sobota, 14 listopada 2020

Lewa flanka, część 6: Walki na bagnach. Gutocha Błoto, Cierpięta, Majk, Ziomek.

 

Opisy walk na zachód od Omulwi, w których brał udział 7. Wschodniopruski Regimentu Piechoty Grafa Dönhoffa nr. 44.


W zgrupowaniu Armii von Gallwitza, późniejszej 12. Armii. Działania w północnej Polsce od 3 marca do 26 sierpnia 1915

Jeszcze zanim feldmarszałek von Hindenburg zaczął swoją wielką bitwę zimową, między Wisłą a Orzycem powstało zgrupowanie Armii Gallwitz do ochrony prawej flanki naszej 8. i 10. Armii. Zgrupowanie to miało uniemożliwić Rosjanom ofensywę w kierunku na Soldau [Działdowo].

Przeciw tej nowej formacji, rosyjski Generalissimus, wielki książę Mikołaj, wysłał kilka korpusów pod dowództwem generała Plehwe. Takie działania Rosjan zagrażały również obszarom na południowy wschód od Chorzel, na których do tej pory nie było działań wojennych, ponieważ był to teren bagnisty, z nielicznymi drogami, czyli „teren nie warty zachodu”.

Do obrony przed działaniami generała Plehwe wykorzystano także część 8. Armii, z której wydzielono między innymi 2. Dywizję Piechoty.

28 lutego 1915 roku dywizja ta zaczęła kierować swoje jednostki w nowy rejon działań wojennych. Regiment Dönhoffa dotarł w tym dniu do Augustowa, 2 marca osiągnięto Lyck [Ełk], gdzie oddziały regimentu zostały załadowane do pociągu i przewiezione do Willenberg [Wielbark]. Rozładunek oddziałów odbył się w godzinach porannych 3 marca 1915r.

Walki ofensywne na południowy wschód od Willenberg [Wielbark] w dniach od 3 do 20 marca 1915 roku.

Tego samego dnia Regiment zostaje rozmieszczony na odcinku Ostrówek - Brodowe Łąki, a Sztab Regimentu w Nowej Wsi.

Walki pod Zawadami w marcu 1915 r. W nocy Rosjanie atakują wieś Zawady; atak zostaje odparty, a w naszych rękach zostaje ponad 100 jeńców. Ostrzał ciężkiej artylerii rosyjskiej spada na pozycje II. Batalionu/44.

Leutnant Deckmann zostaje mianowany Ordonnanzoffizierem Regimentu w miejsce Leutnanta rezerwy Herforda, który musiał opuścić jednostkę. Brak zmian na pozycjach w dniach 5 i 6 marca, w tym czasie jednak 44. Regiment Piechoty zostaje podporządkowany rozkazom 37. Dywizji Piechoty.

7 marca 1915 r. Regiment otrzymuje uzupełnienia w postaci jednego oficera, czterech podoficerów i tysiąca żołnierzy. W ten sposób Regiment osiąga prawie pełny stan bojowy.

Walki o wieś Żelazna i Olszewka w dniu 8 marca 1915 r.

Tego dnia major von Rode dowodząc Regimentem (bez II. Batalionu/44, który wtedy podlegał 16. Regimentowi Huzarów), wzmocniony I. Batalionem/151, zaatakował i zdobył wieś Żelazna, a także wieś Olszewka. W nocy poniesiono jednak znaczne straty spowodowane przez ostrzał artyleryjski. II. Batalion/44 ostro nacierając zdobył wieś Błędowo a następnie wzgórze 122 na wschód od Błędowa, gdzie przy dużych stratach przełamał licznie obsadzone linie obrony Rosjan, rozciągające się między wsiami Błędowo i Kucieje Nowe. Pozycje wroga opierały o bagienne obszary, które znajdowały się z obu stron rosyjskich pozycji.

Na 9 marca nakazano kolejny atak. Zgrupowanie majora von Rode miało zdobyć pozycje wroga na południowy wschód od wsi Żelazna. Sztab Regimentu przybywa do Żelaznej o godzinie 8:20. Ale atak jest opóźniony z powodu 4. Regimentu Grenadierów, który miał rozpocząć atak o godzinie 7:00 rano, a o godzinie 8:20 ich oddziały były jeszcze w Olszewce. Zgodnie z rozkazami, 44. Regiment Piechoty miał nie nacierać, dopóki grenadierzy nie osiągną nakazanych celów. A ponieważ 4. Regiment Grenadierów w tym dniu nie wyszedł nawet poza zabudowania wsi Parciaki, to rozkazy dla 44. Regimentu zostały odwołane.


 

Walki pod wsią Ramiona w dniu 10 marca 1915 r.

W tym dniu, dowódca brygady wydał rozkaz, że: 4 Regiment Grenadierów ma przejąć wieś Dynak, a później wieś Cierpięta, zaś 44. Regiment Piechoty wieś Ramiona.

O godzinie 15:30, III. Batalion/44 osiągnął linię frontu i ruszył do ataku. Dowódca batalionu, major w stanie spoczynku Hoffmann, dostał jeszcze do swojej dyspozycji jako wsparcie dwie kompanie z I. Batalionu/44, które obsadzały ten teren. Wróg bronił się zaciekle i bardzo powoli cofał się do wsi Ramiona. Dopiero po zmroku udało się całkowicie odrzucić Rosjan również ze wsi.

Znaczną część tego sukcesu zawdzięczano Leutnantowi von Knobelsdorff, dowódcy 10. Kompanii/44, który niespodziewanie, dwoma plutonami, uderzył na wieś od południa i ze wschodu. Jak tylko 10. Kompania wdarła się do wsi, to również pozostałe kompanie mogły w końcu zdecydowanie ruszyć naprzód. Hauptmann John, który ze swoją 11. Kompanią/44 na początku wspierał ostrzałem flankującym atak na wieś Ramiona ze wzgórza 117, ruszył później w kierunku wsi Majk i zajął ją późnym wieczorem.

Tam ze swoim oddziałem, bez wsparcia, musiał odeprzeć kilka silnych ataków wroga, ponieważ I. Batalion/44 majora Pieper'a, który miał obsadzić obie wsie, dotarł na miejsce dopiero o północy.

W kolejnych dniach II. Batalion/44 i cześć I. Batalionu/44 zostały przydzielone do zgrupowania Raczewskiego (16. Regiment Huzarów). W walkach, które nastąpiły, wielką sławę zdobył II. Batalion/44, którym dowodził major Fritsch. Dowódca 5. Kompanii/44, Hauptmann Kobus, wydarzenia te opisał następująco:

II. Batalion/44 we wsi Ziomek i Majk w dniach od 10 do 20 marca 1915 r.

"10 marca właśnie umówiłem się z naszym dowódcą batalionu, majorem Fritschem na skata we wsi Błędowo, gdy po południu otrzymaliśmy rozkaz ataku, wyznaczony na godzinę 17:00. Był to nocny atak na większym skalę, w którym II. Batalion/44 otrzymał zadanie dotarcia do oddalonej o około 5 km wsi Ziomek.

Pierwsze uderzenie na kluczowy punkt rosyjskiej pozycji, szeroką na 200 m, zalesioną wydmę, zakończyło się sukcesem, choć ze stratami. Rosjanie uciekli, a my ruszyliśmy za nimi już w pełnych ciemnościach nocy.

Po długim marszu w bardzo trudnym, zalesionym terenie, około godziny 22:00, udało nam się dotrzeć do wioski, którą według słów naszych najbardziej doświadczonych ludzi musiał być Ziomek. Ponieważ z powodu ciemności nie było możliwości rozejrzenia się poza terenem wsi i brak było kontaktu z sąsiednimi oddziałami, uformowaliśmy tam obronę okrężną i czekaliśmy na światło, które miało nadejść ze świtem.

O świcie gorączkowo rozpoznaliśmy teren i zajęliśmy lepsze pozycje uwzględniające ukształtowanie terenu. Nie minęło dużo czasu, kiedy Rosjanie pojawili się w zasięgu wzroku.

W ciągu dnia wypełniono wszystkie warunki, by odpowiednio przygotować się do walki i nawiązano kontakt z sąsiednimi oddziałami po ich zlokalizowaniu, tylko że obie jednostki znajdowały się w odległości około 6 km z lewej i prawej od nas. Luki te były dla nas trochę niewygodne, ale składały się one głównie z terenu bagiennego - zwłaszcza teren po prawej za wsią Majk. Od tej strony pozycje obsadzała 5. Kompania/44, która była odpowiedzialna za obronę flanki i zapewnienie odpowiednich środków bezpieczeństwa, które miały zagwarantować obronę przed rosyjskimi próbami przebicia się na nasze tyły.

Z tej trudnej pozycji, która wymagała użycia co najmniej pełnej siły bojowej batalionu w celu jego utrzymania, z niezrozumiałego powodu wycofano dwie kompanie i zastąpiono je przez dwa plutony Landszturmu.

Zapewne zawdzięczano to przestraszonym sąsiadom, którzy po raz kolejny wysłali wołanie o pomoc.

Tak więc 5. i 6. Kompania/44 pod dowództwem Hauptmanna Kobusa przemaszerowała w nocy z 14 na 15 marca przez wieś Majk do wsi Dynak.

Jak tylko tam dotarli, ponownie zostali alarmowo poderwani i musieli wrócić tą samą drogą. Po drodze między żołnierzami rozchodziły się najróżniejsze plotki o losach swojego II. Batalionu/44, który w nocy został zaatakowany.

Co się stało?

Rosjanie zaatakowali w miejscu, które przed wymarszem zajmowała 5. Kompania/44, przełamali osłabioną obronę i wtargnęli do wsi Ziomek. Tam zaskoczyli na kwaterze sztab batalionu i prawie cały wzięto do niewoli. Jednym z nielicznych, którzy uciekli, był nasz dowódca batalionu, który jako poranny ptaszek, nie dał się zaskoczyć.

Ze wściekłą furią w sercu, popędził skąpo odziany do swoich żołnierzy na pozycjach przed wioską, zebrał ludzi i odziany tylko w trzepoczący na wietrze płaszcz, na czele swoich dzielnych żołnierzy pojawił nagle przed zdumionymi Rosjanami, którzy przegrupowywali się we wsi. Furia Teutonów była przytłaczająca, walczyli tak dobrze, że tylko nielicznym z batalionu rosyjskiego udało się uciec. Kiedy sztab został schwytany, pochodzący z Prus Wschodnich adiutant o imieniu Meyer (Max), który był rozpoznawalny po bardzo pięknej skórzanej kamizelce i często używanym powiedzeniu: "to byłoby dla mnie nowe", podobno spał w tej kamizelce, kiedy obudził się na swym legowisku ze słomy i zobaczył przed sobą rosyjskie bagnety.

Rosjanie natychmiast wyprowadzili schwytany sztab przez wyłom, którym się włamali. Wspaniały Doktor Kumpieß, lekarz batalionowy, uratował się, ponieważ rzucił się na ziemię i udawał martwego, gdy padły strzały od strony wsi Majk.

Jeden z Rosjan dźgnął go bagnetem, ale po kilku tygodniach rana zagoiła się.

W noc z 15 na 16 marca, 5. Kompania/44 została rozmieszczona we wsi Majk na lewym skrzydle I. Batalionu /4. Regimentu Grenadierów, gdzie zabezpieczała tyły tej jednostki od strony bagien rozciągających się od wsi Ziomek.

Już pierwszej nocy nastąpił rosyjski atak na lewe skrzydło I. Batalion/4. Gren., który został odparty przez włączenie się do walki jednego plutonu i jednego karabinu maszynowego z 5. Kompanii/44. W trakcie tych walk doszło do zabawnego wydarzenia. Wystrzelona z naszej pozycji flara spadła na futrzaną czapkę rosyjskiego żołnierza, która zajęła się ogniem. Blask ognia oświetlił skradającą się kompanię wroga, która szybko poniosła spore straty od ostrzału.

17 marca wieś Majk, przy której znajdowały się nasze pozycje, została ostrzelana z niespotykaną zaciekłością przez artylerię nieprzyjaciela. Wtedy to spłonęły wszystkie domy we wsi z wyjątkiem jednego, na którym palącą się słomę szybko ugaszono. Dom ten, stopniowo wzmacniany poprzez zasypanie go ziemią, przez kilka następnych miesięcy był ziemianką dowódcy kompanii, w której odbywało się również bujne życie towarzyskie.

W dniach 18 i 19 marca nic szczególnego się nie wydarzyło poza ciężkim ostrzałem wrogiej artylerii. Przy 5. Kompanii/44 została rozmieszczona 7. Kompania/44.

20 marca o godzinie 4:30 rano, na pozycje frontowe obsadzone przez I. Batalion/4. Gren. spadło zmasowane natarcie kilku batalionów rosyjskich.

Spałem siedząc na ławce przy kominku w mojej kwaterze, kiedy przyszedł wartownik i powiedział, że padły strzały od strony sąsiedniej kompanii znajdującej się po prawej. Natychmiast pospieszyłem na zewnątrz i usłyszałem znajomy rosyjski okrzyk Urra.

Wyglądało na to, że nieprzyjaciel przedarł się przez linię frontu, ponieważ krzyk i strzały zbliżały się coraz bardziej. Wróg był więc na naszych tyłach, ponieważ dwie trzecie mojej kompanii obsadzało pozycje rozmieszczone pod kątem prostym do głównej linii frontu.

Pluton, który bezpośrednio wzmacniał pozycje obsadzone przez grenadierów na głównej linii, był oddalony od mojego schronu na odległość około 800 m. Na jego prawym skrzydle usłyszałem wyraźne odgłosy walki. Jak się później dowiedziałem, to właśnie tam stawił opór nieprzyjacielowi niezwykle zdolny i aktywny dowódca plutonu, Romanowski, ze swoim oddziałem. Doszło tam paskudnej walki wręcz.

Tymczasem ja, jak zwykle z cygarem w ustach, po którym moi ludzie rozpoznawali mnie nawet w ciemnościach, przeszedłem na tylną krawędź okopów obsadzanych przez pozostałe dwa plutony i krótko wyjaśniłem zaspanym żołnierzom, wyskakującym ze swoich schronów, zaistniałą sytuację, która była dla nas dość nieciekawa.

Wezwałem ich do zachowania spokoju i rozwagi, nakazałem co drugiemu żołnierzowi odwrócić się w kierunku zagrożenia na tyłach i zażądałem, aby żadnemu Rosjaninowi nie udało się wedrzeć do okopów. Musieliśmy dotrwać do świtu, wtedy będzie można lepiej rozeznać się w sytuacji i wypatrzeć intruzów.

Moi wspaniali ludzie wykonali to zadanie doskonale. Odparli wszystkie liczne nieskoordynowane ataki, niekiedy kontratakując na wrogie grupy, czasami dochodziło do walk na bagnety. Wytrwaliśmy tak ponad dwie godziny, nie wiedząc co się w międzyczasie wydarzyło na tyłach, skąd dochodziły odgłosy zaciętych walk. Wykorzystałem ten czas na utworzenie kilku grup uderzeniowych z 5. i 7. Kompanii, z którymi chciałem ruszyć do ataku o świcie. Miałem też do dyspozycji dwa karabiny maszynowe, którymi dowodził dobry w swoim rzemiośle Pachnio.

Kiedy się rozjaśniło, wykonałem swój plan i ruszyłem z sześcioma grupami uderzeniowymi i dwoma karabinami maszynowymi w kierunku ruin wioski Majk, które leżały na naszych tyłach. W tamtym momencie trzeba było zostawić większość żołnierzy z kompanii, ponieważ atak od strony wsi Ziomek wciąż był wielce prawdopodobny.

Podczas oczyszczania wsi z wroga, w nasze ręce wpadło wielu jeńców, ale zanim zakończyliśmy swoją pracę, zostałem poinformowany, że nowe wrogie kolumny wojsk zdążają w kierunku przełamanych w nocy pozycji I. Batalionu/4. Regimentu Grenadierów

Natychmiast skierowałem moje sześć grup i dwa karabiny maszynowe w kierunku krawędzi wzgórza, gdzie zajmowali pozycje grenadierzy. Gdy bez tchu dotarliśmy na pozycje zobaczyliśmy przed sobą widok bardzo rzadko spotykany - cztery rosyjskie kompanie w zwartych kolumnach w odległości 500 m. Efekt naszego ostrzału, który rozpoczęliśmy prawie w biegu, był druzgocący. Ponad tysiąc zabitych zaległo przed frontem. Dopiero w nocy, do licznych jęczących rannych w końcu dotarły nasze zespoły medyczne i długo ściągały ich na tyły.

Po rozbiciu nacierających Rosjan, ponownie trzeba było poderwać oddziały i przełamać ostatnie punkty oporu rosyjskich batalionów, które przełamały się przez front ostatniej nocy.

Nawiasem mówiąc, tym zadaniem od świtu zajmowały się już ściągnięte rezerwy 44. i 4. Regimentu. Więc setki Rosjan już dostało się do niewoli.

Mimo, że Rosjanie dokonali wyłomu, to ich natarcie zakończyło się całkowitą klęską. Wróg zrezygnował z dalszych prób wyparcia nas z zajmowanych stanowisk."

II. Batalion/44 dokonał wspaniałych czynów w okresie od 10 do 20 marca.

10 marca zdobył wieś Ziomek. 13 marca odparł duże rosyjskie natarcie. Po koniec dnia, 15 marca, mimo że 5. i 6. Kompania/44 zostały zabrane z batalionu i zastąpione przez dwa słabe plutony Landszturmu, to nieprzyjaciel, który wdarł do wsi Ziomek, został nie tylko stamtąd wyparty i poniósł krwawe straty, ale jeszcze do niewoli dostał się rosyjski podpułkownik, trzech oficerów i 93 żołnierzy. Ten sukces nie stracił nic ze swojej wielkości, po tym jak wieś Ziomek, którą II. Batalion/44 opuścił po zluzowaniu przez inne oddziały, została zdobyta przez Rosjan w dniu 16 marca.

Zaś wyczyn, 5. i 7. Kompanii/44, które pod dowództwem Hauptmanna Kobusa, w dniu 20 marca na bagnetach rozbiły rosyjskie oddziały, które dokonały udanego wyłomu w pozycjach I. Batalionu/4. Regimentu Grenadierów pod wsią Majk i wzięły do niewoli około 700 Rosjan, był bohaterskim aktem o daleko idącym znaczeniu taktycznym.

Istniała groźba całkowitego przerwania niemieckiego frontu.

Z tego powodu, dowódca dywizji ekscelencja von Falk przy najbliższej okazji podziękował osobiście Hauptmannowi Kobusowi. A Krzyż Żelazny I. Klasy za te walki otrzymał Vizefeldwebel Romanowski. Odznaczenia były wręczane w trakcie uroczystej mszy świętej, która odbyła się 16 kwietnia.

Walki pozycyjne między rzekami Omulew i Orzyc od 21 marca do 8 lipca 1915 r.

Na froncie wstrzymano dalsze operacje ofensywne. Bitwa aż do lipca przeszła w walki pozycyjne.

Odcinek frontu dowodzony przez Rode, który obejmował pozycje regimentu Dönhoffa, gdzieniegdzie wzmacniany przez kompanie Landszturmu, sięgał na północy aż do potoku Płodownica, a na południu sięgał do 1 km na północ od wsi Cierpięta. Wieś Majk znajdowała się bezpośrednio na linii frontu w północnej części odcinka. W pobliżu linii frontu w rękach wroga znajdowały się wsie Ziomek, Glinki i Rycica. Ponad kilometr za linią frontu była wieś Ramiona. Codzienne trwała wymiana ognia artyleryjskiego oraz mniej lub bardziej udane operacje patrolowe.

Łączne straty regimentu w marcu wyniosły:

58 zabitych, w tym Leutnant rezerwy Linde, dowódca 9. Kompanii/44, który poległy 22 marca oraz Fähnrich Vilmar poległy 15 marca,

154 rannych, wśród nich Leutnanci rezerwy Eschholz i Kuschnereit, lekarz polowy Kumpieß, a także Offiziersstellvertreter Balschun i Krieg.

 

19 kwietnia Generalmajor Mengelbier został mianowany dowódcą 12. Dywizji Landwehry (Zachód). Zastąpił go Oberst von Loeper.

23 kwietnia Leutnant Prael przejął obowiązki adiutanta regimentu od chorego Leutnanta Hoffmanna.

W dniu 26 kwietnia do regimentu przybywają uzupełnienia w postaci: dwóch oficerów, jednego Offiziersstellvertretera, jedenastu podoficerów i dwustu żołnierzy.

Majora von Rode w dniu 29 kwietnia dostał urlop, major Fritsch tymczasowo przejął dowództwo regimentu.

W dniu 4 maja patrol z 2. Kompanii/44, którego dowódcy niestety nie udało się już zidentyfikować, zdołał przedostać się do rosyjskiego okopu i zająć stanowisko nasłuchowe. Ta odważna akcja przyczyniła się do zdobycia cennych informacji o oddziałach rosyjskich stacjonujących przed 2. Dywizją Piechoty. Informacje te wydobyto z zeznań jeńców.

W tych dniach były to m. in. 5. Brygada Strzelców Syberyjskich z 17., 18., 19. i 20. Pułkiem Strzelców Syberyjskich.


W dniu 10 maja do batalionów docierają wyspecjalizowane wozy ze sprzętem saperskim.

12 maja przybywają uzupełnienia: 250 żołnierzy.

W dniu 13 maja Regiment dostaje cztery rosyjskie karabiny maszynowe.

W dniu 14 maja, tymczasowo ale w trybie pilnym, 44. Regiment Piechoty na rozkaz dowódcy 2. Dywizji Piechoty oddaje I. Batalion/44 do innych zadań. Batalion ten dociera w dniu 15 maja o godzinie 10:00 rano do Willenberg [Wielbark].

W ciągu kilku następnych dni aktywność patrolowa wroga jest bardziej ożywiona, jednak wszędzie ich oddziały zostały odparte. W dniu 24 maja do regimentu dociera jedenastu oficerów z rezerwy, z czego czterech zostało skierowanych 25 maja do I. Batalionu/44.

Łączne straty w kwietniu i maju 1915 roku wyniosły: 24 zabitych, 55 rannych.

5 czerwca, podczas próby przechwycenia patrolu nieprzyjaciela, trzech żołnierzy odniosło poważne rany, a jeden żołnierzy z 8. Kompanii/44 został lekko ranny od wybuchu uszkodzonego granatu nasadzanego na karabin.

7 czerwca 8. Kompania/44 roku przechwyciła trzy rosyjskie posterunki nasłuchowe należące do 39. Pułku Strzelców Syberyjskich. Rosjanie schwytani na zasiekach z drutu kolczastego przecinających Błoto Gutocha zeznali, że pułki 33., 35. i 39., które znajdowały się w tym rejonie, mają być wkrótce przetransportowane na front karpacki.

W dniu 14 czerwca poległ Offiziersstellvertreter Walter z 6. Kompanii/44, zaś Leutnant rezerwy Becker oraz Leutnant rezerwy Eckhardt zostali lekko ranni.

Walki pod wsiami Guzowatka i Kopaczyska w dniach 23-24 czerwca 1915 r.

Padł rozkaz, że w nocy z 23 na 24 czerwca mają zostać zdobyte i utrzymane pozycje nieprzyjaciela nad rzeką Omulew w pobliżu wsi Guzowatka na południowy wschód od wsi Błędowo oraz pozycje nieprzyjaciela pod wsią Kopaczyska. Do zadania wyznaczono mieszany batalion pod dowództwem majora Fritscha. Batalion ten składał się z 7. Kompanii/44, 4. Kompanii/4 oraz 11. Kompanii/4 [Grenadierów], 11. Kompanii/33 [Fizylierów], a także dwóch plutonów pionierów i czterech karabinów maszynowych.

Celem dla Batalionu Fritscha była wieś Guzowatka, a wieś Kopaczyska była celem I. Batalionu/147.

Batalionowi udało się przełamać pierwszą linię obrony Rosjan i godzinami odpierać kontrataki wroga, podczas których dowódca 7. Kompanii/44 Leutnant Deckmann został ranny. Sytuacja naszych ludzi szybko stawała się coraz trudniejsza, ponieważ cele z prawej i lewej strony nie zostały w pełni osiągnięte. Ciężki ostrzał z flanki spowodował duże straty i doszło do zaciekłych walk na bagnety.

Major Fritsch osobiście przyprowadził na pozycje ostatnie swoje rezerwy i właśnie wtedy został ciężko ranny, a z pozycji trzeba było się stopniowo wycofać.

Straty wszystkich kompanii z mieszanego batalionu były bardzo wysokie.

Sama tylko 7. Kompania z 44. Regimentu Piechoty miała:

trzynastu zabitych,

trzech oficerów, major Fritsch, Leutnant Deckmann i Leutnant rezerwy Voges oraz 65 podoficerów i żołnierzy zostało rannych

76 zaginionych, z których prawdopodobnie ponad połowę trzeba było liczyć jako poległych lub śmiertelnie rannych.

Całkowite straty poniesione w czerwcu przez 44. Regiment Piechoty (bez I. Batalionu/44) wyniosły:

jeden Offiziersstellvertreter (Walter), 24 żołnierzy poległo,

pięciu oficerów (Fritsch, Deckmann, Voges, Eckhardt, Becker (Ernst)) oraz 106 żołnierzy zostało rannych,

76 żołnierzy było zaginionych.

Dowodzenie nad II. Batalionem/44. po rannym majorze Fritschu przejął Hauptmann Kobus.

2 lipca na patrolu poległ Offiziersstellvertreter Lehnhardt z 10. Kompanii/44.

W międzyczasie XI. Armia przełamała front pod Gorlicami, nacierała także Armia Południowa pod Karpatami. Zdobyto Lwów, a armia rosyjska była coraz bardziej spychana na północ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz