niedziela, 21 lipca 2019

Myszyniec, grób poległych w 1920 r.




Na cmentarzu parafialnym znajduje się mogiła zbiorowa siedmiu żołnierzy polskich poległych w sierpniu 1920 r. Łatwo ją dostrzec, bo zgodnie z ówczesną tradycją wzniesiono na niej wysoki nagrobek murowany z kamieni polnych. Przed nim umieszczono betonową tablicę z napisem:
7-DMIU BOHATEROM

POLEGŁYM W MYSZYŃCU

DNIA 24 SIERPNIA 1920 R.

W WALCE Z BOLSZEWIKAMI

CZEŚĆ ICH

PAMIĘCI!

SPOŁECZEŃSTWO MYSZYŃCA

1921 R.
 
W związku ze zbliżającą się setną rocznicą wojny polsko-bolszewickiej i śmierci żołnierzy, władze Myszyńca mają w planach odnowienie nagrobka. Jest duża szansa, że na rocznicę walk pod Myszyńcem w 1920 roku pojawi się nowa tablica, a grób ten po części nie będzie już anonimowy. Pojawią się na nim nazwiska bohaterów spod Myszyńca.
Myszyniec, mogiła poległych w 1920r. 

Dowiedziałem się, że Ośrodek Badań Europy Środkowo - Wschodniej , przesłał do Urzędu Miejskiego w Myszyńcu pismo z ustalonymi nazwiskami czterech z siedmiu żołnierzy poległych pod Myszyńcem.
Dane te opracowano na podstawie Listy strat wojska polskiego. Polegli i zmarli w wojnach 1918-1920, Wojskowe Biuro Historyczne, Warszawa 1934, s. 323, 328, 400, 478
Żołnierze spoczywający na cmentarzu w Myszyńcu to:
- Józef Kadela, podporucznik 1. Syberyjskiego Pułku Piechoty, poległ 25 sierpnia 1920 r.
- Bolesław Kamecki, podchorąży 16. Pułku Artylerii Polowej, poległ 24 sierpnia 1920 r.
- Stanisław Kotberg, bombardier 16. Pułku Artylerii Polowej, poległ 24 sierpnia 1920 r.
- Zbigniew Leśnicki, kanonier 16. Pułku Artylerii Polowej, poległ 24 sierpnia 1920 r.
pozostałych trzech nazwiska są nieznane.

Parę słów o 1. Syberyjskim Pułku Piechoty. Był on częścią Syberyjskiej Brygady Piechoty, powstałej z resztek 5 Dywizji Strzelców Polskich sformowanej na Syberii, która walczyła w wojnie domowej w Rosji, resztek które powróciły do kraju.



Na temat pochówku mam wzmiankę w przedwojennej prasie. Mimo, że w artykule jest tylko jedno zdanie na ten temat, to jednak zacytuję cały tekst, odnosi się on bowiem do historii Myszyńca.
Artykuł pochodzi z Łomżyńskiej Gazety: WSPÓLNA PRACA, z dnia 17 kwietnia 1925 r.
Na stronie 4 można przeczytać:

Z Myszyńca.
Niedawno przybyłem w te strony i na wstępie uderzyło mnie, że najbardziej aktualną sprawą, która zaprząta umysły wszystkich niemal mieszkańców, to niechęć ludności do miejscowego proboszcza ks. prałata Kuligowskiego. Jest to może jeden z powodów, dla których cieszą się niezwykłym powodzeniem wiece kś. Okonia. Parafianie chcieliby za wszelką cenę pozbyć się kś. Kaligowskiego, ale wszelkie ich zabiegi w tym kierunku nie odnoszą, jak dotąd, żadnego skutku. Niechęć do proboszcza powstała głównie na tle materjalnem, a spotęgowało ją szorstkie traktowanie parafjan. O kś. prałacie opowiadają różne rzeczy, nie licujące z etyką chrześcjańską. Niewątpliwie jest w tym wiele przesady, ale, jak zwykle, musi być i trochę prawdy. A więc, jak wspomniałem, posądzają kś. prałata o chęć szybkiego zbogacenia się: powiadają że przyjechał przed pięciu laty ubożuchny, a dziś może wyjechać ładnym zaprzęgiem i powozem na gumach, i że cały ten dorobek, to krzywda ciężko walczących o kawałek chleba parafjan. Chrztów udziela nie inaczej, jak po opłaceniu 10 do 50 złotych, nic licząc ofiary, jaką musi złożyć ojciec chrzestny, na którym nic mogą ciążyć żadne zaległości parafjalne. To samo ze ślubami i pogrzebami, które opłacone są od 25 do 80 złotych. Tych co nie są w stanie opłacić, kś. prałat odsyła „do rabina". — Z powodu stawiania trudności natury pieniężnej zdarzają się wypadki, że dzieci umierają bez chrztu.
Po inwazji bolszewickiej chowano poległego w boju oficera wojsk polskich, a że nie było komu zapłacić, pogrzeb odbył się bez księdza. Kilkakrotnie poruszana była przez parafjan sprawa dozoru kościelnego i zawsze napotykała no nieprzejednany opór ze strony kś. prałata: wszystkich, którzy ośmielili się zabierać głos w tej sprawie, wypraszał za drzwi krzycząc: „do gnoju chamy, o nie mnie kontrolować!" Opowiadają też o jakichś dolarach, które miał zostawić ksiądz z Ameryki w czasach spadku naszej waluty dla doręczenia parafjanom. Dolary te doręczone były podobno po 8 miesiącach w markach polskich. Wszystko to razem wzięte i wyolbrzymione w opowiadaniach stwarza wśród wiernych niechęć do swego przewodnika moralnego, a w ostatnich czasach spowodowało nawet bardzo przykre zajście. Rozeszła się pogłoska, że parafjanie w niedzielę, dnia 22 lutego r. b., zamierzają pozbyć się proboszcza siłą. Dowiedziały się o tym władze powiatowe i wydelegowały do Myszyńca zbrojny oddział policji, z zastępcą starosty i komendantem na czele. Do rozruchów nie doszło, ale nabożeństwo odbyło się pod ochroną policji, uzbrojonej w karabiny i bagnety, co bynajmniej nie wpływało na podniesienie ducha modlących się. Nawet po tym jaskrawym i demoralizującym wypadku nic się nie zmieniło: kś. prałat drwi sobie z opinji publicznej, a ludność przemyśliwa nad sprowadzeniem księdza z Kościoła Narodowego.
Neo-Kurp
(podpis autora artykułu)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz