Przeglądając zeszyty Ostrołęckie Towarzystwo Naukowe im. Adama Chętnika natrafiłem na tekst, który napisał: dr hab. Jacek Emil Szczepański zatytułowany: „Niemieckie wojska okupacyjne w Ostrołęce 1915-1918„
Zaskoczył mnie fragment, w którym był cytowany moment zdobycia przyczółka na lewobrzeżnym brzegu rzeki Narew w Ostrołęce.
Kto czyta uważnie moje wpisy, to zauważy w postach o tych walkach napisałem, że oddziałom niemieckim nie udało się sforsować rzeki, przeprawa został rozbita na środku rzeki, a żołnierze musieli się okopać na wyspowych łachach piasku i częściowo na wyspie, w którą w tamtym czasie było „Grodzisko”.
Opis ten dałem w poście: Bitwa o Narew - forsowanie Narwi pod Ostrołęką
Zaskoczył mnie fragment, w którym był cytowany moment zdobycia przyczółka na lewobrzeżnym brzegu rzeki Narew w Ostrołęce.
Kto czyta uważnie moje wpisy, to zauważy w postach o tych walkach napisałem, że oddziałom niemieckim nie udało się sforsować rzeki, przeprawa został rozbita na środku rzeki, a żołnierze musieli się okopać na wyspowych łachach piasku i częściowo na wyspie, w którą w tamtym czasie było „Grodzisko”.
Opis ten dałem w poście: Bitwa o Narew - forsowanie Narwi pod Ostrołęką
Widząc te rozbieżności, zajrzałem do źródła zacytowanego w.w. opracowaniu.
Czyli do: „Przegląd Wojskowo-Techniczny.” z roku 1935.
Jest tam kolejne opracowanie, które w całości poniżej wstawiłem.
A rozbieżności wynikają stąd, że opracowanie z 1935 roku nie było pisane z kronik Regimentu, który wtedy forsował rzekę, tylko z ogólnego opracowanie o letniej ofensywie w 1915 roku.
Czyli do: „Przegląd Wojskowo-Techniczny.” z roku 1935.
Jest tam kolejne opracowanie, które w całości poniżej wstawiłem.
A rozbieżności wynikają stąd, że opracowanie z 1935 roku nie było pisane z kronik Regimentu, który wtedy forsował rzekę, tylko z ogólnego opracowanie o letniej ofensywie w 1915 roku.
___________
Kamianka
Forsowanie Narwi przez armję niemiecką w lipcu 1915r.
___________
Dowódca I. korpusu, gen. Eben, pod wrażeniem tych trudności przy wykonaniu rozpoznania i widząc czujność obrony, zdecydował zorganizować jedną tylko przeprawę na całym odcinku, za to koncentrując tam maximum sił i środków technicznych, artylerji i doborowej piechoty. Organizacja takiego forsowania wymagała jednak dłuższych przygotowań zwłaszcza, że dotychczas ani jeden patrol saperów, piechoty lub kawalerji nie był w stanie rozpoznać i przekroczyć rzeki, pomimo, że wypady rozpoznawcze były osłaniane silnemi napadami ogniowemi z dział i miotaczy. Tymczasem każdy dzień opóźnienia pociągał katastrofalne skutki dla całej zamierzonej operacji 12-ej armji. Dowódca korpusu musiał decydować się niezwłocznie. 23.VII. wieczorem 83. d. p. stała na prawem skrzydle korpusu pomiędzy Zieluniem (tu raczej Sieluń) a Kołakami (obie miejscowości włącznie), 2. d. p. zajmowała odcinek na północ od niej, aż do rz. Omulewa (Omulwi); lewe skrzydło stanowiła 37. d. p., rozmieszczona pomiędzy rzekami Omulewem a Rohozą. Po ogolnikowem rozpoznaniu zdecydował dowódca korpusu sforsować Narew, na odcinku pomiędzy Kamionką a Korczakami i rozpocząć działanie w godzinach rannych dnia 24. lipca; w pierwszym rzucie szła 2. d. p., dalsze dwie dywizje (37. i 83.) miały stanąć poza nią, jako odwody i dalsze rzuty. Jednocześnie jednak obie te dywizje miały wykonać demonstracyjne przeprawy na swych odcinkach, jedna pod Modzelami, druga koło Ostrołęki. Bród pod Kamionką, którym miała się przeprawić 2. dywizja, nie był jednak dogodny. Woda w najgłębszem miejscu sięgała strzelcom po szyję lub ramiona, przy szerokości rzeki w tem miejscu od 60 do 90 metrów; w dodatku nurt przechodził pod brzegiem rosyjskim i był najdokładniej ostrzeliwany. Rozpoznanie brodów dokonano pobieżnie, najdogodniejsze szlaki dla ruchu piechoty nie zostały więc wybrane. Brzeg zachodni był tu zupełnie otwarty aż do szosy, na wschodnim las nadbrzeżny (starodrzew sosnowy lub grubsza drągowina) sięgał prawie do samej rzeki; wąska polana, zasłonięta od czoła, umożliwiała artylerji z pod Korczak ostrzeliwanie 1-kilometrowego odcinka rzeki ogniem flankowym; same działa pozostawały w ukryciu, jak gdyby w tradytorach fortecznych. Dowództwo niemieckie przewidywało tutaj z góry ciężkie walki, sądzono jednak, że lepiej wyszkolony i le-piej zdyscyplinowany żołnierz wschodnio-pruski da sobie radę i zwycięży. Brano też pod uwagę trudności w okopywaniu się podczas walk na brzegu przeciwnym, a to ze względu na lesisty teren i korzenie. Jako pierwsze zadanie dla forsujących było nakazane zdobycie przedmościa o zarysie: wzgórze 92, droga z Kamionki do Korczaków i spowrotem do rzeki na wschód od Nożewa (szkic).
Szkic walk pod Kamianką |
Już o g. 12.30 dnia 23.VII. dowódca dywizji wydaje rozkazy do forsowania, oraz ciekawy rozkaz specjalny: „Pozdrawiam moje pułki piechoty przed bitwą! Niech dzień 24 lipca przyniesie Wam nowe wawrzyny. Naprzód z Bogiem. Wasz dowódca dywizji v. Falk.“ Wsparcie ogniowe stanowiły tu 24 baterje, zgromadzone z całego korpusu, które w miarę nadciągania wykonywały odpowiednie wstrzeliwania. Piechota miała przyszykować się do przepraw przed wschodem słońca dn. 24.VII. Oddziały stanęły w pogotowiu tak jak na szkicu. Do wysiłku głównego wyznaczono 6 bataljonow (w tym jednak były oddziały z trzech pułków, a bataljon 33. p. p., oznaczony na szkicu H/33, był skombinowany doraźnie i oddany pod dowództwo kpt. Hartmanna) ; dwa bataljony zostały wyznaczone do forsowania pomocniczego pod Kordowem. W drugim rzucie zbierały, się w pogotowiu do wykorzystania spodziewanego wyłomu jedna brygada z 83. d. p. oraz 5 bataljonow z 37 dywizji.
Dzień 24 lipca.
Wkrótce po północy z dnia 23/24. lipca, oddziały forsujące przybyły nad rzekę i stanęły w ciszy zaledwo o 100 metrów od nieprzyjacielskich placówek. „Wschodniopruscy grenadjerzy już często, a zawsze zwycięsko szturmowali rosyjskie przeszkody drutowe, tutaj jednak groziła im nieznana woda, którą ani artylerja, ani saperzy nie mogli zniszczyć" — temi słowy dobitnie charakteryzuje wartość obronną rzeki autor niemiecki. Godzina przeprawy nie była z góry ustalona — oddziały czołowe miały same zdecydować, kiedy odpowiedni moment nastąpi. O g. 2.40 rozpoczyna się przygotowanie artyleryjskie. Pociski padają gęsto na las, w 30 metrowym pasie zieleń lasu zupełnie znika, igliwie żółknie, drzewa nawet 30 centymetrowe są połamane. Około g. 3.30 znienacka rusza do szturmu II./44. p. p .; rozlega się głośne hurra, głosy trąbek i bębnów, a wkrótce potem gęsty ogień karabinowy i karabinów maszynowych. Bataljon przekroczył Narew i chwycił brzeg przeciwny. Szybko, bez specjalnych rozkazów, przeszły do szturmu i sąsiednie oddziały, rozszerzając wyłom i przekraczając rzekę na wprost w miejscach, gdzie dochodzą do brzegu. Wszyscy rozumieją, że każda minuta ma nieocenioną wartość. Wszelkie dowodzenie i kierownictwo na rzece, nawet małemi oddziałami, jest niemożliwe, wymyka się z rąk dowódców; jednak żelazna dyscyplina robi swoje, każdy żołnierz rwie się do przodu, oficerowie w pierwszych szeregach. Ogień rosyjski zadaje wciąż poważne straty, w dodatku ciężej ranni toną bez ratunku w nurtach Narwi. Poniżej początkowej przeprawy przekracza rzekę III./44. p. p .; dwie kompanje 4. p. p. (1. i 2.) oraz III/4. p. p. zbliżają się teraz do rzeki, jednak rozkazem dowódców zostają wstrzymane, gdyż ofiary są zbyt wielkie, a to w związku z tem, że obecnie jest już zupełnie jasny dzień. Rosyjskie karabiny maszynowe strzelają i to najskuteczniej z góry rzeki Odwód dywizji — II./4. p. p., rozmieszczony w Dobrołęce i Mackach, z własnej inicjatywy zdąża teraz do rzeki. Ogień artylerji rosyjskiej zmusza go do szerokiego rozczłonkowania, ale jednak chęć wzięcia udział w zwycięstwie doprowadza go do samego brzegu, poprzez wodę jednak już nie jest w stanie się posunąć. O g. 4.15 został zaalarmowany również baon Hartmanna z 33. p. p, Zostaje on skierowany do rzeki przez Macki, w godzinach przedpołudniowych. 2. i 12. kompanjom udaje się przeniknąć przez rzekę w miejscu, w którem przeszedł III./44. p.p.; trzecia kompanja tego baonu (5-ta) zostaje zatrzymana i ma przekroczyć Narew dopiero w ciągu nocy po kładce, którą mają zbudować saperzy; z tej kładki ma też skorzystać II./44. p. p. oraz pozostałe jeszcze oddziały 44. p. p. Kompanja ta nie doczeka się jednak kładki i przejdzie na drugi brzeg w godzinach wieczornych przez bród. Na południowem skrzydle od Macek aż po Kołaki pełnił służbę osłony Narwi III./33. p. p. Jego najbardziej na północ wysunięta kompanja (9-ta) przyłączyła się teraz do przeprawy III./44. p. p. W rezultacie o g. 9-ej na wschodnim brzegu znalazły się siły następujące (wymienione od prawego skrzydła): 2., 9. i 12. kompanje 33. p. p. (kompanje z dwóch rożnych baonow), III./44. p. p. II./44. p. p. 3. i 4. kompanje 4. p. p. Bezpośrednio nad rzeką stały o tej porze: 5. kompanja 33. p. p. 1. i 2. kompanje 4. p. p. oraz cały II. i III. baony 4. p.p.
Oddziały te rwały się całą siłą naprzód, by pomoc kolegom ciężko walczącym na wschodnim brzegu, jednak wejście do Narwi równało się obecnie wprost samobójstwu; musiano więc oczekiwać zmroku; tymczasem ze wschodu dochodziły coraz to gorętsze odgłosy bitwy. Rosjanie podciągnęli odwody i wytężają teraz całą energję, by zepchnąć oddziały niemieckie spowrotem do rzeki. Trzymają oni rzekę i dolinę pod potężnym ogniem artylerji, każdy żywy cel na wodzie wywołuje pozatem gwałtowny ogień piechoty. Granaty bijące w wodę wyrzucają wysokie fontanny, wybuchy ich pogłębiają nurt i zwiększają niebezpieczeństwo zatonięcia. Podciągnięto pontony, ale zostały one natychmiast rozstrzelane. Oddziały, które już przebrodziły rzekę, znalazły się w położeniu wprost rozpaczliwem (bitterersten Stand), ponosząc dotkliwe straty od ognia oraz przeciwuderzeń. Starano się tu za wszelką cenę okopać się, jednak praca nad umocnieniami była ciężką i żmudną, nie tylko wskutek ciągłej walki, ale również spowodu właściwości gruntu, przerośniętego korzeniami. Do wieczora dnia 24. odparto dwanaście przeciwnatarć rosyjskich; prowadzili je Rosjanie nie tylko od frontu, ale i od lewego skrzydła, starając się odciąć Niemców od rzeki. Uporczywe walki, prowadzone na białą broń i granaty ręczne, doprowadziły do zupełnego pomieszania przeprawionych oddziałów, jednak pewien niewielki pas terenu na brzegu wschodnim został do wieczora utrzymany. Zmrok nie przyniósł tu wypoczynku, ogień w dalszym ciągu uniemożliwiał komunikację pomiędzy obu brzegami, amunicja była na ukończeniu, o ewakuacji rannych nie było mowy, a porcje rezerwowe spożywano na zimno, zagryzając zamokłym chlebem. Jednak pomimo tych wysiłków uzyskane przedmoście posiadało zaledwie 1 km frontu, a głębokość jego wynosiła 300 (wyraźnie trzysta!) metrów. Demonstracje, wykonane na innych odcinkach, nie miały również w tym dniu powodzenia, nie zmyliły one na ogół przeciwnika, który nie dał się sprowokować. Najlepiej udało się jeszcze 88. d. p., która pod Modzelami o g. 14-ej chciała przeprawić dwa pułki (329. i 390). Celny ogień rosyjskiej artylerji spod Kruszewa przekonał jednak wkrótce dowódcę dywizji, że nie będzie on mógł tutaj przerzucić większych sił; tylko jednej kompanji 330. p. p. udało się przez zaskoczenie jeszcze w godzinach przedpołudniowych przeniknąć na wschodni brzeg i uchwycić tam skrawek terenu. 37 d. p. przykuła co prawda do siebie część sił przeciwnika, pokazując mu duże przygotowania do forsowania w rejonie Ostrołęki przez gorączkową budowę tratew i kładek oraz spławiania łódek w dół rz. Omulewa, jednak Narew i tutaj również nie została przekroczona. Tak samo nie miały powodzenia próby forsowania pod Kordowem, wykonane przez I. i II./33. p. p. Warto teraz zobrazować sobie, jaki oddźwięk znalazła ta akcja z dn. 24.VII. w dowództwie armji. Generał Gallwitz tak o tem pisze w swych pamiętnikach: „I. korpus przeprawił pod Kamionką, w miejscu uznanem za dogodne, 4 bataljony 2-ej d. p. Nie poszły one jednak naprzód, a zaległy na małem przedmościu. Nieprzyjaciel zablokował te bataljony, utrzymując przed niemi swą odrutowaną pozycję, rozbudowaną w lesie. 83. d. p. przeprawiła pewne swoje oddziały koło Modzeli (Modzel), ale jej położenie w tem miejscu jest jeszcze ciężkie. W ciągu dnia (24.VII.) przygotowali Rosjanie szereg przeciwnatarć na oddziały I. Korpusu, którego położenie jest bardzo groźne. Ja porozumiałem się z gen. Ebenem (d-cą I. korpusu), czy będzie on nadal trzymał się na osiągniętych pozycjach, czy też przerzuci forsowanie dalej pod Ostrołękę, wracając do swych pierwotnych zamiarów. Dowódca korpusu odpowiedział, że warunki pod Ostrołęką również uległy pogorszeniu, a przerzucenie tam forsowania mogłoby być dopiero uskutecznione na dzień 27.VII., czyli już za późno, a więc korpus pozostanie na miejscu. Generał Eben wierzył, że uda mu się w dniu następnym przełamać opór rosyjski, wykorzystując w tym celu dobre przygotowanie artyleryjskie, zwłaszcza na skrzydła oddziałów, blokujących przedmoście“.
Oddziały te rwały się całą siłą naprzód, by pomoc kolegom ciężko walczącym na wschodnim brzegu, jednak wejście do Narwi równało się obecnie wprost samobójstwu; musiano więc oczekiwać zmroku; tymczasem ze wschodu dochodziły coraz to gorętsze odgłosy bitwy. Rosjanie podciągnęli odwody i wytężają teraz całą energję, by zepchnąć oddziały niemieckie spowrotem do rzeki. Trzymają oni rzekę i dolinę pod potężnym ogniem artylerji, każdy żywy cel na wodzie wywołuje pozatem gwałtowny ogień piechoty. Granaty bijące w wodę wyrzucają wysokie fontanny, wybuchy ich pogłębiają nurt i zwiększają niebezpieczeństwo zatonięcia. Podciągnięto pontony, ale zostały one natychmiast rozstrzelane. Oddziały, które już przebrodziły rzekę, znalazły się w położeniu wprost rozpaczliwem (bitterersten Stand), ponosząc dotkliwe straty od ognia oraz przeciwuderzeń. Starano się tu za wszelką cenę okopać się, jednak praca nad umocnieniami była ciężką i żmudną, nie tylko wskutek ciągłej walki, ale również spowodu właściwości gruntu, przerośniętego korzeniami. Do wieczora dnia 24. odparto dwanaście przeciwnatarć rosyjskich; prowadzili je Rosjanie nie tylko od frontu, ale i od lewego skrzydła, starając się odciąć Niemców od rzeki. Uporczywe walki, prowadzone na białą broń i granaty ręczne, doprowadziły do zupełnego pomieszania przeprawionych oddziałów, jednak pewien niewielki pas terenu na brzegu wschodnim został do wieczora utrzymany. Zmrok nie przyniósł tu wypoczynku, ogień w dalszym ciągu uniemożliwiał komunikację pomiędzy obu brzegami, amunicja była na ukończeniu, o ewakuacji rannych nie było mowy, a porcje rezerwowe spożywano na zimno, zagryzając zamokłym chlebem. Jednak pomimo tych wysiłków uzyskane przedmoście posiadało zaledwie 1 km frontu, a głębokość jego wynosiła 300 (wyraźnie trzysta!) metrów. Demonstracje, wykonane na innych odcinkach, nie miały również w tym dniu powodzenia, nie zmyliły one na ogół przeciwnika, który nie dał się sprowokować. Najlepiej udało się jeszcze 88. d. p., która pod Modzelami o g. 14-ej chciała przeprawić dwa pułki (329. i 390). Celny ogień rosyjskiej artylerji spod Kruszewa przekonał jednak wkrótce dowódcę dywizji, że nie będzie on mógł tutaj przerzucić większych sił; tylko jednej kompanji 330. p. p. udało się przez zaskoczenie jeszcze w godzinach przedpołudniowych przeniknąć na wschodni brzeg i uchwycić tam skrawek terenu. 37 d. p. przykuła co prawda do siebie część sił przeciwnika, pokazując mu duże przygotowania do forsowania w rejonie Ostrołęki przez gorączkową budowę tratew i kładek oraz spławiania łódek w dół rz. Omulewa, jednak Narew i tutaj również nie została przekroczona. Tak samo nie miały powodzenia próby forsowania pod Kordowem, wykonane przez I. i II./33. p. p. Warto teraz zobrazować sobie, jaki oddźwięk znalazła ta akcja z dn. 24.VII. w dowództwie armji. Generał Gallwitz tak o tem pisze w swych pamiętnikach: „I. korpus przeprawił pod Kamionką, w miejscu uznanem za dogodne, 4 bataljony 2-ej d. p. Nie poszły one jednak naprzód, a zaległy na małem przedmościu. Nieprzyjaciel zablokował te bataljony, utrzymując przed niemi swą odrutowaną pozycję, rozbudowaną w lesie. 83. d. p. przeprawiła pewne swoje oddziały koło Modzeli (Modzel), ale jej położenie w tem miejscu jest jeszcze ciężkie. W ciągu dnia (24.VII.) przygotowali Rosjanie szereg przeciwnatarć na oddziały I. Korpusu, którego położenie jest bardzo groźne. Ja porozumiałem się z gen. Ebenem (d-cą I. korpusu), czy będzie on nadal trzymał się na osiągniętych pozycjach, czy też przerzuci forsowanie dalej pod Ostrołękę, wracając do swych pierwotnych zamiarów. Dowódca korpusu odpowiedział, że warunki pod Ostrołęką również uległy pogorszeniu, a przerzucenie tam forsowania mogłoby być dopiero uskutecznione na dzień 27.VII., czyli już za późno, a więc korpus pozostanie na miejscu. Generał Eben wierzył, że uda mu się w dniu następnym przełamać opór rosyjski, wykorzystując w tym celu dobre przygotowanie artyleryjskie, zwłaszcza na skrzydła oddziałów, blokujących przedmoście“.
Dzień 25.VII.1915
Pionierom udaje się na godzinę 2-gą wysunąć na rzekę na wpół gotową kładkę. II./4. p. p. ma przejść po niej nim rozednieje. Kładka nie dochodzi do przeciwnego brzegu, trzeba z niej zeskakiwać i brnąć kawałek przez wodę. W ten sposób szybko przechodzą 1 oficer i 70 szeregowych, przeciwnik ich nie spostrzegł. Lecz naraz kładka się załamuje. Ruch ku przodowi był zbyt gwałtowny, to też przeciążona kładka uległa uszkodzeniu. Jednocześnie zamieszanie, które tam powstaje, zwraca uwagę obrońców i wywołuje gwałtowny ogień karabinów maszynowych. W rezultacie tej akcji udaje się jednak w tem miejscu przeprawić na drugi brzeg gros dwóch kompanij 4-go p. p. Jeszcze o g. 22-ej dnia 24.VII. ściągnięto na odcinek 2. d. p., dla odtworzenia odwodów dywizyjnych, II./147. p. p. z 37. d. p. Został on skierowany wraz z saperami na prawe skrzydło przedmościa i miał tam być przeprawiony pontonami w celu zluzowania na brzegu wschodnim śmiertelnie znużonych oddziałów 33. p. p. Podoficer saperów, który maszerował na czele baonu jako przewodnik do miejsca przeprawy, wkrótce ginie, trafiony w czoło. Bataljon pozostaje bez przewodnika i błąka się po nocy i we mgle poprzez las żerański. Wreszcie dochodzi on do przeprawy, która zostaje uruchomioną, pomimo że część pontonów została podziurawiona, a ogień wyrywa coraz to nowe ofiary. Rosjanie nie mają tu reflektorowa, wykorzystują natomiast szeroko rakiety. Skoro tylko bataljon zdążył się przeprawić, następuje gwałtowne przeciwuderzenie rosyjskie. Teraz znów niemieckie rakiety wykrywają nacierających. Niemcy dopuszczają Rosjan na kilkanaście metrów, otwierają wówczas morderczy ogień, w którym przeciwuderzenie się załamuje; zdobyte przedmoście udało się w tem miejscu nawet cokolwiek rozszerzyć. Około północy przechodzi też na drugi brzeg brodem jeden bataljon z 151. p. p. z 37-ej d. p. Znów następują nowe przeciwnatarcia, które jednak wszystkie są odparte. O świcie dnia 25. lipca stoi więc na wschodnim brzegu 6 bataljonow, zupełnie jednak z. sobą pomieszanych. Wszelkie próby rozszerzenia w tym dniu przedmościa za pomocą świeżo przybyłych sił — załamują się bez rezultatu, pewne nieznaczne powodzenie zarysowuje się tylko na prawem skrzydle. Bardzo dobrze rozbudowane pozycje rosyjskie są ukryte przed obserwacją w lesie, to też przewaga artylerji niemieckiej nie może tu być wykorzystana. Na samą rzekę jest wciąż skierowany nieustanny ogień rosyjskich dział i karabinów maszynowych. „Budowa mostów lub tratew to tych warunkach jest nie do pomyślenia". Z drugiej strony wybuchy ciężkich pocisków rosyjskich tak zorały koryto Narwi, że brody przestały istnieć, gdyż przeprawiający się trafiali teraz na głębokie leje i tonęli. Trzeba było znów odczekiwać do nocy. W tym czasie energiczny dowódca 83. d. p. postanawia oszczędzić swej dywizji zbędnych ofiar i decyduje się skierować ją na Zieluń, by tam przejść na wschodni brzeg przez przeprawę już wywalczoną przez 4. dywizję piechoty. Wieczorem udało się tam przeprawić 331. p. p. Dywizja podciąga tu swoją kolumnę pontonową, którą wypożycza 4-ej d. p., umożliwiając w ten sposób tej ostatniej zbudowanie w ciągu nocy mostu pontonowego. Reszta dywizji przechodzi już po moście, poczem zostaje chwilowo podporządkowana taktycznie dowódcy XIII. korpusu, na terenie którego się znajduje. Na północnym skrzydle korpusu zbliża się do Narwi nowa 54. dywizja piechoty. Ma ona zadanie przygotowania się do przeprawy pod Ostrołęką, jednak akcja ta może rozpocząć się najwcześniej dopiero dnia 27-go.
Dzień 26.VII.
W ciągu nocy z 25. na 26. lipca przechodzą przez rzekę na odcinku 2. d. p. resztki 4. p. p. oraz niektóre oddziały z pułków 37. d. p. (147., 150., 151.). Dzięki tym pułkom istnieje teraz możliwość zluzowania zupełnie wyczerpanych i rozstrzelanych bataljonow 44. p. p. (II. i III.) oraz części I./4. p. p. Przez takie wzmocnienie załogi przedmościa usuwało się grozę zepchnięcia sił przeprawionych spowrotem do Narwi; można było nawet przeprowadzić pewne, nieznaczne zresztą, rozszerzenie stanu posiadania na południowem skrzydle. Wojska tak stłoczone nie mogły oczywiście uniknąć wielkich strat, a jednocześnie odczuwano dotkliwie brak amunicji, groziło to złamaniem ducha 2. d. p. pomimo największego jej bohaterstwa. Najgorsze dla nacierających było utrzymanie się artylerji rosyjskiej na pozycjach pod Korczakami, co umożliwiało jej bardzo skuteczne flankowanie rzeki. Wszelka metodycznie zorganizowana komunikacja między obu brzegami była więc tu udaremniona. Prom na pontonach, który był uruchomiony na prawem skrzydle na cokolwiek bezpieczniejszym odcinku — był oczywiście niewystarczający. Oddziały na przedmościu, przemęczone do ostatnich granic, pragnęły tylko dwóch rzeczy: otrzymania wystarczającej do walki amunicji i dostarczenia żywności; żelazne porcje rezerwowe dawno już były spożyte, a trzy dni przeżyto bez ciepłej strawy. Według relacji uczestników — straszny był też obraz setek rannych i trupów, zalegających ciasne przedmoście; nie było możności ich ewakuować lub uprzątnąć. Lekarz jednego z bataljonow na przedmościu (dr. Rat) improwizuje ewakuację rannych przez rzekę przy pomocy swoich sanitarjuszy. Wysyła on tej nocy kilku sanitajuszy na zachodni brzeg celem poszukiwania środków przeprawowych. Wykorzystując czółno, znaleziono w Maćkach i kilka lin udaje się im zorganizować rodzaj promu na linie. Na czółno ładowano po dwóch rannych, których przeciągano potem ostrożnie na linie na drugi brzeg; zachodziła jednak wciąż obawa, że lada większa fala lub wybuch rosyjskiego granatu zatopi wątły środek przeprawowy. Również i dostarczenie żywności i amunicji było improwizowane we własnym zakresie przez pododdziały. Na przykład dowódca 8. kompanji 4-go p. p., widząc swe przemęczone, wygłodzone i pozbawione amunicji plutony, nakazuje wywołać w kompanji na ochotnika 4 wyborowych pływaków. Wysyła on ich nocą aż pod Długołękę do miejsca postoju kuchni polowych. Po kilku godzinach naprężonego wyczekiwania, powracają oni przed świtem, przynosząc zawinięte w płótno namiotowe ładunki i chleb! Kompanja własnym przemysłem jest zabezpieczona na 24 godziny. W takich warunkach nie było oczywiście mowy o wywalczaniu dalszego przedmościa. Po stronie rosyjskiej biły się tu rzekomo: cztery pułki syberyjskie IV. Korpusu, pułk 271. oraz brygada strzelecka; czy były one w komplecie, czy też miało i tu miejsce przemieszanie oddziałów — trudno je st ustalić. Dniem 26 lipca kończy się pierwszy okres walk o przedmoście, okres znamionujący uporczywe walki, opromienione nadzieją zwycięstwa i przełamania frontu rosyjskiego. W drugim okresie ognisko walki o przeprawę pod Kamionką przenosi się z peryferji przedmościa na południowe skrzydło obrony, skąd zagraża Rosjanom nowe zgrupowanie dywizyj, zwracających się ku północy na odsiecz oblężonych pod Kamionką 6-ciu bataljonow. Operacyjne zadanie I. korpusu, pomimo krwawych stra t i bohaterskiego wysiłku wojska, w okresie od 23 do 26 lipca nie zostało spełnione, front rosyjski nie został tu zwinięty i nakazany kierunek operacyjny — droga przez Ostrołękę — wciąż jeszcze była zamknięta. Trzeba było jeszcze dalszych sześciodniowych zmagań, by cel zasadniczy — otwarcie drogi przez Ostrołękę — mógł być osiągnięty, ale to już wysiłkiem innego zgrupowania taktycznego i na innych kierunkach operacyjnych.
Dzień 27.VII.
W dniu tym już w godzinach porannych nadeszły meldunki, iż przeciwnik odchodzi walcząc z przed frontu 83. d. p. i 4. dywizji gwardji (XIII. Korpus), stoi jednak twardo przed frontem przedmościa. Wykazała się tu cala wartość operacyjna śmiałej decyzji dowódcy 83. d. p. aby wykorzystać otwartą przez sąsiadów drogę. Wzmocnienie w tem miejscu sąsiedniego korpusu pozwoliło teraz na zorganizowanie działania, skierowanego na oswobodzenie zablokowanego przedmościa przez uderzenie od południa. Dowódca armji nakazuje teraz dowódcy I. korpusu dnia 27.VII. o g. 7.20 skierować wszystkie oddziały, które by się znajdowały jeszcze w rejonie Dobrołęka — Maćki, do Zielunia, a to celem przeprawienia się na brzeg wschodni i wzmocnienia tam wysiłku XIII. korpusu, który teraz swem skrzydłem północnem ma uderzać wprost na północ, by jak najprędzej oswobodzić nieszczęsne przedmoście. Z resztek niezaangażowanych oddziałów I. Korpusu, grupujących się na zachodnim brzegu w pobliżu Dobrołęki, sformowano więc w godzinach przedpołudniowych oddział wydzielony, złożony z wszystkich rodzajów broni i skierowano go na południe po zachodnim brzegu rzeki. Jednak w międzyczasie 83. d. p. zepchnęła już Rosjan z brzegu wschodniego w rejonie Kołak; to też oddział wydzielony został więc skierowany do przeprawy już naprzeciw tej miejscowości. Przeprawa wobec niebronionego brzegu oczywiście się udała; po przeprawie oddziału wydzielonego zbudowano tutaj most, który potem dłuższy czas odgrywał poważną rolę w działaniach I. korpusu. Pod Ostrołęką rozpoczęła dnia tego działanie nowa 54. d. p., podporządkowana dowódcy I. korpusu.
Dzień 28.VII.
W dniu tym po moście pod Kołakami przechodzą ostatnie oddziały 2 d. p., pozostające dotychczas z jakichkolwiek bądź powodów na brzegu zachodnim, zbierają się też w rejonie mostu resztki dywizji 37-ej. Dywizja 54-ta od świtu rozpoczęła przeprawę pod Ostrołęką. Dwie kompanje 90. rezerwowego p. p. zdołały tu uchwycić brzeg lewy, wszelkie dalsze jednak wysiłki załamały się w ogniu i na przeszkodach i zaporach zawczasu założonych w rzece, przy tem należy podkreślić, że opór Rosjan, początkowo jak gdyby zachwiany, został bardzo szybko zreorganizowany. Za dnia nie można było tu nic zyskać, trzeba było czekać do zmroku. Dowódca armji uznał jednak, że nawet podczas nocy przeprawa ta nie rokuje powodzenia, gdyż nieprzyjaciel uprzedzony nie da się zaskoczyć; wydaje on więc krotki rozkaz przerwania przeprawy pod Ostrołęką i skierowania tej dywizji przez most pod Kołakami. Dzień 29.VII.
Dnia tego dywizja 54. przechodzi przez most pod Kołakami i przegrupowuje się do uderzenia. W godzinach porannych dowódca I. korpusu obejmuje znów dowództwo nad 83. d. p .; będzie on teraz osobiście dowodził odsieczą.
Dzień 30.VII.
przeszedł na przygotowaniu generalnego natarcia w kierunku północno-wschodnim siłami 83. i 54. d. p. wzmocnionych oddziałami 37. d. p. (były tu i resztki 2. d. p.). Natarcie miało oskrzydlić i ewentualnie zniszczyć IV. korpus syberyjski posuwając się lewem skrzydłem bezpośrednio wzdłuż rzeki. Położenie na przedmościu pozostawało bez zmian.
Dzień 31. VII.
Dzień ten przyniósł wreszcie tak dawno oczekiwane oswobodzenie załogi przedmościa. Po całodziennej walce zdobywają Niemcy o g. 18.45 panujące wzgórze 92 pod Kamionką i umocnienia rosyjskie tam rozbudowane. Z tą chwilą obsada przedmościa Kamionka jest wolną! Zdobyciu wzg. 92 warto poświęcić trochę więcej uwagi i to nie tylko ze względu na jego ważność taktyczną dla przedmościa, ale i ze względu na ciekawe momenty bojowe i psychologiczne, które w tej walce wchodziły w grę. Dowódca armji opisuje ten epizod w swych pamiętni kach pod datą 30.—31. lipca w sposób bardzo charakterystyczny. Okazuje się, że już w meldunkach z dnia 27.VII. Zameldowano dowódcy armji zdobycie wzgorza 92 przez obsadę przedmościa. Dopiero po czterech dniach wyjaśniło się, iż tylko część tego węgorza została obsadzona, ale umocnienia rozbudowane na niem w dalszym ciągu są w rękach Rosjan i panują całkowicie nad przeprawą, uniemożliwiając wszelki ruch poprzez rzekę, tak że tylko na odcinku dwóch bataljonow (spośród sześciu zamkniętych na przedmościu) można jeszcze było jako tako się przeprawiać i to tylko nocami. „To położenie pozostało mi nieznane przez cztery dni walki. Zadysponowałem natychmiast na ten odcinek ciężką artylerję, by jak najprędzej zwalczyć tę potężną przeszkodę". Wiadomość o zdobyciu wzgórza 92 nadeszła, według słów gen. Gallwitza, dnia 31.VII. również nieoczekiwanie jak i poprzednia poranna wiadomość o mylnym meldunku z dnia 27.VII. *). O g. 18-ej otrzymano w sztabie armji wiadomość, że natarcie posuwa się naprzód bardzo powoli i że wobec tego szturm na umocnienia wzgórza 92 został odłożony na dzień l.VIII. Tymczasem w dwie godziny poźniej (t. j. o g. 20) nadeszła nowa „o tyleż radosna, jak i nieoczekiwana" wiadomość, że zarówno całe wzgórze 92, jak też cała wieś Kamionka jest w ręku niemieckiem i że załoga przedmościa jest oswobodzona z kleszczy rosyjskich. Zdobycie Kamionki nie zakończyło jednak bitwy o Narew. Niemcy musieli jeszcze stracić trzy dni krwawych zmagań, by wreszcie dnia 3.VIII. o godzinie 18-ej opanować Ostrołękę i w ten sposób zakończyć cały okres 15-dniowych walk 12. armji o przeprawy przez Narew.
*) Na tle tej krótkiej notatki w pamiętnikach dowódcy armji ciekawą je s t inna wzmianka z dzieła: „Der Durbruch an der Narew" (str. 125), naświetlająca fakt zdobycia wzgórza 92 w sposób następujący: dnia 31.VIII. dowódca I. korpusu postawił swojej 2 d. p. alternatywę, albo wzgórze 92 będzie tego dnia wzięte, albo obsada przedmościa zostanie wycofana za rzekę, co oczywiście pociągnie za sobą duże ofiary podczas odwrotu. W rezultacie, jak wiemy, wzgórze zostało w nakazanym dniu zdobyte. O ile zestawimy daty energicznych zarządzeń dowódcy korpusu i ujawnienia przez dowódcę armji błędnego meldunku, co wypada na dzień 31.VII. r a no, — to chyba dalsze komentarze są zbyteczne!
Tekst opracował: Mjr. Jan Guderski. (1935).Pionierom udaje się na godzinę 2-gą wysunąć na rzekę na wpół gotową kładkę. II./4. p. p. ma przejść po niej nim rozednieje. Kładka nie dochodzi do przeciwnego brzegu, trzeba z niej zeskakiwać i brnąć kawałek przez wodę. W ten sposób szybko przechodzą 1 oficer i 70 szeregowych, przeciwnik ich nie spostrzegł. Lecz naraz kładka się załamuje. Ruch ku przodowi był zbyt gwałtowny, to też przeciążona kładka uległa uszkodzeniu. Jednocześnie zamieszanie, które tam powstaje, zwraca uwagę obrońców i wywołuje gwałtowny ogień karabinów maszynowych. W rezultacie tej akcji udaje się jednak w tem miejscu przeprawić na drugi brzeg gros dwóch kompanij 4-go p. p. Jeszcze o g. 22-ej dnia 24.VII. ściągnięto na odcinek 2. d. p., dla odtworzenia odwodów dywizyjnych, II./147. p. p. z 37. d. p. Został on skierowany wraz z saperami na prawe skrzydło przedmościa i miał tam być przeprawiony pontonami w celu zluzowania na brzegu wschodnim śmiertelnie znużonych oddziałów 33. p. p. Podoficer saperów, który maszerował na czele baonu jako przewodnik do miejsca przeprawy, wkrótce ginie, trafiony w czoło. Bataljon pozostaje bez przewodnika i błąka się po nocy i we mgle poprzez las żerański. Wreszcie dochodzi on do przeprawy, która zostaje uruchomioną, pomimo że część pontonów została podziurawiona, a ogień wyrywa coraz to nowe ofiary. Rosjanie nie mają tu reflektorowa, wykorzystują natomiast szeroko rakiety. Skoro tylko bataljon zdążył się przeprawić, następuje gwałtowne przeciwuderzenie rosyjskie. Teraz znów niemieckie rakiety wykrywają nacierających. Niemcy dopuszczają Rosjan na kilkanaście metrów, otwierają wówczas morderczy ogień, w którym przeciwuderzenie się załamuje; zdobyte przedmoście udało się w tem miejscu nawet cokolwiek rozszerzyć. Około północy przechodzi też na drugi brzeg brodem jeden bataljon z 151. p. p. z 37-ej d. p. Znów następują nowe przeciwnatarcia, które jednak wszystkie są odparte. O świcie dnia 25. lipca stoi więc na wschodnim brzegu 6 bataljonow, zupełnie jednak z. sobą pomieszanych. Wszelkie próby rozszerzenia w tym dniu przedmościa za pomocą świeżo przybyłych sił — załamują się bez rezultatu, pewne nieznaczne powodzenie zarysowuje się tylko na prawem skrzydle. Bardzo dobrze rozbudowane pozycje rosyjskie są ukryte przed obserwacją w lesie, to też przewaga artylerji niemieckiej nie może tu być wykorzystana. Na samą rzekę jest wciąż skierowany nieustanny ogień rosyjskich dział i karabinów maszynowych. „Budowa mostów lub tratew to tych warunkach jest nie do pomyślenia". Z drugiej strony wybuchy ciężkich pocisków rosyjskich tak zorały koryto Narwi, że brody przestały istnieć, gdyż przeprawiający się trafiali teraz na głębokie leje i tonęli. Trzeba było znów odczekiwać do nocy. W tym czasie energiczny dowódca 83. d. p. postanawia oszczędzić swej dywizji zbędnych ofiar i decyduje się skierować ją na Zieluń, by tam przejść na wschodni brzeg przez przeprawę już wywalczoną przez 4. dywizję piechoty. Wieczorem udało się tam przeprawić 331. p. p. Dywizja podciąga tu swoją kolumnę pontonową, którą wypożycza 4-ej d. p., umożliwiając w ten sposób tej ostatniej zbudowanie w ciągu nocy mostu pontonowego. Reszta dywizji przechodzi już po moście, poczem zostaje chwilowo podporządkowana taktycznie dowódcy XIII. korpusu, na terenie którego się znajduje. Na północnym skrzydle korpusu zbliża się do Narwi nowa 54. dywizja piechoty. Ma ona zadanie przygotowania się do przeprawy pod Ostrołęką, jednak akcja ta może rozpocząć się najwcześniej dopiero dnia 27-go.
Dzień 26.VII.
W ciągu nocy z 25. na 26. lipca przechodzą przez rzekę na odcinku 2. d. p. resztki 4. p. p. oraz niektóre oddziały z pułków 37. d. p. (147., 150., 151.). Dzięki tym pułkom istnieje teraz możliwość zluzowania zupełnie wyczerpanych i rozstrzelanych bataljonow 44. p. p. (II. i III.) oraz części I./4. p. p. Przez takie wzmocnienie załogi przedmościa usuwało się grozę zepchnięcia sił przeprawionych spowrotem do Narwi; można było nawet przeprowadzić pewne, nieznaczne zresztą, rozszerzenie stanu posiadania na południowem skrzydle. Wojska tak stłoczone nie mogły oczywiście uniknąć wielkich strat, a jednocześnie odczuwano dotkliwie brak amunicji, groziło to złamaniem ducha 2. d. p. pomimo największego jej bohaterstwa. Najgorsze dla nacierających było utrzymanie się artylerji rosyjskiej na pozycjach pod Korczakami, co umożliwiało jej bardzo skuteczne flankowanie rzeki. Wszelka metodycznie zorganizowana komunikacja między obu brzegami była więc tu udaremniona. Prom na pontonach, który był uruchomiony na prawem skrzydle na cokolwiek bezpieczniejszym odcinku — był oczywiście niewystarczający. Oddziały na przedmościu, przemęczone do ostatnich granic, pragnęły tylko dwóch rzeczy: otrzymania wystarczającej do walki amunicji i dostarczenia żywności; żelazne porcje rezerwowe dawno już były spożyte, a trzy dni przeżyto bez ciepłej strawy. Według relacji uczestników — straszny był też obraz setek rannych i trupów, zalegających ciasne przedmoście; nie było możności ich ewakuować lub uprzątnąć. Lekarz jednego z bataljonow na przedmościu (dr. Rat) improwizuje ewakuację rannych przez rzekę przy pomocy swoich sanitarjuszy. Wysyła on tej nocy kilku sanitajuszy na zachodni brzeg celem poszukiwania środków przeprawowych. Wykorzystując czółno, znaleziono w Maćkach i kilka lin udaje się im zorganizować rodzaj promu na linie. Na czółno ładowano po dwóch rannych, których przeciągano potem ostrożnie na linie na drugi brzeg; zachodziła jednak wciąż obawa, że lada większa fala lub wybuch rosyjskiego granatu zatopi wątły środek przeprawowy. Również i dostarczenie żywności i amunicji było improwizowane we własnym zakresie przez pododdziały. Na przykład dowódca 8. kompanji 4-go p. p., widząc swe przemęczone, wygłodzone i pozbawione amunicji plutony, nakazuje wywołać w kompanji na ochotnika 4 wyborowych pływaków. Wysyła on ich nocą aż pod Długołękę do miejsca postoju kuchni polowych. Po kilku godzinach naprężonego wyczekiwania, powracają oni przed świtem, przynosząc zawinięte w płótno namiotowe ładunki i chleb! Kompanja własnym przemysłem jest zabezpieczona na 24 godziny. W takich warunkach nie było oczywiście mowy o wywalczaniu dalszego przedmościa. Po stronie rosyjskiej biły się tu rzekomo: cztery pułki syberyjskie IV. Korpusu, pułk 271. oraz brygada strzelecka; czy były one w komplecie, czy też miało i tu miejsce przemieszanie oddziałów — trudno je st ustalić. Dniem 26 lipca kończy się pierwszy okres walk o przedmoście, okres znamionujący uporczywe walki, opromienione nadzieją zwycięstwa i przełamania frontu rosyjskiego. W drugim okresie ognisko walki o przeprawę pod Kamionką przenosi się z peryferji przedmościa na południowe skrzydło obrony, skąd zagraża Rosjanom nowe zgrupowanie dywizyj, zwracających się ku północy na odsiecz oblężonych pod Kamionką 6-ciu bataljonow. Operacyjne zadanie I. korpusu, pomimo krwawych stra t i bohaterskiego wysiłku wojska, w okresie od 23 do 26 lipca nie zostało spełnione, front rosyjski nie został tu zwinięty i nakazany kierunek operacyjny — droga przez Ostrołękę — wciąż jeszcze była zamknięta. Trzeba było jeszcze dalszych sześciodniowych zmagań, by cel zasadniczy — otwarcie drogi przez Ostrołękę — mógł być osiągnięty, ale to już wysiłkiem innego zgrupowania taktycznego i na innych kierunkach operacyjnych.
Dzień 27.VII.
W dniu tym już w godzinach porannych nadeszły meldunki, iż przeciwnik odchodzi walcząc z przed frontu 83. d. p. i 4. dywizji gwardji (XIII. Korpus), stoi jednak twardo przed frontem przedmościa. Wykazała się tu cala wartość operacyjna śmiałej decyzji dowódcy 83. d. p. aby wykorzystać otwartą przez sąsiadów drogę. Wzmocnienie w tem miejscu sąsiedniego korpusu pozwoliło teraz na zorganizowanie działania, skierowanego na oswobodzenie zablokowanego przedmościa przez uderzenie od południa. Dowódca armji nakazuje teraz dowódcy I. korpusu dnia 27.VII. o g. 7.20 skierować wszystkie oddziały, które by się znajdowały jeszcze w rejonie Dobrołęka — Maćki, do Zielunia, a to celem przeprawienia się na brzeg wschodni i wzmocnienia tam wysiłku XIII. korpusu, który teraz swem skrzydłem północnem ma uderzać wprost na północ, by jak najprędzej oswobodzić nieszczęsne przedmoście. Z resztek niezaangażowanych oddziałów I. Korpusu, grupujących się na zachodnim brzegu w pobliżu Dobrołęki, sformowano więc w godzinach przedpołudniowych oddział wydzielony, złożony z wszystkich rodzajów broni i skierowano go na południe po zachodnim brzegu rzeki. Jednak w międzyczasie 83. d. p. zepchnęła już Rosjan z brzegu wschodniego w rejonie Kołak; to też oddział wydzielony został więc skierowany do przeprawy już naprzeciw tej miejscowości. Przeprawa wobec niebronionego brzegu oczywiście się udała; po przeprawie oddziału wydzielonego zbudowano tutaj most, który potem dłuższy czas odgrywał poważną rolę w działaniach I. korpusu. Pod Ostrołęką rozpoczęła dnia tego działanie nowa 54. d. p., podporządkowana dowódcy I. korpusu.
Dzień 28.VII.
W dniu tym po moście pod Kołakami przechodzą ostatnie oddziały 2 d. p., pozostające dotychczas z jakichkolwiek bądź powodów na brzegu zachodnim, zbierają się też w rejonie mostu resztki dywizji 37-ej. Dywizja 54-ta od świtu rozpoczęła przeprawę pod Ostrołęką. Dwie kompanje 90. rezerwowego p. p. zdołały tu uchwycić brzeg lewy, wszelkie dalsze jednak wysiłki załamały się w ogniu i na przeszkodach i zaporach zawczasu założonych w rzece, przy tem należy podkreślić, że opór Rosjan, początkowo jak gdyby zachwiany, został bardzo szybko zreorganizowany. Za dnia nie można było tu nic zyskać, trzeba było czekać do zmroku. Dowódca armji uznał jednak, że nawet podczas nocy przeprawa ta nie rokuje powodzenia, gdyż nieprzyjaciel uprzedzony nie da się zaskoczyć; wydaje on więc krotki rozkaz przerwania przeprawy pod Ostrołęką i skierowania tej dywizji przez most pod Kołakami. Dzień 29.VII.
Dnia tego dywizja 54. przechodzi przez most pod Kołakami i przegrupowuje się do uderzenia. W godzinach porannych dowódca I. korpusu obejmuje znów dowództwo nad 83. d. p .; będzie on teraz osobiście dowodził odsieczą.
Dzień 30.VII.
przeszedł na przygotowaniu generalnego natarcia w kierunku północno-wschodnim siłami 83. i 54. d. p. wzmocnionych oddziałami 37. d. p. (były tu i resztki 2. d. p.). Natarcie miało oskrzydlić i ewentualnie zniszczyć IV. korpus syberyjski posuwając się lewem skrzydłem bezpośrednio wzdłuż rzeki. Położenie na przedmościu pozostawało bez zmian.
Dzień 31. VII.
Dzień ten przyniósł wreszcie tak dawno oczekiwane oswobodzenie załogi przedmościa. Po całodziennej walce zdobywają Niemcy o g. 18.45 panujące wzgórze 92 pod Kamionką i umocnienia rosyjskie tam rozbudowane. Z tą chwilą obsada przedmościa Kamionka jest wolną! Zdobyciu wzg. 92 warto poświęcić trochę więcej uwagi i to nie tylko ze względu na jego ważność taktyczną dla przedmościa, ale i ze względu na ciekawe momenty bojowe i psychologiczne, które w tej walce wchodziły w grę. Dowódca armji opisuje ten epizod w swych pamiętni kach pod datą 30.—31. lipca w sposób bardzo charakterystyczny. Okazuje się, że już w meldunkach z dnia 27.VII. Zameldowano dowódcy armji zdobycie wzgorza 92 przez obsadę przedmościa. Dopiero po czterech dniach wyjaśniło się, iż tylko część tego węgorza została obsadzona, ale umocnienia rozbudowane na niem w dalszym ciągu są w rękach Rosjan i panują całkowicie nad przeprawą, uniemożliwiając wszelki ruch poprzez rzekę, tak że tylko na odcinku dwóch bataljonow (spośród sześciu zamkniętych na przedmościu) można jeszcze było jako tako się przeprawiać i to tylko nocami. „To położenie pozostało mi nieznane przez cztery dni walki. Zadysponowałem natychmiast na ten odcinek ciężką artylerję, by jak najprędzej zwalczyć tę potężną przeszkodę". Wiadomość o zdobyciu wzgórza 92 nadeszła, według słów gen. Gallwitza, dnia 31.VII. również nieoczekiwanie jak i poprzednia poranna wiadomość o mylnym meldunku z dnia 27.VII. *). O g. 18-ej otrzymano w sztabie armji wiadomość, że natarcie posuwa się naprzód bardzo powoli i że wobec tego szturm na umocnienia wzgórza 92 został odłożony na dzień l.VIII. Tymczasem w dwie godziny poźniej (t. j. o g. 20) nadeszła nowa „o tyleż radosna, jak i nieoczekiwana" wiadomość, że zarówno całe wzgórze 92, jak też cała wieś Kamionka jest w ręku niemieckiem i że załoga przedmościa jest oswobodzona z kleszczy rosyjskich. Zdobycie Kamionki nie zakończyło jednak bitwy o Narew. Niemcy musieli jeszcze stracić trzy dni krwawych zmagań, by wreszcie dnia 3.VIII. o godzinie 18-ej opanować Ostrołękę i w ten sposób zakończyć cały okres 15-dniowych walk 12. armji o przeprawy przez Narew.
*) Na tle tej krótkiej notatki w pamiętnikach dowódcy armji ciekawą je s t inna wzmianka z dzieła: „Der Durbruch an der Narew" (str. 125), naświetlająca fakt zdobycia wzgórza 92 w sposób następujący: dnia 31.VIII. dowódca I. korpusu postawił swojej 2 d. p. alternatywę, albo wzgórze 92 będzie tego dnia wzięte, albo obsada przedmościa zostanie wycofana za rzekę, co oczywiście pociągnie za sobą duże ofiary podczas odwrotu. W rezultacie, jak wiemy, wzgórze zostało w nakazanym dniu zdobyte. O ile zestawimy daty energicznych zarządzeń dowódcy korpusu i ujawnienia przez dowódcę armji błędnego meldunku, co wypada na dzień 31.VII. r a no, — to chyba dalsze komentarze są zbyteczne!
____________________
Żołnierze którzy oddali swe życie w walkach o przyczółek pod Kamianką spoczywają większościowi na dwóch cmentarzach.
Ci którzy zginęli na prawym brzegu leżą na cmentarzu w Żeraniu Dużym.
Polegli na lewym brzegu rzeki spoczywają na 2 hektarowym cmentarzu w Kamiance.Ci którzy zginęli na prawym brzegu leżą na cmentarzu w Żeraniu Dużym.
Zdjęcie lotnicze z 1944. Cmentarz Kamianka |
Zdjęcie z lidarowe cmentarza. |
Mapa topograficzna. I mała uwaga: strzałka na rzece narysowana jest pod prąd. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz