sobota, 14 listopada 2020

Ataki rosyjskiej kawalerii pod wsią Grabowo gmina Goworowo.

19. Archangielogorodski Pułk Dragonów.
Dwa ataki rosyjskiej kawalerii na niemiecką piechotę pod wsią Grabowo.

Naoczny świadek napisał: "Noc. Na niebie było widać mało gwiazd, ponieważ część z nich przysłaniały rozproszone obłoki. Na froncie jest względnie cicho, od czasu do czasu słychać wystrzał, czasem leci krótka seria z karabinu maszynowego i znowu jest cisza. W niebo regularnie wnoszą się flary, zapalają się i drżącym, niebieskawym światłem zalewają teren. Niemcy, choć wiedzą, że rosyjskie pułki są w odwrocie, wiedzą też z kim mają do czynienia i zachowują czujność. Zdają sobie sprawę, że Rosjanie, jak zraniona bestia, w każdej chwili mogą zawrócić i rzucić się na wroga. Na nędznych podwórkach wsi widać ciemne sylwetki koni. Są osiodłane i stoją w grupkach. Między końmi, na wiązkach słomy śpią dragoni, oficerowie zaś oddzielnie w boku. Sprytem zdobyta słoma była luksusem dla śpiących żołnierzy…

Archangielogorodscy dragoni wiele już widzieli - udało im się zdeptać ziemię pruską, dotarli do bram Królewca, a teraz walczą w Polsce. W ostatnich dwóch tygodniach pułk walczył pieszo i nie miał nawet dnia odpoczynku. Konie pilnowane przez wyznaczonych dragonów są ukryte po lasach i tylko konne patrole rozpoznają siły wroga. Dragoni czekają na moment kiedy znowu będą mogli się wykazać w walce na koniach i udowodnić, że w tej formie walk są najlepsi.

O godzinie 7:00 rano dragoni zaczynają się budzić i oporządzać konie. Na froncie zaczęły się walki, słychać karabiny piechoty i karabiny maszynowe. W górę unoszącą się słupy ciemnego dymu, na niebie pojawiają się i rozpraszają białe chmury szrapneli. Dragoni wsiadają na konie, pułk ustawia oddziały. Dowódca pułku w towarzystwie ordynansów pojawia się przed szwadronami i wita się z ludźmi. Dragoni pokładają dużą wiarę w swojego dowódcę i wiedzą, że nie rzuci ich do bezsensownego ataku, wyśle szwadrony w odpowiednim momencie i sam ruszy na cele swoich żołnierzy.

Dwa szwadrony (4. i 6.) pod dowództwem podpułkownika N. A. Korganowa otrzymały zadanie przeprowadzenia rozpoznania bojem. Plutony w kolumnach przechodzą przez wioskę i wychodzą w pole. Szwadrony w pełnym porządku kłusują wzdłuż drogi. Na południowo-zachodnich obrzeżach wsi Jarnuty mijają cztery szwadrony Irkuckich Huzarów.

Oddział zatrzymuje się, a oficerowie ruszają do podpułkownika N.A. Korganowa, który informuje ich o szczegółach zadania, jakie czeka dragonów. Szwadrony mają wykonać rozpoznanie bojem odcinka frontu w okolicach wsi Żabin-Cisk i dowiedzieć się, jaka jest możliwość ataku tego odcinka przez brygadę. W trakcie odprawy oficerowie ustalają zadania dla swoich plutonów i szwadronów.

Szwadrony płynnie ruszyły do przodu – w liniach zajmowanych przez plutony. Po przejściu półtora wiorsty zmieniono kierunek i wyrównano jak na ćwiczeniach.

Słychać już było strzały.

Przed dragonami widać las, ze skraju którego Niemcy wypierają żołnierzy z kompanii 269. i 235. Pułku. Wyczerpani długimi, ciężkimi walkami, rosyjscy piechurzy wycofują się. Nadchodzi decydujący moment. Dragoni rozjechali się, tworząc zwarty szereg. N.A. Korganow szybko rozejrzał się po polu walki i wydał rozkaz do ataku.

Dragoni pędzili coraz szybciej, trzymając szaszki przed sobą. Głośne „Ura” rozbrzmiało na polu bitwy.
[Szaszka - bezjelcowa szabla używana przez dragonów]

W tym czasie, za cofającymi się grupami rosyjskich piechurów podążały szare szeregi Niemców. Rosjanie w trakcie odwrotu ostrzeliwali się zza stogów siana. I w mgnieniu oka obraz się zmienił: Niemcy zawrócili, dotąd śmiało podążający do przodu, teraz przerażeni uciekali do swoich okopów. Zbyt późno zauważyli kawalerię, otwierając w jej kierunku ogień z karabinów piechoty i karabinu maszynowego. Nad polem pojawiły się chmury niemieckich szrapneli, a wieś Grabowo i pole przed wsią zaczęła ostrzeliwać ciężka artyleria.

Atak podpułkownika Korganowa

 

Przed szeregami dragonów pędzą Korganow i jego ordynans praporszczyk Safronow. Przed pierwszą linią 6. Szwadronu - Kornet Ewdokimow i Doktor Ditlow. Dragoni przeskakują przez pierwszą linię okopów nieprzyjaciela miażdżąc, dźgając i siekąc przestraszonych Niemców. Jadą w kierunku drugiej linii okopów, w których uciekający Niemcy szukają wybawienia. Dragoni dopadają uciekinierów i już są przy drugiej linii, z której trwa ostrzał piechoty i karabinów maszynowych. Dragoni przeskakują przez drugą linię okopów. Ich niemiecka obsada zaczęła podnosić ręce do góry.

W tym czasie rotmistrz sztabowy baron Drahenfels prawie zginął. Wpadł na Niemca, który strzelał z bliskiej odległości, a kula trafiła w pierś konia oficera. Oficer rozbija się o ziemię, tracąc na sekundę przytomność, widzi zbliżający się niemiecki bagnet. Ale jeden z dragonów ratuje dowódcę, rozłupując głowę niemieckiemu piechurowi.

Kolejny epizod miał miejsce na odcinku 6. Szwadronu. Niemcy, którzy wcześniej podnieśli ręce do góry, zaczęli teraz strzelać w plecy dragonom, którzy atakowali dalsze szeregi wroga. Wtedy jednak podpraporszczyk Seliszczew, zostawiając swego zabitego konia, zebrał innych spieszonych dragonów, którzy stracili konie i uderzył na zdradliwych Niemców. Jednego z nich zastrzelił z rewolweru, a pozostałych zabili szaszkami dragoni.

Przed 4. Szwadronem jechał ich dowódca, rotmistrz sztabowy Diakonow, a przed 1. Plutonem rotmistrz sztabowy Dembowski.

Dragoni tego szwadronu przeskoczyli niemieckie okopy i rozpołowili szeregi niemieckiej piechoty, zdobywając trzy karabiny maszynowe. Ale w tym czasie jedna z kul zmiażdżyła nogę, a druga trafiła w brzuch ich dowódcę. Dragoni chwycili rotmistrza i zabrali go z powrotem do wioski. Oficer zmarł w ramionach swoich żołnierzy, dając wcześniej dragonom błogosławieństwo swojej matki - by odesłali je do domu.

Śmierć Rotmistrza Sztabowego Diakonowa. [Diakonow Władimir Dmitriewicz - 13[26].07.1883 – 18[31].07.1915]

 

Tuż po swoim dowódcy zginął starszy wachmistrz, podpraporszczyk Marczenok. Życie starego służbisty skróciła kula z karabinu maszynowego - a on z szaszką w ręku, bez słowa, spadł z konia.

Dalsze walki dragoni prowadzą już w rozproszonych grupach.

Niemiecki oficer, klęcząc w okopie, strzelał z rewolweru. Jeden z dragonów skoczył na niego i wyprowadził z szaszki mocny cios w brzuch. Niemiec został przybity do ziemi, a końcówka szabli zagłębiła się ziemi.

Kolejny dragon walcząc z niemieckim piechurem wyprowadził od góry cios szaszką na hełm, jednak go nie przebił. Następnie szybkim zamachem strącił Niemcowi hełm z głowy i wyprowadził kolejny cios z góry. Niemiec padł z rozłupaną czaszką.

Tak więc dragoni zemścili się na wrogu za jego okrucieństwa i zuchwałość.

Padł koń, na którym jechał ordynans praporszczyk Safronow. Dwie kule trafiły również konia podpułkownika Korganowa. Podpułkownik, widząc, że dragoni natrafili na cały system okopów, zasygnalizował "Zbierz". Szwadrony zaczęły zawracać, zbierając swoich rannych.

Niemcy stali bezradnie w grupach z podniesionymi rękami. Dragoni wracający z okopów prowadzili kolejnych schwytanych jeńców. Wokół leżały zakrwawione trupy Niemców. Jeden z Niemców stał z rozciętym karkiem i wył z przerażenia, dziko wywracając oczy.

Dragoni wracali w grupach, prowadząc więźniów. Jednoroczny ochotnik, starszy szeregowy Korszun-Osmołowski szedł pieszo, w jednym bucie. Jego koń zginął po przeskoczeniu drugiej linii okopów, a on, po uwolnieniu nogi spod konia nie mógł wydostać buta.

Dragoni zdejmowali siodła z zabitych koni i wrzucali je na plecy Niemców. Ci nieśli je posłusznie, a niektórzy aktywnie pomagali przy zabitych koniach, odpinając pasy i chwytając za siodła.

W ten sposób, wg wspomnień frontowych zakończył się pierwszy atak dragonów.

A tak szczegóły ataku przedstawione są w dokumentach, które przygotował dowódca pułku, pułkownik Stiepanow, a poświadczył swoim podpisem adiutant pułku, Kornet Swistunow. "W dniu 18 lipca [31 lipca 1915], około godziny 7:30 otrzymałem do rąk własnych rozkaz od naczelnika brygady, do którego doszły informacje, że wróg zdobył umocnione pozycje na froncie, znajdujące się na południowy zachód od wsi Grabowo. Rozkaz mówił, że mam zaatakować wroga na tych pozycjach formacją jazdy. W rozkazie wyszczególniono, że na początek siły wroga mają być rozpoznane przez dwa szwadrony atakujące szeroką ławą ten odcinek frontu. A pozostałe szwadrony miały być skupione na południowo-zachodnich rubieżach wsi Jarnuty, gdzie stacjonowały cztery szwadrony 16. Irkuckiego Pułku Huzarów.
O godzinie 8:30 rano, 4. i 6. Szwadron pod dowództwem podpułkownika Korganowa, po przebyciu około 1000 kroków, minęły wieś Grabowo, rozwinęły się i szerokim frontem ruszyły w kierunku pozycji wroga na odcinku wsi Cisk-Żabin.

Szwadrony w formacji jak wyżej, po przejechaniu kolejnych około 1000 kroków w kierunku południowo-zachodnim od wsi Grabowo, natknęły się pozostałości naszych 235. i 269. pułków piechoty, które cofały się pod naporem piechoty niemieckiej. Gdy to zobaczył podpułkownik Korganow dał sygnał do ataku, a szwadrony z okrzykiem „Ura” rzuciły się do ataku.

Dragoni, po napotkaniu niemieckiej piechoty, ścięły ją i goniły na odległość ponad pół wiorsty – aż do ufortyfikowanych pozycji wroga znajdujących się na skraju lasu, na wschód od miejscowości Cisk. W tym samym czasie część dragonów z 4. Szwadronu, po przeskoczeniu wysuniętych okopów niemieckich, zdobyła trzy karabiny maszynowe wroga, które, aby nie opóźniać ataku, zostały natychmiast przekazane najbliższym żołnierzom z 235. Bielebiejewskiego Pułku Piechoty. Zdobytych jeńców również przekazano piechocie.

W trakcie ataku schwytano około 70 jeńców (z 90 pułku piechoty [chodzi tu o 90. Rezerwowy Regiment Piechoty z 54. Dywizji Piechoty]) i zabito do 100 Niemców. Po tym jak szarża dragonów dotarła do linii ufortyfikowanych pozycji wroga i je rozpoznała, podpułkownik Korganow uznał, że jego zadanie rozpoznania bojem zostało wykonane i dając sygnał "Zbierz", zawrócił oddział do wsi Grabowo.
Atak 4. i 6. Szwadronu napotkał głównie ostrzał z broni niemieckiej piechoty i karabinu maszynowego. Ciężka i lekka artyleria wroga skoncentrowała swój ogień na wsi Grabowo i na wschód od wsi, czyli na nasyp kolejowy.

Podczas ataku śmiertelną ranę odniósł dowódca 4. Szwadronu, rotmistrz sztabowy Diakonow. Ranni zostali, dowódca 6. Szwadronu rotmistrz sztabowy baron Drachenfels, Kornet Georgadi i młodszy lekarz pułku, doktor Ditłow. Doktor wziął udział w ataku, jadąc w pierwszej linii i dopiero po sygnale "Zbierz", mimo, że był poobijany i miał dwa złamane żebra, wraz z sanitariuszami pozostał na polu walki i bandażował rannych.

W 4. Szwadronie zginęło siedmiu dragonów (w tym wachmistrz Marczenok), rannych zostało 27 dragonów, w 6. Szwadronie było siedemnastu rannych. Zaginieni: w 4. Szwadronie - trzech, w 6. Szwadronie - dwóch.

Straty wśród koni: w 4. Szwadronie zginęło 25 koni, w 6. Szwadronie – siedem koni; w 4. Szwadronie rannych było 24 koni, a w 6. Szwadronie – siedemnaście. Ranne konie mieli rotmistrz sztabowy baron Drachenfels, podpułkownik Korganow oraz praporszczyk Safronow".

Teraz do ataku szykował się cały pułk.

O godzinie 9:50 pozostałe 4. Szwadrony Dragonów przekroczyły już linię kolejową koło wsi Jarnuty. A Szwadrony Irkuckich Huzarów szły na prawej flance.

Słysząc z przodu odgłosy karabinu maszynowego, szwadrony ruszyły do przodu, ale zostały powstrzymane. Musiano zaczekać na powrót porannego zwiadu bojem. W końcu wszystko stało się jasne: na linii natarcia znajdowały się niemieckie okopy, zajęte przez 90. Rezerwowy Regiment Piechoty. Co prawda udany atak dwóch zwiadowczych szwadronów wprawił Niemców w panikę, ale jednak umocnione pozycje obronne na linii ataku skłaniały do myślenia: atak na piechotę (nawet nacierającą) to jedno, a atak na umocnienia to co innego. A historia znała już kilka przykładów ataku kawalerii na takie pozycje.

Do dowódcy brygady został wysłany meldunek, a gotowe do walki szwadrony czekały na rozkaz. W końcu taki dotarł: "Pułk, przy wsparciu huzarów ma zaatakować umocnione pozycje wroga na linii wsi Cisk - Żabin".

Konieczne było zaatakowanie rejonu rozpoznanego przez zwiad bojowy podpułkownika Korganowa. Oczekiwano, że da się wykorzystać sukces uzyskany przez zwiadowcze szwadrony i uda się rozbić wroga. Ale od pierwszego ataku upływał cenny czas i nie było wątpliwości, że Niemcy się przygotowali: wzmocnili okopy i umieścili dodatkowe karabiny maszynowe. Zadanie było bardzo trudne, ale dragoni nie zawahali się ani na sekundę.

Dowódca pułku rozmieścił w pierwszej linii 1., 2. i 5. Szwadron, a z tyłu po środku 3. Szwadron. Pierwsze trzy szwadrony miały atakować w formacji dwuszeregowej, w tym drugi szereg miał nacierać 100 kroków za pierwszym.

Na rozkaz podpułkownika Aleksiejewa, pułk ruszył naprzód. Do szeregów dołączył dowódca pułku pułkownik Stiepanow, który jeszcze parę minut wcześniej wraz z ordynansami był na przedpolu.

Rozbrzmiały sygnały. Szwadrony płynnie rozjechały się w nakazane szeregi. Ostrza szaszek trzymane w mocnych rękach zalśniły nad głowami. Dowódca pułku galopuje między liniami.

Po godzinie 10:00 pułk dotarł do wsi Grabowo, 6. i 4. Szwadron podpułkownika Korganowa, gotowe do nowej bitwy, przyłączyły się do ataku na lewej flance.

Kiedy dragoni wyłonili się z linii zabudowań wsi, na polu przed nimi i na wieś padł rzadki ostrzał artyleryjski. Pułk atakował w terenie porośniętym rzadkimi krzakami, które przechodziły w gęste lasy, przerywane małymi polanami.

Musieli się spieszyć - każda sekunda była cenna.

"Galop"... zabrzmiały sygnały.

Dowódca jadąc z żołnierzami uważnie przygląda się sytuacji i szablą wyznacza kierunek. Jego twarz jest poważna i zdecydowana, pozostaje wierny swoim zasadom, nawet w tych strasznych chwilach.

Podpułkownik Aleksejew jedzie tuż za nim. Jego wzrok skierowany jest na pokrwawiony w pierwszym ataku 4. Szwadron, którym dowodził 10 lat, a który niedawno przekazał w ręce poległego rotmistrza sztabowego Diakonowa. Teraz stary dowódca martwi się o losy swojego dawnego szwadronu.

Przed 1. Szwadronem jedzie najmłodszym z rotmistrzów sztabowych Kubarkin. Pierwszy raz dowodzi szwadronem w walce konnej. 2. Szwadron prowadzi rotmistrz Smolski. Na jego twarzy gości ciekawość, jakby czekał co się wydarzy, ale jego nerwy jak zawsze są spokojne. 5. Szwadronem dowodzi rotmistrz Skosarewski. Szybko spogląda na swoje obie linie półszwadronów, oceniając sytuację. Doświadczony wzrok kapitana jest zadowolony ze swych dragonów.

3. Szwadron jadący środkiem natarcia również jest rozstawiony w idealne dwie linie. Dowodzi nim rotmistrz Koreniew i praporszczyk Wołonsewicz.

Praporszczyk Rozanow i ordynansi otrzymali rozkaz poderwania z okopów piechurów z 235., 269. i 277. Pułku Piechoty, aby po ataku kawalerii zajęli zdobyty teren.

Niemieckie baterie lekkiej i ciężkiej artylerii rozpoczęły silny ostrzał skoncentrowany w rejonie wsi Grabowo, jak i w kierunku południowo-zachodnim - na szlaku ataku pułku.

Wśród rzadkich krzewów, z hukiem wybuchają gejzery ziemi, a nad polanami i lasami rozkwitają i lśnią białe chmury szrapneli, które niedługo później rozpraszają się na błękitnym niebie.


 

Dowódca rosyjskiej baterii dział, które znajdowały się po lewej na skraju lasu, widząc szeregi jeźdźców, nakazuje chwilową przerwę w ostrzale i pozdrawia Archangielogorodskich dragonów, a kanonierzy machają czapkami. Dragoni przejeżdżają przez stanowiska baterii, która po chwili wznowiła ostrzał.

Dragoni docierają do linii rosyjskich okopów, żołnierze z kompanii 269. i 270. Pułku Piechoty prowadzą rzadki ostrzał. Zmęczone kompanie widzą, kto przyszedł im na ratunek w trudnych chwilach. Twarze piechurów, wyczerpane dwoma tygodniami walki, rozjaśniają się. "Dragoni atakują Niemców" – rozbrzmiało wzdłuż okopów.


 

Dragoni nie wahając się ani chwili przeskakują przez okopy. Piechota nie zdążyła się nawet schylić w okopach. Zdumieni żołnierze widzieli tylko nogi dragońskich koni nad sobą, a po chwili Archangielogorodscy byli już daleko przed okopami. Kilku piechurów ruszyło za dragonami.

Po przeskoczeniu okopów 269. Noworżewskiego Pułku Piechoty i 270. Gatczyńskiego Pułku Piechoty [68. Dywizja Piechoty Imperium Rosyjskiego], szwadrony znalazły się pod ciężkim ostrzałem karabinu maszynowego. Po przejechaniu jeszcze pół wiorsty, dragoni docierają do rozbudowanych okopów niemieckiej piechoty.

"Galop"!

Cały pułk prowadzony przez swego dowódcę jednocześnie runął na niemieckie okopy.

Głośne „Ura” ... stukot kopyt ... brzęk broni ... huk wybuchających granatów ... gwizd kul ... trzaski karabinów piechoty i grzechot karabinów maszynowych ... wszystko się wymieszało. Jak huragan zmiatający wszystko na swojej drodze szarża jeźdźców pokonuje wszystkie przeszkody.

Niemcy zostali zmiażdżeni, dragoni zajęli pierwszą linię okopów, a ponad 150 Niemców zostało zadźganych i posiekanych. Poszczególne grupy piechurów podnoszą ręce, ale gdy minął ich pierwszy szereg, który się przy nich nie zatrzymał, to Niemcy zaczęli strzelać w plecy dragonom. Te grupy udawanych "jeńców" zostały rozbite przez kawalerzystów drugiego szeregu.

Dowódca pułku i każdy podpułkownik, rotmistrz, kornet, praporszczyk, wachmistrz, podoficer i dragon rywalizowali w męstwie. Padały konie i jeźdźcy, ale nikt nie zwracał na to uwagi. Potężny huragan jazdy parł nieubłaganie na wroga. Gdy z konia spada dowódca 1. Szwadronu, rotmistrz Kubarkin, to miejsce na cele szwadronu zajmuje jego brat, kornet Kubarkin, a dowodzenie półszwadronem przejmuje praporszczyk Brewern. A szwadron bez zawahania pędzi dalej.

Pada zabity koń pod rotmistrzem Smolskim. Zszokowany oficer podnosi się ze zwichniętym ramieniem i ze smutkiem patrzy na swój 2. Szwadron. Tuż po swym dowódcy, spada z konia trafiony kulą starszy wachmistrz podpraporszczyk Owchinnikow. Jeden z najdzielniejszych dragonów, który zawsze w walce był przykładem dla innych ze swego szwadronu, zginął od kuli z karabinu maszynowego. Szwadron został bez oficerów, ponieważ praporszczyk Rozanow został wysłany do okopów piechoty z zadaniem poderwania piechurów, którzy mieli ruszyć za szarżą kawalerii. Mimo to szwadron nadal wykonywał swe zadanie. Przekroczył już pierwszą linię niemieckich okopów, rąbiąc oszołomionego wroga, zmierzał do drugiej linii okopów. Naoczny świadek napisał: "Niemcy ustawili karabiny maszynowe, strzelców za okopami - ale nic to nie pomogło, a wróg został pokonany. Oficerowie i żołnierze szarej piechoty uklękli i podnieśli ręce do góry - dumni Teutoni błagali o litość, ale gdy minęła ich przednia linia szarży, strzelali dragonom w plecy. Potem jednak pojawiła się druga linia jeźdźców i przerażony wróg zginął pod ciosami szabel".

300 kroków za linią frontu napotkano szereg pojedynczych niemieckich okopów drugiej linii, które również zostały skutecznie zdobyte przez szarżę. Teren na trasie ataku składał się z rozproszonych zagajników przeplatanych krzakami i otwartymi polami.

Ponad wiorstę od rosyjskich okopów dragoni natknęli się na trzecią linię niemieckich okopów, najliczniej obsadzoną, z rozbudowanymi i umocnionymi oraz zadaszonymi stanowiskami karabinów maszynowych. Dodatkowo, za okopami znajdowały się kolejne stanowiska karabinów, które na głowami obsady okopów mogły ostrzeliwać teren. Mimo wszystko szwadrony dotarły do tych okopów, ale na tej linii szarża dragonów zatrzymała się, ponieważ silny ostrzał z karabinu maszynowego z frontu i z flanki natychmiast obezwładnił wiele koni. Szeregi atakujących dragonów zostały przełamane. Szarża zamieniła się w walki pojedynczych i grup jeźdźców z niemieckimi piechurami na broń białą.

Na trzeciej linii rozbudowanych okopów Niemcy strzelali do dragonów również z ziemianek i stanowisk z zadaszeniami. Dragoni, porzucając martwe i ranne konie, wdarli się na niemieckie pozycje. Prawie cały pierwszy szereg dragonów został zdziesiątkowany, ale nadciągały nowe szeregi i rozgorzały zaciekłe walki.
Kula roztrzaskała pochwę szaszki korneta Świstunowa, a jego koń uciekł, przestraszony falą po wybuchu ciężkiego granatu. Kornet został zrzucony na ziemię; trzy kolejne konie ordynansów zostały ranne, ale dowódca pułku był nietknięty.

Jednak dragoni z 5. Szwadronu nie zaangażowali się walki, przyspieszyli, przeskoczyli nad okopami trzeciej, głównej linii obrony Niemców i ruszyli w kierunku czwartej linii – obsadzonej przez niemieckie rezerwy.

Prowadził ich rotmistrz Domozirow. Stary kawalerzysta pędził z przodu i nie widział nawet, że prowadzi już tylko garstkę dragonów. Po dotarciu do okopów zwarli się z Niemcami w walce wręcz. Z bliska Niemcy strzelali do grupy odważnych dragonów i jeden po drugim padali w szeregach wroga.

Śmierć Rotmistrza Domozirowa

 

Były huzar Domozirow przypłacił życiem swoją wspaniałą szarżę na wroga i stał się "nieśmiertelny" w pamięci Archangielogorodskich Dragonów.

Wachmistrz Semin jadąc wśród dragonów swojego 5. Szwadronu, doświadczoną silną żołnierską ręką, rozdawał ciosy na niemieckie łby. Pamiętał stare czasy, kiedy uczył młodych żołnierzy jak prawidłowo wyprowadzać cięcia. Swoją szaszką zabił wielu Niemców, ale i jego dopadła śmierć od kuli.
Padł zabity koń prowadzącego oddział Pawra, ale ten szybko się otrząsnął, złapał konia zabitego dragona, wskoczył na siodło i dogonił swój pluton.

Padły zabite konie pod dowodzącym oddział Pipinem oraz podoficerami Czułenkowem, Wasilewskim i Knyszem, a oni sami zostali ranni - ale ich żołnierze nie zawrócili, z szaszkami w rękach ruszyli na okopy wroga i dawali przykład innym.
Na prawej flance 1. Szwadronu, dragoni przeskoczyli główną linię niemieckich okopów, gdzie podnosząc ręce, poddało się aż do 60 piechurów. Nie udało się ich wziąć do niewoli. Z powodu zabójczego ognia z karabinu maszynowego ustawionego na tyłowej pozycji, dragoni musieli schronić się w najbliższym zagajniku, a ci którzy stracili konie, uderzyli na Niemców, którzy stawiali jeszcze opór i odcięli poddających się piechurów od ich głównych sił.

Podobna sytuacja była w szeregach 2. Szwadronu. Wielu Niemców w okopach podniosło ręce, ale i tych nie udało się wziąć do niewoli z powodu niszczycielskiego ognia z karabinów maszynowych z przodu i flanki. W sumie na tym odcinku Niemcy stracili 100 żołnierzy.

Mniej więcej podobne straty zadano wrogowi w sektorze działania 5. Eskadry, tej gdzie część dragonów dowodzonych przez rotmistrza Domozirowa, przekroczyło główną pozycję i dotarło do czwartej linii okopów.

W trakcie dalszych walk, w ogniu karabinów maszynowych i karabinów piechoty ginie jeszcze dwóch młodych podpraporszczyków - Jarowikow i Diaszenko, sporo podoficerów, starszych szeregowych i zwykłych dragonów.

Dragoni nie od razu usłyszeli sygnał "Zbierz". Żal było zostawiać zdobyte okopy, zawalone ciałami wroga, ale to już była sprawa piechoty - zająć je i zabezpieczyć. Ze względu na duże straty, dragoni ze szwadronów, które dotarły najdalej, zaczęli się wycofywać do lasu, zabierając swoich rannych i prowadząc jeńców.

Sanitariusze, którzy ruszyli razem ze swoimi szwadronami, teraz w lesie szybko opatrywali swoich rannych towarzyszy.

Jak wspomniano wcześniej, rannych zostało dwóch dowódców szwadronów (1. i 2. Szwadronu – rotmistrz sztabowy Kubarkin i rotmistrz Smolski).

Wszyscy uczestniczący w ataku wiedzieli, jak ważne jest zabezpieczenie zdobytego terenu przez własną piechotę, ta jednak była daleko w tyle. Dowódca pułku przez adiutanta powiadomił o tym dowódcę brygady. Ale dowódca brygady, generał-major A. F. Benderew, z powodu dużych strat, rozkazał aby pułk wycofał się za linię kolejową na wschód od wsi Grabowo.

Dopiero po otrzymaniu tego rozkazu dowódca pułku zaczął wycofywać przerzedzone oddziały, eskortowane przez ostrzał artyleryjski. Po przybyciu do Grabowa, dragoni zatrzymali się za nasypem kolejowym. Dowódca pułku, pułkownik Stiepanow jechał powoli po polu bitwy, otoczony przez ordynansów. Po wysłaniu pułku do Grabowa, pozostał i nadzorował zbieranie i odprowadzanie ranny na tyły. Wokół słychać był gwizd kul, w górze pojawiały się chmury szrapneli, ale dragoni nie zwracali na nie uwagi, zbierając rannych towarzyszy na polu bitwy.

Część ranny wracała samodzielnie pieszo, ale niektórych ciężko rannych trzeba było nieść, część wieziono przerzuconych przez siodła. Mimo ogromnej daniny krwi jaką ponieśli dragoni, wracali oni z wysoko podniesioną głową. Pokazali tego dnia, jak wspaniała rosyjska kawaleria może ratować i pomóc własnej piechocie. Niemieckie okopy i karabiny maszynowe nie powstrzymały szarży dragonów. A szeregi niemieckiej piechoty zostały rozproszone jak jesienne liście na wietrze – szara piechota została rozbita przez Archangielogorodskich dragonów, a niemieckie hełmy zasłały pole walki.

Wrogi 90. Rezerwowy Regiment Piechoty zapłacił srogą cenę za zrobienie wyłomu w rosyjskich szeregach pod Grabowem i na długo zapamięta kompanie przetrzebione przez dragońskie szaszki.

Wydarzenia zapamiętane przez naocznego świadka. "Wieczorem słońce spokojnie zachodziło za lasem. Ostrzał na froncie ucichł. Ponownie dragoni znajdowali się nędznej wiosce, a osiodłane konie stały przy płotach. Płonęły ogniska nad którymi zawieszone były kociołki. Wokół ognisk siedzieli dragoni. Część z rannych już nie żyła, wokół pozostałych leżących na wilgotnej ziemi kręcili się ludzie z czerwonymi krzyżami i powoli zabierali ich do wagonów pociągu szpitalnego.
Przy ogniskach dragoni prowadzili ciche rozmowy o poległych towarzyszach i dowódcach. Twarze poległych wyraźnie ukazywały się w pamięci, przypominano sobie ich ostatnie słowa. 4. Szwadron opowiadał, jak został ranny i umierał ich dowódca.

Oficerowie siedzieli przy stołach w chatach i dzielili się swoimi doświadczeniami. A w jednej z chat siedział, opierając głowę na rękach, dowódca dzielnych dragonów, a przed nim na stole leżały raporty o stratach pułku. Obok raportów stała nietknięta szklanka herbaty, oświetlona słabym migotaniem świecy. Przy stole stał adiutant z zabandażowaną głową i nie ośmielił się przerwać myśli dowódcy...".

Adiutant pułku, P. Swistunow, który uczestniczył w drugim ataku (a który doznał poważnego zwichnięcie barku przy upadku z zabitego koniem) napisał później wiersz o szarży dragonów, zatytułowany "18 lipca":

Был тих бивак полка усталый,

Порой заржет усталый конь,

Проедет всадник запоздалый,

Кой-где в избушке захудалой

Мерцает трепетный огонь.

Затихли пушки до рассвета,

Пруд серебрится в стороне,

В лучах полунощного света

И остается без ответа

Далекий выстрел в тишине.

Бегут часы, восток алеет,

Июльский день от сна встает;

Небес глубины пламенеют,

Что день грядущий нам навеет,

Какую участь нам несет?

Вот грянул выстрел, звук разрыва,

За ним другой, потом опять,

А дальше бой без перерыва.

Приказ: полку собраться живо.

Драгунам скоро выступать.

Редеет строй стрелков.

Бросая На нас все новые полки,

Свинцом окопы засыпая,

Идут враги, не видно края,

На вас отважные стрелки.

Идет упорно враг надменный,

За павшей ратью - снова рать.

Стрелок устал в борьбе бессменной

И под напором постепенно

Пехота стала отступать.

Враг торжествует и цепями

Густыми вслед стрелкам идет,

В то время стройными рядами

Драгуны строятся.

Пред вами Надменный враг - он вас не ждет.

Трубач - сигнал! Клинки сверкнули.

Команды голос: - Разомкнись!

И плавно лаву развернули Вперед!

Не бойся дуры-пули,

Драгун, всегда вперед стремись!

Вот миновали батарею - Она напутствовала нас,

И пред пехотою своею

Прошли по звеньям, в поле рея,

Она перекрестила нас.

Как иногда в разгаре лета

Нежданно грянет Божий гром,

Так для врагов культуры, света

Была нежданна встреча эта

С вперед несущимся полком.

Гудит земля под копытами,

Врага объяли страх и жуть

И он отхлынул перед нами,

Рассыпал цепи за холмами,

Засеял пулями нам путь.

Огонь десятков пулеметов,

Шрапнелей вой и гул гранат

Сдержать пытался пыль налета.

Трещат винтовки без расчета,

Свист пуль, летящих не впопад

Но конница в своей стихии,

Она сумеет постоять

За славу родины России;

Не вам, призренные витии,

Налет драгуна удержать!

Клинок драгун заговоренный

Не знал пощады в этот день

И пики сталью вороненной

Сраженный падал враг хваленый;

Над ним нависла смерти тень.

Средь груды тел десятки пленных

И пулеметы бросил враг,

Уже не видно лиц надменных;

Склонился долу его стяг.

Так в славной битве у Грабова

Драгуны, жертвуя собой,

Разбили вражии оковы

И повернули счастье снова

К себе блестящей стороной,

Бессмертна стала ваша лава;

Гордись атакой тот, кто цел,

И пусть зеленая дубрава

Поет над тем напевы славы,

Кто честно пасть в бою сумел.

Całkowite straty 19. Archangielogorodskiego Pułku Dragonów w dniu 18 [31] lipca 1915 r:

Podczas ataków kawalerii w pobliżu wsi Grabowo:
oficerowie - na dziewiętnastu, którzy brali udział w atakach, dwóch zginęło, sześciu zostało rannych,
podpraporszczyków zginęło pięciu,
wachmistrzów trzech zabitych,

Dragonów: 49 zginęło, 95 zostało rannych, 27 zaginęło.
Zginęło 147 koni, 78 zostało rannych.

Jako odsetek tych, którzy uczestniczyli w atakach, straty wynoszą: oficerowie – 42%, dragonów – 30%, koni - około 37%. Szczególnie ucierpiały 2. i 5. Szwadron, które straciły prawie połowę swojego stanu (48%).

Lista tych, którzy zginęli w atakach 18 [31] lipca 1915r:

Oficerowie:

Rotmistrz Доможиров, rotmistrz sztabowy Дьяконов.

Podpraporszczycy:

Ефим Овчинников, Александр Дьяченко, Дмитрий Марченок, Василий Семин, Николай Яровиков.

Starsi podoficerowie:

Роман Раков, Прохор Веремеенко, Степан Поляков.

Młodsi podoficerowie:

Клементий Галкин, Алексей Давыденок, Михаил Овчинников, Петр Довобешко, Иван Курчев, Василий Зубланов, Василий Гаврилкин, Захар Булахов, Семен Прихотько, Тимофей Лебедев, Игнатий Семерюк.

Starsi szeregowi:

Акинфий Дмитриев, Андрей Емельянов, Иван Оношин, Александр Домбровский, Тимофей Барсук, Алексей Павлов, Василий Келашвили, Георгий Иванов.

Dragoni:

Платон Габрусов, Евсевий Михаленко, Степан Волков, Степан Рязанцев, Иван Одноворк, Тарас Дремин, Пол. Богданов, Алек. Макаров, Егор Балуев, Захар Гагнидзе, Степан Забава, Семен Тихонов, Алек. Вонаг, Евгений Лекерт, Семен Вещев, Тарас Селезнев, Иван Шишкин, Егор Капитонов, Лука Назаревский, Алек. Клисмет, Алек. Харитов, Иван Маслаков.

Straty wroga były nieznane, ponieważ pole walki zostało opuszczone przez wojska rosyjskie. Odnalazł się jednak dokument z taką notatką: "Niniejszym zaświadczam, że podczas przesłuchania w dniu 29 lipca [11 sierpnia] 1915 we wsi Kulesze Kościelne w siedzibie IV. Korpusu Syberyjskiego, jeńca z niemieckiej 55. Pułku Artylerii, w temacie ataku 19. Archangielogorodskiego Pułku Dragonów, 18 [31] lipca na umocnione stanowiska niemieckiego 90. [Rezerwowego] Pułku Piechoty z 54. Dywizji, jeniec powiedział: "Atak był dość niespodziewany i wywarł oszałamiające wrażenie na oddziałach piechoty; straty 90. Pułku Piechoty były bardzo duże, szczególnie, że poniesiono je od broni białej". Jeniec, mimo że przybył na front dopiero 23 lipca [5 sierpnia 1915], pięć dni po ataku, to wiele słyszał o ataku, ponieważ wywarł on silne wrażenie na oddziałach niemieckich i wiele się mówiło o nim we wszystkich formacjach na froncie niemieckim, znajdujących się w rejonie działania Rosyjskiej 12 Armii.
Podpisał Zimin, oficer kwatery głównej IV. Korpusu Syberyjskiego.

 

Podsumowanie

I. Rubec, badacz działań kawalerii rosyjskiej w czasie I. Wojny Światowej, napisał: "I. Brygada Kawalerii (19. Archangielogorodski Pułk Dragonów i 16. Pułk Huzarów Irkuckich) atakiem konnym wyeliminowała wyłom dokonany przez piechotę niemiecką na froncie IV. Korpusu Syberyjskiego pod Ciskiem. Atak był genialny, ale pułki poniosły duże straty. Archangielogorodski Pułk stracił w ludziach i koniach odpowiednik dwóch szwadronów.”

Mamy tu do czynienia unikalną serię dwóch szarż kawalerii na jednym obszarze w małym odstępie czasowym, czyli najpierw atak rozpoznawczy dwóch szwadronów, a zaraz potem atak całego pułku. Pułk, nawet bez minimalnego wsparcia artyleryjskiego, zaatakował umocnione pozycje wroga, zajmowane przez siły co najmniej sześciu kompanii piechoty. Widzimy, że rosyjska kawaleria nie bała się i skutecznie pokonała niemiecką piechotę - nie bała się zaatakować umocnionej pozycji, którą wróg również wzmocnił po pierwszym ataku kawalerii. Nie przeszkodziło to Archangielogorodskim Dragonom opanować drugiej i trzeciej linii wrogich okopów (w tym jedna z jednostek zaatakowała czwartą linię) - nie powstrzymał ich ogień artylerii i karabinów maszynowych. Widzimy, że szybkość i umiejętne decyzje taktyczne były kluczem do sukcesu szarży konnej.

Nieprzyjaciel poniósł ciężkie straty (przewyższające straty dragonów - i to pomimo tego, że pod osłoną dużej siły ognia bronił się na ufortyfikowanej pozycji), które mogłyby być jeszcze większe, gdyby podczas drugiego ataku (jak to było podczas pierwszego) piechota rosyjska wsparła kawalerię i zabezpieczyła zdobyty teren i jeńców. Pułk poniósł ciężkie straty i z przykrością musimy stwierdzić, że nie wykorzystano sukcesu kawalerii. Ale w każdym razie, krew dzielnych dragonów nie została przelana na darmo. Wyczyn rosyjskich dragonów nie pozwolił wrogowi przebić się przez front i zlikwidował wyłom jakiego dokonali Niemcy na froncie IV. Korpusu Syberyjskiego, a dzielny 19. Pułk Dragonów za szarżę konną otrzymał podziękowania od dowódcy IV. Korpusu Syberyjskiego, generała piechoty A. W. Syszewskiego i dowódcy 12. Armii generała piechoty A. Е. Czurina.

 

Tekst powstał na podstawie opracowania, którego autorem jest:
Доктор исторических наук Олейников Алексей Владимирович
Zamieszczonego na stronie:
http://btgv.ru/history/troops-history/мобильные-войска-в-бою/two-attacks-in-one-day-the-russian-cavalry-against-the-german-infantry-part-1-arkhangelogorodskii-dragoons-near-the-village-grabovo-july-18-1915/ 1 часть.

http://btgv.ru/history/troops-history/мобильные-войска-в-бою/two-attacks-in-one-day-russian-cavalry-against-german-infantry-part-2-close-the-break/ 2 часть.

 

Mapa z 1915 roku.




Mapa z 1935 roku.


W niemieckiej gazecie można znaleźć krótki artykuł odnoszący się do tych wydarzeń.
Dywizja prowadziła ciężkie walki z Rosjanami, którzy chcieli zatrzymać niemieckie natarcie tuż przed torami linii kolejowej Ostrołęka-Warszawa.
Wieś Żabin była już w naszym posiadaniu, prawe skrzydło już 30 lipca walczyło w pobliżu nasypu kolejowego. 31 lipca [1915] Rosjanie, którzy w nocy zostali wzmocnieni świeżymi oddziałami, rozpoczęli zaciekły kontratak z użyciem przeważających sił przeciwko dywizji znajdującej się na naszej lewej flance. Rosjanom przebijającym się przez gęste lasy, udało się przełamać linie niemieckie, zaś oddziały niemieckie musiały cofnąć się aż pod Cisk. Wróg zaatakował również naszych Meklemburczyków [90. Rezerwowy Regiment Piechoty], którzy tworzyli lewe skrzydło naszej dywizji pod Ciskiem.
Tuż o świcie, na pierwszej linii oraz w kompaniach rozlokowanych na kolejnych liniach obrony rozległ się okrzyk: "Kozacy, Kozacy!” Tylko nieliczni jeźdźcy ze śmiałej szarży rosyjskiej kawalerii wdarli się w nasze linie obrony. Wielu z Meklemburczyków zostało rozsiekanych szablami. Ale Rosjanie również gorzko zapłacili za swój atak z szablą w ręku. Jeszcze nie zdążono podciągnąć rezerw, kiedy szarża Rosjan się załamała. Wielu jeźdźców uciekało z pola walki, wisząc z boku konia na kozacką modłę. Tylko konie, które straciły swoich jeźdźców, biegały za naszymi liniami. Konie te później odważnie ciągnęły nasze działa i wykonywały wiele innej użytecznej pracy.
 
 
Ruiny wsi Grabowo i konie, które padły zabite podczas szarży rosyjskiej kawalerii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz