 r. o wschodzie słońca opuściłem Warszawę i pojechałem na wschód znajomą drogą, ale już nie na nowe teatry wojny, lecz by wrócić do domu.

Między rzadkimi wierzbami roztaczały się widoki na pofałdowane pola, na których zbierano owies, a bardziej na północy między zaroślami i krzakami często majaczyły błękitne meandry Narwi.

Na północ od Kacic, wtulony w bujną późnoletnią zieleń, leżał Pułtusk, miasto liczące 22000 mieszkańców, z których połowa to Żydzi. Zwiedziłem katedrę z 1448 roku, klasztor biskupi i pałac, w którym niedawno przebywali jeńcy z Nowo-Gieorgijewska[2], klasztor benedyktynów z malowniczymi ceglanymi murami i starą okrągłą wieżą, a później stare domy na rynku, których mury słyszały niegdyś obwieszczenia szwedzkich komendantów.

Cmentarz wojenny w Ostrołęce przy ulicy gen. Zygmunta Padlewskiego i Antoniego Spiro. Na zdjęciu z sierpnia 1915 widzimy jeszcze cmentarz polowy. W późniejszym okresie, w wyniku chowania na tym cmentarzu poległych ekshumowanych z innych okolicznych cmentarzy polowych, znacznie się rozrósł. Zapoczątkowany po lasem, na północ od ulicy Antoniego Spiro, po koniec rozbudowy zajął również sad majątku Łazek. Fot. Sven Hedin


 

Na wielu domach widniał ostrzegawczy napis wymalowany dużymi czarnymi literami: „Cholera!” Stosunki między oddziałami niemieckim a mieszkańcami były bardzo dobre. Często na drogach za miastem widać było wozy, które wiozły zmęczonych uchodźców i ich dobytek. Za miastem, na drodze do Różana, który był kolejnym etapem podróży, nie było dużego ruchu i tylko od czasu do czasu spotykałem samochody transportowe i małe konwoje.

Zatrzymałem się na chwilę w mocno zniszczonym Szelkowie, aby zrobić kilka ostatnich zdjęć ruin, zwłaszcza pięknego, mocno zniszczonego kościoła. Z Ostrołęki też niewiele zostało.

Nawet cmentarz [parafialny] został poorany przez pociski artyleryjskie, a trumny i białe kości leżały na wierzchu. Przed miastem[3] znajdował się duży cmentarz wojenny.

O zmierzchu dotarłem do miasta[4], w którym mieściła się teraz Kwatera Główna Frontu Wschodniego i o zwykłej porze znalazłem się przy stole jadalnym generała feldmarszałka. Wszystko było jak poprzednio, ten sam niewzruszony spokój i pewność zwycięstwa. Relacjonowałem swoje podróże po Polsce, mówiliśmy o potężnych falach wojny światowej, o tym, jak wznoszą się coraz wyżej, a także, że coraz mocniej uderzają o wybrzeża państw neutralnych.

 

Zrujnowany kościół w Różanie. Fot. Sven Hedin


 

 

Przyjechałem akurat na święto, święto nie tylko dla małego miasteczka, w którym przebywał Hindenburg, ale całej Rzeszy Niemieckiej. Domy były udekorowane flagami, przechodnie na ulicach byli w świątecznym nastroju i cieszyli się ze zwycięstwa. Tylko u feldmarszałka było jak zawsze spokojne. Dzień wcześniej oficerowie Głównego Sztabu oddali hołd bohaterowi spod Tannenbergu. Dziś jednak mieszkańcy i okoliczne miejscowości również chcieli uczcić rocznicę jego wielkiego zwycięstwa.

O godzinie wpół do 22:00 oficer zameldował o pochodzie z pochodniami. Hindenburg wstał od stołu i wyszliśmy z nim na chodnik przed jego domem. Czerwony blask tysięcy pochodni niesionych przez wschodniopruską młodzież rozświetlił fasadę, a maszerująca na czele orkiestra odegrała marsz paradny. Przed dowódcą utworzył się krąg pochodni. Cała ulica była pełna ludzi. Grupa chórzystów ustawiła się w szeregu i rozpoczęła śpiew. Kiedy ucichły ostatnie nuty, burmistrz wygłosił przemówienie. Przypomniał, jak to było rok temu, w dniu, kiedy wiadomość o zwycięstwie pod Tannenbergiem przeleciała nad ziemią jak ogień na prerii, budząc radość i wdzięczność wszędzie tam, gdzie mówiono po niemiecku, w tym mieście, w prowincji Prusy Wschodnie i w całym Cesarstwie Niemieckim, w krajach [związkowych], które brały udział w bitwie Germanów i wśród narodów neutralnych, które zrozumiały jej wagę. Tak długo jak niemieccy mężczyźni i kobiety będą żyli na ziemi, pamięć o tym dniu nigdy nie zginie. Nasze małe miasteczko - były o tym w ostatniej części przemówienia  - ma największy powód, w odróżnieniu od innych, do świętowania rocznicy zwycięstwa pod Tannenbergiem.

Naszej ojczyźnie groziła ruina. Ale silna ręka feldmarszałka uratowała nas w momencie największej potrzeby. Od miesięcy nasze miasto ma przyjemność i zaszczyt gościć wielkiego przywódcę, a na pamiątkę tego proszę o zgodę na nadanie części miasta słynnej nazwy „Hindenburg!"

 

 

Zdjęcie zrobione w drodze do Pułtuska. Fot. Sven Hedin


 

Po tym jak gromkie wiwaty ucichły, a chór odśpiewał kolejną pieśń, głos zabrał Hindenburg. Jego głęboki, potężny głos zabrzmiał donośnie ponad tłumem. W spokojnych, wyraźnych, niewymuszonych słowach podziękował tłumowi za zaszczyt, jakim go obdarzono, za pochodnie i śpiew oraz za przemówienie burmistrza. „To miasto zawsze będzie dla mnie drogim i niezapomnianym wspomnieniem. W jego murach przeminęła część mojego życia. Niech spłynie na nie błogosławieństwo i by w przyszłości dopisywało mu szczęście!" Był tylko narzędziem w rękach Boga i nie osiągnąłby niczego, gdyby nie miał obok siebie takiego korpusu oficerskiego i takich żołnierzy, którzy krok po kroku wykazywali się poczuciem obowiązku, wiarą w zwycięstwo i wiernością aż do śmierci.

Następnie Hindenburg mówił o tym, jakie to szczęście dla całych Niemiec mieć takiego władcę jak Kajzer Wilhelm. „Gdybyśmy nie poddali się w niezachwianym zaufaniu dla jego wnikliwego, męskiego i silnego przywództwa, ten czas wielkiej próby mógłby skończyć się inaczej”. Na koniec podziękował młodym ludziom z pochodniami i nieprzebranemu tłumowi dzieci z kolorowymi lampionami. „Gratuluję wam, chłopcy, którym dane było przeżyć ten wspaniały czas, a wrażenia jakie wynieśliście, będą w przyszłości owocować dla dobra ojczyzny!

Poświęćcie swoje życie i swoją pracę Kajzerowi, naszemu najwyższemu Panu, Królowi Prus, służcie mu wiernie wypełniając obowiązki i nigdy nie zapominajcie, że w najtrudniejszych czasach stał przy was, jednocząc i napominając, dążył jedynie do waszego szczęścia. Nasze myśli podążają teraz ku niemu; dlatego krzyczcie ze mną: Niech żyje Kajzer!". Głośne wiwaty na cześć Kajzera przeszły w melodię "Heil dir im Siegerfranz"[5], a długi orszak znów ruszył.

Olbrzymia postać Hindenburga mocno wyróżniała się na tle płonących pochodni. Stał tam jak archetyp germańskiej woli i germańskiej siły, jak uosobienie całych walczących Niemiec. Z rozpiętym płaszczem, z rękami założonymi za plecami, patrzył na wzburzony strumień młodzieży, która z rykiem wiwatów przepływa obok i odpływa w noc. Wznosił się ponad młody las jak stary, solidny dąb. Nadzieję i przyszłość Niemiec widział przed sobą; z jego rysów wyczytać można było powagę, dumę i pewność siebie, ale jego oczy zrobiły się mokre.

Przeszli ostatni maruderzy, nikt nie przyszedł na próżno, że nie zobaczy z bliska bohatera dnia. Jeszcze raz Feldmarszałek spojrzał na blask pochodni, które powoli znikały w mroku nocy, potem zdecydowanym krokiem wrócił do domu.

Co Tacyt mówił o plemionach germańskich?

„Równie dalecy od chciwości, jak i od żądzy władzy, żyją w ciszy i spokoju, nie podburzają nikogo do wojny i nie dokuczają sąsiadom najazdami i grabieżami. Jest to znakomity dowód ich skuteczności i siły, że nie zawdzięczają swojej dominacji  przemocy. Zawsze jednak są gotowi do uderzenia, a kiedy potrzeba, wystawiają w pole potężną armię pieszą i kawalerię. Ale nawet w czasie pokoju cieszą się takim samym szacunkiem”.

Te słowa, napisane 2000 lat temu przez jednego z największych historyków wszechczasów o plemionach germańskich, są aktualne do dziś, a kłamstwa wrogów Niemiec nie zmienią tego ani o jotę.[6]



[1] Sven Anders Hedin - szwedzki podróżnik i geograf o proniemieckich sympatiach.

[2] Twierdza Modlin.

[3] Ulica Padlewskiego, przy którym znajduje się cmentarza wojenny, była kiedyś główną drogą, którą jechało się do Dylewa i dalej na Myszyniec. Po tym jak funkcję głównej drogi przejęła droga techniczna przy wąskotorówce, ulica Padlewskiego straciła na swoim znaczeniu.

[4] Olsztynek, dawniej Hohenstein.

[5] Chwała Ci wieńcu zwycięstwa
Władco Ojczyzny!
Chwała Ci, Cesarzu!
Poczuj, jak świeci tron
Najwyższe szczęście
Być ulubieńcem swego ludu!
Chwała Ci, …

 

[6] Jako tłumaczowi z trudem udało się przebrnąć przez drugą część tekstu, z obowiązku jednak chciałem ująć cały rozdział książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz