sobota, 14 listopada 2020

Lewa flanka, część 7: Jednorożec, Parciaki, Guzowatka

33. 𝖂𝖘𝖈𝖍𝖔𝖉𝖓𝖎𝖔𝖕𝖗𝖚𝖘𝖐𝖎 𝕽𝖊𝖌𝖎𝖒𝖊𝖓𝖙 𝕱𝖎𝖟𝖞𝖑𝖎𝖊𝖗𝖔𝖜 𝕲𝖗𝖆𝖋 𝕽𝖔𝖔𝖓

Füsilier-Regiment Graf Roon (Ostpreußisches) Nr. 33

 

Pozycje nadgraniczne między rzekami Orzyc i Szkwa

Dowództwo Armii Rosyjskiej na wieść o zagładzie 10. Armii, w celu utrzymywania linii frontu na rzece Niemen nie tylko ściągało posiłki do Kowna, Olity i Grodna,  ale nakazało również kontratak. Z tego powodu generał von Plehwe otrzymał rozkaz, aby w przyspieszonym tempie ruszył z 12. Armią, przekroczył Narew i pod Przasnyszem przełamał linię obrony na flance zwycięskiej armii niemieckiej. Jednak Hindenburg przewidział ten ruch i utworzył dodatkowe zgrupowanie armii pod dowództwem generała von Gallwitza, które w rejonie rzek Orzyc i Wisły miało chronić jego 8. i 10. Armię oraz zatrzymać rosyjskie natarcie w kierunku Soldau [Działdowa].

Po serii walk, które ostatecznie doprowadziły do utraty Przasnysza, zgrupowanie to, prowadząc 10 tysięcy jeńców, cofnęło się na linię Mława-Dębsk-Jednorożec, gdzie zatrzymano natarcie Rosjan. Aby wesprzeć to zgrupowanie, część jednostek 8. Armii została wycofana i rozmieszczona w rejonie na południowy wschód od Chorzel. Wśród wycofanych jednostek była również 2. Dywizja Piechoty.

W dniu 16 marca, regiment poprowadzony przez Majora Borcherdt'a zastępującego schorowanego dowódcę regimentu, przemaszerował przez Wiseggen i Baranowen [Wyżegi i Baranowo w gminie Wielbark], gdzie żołnierze spędzili noc, a następnie przez Flammberg [Opaleniec] i Chorzele do nowego rejonu działania. Rejon ten, to zalesione bagniste tereny, gdzie dróg było niewiele. Spalone wioski, w których przydzielano oddziałom kwatery, oferowały mizerną ochronę przed dużymi opadami śniegu i przejmującym zimnem. III. Batalion/33 rozlokował się na przysiółku Zagaty, II. Batalion/33 we wsi Przysowy i na przysiółku Grąd Rycicki, a we wsi Połoń zatrzymał się I. Batalion/33 i Kompania Karabinów Maszynowych. Regiment był w tym momencie rezerwą Grupy Armii Gallwitz. Już w nocy 17 marca regiment podporządkowano I. Rezerwowemu Korpusowi, gdzie następnego dnia miał działać w ramach 36. Rezerwowej Dywizji.

Po południu II. Batalion/33 przemaszerował do wsi Małowidz, a I. i III. Batalion/33 do wsi Ulatowo-Pogorzel. Kompania Karabinów Maszynowych wieczorem tego samego dnia wysłała cztery karabiny do 69. Rezerwowej Brygady Piechoty, na pozycje 21. Rezerwowego Regimentu Piechoty i 24. Regimentu Piechoty Landwehry, znajdujące się na zachód od Jednorożca.

Jednorożec

18-28 marca 1915 r.

Zadaniem 39. Rezerwowej Dywizji, działającej w ramach I. Rezerwowego Korpusu, było zajęcie i utrzymanie pozycji na linii, która ciągnęła się od wzgórza 130, na północ od wsi Szla, przez północne krańce wsi Jednorożec do rzeki Orzyc.

O świcie 18 marca, wróg zaatakował 69. Rezerwową Brygadę Piechoty na odcinku znajdującym się na południe od wzgórza 147, a nasz rozmieszczony tam oddział karabinów maszynowy poniósł poważnie straty. Unteroffizier Nikiel tak opisał to w swoich wspomnieniach:

"Regiment, który mieliśmy wesprzeć naszymi karabinami maszynowymi, był mocno przetrzebiony w poprzednich walkach. Pozycja ta składała się z ledwie zarysowanych okopów, które z trudem pogłębiano z powodu zamarzniętej, gliniastej gleby. Stanowiska dla karabinów maszynowych nie były w ogóle zaplanowane, więc cała noc minęła na ich przygotowaniu. Świtało, gdy zmęczeni żołnierze oddziału, oprócz strażników, rozłożyli się w okopie na krótki odpoczynek, gdy nagle rozbrzmiało: "Urra, Urra!" Wszyscy momentalnie się obudzili. Gęsta mgła zalegała na polach, widoczność wynosiła zaledwie 10 metrów. Wszyscy czekali w napięciu. Strzelcy, z rękami na uchwytach swoich maszyn, byli gotowi wysłać śmierć i zniszczenie. Nagle krew zastygła w żyłach. Na prawo i lewo, w odległości zaledwie dziesięciu metrów, pojawiły ciemne postacie z nasadzonymi na karabiny bagnetami, które pędziły w kierunku karabinu maszynowego i od razu dla nas wszystkich stało się jasne, że Rosjanie z zaskoczenia wtargnęli do okopów, które oczyszczają po obu stronach stanowiska. Większość naszej piechoty cofnęła się, ale karabinu maszynowego z obsadą nie jest tak łatwo przemieścić. Niektórzy z naszych strzelców wyciągnęli już pistolety, aby jak najdrożej sprzedać swoje życie. Padł jednak zdecydowany rozkaz - Odwrót! Marsz! Marsz! - naszego dowódcy plutonu, którym był Offiziersstellvertreter Baß. Nasze dwie obsady karabinów maszynowych odskoczyły ledwie kilka metrów, do lasu na tyłach. Tam na szczęście znaleźliśmy leżące, porzucone karabiny wzór 98. Zastąpiliśmy również drogę grupie uciekających Landwerzystów. Znowu padł wyraźny, nie przyjmujący sprzeciwu rozkaz - Stać! Zawróć! Podnieście karabiny! - a za moment padły słowa - Chłopcy, musimy odzyskać nasze karabiny maszynowe! Marsz! Marsz! Hurra!

Na pewno dla Rosjan było to zaskoczeniem. Nie podjęli walki, porzucili broń i szybko się wycofali. Odzyskaliśmy nasze karabiny maszynowe i byliśmy dumni oraz szczęśliwi. Moment później odezwała się nasza artyleria i rozpoczęła silny ostrzał, którego tak brakowało o świcie. Niestety, musieliśmy opłakiwać dwóch poległych, mieliśmy także dwóch rannych. Później, gdy żołnierze z naszego własnego regimentu obsadzili okopy, pozwoliliśmy sobie na godzinę snu, bo wiedzieliśmy, że możemy na swoich polegać.

Czasami później wspominaliśmy tę walkę, a Baß mówił: "No tak, to nie mogło się udać!". Ale na szczęście mamy go jako dowódcę, który w krytycznej sytuacji nie traci głowy i wydaje właściwe rozkazy "Zawróć! Marsz! Marsz!". Był przez nas należycie ceniony i szanowany, a kiedy szrapnel wyrwał go z naszego grona podczas walk pod Wilnem, latem 1915 r., wylewnie opłakiwaliśmy go, jako odważnego i wiernego żołnierza, patriotę."

O godzinie 12.30 w południe, I. i III. Batalion/33 otrzymał rozkaz od dowódcy 69. Rezerwowej Brygady Piechoty, by zluzować oddziały 21. Rezerwowego Regimentu Piechoty na wzgórzach 147 i 151. II. Batalion/33 przemaszerował na skraj lasu pod wsią Ulatowo-Słabogóra, 4 km na zachód od centrum Jednorożca, gdzie miał być rezerwą 36. Dywizji Piechoty. Przed zapadnięciem zmroku luzowanie oddziałów na pozycjach zostało zakończone.

19 marca o godz. 17:00 na prawej flance pierwszej linii frontu, rozmieszczono również część II. Batalionu/33 (7. i 6. Kompania). O tym jak wyglądała pozycja, którą do tego czasu obsadzały oddziały 24. Regimentu Piechoty Landwehry, opisał Oberleutnant rezerwy Gerigk (7. Kompania/33):

"Rosjanie w tym miejscu przebijali się kilkukrotnie. Nie było żadnych okopów, tylko wykopane pojedyncze stanowiska strzeleckie, osłonięte zaporami z drutu kolczastego. Przed i za naszą pozycją leży niesamowita ilość trupów, Niemców i Rosjan. Większość przymarzła do ziemi i dlatego niełatwo było je usunąć".

W okresie od 20 do 25 marca miały miejsce ciągłe ataki nieprzyjaciela na pozycje regimentu, głównie na I. Batalion/33 i dwie kompanie II. Batalionu/33 rozmieszczone na prawej flance regimentu. Ataki te zawsze kończyły się krwawo, np. w nocy z 20 na 21, Rosjanie zostawili przed pozycjami I. Batalionu/33 około 150 zabitych, 50 jeńców i sporo sprzętu. W ciągu dnia miał miejsce ciężki ostrzał artyleryjski od strony wroga, na który z pozycji I. Batalionu/33 odpowiedziała niestrudzona bateria z 36. Rezerwowego Regimentu Artylerii Polowej. Wieczorem naprawiono uszkodzone zapory z drutu kolczastego i stawiano nowe.

Szczególnie gwałtowny atak, który spadł na II. Batalion/33 w nocy z 21 na 22 marca, tak opisywał major Krohne, ówczesny dowódca 5. Kompanii/33:

"Byliśmy czujni i w pełnej gotowości. Około godziny 3:00 nad ranem do pozycji 5. i 6. Kompanii/33 zbliżyły się duże gromady Iwanów. Na ich niekorzyść Jednorożec spalił się za nimi, tak że wyraźnie widzieliśmy sylwetki atakujących. Pozwalamy im zbliżyć się na 200 metrów. Potem otworzyliśmy ogień. Padali jak króliki. Nasza artyleria z 36. Rezerwowego Regimentu Artylerii Polowej, która stała blisko za naszą pozycją, również przeczekała i natychmiast po nas otworzyła ogień zaporowy, który spadł za plecami atakujących, tak, że cały liczny rosyjski atak został uwięziony w naszym polu ostrzału. Jak tylko o świcie zrobiło się jasno, zobaczyliśmy ich tam zajętych okopywaniem się i w tym momencie po raz kolejny przydał się nasz doskonały trening strzelecki. Strzelaliśmy spokojnie i celnie, tak że wkrótce duża liczba wrogów, bez skrępowania podnosiła ręce do góry i podbiegała do pozycji 5. Kompanii/33, gdzie łatwiej było podejść przez rozsunięte zapory z drutu kolczastego. Potem wzięliśmy zapory na barki i zastawiliśmy z powrotem. Następnego dnia rano dowódca Brygady, Oberst Freiherr von Ziegesar, przyjechał na pozycje dwóch kompanii z II. Batalionu/33 i wyraził swoje szczególne uznanie dla dobrych żołnierzy".

23 marca, po atakach o godzinie 2:30 i 5:00 nad ranem odpartych przez I. Batalion/33 przy dużych stratach nieprzyjaciela, o godzinie 8:00 rano rosyjski pocisk artyleryjski trafił bezpośrednio w ziemiankę sztabu I. Batalionu/33. Hauptmann Landwehry Sachsze, mimo poważnej rany wyczołgał się z niej. Jego adiutant Leutnant Schmachthahn, który w niej zasnął zmęczony nocnymi walkami, już się nie obudził. Regiment stracił młodego oficera, którego odwagę, wierność na służbie i naturalną postawę cenili wszyscy towarzysze. Hauptmann Eigenbrodt z Leutnantem Macketanzem jako adiutantem przejął dowodzenie I. Batalionem/33.

W międzyczasie pogoda stała się bardziej znośna. Ożywczy wiatr wysuszył poszycie leśne, dało się zauważyć oficerów i żołnierzy w pełnej gotowości bojowej, siedzących na pniach drzew i cieszących się słońcem. Dni regimentu pod Jednorożcem dobiegały końca. Już w nocy z 25 na 26 marca, 7. i 8. Kompania/33 zostały zastąpione przez kompanie z 24. Regimentu Piechoty Landwehry. W dniu 26 marca II. Batalion/33 przemaszerował do Olszewki i wrócił pod dowództwo 2. Dywizji Piechoty.

W dniu 27 marca po zapadnięciu zmroku, I. Batalion/33 został zastąpiony przez III. Batalion/54 . Dwie kompanie znalazły kwaterę w leśniczówkach, a pozostałe dwie we wsi Ulatowo-Pogorzel. II. Batalion/33 tego dnia przemaszerował do wsi Parciaki. Z dowództwa 69. Rezerwowej Brygady Piechoty przyszedł do regimentu następujący list:

„W dniu dzisiejszym regiment opuszcza szeregi brygady. W krytycznym okresie walk, w których uczestniczyła brygada, regiment znakomicie stawiał czoła wszystkim rosyjskim atakom i był niekwestionowanym oraz niezawodnym filarem obrony. Tak więc Regiment Fizylierów ma pełne prawo zaliczyć swoje walki pod Jednorożcem do dni chwały tej kampanii. Najserdeczniej dziękuję i niech moje życzenia towarzyszą regimentowi w jego dalszych zwycięskich działaniach.

Freiherr von Ziegesar,

Oberst, dowódca brygady.”

 

Od dowódcy 2. Dywizji Piechoty dodano:

„Przekazuję tę pochwałę, która uhonorowała mój Regiment Fizylierów, do wiadomości całej kadry 2. Dywizji Piechoty, przekonany, że każdy może czuć się dumny z tych słów i całkowicie przyznaje że: Gdziekolwiek jesteśmy, wszyscy robimy to samo! Nasze oddanie i lojalność zawsze pomogą tego dokonać!

podpisał von Falk.”

 

Ciężki ostrzał artyleryjski ustał w dniu 28 marca. I. Batalion/33, poza jedną kompanią, która została w schronach w lesie, zebrano rankiem we wsi Ulatowo-Pogorzel. Trzy kompanie z II. Batalionu/33 oddano do dyspozycji Oberstleutnanta Gerstenberga, dowódcy 45. Regimentu Piechoty. Kompanie te miały zluzować II. Batalion/54, który był rezerwą frontu i rozmieszczony był 1 kilometr na północny wschód od wsi Budy Przysieki. 5. Kompania/33 oddana została pod dowództwo Oberstleutnanta von Massowa, który umieścił ją na prawym skrzydle swojej jednostki, czyli 4. Regimentu Grenadierów.

W dniu 29 marca o godz. 12.30 popołudniu, ostatni na pozycjach pod Jednorożcem, III. Batalion/33 został zastąpiony przez II. Batalion/54 i przeniesiony na kwatery alarmowe we wsi Ulatowo-Pogorzel, gdzie jednak pozostawał do dyspozycji 69. Rezerwowej Brygady Piechoty. I. Batalion/33 w tym samym czasie przemaszerowałem przez Połoń - Zagaty do wsi Olszewka, do sektora 2. Dywizji Piechoty.

Kolejne dni i tygodnie przynosiły częste zmiany w rozmieszczeniu i zadaniach regimentu, aż w końcu został rozmieszczony w spokojnym sektorze, na tzw. pozycji Parciaki. I. Batalion/33 w dniu 30 marca przemaszerował do leśniczówki Budziska, gdzie zastąpił 54. Regiment Piechoty oraz 31. Kompanię Karabinów Maszynowych. III. Batalion/33 przez Połoń dotarł do Olszewki, a stamtąd pomaszerował do wsi Parciaki. Sztab Regimentu pozostał w Olszewce, gdzie Oberst Weicke ponownie objął dowództwo nad regimentem. Pogoda była paskudna, padał deszcz na przemian ze śniegiem. O godzinie 9:00 rano, 3. i 4. Kompania/33 przeniosły się na wzgórze 121 do dyspozycji 5. Rezerwowego Regimentu Piechoty. 1. i 2. Kompania/33 pozostały na swoich stanowiskach.

..............

 

Parciaki.

(Od 1 kwietnia do 16 lipca 1915 r.)

Nazwa ta kojarzy się z bogactwem najpiękniejszych wspomnień naszego regimentu. Wiosna nadeszła z pełną mocą, przynosząc światło i ciepło. Po nieustannych marszach przez lody i śnieg, przy przejmującym mrozie, po nieprzejezdnych drogach Rosji i Polski, po niezliczonych bitwach, w ataku i obronie przed odważnym i nieustępliwym wrogiem, w końcu mieliśmy dni i tygodnie, które w porównaniu z poprzednimi, naprawdę można by nazwać czasem odpoczynku i relaksu. Choć na początku były jeszcze pewne zmiany w sektorze dywizji.

W dniu 1 i 2 kwietnia regiment zluzował na stanowiskach 5. Rezerwowy Regiment Piechoty. III. Batalion/33 objął stanowisko na drodze Budy Przysieki - Cierpięta na północ od wzgórza 121. Po lewej stronie od strony wsi Cierpięta pozycję zajął II. Batalion/33. I. Batalion/33 (bez 1. Kompanii) przesunął się za pozycje II. Batalionu/45, który w nocy w okopach był wzmacniany przez dwa plutony z każdej kompanii I. Batalionu/33. 1. Kompania/33 (Hauptmann Eigenbrodt) pozostała w Parciakach do dyspozycji 4. Brygady Piechoty.

Parciaki. Oficerowie III. Batalionu/33

 

Leśna pozycja.

Prawie nigdy wcześniej radość z powrotu wiosny nie była tak wielka. Budzący się wiosenny las i pierwsza jaskółka, zostały przywitane z wielką radością. Rozpoczęły się pracowite dni zarówno na pozycjach frontowych, jak i na zapleczu frontu. Okopy na pierwszej linii zostały zabezpieczone mocnymi zaporami z drutu kolczastego i odpowiednio zbudowanymi stanowiskami nasłuchowymi. W ten sposób powstała główna linia obrony. Zbudowano trwałe wiaty na składowanie drutu kolczastego i własnoręcznie wykonane zapory. Tam, gdzie w okopach ziemia była piaszczysta, jak np. pod wsią Cierpięta (7. Kompania), przedpiersia i tylną półkę okopów pokryto trawą. 12. Kompania/33 musiała gruntownie odbudować swoje okopy, gdyż zostały one poważnie zniszczone podczas walk, jakie toczyła poprzednio tam stacjonująca jednostka. W tym samym czasie rozpoczęto budowę drugiej linii obrony, do której prowadziły okopy łącznikowe, które pozwalały bezpiecznie podejść rezerwowym oddziałom. Wzmocniono uzbrojenie jednostek, dostarczano lekkie i średnie miotacze min, granatniki oraz granaty do nasadzania na karabiny, karabiny z lunetami i granaty ręczne. Podjęto się również dekorowania schronów dla żołnierzy. Powstawały małe ogrody z altanami z drewna brzozowego, konstruowane według własnego gustu lub pod okiem fachowców. Niektóre pomysły budziły podziw. Własnoręcznie wykonane meble i naczynia, zielone ogródki przed schronami powstały w sektorze każdej kompanii. Ekscelencja von Falk, dowódca dywizji, wizytował stanowiska kilka razy i chwalił pracowitość oraz rywalizację między żołnierzami.

Bardziej energicznie prace budowlane podjęto na zapleczu, głęboko w lesie. Powstawały duże drewniane budynki z przylegającymi do nich ogrodami i łazienkami. III. Batalion/33 w dniu 10 czerwca otworzył zakład kąpielowy, w którym codziennie wypoczywało stu żołnierzy.  Kąpielisko w Parciakach początkowo składało się tylko z beczek do kąpieli i pryszniców dla żołnierzy oraz budynku dla oficerów. Później stawało się ono coraz bardziej wyrafinowane: powstała parownica w której odwszawiano odzież. Nasi niestrudzeni lekarze, a zwłaszcza lekarz regimentu dr Wormit, też zdobywali pochwały. Wormit wraz ze swoim wiernym pomocnikiem, lekarzem polowym dr Baumgartenem [Baum - drzewo, garten - ogród] (zwanym jardin des arbres), zbudował w sielankowym miejscu w środku lasu rezydencję, do której można było dotrzeć tylko tajnymi ścieżkami. Ci dwaj panowie rozwinęli tam pożyteczną działalność.

Wspaniała była kwatera Sztabu I. Batalionu. Major Borcherdt nazwał ją Sanssouci, a na swą nazwę zasługiwała pełnym prawem. Schody biegnące przez przyległe tarasy prowadziły na reprezentacyjny podest przed wejściem do budynku, a na rozległym zielonym terenie u podnóża budynku powstały inicjały naszego dumnego Roon-Regimentu. W tej rezydencji byliśmy częstymi gośćmi, bo nie było bardziej otwartego i życzliwego gospodarza, jak nasz czcigodny dowódca.

Dowódca usiadł na najwyższym tarasie swojego "pałacu" jak król, otoczony przez swoich wiernych przybocznych z batalionu, a kiedy zabrzmiała orkiestra regimentowa pod kierunkiem Obermusikmeistera Speicha, uniósł puchar przed siebie. Sanssouci - bez dwóch zdań - to była właściwa nazwa i odpowiednie miejsce do wesołych, koleżeńskich spotkań po godzinach służby żołnierskiej. Było to w dniu, kiedy major Borcherdt obchodził trzydziestą rocznicę służby wojskowej. Wtedy to 4. Kompania pod osobistym kierownictwem swojego dowódcy, Oberleutnanta rezerwy Liedtke, przygotowała wieczorne uroczystości. W trakcie przygotowanego programu, m. in. uroczyście zaśpiewano do utworu "Schier 30 Fahre...".

Kule gwizdały w lesie w dzień i w nocy. Od czasu do czasu Rosjanie wysyłali na nasze pozycje również ciężkie pociski, nikt się jednak nie przejmował tymi działaniami i nie zakłócały one naszego spokoju i wypoczynku.

Kilkaset metrów za pozycjami I. Batalionu/33 zbudowano blokhauz z mocnych bali. Nikt inny, tylko major Borcherdtem zasugerował budowę i jako pierwszy ze swymi oficerami ze sztabu wbił tam sztych łopaty. Budynek ten był wykorzystywany przez cały regiment jako kasyno. Wokół budynku poszerzono zadaszenie i podparto je rzędem kolumn. Hauptmann rezerwy Hertel zasłynął jako nieefektywny „menadżer” tego miejsca. To tutaj regiment cieszył się z wizyt generałów, dowódcy I. Korpusu, Ekscelencji Koscha, a później jego następcy, Ekscelencji von Ebena. Prawie codziennie zbierali się tam żołnierze po służbie, wśród których wkrótce utworzył się krąg aktywnych bywalców. Wróg prawie nie zakłócał tam spokoju. Tylko pewnego popołudnia Rosjanie posłali kilka fal szrapneli, które wylądowały niepokojąco blisko naszego kasyna. Nasz niezapomniany przyjaciel i towarzysz broni, śpiewak operowy Didßun, śpiewał tutaj swoje pieśni. Raz za razem żołnierze domagali się "Blick ich umher" oraz "Am stillen Herd". Pewnego razu Hauptmann Landwehry Sachsze, "kapitan z Kafarnaum", jak sam lubił się nazywać, przyszedł do kasyna i spotkał się ze słowami: "W niebie też są żandarmi, niech żyje Hauptmann Sachsze!" Mimo podeszłego wieku, Sachsze się nie oszczędzał i był bardzo popularny w regimencie, jego poczucie humoru zapewniło nam wiele zabawnych godzin.

Nawet w okopach na pierwszej linii co wieczór z wielu niemieckich gardeł rozbrzmiewał śpiew. Rosjanie to lubili i często bili brawo. Ich śpiewacy reagowali i do naszych uszu docierały melancholijne odpowiedzi.

Oprócz muzyki, także sportowi poświęcano wiele uwagi. Na przykład chętnie grano w kurnika, a w grze uczestniczyli także oficerowie 2. Polowej Kompanii Pionierów (dowódca Hauptmann Patzig). W pobliżu Sanssouci zbudował swój schron Hauptmann rezerwy Hantel, dowódca Kompanii Karabinów Maszynowych, gdzie często byliśmy gośćmi. W międzyczasie fizylier Böttcher otworzył zakład fryzjerski. Był to lingwista i wykwalifikowany fryzjer, który w drugiej połowie wojny na froncie zachodnim dał się poznać jak reportażysta.

Parciaki. Sztab III. Batalionu/33

 

Po przepięknej wiośnie nadciągnęło gorące lato. Promienie słońca sprawiedliwie smażyły naszych jak i nieprzyjaciela. Wybuchały częste pożary lasów i z tego powodu patrole przeciwpożarowe stale były w drodze. Kiedy mieliśmy możliwość przejechania się do wsi Parciaki, to często odwiedzano naszych ulubionych kancelarzystów, zwanych "Scheinwerfer". Ale główną atrakcją w trakcie tych wypadów był blokhauz naszego Obersta, który miał przestronną kolumnadę, a wewnątrz mnóstwo pomieszczeń. Blokhauz ten otoczony pięknymi ogrodami zbudowali pionierzy. Cieszyliśmy się z tych wizyt i chętnie podchodziliśmy do pięknie wykonanego dla Obersta krzesła, ponieważ Oberst Weicke był przyjacielem i ojcem dla każdego podwładnego. Często przyjmował gości i pozwalał im na kilka godzin zapomnieć o wojnie.

Kancelaria Regimentu. Koniec maja 1915.

 

Wszyscy żołnierze regimentu bardzo się cieszyli, gdy otrzymywali swój pierwszy urlop. Przyznano go na cztery dni, z zastrzeżeniem, że nie można się oddalać od Parciak.

Kwiecień minął bez znaczących wydarzeń w sekcji regimentu. Poza ostrzałem artyleryjskim, który stawał się intensywniejszy z naszej strony, gdy tylko zauważono jakiekolwiek ruchy nieprzyjacielskich oddziałów. Często wysyłano patrole przeciwko rosyjskim punktom nasłuchowym i na inne wysunięte pozycje. W trakcie tych patroli zidentyfikowano oddział wroga. Była to gwardia, silny i aktywny przeciwnik, który posiadał dobrych strzelców. W nocy z 24 na 25 kwietnia nad naszą pozycją pojawił się niemiecki sterowiec. Leutnant rezerwy Kludzuweit został adiutantem I. Batalionu/33 i zachował to stanowisko prawie do końca wojny.

 

Przegrupowanie

6 maja 1915 r. wydano rozkazy dla 45. Regimentu Piechoty. Regiment ten miał opuścić zajmowane pozycje i na stałe odejść ze składu 2. Dywizji Piechoty. Miał być wykorzystany na innym froncie. Z tego powodu trzeba było przegrupować oddziały, by obsadzić opuszczone sekcje, które 9 maja zajęto w następujący sposób: od lewej do prawej 12., 10., 9., 11., 5., 4., 3., 2., 6., 7., 8., 1. Kompania/33, bezpośrednio od lewej była 12. Kompania/4. Regimentu Grenadierów, a od prawej II. Batalion/34 Regimentu Fizylierów.

II. Batalion/33 (bez 5. Kompanii) został zastąpiony przez oddziały 4. Regimentu Grenadierów i przemaszerował 8 maja do leśnego miasta znajdującego przy Sztabie Regimentu w leśniczówce Budziska, a następnie obsadził dawne stanowiska III. Batalionu/45 na prawym skrzydle sektora. Oberleutnant Gerigk opisał to w swoim dzienniku:

"Moi ludzie są mile zaskoczeni nową pozycją. Znajduje się w załomie terenu, przed nami szerokie na 3 km bagno, przecięte przez rzekę Orzyc, za którą są rosyjską pozycje. Za nami znajduje się wąski pas lasu, który służy moim ludziom do spacerów, rozgrywania meczy piłki nożnej, popołudniowe drzemki itp. Po mojej lewej znajduje się 6. Kompania/33 Leutnanta Webera, po prawej jednak jest dłuższy pas terenu nieobsadzony przez oddziały z powodu zalegającego tam bagna. Dopiero za nim są pozycje 8. Kompanii/33. Łączność z tym oddziałem jest tylko w nocy, przy pomocy stale wysyłanych patroli".

Dobra lokalizacja na nowej pozycji sprawiła, że II. Batalion/33 nadal cieszył się względnym spokojem. Tylko sporadycznie dochodziło do starć patroli, np. 13 maja, kiedy przed pozycjami 6. Kompanii/33 zginął fizylier Vogel, a wrogi ostrzał artyleryjski spadł na pozycje. Obszar bagien wymagał uważnej obserwacji zarówno w dzień, jak i pełnego nadzoru w nocy. Z tego powodu od 13 maja cała drużyna wyruszyła na stanowiska nasłuchowe. Na odcinkach obsadzonych przez kompanie zbudowano schrony z bali, a za lasem postawiono palisadę. W tych dniach regiment otrzymał uzupełnienia. Byli to niewyszkoleni żołnierze landszturmu. Kompanie po uzupełnieniach były doprowadzane do pełnego stanu bojowego. By zgrać nowych żołnierzy z oddziałami, prowadzono szkolenia: musztra, strzelanie, ćwiczenia marszowe, próbne alarmy i wiele innych.

W połowie maja uaktywnili się rosyjscy strzelcy, którzy mieli stanowiska na drzewach i dzięki pociskom dum-dum upolowali wiele ofiar, szczególnie z 4. Kompanii/33. Oberleutnant Bethge z 9. Komapnii/33 został ranny od miny z miotacza min. 14 maja 12. Kompania/33, bez jednego plutonu, przeniosła się do wsi Majk, gdzie na zachód od wzgórza 117 zbudowała 600-metrowy okop w kierunku na Ramiona. Dopiero 26 maja kompania ta wróciła do regimentu. 15 maja Kompania Karabinów Maszynowych została wzmocniona o 186. Forteczny Pluton Karabinów Maszynowych. Żołnierzami tego oddziału dowodził Leutnant rezerwy Graf Westarp. Byli to przystojni ludzi, doskonale umundurowani. Graf Westarp, który po rozwiązaniu plutonu zasilił kadrę oficerską regimentu, okazał się rozważnym, nieustraszonym oficerem i dobrym towarzyszem.

Wczesnym rankiem 24 maja, na zasiekach przed pozycjami 7. Kompanii/33 doskonały strzałem pod ucho został ustrzelony duży jelonek. Żołnierze mieli doskonałą pieczeń! Następnego dnia, podczas bombardowania przez nieprzyjacielski samolot major Borcherdt został ranny w nogę odłamkiem. Aż do powrotu majora ze szpitala, czyli do 12 czerwca, I. Batalionem/33 dowodził Hauptmann Landwehry Sachsze.

 

Parciaki. Sztab I. Batalionu/33

Natarcie II. Batalionu na pozycje wroga nad rzeką Orzyc

(15 czerwca 1915 r.)

Dużym wydarzaniem była działania, które miały miejsce w dniu 15 czerwca. 5. Gwardyjska Brygada Piechoty (Rüdiger Graf von der Goltz) podjęła tego dnia działania przeciw pozycjom Rosjan na zachód od rzeki Orzyc. W działania te zaangażowano oddziały 5. Regimentu Gwardii, 34. Regimentu Fizylierów i II. Batalionu/33 wzmocnionego przez 1. i 2. Kompanię/33. Celem był atak z obu stron na mosty rzeki Orzyc oraz stanowiska na wysepkach. Major Otto poczynił odpowiednie przygotowania i wydał swoje rozkazy w taki sposób, że sukces był gwarantowany. Wkrótce po północy (00:15) dwa plutony z 1. Kompanii/33 i jeden z 8. Kompanii/33 wzmocnione karabinem maszynowym, po przejściu dwóch pierwszych odnóg Orzyca dotarły do trzeciego koryta, czyli głównego koryta rzeki. Dwa pozostałe plutony 8. Kompanii/33 z karabinem maszynowym i częścią 2. Kompanii/33 w tym samym czasie czekały na rozkaz ataku na pozycji wyjściowej. Oba zgrupowania zostały wyposażone w materiały do budowy mostów w miejsce wysadzonych na rzece Orzyc, by jak najszybciej przekroczyć kolejne odnogi rzeki. Już o 23:30, aby zapobiec ewentualnym kontratakom z lewej flanki pluton z 7. Kompanii/33 zajął jedną z piaszczystych wydm, oblaną jak wysepka rozlewiskami rzeki, zlokalizowaną około 350 metrów na wschód od drogi Parciaki – Jednorożec.

Punktualnie od godzinie 00:15 silny ostrzał artyleryjski z dziewięciu ciężkich i trzech lekkich baterii zaczął razić rosyjskie pozycje na przyczółku i na Czerwonej Górze. W tym samym czasie plutony 1. Kompanii/33 i pluton 8. Kompanii/33 przekroczyły trzecią odnogę Orzyca i zajęli „Storcheninsel" [Bocianią Wyspę]. O godzinie 3:00 nad ranem artyleria przerwała ostrzał i piechota ruszyła do ataku. 8. Kompania/33 pod dowództwem Leutnanta von der Groebena, walcząc na granaty ręczne i bagnety zajęła wszystkie pozycje wroga, wzięła około trzydziestu jeńców, zdobyła wiele broni i sprzętu. Na zdobytym moście natychmiast przygotowano silny punkt oporu, obsadzony przez dwa plutony 8. Kompanii/33 i karabin maszynowy. Atak 5. Regimentu Gwardii i 34. Regimentu Fizylierów również zakończył się sukcesem. Ruiny wsi Jednorożec zostały zdobyte.

11. Kompania pod wsią Guzowatka

(23 czerwca 1915 r.)

W dniu 23 czerwca 11. Kompania/33 dowodzona przez Oberleutnata Bethge'a wzięła udział w ataku na rosyjskie fortyfikacje polowe zbudowane nad Omulwią, na południowy wschód od Błędowa. Był to krwawy dzień dla tego oddziału i jego odważnego dowódcy.

Plan akcji przygotowany przez majora Fritscha (44. Regiment Piechoty) wyznaczał cele w następujący sposób: Batalion Piepera (4. Regiment Grenadierów) miał zdobyć wzgórze 122 na południe od Błędowa, mieszany Batalion Fritscha, do którego przydzielono naszą 11. Kompanię miał zdobyć wieś Guzowatka, a I. Batalion/147 pozycje nieprzyjaciela pod wsią Kopaczyska. Cel: zdobycie wiosek, zidentyfikowanie wojsk przeciwnika, związanie sił wroga.

11. Kompania/33 o godzinie 4:00 rano zameldowała się we wsi Rawki i przygotowała się do ataku na nizinę Omulwi, gdzie miano podejść o godzinie 23:45. Dwa plutony (Leutnant rezerwy Hähnel i Leutnant rezerwy Lapöhn) wyznaczono do ataku na wprost, trzeci pluton (Offiziersstellvertreter Koch) przesunięto na lewą flankę. Przez Omulew nawiązano kontakt z I. Batalionem/147.

Zalegała gęsta mgła, gdy kompania ruszyła do ataku o 1:00 w nocy. Dwa czołowe plutony przebijają się przez pierwszy rosyjski okop i miażdżą załogę w krwawej walce. Natychmiast ruszają dalej: chociaż Leutnant rezerwy Lapöhn jest ranny, to szturmuje główne okopy wroga razem z żołnierzami swojego plutonu. Ale wróg jest już przygotowany i wzmocniony przez dwa karabiny maszynowe oraz około 200 strzelców. Ciężki ostrzał z flanki z blokhauzów nad rzeką Omulew razi szeregi kompanii.

W tym krytycznym momencie batalion atakujący po lewej stronie zaczyna się cofać, niedługo później to samo robi sąsiad z prawej, a 11. Kompania/33 zostaje sama i musi stawić opór zmasowanemu kontratakowi wroga.

Dlatego też Oberleutnant Bethge z ciężkim sercem postanawia poderwać do odwrotu ocalałych żołnierzy, zostawiając na polu walki sześciu dowódców drużyn i 50 odważnych fizylierów. Leutnant rezerwy Lapöhn znalazł się wśród zaginionych. Również dowódca akcji major Fritsch jest ciężko ranny.

Niekorzystne okoliczności doprowadziły do niepowodzenia operacji. Chociaż żołnierze mieli dłuższy odpoczynek od walk i sporo czasu na przygotowanie, to do walki ruszyli zaraz po forsownym marszu. Zawiodło rozpoznanie i komunikacja między oddziałami podczas ataku, a w końcu i wsparcie artylerii nie mogło być skuteczne z powodu panujących ciemności.

*

W ciągu miesiąca, przed pozycjami I. Batalionu/33 Rosjanie zbudowali szereg blokhauzów z bali drzew, które często były celem naszej artylerii, a zwłaszcza baterii Haeringa, którego zapał i celność podziwialiśmy. 2. Kompania/33 straciła dzielnego dowódcę plutonu, Leutnanta Reimanna (Hansa), którego trafiła kula nieprzyjaciela, kiedy przemieszczał się do punktu nasłuchowego. Do grobu poszedł śladem swego brata, który zginął pod Woszellen [Woszczele].

 


 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz